Skocz do zawartości
Forum

Co mam robić? Przez przygnębienie odsuwam się od ludzi


Gość sy...us

Rekomendowane odpowiedzi

Gość sy...us
Mam 18 lat. Od jakichś 2 miesięcy moje samopoczucie jest okropne, czuje się bardzo przygnębiona i rozdrażniona. Próbowałam znaleźć tego przyczynę i doszłam do wniosku, że to w większości wina szkoły. Chodzę do liceum, nauczyciele dużo wymagają, większość z nich jest bardzo niesprawiedliwa. Spotkało mnie kilka przykrych sytuacji i z nauczycielami, i z rówieśnikami. To spowodowało, że odsunęłam się od wielu ludzi, nie mam ochoty spotykać się z nikim, zauważyłam, że po prostu uciekam od ludzi i nie ufam nikomu. Często przez to płakałam i zastanawiałam się czy to moja wina, co takiego robię źle?


Trwało to długo bo jakieś pół roku. Coraz częściej było mi smutno, nic mnie nie cieszyło, momentami działałam jak maszyna: wstawałam rano, szłam do szkoły, wracałam, odrabiałam lekcje i kładłam się spać. Nad niczym się nie zastanawiałam, o niczym nie myślałam, bo nie miałam na to po prostu siły ani ochoty. Poddawałam się. Byłam psychicznie bardzo zmęczona tym wszystkim.


Przed zakończeniem roku nie chodziłam do szkoły, leżałam prawie cały dzień i nic nie robiłam, nie chciało mi się nawet zrobić śniadania. Nie potrafiłam sobie z niczym poradzić, najmniejsze problemy wyprowadzały mnie z równowagi. Dopóki jakaś sytuacja mnie nie zmusi żebym wyszła z domu to bym po prostu tego nie zrobiła i została w domu. A wiem, że wtedy czuję się jeszcze gorzej.


Ostatnio znajomi wyciągnęli mnie z domu. Po spotkaniu było mi jakoś lepiej, lżej zupełnie w inny sposób patrzyłam na niektóre sprawy. l teraz znowu to wraca. Nie chcę żeby tak było. Nie wiem co to jest... Czy to depresja ? Nigdy wcześniej czegoś takiego nie przeżywałam...


Na domiar złego ostatnio nie układa mi się z rodzicami. Ostatnio umówiłam sie z koleżanką. Wróciłam do domu trochę później, ale z rodzicami nie umawiałam się na konkretną godzinę. Zrobili mi wyrzuty o to i to w taki sposób, jakbym ich okłamała, że nie spotkałam się z koleżanką, tylko chłopakiem (którego nie mam) a ich pretekstem było, że niby się o mnie martwili. Zrobiło mi się bardzo przykro, bo poczułam się jak totalne dno, jak dziewczyna, która się nie szanuje i musi ukrywać takie rzeczy, jak małolata, która nie potrafi powiedzieć jasno dokąd idzie, że muszę ukrywać coś, czego tak naprawdę nie ukrywam.


Rzadko wychodzę z domu, nie imprezuję jak inni, nie przychodzę pijana. Nawet nie mogę się pochwalić ilością znajomych, bo po prostu nie wychodzę z domu. To była pierwsza taka sytuacja od dawna, bo wcześniej miałam z nimi dobry kontakt, albo tak przynajmniej mi się wydawało, myślałam że mi ufali.


Jestem w domu najmłodsza, mam troje rodzeństwa. Nikt nigdy nie brał pod uwage mojego zdania, wszyscy byli lepsi ode mnie, ja byłam dzieckiem na posyłki. Kiedyś mama powiedziała mi, że po urodzeniu mnie nie chciała. I teraz też czuję się niepotrzebna, wykorzystywana i przez rodzeństwo i przez rodziców. Do wszystkiego. Nikt się ze mna nie liczy i wiem o tym. Najgorsze jest to, że mama powiedziała, że wie jak to jest być najmłodszym, a w mojej sytuacji nie stara się nic zmienić.


Mam problem z tym, żeby to z siebie wyrzucic, bo kiedy zbiorę się na odwagę, to mnie po prostu zatyka i zaczynam płakać. A potem po prostu ulegam... Nie chcę być oszukiwana! Przestaję ufać całemu światu, boję się komukolwiek zwierzyć, bo przekonałam się, że ludzie często wykorzysują takie słabości. Nawet własnej rodzinie przestaję ufać. Boję się, bo nie chcę być całe życie sama. Chciałabym miec chłopaka, założyć kiedyś rodzinę i choć przez część mojego życia być naprawdę szczęśliwa...
Odnośnik do komentarza
Gość Lękliwy
Nie dam Ci metody rozwiązania problemów, ale podsunę kilka informacji:

