Skocz do zawartości
Forum

Kłamstwa i zdrady chłopaka


Gość zaniepokojona_755

Rekomendowane odpowiedzi

Gość zaniepokojona_755

Witam. Otóż piszę tutaj, bo potrzebuję wszystko z siebie wyrzucic, a także poradzic się czy to dalej ma sens. Przechodzę do tematu:
Poznaliśmy się będac jeszcze w szkołach średnich (pod koniec roku).
Zaczęło się niewinnym szczeniackim podkochiwaniem, wydawało mi sie że świata poza sobą nie widzimy. Jak go pierwszy raz zobaczyłam to aż mi serce do gardła podeszło, nigdy czegoś takiego nie czułam. Ale też nikt inny tak za mną jak on nie biegał. Zawsze miałam niską samoocene, nie podobałam się sobie, kompleksy... A tu nagle wzbudziłam w kimś taki zainteresowanie. Od kąd poznaliśmy się, to przez całe pierwsze wspólne wakacje nie było ani 1 dnia żebyśmy się nie widzieli. Te same myśli, te same tematy, gadaliśmy do białego rana, ale ustalenie było jedno: jego poprzedni związek nie wypalił, mój również, wiec ustaliliśmy ze zostaniemy tylko przyjaciółmi skoro dobrze się dogadujemy, po co niszczyc dobrą przyjaźń, skoro w poprzednim związku ani jemu ani mi nie wyszło, to teraz również może nie wyjśc (takie szczeniackie myślenie)... W końcu przyszło co do czego i jeszcze na tych samych wakacjach zdecydowaliśmy się że spróbujemy cos wspólnie zbudowac. Na początku było super, przeżyliśmy nawet razem pierwszy raz.Wspaniałe wakacje się skończyły i tak się złożyło, że zachorowałam i trafiłam do szpitala. Po raz pierwszy się na nim zawiodłam, gdy tam leżałam. Miał przyjsc do mnie, a poszedł na koncert, poznał tam jakąś dziewczynę (od wspólnych znajomych) i dobrze się bawili. Później przyszedł wieczorem do mnie do szpitala, cały spocony i opowiadał mi o tym koncercie, mi poleciały łzy, bo było mi przykro. Z 1 strony cieszyłam się ze dobrze się bawił, a z 2 byłam bardzo smutna, że mnie tam nie było, bo grał mój ulubiony zespół rockowy. Wyszłam ze szpitala, niby było dobrze, ale co chwila opowiadał o swojej byłej, byłam strasznie zazdrosna... Tłumaczył się tym, ze skoro nadal siebie poznajemy to on chce żebym znała jego przeszłośc. Pomyślałam, ze po prostu chce byc szczery wobec mnie i doceniłam to, ale niektóre historie dotyczące jego byłej zaczęły się powtarzac, zazdrośc znów urosła, stwierdziłam że on jeszcze o niej nie zapomniał. Zapytałam czy tak jest, on zaprzeczał. Te tematy ciągnęły się długich pare miesięcy, aż w końcu powiedziałam, ze albo będzie żył tym co jest teraz, albo ja nie wytrzymam i zerwę chociaż bardzo kocham. W końcu przystopował i zrozumiał. Poczułam ulgę, lecz nie na długo. Po pewnym czasie oznajmił mi, ze poznał przez internet jakąś dziewczynę (zanim jeszcze znał mnie) i ona zaproponowała mu spotkanie. Zapytał mnie, czy może iśc... Doceniłam również że mi o tym powiedział, ale nie uznaję w związku takiego zcegoś jak spotykanie się z kimś, kogo poznało się przez internet. Przedstawiłam swoje zdanie i powiedział że jej odmówił...
Obecnie jesteśmy ze sobą ładnych pare lat... Sęk w tym, że przez te lata okłamywał mnie...Nie potrafił się przyznac do małych drobnostek, o które wcale nie byłabym zła, kłamał też żeby mi zaimponowac (tzw. pisanie fałszywych zachwycających bajeczek) Pomyślałam wtedy, ze skoro nie potrafi przyznac się do najmniejszych błędów, to może jest coś grubszego na rzeczy, do czego nigdy nie dojdę jak nie sprawdzę. Zawsze miałam hasło do jego kont na portalach społecznościowych, typu FB, ale szanowałam jego prywatnośc więc nigdy tam nie zaglądałam. Pewnego wieczoru a mianowicie zeszłej zimy postanowiłam, ze to sprawdzę. Zalogowałam się na jego Fb i doznałam szoku... Pierwszy pisał do dziewczyn, prosił o poznanie się... Był numer do jednej z nich w konwersacji (wymieniali sie numerami przed spotkaniem). Zadzwoniłam, odebrała, przedstawiłam się, przedstawiłam sytuację. Ona też była w szoku...Mówił jej, ze jest wolny, że