Skocz do zawartości
Forum

Bezradny..


Rekomendowane odpowiedzi

Nie wiem dlaczego tu jest podnoszony problem samotności, jedni są samotni, inni nie, wchodzą nawet kilkukrotnie w związek, aż trafią na odpowiednią osobę, a niektorzy nie potrafią wejść w żaden związek, więc to wszystko od nas zależy. 

27 minut temu, mjur1 napisał:

wydaje mi się ze mam za miękkie serce,

Na pewno, a wtedy trzeba mieć twardą.... 

Dałeś się podporządkować, bo taki masz charakter, teraz otwierają Ci się oczy... Terapia małżeńska by się wam przydała. 

Mieszkasz u teściów, nic tam nie ma Twojego, to jak masz budować przyszłość swojej rodziny... Na jakiej zasadzie mieszkacie u teściów? 

Odnośnik do komentarza
8 godzin temu, mjur1 napisał:

Problem pewnie tez jest we mnie, bo wydaje mi się ze mam za miękkie serce, dusze w sobie to co mnie boli, nie mówię jej o dużo rzeczach, bo wiem ze dla niej są to trochę rzeczy nie zrozumiałe… i tak w tym tkwię po uszy.. zbieram się w sobie żeby z nia porozmawiać w każdym razie..

Tak, masz za miękkie serce i dajesz sobie jej dyktować warunki w waszym małżeństwie. Teraz masz tego skutki i to dobrze odczuwalne . Tak to jest jak to jedna strona rządzi a druga ma się podporządkować. 

Uważam,że te rozmowy nic nie dadzą ani teraz ani za miesiąc. Żona jest uparta jej jest dobrze i nie zmienisz tego.

Chyba na Twoim miejscu bym pomyślała nad radykalniejszym uzmysłowieniem jej że masz już tego naprawdę dość. 

L'amore non ha un senso, L'amore non ha un nome , L'amore bagna gli occhi, L'amore riscalda il cuore
L'amore batte i denti, L'amore non ha ragione
L'amore esiste...

