Skocz do zawartości
Forum

Dziwna relacja, dziwne życie


Rekomendowane odpowiedzi

pisałam tu już raz do psychologa, ale cóż można opisać w 500 znakach...
może ktoś stąd mi doradzi?
Jestem osobą raczej nieśmiałą, trzymam ludzi na dystans i dopiero po dłuższym czasie się do nich przywiązuję i potrafię pielęgnować i poświęcać się dla relacji. Na wakacjach poznałam w pubie chłopaka. Widziałam kątem oka jak wszedł, ale raczej mi się nie spodobał, trochę wyższy niż ja, blondyn...nie spotkaliśmy się wzrokiem. Gdy moja koleżanka odeszła po chwili, od razu podszedł. Nie czekał na jakieś wodzenie wzrokiem, flirtowanie. Spodobało mi się to - nie boi się ryzyka. Tak się zaczęło, zaczęliśmy się spotykać, widywaliśmy się co dwa dni na kilka/kilkanaście godzin. Milion wspólnych tematów choć pochodzimy z dwóch różnych światów pod prawie każdym względem. Zabawne. Dla mnie nowa relacja po długiej przerwie. Zaczęłam się przywiązywać do niego, a po pierwszym całkowicie wspólnym weekendzie zdałam sobie sprawę, że się w nim zakochałam. Okazywał mi tyle uczucia jak nikt inny. Nie wstydził się tego, nie bał. Kilka tyg. wcześniej zaczęłam pracę w agencji reklamowej - wydawało mi się że złapałam Pana Boga za nogi. Byłam szczęśliwa. Czułam się kochana, szanowana. Szczęśliwa, tak po prostu, jak dawno nie było mi dane. W międzyczasie wyznał mi że leczy się na depresje od ponad dwóch lat, ale objawów nie widziałam. Do czasu aż zaczęła się sinusoida uczuć. Na początku smutne emotikony gdy nie odpisywałam 2-3h, gdy przekładałam spotkanie, bo coś mi wypadło. Mówił, że wpasowałam się z wyglądu w jego jakiś tam kanon, dobrze mu się ze mną rozmawia i widzi mnie jako swoją żonę. Dla mnie totalny szok, za szybkie tempo. Potem odpisywał coraz rzadziej, całkowicie odwoływał spotkania, milczał dwa dni. Gdy się spotkaliśmy powiedział że nie czuje już do mnie tego co wcześniej, nie ma potrzeby się widywania ze mną tak często ani pisania. Zapytałam czy chce zerwać, odpowiedział że nie. Ale już nie postrzega mnie jako swojej dziewczyny (zaczał mnie tak nazywać po ok. 1 tyg.). Kolejny szok, choć widać było jego gorsze samopoczucie. Zaproponował ustalone dni spotkań. Stwierdziłam, ze to w sumie mało romantyczne, ale kazdy ,,związek" powinien mieć własne reguły, więc może warto spróbować - stanęło na środzie i pt/sb. Gdy to wszystko zaczęło sie komplikować, ucierpiała na tym moja praca, nie mogłam się skupić, byłam totalnie rozkojarzona, zero zaangażowania. Doszły kłótnie z rodzicami, którzy bardzo chcą żebym wróciła w rodzinne strony. Potem smsy od niego że jestem fantastyczna, kwiatek, znowu czułość. Wiele smsów gdy pojechałam do przyjaciółki do Warszawy na dwa dni. Potem kolejna rozmowa, ze mnie nie kocha, nie jestem tą i będzie szukał dalej. Jego zdaniem między nami jest ,,ch** wie co", ale jak ustalimy że to koniec i spróbujemy się kumplowac i dojdzie do czegoś, to już będzie dziwne...Odpowiedziałam, ze jeżeli stanie na koleżeństwie, to do niczego nie dojdzie. Ogólnie tego już było za dużo. Powiedziałam że chcę zakończyć tę relację. On powiedział żebym robiła tak jak mi wygodnie, ale on chce się widywać. Chciała to przemysleć, bo rozmawialiśmy przy piwie. Napisałam dwa dni później, w poniedziałek, że chcę porozmawiać. Zaproponował spotkanie u niego, więc przyjechałam. Uzgodniliśmy, ze jak mi będzie przeszkadzać taka relacja albo jak on się upewni że to nie to, zakończymy tę relację, dodał że się cieszy że chcę spróbować bo zawsze możemy stworzyć coś pięknego...Nie odezwał się do piątku. Napisałam mu że się żegnam. Odpisał żebym nie panikowała. Spotkaliśmy się przypadkiem na mieście w sobotę. Obiecał poprawę choć tego nie oczekiwałam, przepłakałam piątek z myślą że to koniec. dorzucił ze widocznie mam za dużo czasu skoro tyle o nim myślę... Dostałam smsa w czwartek - ,,wiem że mnie nienawidzisz, że sie nie odzywam". Potem kolejny z moim imieniem tylko. W piątek kolejny, a w treści dalej moje imię. Chwile później miałam rozmowę z szefowa, że nie przedłuży mi umowy po tych 3 miesiącach...nic dziwnego, naraziłam ją na straty finansowe. Pierwszy raz ktoś mi podziękował za współpracę z myśla że sie nie nadaję. Rodzice przestali się do mnie odzywać. Aby cokolwiek zarobić i poprzebywać między ludźmi podjęłam prace w call center, gdzie kiedyś na studiach pracowałam dwa miesiące. Totalna degradacja.
Lubię ten chwilowy stan emocjonalnej pustki, tak jak teraz gdy to piszę, bo ciągle czuję, że nad niczym nie panuję i jestem nieudacznikiem. Czuję się nieprzystosowana do życia w tych realiach i budowania relacji. Myślę ze nigdy sobie życia nie ułożę. Płaczę codziennie.Rodzicom trochę przeszło, pracuję na drugą zmiane więc chodze na rozmowy, ale jest koniec roku, bywa różnie. Jeżeli do końca lutego coś się nie ruszy, przeprowadzę się, albo do warszawy albo wrócą do domu - na tarczy...On też myśli o przeprowadzce do stolicy, wspomniał o tym dwa razy, ale w sumie wtedy gdy ja zaczełam myslec o tym na głos. Nie wiem co z nim zrobić. Nie chcę takiej relacji, ale ciągle nie umiem jej zakończyć. Odmówie spotkania, na pewno. ale nie odpisywać...? Wiem że mnie bardzo lubi. Ja jego też. Nie mogę mieć przecież do niego żalu, że nic do mnie nie czuje i nie chce ze mną być...

