Skocz do zawartości
Forum

Obwiniam rodziców...


Gość SmutnaDziewczyna1234

Rekomendowane odpowiedzi

Gość SmutnaDziewczyna1234

Witam. Jestem dziewczyną i mam 16 lat. Moim problemem jest to, że obwiniam rodziców o to, że nie mam pasji i nigdy nie mogłam się realizować w tym, co mi się podobało. Gdy byłam mała wiele rzeczy mnie interesowało. Na początku były to sztuki walki, które prezentował mi kolega z bloku. Bardzo długo prosiłam rodziców żeby zapisali mnie na zajęcia, ale odpowiedź zawsze brzmiała NIE. Boli mnie to szczególnie dlatego, że mieli na to pieniądze. Moja starsza siostra chodziła na taniec i zajęcia plastyczne. A moje zajęcia były ich zdaniem nieodpowiednie dla dziewczyn i nie chcieli mnie na nie zapisać. Odrzucali też inne propozycje. Tak więc przez ich odmowę musiałam zrezygnować z marzeń o sztukach walki, piłce nożnej, koszykówce, siatkówce(!) i wielu innych sportach. Ja jednak uważałam że jakoś ich przekonam i wciąż prosiłam i przekonywalam. Gdy miałam 12 lat powiedzieli, że mogę pójść na zajęcia. Niestety znowu upierali się, że moje propozycje zajęć się nie nadają. A ja chciałam po prostu trenować coś co mnie interesuje. Teraz mam 16 lat i ciągłe wyrzuty sumienia, że może zrobiłam za mało żeby ich przekonać. Wciąż mam wielką chęć na takie zajęcia. Taką niespożytą ilość energii. I gdy np. na yt widzę rodziców, którzy wspierają swoje dzieci to naprawdę bardzo mi smutno. Przez to, że rodzice tak mnie "blokowali" to nie mam z nimi teraz najlepszego kontaktu. Nie umiem im zaufać, bo boję się że wyśmieją moje pomysły. A tak już bywało. Zazwyczaj rodzice wspierają swoje dzieci w ich dążeniu do marzeń. A gdy mój ojciec usłyszał o moim marzeniu (tj.zwiedzenie najciekawszych zakątków USA) to od razu zaczął się z tego nabijać i mówić jakie to nierozsądne, i że nigdy mi się to nie uda. Czuję, że w jakimś stopniu przestałam rodziców kochać. A ja tego wcale nie chce. :(

Odnośnik do komentarza

Teraz masz 16 lat i sama możesz zapisać się na jakieś zajęcia. Chyba, że będzie problem z kasą. Może będą sprzeciwiali się sportom walki, ale możesz też wymyślić coś innego. Może tenis albo pingpong, może wspinaczka na sztucznych skałkach, wreszcie rolki albo choć rower.
Nie zwalaj wszystkiego na rodziców, czasem nie można realizować tego, co się chce, nie oznacza to jednak, że trzeba rezygnować ze wszystkiego.
Wymyśl coś, co nie będzie wzbudzało zbyt wielkiego sprzeciwu, a da ci możliwość intensywnego ruchu.
Może kurs samoobrony ich przekona? A to też jest sport walki.

Odnośnik do komentarza
Gość dammar14

Jesli naprawde chcesz spelnic marzenie o zwiedzaniu USA to przygotuj sobie plan jak to bedzie naprawde wygladac. Nie wystarczy tylko o czyms marzyc i mowic ze cos by sie chcialo robic, jeszcze dzialanie jest potrzebne.
Zaplanuj sobie taka wycieczke do USA, zobacz jakie wymogi trzeba spelnic, ile pieniedzy ci potrzeba, wtedy bedziesz miec cos konkretnego.
Moj syn od kilku lat mowi o wyjezdzie, ma 15 lat. Najpierw byla to Ameryka, potem Canada, ostatnio Australia. Ale on juz dawno wie jakie sa wymagania wizowe, ceny mieszkan i zarobki. Pewnie kiedys naprawde wyjedzie ale to byly rzeczy ktore najpierw sie sprawdza jak naprawde cos sie chce osiagnac. U niego duzym ulatwieniem jest to ze angielski to jego drugi jezyk, wiec problemow jezykowych poza slangiem raczej nie napotka.
Tez ci tego zycze

Odnośnik do komentarza

Tylko trzeba miec najpierw bogatych znajomych, ktorzy pożyczą pieniądze na wizę uprawniającą studenta do wakacyjnej pracy i na bilety przez Ocean. Na miejscu można zarobić jak się dobrze uloży, ( czasem się okazuje, ze praca jest ale w niskim wymiarze- amerykańska młodziez tez w wakacje sobie dorabia). I jak się jest pracowitym to powinno starczyć na oddanie a na zwiedzanie to może ale nie musi.

Odnośnik do komentarza

Zawsze mozna leciec z przesiadka np w Dublinie. Stad bilet w obie strony do Nowego Jorku kosztuje 500 euro w obie strony. Oczywiscie na wakacje sa drozsze. Ale to nie sa pieniadze nie do zarobienia.
Wszystko sie da, warto miec marzenia.

Odnośnik do komentarza

Jesli wypytasz znajomą o dwa wyjazdy jej córki to będziesz znala dwa przypadki. Ja swoje wnioski wysnuwam na podstawie bliższych opowieści 5 przypadków.
Zgadzam się ze agencja załatwia wizę studencką do pracy wakacyjnej i na tej podstawie praca jest legalna, dostaje się nawet tam taki jakby nasz nr Pesel.