nikogo nie ma... Podrywał ją... Obie uznałyśmy, ze jest sukin*ynem i oszustem. Strasznie mnie przepraszała, ja powiedziałam, że jej nie mam nic za złe, bo skąd mogła wiedziec...Tego samaego wieczoru umówiłam się z nim, nic mu nie mówiąc, zwykłe spotkanie jak codzień po pracy. Spotkaliśmy sie na rynku wieczorem, wybuchłam, zaczęłam krzyczec, płakac (przed tym spaliłam w godzine cała paczkę papierosów- wcześniej byłam osobą niepalącą). Choruję na serce i palic nie mogę, ale wtedy było mi wszystko jedno... Kłótnia, nerwy i papierosy spowodowały ze zemdlałam, przed tym dusiłam się. Nie pamiętam jak znalazłam sie w szpitalu podpięta do kabli... Po badaniach i przy lepszym samopoczuciu podpisałam zgodę że nie zostanę na noc w szpitalu. On czekał, kazałam sie odwieźc do domu, powiedziałam, że nie chce go więcej widziec na oczy, że chę zapomniec i żeby mi tego nie utrudniał. Szedł za mną na górę płakał, zapewniał ze kocha, że już nigdy więcej tego nie zrobi...Dałam szansę na rozmowę, wpuściłam go do mieszkania, tłumaczył się, płakał, błagał... Pomyślałam: do tej pory był dla mnie ideałem faceta, opiekuńczy, ciepły, wiele mi w życiu też pomógł (zawsze byłam zdana sama na siebie-pochodzę z patologicznej rodziny). Po wielu przemyśleniach dałam mu kolejną szansę, pod warunkiem że jak zdarzy się mu jeszcze 1 przekręt, to widzi mnie ostatni raz... Minęły wtedy 4 miesiące od tego jak sie o wszystkim dowiedziałam, starał sie bardziej niż zwykle, ciągle "spowiadał się" z tego co robił w ciągu dnia, ale ja i tak czułam, ze jeszcze coś złego mnie czeka. Zaprosił mnie pewnej niedzieli do domu, przyszłam do niego, dobrze nam mijał czas, on poszedł umyc naczynia, a ja postanowiłam poszperac po internecie za dobrze płatną pracą. Chciałam wejśc na oferty pracy a tu mi się wyświatla: ostatnio dodane strony- sex anonse, portale randkowe, sex kamerki...
Wyobrażacie sobie pewnie co się działo. Mówiłam, ze ostrzegałam i ze nadszedł ten dzień i ze odchodzę... Biegł za mną, mówił ze beze mnie życie nie ma sensu. Ja mówiłam ze jego płacz nie robi już na mnie wrażenia, ze ostatnim razem przez jego wybryki i przez moja głupotę (palenie z nerwów) znalazłam się na ostrym dyżurze, że myślałam że po takim czymś już się opamięta... W dodatku to był dla mnie trudny czas, ponieważ przyjaciółka zginęła tragicznie, siostra zachorowała na raka, z przerzutami ... Traciłam dosłownie wszystko, wszystko sypało mi się z rąk, on przynajmniej mógł mi nerwów zaoszczędzic. Myślałam dosłownie że tego wszystkiego nie przeżyję, ze zwariuję... Przebaczyłam mu kolejny raz, nie wiem dlaczego, może dlatego ze bardzo go potrzebowałam a nie miałam już dosłownie nikogo. Sama potrzebowałam wsparcia. Minęło dużo czasu, ale teraz zauważam i czuję ze znów jest coś nie tak... Znów kłamstwa o jakiekolwiek maleńkie codzienne sprawy... W dodatku w tym czasie kiedy tak mnie zdradzał, zauważyłam ze spodobała mu się pewna praktykantka w biedronce (zaraz koło jego domu). Widac to było na odległośc... Później po 2 miesiącach już jej nie było, skończyła praktyki, ale teraz z kolei znów pracuje w biedronce, tym razem na stałe i tym razem koło mojego blogu, przy moim osiedlu. Teraz zaczęło się jego bieganie po kilka razy dziennie do biedronki (koło mojego domu), a u siebie również ma inną biedronke, dosłownie wychodzi się z domu, kilka kroków i jest sklep...Ale nie! Woli leciec do tej koło mnie...Podejrzane... Jak mogę znów sprawdzic czy mnie zdradza?? Mam dośc problemów na głowie, zeby 3 raz kolejny raz się na nim przejechac... Ostatnio wymsknęło mu się że ma w głowie zaręczyny. Będąc w galerii podpatrzyłam go jak ogląda biżuterię, udawałam że nic nie widzę... Nie wiem co mam o nim myślec... Czy to pogubiony dorosły/ dziecinny facet? Czy oszust, który ciągle się o mnie stara, nie wiem z jakiej przyczyny... Nie potrafię zrozumiec...

