Skocz do zawartości
Forum

Pieniądze zniszczyły związek


Gość taka.tam

Rekomendowane odpowiedzi

Odnoszę wrażenie, że sytuacja materialna, to tylko efekt różowych okularów.
Płynność finansowa odbiera sił, jednak to nie uleczalna choroba, prowadząca do ostateczności. Jeżeli można uznać, że pieniądze zniszczyły związek, to równie dobrze można powiedzieć, że związek zniszczył mężczyzna który tylko poprzez pieniądze potrafił się wyrażać funkcjonując. Leki są o różnym przeznaczeniu, warto byłoby się bliżej zaznajomić z ich działaniem, podstawą lekarską. Facetowi któremu ofiaruje się dobry gest a który uważa, że na to nie zasługuje, zamiast radości, pozostawia wyrzuty.

Odnośnik do komentarza

To nie pieniądze niszczą związek i życie, to złe decyzje które podejmujemy.Jeśli za wszelką cenę chcemy utrzymywać coś np zwiazek w którym nie jesteśmy do końca szczęśliwi.Wiemy o tym ale świadomie brniemy w to bagno a potem wyjść z niego nie jesteśmy w stanie.Jeśli nam się to uda to jesteśmy strzępkiem człowieka.Trudne i ciężkie jest Twoje życie BUM...obyś dała radę.Moja rada na początek otaczaj się ludźmi pozytywnymi bo Ty potrzebujesz właśnie takich osób, które Cię wyciszą i pokażą że można mieć spokojniejsze życie.Obyś natrafiła na takich ludzi.

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

"łatwiej by się było odciąć od faceta, gdyby miała innych przyjaciół, obok siebie" - mam jego i jeszcze jednego dobrego znajomego. Reszta albo już wyjechała albo się przejechałam... życie :P

"Człowiek się wtedy łudzi i myśli, że jednak mu na mnie zależy..." - o tak! Nawet ostatnio była możliwość, by mnie odepchnął ostatecznie. Utopiłam w wc telefon i przestał działać. Straciłam wszystkie kontakty. Wysłałam do niego maila z prośbą o tel. Nie musiał mi go wysyłać gdyby nie chciał mieć ze mną kontaktu.

"Płynność finansowa odbiera sił, jednak to nie uleczalna choroba, prowadząca do ostateczności." - ja o tym wiem, Ty to wiesz, większość o tym wie. On chyba nie. Jego problemy z kasą przerosły. Rozumiem stres z tym związany. Nie rozumiem dlaczego to jest powód do zmiany zachowania. Choć jakoś teraz spokojniejszy jest.
Może zaczął się zastanawiać nad swoim zachowaniem i nad nami.

"Trudne i ciężkie jest Twoje życie BUM" - nie jest. :)

"otaczaj się ludźmi pozytywnymi" - nie jest to łatwe. Studenci, którzy tu przyjeżdżają:
- są utrzymywani przez rodziców i chodzą głównie na imprezy, na niczym im nie zależy, bo po 3 mcach i tak wrócą do domu
- są w takiej syt jak ja, czyli jak jest piątek to o niczym innym nie myślą jak jedynie o tym, by pójść do łóżka. Nie ma czasu na pójście na piwo i poznać kogoś nowego. Nie jest to w takiej częstotliwości jakbym chciała, bo: mam prywatne lekcje przygotowujące mnie do egz, od tego tygodnia zacznę darmowy kurs, szkoła, 2 prace, jutro po raz kolejny staram się załatwić praktykę, a i jeszcze fajnie by było siłę znaleźć na sport, by się odciąć od wszystkiego. Mam znajomych, ale kończą się godziny pracy i każdy biegnie w swoją stronę. Nie jest to fajne. Może na tym kursie będą ciekawi ludzie :)
Przede mną jest jeszcze klub pływacki, ale muszę ciut bardziej potrenować więc ponownie coś się urozmaici :)

Odnośnik do komentarza

Długo terminowe natężenie stresu, opis przekrwionych oczu świadczących prawdopodobnie o nie dosypianiu, będąc obciążeniem dla organizmu, może powodować chwiejność emocjonalną. Trudno umotywować osobę do pomocy, jeśli jej nie chce. Jednak nie przeszkadza, w tym by szukać tych sposobów na doładowanie akumulatorów zapasowym optymizmem. Wraz z nowymi możliwościami, drogi wyboru pojawiają się same.

