Skocz do zawartości
Forum

Silne i głębokie uczucie do byłego chłopaka


Gość mia28

Rekomendowane odpowiedzi

Byliśmy kiedyś cudownymi przyjaciółmi, zakochaliśmy się w sobie, zamieszkaliśmy razem, wtedy wszystko się popsuło. Kłótnie o głupoty, jak niepozmywane naczynia, jego brak pomocy i wsparcia, obojętność, brak wspólnych zainteresowań, inny światopogląd. To co nie przeszkadzało w przyjaźni zaczęło bardzo przeszkadzać we wspólnym życiu. Oddaliliśmy się od siebie, przestaliśmy już w styczniu ze sobą sypiać, były kłótnie, pretensje, właściwie codziennie. Chciałam to jeszcze ratować, bo go kocham, próbowałam iść na kompromis, on niby się zgodził, ale widocznie mu nie zależało, był w tym czasie dla mnie chłodny i oschły. Przedwczoraj przyszedł do mnie i powiedział, że podjął decyzję i chce się rozstać, nie ma nikogo innego, ale nie pasujemy do siebie i nasza relacja rozpadnie się prędzej czy później z powodu niedopasowania charekterów i braku chemii między nami. Również przy tym płakał. Prosiłam go aby to jeszcze przemyślał, może to posklejamy, ale on nie chciał, powiedział, że to tylko pogorszy sprawę. Problem w tym, że musimy razem mieszkać przez miesiąc z powodu umowy najmu i wypowiedzenia, mamy 2 pokoje, jednak codziennie go widzę, czuję jego zapach i cierpię. Kocham go i chciałabym spróbować, bo było między nami mnóstwo pięknych chwil i jest on dla mnie kimś wyjątkowym. Jak sobie z tym poradzić? jak żyć w tym mieszkaniu, z którym wiąże się tyle pięknych wspomnień? Pomóżcie...

Odnośnik do komentarza

Wygląda na to, że Twoje uczucia do niego są silne i głębokie. Ale zastanów się, czy nie poddajesz się im za bardzo, gdy powinnaś trzeźwym okiem, na spokojnie ocenić całą tę sytuację. Tak bardzo chcesz, żebyście znowu byli razem, że pewnych rzeczy chyba nie zauważasz. Na przykład piszesz, że kłóciliście się o głupoty, i wymieniasz:" niepozmywane naczynia, jego brak pomocy i wsparcia, obojętność". Jesteś pewna, że są to głupoty? Na czym między innymi polega poważny związek, jak nie na partnerstwie? Przecież miłość, to przede wszystkim czyny, a nie słowne deklaracje. Jeśli Twój partner Cię kocha, to powinien Cię wspierać we wszystkim, dzielić z Tobą obowiązki, a nie wykłócać się, aby tylko od roboty się wykręcić. A obojętność to też nie jest żadna głupota, tylko bardzo poważny sygnał alarmujący. Nie bez powodu mówi się czasem, że to właśnie obojętność jest przeciwieństwem miłości.
Przyjrzyj się też jego postawie podczas Waszego rozstania, i po nim. Obrażając się, robiąc Ci wyrzuty, usiłuje sprawić, abyś myślała, że to wszystko Twoja wina. I z tego, co piszesz wynika, że całkiem skutecznie.
Możliwe więc, że rozważa powrót do Ciebie, ale na jego warunkach, polegających zapewne na tym, że będzie, jak było do tej pory, z tą różnicą, że nie będziesz go za nic krytykowała. Czy jest sens w coś takiego się pakować? Może z rok takiego traktowania można jeszcze wytrzymać, ale co będzie za 5, co za 10? Raczej nie sielanka. Zastanów się być z kimś, na kim owszem, bardzo, bardzo Ci zależy, ale komu najwyraźniej nie zależy na Tobie.
Myślę, że jedyne, co dałoby Wam szansę na szczęśliwy, trwały związek, to poważna rozmowa na temat równego podziału obowiązków. Jeśli podczas niej zrozumie, że źle postępował, i będzie chciał się zmienić, to bardzo dobrze. Natomiast, jeśli nie, to lepiej daj sobie z nim spokój.