Odnośnik do komentarza

Witajcie, długo nie odpisywałem próbowałem jakoś sobie ułożyć wszystko, przemyśleć na spokojnie, porozmawiać z żoną ... i jestem. Chyba na nic rozmowy i trzeba się pogodzić z rzeczywistą moją sytuacją którą uważam za beznadziejną ale nie bez wyjścia... Ostatnio jak chciałem jechać w góry (jak wspominałem wcześniej, od wielu lat tam jeźdzę i uwielbiam tam spędzać czas, bo najbardziej się w nich resetuje) to zaczęła się jazda i jakieś wypominanie... ech.. żona zazdrości swoim koleżankom, że maja mężów którzy dorośli, zmądrzeli i nie mają potrzeby wychodzenia z domu, spotykania się z innymi i do tego pracują po 12h.. typowe myślenie i mentalność ludzi żyjących i wychowujących się na wsi - po 4 latach mieszkania na wsi tak właśnie stwierdzam, .. tylko nie mówi o tym, że mają kredyty nabrane na 40 lat i tylko mąż rypie żeby koniec z końcem wiązać, bo żony siedzą z dziećmi w domu, nie patrzy na to, że ja z dzieckiem siedzę dzień w dzień, bo kończy przedszkole o 15, ja akurat przyjeżdżam z pracy i do jej zaśnięcia spędzam z córką czas, to się nie liczy.. moje jedno wyjście raz na powiedzmy 3 miesiące przekreśla całe dobro które robię na okrągło, ja jak siedzę w domu i opiekuję się dzieckiem, to jestem dobry, ale jak wyjdę tylko gdzieś, to już jestem najgorszy na świecie, bo z domu wyszedłem..no ręce mi opadają. Z dużo razy się poświęcałem i za dużo razy rezygnowałem ze swoich prywatnych spraw, marzeń na rzecz tego żeby siedzieć z córką w domu, bo żona akurat miała dużo pracy, ale ja potrafię zauważyć, że ktoś się nie wyrabia z pracą, że ktoś jest zmęczony i chcę odpocząć, że ktoś jest chory i bez sił, więc ja wtedy brałem córkę w obroty, żeby żona w spokoju mogła zająć się czymś czym musi, a myślicie, że w drugą stronę to działa ? nigdy w życiu nikt do mnie nie przyszedł i mi nie powiedział, słuchaj idź sobie na chwilę na rower odpocznij, odetchnij, teraz ja się zajmę córką, bo ty z nią spędzasz 24h... Ostatnio mi powiedziała nawet że mam kolegów którzy nie mają dzieci, którzy są singlami i bardzo jej to nie pasuje.. i co zasugerowała, żebym sobie zmienił kolegów, towarzystwo. Znam się z nimi od podstawówki i od podstawówki się przyjaźnimy, zawsze na siebie możemy polegać, zawsze każdy każdego wysłucha i ja mam zmieniać towarzystwo bo co ? kpina.. Nigdy w życiu nie spodziewałem się, że aż tak się będę męczył, że moja wolność będzie tak mocno ograniczona.. życie na wsi, realia, rzeczywistość która mnie spotkała jest już na ten moment nie do wytrzymania. Mam z nią tak wiele spraw nie wyjaśnionych że szkoda gadać, tylko problem jest w tym że my nie potrafimy ze sobą rozmawiać od samego początku.. ostatnio jak jej powiedziałem, że mam już dość, że muszę się ruszyć, że muszę coś ze sobą zrobić bo psychicznie nie wyrabiam, to się rozpłakała i kazała mi wyjść z pokoju, bo ona już wszystko wie... no człowiek nawet chyba nie może powiedzieć prawdy że coś go boli, że z czymś sobie nie radzi.. nie widzę w każdym bądź razie chyba żadnych realnych szans na to że to się kiedykolwiek zmieni.. jeszcze na koniec jak się zapytałem żony czy czasami mama albo siostra jej nie mówią na mój temat czegoś, bo ciężko mi czasami uwierzyć ,że dziewczyna która ma 31 lat tak się zachowuję, to mi powiedziała że przed ślubem się wystarczająco dużo od mamy swojej na mój temat nasłuchała .. noż kur.. mać. Bo przed ślubem też w góry jeździłem i mieszkałem w domu rodzinnym, a nie siedziałem 24h na dobę w domu rodzinnym mojej żony. 

I jak tu żyć normalnie, bo coś mi się wydaje że się nie da. 

Odnośnik do komentarza
4 minuty temu, mjur1 napisał:

