Skocz do zawartości
Forum

Brat zrezygnował z życia


Gość karolinakowalska

Rekomendowane odpowiedzi

Gość karolinakowalska

Cześć,

Chciałabym się z Wami podzielić problemem, który od wielu lat podziela cała moja rodzina. Czujemy się bezsilni i brakuje nam planu, aby pomóc mojemu młodszemu bratu.

Tomek ma 24 lata. Od gimnazjum stał się bardzo zamknięty w sobie i wycofany. Nie miał znajomych, nie wiem co było tego powodem. Spędzał dużo czasu sam, przed komputerem. Nikt go specjalnie nie kontrolował, po powrocie ze szkoły mógł poświęcić większą część czasu na komputer. Kolejna szkoła, liceum, zostało mu wybrane przez rodziców i było to najlepsze liceum w moim mieście. W klasie Tomka większą część stanowiły dzieci, które wygrały konkurs na miejsce poprzez uczestnictwo w różnego rodzaju olimpiadach, więc poziom był bardzo wysoki. Byłam zdziwiona tym wyborem, ponieważ nie widziałam nigdy, aby mój brat specjalnie lubił się uczyć. Starał się i dawał sobie radę, jednak w drugiej klasie poważnie zachorował. Leżał w szpitalu przez 2 miesiące, co spowodowało ogromne zaległości w szkole. Poddał się. Nie zaliczył klasy. Widziałam, że bardzo się starał, ale cała ta sytuacja go przerosła. Zaszył się w domu na kilka miesięcy, później zmienił szkołę i tam zdał maturę. W tamtym czasie jeszcze bardziej zamknął się w sobie.

Po maturze próbował studiować, ale bardzo szybko się poddawał. Kierunki, które wybierał były bardzo ambitne i rzeczywiście, na początku semestru, chodził na zajęcia, jednak nigdy tak naprawdę nie widziałam, aby się uczył. Najpierw elektrotechnika, później informatyka. Rzucał to po kilku miesiącach, w każdym przypadku nie dotrwał nawet do sesji. Rzeszę roku szkolnego i wakacji przesiadywał w domu, a właściwie zamknięty w swoim pokoju, przed komputerem. Nie miał żadnego kontaktu z domownikami. Ani z nikim innym, z tego co mi wiadomo. Nie odpowiadał na zadawane mu pytania, nie wywiązywał się z obowiązków domowych. Na próby zabrania mu komputera lub internetu reagował agresją. Nie wiedzieliśmy co mamy robić. Rodzice próbowali namówić go na rozmowę z psychologiem, nawet kiedyś go tam zawieźli, a innym razem psycholog przyjechała do domu, ale Tomek nigdy się na to nie zgodził, aby z kimkolwiek porozmawiać.

Sytuacja stała się naprawdę dramatyczna. Wszyscy żyliśmy w ogromnym stresie. Nikt z nas nie wiedział jak do niego trafić. Szukaliśmy pomocy, ale Tomek nie chciał się na nic zgodzić, a był już pełnoletni, więc mieliśmy związane ręce. Pewnego dnia doszło do sytuacji, że rodzice chcieli go wyrzucić. Tomek wybiegł z domu i próbował się zabić. Rodzice go unieruchomili i zadzwonili po karetkę. Zabrali go na jedną noc do szpitala psychiatrycznego. Jednak mama nie wytrzymała myśli, że on tam jest. Następnego ranka zabrali go do domu. Dostał receptę na lek p/depresyjny, którego jednak nigdy nie wziął. Rodzice odpuścili na kilka miesięcy. Przestali czegokolwiek od niego wymagać, pozwolili mu siedzieć w zamknięciu, przed komputerem, przez następne miesiące, jednak przez cały czas zachęcali go, aby poszedł do pracy lub zapisał się na jakiś kurs. Innymi słowy, zaczął coś ze sobą robić.

