Skocz do zawartości
Forum

Zakochałem się w Terapeutce...


Rekomendowane odpowiedzi

To dość częste. Pozwól sobie na te uczucia, pozwól im sie wysycic....takie zakochanie w terapucie, teraputce może być  uczuciowo otwierajace.

To że to  wywwolane "laboratoryjnie" to wiesz... co nie znaczy że jest fałszywe-  jest autentyczne i to trzeba uszanować.

W momencie kiedy teraputka sie w jakimkolwik uczuciu "pogr azy" wobec pacjenta, terapia jest zakończona, (nie ma sensu jej prowadzenie bo teraputa temu  nie podoła ). Tyle w teorii a co jest w zyciu to osobna historia, ja nie słyszalam o takich historiach. 

Moje pytanie bardziej brzmi co w związku z twoja terapią, a nie co zwiazku z tym ze sie zakochałes.

Odnośnik do komentarza
W dniu 7.12.2020 o 14:29, Gość mózg napisał:

Tak i nie bo równie dobrze pasuje do mnie opis że jestem chłodny, zdystansowany i dużo myślę w samotności. Jestem niestabilny emocjonalnie ale mam wszystko pod kontrolą.

Nie mam nogi, złamaną rękę i leżę pod respiratorem ale jutro biegnę w maratonie. 

Ciekawi mnie jak daleko sięga twoja kontrolą. Co ciekawsze skądś znam to o czym piszesz, ale nie fajnie się do tego przyznać.

W ogóle mój temat gdzieś wpizdu zniknął. Dzięki za pomoc Kasiuli. 

Teraz w poniedziałek czeka mnie kolejna sesja. Nie chcę jej stracić, bo moja relacja terapeuta-pacjent też jest na wyjątkowym poziomie. Wylądowałem w miarę, nie jest to przyjemne. Jeszcze żeby ona była stara czy brzydka. Ale no nie.. ideał. Mimo, że po godzinie terapii, zapewne zamyka temat i wrzuca mnie do worka, gdzie są inni, który mieli swoje 60minut, a po tygodniu wyciąga mnie z tego worka starając się rozczytać z notatek, :"a temu o co chodziło", a ja przez cały tydzień myślałem. Ciekawi mnie tylko jak wygląda sprawa, gdy terapia zostanie zakończona, a ja przestaje  być jej pacjentem. Czy wtedy nadal nad nią wisi jakiś przepis, czy to już od niej zależy i może zrobić to co uzna za stosowne lub na co ma chęć. 

Odnośnik do komentarza

 

W dniu 10.12.2020 o 16:17, Gość Agu napisał:

To dość częste. Pozwól sobie na te uczucia, pozwól im sie wysycic....takie zakochanie w terapucie, teraputce może być  uczuciowo otwierajace.

To że to  wywwolane "laboratoryjnie" to wiesz... co nie znaczy że jest fałszywe-  jest autentyczne i to trzeba uszanować.

W momencie kiedy teraputka sie w jakimkolwik uczuciu "pogr azy" wobec pacjenta, terapia jest zakończona, (nie ma sensu jej prowadzenie bo teraputa temu  nie podoła ). Tyle w teorii a co jest w zyciu to osobna historia, ja nie słyszalam o takich historiach. 

Moje pytanie bardziej brzmi co w związku z twoja terapią, a nie co zwiazku z tym ze sie zakochałes.

To wyżej z dystansem proszę brać. Ktoś mi uświadomił, już wcześniej, że ona ora mi głowę itp, ale ryzyko właśnie polega na tym co pisze Agu. Biorąc pod uwagę moją historię, wiedzę, którą tak, żałuje że mam, oraz dużo dłuższą praktykę niż ona jest terapeutką, to mogę ją zwyczajnie skasować. Dlatego powtarzam, że chcę to zakończyć zwyczajnie mówiąc, że nie chcę doprowadzić do tego czym to grozi. A nie jest za późno, znalazłem wyjście.