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

No i definitywnie się rozstaliśmy i nie chce mieć ze mną w ogóle kontaktu nawet na stopie koleżeńskiej.

Jestem w 100% pewna, że w tym pomogła mu jego przyjaciółka.

X czasu temu odwiedziłam ją w domu i wypiłyśmy lampkę wina. Dała mi radę, która brzmiała jak nakaz. Mam sobie znaleźć innego faceta, bo ten z którym byłam jest dobrym człowiekiem, ale najgorszym partnerem. Nigdy nie będę z nim szczęśliwa. Mam nie przejmować się jego uczuciami. Serce go poboli, ale czas zaleczy rany. Nie jestem przecież jego pierwszą dziewczyną i KAŻDEJ mówi to samo. Mam uciekać. Nigdy z nim nie będę miała rodziny więc po co mi taki mężczyzna u boku. Nigdy nie będę miała z nim majątku, bo on nigdy się do niczego nie dorobi. Dosłownie uszom nie wierzyłam. Wysłuchałam jej pieprz... i olałam. 2 - 3 tyg później zaprosiła mnie ponownie i swatała ze swoim sąsiadem: jest młodszy od x, ma pracę. Lepiej będzie Tobie z nim niż z X. Zorganizuje obiad dla Ciebie i jego. Kiedy będzie Tobie pasowało? Zdurniałam. Powiedziałam, że jestem z X i niech przestanie mnie swatać. Oczy wybałuszyła. Po dłuższej chwili poszła do kuchni robić obiad i tym samym pokazała, że mam sobie iść.

Sprawę olałam.
Teraz wstępnie byłam z X umówiona po prostu na piwo tudzież kawę. Wiedziałam, że między czasie się z nią spotka. Później do niego zadzwoniłam, by się upewnić, czy wszystko jest aktualne. Usłyszałam: :po co do mnie dzwonisz? Nie rób tego wiecej. Proszę!

Ciekawość mnie zżera co mu na mnie nagadała. Jak go nastawiła. I przyznam, że chciałabym mu powiedzieć jaka z niej jest suka. Co za przyjaciel chce zniszczyć KAŻDY związek?

Odnośnik do komentarza

No i dobrze się stało. Sama miałaś odejść, /pisałaś to/ a tak pomogła ci w tym.
Wiem, to boli, bo się od niego uzależniłaś, ale czy to jeszcze była miłość?
Mam tylko nadzieję, że definitywnie zakończyliście związek, że powoli dojdziesz do siebie, że szybko znajdziesz nowego, lepszego chłopaka - życzę ci tego z całego serca.

