Skocz do zawartości
Forum

Związek a depresja


Gość elaj

Rekomendowane odpowiedzi

Pomimo, że temat depresji często jest tematem na forach, to nie znalazłam informacji interesujących mnie. Jestem w nieformalnym związku ze wspaniałym mężczyzną od 4 lat. Mam 44 lata i świadomość, że jest to moja połówka, którą udało mi się odnaleźć po latach rozczarowań. Mój partner uważa dokładnie tak samo, gdyż po 40 latach życia jako singiel, poznaniu mnóstwa kobiet dopiero ze mną związał się na dłużej. Nie jestem w stanie opisać historii naszej miłości, ale rodziła się powoli, zaczynając od przyjaźni, namiętności i wzajemnym zrozumieniu. Potrafiliśmy godzinami rozmawiać o wszystkim, mając podobne plany, marzenia, poglądy. To było spełnienie marzeń , mieć w drugiej osobie przyjaciela, partnera, doskonałego kochanka. Zdarzyło sie nam coś czego wielu ludzi pewnie nigdy nie doświadczy, prwdziwa, dojrzała miłość. Niestety dopadły mnie demony przeszłości z którymi nie umiałam sobie poradzić. Wcześniej żyłam 20 lat w chorym związku, który pozornie nie zmienił mnie, niestety po czasie dał o sobie znać. Pewne niezamknięte sprawy, niewypowiedziane słowa, tłumiony latami ból odezwał się w momencie, gdy powinnam czerpać radość ze związku z mężczyzną mojego życia. To on pomógł mi uwierzyć w siebie , poczuć się piękną atrakcyjną kobietą. Będąc cierpliwy i wyrozumiały pozwalał mi uczyć się na nowo żyć, dostrzegał we mnie rzeczy o których nie miałam pojęcia i z czasem widziałam w lustrze kogoś , kogo zawsze chciałam widzieć. Mój partner zrezygnował ze swojego poprzedniego życia dla mnie i był szczęśliwy. Wszystko przy nim było dla mnie łatwiejsze i będąc u boku człowieka , który zawsze był szczęśliwy, ja też chciałam dać sobie prawo do szczęścia. Niepowodzenia w pracy spowodowane niechęcią nowej pani dyrektor, zawód na rodzicach, którzy źle oceniali rzeczywistość, a zawsze byli dla mie wsparciem, a ja nigdy ich nie zawiodłam, nic nie zaburzało mojej drogi do szczęścia. Oszustwa byłego męża podczas podziału majatku, brak alimentów na dzieci, wszystko dało się przeżyć. W tym czasie moja 20 letnia córka zmagała się z bulimią w najgorszym stadium, nie wychodziła z domu, objadała się, płakała mi do słuchawki, gdy nie było mnie w domu, ale i to wierzyłam, że kiedyś się skończy. Byłam przy niej, mówiłam, że siła jest w niej, zaprowadziłam do psychologa, psychiatry, walczyłam razem z nią. W końcu powoli wracała do życia. poszła na studia, znowu schudła, kontrolowała jedzenie, spotkała chłopaka, który odbudował jej poczucie własnej wartości, zaburzone w domu rodzinnym przez despotycznego ojcai nieszczęśliwą, smutną matkę, czyli mnie. I już wszystko miało być sielanką, Gdy zobaczyłam na rękach mojej córki zgojone blizny po samookaleczeniach. Pół roku przebywała na studiach, zapewniała mnie, że wszystko jest ok, schudła, więc uwierzyłam, że wszystko jest ok, a nie było. Moje dziecko nie radząc sobie z emocjami, nie chcąc sprawiać mi zmartwień, zamieniło bulimię na samookaleczenia. Mój świat runął i pomimo, że to były zagojone blizny, rozmawiałyśmy dużo, nie robiła już tego, stała się wesoło, beztroską dziewczyną, wyrażającą swoje emocje, wyszła na zewnątrz, odzyskała wiarę w siebie. We