Odnośnik do komentarza
Gość zaniepokojona_755

Jak ja to wszystko odkryłam, przyznał się, np do tego spotkania (tego co dzwoniłam do tej dziewczyny), mówił ze szukał nowych znajomych, to ja zapytałam "aha i dlatego ukrywałeś przed tą nową znajomą że masz dziewczyne i tak ja bajerowałeś??". Wtedy głupio mu sie zrobiło. A tak to mówił, że nie był pewny tego co do mnie czuje i szukał sobie kogoś, zeby sie przekonac czy to co jest ze mną to jest to, czy z kimś innym będzie mu lepiej... Ja sie dla niego strasznie starałam, w ogóle byliśmy takimi papużkami nierozłączkami, ciągle razem ciągle to samo robiliśmy, nowe doświadczenia, planowania. Byliśmy tacy szczesliwi, nigdy bym nie pomyślała, że może mnie tak skrzywdzic...

Odnośnik do komentarza

Witaj ~zaniepokojona_755
Nie musisz go już sprawdzać bo on nie czuje do Ciebie tego, co nazywa się miłością. Przez chwilę myślałem, że może to uzależnienie od seksu, ale to chodzi raczej o uczucia.
Może chłopak ma bardzo wypaczone pojęcie o miłości?
Jeśli czułaś, że między wami było dobrze, że Cię kocha, to tylko dlatego, że swoje uczucia lokował gdzieś indziej i miał po prostu dobry humor.
Jeżeli do tej pory nie przestał Cię oszukiwać, to nie wydaje mi się, żeby z tego zrezygnował.
Przykro mi, ale proponuję Ci zakończenie tego związku bo tracisz tylko czas na niego.
Pozdrawiam.

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza
Gość zaniepokojona_755

Dziękuję Ci za opinię w tej sprawie, to dla mnie bardzo ważne.. Smutno mi to czytac ale pewnie masz rację. Nie rozumiem tylko dlaczego po tyle razy dziennie mnie odwiedza, nawet jak wraca z 2 zmiany po 23 to zawsze do mnie zagląda, robi niespodzianki, spełnia moje marzenia, nie wytrzymuje 5 minut żeby mnie nie pocałowac... Do tej pory odbierałam to jako jego miłośc, ale z kolei te wszystkie zdrady... Do łóżka z tego co "wiem" nigdy z nikim nie poszedł. Ale gdyby mu sie nadarzyła okazja, to wątpie żeby sie nie skusił.. To tylko kwestia czasu. A ja nadal go kocham, i gdy jest tak wspaniale to jestem szczęśliwa, ale przeszłośc sprawia, ze nie chce mi się dosłownie życ...