Agu mam też do ciebie pytanie. Napisz jedną z dwóch rzeczy, szczerze jak cię na to stać. Albo skąd jesteś albo ile masz lat. Chcę wykluczyć pewną opcję. Bo bym tu chyba umarł. 

Terapia oczywiście zostaje niezależnie od tego co się stanie i czy będzie mi przykro czy nie. Były terapeuta, kolega obecnie, napisał: "- Artur jak będzie po twojemu, to wyobraź sobie, że jesteś szczęśliwy, twoja terapia przynosi niewyobrażalne rezultaty, energię do zmian i rozwoju z jakimi nigdy się nie spotkałeś, aż pewnego dnia ona ginie w wypadku, i jesteś bez terapeutki tak ważnej dla ciebie i dziewczyny, gwarantuje ci, że rozjebiesz się bardziej niż wszyscy twoi pseudokoledzy radzem wzięci."

kurde nawet tu mi się ciężko o tym pisze.

Odnośnik do komentarza

 

Staram się być bardzo uważny jeżeli chodzi o terapeutów, dzielę ich na 3 kategorię. Uważam, że śmiało mogę zaufać swojemu doświadczeniu w spotkaniu z nimi. Terapeutka z pewnością mną nie gardzi, prędzej sam to robię porównując się do kogoś do kogo jeszcze lub w ogóle nie powinienem. A jeżeli nawet uznałbym, że zdarzyło jej się coś niewłaściwego palnąć, to jest to moja wina, zwyczajnie musi się bronić by nie pozwolić sobie na to by relacja została zaburzona. 

Ciekawi mnie za to inna strona. Czy terapeutka, może spotkać się z byłym pacjentem po jakimś czasie od końca terapii, i czy reguluje to coś od górnego, czy sama terapeutka może wtedy podjąć decyzję czy ma na to ochotę i czemu ma to służyć.

Odnośnik do komentarza
W dniu 11.12.2020 o 19:28, Raszer napisał:

Nie mam nogi, złamaną rękę i leżę pod respiratorem ale jutro biegnę w maratonie. 

Ciekawi mnie jak daleko sięga twoja kontrolą. Co ciekawsze skądś znam to o czym piszesz, ale nie fajnie się do tego przyznać.

Nie pisałem że jest aż tak źle. Przy ludziach jestem stabilny ale kiedy jestem sam to ta chwiejność okropnie męczy ale mimo to muszę mieć chłodną głowę żeby poza tymi emocjami ocenić swoje stany i ich adekwatność. Pzdr.

Odnośnik do komentarza

 

Kumam, pytanie mam czy przy "ludziach" chodzi głównie o obojętnie jakie osoby czy o kobiety?. Przy facetach w jestem zajebiście wyluzowany, nie zwracam kompletnie uwagi, że mogę jakoś zostać oceniony, nawet mi to przez głowę nie przejdzie, nie czuję tego. Kobiety też ogólnie nie mają takich zdolności oraz wpływu na mnie, często jest przeciwnie. Po za kobietami, które są z wyglądu dla mnie ideałem. Nie są utopione w botoksie, są naturalnie śliczne co doceniam. Ale to zdecydowanie za mało, gdy do tego dołączyć fakt, że są bystre, inteligentne, nie poddające się manipulacją i mają poczucie humoru. To składają się na to "coś". Co jest niespotykane. Ewenement. I wtedy zaczynam się zacinać, myślę tysiąc razy zanim coś powiem, a potem i tak nie jestem peiwen czy to zostało dobrze przez nią odebrane. Tak nie wiele w rzeczywistości, jest takich kobiet. A ja choć, życie tak krótkie pozwalam, by okazje przepadały bo jestem wycofany? Bo się boję? bo za bardzo chcę się starać?..

