Skocz do zawartości
Forum

Brak pieniędzy przy dwójce dzieci


Gość monika_w

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich bardzo serdecznie. Założyłam konto na forum gdyż bardzo potrzebuję pomocy i już naprawdę nie wiem do kogo mam się zwrócić... Nasze problemy zaczęły się kiedy w połowie maja tamtego roku zbankrutował sklep, w którym mój mąż był sprzedawcą. Ja nie pracowałam: kończyłam szkołę, zajmowałam się naszą córką i domem. Po za tym mąż zarabiał wtedy naprawdę nieźle i oprócz tego, że mogliśmy pomóc rodzinie to jeszcze stać nas było na odkładanie pieniędzy (nawet jak było nas na to stać to nie szastaliśmy specjalnie pieniędzmi, skromne, godne życie w pełni nas satysfakcjonowało.) . Mąż stracił pracę niemal z dnia na dzień, było lekkie załamanie ale nie poddaliśmy się. Z odłożonych pieniędzy postanowiliśmy otworzyć własny sklep, w końcu mąż miał spore doświadczenie. Zdecydowaliśmy się na to razem. Udało nam się, sklepik co prawda był mały ale opłaciło się nam go otworzyć interes choć nie przynosił jeszcze specjalnych zysków, ale starczało na prowadzenie i dla nas na podstawowe wydatki. Po trzech miesiącach udało się nam wreszcie wziąć kredyt by nieco dopomóc naszej firemce. Wszystko szło bardzo powoli ale do przodu i bardzo się cieszyliśmy zwłaszcza, że w tym czasie (pod koniec wakacji) ponownie zaszłam w ciążę. Nie było może tych pieniędzy wiele ale na wystarczało nam na skromne życie jakie prowadziliśmy, a zdawało się być co raz lepiej i to naprawdę napawało nas optymizmem. Niestety, w październiku włamano się do naszego sklepu. Ponieśliśmy bardzo duże straty (zdewastowany lokal, towar, poniszczone dokumenty). Działalności nie było jak prowadzić. Już samo włamanie było dla nas ciosem a oprócz tego doszedł jeszcze zastój w interesie. Śledztwo nic nie dało, po 2 tygodniach umorzono je. Niestety nie mieliśmy pieniędzy by ubezpieczyć lokal, postanowiliśmy wziąć kolejny kredyt aby móc jakoś się pozbierać. Niestety bank nam odmówił. Poprosiliśmy o pomoc brata mojego męża, a właściwie o spłatę części pieniędzy jakie mu pożyczyliśmy (ostatecznie jemu najwięcej pomagaliśmy w czasie kiedy mąż bardzo dobrze zarabiał. Daliśmy pieniądze na kaucję za mieszkanie kiedy się przeprowadzał, pożyczyliśmy część pieniędzy na samochód). Niestety, zawiedliśmy się gdyż przestał odbierać telefon po tym jak dowiedział się, że prosimy o spłatę... Załamaliśmy się po raz pierwszy. Byliśmy zmuszeni zamknąć działalność. Do tego dochodziła perspektywa życia z długami, niezapłaconymi rachunkami i z pustą lodówką. Do czego w końcu doszło. Znikąd pomocy, żadnych perspektyw. Mąż bardzo się wtedy załamał, wysłał do mnie i do swoich rodziców naprawdę potworny list.... Nie było go w domu kilka dni, myślałam o najgorszym w końcu odebrał telefon, udało mi się go przekonać by nie robił nic głupiego, żeby nie zostawiał mnie i naszej rodziny