Witajcie, długo nie odpisywałem próbowałem jakoś sobie ułożyć wszystko, przemyśleć na spokojnie, porozmawiać z żoną ... i jestem. Chyba na nic rozmowy i trzeba się pogodzić z rzeczywistą moją sytuacją którą uważam za beznadziejną ale nie bez wyjścia... Ostatnio jak chciałem jechać w góry (jak wspominałem wcześniej, od wielu lat tam jeźdzę i uwielbiam tam spędzać czas, bo najbardziej się w nich resetuje) to zaczęła się jazda i jakieś wypominanie... ech.. żona zazdrości swoim koleżankom, że maja mężów którzy dorośli, zmądrzeli i nie mają potrzeby wychodzenia z domu, spotykania się z innymi i do tego pracują po 12h.. typowe myślenie i mentalność ludzi żyjących i wychowujących się na wsi - po 4 latach mieszkania na wsi tak właśnie stwierdzam, .. tylko nie mówi o tym, że mają kredyty nabrane na 40 lat i tylko mąż rypie żeby koniec z końcem wiązać, bo żony siedzą z dziećmi w domu, nie patrzy na to, że ja z dzieckiem siedzę dzień w dzień, bo kończy przedszkole o 15, ja akurat przyjeżdżam z pracy i do jej zaśnięcia spędzam z córką czas, to się nie liczy.. moje jedno wyjście raz na powiedzmy 3 miesiące przekreśla całe dobro które robię na okrągło, ja jak siedzę w domu i opiekuję się dzieckiem, to jestem dobry, ale jak wyjdę tylko gdzieś, to już jestem najgorszy na świecie, bo z domu wyszedłem..no ręce mi opadają. Z dużo razy się poświęcałem i za dużo razy rezygnowałem ze swoich prywatnych spraw, marzeń na rzecz tego żeby siedzieć z córką w domu, bo żona akurat miała dużo pracy, ale ja potrafię zauważyć, że ktoś się nie wyrabia z pracą, że ktoś jest zmęczony i chcę odpocząć, że ktoś jest chory i bez sił, więc ja wtedy brałem córkę w obroty, żeby żona w spokoju mogła zająć się czymś czym musi, a myślicie, że w drugą stronę to działa ? nigdy w życiu nikt do mnie nie przyszedł i mi nie powiedział, słuchaj idź sobie na chwilę na rower odpocznij, odetchnij, teraz ja się zajmę córką, bo ty z nią spędzasz 24h... Ostatnio mi powiedziała nawet że mam kolegów którzy nie mają dzieci, którzy są singlami i bardzo jej to nie pasuje.. i co zasugerowała, żebym sobie zmienił kolegów, towarzystwo. Znam się z nimi od podstawówki i od podstawówki się przyjaźnimy, zawsze na siebie możemy polegać, zawsze każdy każdego wysłucha i ja mam zmieniać towarzystwo bo co ? kpina.. Nigdy w życiu nie spodziewałem się, że aż tak się będę męczył, że moja wolność będzie tak mocno ograniczona.. życie na wsi, realia, rzeczywistość która mnie spotkała jest już na ten moment nie do wytrzymania. Mam z nią tak wiele spraw nie wyjaśnionych że szkoda gadać, tylko problem jest w tym że my nie potrafimy ze sobą rozmawiać od samego początku.. ostatnio jak jej powiedziałem, że mam już dość, że muszę się ruszyć, że muszę coś ze sobą zrobić bo psychicznie nie wyrabiam, to się rozpłakała i kazała mi wyjść z pokoju, bo ona już wszystko wie... no człowiek nawet chyba nie może powiedzieć prawdy że coś go boli, że z czymś sobie nie radzi.. nie widzę w każdym bądź razie chyba żadnych realnych szans na to że to się kiedykolwiek zmieni.. jeszcze na koniec jak się zapytałem żony czy czasami mama albo siostra jej nie mówią na mój temat czegoś, bo ciężko mi czasami uwierzyć ,że dziewczyna która ma 31 lat tak się zachowuję, to mi powiedziała że przed ślubem się wystarczająco dużo od mamy swojej na mój temat nasłuchała .. noż kur.. mać. Bo przed ślubem też w góry jeździłem i mieszkałem w domu rodzinnym, a nie siedziałem 24h na dobę w domu rodzinnym mojej żony. 

I jak tu żyć normalnie, bo coś mi się wydaje że się nie da. 

Ktoś kto ma nieodcietą pępowinę lub nieuksztaltowany własny charakter będzie zawsze podatny na sugestie innych. A sugestie innych zawsze będą oparte na "ich" własnym skrzywionym obrazie rzeczywistości. Tym sposobem dla jej matki normą ma być że "stary" ma się słuchać co ona powie a inaczej jest nierobem. 

Nic nie zrobisz z tym jeśli żona nie ma swojego zdania na ten temat tylko przekazuje dalej zdanie swojej matki.

Odnośnik do komentarza
13 minut temu, mjur1 napisał:

trzeba się pogodzić z rzeczywistą moją sytuacją którą uważam za beznadziejną ale nie bez wyjścia... 