W końcu brat podjął pracę w sklepie jako pracownik magazynowy. Przez kilka miesięcy chodził do pracy, zaczął nawet odzywać się do rodziców. Opowiadał o tym, co się działo. Nawet wyszedł z nimi na grilla do rodziny. Wydawało się, że jest dobrze. Rodzice zaczęli więc zachęcać go do kolejnego kroku, jakim miało być podjęcie studiów. Mieliśmy nadzieję, że zacznie z nowym nastawieniem, z chęcią socjalizacji z innymi. Miał w końcu 23 lata. Jako, że zaczął studia w pandemii, 100% zajęć odbywała się online. Rzucił więc pracę i wrócił do pokoju. Dosłownie. Zaczął studia na kierunku budownictwo. Jest to bardzo ciężki i wymagający kierunek, bardzo bałam się o ten wybór. Bałam się, że jego głowa jest zbyt zmęczona, aby skupić się na matematyce itd. Przez pół roku mieliśmy nadzieję, że studiuje. Nikt się go nie czepiał, że siedział po nocy, że spał w dzień. Mimo tego, że nadal z nikim nie rozmawiał praktycznie ani słowem, zaufaliśmy mu.

Niestety, to znowu była ślepa uliczka. Okazuje się, że on wcale nie brał udział w żadnych zajęciach. Nie podszedł do sesji. Przesiedział kolejne pół roku w domu, wykorzystując zaufanie innych i udając, że studiuje. Jesteśmy w kropce. Nie mamy już sił. Nie wiemy co możemy zrobić, aby mu pomóc. To mój brak, ale tak naprawdę go nie znam. Nie potrafię do niego trafić. Rodzice nie mogą go wyrzucić z domu, boją się, że sobie coś zrobi. Ja to rozumiem, jednak widzę, że to zniszczyło już całą rodzinę.

Czy widzicie jakieś rozwiązanie tej sytuacji? Boję się, że on nigdy nie wyjdzie z tego domu. Ma już 24 lata, nie chcę aby zmarnował chociaż jeden dzień więcej ze swojego życia. On odmawia leczenia, odmawia rozmowy, nie wiemy tak naprawdę co siedzi w jego głowie. Boję się, że ten stan przejdzie w jakieś poważne zaburzenie psychiczne i że stanie się niebezpieczny dla siebie i innych.

Odnośnik do komentarza
Gość Loraine

Myślę że brat już jako osoba pełnoletnia nie może być przez rodziców czy kogokolwiek do czegoś zmuszona. Ale ma te 24 lata i najwidoczniej jest osobą depresyjną która ma problemy do przegadania i przepracowania. Moze być introwertykiem. jednak Najważniejsze aby rodzice i ty zapoznali sie z tym czym jest depresja, jak reagować na stan depresji u osoby z rodziny i jak pomóc. Jako rodzina możesz z rodzicami udać sie do psychologa żeby porozmawiac o bracie i poradzić się. Zmuszanie brata nic nie da, może tez przynieść efekty przeciwne do tego co chcielibyście uzyskać w związku z bratem i jego samopoczuciem.
Poczytaj z rodzicami o tym jak postępować z osobą z depresją:
https://www.medicover.pl/o-zdrowiu/jak-postepowac-z-chorym-na-depresje,3840,n,2672
Pzdr

Odnośnik do komentarza
20 godzin temu, Gość karolinakowalska napisał:

Nie wiemy co możemy zrobić, aby mu pomóc.

Moze pozwolić mu wrócić do pracy w magazynie? Dlaczego u Was w rodzinie jest taka presja na studiowanie? Wywnioskowałam, że on robił głównie to co chce rodzina, wbrew sobie. Skoro był w miarę szczęśliwy w zwykłej pracy to dlaczego tego tak nie zostawić? Pytam poważnie.  Czy on nie mógł sam wybrać szkoły, musiał iść na studia? Moim zdaniem nie akceptujecie go takim jaki jest: prostym zwykłym chłopakiem, bez ambicji zostania adwokatem/lekarzem/inżynierem. Chcecie go uszczęśliwić na siłe, wg Waszej wizji szczęścia. Nie chce rozmawiać bo co ma Wam powiedzieć? Że żył aby Wam dogodzić, sprostać Waszym oczekiwaniom, by udowodnić że jest wart Waszej bezwarunkowej miłości? Ja to tak widzę niestety ? 

20 godzin temu, Gość karolinakowalska napisał:

Czy widzicie jakieś rozwiązanie tej sytuacji?