Odnośnik do komentarza

Tak naprawdę wszyscy znajomi mówią mi, że powinnam się cieszyć, że to się skończyło. Jesteśmy naprawdę inni, ja bardzo wrażliwa i altruistyczna, on dosyć egoistyczny i złośliwy. Wielokrotnie cierpiałam przez jego brak wsparcia, brak zaangażowania...na początku było pięknie, bo nie mieszkaliśmy ze sobą...kiedy jednak zamieszkaliśmy we wspólnym mieszkaniu, on się oddalił, przestał mnie dostrzegać, pomagać mi, o to były nasze kłótnie i awantury. Wszystko posypało się właściwie w ciągu 3 miesięcy. Narzekał na moje nadmierne okazywanie mu czułości, troskę, gadatliwość, że wymagam od niego zbyt wiele, na siłę buduję dom, myślę o dzieciach, chociaż on chciałby tego za 10 lat...

Odnośnik do komentarza

No widzisz... To co mówisz teraz, tylko potwierdza moje obawy. I skoro nawet Twoi znajomi mówią, że powinnaś się cieszyć z końca Waszego związku, to coś musi też w tym być. To jasne, że go kochasz, ale nie da się kochać za dwoje. Swoim altruizmem nie sprawisz, że jego egoizm zniknie. Oczywiście, tak od razu nie zapomnisz tego, co przeżyłaś z ukochaną osobą, ale czas w końcu ukoi Twój ból. Wtedy być może popatrzysz na to tak, jak widzą to Twoi znajomi. I w końcu odnajdziesz swoje szczęście. Oby tak było:)

Odnośnik do komentarza

Najgorsze jest to, że teraz jest między nami lepiej, opadło to okropne napięcie, rozmawiamy normalnie, jemy razem...tak jak za czasów naszej przyjaźni...nie wiem jak sobie z tym poradzić, my się bardzo lubimy i dobrze czujemy w swoim towarzystwie, nie rozumiem dlaczego miłość nie wypaliła.

Odnośnik do komentarza

Wiesz, ale co innego przyjaźń, a co zupełnie innego miłość. To drugie to jednak bliższa, głębsza relacja, więc wymaga o wiele większego zaangażowania. Dlatego, jeśli ktoś jest skupiony przede wszystkim na sobie, to nie da rady stworzyć z nim szczęśliwego związku. Natomiast w przyjacielskich stosunkach może ktoś taki z powodzeniem pozostawać, to nie jest aż takie wymagające.

Odnośnik do komentarza

Wiem, ale to jest mimo wszystko strasznie bolesne. Nie wiem jak wytrzymam z nim tutaj do maja, cieszę się z jednej strony, że jest, słyszę go zza ściany a z drugiej strony boję się, bo cierpię, chcę się do niego przytulić a nie mogę...Nie wiem jak przeżyję, gdy się już wyprowadzimy i będziemy mieszkać sami.

Odnośnik do komentarza

Ty go kochasz, więc to naturalne, że teraz każda myśl o rozstaniu z nim jest dla Ciebie bolesna. Ale chyba lepiej znieść teraz ten ciężki okres, niż przez całe życie męczyć się z kimś, kto, jak sama powiedziałaś, jest egoistą. Może łatwiej będzie Ci przetrwać do tej przeprowadzki, jeśli znajdziesz sobie jakieś dodatkowe, najlepiej relaksujące zajęcie. Może aktywność fizyczna na świeżym powietrzu, a może jakieś wyjścia ze znajomymi do knajpy, czy klubu tanecznego?

Odnośnik do komentarza

Szukam już wolontariatu, bo kiedyś tym się zajmowałam i dawało mi to wielką radość...wiem, że muszę zająć się sobą...okropna jest też nadzieja, ciągle wierzę, że on jednak przemyślał i będziemy dalej razem. Dzisiaj był miły i przyjacielski, nie wspomniał ani słowem o wczorajszej dyskusji...nie wiem, tak strasznie mi ciężko.

Odnośnik do komentarza

Naprawdę wierzysz w to, że on przemyślał całe swoje dotychczasowe zachowanie, i że zamierza zupełnie je zmienić? Jeśli byście dokładnie omówili ten temat, i doszlibyście do jakiegoś wspólnego, rozsądnego wniosku, to faktycznie, mogłoby to napawać optymizmem. Ale samo to, że był miły i się nie kłócił, chyba jeszcze nie świadczy o czyjejś głębokiej przemianie. Lepiej chyba patrzeć realistycznie na to wszystko, niż potem znowu się zawieść...
Co do wolontariatu, to uważam, że to bardzo dobry pomysł:) Sama przez parę lat byłam wolontariuszką, całkiem fajna rzecz.