Odnośnik do komentarza

Przykro mi to mówić, ale uważam, że powinnaś go zostawić. Wiem coś o tym, bo sam kiedyś taki byłem..To było coś w rodzaju tego, że będąc w związku wciąż odczuwałem silną potrzebę "wyszalenia" się. Będąc w związku dużo flirtowałem z innymi, zachowywałem się bardzo nie wporządku do swojej dziewczyny, co prawda fizycznie jej nie zdradziłem ale to nie jest usprawiedliwienie. Koniec końców rozstaliśmy się ze sobą i przez kolejne 2,5 roku szalałem za innymi i dosłownie "bzykałem" wszystko co ma pochwe między nogami...Przyszedł jednak taki czas, że dojrzałem. Chciałem czegoś więcej i po kolejnych 2 latach udało mi się znaleźć kobietę, którą kocham. Tu zupełnie inny związek niż miałem jakikolwiek wcześniej, bo kocham ją nie za to jak wygląda ( a jest dużo starsza ode mnie), ani nie za to że mamy jakiś zwariowany seks ( tu akurat w tej kwestii jest trochę z tym słabo w porównaniu do tego co oferowały mi poprzednie dziewczyny) a kocham ją za jej dobre serce, mądrość życiową, szczerość do bólu, to jak się uśmiecha, jak mnie wspiera psychicznie i przytula z nienacka. Do prawdziwej miłości trzeba dojrzeć, trzeba ją zrozumieć i odróżnić od zauroczenia czy pociągu fizycznego. W tej chwili ani w głowie mi flirty czy seks z innymi dziewczynami. Bo co z tego, że inne może i są fizycznie bardzo w moim typie albo są wręcz przerażająco seksowne jak nie są w stanie zaoferować mi tego co moja kochająca mnie kobieta, tej czułości, ciepła i dobrego serca

Odnośnik do komentarza
Gość zaniepokojona_755

Puchałke, dzięki że piszesz o takim czymś. Ja również dla swojego chłopaka jestem taką dobrą kochającą dziewczyną. Również przytulam go znienacka, robie niespodzianki, wiele więcej przeżyłam niż on, dlatego dobrze zawsze mu doradzam, jestem że tak powiem ciągle obecna, czyli w każdej potrzebie, ale co lepsze on również. Widzę jak on się stara. Czasami myślę że to moze ja coś wydziwiam, ze mi się tylko wydaje, ze on coś na boku... A tak na prawdę to moze faktycznie dojrzał, tak jak Ty. Nie wiem tylko czy związek z taką przeszłością, ma jeszcze szanse. Skoro ja ciągle się boję, ze to się powtórzy... Ciągle mam podejrzenia i obawy, kocham go mimo wszystkich błędów i to nad życie, ale boję się zwiazac z nim już na stałe, czyli zaręczyny, ślub itd. Ciąglę czuję niepokój, rzadko kiedy przychodzi ulga.
Nie rozumiem jeśli facet ma wszystko: mądrą dziewczynę, potrafiącą radzic sobie z problemami, nawet nie brzydką (tak wnioskuję skoro wielu facetów zwraca na mnie uwagę), a mimo to szuka nie wiadomo czego. Jeśli chodzi o łóżko, to również nie mamy żadnych problemów. Gdy kończymy oboje jesteśmy padnięci. Ja też nie narzekam, potrafi mnie doprowadzic do tego że nie wiem co się ze mną dzieje. Sex ok, podróże ok, humor, kawały ok, ja nawet po wypadku rowerowym z rozbitą głową potrafiłam wszytko obrócic na dobre, po czym niestety zemdlałam :D Jestem pełna życia, humoru, co by się nie działo :) więc nie wiem czego on szukał, również jestem szczera aż do bólu, a jeśli komuś się to nie podoba to przynajmniej wiem kto przy mnie jest mimo wszystko, a kto się odsunie. Ja nie nawidze komplikowania sobie życia, jest za krótkie i niestety tylko jedno, nie ma tutaj czasu na błędy i placz, dlatego ja żyję z dnia an dzień, byle jak najszcęśliwiej, tylko czasem przez to wszystko nie mam sił..