Dwa znane mi wyjazdy były do osrodków dużych wakacyjnych, gdzie ichnia młodziez miała swoje campusy a młodziez z innych krajów poprzez swoją pracę obslugiwała ten wypoczynek poprzez pracę typu hotelowego. Owszem trochę pozwiedzali, ale raczej tylko przy niektórych weekendach i nie tak odlegle miejsca od msca swojej pracy. Oba wyjazdy byly udane, bo atmosfera pobytu wsród innych mlodych ludzi była wspaniała. Pierwszy wyjazd byl chyba satysfakcjonujący finansowo, po drugim dziecko koleżanki już nie pragnęło tak pracowitych wakacji, bo po oddaniu pieniędzy wydanych na organizację uważało, ze nie mialo profitów.

Innej koleżanki córka pojechala do pracy w wesolym miasteczku , nieopodal dużego centrum rozrywkowo-handlowego i tam nieopodal zaproponowano im noclegi. .Niestety okazalo się, ze zadowolenie zależało od rodzaju pracy jaki trafił sie
komu z młodzieży. Jedni po pospiesznej ocenie znajomości języka i szkoleniu z obsługi sprzętu dostali prace przy obsłudze karuzel i innych tego typu urządzeń. I wtedy okazało się, ze niestety ruch jest maly i wcale nie pracuje pelen zestaw rozrywkowych zabawek a i młodziez tubylcza tez chętnie do tej pracy przychodzila- summa summarum dochody były znikome. Inni, którzy dostali się do punktów gastronomicznych w tym dużym osrodku handlowo-rozrywkowym mieli codzienna w pełnym wymiarze pracę. Zakwaterowanie było płatne w określonych proponowanych mieszkaniach. Ponieważ dziecku mojej koleżanki i jej przyjacielowi trafila się ta nie dośc pełna praca to jak obliczyli byłoby to problemem oplacenie noclegu. Na szczęscie okazali się dośc obrotni i zmienili mieszkania na puste, niewyposażone i znacznie tańsze. Powoli sobie podstawowe wyposażenie zorganizowali na "wystawkach" a pracę pozmieniali sobie w dwóch rożnych punktach miasta ( w tym jedna to tez gastronomia w tym dużym centrum handlowym).

Następne 2 przypadki dotyczą wyprawy rodzeństwa za Ocean. To odważne wyruszenie na wlasnego czuja i poprzez agencję zorganizowanie sobie tylko wlaściwej
wizy. Odwaga wynikala z licznych opowieści kolegów i koleżanek z poprzednich sezonów, którzy i w taki sposob dali sobie radę. Niestety info albo było niedokladne, albo oni coś pokręcili, bo tam gdzie pojechali pracy nie jakiej się spodziewali nie było. Jednak jakas dobra tamtejsza dusza namówiła ich na przelot do zupelnie innego stanu i zaoferowala nawet opiekę w swoim domu. Niestety osoba ta, o tak otwartym i szerokim sercu juz nie żyje. I tam młodzież podjęła pracę w hotelarstwie. Jedno pracowalo w jakiejś luksusowej sieci hotelu typu Sheraton a drugie tez w hotelu, ale chyba niższych lotów i pewnie wyplaty były tez mniejsze. Było zdegustowane zarobkami i dopiero z czasem spotkali innych znajomych Polaków, którzy poinstruowali jak zalożyc wlasną dzialalnośc i dorabiac sobie jeszcze, wożac turystów rikszami.Ta luksusowa siec hoteli uprawniała pracowników do korzystania z noclegów tej sieci w cenie 10 % ceny detalicznej. Dzięki uprzejmości i poradom gospodarza rodzeństwo opracowało trasę 10 czy 14 dniowej wycieczki wzdłuz zachodniego wybrzeża . Polecieli na pólnoc kraju i stamtąd wypożyczyli samochod wędrując na poludnie i zwiedzając po drodze różne miejsca.Nocowali przewaznie w tej sieci hoteli lub w samochodzie. Żywili sie tez wtedy w tych hotelach lub robiąc zakupy w suprmarketach. Wrócili zadowoleni, pełni wrażeń z interesującymi ich zakupami (sprzęt), zwiedzili, ale w domu umorzono im część pożyczki na wyjazd (pewnie z tego szczęścia, ze cali i zdrowi wrócili do domu), a tak to nie wiem czy zamknęliby budżet.Choć nie jestem pewna takich finansowych szczegółów.

Osoba, która udzielila im w najtrudniejszym momencie wsparcia ,była obywatelem USA, artystą rzemieślnikiem, pochodzenia niemieckiego. Jego samego sąsiedzi i znajomi pytali, czy on nie bal się udzielic pomocy i przyjąc pod swój dach zupełnie nieznanych osób, obcej nacji. Odparł, ze przeciez to studenci, czyli nie byle kto. Nie chcieliby podpasc aby w przyszłosci móc jeszcze tu przyjechac i aby nie przyniesc wstydu swojej nacji. Pan był raczej w wieku rodziców mlodzieży i nawet ich, ta optymistyczna odpowiedz dziwila. Niemniej do dzis są wdzięczni, ze los przypadkiem ich spotkał z człowiekiem o tak szerokim sercu, ciekawym innych ludzi i im życzliwym.

Jak widać nic nie musi być dokładnie takie jakie studenckie organizacje opisują.Niemniej do odważnych świat należy.

Z Polski stosunkowo tanio do USA się lata poprzez kraje typu Norwegia czy Dania. Uwaga, ze w wakacje bilet w obie strony około 500 euro jest bardzo słuszna niestety.

Nie słyszałam o wyjeżdzie studenckim do USA kredytowanym i odpracowywanym na miejscu- ale przeciez nie o wszystkim musiałam slyszeć.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...