samej. Sądzę, że udało mi się go wtedy podnieść na duchu, choć sama byłam już w ciężkiej sytuacji psychicznej. Nasza sytuacja finansowa byłą tragiczna, zaczęliśmy sprzedawać wszystko co mieliśmy, czego się dorobiliśmy, aby tylko mieć na opłaty i jedzenie. Mąż zaczął intensywnie szukać pracy: sześć lat doświadczenia w sprzedaży, do tego świetne obeznanie z komputerem, angielski, programowanie w PHP w małym palcu. Nic to jednak nie dawało Wysyłanie CV chodzenie na rozmowy kwalifikacyjne, potem czekanie... telefon ciągle milczał. Postanowiliśmy znaleźć tańsze mieszkanie. Choć dorabialiśmy sobie robiąc strony internetowe to były to naprawdę niewielkie pieniądze i coraz częściej brakowało nam na jedzenie... Rodzina i przyjaciele odwrócili się od nas. Boże narodzenie spędziliśmy martwiąc się skąd wziąć na chleb. Trzy i pół letniej córce nie powiedzieliśmy nawet, że są święta, nie ubieraliśmy choinki, mikołaj i tak by do niej nie przyszedł a przecież była grzeczna... Kolejne załamanie zwłaszcza, że rodzina ani rodzice nie chcieli nam w żaden sposób pomóc. W styczniu mały przebłysk, znaleźliśmy niemal połowę tańsze mieszkanie. Decyzja o przeprowadzce natychmiastowa. Sprzedaliśmy pralkę żeby tylko mieć na pierwszy czynsz (pani do której się wprowadziliśmy nie chciała kaucji a jedynie comiesięczne odstępne). Niestety, pracy jak nie było tak niema do dnia dzisiejszego... nie mamy już czego sprzedać a w tym miesiącu udało się nam zarobić 200zł... z czego 150 zaniosłam kilka dni temu jako rata za i tak już spóźniony czynsz. Pani podała mi wtedy ostateczny termin spłaty (już bardzo zdenerwowana) i oznajmiła, że jeżeli w przyszłym miesiącu sytuacja się powtórzy to do 30 kwietnia mamy się wyprowadzić... Ja rodzę 4 maja... dzisiaj zaczynają się święta a ja mam 1,50 w portfelu i pustą lodówkę. Brak kontaktu z najbliższymi, rodzice nam nie pomogą. Korzystamy z pomocy żywnościowej w kościele jest tego bardzo niewiele choć 6kg mąki, 1,5kg makaronu i 3kg cukru (tyle wynosił przydział na 3 osoby w tym miesiącu) pozwalają nam wegetować to ludzie z pomocy upokarzają nas... mąż za dużo zarabiał rok temu i nawet tyle się nam nie powinno należeć. Sama co raz częściej zaczynam myśleć o najgorszym, za chwilę urodzi mi się kolejne dziecko a nie mam czym pierwszego nakarmić... czuję wstyd i obrzydzenie do siebie jako do matki, do kobiety, do człowieka... widzę, że mąż jest potwornie załamany. Kontaktowałam się wczoraj z rodzicami, wiedzą jaką mamy sytuację, nie pomogą... Nam obojgu brakuje już sił. Nie mamy do kogo zwrócić się o pomoc... finansową, duchową, jakąkolwiek... boję się, że dojdzie do tragedii (albo ja albo mąż). Rodzina mnie zawiodła, wszyscy nas opuścili. Jeśli czyta to jakiś dobry człowiek to błagam pomocy! Obojętnie czy przyjmie męża do pracy, czy choćby będzie to jakiś psycholog, który zaproponuje mi leczenie: nie mam na nie pieniędzy.