Odnośnik do komentarza

 

Jestem po terapii, gdzieś pojawia się obawa, że ona mnie namierzy, choć nie będzie raczej marnować na takie bzdury czasu. Sesja zmarnowana, byłem jakiś nie do końca obecny. Miałem wrażenie, że chwilami jest smutna, męczy mnie, że to jest tak krótki czas raz na 7 dni, Przed terapią, zapewniałem siebie, że "ona" to tylko "ona" zwykła terapeutka, Do momentu, aż jej nie zobaczyłem... nic takiego nie mówiłem, ale z sensem też za bardzo nie gadałem. Co dzieje ze mną dzieje..

Odnośnik do komentarza
7 godzin temu, Raszer napisał:

Kumam, pytanie mam czy przy "ludziach" chodzi głównie o obojętnie jakie osoby czy o kobiety?. Przy facetach w jestem zajebiście wyluzowany, nie zwracam kompletnie uwagi, że mogę jakoś zostać oceniony, nawet mi to przez głowę nie przejdzie, nie czuję tego. Kobiety też ogólnie nie mają takich zdolności oraz wpływu na mnie, często jest przeciwnie.

Jestem wyluzowany przy ludziach, moje problemy w ogóle idą na bok i czuję wtedy że jestem kotem. Jak ktoś wytwarza spinę to jął łagodzę. Za to przy niektórych jak mnie męczą czuję taki dystans że nie chce mi się nawet mówić i chce mi się spać. Z dziewczynami jest inaczej bo nie poznaję takich które mi się podobają a te które są to trochę jak kumple tylko mam więcej ogłady rozmawiam na inne tematy i jedyne co ukrywam to chamstwo bo chamem jestem z krwi i kości a moje rozmowy z kolegami są jakby Różal, Stonoga, Wini i Tede siedli przy jednym stole ?

7 godzin temu, Raszer napisał:

Po za kobietami, które są z wyglądu dla mnie ideałem. Nie są utopione w botoksie, są naturalnie śliczne co doceniam. Ale to zdecydowanie za mało, gdy do tego dołączyć fakt, że są bystre, inteligentne, nie poddające się manipulacją i mają poczucie humoru. To składają się na to "coś". Co jest niespotykane. Ewenement

Fakt, mi się to nie zdarza. Kobiety które podobają mi się fizycznie uruchamiają jeszcze inny tryb, wtedy z natury więcej się śmieję ale wtedy zawsze czuję przewagę intelektualną i brakuje im czegoś w osobowości. Wiem że takie są ale ja ich nawet nie mam okazji poznać bo życie nie stwarza mi takich okoliczności.

7 godzin temu, Raszer napisał:

A ja choć, życie tak krótkie pozwalam, by okazje przepadały bo jestem wycofany? Bo się boję? bo za bardzo chcę się starać?

Może to dlatego że to tak rzadko spotykane że masz w podświadomości przekonanie że teraz albo nigdy? Sam nie wiem jakbym zareagował na spotkanie z taką kobietą bo nigdy to się nie zdarzyło i wątpię żeby kiedyś mogło nastąpić ale i tak ciągle będę się trochę łudził. Ważne że tylko trochę a nie jakoś bardzo. Ty miewasz takie okazje więc dobrze by Ci zrobiło jakbyś potraktował je naturalnie, bez spinania się bo ideały nie istnieją.

 

Odnośnik do komentarza

Jesteś gościu bystry. Ideały nie istnieją w twoim świecie. W moim istnieją, bardzo trudno na nie trafić, dosłownie trzeba szukać, za tym idzie to, że trzeba się naprodukować by się umówić, czy przejść się pogadać i poznać. No różnie to bywa, I jak się okaże, że ona nie posiada, żadnych minusów, a wasza znajomość trwa dla przykładu dwa miesiące, to znaczy, że jesteś tak zapatrzony, tak zakochany, że nie widzisz tych wad, one są ale ci nie przeszkadzają, 