Tak, pogadać  z rodzicami aby przestali wywierać na nim presje. Niech zrezygnuje ze studiów, wróci do pracy w magazynie, niech zacznie chłopak żyć po swojemu. Po prostu. I zacznijcie go kochać takim jaki jest, nie zmieniajcie go. 

Edytowane przez Javiolla

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza
Gość Dariusz
4 godziny temu, Javiolla napisał:

Czy on nie mógł sam wybrać szkoły, musiał iść na studia? Moim zdaniem nie akceptujecie go takim jaki jest: prostym zwykłym chłopakiem, bez ambicji zostania adwokatem/lekarzem/inżynierem. Chcecie go uszczęśliwić na siłe, wg Waszej wizji szczęścia. Nie chce rozmawiać bo co ma Wam powiedzieć? Że żył aby Wam dogodzić, sprostać Waszym oczekiwaniom, by udowodnić że jest wart Waszej bezwarunkowej miłości? Ja to tak widzę niestety ? 

Widzę to inaczej. Oni chcą dla niego dobrze bo bycie chłopakiem bez ambicji jest bardzo słabe i w przyszłości boleśnie odbija się na takiej osobie. Póki ma 24 lata można jeszcze coś zrobić. Rodzice mają rację ale wybrali zły sposób przekazywania ich.

4 godziny temu, Javiolla napisał:

Tak, pogadać  z rodzicami aby przestali wywierać na nim presje. Niech zrezygnuje ze studiów, wróci do pracy w magazynie, niech zacznie chłopak żyć po swojemu. Po prostu. I zacznijcie go kochać takim jaki jest, nie zmieniajcie go. 

Nie. Po prostu pogadać z nim mówiąc mu otwarcie, że teraz jest fajny bo jest młody i praca na magazynie może być dobra na tym etapie ale to nie jest praca, którą będzie mógł wykonywać do końca życia. Przed 55 jeszcze ok póki nie ma problemów z kręgosłupem jeśli tylko znajdzie taką pracę bo pracodawcy wolą zatrudnić kogoś młodszego. Chyba, że chce to robić w lepszy sposób np wyrobić sobie kurs na wózki widłowe albo wyjechać do innego kraju, w którym za taką samą pracę zapłacą mu godnie i bez kursów też może być ok. Trzeba stawiać na rozwój bo lepiej włożyć trochę więcej wysiłku niż potem doświadczać efektów braku tej pracy. Wtedy człowiek zostaje z ręką w nocniku i jest już za stary. Jeśli będzie miał dzieci to je tylko skrzywdzi i nie będzie w stanie im niczego przekazać a nawet z kobietą ciężko zbudować prawdziwą więź kiedy jest się standardowym paziem, który ma w głowie dokładnie to samo co pozostałe standardowe pazie. Trzeba stawiać na rozwój i to żeby nie być kimś negatywnym.

Odnośnik do komentarza
19 godzin temu, Gość Dariusz napisał:

Póki ma 24 lata można jeszcze coś zrobić

Nic się nie da zrobić. Pewien psycholog powiedział, ze dzieci wychowujemy do 14-go roku życia, a potem zbieramy owoce swojego wychowania. Zwróć uwagę, że punkt widzenia rodziców z tym dobrem może być błędny. moja mama dla mojego dobra odradzała mi studia. Z troski, z obawy o mnie, z miłosci...

19 godzin temu, Gość Dariusz napisał:

ale to nie jest praca, którą będzie mógł wykonywać do końca życia.

A dlaczego? Konkretne argumenty dlaczego każdy musi być po studiach? A kto będzie układał towar w magazynie, sprzątał, zamiatał ulice? Skoro odżył po zwykłej magazynowej pracy to oznacza, że nie chce studiować....koniec kropka. Nie wolno nikogo do niczego zmuszać bo jak na załączonym obrazku widać, przynosi to odwrotny skutek. 

19 godzin temu, Gość Dariusz napisał:

a nawet z kobietą ciężko zbudować prawdziwą więź kiedy jest się standardowym paziem,

No teraz to klepiesz farmazony. sugerujesz, że człowiek w zwykłym prostym zawodzie nie potrafi kochać i zbudować dobrego związku? To potrafią tylko ludzie po studiach? Przecież kobieta też mieć zwykłą pracę tego typu i do miłości to się nijak ma. 