Odnośnik do komentarza

Dla mnie to nie jest tylko i wyłącznie sprawa depresji, ale i decyzji. On z jakiś powodów nie chce się określić. A Ty ciągle na to czekając, żyjąc w niepewności niszczysz sobie życie, straciłaś pracę, wpadłaś w dół psychiczny, cierpisz, ciągle płaczesz. Bez sensu dalej ciągnąć taki stan rzeczy, trzeba w końcu zadbać o siebie, swoje zdrowie, swój rozwój, swoje interesy, swoje życie. Powiedz mu żeby zdecydował w końcu czy chce z Tobą być czy nie, bo Ty nie zamierzasz dalej żyć w ten sposób. Jak nie, to zerwij z nim kontakt. Jak tak i od tej pory wszystko będzie między Wami w porządku, to fajnie. Jak jeszcze raz Cię zawiedzie, to tak jak w pierwszym przypadku zakończ definitywnie tę znajomość.

Odnośnik do komentarza

Obawiam się, że chłopak może nie umieć (np. z racji choroby), ale też nie chcieć się określić co do Waszej relacji. Takie zawieszenie jest mu paradoksalnie na rękę, bo niby nie jesteście parą, nie musi się starać, angażować, niczego udowadniać, a z drugiej strony ma Ciebie blisko jako koleżankę, przyjaciółkę i wygodnie mu z myślą, że jakby co, to może na Ciebie liczyć. Ty natomiast męczysz się w takim zawieszeniu, bo nie wiesz, na czym stoisz i na co możesz liczyć z jego strony. Czy to miłość, czy to przyjaźń, czy to wyrachowanie? Nie wiem... Jeżeli chłopak sam się nie określi i nadal będzie Cię zwodził, nie masz chyba wyboru i sama musisz podjąć stanowczą decyzję - wóz albo przewóz. Nie możesz wszystkiego podporządkować nieudanemu związkowi i zaprzepaszczać swojego życia, pracy zawodowej... Pomyśl o tym. Pozdrawiam i życzę powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...