Skocz do zawartości
Forum

Ciągłe wątpliwości w związku po przejściach


Gość Koralina84

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Koralina84

Witam,
od 7 lat byłam w udanym związku z kimś kogo uważałam za bratnią duszę i drugą połówkę. Ja byłam energiczna, ale połowicznie introwertyczna, a on był stuprocentowym introwertykiem. Dla nas obojga był to pierwszy tak szczęśliwy i poważny związek i z czasem wydawało się, że nasza relacja tylko sie pogłębiała. Nie potrzebowalismy nikogo więcej - nasze gorono znajomych było dośc wąskie, ale i tak czas spędzalismy głównie ze sobą.
Ze wzgledów finansowych przeprowadzilismy sie do nowego miasta i oboje znalezlismy dobre prace, które spełniały nasze ambicje. I wtedy zaczeło sie sporo psuć. On zaczął bardzo dużo pracować, chodzić zmęczony, rozdrażniony, wyjeżdżał w delagacje na miesiąc lub nawet dłużej, a jak wracał to traktował mnie jak niepotrzebny mebel w jego zyciu. Probowałam rozmawiać, ale wszystko kończyło sie albo moim płaczem, że on to bagatelizuje albo jego złością, że dramatyzuje. Do tego dochodził tez fakt, że bylismy w związku bardzo długo, a on nie chciał nic zmieniać w nasyzm statusie związku. Uważał, że tak jest najlepiej.
Po jakims czasie zrezygnowania zaczełam szukać kontaktu z innymi ludźmi, poznałam grono ciekawych, o pokrewnych zainteresowaniach ludzi i powoli zaczełam odżywać, a raczej szukac zastępstwa szczęścia, którego juz nie czułam. Poznałam nowych przyjaciół (moj obecny partner nie był zainteresowany spotykaniem i faceta, który bardzo szybko się mną zainteresował na poważnie. Zaczeliśmy się spotykać, a ja zdecydowałam sie na zdradę świadomie. Unikałam myśli o zdradzie, usprawiedliwiałam się, że zasługuje na szczęście. Nie umiałam odejść, ciągle czułam, że kochałam obecnego partnera, ale nie bylismy szczęśliwi. Trwało to 2 miesiące. Aż partner zapytał mnie wprost czy się z kimś spotykam i wtedy po prostu mu powiedziałam o zdradzie. Rozstalismy się ale mieszkaliśmy razem. Przez prawie rok, mieszkając razem powiedzielismy sobie wiele złego i czuje, że sie niszczyliśmy, ale żadne z nas nie potrafiło powiedziec ostatecznego "żegnaj". W czasie rozstania on zaczął poznawać moich znjaomych, z którymi utrzymywałam dalej kontakt i udało nam się stworzyć wspolną paczkę. On zmienił pracę, bo miał dośc nadgodzin i po części obwiniał nią za nasze rozstanie. Mijał czas a nasze relacje cały czas był napięte. Około grudnia ubiegłego roku przypadkiem dowiedziałam się, że od pół roku on czatuje z róznymi kobietami, były tez sex czaty, ale głównie rozmawiał i szukał kogoś kto go zrozumie. O wszystkim powiedział mi w momencie kiedy zauwazyłam, że z kimś zaczał pisac smsy, co mu sie nie zdarzało. Jednaj z dziewczyn z czatu dała mu swój nr telefonu, a on po prostu napisał. Załamało mnie to, bo dla mnie to był wyraźny sygnał, że on szuka kogos innego dla siebie. Kiedy pierwsze emocje opadły, porozmawialiśmy i zrozumiałam, że czuł sie nieszczęśliwy i potrzebował poczuc coś innego - tak, jak ja rok wcześniej. Powiedział, że nie posunął sie do niczego poza smsami, ale nie wyklucza, że by się w końcu z któraś z nich w końcu spotkał. Ten moment to był dla nas zwrot, oboje czulismy sie mocno skrzywdzeni i stwierdziliśmy, że jesli teraz nic ze sobą nie zrobimy, jesli teraz nie spróbujemy zacząć od nowa, to będzie tylko gorzej. Od 8 miesięcy próbujemy. Początek był bardzo cięzki, bo moja niska samoocena i brak zaufania nie pozwala mi wierzyć w jego szczere intencje. Mam potrzebę kontrolowania go, ale pilnuję się żeby nie popadać w paranoję w tym temacie. Odczuwam, że jest lepiej między nami, on się stara w rzeczach, które kiedyś był dla niego problemem, staramy się spędzać każdą chwilę aktywnie i razem, motywujemy się wspólnie do robienia nowych rzeczy. Np. ja kupiłam mieszkanie, ale razem zaczelismy w nie inwestowac i urzadzać. Wszystko wydaje sie na dobrej drodze, ale cały czas nosze w sobie to poczucie niepokoju, że on sie angażuje tyle ile musi, żeby zbudować dobrą partnerską relację, ale nic poza tą bezpieczną granicę, żeby utrzymać dystans. Przykładem są dla mnie jego znajomi z byłej i obecnej pracy, z którymi spotyka się od czasu do czasu, ale nie rozmawia z nimi o nas. Generalnie nigdy ich nie poznałam i nie poznam, bo on utrzymuje ich w przeświadczeniu, że się rozstaliśmy i nie wrócilismy do siebie. Kiedy go o to pytałam, to stwierdza, że oni sa dla niego odskocznią od naszego życia i nie chce żebym w tym uczestniczyła. Uważa też, że jakby mnie z nimi poznał i bysmy się spotykali, to on nie mógłby się przy nich zachowywać już naturalnie. Martwi mnie to i nie wiem, jak to inaczej interpretować, jak fakt, że się wstydzi tego, że znowu jest ze mną. Dla mnie to sygnał, że on buduje na boku, jakieś równoległe życie, do którego będzie mógł przeskoczyć, jeśli nam się nie uda. Nie wiem, jak budować na takim przeświadczeniu wspólna przyszłość, skoro ona nie jest już dla niego oczywista, a jest raczej alternatywą. Rozumiem, że wiele przeszedł i ma prawo nie ufać, ale oboje stwierdziliśmy, że się angażujemy od nowa, a ja mam wrażenie, że się któregoś dnia obudzę a on po prostu powie, że odchodzi, bo ta alternatywa nagle okaże się ciekawsza, bezpieczniejsza, lepsza.