19 godzin temu, Gość Dariusz napisał:

to żeby nie być kimś negatywnym.

Ale on było pozytywny właśnie w czasie pracy magazynowej, odżył, zachowywał się normalnie. To kto go zmienia w negatywnego człowieka? 

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza
Gość Dariusz
5 godzin temu, Javiolla napisał:

Nic się nie da zrobić. Pewien psycholog powiedział, ze dzieci wychowujemy do 14-go roku życia, a potem zbieramy owoce swojego wychowania. Zwróć uwagę, że punkt widzenia rodziców z tym dobrem może być błędny. moja mama dla mojego dobra odradzała mi studia. Z troski, z obawy o mnie, z miłosci...

W jego wieku wszystko się da jeśli jest zdrowy. Rodzice zdają sobie sprawę, że potem może być już za późno i chcą żeby teraz to sobie uświadomił. Mają rację ale źle tłumaczą. Interakcja z drugim człowiekiem jest także grą którą prowadzimy dla osiągania celów czyli żeby ktoś coś zrozumiał albo zrobił.

6 godzin temu, Javiolla napisał:

A dlaczego? Konkretne argumenty dlaczego każdy musi być po studiach? A kto będzie układał towar w magazynie, sprzątał, zamiatał ulice? Skoro odżył po zwykłej magazynowej pracy to oznacza, że nie chce studiować....koniec kropka. Nie wolno nikogo do niczego zmuszać bo jak na załączonym obrazku widać, przynosi to odwrotny skutek. 

Teraz odżył ale nie będzie tam pracował w nieskończoność. To nie jest praca dla starych ludzi a nie można planować, że będziemy sprawni fizycznie przez całe życie. Sytuacja ekonomiczna powoduje, że pracując tam gdzie wymagania są bardzo niskie ciężko starcza na odpowiedni poziom życia. Nie umrze z głodu ale czasem będzie mu brakowało na podstawowe potrzeby bo np naprawa samochodu zbiegnie się z potrzebą wizyty u lekarza. Chętni do pracy zawsze się znajdą i jest spora rotacja pracowników. Nie trzeba być od razu nie wiadomo kim ale trzeba zbudować dochód i inwestować w swój rozwój żeby móc zbudować wartościowy związek i być oparciem dla kobiety. Praca w magazynie jest męcząca i monotonna więc jest w sam raz żeby trochę tam popracować i rozejrzeć się za czymś lepszym bo w ten sposób buduje się swój komfort i życie pod którym można się podpisać. Uważam, że bez tego nie można nawet myśleć o długofalowym szczęściu.

6 godzin temu, Javiolla napisał:

No teraz to klepiesz farmazony. sugerujesz, że człowiek w zwykłym prostym zawodzie nie potrafi kochać i zbudować dobrego związku? To potrafią tylko ludzie po studiach? Przecież kobieta też mieć zwykłą pracę tego typu i do miłości to się nijak ma. 

Nie chodzi o zawód tylko o to jakie ktoś ma ambicje i tok myślenia. Życie różnie się układa ale chodzi o to czy ktoś poprzestaje na tym co osiągnął nawet jeśli to jest nic.

6 godzin temu, Javiolla napisał:

Ale on było pozytywny właśnie w czasie pracy magazynowej, odżył, zachowywał się normalnie. To kto go zmienia w negatywnego człowieka? 

Jego interakcje z rodziną mają równie duże znaczenie co jego własne przemyślenia. Zwykle takie sytuacje są zbyt złożone żeby dobrze je zrozumieć ale do takiego zdania dochodzi się kiedy najpierw dąży się do zrozumienia. Chodzi o to żeby wszyscy nie powielali dotychczasowych schematów tylko starali się wyjść ponad i rotowali strategiami interakcji. Na miejscu rodziców zaplanowałbym rozmowę z nim w taki sposób żeby sam chciał podjąć inną decyzję. Powinien zacząć dostrzegać wyższe cele ale to od niego zależy jak je sprecyzuje. Studia nie są konieczne. Można się kształcić na wiele sposobów i planować strategie np odkładania i inwestycji.

Odnośnik do komentarza

Bardzo trudna sprawa i obawiam się że głębszą niż tylko "brak chęci do pracy do studiów."