Czyli jakie widzisz wyjście? Zaczniesz mimo wszystko nie słuchać żony jak małe dziecko i stawiać na swoim? Jedziesz w końcu w góry? 

Odnośnik do komentarza
8 minut temu, Gość ka-wa napisał:

Czyli jakie widzisz wyjście? Zaczniesz mimo wszystko nie słuchać żony jak małe dziecko i stawiać na swoim? Jedziesz w końcu w góry? 

W dziecinadę  nie mam ochoty się bawić, bo to nie jest zupełnie mój styl. Też nie chcę robić tak, że jak dziecko będę się obracał na pięcie i wychodził z domu, bo wiem że jak do niego wrócę, to będzie foch na tydzień. Chodzi mi o zrozumienie którego nie było i nie ma a ja po prostu już chyba nie mam siły ciągnąć tego w nieskończoność i się podporządkowywać przez całe życie, bo co i jak bym nie zrobił i tak będzie źle.. nie mam ochoty słuchać tego jakim jestem nie odpowiedzialnym człowiekiem itp.. więc będę robił, to na co będę miał ochotę oczywiście w granicach rozsądku, a jeżeli i to się nie spodoba, a szansa na to jest bardzo dużo, to trzeba będzie podjąć radykalne kroki i chyba się wyprowadzić.  

Odnośnik do komentarza

Niech będzie foch, przestań się tym przejmować, jak żonie będzie zależało na rodzinie to pogodzi się z tym, że mąż to nie małe dziecko... 

Widzi, że może Tobą sterować, to z tego korzysta, a Ty powinieneś w końcu zacząć nosić spodnie... 

46 minut temu, mjur1 napisał:

to trzeba będzie podjąć radykalne kroki i chyba się wyprowadzić.  

Niestety, choć być może taka realna sytuacja zmieni jej pogląd, bo ona teraz jest pewna, że tego nie zrobisz. A jeśli by jej to było na rękę, to tym bardziej, nie masz czego szukać w tym związku. 

 

Odnośnik do komentarza

Oj, Samotny! Ciężko sie to czyta. CY naprawde w ogóle nie znales swojej żony ani jej rodziny przed ślubem? Czemu wtedy nie ustaliles z nią,  że nie zamierzasz siadywac przed domem na lawce i patrzeć na pola? I czy naprawdę w pracy nie zawarles żadnych znajomości?  Nie rozumiem, jak podobno ciekawy świata człowiek doprowadził się do takiego stanu? Myślę,  że coś niedobrego się z Tobą dzieje, jednak próbujesz chyba obarcza za to wina zone, która przecież wiedziałeś,  jaka jest. Zadowolony z siebie człowiek będzie dobrze czuł się także na wsi, nie demonizujmy, tam też mieszkają artosciowi ludzie, z którymi można się zaprzyjaznic.  Poza tym na wsi mozna robic mase ciekawych rzeczy, masz wi-fi i kontakt ze swiatem, nie uwierze, ze nie masz żadnych zainteresowań. Nawet osoby sparaliżowane,  w domach opieki potrafia cieszyc sie zyciem i czerpać z niego przyjemność.   Może po prostu dotad było Ci wygodnie zdać sie na żonę i jej rodzine, a teraz nadszedl kryzys wieku średniego i uswiadomiles sobie, że już  nie polecisz na Marsa ani nie poznasz Angeliny Jolie?;) Pomysł,  jak się z Tobą musi czuć żona?  Pewnie też już nie wyrabia, widzac Twoja minę? A corka? Takiego chcesz dla niej ojca? Wiecznie niezadowolonego cierpietnika? Możesz uzalac się nad sobą na tej ławeczce z widokiem na pola przed domem w nieskończoność,  a możesz ująć ster w swoje ręce. Obudz sie i zrob cos z soba. Forum tu nic nie pomoze. Zgłoś się na terapię,  psycholog pomoże Ci ustalić,  w którym momencie się pogubiles i co z tym zrobić. Dasz rade!

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...