Chciałabym zrozumieć co kieruję osobą zdradzoną w budowaniu od nowa relacji z osobą, która ja zdradziła. Dlaczego to robi, skoro trzyma ciągły dystans? Czy ta osoba zdradzona, może być znowu kiedyś szczęśliwa w takim związku? Bo jeśli nie, to jak uświadomić jej, że powinna odejść zanim będzie to znowu zbyt bolesne dla obu stron?

Odnośnik do komentarza

Czujesz sie niepewnie i boisz sie że on gdzieś w swoim towarzystwie jest wypatrywany przez kobiety i kiedyś obróci się na pięcie i sobie pójdzie.
To Ty zdradzilas, a on musi umieć Ci wybaczyć, bo podobno zapomnieć się nie da. On to próbuje robić, ale Ty jesteś niecierpliwa i chciałbyś aby było jak dawniej albo jeszcze lepiej. Tobie przeszkadza, że ma jakieś swoje towarzystwo a jemu pewnie jeszcze w pamięci zostało jak go świadomie zdradzilaś. Może specjalnie ma swoje towarzystwo, abyś zawsze się zastanawiała jak łatwo i szybko może Cię z jakąś dziewczyną z tego grona zdradzić. Przecież on cięzko pracowal i Ty w tym czasie jak piszesz świadomie szukałaś szczęścia w gronie osób sobie poznanych a jemu nie znanych, bo był zbyt zajęty pracą aby miał czas na towarzyskie życie.Ty rozumialas,że w tym czasie niezbyt przez niego zagospodarowanym coś Ci się od życia nalezy.

