Skocz do zawartości
Forum

Jak żyć po próbie samobójczej?


Rekomendowane odpowiedzi

matylda33
Co do wypisu to nie zgodzę się z Tobą, ponieważ ja dostałam wypis, a byłam w złym stanie i po 2 tygodniach połknęłam tabletki.
Wystarczy tylko trochę nakłamać że jest lepiej, przynajmniej tak było w moim przypadku. Sama też pisałaś, że lekarze stwierdzili że dyssymulujesz więc coś chyba w tym musi być.

Człowiek jest jak drzewo, targane wiat­ra­mi losu, jeżeli nie ma głębokich korzeni zwanych chęcią życia, ulegnie pod toporem śmierci. Mój topór właśnie nadchodzi.

Odnośnik do komentarza

Cześć Matylda :-)
Cieszy mnie, że dałaś radę przełamać opór i poszłaś na terapię. Mogę powiedzieć, że jestem dumny z Ciebie :-)
Kiedy następna wizyta?
To Ty tak sobie w łóżku piszesz? Fajnie. Przyniósłbym ci kubek kawy, ale nie wiem czy lubisz :-)
Dziś się jeszcze nie skończyło. Nawet jeśli zawalisz to nie stanie się tragedia. Może po południu poczujesz się trochę lepiej?
Powoli wrócisz do własnego życia. Bądź cierpliwa, z czasem zaczniesz dostrzegać pozytywne zmiany.
Pozdrawiam Cię serdecznie i przesyłam energię do odpoczywania :-).

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza

Cześć
Super że dotarłaś na terapie, wiem jakie nieraz może być to ciężkie.
A może z lekarzem prowadzącym skontaktuj się przez telefon, ja tak robię bardzo często. Jak coś ze mną się dzieję to ja lub mąż piszemy smsy do mojej P doktor. Jeszcze nie zdarzyło się żeby nie odpisała.

Człowiek jest jak drzewo, targane wiat­ra­mi losu, jeżeli nie ma głębokich korzeni zwanych chęcią życia, ulegnie pod toporem śmierci. Mój topór właśnie nadchodzi.

Odnośnik do komentarza

Ja również chodzę na NFZ i chyba mam wyjątkową Panią doktor. Któregoś razu jak już 2 miesiące się nie widziałyśmy sama do mnie napisała co słychać.

Człowiek jest jak drzewo, targane wiat­ra­mi losu, jeżeli nie ma głębokich korzeni zwanych chęcią życia, ulegnie pod toporem śmierci. Mój topór właśnie nadchodzi.

Odnośnik do komentarza
Gość ZawszeUśmiechnięta

Ja jestem świeżo po drugiej próbie samobójczej. Po pierwszej było mi wstyd i czułam się żałosna i to poczucie winy. Uczęszczałam na terapie grupową i brałam leki, po pewnym czasie naprawdę uwierzyłam, że może mi się uda, rozbudziłam w sobie nadzieje, która później okazała się jeszcze większym cierpieniem... Mówią, że to depresja, choroba, ale czy mam prawo zwalać winę za swoje błędy i decyzje na chorobę? Przecież ja nie mam powodów do depresji, mam kochającą rodzinę - może zbyt troskliwą i trochę kontrolującą, ale wiem, że zawsze chcą dobrze. Całe życie starałam się ich nie zawieść aż 4 lata temu coś we mnie pękło. Straciłam jakby siły, zawaliłam studia, zaczęłam się izolować, problemy z odżywianiem i coraz bardziej siebie nienawidzić. Jak wspomniałam po pierwszej próbie poprawiło mi się, ale wszystko zaczęło wracać, a właściwie czułam się coraz gorzej. Rodzice jakby się mnie wstydzili, mama chciała nawet żebym oblewała się jakimiś ziołami żeby zrzucić "klątwę" itp. Powiedzieć, że jestem nieszczęśliwa to takie banalne i tak bardzo się za to nienawidzę. Ja nie mam woli życia, chciałabym po prostu zniknąć - wiem, że to strasznie egoistyczne i samolubne, ale te moje próby były jedyną egoistyczna rzecz na którą sobie pozwoliłam... A okazuje się, że nawet tego dobrze nie umiem zrobić. Teraz jest mi wstyd, czuję się jak jakiś potwór. Rodzina chce mnie wysłać na odział zamknięty i się im nie dziwie - niech sobie ode mnie odpoczną, a ja się tylko boję, bo różne plotki krążą o tym jak tam jest... Jeśli ktoś miał może jakieś doświadczenia byłabym wdzięczna za podzielenie się nimi. Jak żyć po próbie samobójczej? Chyba nie ma no to jednakowej odpowiedzi dla każdego, starać się, nie poddawać się, stanąć na nogi - takie rzeczy się mówi, ale mnie one jeszcze jeszcze bardziej dołują. Jednak każdy z nas jest inny, wierzę, że Ci się uda, a przynajmniej chciałabym aby chociaż Komuś się udało! Żyć, egzystować, ale być...

