Skocz do zawartości
Forum

Problem z utrzymaniem bliższej relacji z ludźmi


Gość fabri fibra

Rekomendowane odpowiedzi

Gość fabri fibra

Witam,
W tym roku kończę 25 lat. W ubiegłym roku skończyłem studia, obecnie pracuję.
Ostatnio doszedłem do wniosku, że przez całe swoje życie nie udało mi się nawiązać żadnych trwałych relacji z ludźmi. Nie mam zbytnio problemów z nawiązywaniem kontaktów z innymi ludźmi, jakoś sobie radzę, może nie jestem zbyt rozmowny, ale zawsze zamienię z kimś te parę zdań. Z drugiej jednak strony jestem nieśmiały, może nawet czasami stwarzam wrażenie zamkniętego w sobie. Nie potrafię mówić wprost o uczuciach, jestem introwertykiem (wszystkie emocje zatrzymuję w sobie) i przede wszystkim jestem indywidualistą. Problem w tym, że wszyscy moi znajomi, których dotychczas poznałem (czy to z liceum czy ze studiów), nie mają dla mnie czasu. Większość z nich pracuje, spędza czas ze swoimi partnerami, znajomymi/przyjaciółmi. Staram się utrzymywać z nimi kontakty, piszę lub dzwonię i proponuję różne formy spędzenia czasu. Jednak ostatnio mam już dosyć zabiegania na siłę o czyjeś towarzystwo, męczy mnie ciągłe wychodzenie z inicjatywą. Czasami mam wrażenie, że im się narzucam. Zawsze to ja muszę inicjować chęć spotkania się, rzadko kiedy inicjatywa wychodzi z drugiej strony. Ostatnio nawet zrobiłem mały eksperyment, że przestałem się odzywać, pisać , dzwonić do kogokolwiek, co zaowocowało brakiem jakichkolwiek kontaktów towarzyskich. Strasznie męczy mnie taki stan rzeczy, nie lubię spędzać wolnego czasu samotnie. Zapisałem się nawet ostatnio na dodatkowe zajęcia, żeby nie siedzieć bezczynnie w domu i poznać nowych ludzi, nie przyniosło to jednak rezultatów jakich oczekiwałem. Jeszcze na tygodniu jakoś czas mi leci, pracuję, jednak po pracy, lub przy weekendzie nie mam z kim spędzać wolnego czasu. W ostatnim czasie zacząłem nawet wychodzić sam do baru na piwo (z braku towarzystwa), co spowodowało jeszcze większe pogorszenie mojego samopoczucia.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mam z kim porozmawiać o problemach. Nie mam przyjaciela, nie mam dziewczyny. Większość moich znajomych jest w stałych związkach, niektórzy już są po ślubie. Boję się, że do końca życia będę samotny. Przez tą samotność czuję się gorszy od innych. Wszystkie moje dotychczasowe związki z kobietami nie trwały dłużej niż miesiąc. Sytuacja zawsze wyglądała tak samo, na początku było miło, znajomość się rozkręcała, jednak po pewnym czasie wszystko przygasało i coraz rzadziej odzywaliśmy się do siebie, aż w końcu znajomość dobiegała końca. Nie wiem dlaczego tak się dzieje (podobnie sytuacja ma się z nowo poznanymi znajomymi). Być może po części mój problem spowodowany jest tym, że nie potrafię nikomu zaufać w pełni (nawet swoim rodzicom nie ufam). Nieufność jednak spowodowana jest u mnie odrzuceniem przez inne osoby.
Na zakończenie dodam, że nie mam kompleksów odnośnie swojego wyglądu, nawet słyszałem opinie że jestem przystojny (o ile były prawdziwe:)). Problemem jest jednak nawiązanie kontaktu a zwłaszcza jego utrzymanie na dłuższą metę.

Z góry dziękuję za wszelkie wskazówki na temat tego co mogę zmienić, żeby polepszyć nawiązywanie i utrwalanie relacji z ludźmi.

PS. Przepraszam za chaotyczny tok wypowiedzi, nie jestem humanistą, starałem się krótko i rzeczowo opisać swój problem.