Odnośnik do komentarza

Witaj.
Twój problem jest bardzo złożony. Przyczyniło się do niego wiele, następujących po sobie niesprzyjających okoliczności. Najważniejsze to zebrać się w sobie i podjąć walkę o lepszą przyszłość. Samobójstwo nie będzie wyjściem z sytuacji. Pomyśl o swoich dzieciach! Z problemami natury duchowej powinnaś zgłosić się do poradni leczenia zdrowia psychicznego. Znajduje się tam wielu specjalistów, którzy kompleksowo i nieodpłatnie zajmą się Twoim problemem i pomogą wyjść z dołka. Kościół i opieka społeczna nie są jedynymi organizacjami pomagającymi osobom, które dotknęła ciężka sytuacja życiowa. Istnieje szereg fundacji pomagających osobom w sytuacji podobnej do Twojej. Wystarczy użyć przeglądarki internetowej. Powtarzam jeszcze raz: Walcz!!!

Odnośnik do komentarza

Wasza sytuacja była naprawdę ciężka, mam nadzieję, że w tej chwili jest już lepiej. W takich sytuacjach, najważniejsze to się nie poddawać. Możecie korzystać nie tylko z pomocy kościoła. Można zgłosić się do MOPSu, MOPRu, w UP starać się o pracę, jeśli mąż pracował powinien mieć zasiłek, można także dorabiać pare groszy robiąc zakupy jakiejś starszej pani, czy po prostu pomagac jej w obowiązkach kilka razy w tygodniu. Możecie też się starać o przydział na mieszkanie socjalne jako małżeństwo z dwójką dzieci bez dachu nad głową. Nie można się załamywać, bo życie jest przewrotne, czasem dalej dużo, potem wszystko zabiera, ale za jakiś czas znów pozwala się odbić. Można też skontaktować się z organizacjami, które pomagają w takich sytuacjach, oto nr:

DLA KOBIET W CIĄZY I MATEK MAŁYCH DZIECI
tel. 022 635 10 11
poniedziałek - piątek w godz. 10.00 - 15.00
# Biuro interwencji
tel. 022 635 30 92
w godz. 10.00 - 14.00

DLA OSÓB W TRUDNEJ SYTUACJI ŻYCIOWEJ
tel. 022 828 12 95
Biuro Porad Obywatelskich
poniedziałek w godz. 10.00 - 19.00 wtorek - piatek w godz. 9.00 - 17.00

DLA OSÓB DOŚWIADCZAJĄCYCH DEPRESJI
tel. 022 838 34 96
Stowarzyszenie ISKRA przy ośrodku Nowolipie
czwartek w godz. 17.00 - 19.00

Pamiętaj, aby się nie poddawać, jesteście rodziną, a rodzina trzyma się razem. Musicie być silni walczyć o swoją przyszłość i przyszłość Waszych dzieci!!! Powodzenia, jeśli przeczytasz ten wątek, daj znać jak Ci się teraz żyje!

Odnośnik do komentarza
Gość Martynisko

hej,
rozumiem Twoje uczucia. Właściwie to sądzę, że mimo wszystko mąż daje Ci jakieś wsparcie. Nie wiem co ja bym robiła w takiej sytuacji. Jestem świeżo po szkole, też szukam pracy, może już znalazłam nawet, ale to nie jest praca moich marzeń. Jeszcze niedawno dorabiałam sobie na promocjach w markecie. Rozumiem, że jesteś w ciąży, pilnujesz córki, oboje z mężem nie pracujecie. W kwestii takiej pomocy od zaraz, może spróbuj się skontaktować ze szlachetną paczką- może jeszcze da radę coś otrzymać, chociażby jakieś produkty na święta. Jeżeli mąż pracował na umowę o pracę/ miał własną działalność i pracował okrągły rok na pełny etat załapując się w okresie ostatnich 18 m-cy to należy mu się zasiłek z UP. W kwestii innego wsparcia od państwa, trochę nie mam pojęcia. coś mi się o uszy obiło pomoc z opieki społecznej??
W kwestii szukania pracy- u mnie najlepiej sprawdziło się bezpośrednie telefonowanie do kadr. Jeśli ciężko o pracę w zawodzie, może nawet poniżej swoich kwalifikacji coś znaleźć czy też przez pośrednictwo pracy. Natomiast jak Pani jest w ciąży, to praca odpada, zresztą musi ktoś się dzieckiem zająć. Jeśli ma Pani jakieś umiejętności dodatkowe typu język, może korepetycje? Szczerze, to sama nie wiem, ale życzę powodzenia.