Odnośnik do komentarza
Gość ZawszeUśmiechnięta

W sumie to nie chciałam Ci popsuć humoru :). Jakoś to się ze mnie wylało po prostu - bo nigdzie indziej nie mam już ochoty o tym mówić. Ja właściwie boje się tego pytania jak żyć po próbie samobójczej, a raczej samego życia... Hym, teraz sobie tylko myślę, że nie chce mi się na siłę dawać z siebie wszystkiego (wcześniej nie pomogło) - chcę dać tyle ile będę w stanie... Obecnie obawiam się tego pobytu w szpitalu, tego co może się tam dziać i przebywania z tyloma ludźmi, a zdecydowanie najlepiej czuję się sama lub z moim psem (a tam nawet jego nie będzie). Tak mi teraz przychodzi na myśl ta piosenka z krainy lodu - let it go (marzy mi się takie swoje mroźne, samotne królestwo). Chcę Ci powiedzieć, że będę z Tobą myślami i trzymać kciuki. A co tam, niech się dzieje co chce... Fighting!

Odnośnik do komentarza

Dzień dobry Matyldo :-)
Jak dzisiejsze samopoczucie?
Po śniadaniu, po kawie? Ja wypijam właśnie chyba szóstą a i tak mi się ziewa.
Dzisiaj gościłem u siebie czteroletniego synka i właśnie delektuje się tą jedyną w swoim rodzaju chwilą, kiedy trudno m się zmusić do czegokolwiek.
Tak się zastanawiam czy to zdjęcie w Twoim profilu to Twoje osobiste?
Na razie.

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza

Witaj ZawszeUśmiechnięta.
Jak żyć po próbie samobójczej? Na pewno inaczej niż przed. Wydaje mi się, że sam akt ostatecznego rozwiązania, poddanie się, rezygnacja z życia powinny sprawić, że życie wygląda troszeczkę inaczej. Niekoniecznie piękniej a raczej ponuro, ale w tym powinna pojawić się świadomość własnych możliwości i wiedza, że to życie można urządzić inaczej.
Z górki na pewno nie będzie i na pewno trudno po tym wszystkim się pozbierać. Bardzo ważne jest jednak dokonanie wyboru właściwego czyli życia i nie pozwolenie sobie na inną możliwość.
Pytasz czy możesz zwalić winę za wszystko na chorobę?
A jak Ci się wydaje? Uważasz, że zdrowy człowiek myśli o śmierci i próbuje zakończyć swoje życie? Uważasz, że to cecha charakteru? A jeśli jest już tak źle to sądzisz, że jesteś w stanie zupełnie świadomie dokonywać wyborów, kierować swoim życiem?
Odpowiedź brzmi "Nie" i w tym wszystkim najważniejsze jest uświadomić sobie, że to choroba i że można, i należy ją leczyć. I właśnie trzeba zwalić winę na chorobę i przestać zadręczać siebie poczuciem winy. Dopóki tego nie zrobisz wyleczenie się nie będzie na pewno łatwe.
Pamiętaj, że z powodu choroby Twój umysł pragnie śmierci. Dlatego właśnie to wszystko co Cię otacza wydaje się takie trudne i beznadziejne. Musisz zawsze pamiętać o tym, że życie wygląda zupełnie inaczej, jest zdecydowanie łatwiejsze i przyjemniejsze, i zapewniam Cię, że w końcu zaczniesz je właśnie tak postrzegać. Na pewno.
Wiem o tym, że depresja mimo, iż towarzyszy ludzkości od bardzo dawna jest tak naprawdę nową chorobą. Dopiero się jej uczymy i uczymy się ją postrzegać jak chorobę. Trudno oczekiwać od otoczenia, także najbliższego jakiegoś specjalnego zrozumienia a tym samym wsparcia. Nie raz jeszcze usłyszysz uwagi dotyczące lenistwa, niedbalstwa, zapominania. Możliwe, że tak samo jak ja ktoś Ci kiedyś powie, że depresja to takie egoistyczne!
Ty pamiętaj jednak o tym, że to choroba i tak należy ją traktować. Tym samym uświadom sobie, że decydując się na zakończenie życia wcale nie dokonujesz świadomego wyboru, że to właśnie choroba dyktuje Ci takie rozwiązanie.
Już kiedyś poczułaś tą nadzieję i zapragnęłaś nowego życia. To nie było niemożliwe , ale wtedy trudne do zrealizowania. Powiem Ci, że ta sama nadzieja sprawiła, że straciłaś wiarę w lepsze jutro i wszystko nagle tak bardzo zabolało i przytłoczyło. A wynika to właśnie z charakteru choroby, huśtawki nastroju. Przyznam się, że ja miałem czegoś takiego dość i z przyjemnością poczułem nic, brak emocji zamiast wiecznej walki natchnienia z przygnębieniem. W apogeum, czyli w zasadzie na początku oficjalnej depresji ta huśtawka zmieniała pozycje dwu lub trzykrotnie w ciągu dnia.
Akurat po dosyć długiej drodze mam możliwość oglądania życia właśnie z tej właściwszej strony, prawie pozbawionej choroby. Pozostaje jeszcze dotrwać do końca i zacząć tam żyć, i muszę powiedzieć, że nie mogę się doczekać.
Podpowiem jeszcze, że bardzo ważne jest, żeby budować swoje jutro samodzielnie, bez osób trzecich, żeby nie uzależniać swojej przyszłości od nikogo. Musisz mi na słowo zaufać, że tak się da i że ta przyszłość wcale nie jest taka pusta, że potrafi być nawet czasami przepełniona innymi osobami.
Przepraszam za ponowne rozpisywanie się. To też pewnie choroba ... :-)
Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę dużo siły.