Odnośnik do komentarza

Witaj
Jak to się mówi jesteś kobietą pracy. Szukasz wytłumaczenia i przedstawiłaś, obraz powiedzmy przeciętnego faceta, który będąc z Tobą nad wyraz się stara lawirując. Nie wiem dlaczego, lecz pcha się mi widok kryminału dla Twojego faceta. Bardzo miła i starająca się z Ciebie kobieta , lecz ten facet może nie być Tobie pisany. Myślę, ze do końca w nim nie dociera to, jakiego ma skarba. Ty się motasz, lecz nie do tak jak należy mu tą wiedzę wbijasz. Są faceci niepodatni wpływom kobiet, to po prostu wynika samo z siebie. Urodzisz takiemu dziecko, to za nie spali miasto, lecz nie do końca będzie za Tobą. Goni w kierunkach mniej oczekiwanych i stopuje, czy to na bani lub pod wpływem innych używek, nie wiem porostu taki typ. Mogę się mylić.

Odnośnik do komentarza
Gość zaniepokojona_755

Jeśli chodzi o używki to nic z tych rzeczy. Widuję go codziennie i nigdy nie śmierdział alkoholem, a co do narkotyków to nigdy...
Sprawy ostatniego wieczoru nabrały tempa. Spotkałam się z nim żeby pogadac. Rozmowe prowadziłam spokojnie, ale że uraziłam jego męską dumę mówiąc, co mnie trapi, to poprostu wyszedł z wielkim impetem. Pobiegłam za nim, bo nie lubie takich zachowań, chcę rozmawiac jak dwoje dorosłych ludzi, a nie gonic jedno za drugim. Dzisiaj widzę że wszystko zdjęcia z FB skasował i nawet zablokował mnie... To jest strasznie dziecinne....Ale powiedziec mu to to zaraz się obrazi, wczoraj nawet płakał...

Odnośnik do komentarza

Rany...można czasem zachowywać się dziecinnie, rozumiem to, ale żeby takie fochy odstawiać kiedy chce się podjąć naprawdę poważną rozmowę ? Dla mnie ewidentnie chyba nie dojrzał jeszcze. Nie wiem ile macie lat, każdy dojrzewa trochę inaczej. Mój przyjaciel np. też ma problem z ustatkowaniem się, ale on jest świadomy swojego problemu, że nie zaangażuje się bardziej w związek póki na pewno nie będzie wiedział, że to jest to. Nie raz zdarzało się, że chciał iść krok dalej ale w głowie wciąż siedziało mu to, że ciągnie go do innych, różnych lasek.

Może on też tak ma ? Ale z drugiej strony jak zachowuje się "gimbuz" za przeproszeniem to jaki jest sens podejmować z nim rozmowę ?

Odnośnik do komentarza
Gość zaniepokojona_755

Puchałke, najbardziej boli mnie to, ze jak ja podejmuje temat i chce spokojnie porozmawiac, to on wszczyna awanturę, zostawia mnie zdenerwowaną w domu i wychodzi, ja biegne za nim, chce go zatrzymac i uspokoic (wczoraj chwyciłam go za ubranie żeby zaczekał, to on wykręcił mi rękę w łokciu) i oto krótka konwersacja: ja mówię ze mnie to boli, on mówi że jego też bolało, ja na to : to ubrania cie bolą? przecież za kurtke złapałam, a on "tak ubrania mnie bolą". Sam widzisz ze nie da się z nim sensownie pogadac, ciągle słyszę dogryzanie. On chyba nie rozumie że ciągle mam obawy związane z przeszłością, on zaledwie 5 miesięcy temu się "zmienił"... To krótki czas w porównując go do czasu od kąd byliśmy razem (błędy przez lata), a zmiana przez zaledwie kilka miesięcy (bez zdrad)??
Nie docenia tego, ze mimo wszystko z nim zostałam, chociaż nadal jest mi ciężko to zgryźc...Inna kobieta dałaby mu porządnego kopa i tyle by ją widział...A ja za to ze wypowiem się w temacie związanym ze "nami" jestem od razu rzucana. On myśli ze ja mam go za kompletne dno, a tak nie jest. Dlatego z nim zostałam, bo widziałam w nim jeszcze resztki nadziei, nie przekreśliłam nas, mimo wszystko...A ja jestem przekreślana dosłownie co jakiś czas...
Teraz jeszcze dochodzą mi problemy rodzinne, ojciec się wyprowadził, moja matka choruje na lekką schizofrenię, babcia stara, siostra ma raka z przerzutami... Musiałam zmienic uczelnię na zaoczną, zabieram sie do szukania pracy (chociaż trudno mi w takim stanie). Ostatnio nawet był temat, ze gdyby siostra "nie dała rady z chorobą" to zebym ja zajęła się jej 4-letnią córką... Nie wiem jak ja dam radę z tym wszystkim. w dodatku w domu jestem wyzywana od najgorszych, a staram sie ile mogę...