Odnośnik do komentarza

Ja bym nie obwiniała tej przyjaciółki ,w sumie to miała rację w tym co o nim mówiła,
nie wierz też ,że ona go do czegoś namówiła,bo jak on chciałby być z Tobą ,żadne gadanie kogokolwiek nie miałoby wpływu na jego decyzję,
też uważam,że dobrze się stało,bo on nie jest dla Ciebie.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Bum zależy z jakiej perspektywy na to się spojrzy. Przyjaciele doradzając, niekiedy kierują się funkcjonalnością i zamiast wesprzeć przyjaciela ucząc go rozwiązywania problemu, pozbawiają go, czy usprawiedliwienie takiego postępowania uczyni lżejszą motywacje?
To jest tylko założenie, pomijając uczucia, czy nie uważasz że tam gdzie są wyzwania, problematyczny facet bardziej czujesz się potrzebna? Jeśli tak, to czy nie warto byłoby nad tym popracować? Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Ja uważam, że szkoda, że Wam nie wyszło. Nie powiedziałabym że on jest złym, toksycznym czy egoistycznym człowiekiem. Raczej człowiekiem nie radzącym sobie z problemami bym go nazwała. Czasami przez to było między Wami źle, ale bywało też bardzo dobrze.
Moim zdaniem mogło się między Wami wszystko ułożyć, ale tego muszą chcieć obie strony. Widocznie on tak naprawdę tego nie chciał, skoro odszedł.
To była jego decyzja i to on za nią odpowiada, a Ty nie musisz i nie powinnaś się tym zadręczać. Dobrze by było, żebyś znalazła jakiś sposób aby się odprężyć, zrelaksować, np jakieś hobby, sport, wyjście na imprezę czy do knajpy.

Odnośnik do komentarza
Gość Bumbumbec

Prawda jest taka ze w momencie zabrania swoich rzeczy rozstalismy się. Została nadzieja. Liczyłam ze jeśli znajdzie jakieś rozwiazanie bądź cudem sytuacja mu się poprawi to będzie normalnie miedzy nami. Chciałam przeczekać najgorsze.
Tylko nie sądziłam, ze ona jest tak podlym człowiekiem. Jasne, do niego należała ostateczna decyzja. Tylko tez wiem, ze jeśli osoba której się ufa, która jest bliska 'doradza' tobardzo bierze się pod uwagę jej zdanie. A patrząc ze tuż po spotkaniu z nią nagle zmienił zdanie i nie mogliśmy się spotkać na durnej kawie to musiała niezle mi dupę obrobic. To nie jest dobry jego przyjaciel. Każda chce zniechęcić i zniszczyć każde jego relacje. Nie wiem po co to robi. By mieć go na wyłączność? By być ta lepsza? Szczesluwsza? Powinna się za siebie wziąć. Od długiego czasu siedzi na bezrobociu i się opierdzirla.

Przyznanie ze chciałabym mu powiedzieć o jej 'goscinie' i nakazie rozstania się z nim j o tym co ona o nim myśli. Ja jej nie posluchalam ale kolejna może. Kobieta będzie mu chciała dalej niszczyć kolejne związki.

Odnośnik do komentarza

"By mieć go na wyłączność" - napisałaś. Jeśli dla tej pani ten pan jest czymś więcej niż przyjacielem, to nic dziwnego, że o niego walczy. Nie wiesz, jakie są lub były, relacje między nimi.
Ty też chcesz go mieć na wyłączność, też walczysz o niego.
Ona wygrała.

Odnośnik do komentarza

Mężczyzna powinien mieć własne zdanie i wobec niego opierać drogę słuszności postępowania. Nierozważnie jest zakładać tylko czyjąś podłość i manipulacje doszukując się przyczyn nie uwzględniając tego, że facet jest marionetką. To najprostszy sposób mogący świadczyć o tym ze sami działamy wobec własnego zaślepienia. Jeżeli chcemy osiągnąć zadowalające nas wyniki to zakładanie samej konkurencyjności z innymi tego nam uniemożliwi. Uświadamianie kogoś o tym że ulega wpływom jest słuszne jednak przedstawienie swoich racji z tytułu samych czyiś intencji w oparciu o konkurencyjność to zbyt mało, gdy chroni się faceta.

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

oni się znają od około 20 lat. A ona jest w stałym związku. Hmm... może tu chodzi o taki syndrom jak jest z teściowymi: mamunia zazwyczaj nie lubi żony syna, bo ta mu go zabrała. Tylko żeby starać się niszczyć każdy jego związek?

To jest tylko założenie, pomijając uczucia, czy nie uważasz że tam gdzie są wyzwania, problematyczny facet bardziej czujesz się potrzebna? - nie :) tych problemów nie było jak zaczynaliśmy być.