Jak go znasz tyle lat, to sobie sama musisz odpowiedzieć czy jego tajemne życie towarzyskie bez Ciebie, to tylko jego wentyl bezpieczeństwa gdybyś kiedyś w życiu znów chciała zagrać nieczysto, czy jednak moze jak piszesz nadzieja na łagodny skok w inny związek.

Związek , po zdradzie jest zawsze trudny i zaczyna Cię to męczyć. I jesteś taka sprytna, że chcialbyś aby teraz to on był ten zły i Cię porzucił, a Ty gralabys rolę osoby z którą wyrównano rachunki:
"Czy ta osoba zdradzona, może być znowu kiedyś szczęśliwa w takim związku? Bo jeśli nie, to jak uświadomić jej, że powinna odejść zanim będzie to znowu zbyt bolesne dla obu stron?"

Sadzę, że nikt Ci nie odpowie na tak zadane pytanie, bo ile ludzi tyle możliwych wypadkowych zachowań między nimi.
Jedno wiedza wszyscy,że po zdradzie jest trudniej. I tego teraz doświadczacie, a Ty w szczególności, bo już byś coś zmienila. Wasze życie to jednocześnie Twoje życie, jak Ci pasuje, to zmień co Cię denerwuje, masz swoje mieszkanie zostaniesz u siebie.

Odnośnik do komentarza
Gość NiecierpliwaKoralina

Czy ciagłe poczucie winy że skrzywdziło sie ukochaną osobe i świadomość że ja bym na jego miejscu mu tego nie wybaczyła nie jest wystarczającym znacznikiem tego że nie szukam sposobu na bycie teraz tą sprytną i poszkodowaną? Chce z nim byc tyle ile bedzie to mu dawało szczescie, a nie dopoki beda spelnione moje warunki. Problem raczej lezy w tym, ze on mocno sie zamknal na tematy tego co sam czuje i znając go, uświadomi sobie niektore rzeczy za pozno. Dlatego szukam odpowiedzi na to jak można na jego miejscu wybaczyć i byc szczesliwym, czy w ogole ma to sens. Nie chce wiecej cierpienia naszego i tej pernamentnej niepewnosci. Wole zeby odszedl sam, zeby to byla jego decyzja bo wtedy bede wiedziec że nic sie wiecej nie dało zrobic. Moze faktycznie, zeby poczul ze wyrownał rachunki.. ale tylko po to zeby w koncu zapanował jakiś ład w tym wszystkim a nie żebym mogła go nienawidzić i uważać za tego złego. Wiem jaki potrafi byc bedac swoja najgorszą wersją siebie i rozstanie to w porownaniu z tym spacerek z górki.

Czy komus z tu obecnych udało sie wybaczyc i zbudowac na nowo zwiazek? Czy to tylko mit jak jednorożce srające tęczą?

Odnośnik do komentarza

"Chce z nim byc tyle ile bedzie to mu dawało szczescie, a nie dopoki beda spelnione moje warunki".
Ale jego nie denerwuje jego towarzystwo, tylko Ciebie. Czyli jemu jego znajomi sprawiają radośc i przyjemnośc tym że są a Ciebie to jakby irytuje, to Ty dopatrujesz sie w tym ewentualnych jego nieczystych zamiarów.

Czy nie chodzi jednak o to, że teraz jest trudniej, to wszystko może się jednak rozpaść a Ty po prostu czujesz, że przy ewentualnym takim obrocie spraw to po prostu teraz czas tracisz, bo jednak dziewczynom na rynku damsko -męskim ten czas jakby plynie szybciej ( bo dla niektórych żony to jeszcze rosną w przedszkolu)?

Odnośnik do komentarza

Facetom ,chyba ciężej wybaczyć zdradę,ale pewnie reguły nie ma
,choć wybaczenie w tej sprawie to pojęcie względne,bo może nam się tylko wydawać ,że wybaczyliśmy,
zapomnieć ,to na pewno nigdy się nie da.

Wiele zdradzonych osób tu pisało,niektórzy pozostali razem ze względu na dzieci,choć już nigdy nie było jak przed tym ,inni odeszli,
recepty nie znajdziesz.
Tylko szczera rozmowa z nim mogłaby Ci coś wyjaśnić ,ale skoro on nie chce mówić,to pewnie sam ma wielki dylemat i nie wie jak to rozwiązać.