Odnośnik do komentarza
Gość zaniepokojona_755

franca
~zaniepokojona_755

Inna kobieta dałaby mu porządnego kopa i tyle by ją widział...

To czemu Ty też tego nie zrobisz? Skoro jest tak źle, to czemu w końcu tego nie zakończysz?

Bo ciągle kocham, mimo tych upokorzeń, wewnątrz czuje że go potrzebuje, trudno jest zostac samemu po tylu latach codziennego widywania sie, ale z kolei życ w ciągłym stresie też nie chcę...

Odnośnik do komentarza

Mając swoje problemy wysokiego kalibru to właśnie w tedy potrzebna byłaby mi osoba, której w pełni ufam. Wnioskuję, że w tej chwili ani jemu nie można ufać ani tym bardziej na nim polegać. Do sporej ilości problemów z którymi teraz się zmagasz, on staje się kolejnym i wierzę, że też ciężkim, bo w końcu coś do niego czujesz. Jeżeli on zdaje sobie sprawę z tego w jak trudnej sytuacji się znajdujesz i mimo wszystko tak postepuje to jest po prostu gnojkiem, którego powinnaś się pozbyć. Wierz mi, próbowałem kiedyś być w związku na siłe...to się nie udaje a przysparza coraz to więcej bólu i kolejnych wątpliwości. Jesteśmy tylko ludźmi i w chwilach słabości potrzebujemy pomocy...ale rany...pomocy od kogoś komu w pełni ufamy.