"Nie powiedziałabym że on jest złym, toksycznym czy egoistycznym człowiekiem. Raczej człowiekiem nie radzącym sobie z problemami bym go nazwała." - dokładnie tak!!!!

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

Mężczyzna powinien mieć własne zdanie i wobec niego opierać drogę słuszności postępowania" - oczywiście, że tak. Ale też wiem jak działają przyjaciele. Mocno się bierze pod uwagę ich zdanie. Oczywiście, do niego należało ostateczne słowo i to była jego decyzja. Swój rozum też ma, powinien wiedzieć czego chce.
Tylko sytuacja jest niestandardowa. Normalnie rozmawialiśmy, śmialiśmy się etc. Spotkał się z nią. Następny kontatk: 'po co w ogóle dzwonisz?' Coś mi umknęło?

Odnośnik do komentarza

Bum Jesteś sympatyczną osobą, życzę Tobie byś znalazła pokrewną duszę gdzie relacja oprze się nie tyle o troskę co na uzupełnianiu się. Choć sam mam problemy i często idealizuje zamiast oprzeć się na prostocie. To zgadzam się z tym co mówi psychologia o zawieraniu związków. Budujmy relacje w których od początku znajomości nie przyjmujemy stanowiska w którym dla partnerów stajemy się psychologami dostrzegając ich własną nieporadność. Bum czasem sami siebie ograniczamy, sprawiając że namiętność zastępuje to co my zaczynamy wyżej postrzegać. Warto zabiegać o równomierny kompromis nie wstydząc się do tego przyznać. Udanej randki

Odnośnik do komentarza
Gość Bumbumbec

Krzysztofie było tak :) na zrozumieniu się, na wzajemnej ciekawości, na uzupełniania. Ni ale to już chyba nieistotne.

Zawieszenie się, jeszcze nie w pełni wyleczone serducho więc i smutek oraz stres dnia codziennego odreagowalam sobie 10km w 1:02:30 przyznam ze wynik mnie zaskoczył :)

Może kuedys X zaskoczy ze pieniądze nie mogą być numerem jeden w życiu. A może i nie.

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

wiecie co w tym wszystkim jest najgorsze? Chciałam o całokształcie porozmawiać z mamą. Zdzwoniłyśmy się. Przez prawie 50 minut rozmowy dopuściła mnie na ok 5 min (przypadkowo spojrzałam na czas). Odkąd wyjechałam moja mama zachowuje się tragicznie. Osaczała mnie, zdawała codzienną relacje z dnia (czasami włączając listę zakupów), grożąc, wymyślając niestworzone historie bądź otwarcie życząc najgorszego (to będę do końca swoich dni pamiętała). Powiedziałam jej (wtedy kiedy mnie do słowa jakkolwiek dopuściła), że rozstałam się z facetem za którego chciałam wyjść. Wiecie jaka była jej reakcja? Zmieniła temat. Po prostu zmieniła temat. I wróciła do tematu jej dotyczącego. Obcy ludzie więcej mi uwagi poświecają. Wy więcej czasu spędziliście na pisaniu komentarzy niż moja własna matka wspierając mnie. Coś we mnie zupełnie pękło. Napisałam jej, że nie chce nigdy więcej z nią rozmawiać i podałam wszystko co mnie bolało w tych relacjach. Wcześniej przez ok 2 mce delikatnie jej to mówiłam. Teraz kawa na ławe. Wielce zdziwiona: "ale czemu tak piszesz? Coś się tobie stało?" Zupełnie jakbym ze scianą rozmawiała.Nic do niej nie dociera. Zupełnie nic. Napisałam wprost: co z ciebie za człowiek? Nigdy wsparcia nie miałam. Potrzebujesz mnie jedynie by ktoś ciebie wysłuchał. Ja mogę być tekturową kukłą, która czasem bezinteresowanie przytaknie. Jej reakcja to była ignorancja, bo otrzymałam: Sloneczko, list z netii dostalas" Zadzwoniłam do niej i krzyknęłam, ze nie chce mieć z nią kontaktu. odp: "ale co ja zrobiłam?" przez 2 mce tłumaczyłam, że jest źle między nami, że bardzo bym chciała by te relacje się zmieniły. Nic do niej nie dociera. Czuję totalną bezsilność, ja już nawet nie mam ochoty płakać. Do tej kobiety nic nigdy nie dotrze. Już chyba bardziej chorych relacji nie można było stworzyć. Ja na prawdę starałam się grzecznie jej wytłumaczyć, że to co jest między nami jest niezdrowe dla obu stron. Polecałam jej kontakt z klubem seniora, ze stowarzyszeniem wycieczkowiczów, by wreszcie do ludzi poszła. Ja się na prawdę starałam.
Strasznie mnie to wszystko w dół pociągnęło. Dosłownie nie mam siły na nic. Niby jestem umówiona na randkę w ciemno (by o X jakkolwiek zapomnieć) tylko coś randkowicz zaczął panikować, bo cisza nastała,ale prawda jest taka, że ulży mi jak nic z tego nie wyjdzie, bo ja nie mam siły.Jestem zmiażdżona.