To są zaniedbania wieloletnie. Wtedy w liceum należało reagować...a pewnie jeszcze wcześniej...dużo wcześniej 

Ten brak potrzeby kontaktu z innymi, albo wycofawanie z braku umiejętności jest najbardziej niepokojace.

Rodzice pewnie widzą problem: ach tylko żeby poszedł do szkoły, na studia, do pracy i jakoś to będzie. Jeżeli tak myślą to kompletnie nie widzą swojego syna, który żyje od 10 lat w przerażającej samotni.

Niestety bardzo często - w takich trudnych sytuacjach, po głębszym przyjrzeniu się systemowi rodzinnemu...rodzice sabotują rozwój dziecka. Nie wiem jak jest tam u Was i wiem że to brzmi niewiarygodnie. Ale tak często jest - młoda osoba która nie dostała podstaw do życia, zwyczajnie nie radzi sobie a potem gra kozła ofiarnego na użytek rodziny.

Nie wiem jak jest u Was podkreślam

Rodzice pewnie nie są tymi , którzy mogą pomóc. I pytanie na ile ty masz możliwości wyciągnąć brata stamtąd. 

To są potwornie trudne sprawy których nie można bagatelizować i sprowadzać do " brat nie studiuje" , "brat nie pracuje", "brat nie ma dziewczyny".

Pytanie czy Ty masz na to siły. Niestety ale bardzo często pomoc takiej osobie zaczyna się od oderwania że środowiska rodzinnego.

Pytanie czy Ty masz siły i chęci...możliwości Bo to jest min 3 lata pracy nad człowiekiem by go otworzyć z samotni.

24 lata to jeszcze jest dobry czas na gruntowne interwencje, za 5  lat może być już za późno...

 

Odnośnik do komentarza

I w takiej sytuacji polecała bym oddział dzienny, czyli codzienną terapia dochodząca na NFZ...

Wiem że on nie chce ale gdybyś go np wzięła do siebie na jakiś czas - i sprawdziła czy brat poza " rodzinnym gniazdkiem" się otwiera... Na początku na kontakt z Toba. - jakikolwiek.

Póki co to on rodzinnego gniazdka jeszcze nigdy nie opuścił ..

Odnośnik do komentarza
14 godzin temu, Gość Dariusz napisał:

Mają rację ale źle tłumaczą.

Ja odnoszę wrażenie, że nie tłumaczą a narzucają lub tez tłumaczą, ale nie motywują i nie podnoszą jego wartości. Tak więc najpierw buduje się relacje- najlepiej już w dzieciństwie- opartą na motywowaniu dzieciaka, na dodawaniu mu pewności siebie i bezwarunkowej miłości. Co oznacza między innymi, że jeśli dziecko nie spełnia NASZYCH ambicji i oczekiwań, to i tak je kochamy i godzimy się z tym. Mimo tego dalej je motywujemy, ale w kierunku jaki sobie samo obrało. 

14 godzin temu, Gość Dariusz napisał:

ale nie będzie tam pracował w nieskończoność.

Dlaczego? Starsi maja sprzęty do dźwigania, podnoszenia. Poza tym moze pracować na starość choćby jako stróż. Bez przesady... ale wielu starszych pracuje nawet na budowie lub w zwykłych pracach np. sprzątających. Radzą sobie, a więc dlaczego on nie miałby sobie poradzić. Jeśli jego rodzice taj tłumaczą jak Ty to ewidentnie zaniżają jego poczucie wartości, bo on słyszy przekaz, że jest tak beznadziejny, że nawet w magazynie nie da sobie rady. 

14 godzin temu, Gość Dariusz napisał:

Uważam, że bez tego nie można nawet myśleć o długofalowym szczęściu.

No tak, bo z pewnością będzie szczęśliwszy kończąc studia jakich nie cierpi, bo robił je dla rodziców ? Potem pracując w pracy, której nie znosi i może nawet nie umie dobrze wykonywać bo go to nie interesuje i nie uczył się po to, by się nauczyć, tylko by zdobyć plus u rodziców ?  Szczeście jest w nas samym, a nie jest zależne od wykształcenia. można być szczęśliwym pracując jako sprzątacz, ale będąc wolnym człowiekiem i kochając samego siebie. Można być bardzo nieszczęśliwym mając studia, doktoraty, dobrze zarabiając. Szczęście to stan naszego ducha!