Powyższe słowa kieruję także do Ciebie Matyldo.
Może i Tobie Asiu też się przydadzą.
Was także serdecznie pozdrawiam i zmykam sprzątać zabawki po moim łobuzie.

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza

Też mnie ogarnęła niemoc. Uparty byłem i odróżniałem to co chcę ze sobą zrobić od tego co powinienem. Po drodze okazało się, że to wcale nie siły i energii brakuje bo to można czerpać nawet z nienawiści do siebie, ale woli do tego, żeby cokolwiek z tą siłą zrobić.
W depresji człowiek poddaje się i stąd aż taka niemoc. Zobaczysz, że jak odzyskasz odrobinę chęci do życia to i siła się znajdzie :-)

Na sokach też można trochę przeżyć, ale i tak wypadało by coś zjeść mimo niechęci czy nawet wstrętu do jedzenia.
Weź pod uwagę i to, że nie jedzenie wpływa także negatywnie na Twój nastrój i samopoczucie.

Pamiętasz jaka kiedyś byłaś, jak Ci się żyło i myślę, że warto z tej pamięci uczynić swoją przyszłość. Wbrew temu co podpowiada choroba możesz to wszystko mieć z powrotem i na pewno tak będzie jeśli się nie poddasz.

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza

Powoli Matylda. Z tego nie jest wcale tak łatwo się wygrzebać. Nie zmuszaj się do nieistotnych rzeczy.
Spróbuj znaleźć coś co może Cię jakoś zająć.
Będziesz z powrotem sobą. Obiecuję.
Już teraz zacznij siebie o tym przekonywać nawet jeśli wydaje Ci się to irracjonalne.
Wiesz jakie są Twoje negatywne myśli, czym Cię karmią. Staraj się temu nie ulegać. Pamiętaj zawsze o tym, że to choroba a nie Twoja wola.
Na radykalne zmiany przyjdzie jeszcze czas.
Pozdrawiam Cię ciepło i trzymaj się!

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza

Dzień dobry Matylda!!!
Czy u Ciebie jest także słonecznie? U mnie pogoda bardzo fajna i oby tak dalej.
Udało Ci się dotrzeć do lekarza?
Jak się dzisiaj czujesz?
Pozdrawiam. :-)

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza

Aż tak dobrze czułaś się w pracy?
Ze skierowania nie musisz korzystać, ale powinno Ci to bardziej uzmysłowić, że w Twoim przypadku jest o kogo się martwić.
W każdym razie szczerze gratuluję motywacji i chęci na wizytę u lekarza.
Ty chyba nie bardzo masz się czym zająć w domu?
Na razie :-)

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza
Gość Pawel_ostroleka

Matyldo- ja nie wiem, co się mówi w takiej sytuacji. Nie umiem pomóc sobie a tym bardziej komuś. Ale przeczytałem cały ten temat i czuję, że jesteś w głębi duszy świetną dziewczyną. Miłą i sympatyczną. Wszystko będzie dobrze. Głowa do góry i do przodu. Życzę Ci wszystkiego najlepszego :)

Odnośnik do komentarza

Witaj Matyldo.
Dajesz sobie radę? jak samopoczucie?

Wnioski to jedynie spekulacje na podstawie dawkowanych informacji na Twój temat.
Nie masz możliwości iść na zwolnienie lekarskie?
Nie byłbym w stanie obecnie pomóc Ci finansowo w żaden sposób więc nie będę pisał o chęciach nie popartych faktami.

Jeżeli faktycznie jesteś usatysfakcjonowana w swojej pracy to oczywiście, że do niej wracaj. Nie zapominaj jednak dalej dbać o siebie i nie bagatelizuj Twojego zdrowia jak to było parę miesięcy temu.
Pozdrawiam ciepło :-)

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...