Odnośnik do komentarza

Trudno jest odpowiedziec na pytanie skąd te trudności w utrzymaniu stałej relacji z innymi ludźmi, bo pewnie nakłada się na nie wiele spraw, chociazby brak ufności czy bycie introwertykiem. To sprawia, że wydajesz się niedostępny i chłodny, może nie angazujesz sięw związki czy to partnerskie czy przyjacielskie, w takim stopniu jakby inni tego oczekiwali. Jeśli chcesz zbudować z kimś bliższą relację, wazne jest, aby ten ktoś wiedział, że obchodza Cie jego sprawy, a Twoje jego i możecie na sobie polegac, ufac sobie itd. Jeśli Ty kryjesz swoje uczucia, przemyslenia itd., ktoś po pewnym czasie myśli, że nie jesteś tak blisko jak chciałby abyś był, brakuje mu Ciebie i Twojego "ciepła". Dlatego myślę, że powinieneś bardziej się otworzyć na innych. Na tyle ile potrafisz spróbowac im troche zaufac, zaangazowac sie w ich zycie, wtedy oni zaangazuja sie w Twoje i ta relacja bedzie coraz silniejsza. Masz pracę, wykształcenie, jesteś przystojny i inteligentny - chodzący ideał. Musisz tylko pokazać, że masz serduszko pełne uczuć i wrażliwości i nie wieje od Ciebie chłód, ale ze probujesz sie otwierac - Twoi przyjaciele na pewno to docenią. Powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Witam,
Zapomniałem, że założyłem ten wątek i trafiłem jakoś przypadkiem na niego. Trochę czasu minęło i wróciłem do punktu wyjścia (czyli znowu jestem w emocjonalnym dołku). Czytając proponowane sugestie odnośnie mojego problemu, muszę stwierdzić, że próbowałem już ich nie raz - tzn. starałem się bardziej otworzyć na innych i częściej wychodzić z inicjatywą - w większości przypadków było tak, że proponowałem spotkanie, ktoś się zgadzał, po czym w ostatniej chwili druga osoba odwoływała spotkanie (brak czasu, inne zajęcia itd.), mówiąc że się odezwie, po czym temat spotkania umierał śmiercią naturalną. Zacząłem też otwarcie mówić o swoim osamotnieniu (starając zbytnio nie użalać się nad sobą) i zauważyłem, że tak naprawdę ludzi nie obchodzą problemy innych (przynajmniej tych, z którymi rozmawiałem - co ciekawsze były to osoby, na których mi zależało). Także doszedłem do wniosku, że albo nie jestem zbyt interesującą osobą, by ktoś poświęcił mi swój czas, albo nieświadomie wybieram osoby, które nie są zainteresowane stworzeniem bliższych relacji (co wydaje się mało prawdopodobne). Chyba, że ktoś ma jeszcze jakieś inne wytłumaczenie. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

A może zapytaj którąś z tych osób wprost dlaczego odwołały spotkanie i nie kwapią się, aby nadrobić w innym terminie. Powiedz, ze nie masz nic przeciwko temu, że szanujesz ich zdanie, ale chciałbyś się dowiedzieć dlaczego, czy coś im nieodpowiada czy coś ich zniechęca? Może załóż konto na profilu społecznościowym, dodawaj komentarze, wczuj się w życie Twoich znajomych, zaangażuj się - może odwdzięczą się tym samym. Obserwuj siebie i ich reakcje, aż wyczujesz co jest na rzeczy. Masz rację, że ludzi nie obchodzą cudze problemy. Tak naprawdę ciężko o przyjaciela, który szczerze podzieli nasze troski. Większość osób jest zapatrzona w siebie i trudno się dziwić, takie czasy, że każdy dba o swoje życie, o swoją przyszłosć, ciężko jest zaufać komuś. Takie prawdziwe przyjaźnie buduje się bardzo długo, ale nie zniechęcaj się. Na pewno jesteś interesującą osobą, tylko może nie potrafisz się zareklamować tak aby przyciągnąć czyjąś uwagę. A może jestes indywidualistą i innym ciężko znaleźć z Tobą wspólny język. Może poszukaj jakichś grup na fejsie czy coś, które zrzeszają ludzi o podobnych zainteresowaniach, dołącz do nich i tam poznasz osoby, z którymi coś Cię połączy. I nabierz też pewnosci siebie, bo wydaje mi się, że się trochę wycofałeś, jakby zniechęciłeś do dalszych prób. ZNów wróciłeś do punktu wyjścia. Opowiedz coś o swoim życiu czy pracujesz czy uczysz się jakich masz znajomych jaki kontakt utrzymujecie, trochę wiecej szczegółów, żeby mozna było konkretnie coś wymyślić co i jak.