Gdy jednak przeszkadzają od początku, to lepiej bo to bardziej realne niż pewnego dnia pękająca bańka w miłosnej bajce, Wystarczy szczerze i otwarcia porozmawiać, jak się kochacie, to nie będzie to problem tyko pierwsza wspólnie rozwiązana sprawa, Do mojej terapeutki, nie mogę nic czuć. No dla mnie to jest chore bo jak by zrozumiała jak bardzo jest dla mnie ważna a ona by to wzięła do siebie i zrozumiała, nigdy nie miała by tak neuroplastycznej osobowości, która, całkowicie, bezbronnie oddaje się w jej ręce. To by była terapia, a ja bym w to wszedł, robiąc to czego wymaga, bez mrugnięcia okiem czy to bolesne czy nie. I nie robił bym tego dla niej, bo nie na tym polega terapia tylko dla siebie, po to by stać się lepszy u tu już może być dla niej.

Czy powinna coś takiego wiedzieć? Bo chcę być szczery, czy pewnego dnia mam jej przekazać, że rezygnuję z terapii. I jakbym tego nie rozpatrzał, to nie chce tego robić, jest to głupie, wbrew moim, zasadą, potrzebą, pragnieniom, wbrew naturze, i niesie ze sobą niebezpieczne ryzyko kompletnego załamania się i głupich chaotycznych decyzji ?. To taka grypa uczucia wygasną migiem prawda?

Odnośnik do komentarza
W dniu 11.12.2020 o 19:41, Raszer napisał:

Chcę wykluczyć pewną opcję. Bo bym tu chyba umarł. 

Smierc to bardzo nosny temat na forum akurat ?

Nie złapałam ostatecznie - jak zareagowała twoja terapeutka na wyjawienie uczucia zakochania? Bo jak rozumiem jej o tym powiedziałes..

Kiedys miałam podobnie. Tylko ze ja to uczucie zakochania obserwowałam, nie dałam sie mu pochłonąc, co nie znaczy że nie odczuwałam. To była bardzo, bardzo rezonujaca terapia, Kawał, kawał roboty i baardzo odważny terapeuta.

 

Odnośnik do komentarza

Bardzo sensownie piszesz, ale nie odpowiedziałaś mi na moje pytanie. Napisz proszę skąd jesteś, lub pierwszą literę twojego nazwiska no wiem, że Agu jest sporo. Ale nie czuje się spokojnie jak nie wykluczę tej jednej jedynej osoby, którą nazywano tak jak masz w nicku. Może być miejscowość, bo nie jesteś z Trójmiasta? Agu??

Moja terapeutka, dosyć ciekawie na to zareagowała. Nazwała to normą w terapii, "przeniesieniem" czym co się zdarza kiedy dwie, osoby łączy jakaś specjalna więź. Zgadzam się z tym, że się przed nią otworzyłem najbardziej właśnie przed nią, ze wszystkich terapeutów lekarzy itp, a było ich od cholery, nie zwracając uwagi na to, że wzajemność nie istnieje, ale nie to było istotne. Cały czas to we mnie siedzi. Mam wrażenie, że też nie specjalnie ta sprawa była omawiana, i chyba mam nadzieje, że nie będzie. Akceptuje to co się zadziało, jest większe pole manewru, niech to wykorzysta. Beka, bo to też jest jedyna kobieta, której obiecałem absolutną szczerość, i tylko przed nią się z tego wywiązuje w 100%.  Postanowiłem nie mieszać, nie kombinować, nie manipulować, nie używać też "złych mocy" (tu bym musiał założyć wątek "Jak sprawdzić lub skasować psychologa", jej też obiecałem, że nigdy nie zrobię nic co mogło by ją skrzywdzić, i tego też się bardzo trzymam. Od tego kiedy jej o tym wspomniałem, tylko tak delikatnie, że się zauroczyłem, sensowniej brzmi niż zakochałem. Minęły trzy sesje, w których tylko ja pieprzyłem, głównie od rzeczy, tak jak bym miał nadzieje, że to się rozejdzie, a ze mnie wyparuje. Dzieje się przeciwnie. Może jej na następnej sesji, znajdzie się zupełnie inny temat, nie bardzo chce o tym rozmawiać. Mam wtedy wrażenie, że ona trzyma się odgórnych zimnych zasad, które są gwarancją spierdolenia możliwości wyciągania ze mnie psychologicznych artefaktów jak żarcia z lodówki. Na kolejnej sesji, raczej będę milczał. Więc może, będzie chciała wrócić do czegoś, lub iść dalej. Nie wiem.

