Skocz do zawartości
Forum

Chłopak zdradzał i twierdzi, że się zmienił


Gość szamanka91

Rekomendowane odpowiedzi

Gość szamanka91

Witam!
Ostatnio borykam się męczącym mnie problemem, dotyczącym związku. Jestem od 3 lat w związku "stałym,ale z przerwami" - przerwy brały się z zamiłowania mojego partnera do innych dziewczyn. Nie mógł się opanować, i średnio co 5-6 miesięcy nawiązywał bliskie relacje z innymi dziewczynami (sam flirt, czy to SMSowo, czy na żywo, ale bez seksu). Byłam strasznie zakochana, więc wybaczałam mu to, nawet gdy mówił że nie może mi zagwarantować że będziemy razem,i że on się nigdy w innej nie zakocha. Takich styuacji było około ...8. Teraz od dwóch miesięcy mieszkamy razem, a ja - może przez to, że przestałam brać tabletki hormonalne, które zażywałam od 5 lat - zaczęłam czuć, że to już przeszło. Nie kocham go jako partnera, traktuję to jako mocne przyzwyczajenie. W dodatku parę dni temu widziałam jak rozmawia ze swoją koleżanką o tym"że mogło być inaczej, z inną". Domyślam się, że wyczuwa że między nami jest inaczej, i dlatego wyobraża sobie że może być lepiej z inną kobietą. Dodatkowo, nie uprawialiśmy seksu od bardzo dawna, za to na jego komputerze znajduję co chwile ściagane filmy "dla dorosłych". Przy próbie wytłumaczenia na spokojnie, że powinniśmy się rozstać, zaczął tłumaczyć że wcale o innych nie myśli, że w końcu dobrze się nam żyje razem i że poza mną nie ma nikogo i niczego... no i od tamtej rozmowy dalej mieszkamy razem. On zachowuje się jakby się nie nie stało, dodatkowo zaczął się starać jak nigdy dotąd - a ja nie potrafię tego zakończyć, bo boję się swojej decyzji i boję się go skrzywdzić. Czy powinnam jednak zacisnąć zęby i zakończyć ten wątpliwy związek czy próbować jeszcze dać nam szansę?

Odnośnik do komentarza

Witaj szamanka91 :)

Skoro czujesz to, co czujesz i w dodatku nie ma intymnej bliskości pomiędzy wami to trzeba, po prostu trzeba to zakończyć.

" zaczął tłumaczyć że wcale o innych nie myśli, że w końcu dobrze się nam żyje razem i że poza mną nie ma nikogo i niczego... "

Nie wiem co Cię skłoniło do tego, aby z nim zamieszkać, skoro wcześniej miałaś czytelne sygnały, że ciągle ktoś między wami tkwi. No, ale jest po herbacie - mieszkacie razem. Pytanie tylko: kto u kogo mieszka, czy to wspólne lokum, jak to wygląda od tej strony? Czy jemu przypadkiem nie chodzi na obecną chwilę po prostu o dach nad głową? Bo o bycie z Tobą i seks na pewno nie.

Boisz się go skrzywdzić? A czy to przypadkiem nie jest tak, że to on skrzywdził Ciebie, mało tego: teraz wykorzystuje Cię bo wie, czuje, że masz trudności z powiedzeniem: KONIEC?

Nie daj się zwariować. To nie jest facet na całe życie.

Pozdrawiam serdecznie.

Odnośnik do komentarza
Gość szamanka91

Dziękuję za odpowiedź!
Sama nie wiem co tak naprawdę czuję, ale właśnie to że nie mogę się określić, popycha mnie do stwierdzenia "skoro nie umiem odpowiedzieć, to nie jest to dobry znak" - inaczej, jakbym kochała, to by mi taki pomysł nie przyszedł do głowy.

Z mieszkaniem jest sprawa prosta- on mieszka u mnie, jest to mieszkanie studenckie, więc nie jesteśmy tu sami.

Nie umiem mu teraz powiedzieć, że nie chcę już dalej z nim życ. Nie umiem znaleźć w sobie taką znieczulicę żeby nie reagować na jego płacz i zmartwienie.

Odnośnik do komentarza

szamanka91, spróbuj odpowiedzieć sobie na kilka pytań:
- Czy kocham swojego partnera?
- Jak wyobrażam sobie ten związek za miesiąc, pół roku, dwa lata?
- Czy chciałabym mieć z moim partnerem dzieci?
- Czy jestem z nim szczęśliwa?
- Czy tak wyobrażałam sobie satysfakcjonujący związek?
- Czy czuję się kochana, pożądana, ta jedyna?

Mam nadzieję, że odpowiedzi na te pytania przybliżą Cię do decyzji, co dalej z Waszą relacją - czy jest sens tkwić w tym związku, czy lepiej się rozstać i z czasem otworzyć na nowe relacje. Pozdrawiam i życzę rozsądnych wyborów!

Odnośnik do komentarza

Żartujesz? Znieczulicę to on miał wtedy, gdy flirtował z innymi, a z Tobą się nie liczył. Po czymś takim odejście jest normalną reakcją człowieka, który nie potrafi być przez to szczęśliwy w związku a przy tym potrafi być asertywny. To on ma problem a nie osoba która po tym od niego odchodzi, a te płacze niewiele tu znaczą, dużo więcej znaczyła by jego wierność.
Ja bym się na Twoim miejscu nawet nie zastanawiała.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...