Odnośnik do komentarza

Jesteście obie z mamą w podobnej sytuacji.Potrzebujecie pomocy i wsparcia mądrych osob,potrzebujecie obie wygadania się i jednocześnie zrozumienia.Ale same sobie nie dacie rady.Ty chcesz wsparcia mamy bo ona powinna być dla Ciebie wsparciem z racji tego że jest matką, a ona chce od Ciebie również wsparcia bo jesteś jej dzieckiem a ona jest stara i chora.Sytuacja straszna dla Was obu i obie będziecie nieszczęśliwe jeśli nie zrobicie coś z tym.Myślę ,że starszej osoby się nie zmieni i to Ty z racji tego ,że więcej jesteś w stanie zrozumieć powinnaś znaleźć sposób na poprawę Waszych stosunków.

Odnośnik do komentarza

Bum jeśli nie masz ochoty to się nie umawiaj. Jeżeli nie czujesz się na siłach poświęcać komuś uwagi, pamiętaj że i panikarz ma prawo do porywów serca.
Pomyśl o sposobach na regeneracje umysłu, zrelaksuj się. Co do mamy, trochę mi to wygląda jakby traktowała Ciebie jak równorzędną koleżankę a nie jak córkę. Relacje rodzic-dziecko bywają skomplikowane. Jednak słowne dopominanie się uczuć jest mało prawdopodobne w powodzeniu. Jeśli rodzic sam leży na ocenie prawidłowości funkcji członków rodziny, to nie dziwi sytuacja w której Twoje rozstanie obeszło mamę. Twoje starania o mamę są fajne o tych grupach tylko sam gest ,,polecania" podejrzewam mało wydajny. Rodzic swoimi postawami potrafi udawać osobę zaradną, lepiej wiedzącą lub samo wystarczalną. W głębi to często osoby bezradne, które czas zacząć traktować jak małe dzieci, lecz sposobami takimi by mieli przekonanie, że sami wpadli na pewne pomysły. Te polecenia mogą być odebrane w formie przymuszania, dodatkowo mogące wzmóc uczucie o ich bezradności. Moment w którym rodzicowi trudno się pogodzić dorosłością dzieci z nich odmiennością w zaradności. Rodzica niekiedy trzeba wziąć za rękę i poprowadzić zamiast udzielać rad. Nie zapominając o bardzo ważnej rzeczy, to często ludzie mający własne upodobania, uporządkowania. To co my możemy postrzegać jako stagnacje, u nich jest tym bezpieczeństwem które znają. Tym rytuałem każdego dnia, który my chcemy zakłócić nowinkami w postaci lepszego pomysłu na ich życie. Pomysł z towarzystwem dla mamy jest dobry o ile jest nad tym nadzór mający wykluczyć początkowe zniechęcenie. Ludzie starsi bywają wypełnieni pretensjami i trudno budować nowe znajomości. Jednak jeżeli wytwarza się więź między osobami to ich problemy stają się bliższe. O ile Ty nie możesz uzyskać porozumienia, to może to zrobić osoba z poza rodziny, mająca podobne problemy w relacji z dorosłym dzieckiem. Może pewnego dnia ona zrozumie znaczenie waszej