http://www.ticker.7910.org/an1cMls0g411100MTAwNDcxNGx8MzU1NjZqbGF8aW4gbG92ZQ.gif

Odnośnik do komentarza

fabri jak mozesz mówić, że do konca zycia bedziesz samotny? masz przed sobą mnóstwo dni w których poznasz wiele fajnych osób tylko dobrze by bylo jakbys sie dowiedzial dlaczego ludzie rezygnuja ze spotkan. Mam pomysl, moze zmien troche siebie, zmien fryzure, zaloz ladna koszulke albo koszule teraz sa modne takie w kratke, wypachnij sie, zebys byl takie ciacho, po prostu zmien siebie, zmien perfumy ktorych uzywasz, zebys byl nowym ja, wtedty nabierzesz pewnosci siebie i moze ktos to zauwazy!

Nawet cień przyjaciela starczy by uczynić człowieka szczęśliwym.

Odnośnik do komentarza

Przerabiałem już temat pytania się dlaczego jest tak a nie inaczej, zazwyczaj odpowiedź brzmiała: "nie miałem/-am czasu"," coś mi wypadło", lub "oj tam przesadzasz". Ja rozumiem, że teraz każdy ma swoje sprawy, ale przecież nikt nie jest zajęty 24 na dobę, jeżeli się chce to zawsze można tą godzinę, dwie wygospodarować.
Ze znajomymi ze studiów kontakt mi się urwał (z 3-4 osobami utrzymuję jako taki kontakt, widzimy się może raz na rok jak dobrze pójdzie, albo zdzwaniamy się z okazji świąt itp.)
Próbowałem nawiązać bliższy kontakt z koleżanką, ale zawsze inicjatywa wychodziła z mojej strony - na początku mi to nie przeszkadzało, ale ostatnio zaczęła jakby mnie unikać, nie odbiera telefonów, albo jak odbierze to mówi, że oddzwoni (i tu historia się powtarza jak pisałem wcześniej). Najśmieszniejsze jest jednak to, że osoby z którymi rozmawiałem o moim problemie, deklarowały się, że mogę na nie liczyć i w każdej chwili porozmawiać, co jak pokazał czas okazało się czczym gadaniem.
Co do wszelkich portali społecznościowych, nie przekonują mnie do siebie - wystarczy, że mam telefon (także jeżeli ktoś chce się ze mną skontaktować, może zadzwonić albo zostawić wiadomość na gg) - być może dlatego, że bardziej wolę kontakt realny niż wirtualny.
Co do zainteresowań, to znajdzie się kilka, niestety wymagają one udziału drugiej osoby, a z jej znalezieniem jest problem.
Cały czas obserwuję swoje zachowanie i zachowanie innych, ale jakoś nie potrafię dojść do sedna problemu. Mimo to staram się nie poddawać, może kiedyś mi się uda, tylko czasu coraz mniej.
Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Tak.. zdecydowanie wolontariat to dobra opcja! Poszukaj na internecie. Na pewno coś się znajdzie. Caritas chętnie przyjmuje wolontariuszy. Słyszałam kiedyś takie powiedzenie, że aby nie być samotnym trzeba zauważyć innych samotnych, wtedy już nie będzie tej naszej samotności. Ofiarowanie siebie drugiemu to dobra rzecz!
A poza tym, polecałabym psychologa. Może być bezpłatny.. Każdy powiat bodajże ma obowiązek zapewnić poradnie psychologiczno-pedagogiczną. To też najlepiej znaleźć na internecie, psychologów dla swojego miasta. To nic złego ani żaden powód do wstydu, a bardzo może pomóc.
Powodzenia!