Odnośnik do komentarza

Wiem...tak naprawdę to widzę po nim ulgę. Radośnie oświadczył mi, że idzie z chłopakami na piwo do miasta, zadowolony ubrał się i wyszedł w świetnym humorze a ja wyję. Po prostu wyję. Nie mam do kogo pójść, mam 2 przyjaciółki, jedna świętuje dzisiaj urodziny męża, druga ma romantyczną kolację z narzeczonym. Jestem tutaj od roku, nie mam wielu przyjaciół. Nie wiem jak poradzić sobie z tą samotnościa, ciszą, bólem, świadomością, że on niebawem zniknie z mojego życia. Po prostu nie wiem.

Odnośnik do komentarza

Wczoraj wyszłam z koleżanka do miasta , ale to tylko pogorszyło mój stan. Wokół pełno zakochanych par, czułości, miłości...on wyszedł do kolegi, nie wrócił do tej pory, strasznie przeżyłam samotną noc w tym mieszkaniu, płakałam, nie mogłam spać. Kiedy to przestanie tak boleć, nie mam już sił...

Odnośnik do komentarza

Jejku... przykro mi, że byłaś taka załamana... Co do Twojego pytania, kiedy przestaniesz to przeżywać, to trudno dokładnie powiedzieć, ale myślę, że o wiele szybciej doszłabyś do siebie, gdybyś nie mieszkałabyś z nim razem. A tak to widzisz go, słyszyłysz, wiesz co robi, kiedy wraca, a kiedy nie wraca, przeżywasz to wszystko, i jeszcze bardziej przez to cierpisz. Ten miesiąc może być dla Ciebie naprawdę ciężki...
Co do wyjścia z koleżanką, to jednak nadal uważam, że dobrze zrobiłaś. Wydaje mi się, że gdybyś skupiła się wtedy na sobie, na koleżance, na wspólnym spędzaniu razem czasu, to naprawdę mogłoby Ci to pomóc. Staraj się nie oglądać się na innych, nie zwracać na nich uwagi. Idziesz po to, żeby dobrze się bawić, a nie po to, żeby obserwować innych. Może to nie takie łatwe, ale nie zrażaj się od razu, spróbuj ignorować takie rzeczy, bo możesz dzięki temu naprawdę miło i fajnie spędzić czas, i oderwać się od smutnych myśli.

Odnośnik do komentarza

Nie rozumie tego czemu musicie razem jeszcze mieszkać? Co z tego, że jest umowa? Jedno z Was może śmiało się wyprowadzić, ale oczywiście zapłacić za owy miesiąc półowę żeby nie było...

Ja jednak myślę, że to co wymieniłaś jako powody kłotni to rzeczywiście głupoty jeżeli zdarzały sie nie codziennie, bo jeżeli codziennie to rzeczywiście mogło być powodem kłótni częstych. Ale czy ja wiem....wg mnie on Cię poprostu nie kochał, bo jakby tak było to napewnoby nie zerwał z ww powodów i innych powodów, a chciałby się starać razem z Tobą, ale nie chce.

Radzę zacząć od wyprowadzki, kończąć na usunięciu wspólnych zdjęć, sms itp co mogłoby Ci go przypominać. I zacząć na nowo żyć. Pamiętaj czas leczy rany. Najważniejsze, że masz komu się wygadac i z kim wyjść.

Odnośnik do komentarza

Nie mam gdzie sie wyprowadzić. Nie stać mnie aby wynająć mieszkanie i zapłacić jeszcze tutaj połowę czynszu. Nie mam rodziny w pobliży, przyjaciele nie mają warunków. To beznadziejna sytuacja. Bardzo cierpię, naprawdę nieludzko. Wszędzie szukam pocieszenia, są momenty, że jest lepiej a potem znowu wybucham płaczem, Nic jeszcze dzisiaj nie jadłam.

Odnośnik do komentarza

Z czasem coraz bardziej będzie ci trudniej, może rozglądnij się za samym wynajmem pokoi z osobnym wejściem i dostępem do łazienki, wiem że dalsze życie razem pogłębi twoją frustracje, a i niewykluczone, że z czasem możesz starać się stwarzać sytuacje, by zwabić byłego partnera. Kiedyś pamiętam jak starałem się zachować poszewkę z poduszki po ex partnerce, czując jej zapach, zawsze to są trudne chwile, choć pomimo zajętości przyjaciół zawsze warto naświetlić sytuacje, w końcu po to są przyjaciele, a niekiedy można i zrezygnować z randki, bądź odstąpić swój kawałek łózka by było lepiej. Nie czuj się osobą obarczającą w takiej sytuacji, i wal śmiało w miejsca gdzie możesz uzyskać pomoc i zrozumienie.