- jesteś już dorosła, jesteś osobną jednostką, a nie mały dzieckiem, które do wszystkiego potrzebuje rodziców; rozumiem, że brak ich wsparcia a czasami nawet olewanie z ich strony jest bolesne i dokładnie rozumiem to, że Cię to dołuje, jednak jeśli oni tacy są to pomyśl, że jesteś już dorosła i odpowiadasz sama za siebie, jesteś zbudowanym statkiem, który może już wyruszyć z portu ;)

- jest lato, zapewnij sobie wysiłek fizyczny (rower, bieganie, itp.); nie chce Ci się? brak czasu? to go znajdź i niech Ci się zachce ;) wysiłek fizyczny odstresowuje, powoduje produkcję endorfin, które są odpowiedzialne za odczuwanie szczęścia - jak nie wierzysz to chociaż raz spróbuj - nie zawiedziesz się
- nie pij alkoholu "na doła", nie wiem kto rozpuścił bajkę, że alkohol działa na smutki, bo w rzeczywistości alkohol jest depresantem, pogłębia depresję, nadmiernie uspokaja co w przypadku obniżenia nastroju zwiększa smutek
- nie wymagaj od siebie zbyt dużo; nauczyciele wymagają za dużo, są niesprawiedliwy? to idioci - olej ich ;) ucz się w swoim tempie i na swoim poziomie, a oni niech sami znajdą sobie jakąś rozrywkę zamiast mścić się na biednych uczniach (wiesz, pewnie sami są zdziwaczali i w ogóle ;) )
- czujesz się niepotrzebna, masz myśli samobójcze, budzisz się w nocy i masz problemy z zaśnięciem, najgorzej czujesz się rano => mogą to być objawy depresji, udaj się do lekarza rodzinnego i zapytaj go czy może warto udać się do specjalisty (no wiesz, do psychiatry, no ale na to słowo ludzie reagują alergicznie, ale z własnego doświadczenie wiem że niepotrzebnie ;) )
- poszukaj kogoś kto Cię wysłucha, wyżal mu się, znajdź kogoś z kim razem będziesz dzieliła swoje emocje, przeżywaj to z kimś bliskim razem
- obserwuj przyrodę, jej piękno pozwala się zrelaksować
- obejrzyj jakąś komedię, najlepiej Twoją ulubioną
- i ... zastosuj się do moich rad - nie masz przecież nic do stracenia ;)
Odnośnik do komentarza
Lękliwy bardzo dziękuję za komentarz ;) Przyznam, że fajnie to ująłeś. Dawno tu nie zaglądałam, z reszta nawet nie spodziewałam się żadnego komentarza i nie wiedziałam, że ktoś coś tu napisał.

Szkoda, że wcześniej tego nie przeczytałam, bo na pewno dodałoby mi otuchy i lepiej i łatwiej bym sobie z tym poradziła.
Na dzień dzisiejszy powiem Ci, że to, co było ze mną miesiąc temu to zupełne nieporównywalne. Przyznam, że dużo myślałam nad tym wszystkim no i cóż - co do Twojego 1 punktu to masz 100% racje.

Dużo ostatnio z nimi rozmawiałam i zrozumiałam wiele rzeczy. Na pewno dużo mi pomogła wiadomość p.psycholog. Fakt jest taki, że nie mogę cały czas innych obwiniać za swoje smutki. Mój problem tkwi/tkwił w tym, że od jakiegoś czasu mam problemy z podejmowaniem decyzji. Strasznie się przy tym męczę, ale jak już to zrobię to jest mi dużo łatwiej. A ten rok jest moim przełomowym rokiem.

Skończyłam 18 lat i cóż - okazało się, że nie wszystko jest takie kolorowe jak to sobie kiedyś myślałam. Wiem, że muszę być za siebie odpowiedzialna, muszę się uniezależnić od rodziców. Moje podejście sprzed kilku tygodni było bardzo dziecinne ;( aż mi teraz wstyd. Rodziców naprawdę bardzo kocham i szanuje. Zrobili dla mnie tyle, ze trudno to wszystko pojąć.
Teraz wiem, że muszę nauczyć się radzić sobie z problemami i nie wisieć przy tym u rodziców na szyi. I bardzo chce się tego nauczyć.

Co do szkoły to czasem się trafia na swojej drodze na takich ludzi. Ważne żeby wiedzieć co się chce od życia, a ja chyba nie do końca wiedziałam... Nie wiem jak to będzie jak zacznie się rok szkolny, ale teraz mam przynajmniej plany, których będę się mocno trzymać. Wiem tylko, że nie będzie łatwo...

Myśli samobójczych nie mam ani nic podobnego. Czasem tylko nie mogę zasnąć jak mnie coś nurtuje. Nie zażywam alkoholu, a jeśli już - to w niewielkich ilościach. Raczej nie sięgam po takie metody. Zawsze wolałam walczyć z takimi problemami niż się poddawać. Dlatego też zadałam tutaj to pytanie.