Bardzo bym chciał, żeby było inaczej. I najgorsze, że jest taka opcja. I całe szczęście, bo już byłem zmęczony szukaniem tego co znalazłem. Nie należę do osób, które odpuszczają. Są chwile, kiedy tego nie umiem zrobić. Ale to wymaga czasu i ciężkiej pracy,

 

 

 

Odnośnik do komentarza
W dniu 14.12.2020 o 23:59, Raszer napisał:

Jesteś gościu bystry. Ideały nie istnieją w twoim świecie. W moim istnieją, bardzo trudno na nie trafić, dosłownie trzeba szukać, za tym idzie to, że trzeba się naprodukować by się umówić, czy przejść się pogadać i poznać. No różnie to bywa, I jak się okaże, że ona nie posiada, żadnych minusów, a wasza znajomość trwa dla przykładu dwa miesiące, to znaczy, że jesteś tak zapatrzony, tak zakochany, że nie widzisz tych wad, one są ale ci nie przeszkadzają,

Ideały nie istnieją w moim świecie ale istnieją we mnie jako wyobrażenia. Warto mieć swoje ideały ale nie oczekuję żeby życie w pełni je odzwierciedlało. Mam bardzo sprecyzowany typ kobiety  ale tak naprawdę to jest bardzo złożone i właśnie przez tą złożoność nie mogę poznać swojej drugiej połówki. Dla mnie Twoja terapeutka byłaby zbyt grzeczna, zbyt ułożona. Miałem terapeutki które w pewnym sensie podziwiałem ale trochę tak jak podziwiam kulturystę za samozaparcie którego nie mam. Moja dziewczyna musi być z mojego świata ale musi rozumieć to co ja ale nie dosłownie... tutaj słowa płatają figla bo chodzi mi o wzajemne zrozumienie i podobną świadomość taką jaką mam z najlepszymi kolegami czyli możemy się nie zgadzać ale wiadomo o co komu chodzi. Przeraża mnie to że kiedy oni mają dziewczyny to na ten czas wydaje im się że rozumieją się w TEN sposób a ja od razu widzę że nie i nie mam z nimi wspólnych tematów. I może chodzi o to że nie mam tego mechanizmu co oni ale te związki się kończą i potem mówią mi że miałem rację "no ale wiesz". No wiem. Właśnie od początku wiedziałem i szukam czegoś głębszego. I kiedy Mariusz ma taką laskę to Paweł widzi te mechanizmy ale w swoim związku nie ale za to Mariusz już tak a ja widzę to u Pawła i Mariusza. I na szerszą skalę tak mam z każdym i wtedy głupio przyznawać się do swojej racji, jakbym był winny że widzę jak jest i przecież nie można ich urazić bo i tak nie zrozumieją. W końcu mówię bo i tak nie zrozumieją a potem przyznają mi rację nawet jak sobie nie przypomną że to nie oni wymyślili.

Dla mnie miłość jest czymś innym. Zaczyna się od więzi a nie od idealizacji ale jednak druga połówka musi spełniać jakieś warunki. To nie może być jakakolwiek dziewczyna z ulicy ale też nie ideał tylko taka która będzie do mnie pasować i po prostu takiej dla mnie nie ma.

To co zauważyłem to że pisałeś że jakby Twoja kochana terapeutka wiedziała o czymś co Cię niszczy to dałaby Ci po pysku. Czyli wg mojej interpretacji powtarzasz tutaj relację z matką i dziecięcą idealizację matki przekładasz na swoje wymagania wobec partnerki. Wiem że to brzmi głupio więc nie będę się przy tym upierał na siłę. Ja szukam takiej która gdyby wiedziała nie dałaby mi po pysku ale odpadają takie które same zasługują na strzała i tylko stąd ich tolerancja wobec Twoich wad.