relacji widząc ją z innej osoby perspektywy, głębszej. Przychodzi etap w którym uczucia te poszukiwane jako zrozumienie ustępują innej potrzebie, obawie. Gdy jesteśmy w pełni nie zależni każda nie dyspozycyjność rodziców odnosi się do tego, że jeszcze są między nami, jacy by nie byli to, są. Niekiedy dzieci myślą, że zrozumienie jest zależne od ulepszenia rodziców. Zyskamy tylko to że staną się ,,normalni" a my osiągniemy ich poziom. Rodzic nie okaże zrozumienia, jeśli nam puszczają nerwy i brakuje cierpliwości. Jeżeli ulegamy niepowodzeniom, to ciężko zostać tym prawidłowym przewodnikiem. Tutaj nic się nie osiągnie, wypominaniem, czy prawem równorzędności. Zanim my dorośniemy na tyle by ustalać poprawność rodziców, nie zapominamy o tym że często rodzice wcześniej przybijają własnym dzieciom metkę ich możliwości. Wykazując się, rozmowy to mało, zresztą trudno rozmawiać z rodzicem jak z dzieckiem i to jest ta równorzędność w której oni mieli z nami rozmawiać gdy dorastaliśmy. Pozostaje nam zachowanie, odmienne niż ich a to trudne pomijając pierwowzór. Nasze sukcesy z czasem same mają wpływ na rodziców, to jednak długa droga. Poza uzyskanym zrozumieniem, rodzicowi zaczynają towarzyszyć wyrzuty jego błędnych założeń, gdy dla nas to już cel osiągnięty. Dlatego trzeba zrobić z swojej strony miejsce na wsparcie i zrozumienie, niewykluczone że zamiast oczekiwań, fakt samego życia rodziców stanie się najistotniejszy.

Odnośnik do komentarza
Gość Bumbumbec

Krzysztofie ona nie traktuje mnie jak znajoma. Znajomym wprost się nie mówi: życzę by ci się nie udało. Bądź nie wymyśla historii: ile sukienek kupiłas? Czemu pieniędzy nie oszczędzasz? Masz osZczedzac i MI remont w domu zrobić!. Odp: "przecież ja nie wracam do kraju i nie zaglądaj mi do portfela" "nie chce ciebie słuchać! Masz tu być i koniec" to jest nienormalne!!! Oczywiście jak jej o tym wspomniałam to nigdy takie rozmowy i życzenia nie miały miejsca. Czy tak jak przez ostatnie 2 mce. Wyjasnialam jej ze nasze relacje są chore. Pisałam długie wiadomości, pod każda był konentarz w stylu: "spotkałam kuzyna..." Bądź"jutro jadę poza miasto..." Zupełna ignorancja, totalnie wszystko olala. To na pewno nie są relacje jak znajomi.

Wspomniałes o kontakcie z innymi. Wszystkich odrzuciła. Wiele razy ja ludzie zapraszali na grille, na dzialki, na zwykła kawę. Zawsze znalazła jakaś wymowke. W pewnym momencie przestali ja zapraszać.

Powiedziałam jej by do psychologa poszła, piroxmawiala Z kimś. Temat olala.

Może to jest straszne, ale dzisiaj czuje ulgę ze otwarcie jej powiedziałam o zerwaniu kontaktu.