I chyba mogę się pochwalić tym, że z ta "praca nad sobą" idzie mi coraz lepiej ;) Pisałeś tu o sporcie: tak, w maju zaczęłam ćwiczyć jogę, ale przerwałam to. Teraz znowu do niej powróciłam :) Dużo czytam, spotykam się z ludźmi, często wychodzę z domu, uczę się angielskiego i mam zamiar zacząć eksperymentować w kuchni :P

Może to wszystko takie proste i błahe, ale przez ten czas tyle zrozumiałam, że na prawdę jestem z tego bardzo zadowolona :) Im więcej pracuję, tym mam siłę na więcej :) Jeszcze raz wielkie dzięki za komentarz! Pozdrawiam ;)

Mam nadzieję, że to przeczytasz.
Odnośnik do komentarza
Jak widzisz przeczytałem tą wiadomość :)!
Cieszę się, że jest coraz lepiej i że dajesz sobie radę. Możliwe, że jeszcze to nie jest to co chciała byś osiągnąć, ale wszystko w swoim czasie. Musisz po prostu iść do przodu przez życie, nie oglądać się do tyłu i robić swoje :). Nie przejmować się klęskami, które każdego dotykają; ciesz się z każdego małego sukcesu i dostrzegaj w najmniejszej rzeczy piękno światła (ot chociażby szum lasu czy zachód słońca czy chociażby bezchmurne niebo albo właśnie takie z pięknymi chmurami) :).

Bardzo dobrze, że jesteś aktywna, to naprawdę pomaga. Jeśli jednak jesteś chrześcijanką to jogę powinnaś zamienić na coś innego. Mało kto wie, że joga to w rzeczywistości pewien system wierzeń (ale nie religia) i jest miejscami sprzeczny z wiarą chrześcijańską, więc jeśli jesteś wierząca to chyba rozumie się to samo przez się ;).
Jeśli jednak lubisz tego typu ćwiczenia może warto zapisać się na aerobic? On jest akurat wolny od wszelkich wierzeń i opiera się tylko na ćwiczeniach. Poza tym wystarczy naprawdę pół godziny jazdy rowerem, kilkanaście przysiadów lub kilka pompek. Nie trzeba dużo, wystarczy tylko tyle żeby się trochę zmęczyć ;).

Powodzenia i pamiętaj: olewaj porażki i ciesz się z każdego nawet małego sukcesu :), no i otaczaj się osobami, które naprawdę Cię lubią - nawet jeśli by to miały być dwie czy tylko jedna osoba :).
Odnośnik do komentarza
Nie oglądać się do tyłu - to dla mnie ostatnio bardzo ważne. Zawsze rozpamiętywałam to i owo, i po co ? Teraz wiem , że najważniejsze to wyciągnąć wnioski z nieudanych doświadczeń i starać się ich nie popełniać dalej. Skupić się na przyszłości, przeszłość zostawić.

Zauważyłam, że lubisz przyrodę :D Ja też ją lubię. I bardzo lubię przebywać poza miastem, w miejscach gdzie można usłyszeć przyrodę. Mój mózg wtedy odpoczywa ;) W ogóle moje imię oznacza słowo leśny :D I chyba dlatego lubię tak konwersować z przyrodą :P

O tym, że joga jest sprzeczna z wiarą chrześcijańską, kompletnie nie wiedziałam ;( Czytałam oczywiście sporo na jej temat, ale nic takiego nie znalazłam ;| Szkoda, że tak jes, bo mnie uspokajała i działała rozkurczowo na mięśnie, ułatwiała mi życie często dzięki temu. Ale skoro jest sprzeczna z moją wiarą - a w Boga wierzę - to będę musiała znaleźć coś innego. Od 7 lat wykonuje różne ćwiczenia tak dla przyjemności, dla siebie. Joga była czymś innym, nowym. No ale cóż - na pewno czymś ją zastąpię ;)

Dzięki za wsparcie ! :*
Odnośnik do komentarza

Witaj!
Nie warto rozpamiętywać przeszłości z tego powodu, że to rozpamiętywanie niczego nie da. Nie odwróci wydarzeń, które już się wydarzyły, więc po co robić coś co nie jest w ogóle produktywne? ;)

Jest wiele ćwiczeń pozwalających na rozluźnienie mięśni - wystarczy poszukać ;). W internecie możesz poszukać różnych sposób radzenia sobie ze stresem - byle by to były sposoby naukowe a nie jakieś zahaczające o magię czy niewiadomo jakie "energie". Kościół Katolicki uznaje nawet, że zajmowanie się medycyną naturalną i innymi nienaukowymi czynnościami może prowadzić do... opętań!

Jeśli byś chciała pogadać zapraszam
Pozdrawiam :)!

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...