Odnośnik do komentarza

To bardzo trudna sytuacja a ludzie od takich osób się odsuwają niestety , nawet Ci pozornie najlepsi przyjaciele. Ludzie od nas odsuwają się kiedy nagle tracimy majątek lub nagle zachorujemy.
Nie rozumiem dlaczego nie chcą Wam pomóc rodzice ani z jednej ani z drugiej strony. W sumie rodzice powinni Was przyjąć na razie pod ich dach widząc co się dzieje, nie Wiem jakich macie rodziców ale jeżeli nie jest to jakaś patologia to ,myślę że powinni Was przyjąć tymczasowo, dokąd mąż nie znajdzie pracy.
Druga sprawa, skoro mieliście już problemy to dlaczego się nie zabezpieczałaś i zaszłaś w ciąże, to można kontrolować. Jak nie ma się pieniędzy to nie zachodzi się w kolejną ciążę , to straszny kłopot . Ale cóż stało się i z tym trzeba tez jakoś żyć.
Ale jak dobrze pójdzie to niedługo otrzymacie 500 zł na jedno dziecko. Druga sprawa ,jak nie macie dochodu to Wiem ,że ludzie otrzymują jakieś pieniądze chyba z Mopsu, nie jest łatwo prosić o jałmużnę ale to tylko na okres przetrwania dokąd nie zmieni się sytuacja.
Mąż zapewne jest na bezrobociu , nie wierzę w to że jakiejkolwiek skromnej pracy dla niego nie ma. Może nawet wyjechać za granice do pracy , pracując fizycznie może zarobić nieźle a ile jeszcze otrzyma socjalu na niepracującą zonę plus 2 dzieci.
Jest wiele możliwości gdy poszuka się pracy po za granicami naszej cudownej mlekiem i miodem płynącej Polski.
W Polsce jest niestety teraz bardzo ciężko nam żyć a przepaść pomiędzy bogatymi i biednymi jest coraz większa. Ludzie są pazerni na pieniądze i raczej nikt nie pomoże Ci za darmo.
Widzisz nawet psycholog Ci nie odpowiedział ,bo nie wie co powiedzieć a za darmo Ci przecież nie pomoże ? Dziewczyno głowa do góry i dla Was zaświeci słoneczko ,musi sie coś wydarzyć aby było lepiej. Jeżeli rodzice nie chcą Wam pomóc to może postarajcie się aby płacili Wam jakieś alimenty, nie wiem jak to dokładnie działa ale poczytaj o tym w internecie.
A mąż niech szuka pracy za granicą ,bo tylko to Was może uratować od skrajnej nędzy, jak mąż zna język to nie będzie problemu, może nawet potem by Ciebie ściągnął razem z dzieciakami abyście mogli godnie żyć a dzieci maiły lepszy start w dorosłe życie , w Polsce to raczej niemożliwe w takiej sytuacji jak Wasza, bez znajomości, pomocy np: rodziców.
W internecie jest wiele agencji z ofertami pracy za granicą , niech mąż czegoś próbuje poszukać, może się uda.
Życzę Wam tego całym sercem ,jestem w bardzo podobnej sytuacji i nas uratowało to ,że mąż wyjechał do pracy za granicę . W Polsce skazani byliśmy na życie w skrajnej nędzy a teraz przynajmniej żyjemy godnie i nie brakuje nam na podstawowe potrzeby , jesteśmy w stanie również co nieco odłożyć, mamy dom na kredyt ale nawet tego nie odczuwamy. Wam tez się uda.

Odnośnik do komentarza
Gość matkatrójki

Danuta718
Po co odświeżać wątek sprzed 5 lat? Bez sensu.. do tej pory na pewno może nie dobrze ale jakoś na pewno dają sobie radę...

Bo może są inne osoby, którym się ta rada przyda? U mnie byla podobna sytuacja; zostałam zwolniona zaraz po zakończeniu macierzyńskiego przy 3 dziecku.Zostaliśmy praktycznie z niczym, bo nikt nie chciał zatrudnić matki z 3 dzieci, najmłodsze niecałe pół roku, najstarsze 5 lat. Mąż rzucił prace w Polsce, znalazł pracę w Holandii. Pojechał na dwa lata, nasza sytuacja się poprawiła naprawdę bardzo. Teraz wlaśnie mija drugi rok, zastanawiamy się, cyz się na stałe nie przenieść, bo ta praca którą on ma jest dobra, a do Polski nie ma po co wracac

Odnośnik do komentarza

mam nadzieję, że sobie poradziłaś, wiele osób tak ma, trzeba myśleć wtedy że inni mają gorzej i sobie jakoś radzić, niestety to czas gdy trzeba przestać śnić i wierzyć a twardo i świadomie stać każdego dnia bo nie znasz dnia ani godziny kiedy siostra Cię wystawi, mama nie pomoże, mąż zostawi z dziećmi a szef wyrzuci z pracy, kiedy choroba Cię dopadnie. warto rozumieć tych wrednych ludzi, którzy nie chcą pomóc, świat niestety taki jest że nikt nie lubi czyjś problemów i to zaczyna Mnie się wydawać normalne, jakby Mi przyszło po tragediach wyjść na prostą a tu nagle prosi Cię ktoś byś mu pożyczył swoje oszczędności w ciemno, bez pokrycia bo ty akurat znajdujesz się w ciężkiej sytuacji. Never!
Chodź chce się pomóc , płacze się i myśli się że jesteśmy bohaterami, niestety tak nie jest, nie w każdym przypadku oczywiście,,,, ale lepiej taką obrać drogę niż się sparzyć, bo niestety jak widać nadal większość ludzi zaczyna płakać dopiero nad rozlanym mlekiem,,,,

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...