Odnośnik do komentarza

Ludzie mają nieco zacofane pojęcie o pracy zarobkowej za granicą. Remont to chyba powinien tata wykonać. Jeśli o dzieci chodzi, to na topie jest weźmiesz kredyt, coś się pomyśli. Skąd te zrzucanie odpowiedzialności na Twoje barki? Może ją brałaś wcześniej bez sprzeciwu i mama nie widzi w tym nic złego? Można wspomóc rodzinę, będąc lepiej sytuowanym. Jednak zanim dojdzie do tego oszczędzania trzeba trochę czasu się poustawiać.

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

ale ja wieeele razy słyszałam, że powinnam JEJ dom wybudować, wyremontować JEJ mieszkanie, wrócić i oczywiście z NIĄ zamieszkać. Tu nie ma mowy o moich ambicjach, potrzebach o moim istnieniu. Ja mam spełniać JEJ zachcianki, czy są one dobre dla mnie czy też nie.

Starałam się jej wytłumaczyć, że to bardzo bolesne jest dla mnie, ze w ogóle ze mną się nie liczy. I że nigdy mnie nie wspiera. W odpoweidzi usłyszałam: "przecież pytałam się czy przesłać tobie pieniądze". Ręce mi opadły. Nie oczekiwałam od niej niczego innego jak normalnej rozmowy, czyli czasem ja coś powiem, ona to skomentuje. Czasem ona i ja to skomentuje. Tylko, że jak do mnie dzwoni to jedynie ONA jest w rozmowie, bo nie dopuszcza mnie do słowa. Dosłownie robi sobie notatki z tego co chce mi powiedzieć i zdaje relacje. Przypomina to raportowanie.

"Skąd te zrzucanie odpowiedzialności na Twoje barki? " - to jest od zawsze. Odkąd pamietam. To ja jako dzieciak (miałam max 13 lat) jeździłam do sądów i załatwiałam rodzinne problemy. Kilka lat temu krzykiem wymusiłam, by przestała mnie w taki sposób traktować, bo nie ja jestem głową rodziny i to nie powinny być moje obowiazki. Zawsze wtedy słyszałam, że moja szkoła, praca są mniej ważne i ja mam za nią wszystko ogarniać. Prawda była inna. Ona nie ma pojęcia na temat urzędów etc ale wstydziła się przyznać. tylko to ja brałam dni wolne w pracy, bo jej nie chciało się pojechać do sądu zaiweźć listu.

Wczoraj jak jej wygarnęłam że nie chce z nią utrzymywać kontaktu to też słyszałam, "a co będzie ze mną?" "co ja teraz zrobię". W tych relacjach w ogóle nie ma miejsca na mnie. Zamiast mnie można postawić tekturową kukłę. Osobiście najgorszego wroga tak nie traktuje jak mnie własna matka. Nigdy nikomu źle nie życzylam, a ona tak. Oczywiście wszystkiego się wypiera, bo tak dla niej jest najwyhodniej. Najpierw wbija nóż w plecy, a później: "no, ale przecież to nie byłam ja. Ja nigdy bym czegoś takiego nie poweidziała. Jesteś moją córunią i nigdy bym ciebienie skrzywdziła".

Mam nadzieję, że po wczorajszym jakiś proces myślowy nastąpi i zacznie analizować to jak się wobec mnie przez ostatnie x mcy zachowywała.

Na dobre jej do wyjdzie.

Ktoś wspomniał, że mi jest potrzebna pomoc. Nie rozumiem, w czym? Ja sobie tu radzę. Smutno mi było po rozstaniu i czasem się przeciążam. Nic dziwnego. Nie rozumiem, czemu miałabym szukać specjalistycznej pomocy.

Odnośnik do komentarza

Nie radzisz sobie tylko wmawiasz sobie że jest dobrze. Żyjesz jeszcze ale co to za życie.Z mamą też sobie nie radzisz a to co robisz tylko oddala Was od siebie.Sposób rozmowy jest dla mnie nie do przyjęcia.Taka jest prawda, która Ci się nie spodoba.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...