Moim zdaniem patrzysz na nią jak na bóstwo i nie pisz mi że jestem bystry bo Ty też jesteś. Nie ma sensu tego stwierdzać.

Kolejna kwestia jest taka że to terapeutka więc ona wie jak z Tobą rozmawiać i niekoniecznie jest taka jak Twoje wyobrażenie o niej. 

W dniu 14.12.2020 o 23:59, Raszer napisał:

Do mojej terapeutki, nie mogę nic czuć. No dla mnie to jest chore bo jak by zrozumiała jak bardzo jest dla mnie ważna a ona by to wzięła do siebie i zrozumiała, nigdy nie miała by tak neuroplastycznej osobowości, która, całkowicie, bezbronnie oddaje się w jej ręce.

Dobra dobra poniosło Cię. Jest dla Ciebie ważna bo rozwiązuje Twoje problemy, daje Ci coś. Jeżeli robi to naprawdę dobrze to możesz poddać się jej metodom i sposobowi myślenia i to jest ważny proces terapii. Czujesz coś do niej i masz prawo czuć ale wiesz że to nie jest takie normalne uczucie w sensie że mógłbyś z nią stworzyć związek. Jeżeli to zrozumiesz spoza emocji to bańka pryśnie. Spoza emocji czyli nie żeby je tłumić tylko odczuć w pełni bez towarzyszących temu myśli że to nieodpowiednie itd. Zaakceptuj to i pozwól sobie to czuć jako coś normalnego. Ale pomyśl dlaczego tak się stało i co może z tego wyniknąć. Resztę wniosków będziesz musiał już wyciągnąć sam i widzę po Tobie że tak będzie. Prędzej czy później. Ale najpierw po prostu daj sobie to czuć bez tych rozkmin a one przyjdą potem same.

I rzuca się też w oczy wniosek że widzisz siebie jako kogoś poniżej niej, niekompletnego kto potrzebuje zmian zrobionych przez fachowca. Ale najpierw musisz zaakceptować siebie a terapeutka może najwyżej nauczyć Cię jak być fachowcem od samego siebie i ona Ci nie poda sposobu ani ewentualny związek z nią by tego nie sprawił.

Ale bardzo trafnie zauważyłeś że miłość to oddanie się bezbronnie drugiej osobie tylko że trzeba też zachować trzeźwy umysł i druga osoba powinna robić to samo wobec Ciebie. A Ty boisz się że byś ją zepsuł czyli znasz swoją moc ale nie wierzysz w to że jest dobra bo masz przekonanie że jesteś nieodpowiedni.

W dniu 14.12.2020 o 23:59, Raszer napisał:

Czy powinna coś takiego wiedzieć? Bo chcę być szczery, czy pewnego dnia mam jej przekazać, że rezygnuję z terapii. I jakbym tego nie rozpatrzał, to nie chce tego robić, jest to głupie, wbrew moim, zasadą, potrzebą, pragnieniom, wbrew naturze, i niesie ze sobą niebezpieczne ryzyko kompletnego załamania się i głupich chaotycznych decyzji ?. To taka grypa uczucia wygasną migiem prawda?

Nie zastanawiaj się czy coś powinno być albo czy będziesz musiał zrezygnować z kontaktów z nią czyli z terapii. Dystansujesz się od tych uczuć bo wydają Ci się irracjonalne ale to tylko taki przejściowy etap i to jest całkiem normalne.

Odnośnik do komentarza

To bedzie dla Ciebie trudne, bo zaczynasz odczuwac to czego faktycznie nie odczuwales nigdy. Bezpieczenstwa, zaufania, szczerosci, odrzucenia kontroli, troche jak dziecko ktore cofa sie wraxluwoscia fo pierwotnych , czystych etapow...