Odnośnik do komentarza
Gość kastianka

Dokładnie cie rozumiem mam ten sam problem co ty równiez próbowałam przeróznych metod aby to zmienić. Chodze do psychoterapeuty jednak nie za wiele pomaga. Po tych wizytach u specjalisty zgadzam się iż napewno duzy wpływ na to wszystko ma dzieciństwo nasz dom rodzinny. Najlepiej jest to zaopserwować w powielaniu zachowań przez nasze dzieci. Ja mam taka możliwośc co nie ukrywam ze mnie przeraża bo nie chcę aby moje dziecko cierpiało tak jak ja.
Dobrze ze zdałam sobie sprawe z tego iz mam problem i próbuje coś z nim zrobić chodząc do specjalisty trzeba tu dużo cierpliwości gdyż są to rzeczy... nawyki... podświadomość.... przyzwyczajenia... które bardzo trudno zmienić i zrozumieć. Watek poruszyłeś dość dawno mam nadzieje ze udało ci się coś zmienić....

Odnośnik do komentarza
Gość asia1234567

Mam dokładnie ten sam problem, mam znajomych, wychodzę non stop z inicjatywą, organizuje różne rzeczy, a oni i tak odwiedzają i dzwonią rzedko, jestem już tym zmęczona i wiem że ludzie odbierają mnie jako chłodną osobę, choć nie mam problemu z nowymi kontaktami tylko z ich utrzymaniem