Nie oczekuj deklaracji, z jego strony, że zawsze będzie z Tobą, pewna to jest tylko śmierć i podatki.

Wspólna terapia dla par, byłaby jakimś rozwiązaniem ,jeśli mielibyście być razem

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

@kikunia55
Ok, ustalmy coś, napisałam tu, uzewnętrzniłam się z rzeczą, która jest dla mnie ważna, istotna, która wzbudza we mnie na prawdę mocne emocje, z której nie jestem dumna, ale biorę za nią odpowiedzialność i sam fakt, że pisze o niej do zupełnie mi obcych osób jest dla mnie ciężka, ale chciałam coś z tym zrobić. Zadałam pytania o prośbę interpretacji zachowania, sytuacji, a nie oceny mojej osoby i doszukiwania się innych intencji niż je deklaruje. Do tego mam wrażenie, że cały tekst czytałaś przez pryzmat chyba jakichś swoich przeżyć i do tego wyrywkowo.
Nigdzie nie napisałam, że mnie denerwują jego znajomi, bo ich nawet nie znam. Martwi mnie, że on nie chce mnie dopuścić do tego świata i pytałam jaki może być tego powód, bo może moja nieobiektywna ocena sytuacji coś pomija. Tyle w temacie jego znajomych.
I tak, boje się, że to się może rozpaść, ale nie z takich pobudek, że będzie mi trudniej kogoś znaleźć. W tym aspekcie nie mam kompleksów. Boje się straty kogoś ważnego w swoim życiu, bo bycie z kimkolwiek byle być nie jest dla mnie nigdy opcją. Także w odpowiedzi na to pytanie: wole być w takim razie sama niż z nieodpowiednim mężczyzną.
Proszę o konstruktywną opinię, a nie piętnowanie mojego zachowania, bo przeprosiny za nie są zarezerwowane tylko dla jednej osoby i nikogo więcej.

Odnośnik do komentarza

"On zaczął bardzo dużo pracować, chodzić zmęczony, rozdrażniony, wyjeżdżał w delagacje na miesiąc lub nawet dłużej, a jak wracał to traktował mnie jak niepotrzebny mebel w jego zyciu. Probowałam rozmawiać, ale wszystko kończyło sie albo moim płaczem, że on to bagatelizuje albo jego złością, że dramatyzuje. Do tego dochodził tez fakt, że bylismy w związku bardzo długo, a on nie chciał nic zmieniać w nasyzm statusie związku. Uważał, że tak jest najlepiej."

Nie dziwię się, że w takim układzie znalazłaś sobie nowe towarzystwo i słusznie. Ile można płakać, próbować rozmów, gdy partner jest głuchy na nasze prośby i prawie nas nie zauważa.
Można dużo pracować, można być zmęczonym, ale dla partnerki powinien znaleźć czas. Gdyby naprawdę kochał, to wasza relacja byłaby inna.
On ma swoje towarzystwo, do którego nie jesteś dopuszczona, ale w twoje się wkręcił. Już nie masz własnego towarzystwa, nie wiadomo czy jeśli się rozstaniecie, to to towarzystwo zostanie przy tobie, czy też on je przejmie.

Zdrada...Skąd wiadomo, co on robi, gdy go nie ma? Te delegacje, ta niechęć do partnerki mogły wynikać nie ze zmęczenia, tylko z tego, że miał /a może ma/ kogoś na boku.
Czy on się na coś zdecyduje? Chyba nie. Zapewne ta sytuacja mu odpowiada. Z jednej strony ma wikt i opierunek, a z drugiej, jest wolny jak kawaler.
A sam fakt że nie chciał zmienić statusu waszego związku na bardziej formalny, też o czymś mówi.

Z tego co piszesz, to nie sama zdrada jest powodem waszego oddalenia, bo to stało się przed tym faktem.
Zdrada była wynikiem, nie przyczyną. A teraz ma wygodną wymówkę, by winę zwalać na ciebie.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...