mnie coś pękło, świadomość co przeżywała latami, świadomośćpopełnonych przeze mnie błędów, ból związany z wyobrażaniem sobie jak stoi pod prysznicem i tnie swoje rączki żyletką nie pozwalał już cieszyć się życiem. Już nie dawałam sobie prawa do szczęścia w swoich oczach stałam się bezwartościowym człowiekiem. Mój partner próbował mi bardzo pomóc, dużo rozmawialiśmy , dawał mi wsparcie, nie pozwalał obwiniać się za wszystko, bo też byłam ofiarą w poprzednim związku, ale ja nie umiałam sobie wybaczyć. próbowałam udawać, że wszystko jest ok, ale ja zamykałam się powoli w swoim świecie. Czułam, że wszystkim przynoszę tylko rozczarowania i powinnam zniknąć. Mój partner widział, że coś się dzieję, że zmieniam się, ale ja odbierałam to już tylko jako dowody, że jestem do niczego. Oddalaliśmy się . Mi sie wydawało,że więcej ode mnie wymaga, czepia się.Jemu wydawało się, że przestał być ważny, że nie liczę sie z nim jako człowiekiem. Coraz cześciej nie potrafiliśmy porozumieć się. Miłość, która zrodziła się wczśniej nie pozwalała nam się rozstać. Nie umieliśmy żyć ani razem, ani osobno. Nie zauważyłam , że wpadłam w depresję. Ja zawsze obowiązkowa, dobrze zorganizowana z niczym sobie nie radziłam, miałam ataki paniki, przestałam spotykać się z ludźmi, zaczęłam męczyć się sama z sobą i zaczęłam sama szukać pomocy. Internet pomógł mi zrozumieć, co się dzieje, od wypalenia zawodowego, po depresję. I znowu zapragnęłam zawalczyć, rozliczyłam się z przeszłością, wybaczyłam sobie, powiedziałam w pracy co czuję, zadbałam o siebie. Poszłam do psychiatry, wzięłam dłuższe zwolnienie, zaczęłam dużo czytać i bez brania psychotropów wychodzić na prostą. Wiedząc jak bardzo mój stan wpłynął na mojego partnera postanowiłam zrobić wszystko, aby wynagrodzić mu ostatni rok. Niestety mój partner nie był już tym człowiekiem co dawniej, stracił radość życia , stał się nerwowy, apatyczny, przytył zajadając smutki. O wszystko zaczął oskarżać mnie, zaczęlo się wypominanie i krzyk, którego nigdy nie było. Zrozumiałam, że on też ma depresję. oboje jesteśmy wrażliwi, odpowiedzialni, uczuciowi, więc reakcja psychiczna też ta sama. To trudny czas dla nas, bo ciągle się kochamy i nie umiemy bez siebie żyć. Ja radzę sobie dobrze ze sobą , ale nie zawsze potrafię być silna za dwoje. Mi też potrzebna jest akceptacja, a dostaję tylko krytykę. Całe szczęście, że wokół są moi przyjaciele, którzy nie odwrócili się pomimo zaniedbania ich przez chorobę. Wiem, że wychodząc z depresji trzeba zamknąć stary rozdział i żyć tu i teraz. Nie wolno też obwiniać kogoś za swój stan. Mój partner na razie tego nie potrafi i dlatego nie jest dobrze. Wiem, że mnie kocha , bo czasami rozmawiamy, chociaż on ciągle mówi, że już tego nie potrafimy. Prawda jest taka, że stał się bardzo nerwowy i ciężko z nim rozmawiać. Już kilka razy podejmował próbę rozstania się ze mną, ale też mu nie wychodzi. Wierzę, że zrozumie, że oboje musimy zmienić swoje zachowanie, bo do tej pory oczekuje, że ja się zmienię. Niestety mi też brakuje tego partnera sprzed choroby, ale wierzę w miłość i w nas. Czy mamy szansę? Ja zniosę wszystko, bo wiem, że to choroba która minie. tylko żeby on to zrozumiał zanim rozstanie się ze mną .