Odnośnik do komentarza

No, ja nadal nie uważam tamtych problemów za głupoty. Zwłaszcza, że napisałaś, że po tym, jak zamieszkaliście razem, W OGÓLE przestał Ci pomagać. Zarówno to, jak późniejsze zerwanie z Tobą, świadczy o jego podejściu do Waszego związku.
Jeśli rzeczywiście nie możesz na razie gdzie indziej zamieszkać, to może pomyśl o tym, co wcześniej Ci napisałam. O tym, żeby jednak pójść gdzieś czasem trochę się rozerwać, i nie zwracać uwagi na innych ludzi. Postaraj się wtedy skupić na tym, żeby miło spędzić czas. No i lepiej zjedz coś wreszcie, nawet, jeśli nie jesteś głodna.

Odnośnik do komentarza

Zjadłam coś, poszukałam sobie kursów tańca. Powoli jest lepiej, ale to pewnie dlatego, że on jest w domu, wiem co robi. Ta sytuacja jest naprawdę chora i dziwna, muszę się przynajmniej mentalnie z niej wyplątać, zająć czymś czas po pracy...

Odnośnik do komentarza

Boję sie tych momentów, kiedy jego nie będzie. Wziął teraz same nocne dyżury (jest konsultantem telefonicznym), abyśmy sie nie widywali. Mam w sobie spiralę podejrzeń, że zdradzał mnie, ma inną kobietę a mnie oszukuje. To taka mała obsesja, która wraca jak bumerang.

Odnośnik do komentarza

Wiem, że to nie ma znaczenia, ale to wraca, kiedy widzę jak kładzie telefon ekranem do dołu czy z kimś smsuje. Ale czuję się już lepiej, bo mój mózg nie ma siły na idealizację, jestem tak niewyspana i zmęczona...spróbuję zasnąć, jutro czeka mnie praca i kolejny niełatwy dzień. Serdecznie dziękuję za Twoje odpowiedzi, franca!

Odnośnik do komentarza
Gość gośka 123 s

Gdy czytam to co piszesz to tak jak bym widziała samą siebie z przed kilku lat. On nie pomaga, jest egoistą, każdy widzi że jemu mniej zależy ja altruistka - ale ile można się tak męczyć. Do tego przymus wspólnego mieszkania... eh dokładnie tak samo było w moim przypadku. on "zarządził" rozstanie, i najwyraźniej bardzo mu to pasowało - nocne wyjścia z kumplami na piwko były chyba czymś za czym mocno tęsknił. Po pewnym czasie on się jednak rozmyślił i chciał zacząć na nowo... ja z radością wróciłam, ale już na jego warunkach. Niestety rzeczywistość pokazała, że wrócił do mnie tylko dlatego że mu się to opłacało. Wiem że zmienienie miejsca zamieszkania jest piekielnie trudne, ale moim zdaniem nie warto się tak szarpać... ty płaczesz, nie śpisz, popadasz w depresje a on...hmm przecież on to na pewno widzi, a mimo tego nic z tym nie robi. W moim przypadku okazało się że zmarnowałam jeszcze kolejne kilka lat, bytując jako jego "służąca". Ostatecznie i tak odszedł z inną gdy tylko przestał mnie potrzebować. Jedyne co ci mogę powiedzieć to to, abyś uciekała z tego związku, ja wiem jak to bardzo boli, ale wiem też że taki związek potrafi człowieka totalnie wyniszczyć psychicznie. Tak nie da się żyć przez dłuższy czas. Po jakimś czasie poukładasz sobie życie na nowo, poznasz kogoś wartego Twojego zainteresowania (wiem jak to może brzmieć i jak bardzo może się wydawać nierealne - sama to przeżywałam, jednak teraz mam kochającego narzeczonego, nowe plany na przyszłość i z perspektywy czasu widzę że ten cały wyidealizowany ex wcale na mnie nie zasługiwał). Szkoda mi tylko tych wszystkich nocy przepłakanych w poduszkę i tych straconych lat.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...