Odnośnik do komentarza

Helo,
chyba Cie rozumiem.
To jest ciężki stan. Spada poczucie własnej wartości, pewność siebie, a rośnie poczucie wstydu, winy i frustracja. Człowiek chce cofnąć czas i zastanawia się dlaczego on ma z kim wyjść a ja nie. Do tego dochodzi lęk, że tak będzie zawsze. Nie mozna nawet głośno powiedzieć, że tak jest, bo inni również się odsuną uznając, ze pewnie coś z nami nie tak. Zaczyna się problem- a moze ja im się narzucam, ale to jest właśnie skutek braku pewności siebie i świadomości, ze jestem sam.
Ja kiedyś nie miałam takich problemów- jak chciałam wyjść na spacer bez niczego, bez żadnego poczucia wstydu itp. szłam na siłe wyciągnąc koleżankę...nie zawsze się udawło, ale nie zastanwiałam się za co i nie szukałam wtedy winy w sobie, bo wiedziałam, że mam znajomych, jest ok. tak samo jak pojechałam na jakiś obóz z ludxmi których ledwo znałam, jak zapisałam się sama na taniec. Nie czułam się wtedy samotna i nie myślałam , ze nie ma tu nikogo bliższego. Dobrze czułam się z nimi, nawet przez myśl mi nic takiego nie przeszło. Ale to byyyło juz jakiś czas temu, nawet pełnoletnia nie byłam ;)
Ale było sporo lepiej jesli chodzi o kontakty towarzyskie. Byłam zapraszana na różne wycieczki, rajdy, sylwestra, na działke latem, i ludzie mówili, że beze mnie byłoby nudno. Jestem raczej wygadaną osobą, lubię sobie pożartować, może patrzę troche krytycznie na ludzi (na sobie też:P) i za bardzo na początku oceniam. Zawsze tez miałam bliższą koleżankę, z jedną bardziej się kłóciłam, z drugą mniej, ale była.
Ja jestem sobie sama winna. Odsunęłam się od ludzi w pewnym momencie życia, który był dla mnie ciężki. Wtedy kontakty towarzyskie nie były dla mnie najważniejsze i je zaniedbałam. To oczywiście było głupie, no ale widocznie nie jestem najmądrzejsza, a moja psychika nie najsilniejsza.
Nie powiedziałam sobie wtedy: "A, będzie co będzie, żyje dniem dzisiejszym". A dni szybko mijają....i dochodzą do głosu inne potrzeby, a z tą bliską koleżanką, z którą nie zamieniło się słowa przez lata, ciężko się teraz rozmawia. Nie dlatego, ze jest nastawiona negatywnie, ale była nieźle zszokowana, że się odezwałam. Temat rozmów był, obie akurat kończymy pewien etap życia.
Istnieją ludzie "widzący bardziej". Z tego co widzę, jest ich mniej. Oni są bardziej wyrozumiali, bardziej empatyczni i czytają bez słów. Zazdroszczę im tego spokoju i uśmiechu.
(...)
w niedawnej pracy spotkałam pewnego przystojnego (wydaje mi się introwertyka). Ewidentnie trzymał się z dala od ludzi, rozmawiał najwięcej ze mną. Spodobał mi się, ja tez mu wpadłam w oko, ale chyba miał dziewczynę. Kontakt się urwał wraz z odejściem z pracy. Sprawiał wrażenie, jakby nie chciał się angażować w żadne kontakt z ludźmi. Więkoszość pomyśli sobie , ze pewnie czuł się lepszy i nie chce się z nimi zadawać. (Ja na początku tez tak myślałam).
W pewnym etapie życia, (który juz sie skończył) spotkałam garstkę ludzi którzy można powiedzieć zbliżają sie do tych widzących więcej. Mimo, ze na pocżatku odsunęłam sie od nich, to kiedy chciałam naprawic swoj błąd nie byłam odtrącona. Bywało tak, że chciałam gdzies pójść, a nie było z kim. Ale też należąc praktycznie tylko do tej garstki osób, można takie coś przewidzieć. Ludzie mają też po swoich "wsiach" znajomych i na weekendy chcą do nich wracać. Nie mogę zwalać winy na to, że właśnie trafiłam na garstkę, drogę miałam otwartą, ale nie interesowało mnie zbytnio, żeby się jeszcze gdzieś tam zakręcić.
Nie ufasz ludziom- no, nie wiem czy oni tego nie czują??
trzeba być asertywnym, bo ludzie nie będą Cię szanować i wejdą na głowę, ale nie podejrzewaj od razu wszytskich o złe intencje. Często ludzie gadają coś bez zastanwoenia, a ich zły humor może być spowodowany tez jakimiś problemami.
Nie wiem co Ci poradzić. Zastanów się, czy nie stwarzasz bariery (być może już z lęku) kiedy ktoś chce się zbliżyć. NIe zastanwiaj się czy coś wypada czy nie, olej sobie trochę savoir-vivre (czy jak to sie tam pisze:P:P:P), widzisz ludzie też nie zawsze to stosują a nas to rani.
U mnie np. jeszcze dochodzi ten problem, że preferuję ludzi których już znam, z którymi mnie coś łączy, wiec nawet nei chce za bardzo tarcic energii na nowe koleżanki (wyjątkiem sa faceci, ale to się rządzi troche innymi prawami). Szkoda mi tych utraconych kontaktów :((
Nie chcę ci dawać pustych rad. Ale moze tylko to jedno- wiem, że samemu cięzko się czsami wychodzi, zwłaszcza jak po drodze mija się ludzi razem, czy to emerytów czy wrzeszczace nastolatki, ale naukowo udowodniono (wiem, ze wiesz), ze sport podnosi poziom serotoniny a redukuje kortyzolu. Dodatkowo ten ostatni przyczynia się do tycia!!
Nawet jesli na spacerze, rowerze, podczas biegania nie czujesz się mniej samotny, po ok pół godzinie już po wysiłku fizjologia zrobi swoje. O zdrowie trzeba dbac tak czy tak. Pomyśl sobie, że są ludzie którzy są samotni a do tego na wózku...oni nie pójdą nawet pobiegać.
No cóż, się rozpisałam, trochę też wylałam swoich żali.
przejrzyj forum- zobaczysz, nie jestes wyjątkowy;)

No, to miłego tygodnia:)

Odnośnik do komentarza
Gość Mordehai i Ciarahy

Ale ja nie mogę długo spać, ponieważ cierpię na bezsenność :P
No cóż.... mogę jeszcze powiedzieć tyle, że do swojej pracy dojeżdżam Toyotą ravką w wersji 4, 2.0- pojemność. No i co najważniejsze z napędem na 4 kółeczka.
Ech... co tu dużo mówić. Autko po prostu płynie po szosie, a nie jedzie :-)

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...