Skocz do zawartości
Forum

Brak radości i zobojętnienie przy depresji


Rekomendowane odpowiedzi

czasami już nie wyrabiam, nie mogę jakoś wyrazić swoich uczuć, czasami mi się wydaje, że w ogóle nic nie czuję, teraz np miałam obronę i poszła mi dobrze, obroniłam się, ale nie czuję żadnej radości z tego powodu, a tyle się napracowałam, żeby napisać pracę, jest mi to kompletnie obojętne, dodam, że lecze się na depresję, biorę leki i chodzę na terapię, czy leki mogą tak strasznie zobojętniać?biorę wenlafaksynę

Odnośnik do komentarza

gratuluję udanej obrony. ja też mam często takie stany nic-nie-czucia. leki - no zależy w jakiej dawce :) może źle dobrane? rozmawiałaś o tym z lekarzem? swoją drogą ja po tym leku miałam totalną zamułę, wymioty i spałam non stop :D

Odnośnik do komentarza

depressed - ja również gratuluję obrony, a co do Twojego pytania, to tak, leki moga powodować pewnego rodzaju zobojętnienie, ze może coś ani nie bawić ani nie smucić, zreszta tak jak i sama depresja cdzy stany depresyjne, nie zawsze powodują smutek itd, często właśnie taką obojętność, dystans do wszystkiego. Powiedz o tym lekarzowi, gdy będziesz na wizycie, może faktycznie zmieni Ci leki po których poczujesz sie lepiej. Ja jeszcze oprócz leków polecam rozmowę z psychologiem, bo psychoterapia naprawde może duzo pomóc, zmienić.

http://www.ticker.7910.org/an1cMls0g411100MTAwNDcxNGx8MzU1NjZqbGF8aW4gbG92ZQ.gif

Odnośnik do komentarza

tak zamierzam o tym porozmawiać z psychiatra, ale pamiętam że kiedyś już się pytałam czy leki mogą zobojętniać i powiedziała, że nie, więc już sama nie wiem, na psychoterapię też chodzę od września, ale większych zmian nie widzę, psychoterapeutka też i powiedziała, że też nie i że podświadomie nie chcę się wyleczyć bo choroba daje mi korzyści:/

Odnośnik do komentarza

Witam serdecznie,
Wydaje mi się, że ten brak odczuwania emocji może po części wynikać z leków, a po części może być również wynikiem psychoterapii, a konkretnie braku widocznych jej rezultatów.
Czy Twój terapeuta może mieć rację, że czujesz podświadomy lęk przed wyzdrowieniem? Czy obawiasz się zmian?
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość psychologpisze

Mam na imię … i od prawie … miesięcy choruję na depresję. Mam … lat. Dużo? Mało? Przy tej chorobie, która jest chyba najbardziej demokratyczną chorobą na świecie, nie ma znaczenia ile masz lat, jakie studia skończyłeś, czy jesteś wysoki, niski, masz długie czy krótkie włosy. Uderza z siłą osiemnastokołowej ciężarówki prosto w Twoją głowę.

Gdy pojawiły się pierwsze objawy Pani D., nie do końca wiedziałam co się dzieje. Najpierw chandra, obniżony nastrój, zmniejszający się apetyt, smutek. Cóż… Zdarza się każdemu, prawda? Potem zaczęło się to przeciągać w czasie. Kolejne minuty, godziny, dni, tygodnie, w których nie chciało mi się wyjść z łóżka, wykąpać, jeść, żyć…

Następnie przychodzi jakieś takie dziwne otępienie. Ludzie próbują Cię wyciągać w miejsca, które zawsze lubiłeś, ale zoo czy park czy kino już nie wywołują tych samych uczuć. No spoko, są słonie. Luz, niech sobie te kangury biegają. Park? No jest. Rosną drzewa, ok, niech sobie świeci to słońce. Komedia? No fajnie fajnie, ale nie jest w ogóle zabawna. I to robienie dobrej miny do złej gry, udawanie, że coś Cię interesuje, że czymś się przejmujesz bo „tak wypada”, bo ktoś opowiada o czymś ważnym dla niego.

Nie chcę, żeby ktokolwiek mnie kochał, żeby komukolwiek na mnie zależało. To wywołuje taką silną bolesną presję… Że w jakiś sposób jestem zobowiązana żyć dla tego kogoś. Po co? Jaki to ma w ogóle sens? Przestańcie do mnie mówić, pytać, dobijać się, martwić… Nie jestem tego warta… I nigdy już nie będę…

Nie potrafię już chyba czuć… Wydaje mi się, że kocham, ale czy na pewno? Poza tym, co jest warta moja miłość? Czy jeśli nienawidzę siebie samej, to mogę kogoś prawdziwie kochać? Takie miewam rozterki…

Może jestem zbyt wrażliwa, może coś we mnie pękło, może coś się gdzieś w środku złamało i już się nie da tego poskładać w całość. Ale nie chcę pomocy… Nie chcę nikogo zobowiązywać do tego, żeby próbował mnie w jakikolwiek sposób „ratować”. Jeśli jestem daremna, to nie powinnam mieć w swoim otoczeniu NIKOGO, komu kiedyś może przejść przez myśl, żeby nie daj boże mnie pokochać…

Łzy odkryłam już dawno. Idąc ulicą, jedząc pizzę, zasypiając, budząc się… Ale najlepiej, najbezpieczniej, płacze się pod prysznicem, w wannie, biegając w deszczu…

Chcę zniknąć…

Przestać istnieć…

Zatopić się w niebycie…

Depresyjne rozterki…

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...