Odnośnik do komentarza

Oboje bardzo dużo przeszliście, i to w końcu odbiło się na Waszej relacji. Jednak to wszystko, co każdemu z Was się przytrafiło, wynikło raczej z okoliczności losowych, niż z winy tego drugiego. Widzę w tym wszystkim, co między Wami w przeszłości zaszło, przede wszystkim zmagania każdego z Was z trudnymi problemami(z lepszym bądź gorszym skutkiem), a nie czyjąś złą wolę. Poza tym wydaje mi się, że to, co Was połączyło, było naprawdę silne i głębokie.

Dlatego szkoda by było o to nie zawalczyć. Z drugiej strony, musicie oboje tego chcieć. Ty tego chcesz, ale czy na pewno chce tego on? Jeśli ma depresję, powinien się leczyć. Może być też tak, że tego wszystkiego, co się wcześniej wydarzyło, jest tak dużo, że bardzo trudno jest Wam ze sobą teraz rozmawiać. Ale w tym może Wam pomóc terapia małżeńska.

Także możliwości są, tylko Twój partner musi chcieć z nich skorzystać.

Odnośnik do komentarza

Mój partner też nie umie i nie chce żyć beze mnie. Czujemy, myślimy tak samo , dlatego nie poddajemy się. Wierzę, że moja cierpliwość i nasza miłość zwycięży. Oboje wiemy, że siła jest w nas samych, dlatego nie sięgamy po pomoc osób trzecich. Wspólnie pokonaliśmy wiele przeszkód i byliśmy dla siebie najlepszymi psychologami. Jesteśmy empatyczni i cierpliwi. Teraz role się odwróciły i ja muszę pomóc odzyskać mojej połówce wiarę w siebie i radość z życia. Rozmawiamy i za każdym razem czujemy to samo i nie wyobrażamy sobie życia po rozstaniu. Próbujemy i nie poddajemy się, bo ciągle jest w nas miłość. Dlatego wiem, że on musi uporać się z tym sam, zacząć znowu mnie słuchać i rozmawiać, zrozumieć, że nikt z nas nie zawinił i zacząć od tu i teraz. Kilka dni temu udało nam się być ze sobą tak jak kiedyś. Była rozmowa bez oskarżeń i to poczucie bliskości i zrozumienia , którego już dawno nie było. Na drugi dzień mój partner wyjechał na tydzień z córką . Ja bardzo tęsknię i myślę, że On też. Już inaczej rozmawiamy przez telefon. I jeszcze długa droga przed nami, ale jest światełko, bo depresja nie zabiła naszych uczuć.

Odnośnik do komentarza

Wczoraj wyjechalem na 3 miesiace o Holanii , glownie chodzi o to ze strasznie tesknie za dziewczyna z ktora jestem od marca , boje sie ze to nie przetrwa ze bedzie zle, ze nie bedzie jej gdy przyjade . A naprawde bardzo mocno ja kocham i nic glupiego nie odwale, bardzo sie martwie, codziennie placze, taki juz jestem , mam czasami nerwobole silne. Co zrobic ? Szukam pomocy... Chodza mi mysli po glowie ze moge ja stracis, ze nie zaczeka , ze mnie zostawi... Chociazby ona utwierdza mnie w tym ze tak nie bedzie... Nie potrafie sobie z tym poradzic... Pomozcie, dajcie rady , wskazowki...

Odnośnik do komentarza

~elaj
Próbujemy i nie poddajemy się, bo ciągle jest w nas miłość. Dlatego wiem, że on musi uporać się z tym sam, zacząć znowu mnie słuchać i rozmawiać, zrozumieć, że nikt z nas nie zawinił i zacząć od tu i teraz. Kilka dni temu udało nam się być ze sobą tak jak kiedyś. Była rozmowa bez oskarżeń i to poczucie bliskości i zrozumienia , którego już dawno nie było.

No to oby tak dalej...:)

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...