Skocz do zawartości
Forum

co z sobą zrobić


Gość piotr97

Rekomendowane odpowiedzi

Dzień dobry wszystkim,
Nie ukrywam, że jest to pierwszy post tego typu, który postanawiam napisać. Jednak okoliczności, z którymi mam do czynienia powodują, że sam nie potrafię sobie poradzić i już naprawdę nie wiem co mam zrobić. Przechodząc do samego problemu.
Mam 23 lata. Niedługo 24. Od czasu początku szkoły średniej zmagam się z depresją, która pojawiła się u mnie, gdy nie poradziłem sobie w szkole i musiałem ją zmienić. Nie przez pryzmat nękania, czy czegoś w tym rodzaju. Po prostu nie radziłem sobie z nauką. Zmieniłem szkołę średnią i z czasem wszystko się uspokoiło. "Niesmak" jednak pozostał.
Teraz, po raz trzeci jestem na pierwszym roku studiów. Z pierwszych studiów zrezygnowałem, bo nie czułem, że jest to kierunek, który mnie interesuje. Rok później poszedłem na informatykę, która wydawało mi się, wtedy bardzo mnie interesowała. Dostałem się jednak na słabą uczelnię i z tego powodu również zrezygnowałem. Nie potrafiłem się na niej odnaleźć i miałem nieodzowne uczucie, że mogę więcej. Postanowiłem poprawić maturę. Kupiłem książki i dzień w dzień, po 8 godzin uczyłem się do matury z fizyki oraz matematyki. Postanowiłem, że nauczę się tego wszystkiego sam i nie potrzebuję żadnych korepetycji. Po około 7 miesiącach nauki zdałem maturę poprawiając wyniki na ok. 90% z matematyki rozszerzonej i 60% z fizyki. Byłem zadowolony z siebie. Tym bardziej, że fizyka była mi zupełnie obca przed nauką. Z takimi wynikami postanowiłem złożyć papiery na jedną z lepszych (jeśli chodzi o rankingi) uczelni w naszym kraju i dostałem się na nią. Z listy rezerwowej, ale jednak. Sama uczelnia w porównaniu do poprzednich jest świetna. Znalazłem również grono znajomych, z którymi się dogaduję. Pierwszy semestr zdałem. Z problemami, ale jednak.
Teraz znajduje się tutaj. Nie nadążam za rówieśnikami, którzy są o 3-4 lata młodsi ode mnie. Nie twierdzę, że to ma znaczenie w kontekście nauki. Po prostu sama świadomość tego również mnie w pewnym stopniu dobija. Nauka, która sprawiała mi kiedyś radość, teraz sprawia, że nie chce wstać z łóżka. Zadania, które otrzymujemy zajmują mi 4 razy więcej czasu, aniżeli moim znajomym. I mimo, że nie straciłem chęci do pogłębiania wiedzy z zakresów, które mnie interesują, to najchętniej rzuciłbym te studia, zaczął pracować i uczył się sam. Z drugiej jednak strony mam też myśli, że skoro sobie tak słabo radzę, to może to nie jest dla mnie i jestem na programowanie po prostu za głupi. Na dodatek w głowie mam wbite przez moją rodzinę pewne "prawa". Założę się, że wielu z was również one towarzyszyły, m.in: "Bez studiów nie ma pracy", "Syn sąsiada ma studia" itd. Sam uważam, że studia nie są gwarantem godnego życia i bez nich również można szczęśliwie żyć. Nie neguje oczywiście faktu, że pomagają i "lepiej mieć, niż nie mieć", ale można znaleźć pracę w programowaniu, które mnie interesuje (choć nie wiem czy powinienem w to dalej brnąc, jak już wspomniałem powyżej). Wracając.. czuję presję ze strony rodziny, na to aby te studia posiadać. I naprawdę nie chciałbym ich zawieść. Tym bardziej, że tyle środków już przeznaczyli na mnie. Czuję się jak pasożyt. Strasznie odczuwam porażki, a fakt, że jestem wrażliwy jeszcze bardziej to potęguje. Jeśli jeszcze sobie myślę, że moja rodzina zawiedzie się na mnie, jeszcze bardziej mnie dobija. Cała ta kumulacja sprawia, że mam myśli samobójcze , bo naprawdę nie wiem co mam robić. Boję się, że skończę w takim miejscu, które nigdy bym sobie nie stawiał za cel. I jak postanowiłem sobie, że postaram się dobrnąć do końca semestru, to z biegiem czasu co raz bardziej zauważam, że po prostu nie dam rady. Mimo siedzenia godzinami przy książkach i komputerze, czuję jak wiedza odbija się od mojej głowy jak piłka od ściany, a sam proces przepełnia mnie przygnębieniem, a nie radością, jak miało to miejsce podczas nauki do matury (tej samemu, nie podczas szkoły). Leki antydepresyjne mi już nie pomagają. Nie chcę iść do psychologa. Po incydencie ze szkoły średniej i udaniu się do takowego, czuję teraz straszną niechęć do takiej wizyty.
Musiałem to z siebie wyrzucić. Zdaję sobie sprawę, że dla niektórych moje problemy wydają się błahe i pewnie takowe, obiektywnie patrząc, są. Jednak nie daje rady, myśl że zawiodłem rodzinę, siebie, przytłaczająca ambicja mnie duszą i już nie daję rady. Dziękuję wszystkim, którzy przeczytali moje jęczenie i postanowili odpowiedzieć na szloch dzieciaka.

Odnośnik do komentarza

Depresja NIE jest błahą sprawą! 

Mam wrażenie, że tu nie chodzi o kierunek studiów, zainteresowania, wiek... tu chodzi o to, by się siebie o coś czepiać. Takie mam wrażenie. Żyjesz presją rodziny, masz niskie poczucie wartości, z którym pewnie nic nie robisz i to jest pewnie efekt ?  

Zastanawiam się czy rezygnacja z tych "słabych" studiów to był na pewno Twój pomysł, czy jednak sugestie rodziny? Czy to poprawianie matury i lepsza uczelnia to tez były ich sugestie? 

Nie ma innej opcji jak udanie się na terapie. Zaznaczam, że psycholog-zwłaszcza szkolny, a prawdziwy psychoterapeuta to jest zasadnicza różnica. Zniechęciłeś się pewnie do szkolnego psychologa, a ten nie prowadzi terapii. Leczenie depresji polega na braniu antydepresantów i jednocześnie chodzeniu na terapię. Inaczej nie ma sensu, same leki nie pomogą.... co już sam zauważyłeś. Poproś psychiatrę o skierowanie na terapię, powiedz, że jej potrzebujesz. Da Ci na pewno. 

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...