Odnośnik do komentarza
Gość zaniepokojona_755

Puchałke, masz w tym bardzo dużo racji.
Z jednej strony nieraz chłopak do rany przyłóż, a z drugiej nieraz gwóźdź do trumny. Nieraz wystarczył mój 1 sms, albo telefon, a on już był za chwilę u mnie, ale też im więcej miałam problemów, to też potrafił mnie jeszcze bardziej dobic.
Traktowałam go nie tylko jako chłopaka, miłości i te sprawy, ale również jako przyjaciela. Ja także byłam ciągle, gdy on czegoś potrzebował. Nie mówię, że jestem święta, robiłam nieraz bezpodstawne sceny podejrzeń, ale jemu też zdarzalo się oskarżac mnie o coś z czym nawet nie miałam do czynienia (np. z jego połamanymi palcami w pracy). Kiedy połamał te palce, byliśmy ze sobą w lekkiej separacji, nie widzieliśmy sie przez tydzień, a ja byłam w szpitalu, miałam miec 2 małe zabiegi. Odwiedził mnie raz dosłownie.
A teraz dowiedziałam się że siedzieliśmy razem do późna i on do pracy jechał niewyspany, bo go u siebie zatrzymywałam niby... I przez niewyspanie w pracy miał taki wypadek ze połamał palce i ze to po części moja wina...
Jak mógł siedziec u mnie do późna jak ja byłam w szpitalu, w dodatku tęskniłam za nim bardzo, ciągle patrzyłam na wyświetlacz czy nie mam smsów itd, a o tym że miał polamane palce dowiedziałam sie od mojego ojca i kolezanka mnie zapytała co mu się stało, a ja zbaraniałam, bo o niczym nie wiedziałam... Ja nie wiem gdzie on łaził skoro był taki niewyspany, ale u mnie w szpitalu pojawił się tylko raz i to na 10 minut... Potem jak wyszlam ze szpitala to mu opatrunki zmieniałam, przemywałam to, a teraz słysze że moja wina...Czasami traktuje mnie jak ksieżniczkę, a czasami jak niepotrzebną rzecz...
Dzisiaj stwierdziłam, ze oddam mu jego książki, skoro już nie chce sie ze mną widywac. Zszedł po te ksiażki z łaski, zadnego dziękuje, ani pocałuj mnie w d***, tylko pytanie "to wszystko?" i poszedl sobie jak by nigdy nic... Poszłam jeszcze za nim po schodach i powiedziałam że zbyt długo byliśmy razem żeby rozstawac sie w złości, ze ja taka nie jestem...On powiedzial ze nie chce miec ze mną nic wspólnego, ze nie chce mnie znac i ze zanim kogoś nowego sobie znajdzie to minie wiele czasu... Przykro takie coś słyszec. Dziś jestem w takim stanie, że zasnęłam na krawędzi łożka i obudziłam się przez pikanie termometra, który mama wsadziła mi pod rękę. Nawet nie wiedziałam że mam temperaturę... Nie pamiętam nawet jak mama dała mi herbate... Teraz już mi lepiej, zażyłam tabletkę, orzeźwiłam się wodą, ale i tak czuję helikopter w głowie...
Mam dośc już tych wszystkich problemów... jestem tylko człowiekiem, a brak sił juz widac po mnie nawet fizycznie...

Odnośnik do komentarza

Wiem co czujesz....rozstania nigdy nie są łatwe. Wiem, że na pewno spędziliście wiele wspaniałych chwil ale wiem, że wiele też i tych złych. I złych dosłownie, bo nie mówię tu o zwykłych sprzeczkach tylko o postępowaniu niegodnym dobrego człowieka a co dopiero bliskiego przyjaciela czy chłopaka. Ten człowiek według mnie nie jest wart Ciebie i to weź sobie głęboko do serca. Miałem podobną sytuację parę lat temu kiedy kobietę, którą bardzo kochałem rzuciła mnie nagle, bo......niby odległość (studia) i zazdrość o pasję której się poświęcałem i wiązałem z nią przyszłość ( zarobku i ewentualnego utrzymania rodziny). Żałuję, że cierpiałem tak długo po niej ( chyba z półtorej roku) ale właśnie dzięki temu czasowi wyzbyłem się potem z chęci ciągłego seksu z innymi, flirtów itd. doceniłem czym jest miłość i że to ona jest w życiu najważniejsza. O tej dziewczynie w zasadzie już zapomniałem na długo przed tym jak zakochałem się w innej, więc nie martw się - znajdzie się ten kto w pełni Ciebie pokocha, zaakceptuje taką jaką jesteś i pomoże Ci w problemach dnia codziennego. Pomimo żalu jaki do niej czułem ( Ty czujesz pewnie właśnie teraz coś takiego do niego) uważam, że niepotrzebnie znów tak długo cierpiałem. Szkoda życia naszego na błędy popełnione przez innych ludzi. Świat jest pełen ludzi złych i dobrych a także takich pomiędzy - oszustów, kretynów, wyłudzaczy, egoistów i zakłamanych sukinsy**w. Wybierajmy mądrze, uciekajmy od ludzi fałszywych jak Twój "ex" i skupmy się na tym co jest wokół nas. Postępujmy dobrze, pomagajmy innym a świat w końcu kiedyś i odwdzięczy nam się tym samym. Wierzę w karmę, mam nadzieję, że i Ty także weźmiesz sobie głęboko moje słowa do serca i postąpisz właściwie. W tej chwili on jest tylko uwiązanym do Ciebie kamieniem, oderwij go i zajmij się tymi bliskimi ludźmi, którzy tak bardzo teraz Ciebie potrzebują. Pozdrawiam, trzymaj się ciepło :)

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...