14 godzin temu, Gość Dariusz napisał:

Na miejscu rodziców zaplanowałbym rozmowę z nim w taki sposób żeby sam chciał podjąć inną decyzję. Powinien zacząć dostrzegać wyższe cele ale to od niego zależy jak je sprecyzuje. Studia nie są konieczne. Można się kształcić na wiele sposobów i planować strategie np odkładania i inwestycji.

I to jest jakiś konkret. Powinni przyznać się jeszcze do tego, że chcąc dobrze narzucali mu swoje ambicje i jeśli będzie szczęśliwy nie studiując i pracując w magazynie, to akceptują ten fakt i nic nigdy mu już nie wypomną... i dotrzymać słowa ? Zaproponować, że gdy psychicznie odżyje to może zdecyduje się na jakiś kurs dokształcający, ale tylko zaproponować i nie narzucać, nie dopytywać.  To ważne by nie czuł się osaczony i pod presją. Wspierać, ale nie traktować jak sieroty bożej, którą trzeba popychać do wszystkiego. On może jest ambitny, tylko nie w tym co by chcieli rodzice. Nie wiem czy kiedykolwiek go o to zapytali, skoro wybrali mu nawet liceum. Może jego ambicje zostały stłumione, bo rodzice mieli inną wizję. Dlatego prawdopodobnie zamknął się w sobie, bo go nikt nie chce zrozumieć, i odbiera mu się wolność. 

 

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Moim zdaniem rodzice go skrzywdzili. Narzucanie mu z góry konkretnej ścieżki kariery nie bacząc na jego potrzeby, uczucia. Tak jakby był jakimś robotem co ma odbębnić wymagania rodziców. 

Wyrzucanie go z domu to też przykład świadczący o nich. Mogli z nim porozmawiać szczerze, ale skoro problem był już w czasach gimnazjum, to się obudzili z tymi rozmowami. 

Skoro już wtedy coś nie grało, to trzeba było porozmawiać. Teraz nagle wszyscy tacy zatroskani o chłopaka, a gdzie byliście X lat temu gdy chodził do gimnazjum? Mieliscie pewnie swoje sprawy. 

Według mnie to lata zaniedbań ze strony rodziców. Mogli go wyciągnąć na jakieś sesje z psychologiem by mógł się otworzyć i powiedzieć co go gnębi/prześladuje. Czego mu brakuje. 

Po co te zasrane naciskanie na studia jakby były jakąś żyłą złota. Ten mit z studiami jest śmieszny. Sporo osób po studiach robi jako pracownicy fast foodów, sklepów w galeriach itd.

Mało kto tak naprawdę pracuje w swoim zawodzie zaraz po studiach.

Moim zdaniem nie każdy musi mieć wyższe wykształcenie. Można było chłopaka zainteresować chociażby technikum z zawodem wybranym. Miałby jakiś fach w ręku i mógłby zarabiać :). 

No, ale wiadomo rodzice usrali sobie we łbie, że ma być najlepsze gówno-liceum bo oni muszą przed rodziną i znajomymi gadać, że syn jest w super szkole.

Biedny chłopak, szkoda mi go bardzo. Padł ofiarą niespełnionych ambicji własnych rodziców.



 

Odnośnik do komentarza

niech sie rodzice pukna w czolo i pomysla,czy kazdy musi wykonywac trudny zawod. Moze nie kazdy ma do tego glowe,pamiec i wytrzymalosc psychiczna.  Moze rodzice sami nie skonczyli  studiow i mysla,ze to  takie latwe albo po prostu zaniedbali dziecko i nie znaja jego mozliwosci. A pewno jedno  i drugie. Efekt tego ich krecenia nosem bedzie taki, ze on w kazdej  pracy bedzie sie czul  zle,bo go wpedzaja w role takiego,co ma spelniac cudze ambicje.

Odnośnik do komentarza
Gość czteryznaki

No ale co na tym komputerze robi???

Z studiami to był głupi pomysł, skoro nie dał rady wcześniej dotrwać nawet do sesji to próbować trzeba było z jakąś (nie za trudną) policealną - mniejsze ciśnienie, luźniejsza atmosfera, łatwiej połączyć z pracą.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...