A zwiazku z tym juz wywala Cie w regres i wszystkich lekow ktore wydawalo sie ze nie istnialy.

Podobnie mnie pytasz sie czy czasem sie nie znamy , bo to by bylo przeciez samo- odkrycie sie (przerazajace)...

 

Bo jak ktos sie nie nauczyl bliskosci, tzn ze bezpiecznie i uczciwie nie mohl jej doznawac w dziecinstwie.

Szansa na to ze sie znamy jest jak 1 : 100 000. To tylko Twoj lek kaze dopytywac.

Mnie nikt nigdy nie nazywal Agu, jeden chlopak mnie tak kiedys nazywal.

Po prustu trwaj w tej terapii i ucz sie tej bliskosci mimo pomieszania. Terapeutce powiedz ze to nie jest "zauroczenie", ale silne i dosc masowe odczucie, ktore wprowadza Cie w napiecie.

Nie kazdy terapeuta dzwiga taka sytuacje, ona musi wiedziec co sie dzieje.

Odnośnik do komentarza

Na prawdę bardzo konkretnie piszesz, co czyta się wręcz niesamowicie. Zdecydowanie nie jesteś ani prostą ani młodą osobą.(dziewczynką)? Mam też poczucie, że pewne rzeczy wiesz z autopsji.? Nie wiem kto i ile razy nazywał ciebie Agu, wiem, że ja w swoim życiu miałem dziewczynę, którą skrajnie mocno kochałem nawet długo po niejasnym rozstaniu. A zależy mi, na świecie który po części stworzyłem dookoła siebie, i nadal go tworzę. I dopiero widząc tu napis Agu nie wiem jak miałbym sie zachować.

"

To bedzie dla Ciebie trudne, bo zaczynasz odczuwac to czego faktycznie nie odczuwales nigdy. Bezpieczenstwa, zaufania, szczerosci, odrzucenia kontroli, troche jak dziecko ktore cofa sie wraxluwoscia fo pierwotnych , czystych etapow...

A zwiazku z tym juz wywala Cie w regres i wszystkich lekow ktore wydawalo sie ze nie istnialy"

 

leków które wydawało się, że nie istniały? nieco chaotycznie, i ortografia. Agu to ty nie jesteś ?

Powiem ci, że miałem przyjemność odczuwać bardzo głęboką więź, z partnerkami. Bezpieczeństwo, zaufanie, szczerość, to początek bardzo długiej listy, która sprawiła, że nigdy nie byłem krótko dystansowcem w miłości.  Ceniłem angaż w każdej formie, dawanie czegoś od siebie, opieki, czułości, ciepła, dowartościowania, poczucia ponownego zdobywania jej, kiedy widziałem jak to lubi, One też nie żałowały mi uczuć, więc bardzo dobrze znam te uczucia. Lecz nie jestem tu od autoreklamy, 

A AGU, kojarzy mi się również z osobą, którą tak nazywałem tylko raz. A jasnego spokoju, nie zapewnią mi, żadne cyfry.  Nie możesz odpisać, że nie jesteś z Trójmiasta?, że twoje nazwisko nie zaczyna się na F. I temat z głowy. Agu też była kimś kogo bardzo kochałem, i nie miesiąc czy rok.. nie mam zamiaru tu o niej pisać, po za tym, że nie umiałem o niej zapomnieć.

Inna sprawa, masz tu może, konto? Chciałbym z tobą porozmawiać na prvie. Bo tu nie chcę już, topować tym wątkiem, innych naprawdę potrzebujących. Nie mówię, że ja się uporałem ze swoją sprawą. Nie. Nawet czasami jest gorzej. Boje się, że to sprawa, której nie przeskoczę. Choć staram się nie myśleć, to jeszcze mi to nie wychodzi. Cieszy mnie ilość, zmian które terapeutka zapoczątkowała. Kompletnie nie zwracam uwagi, na ból, czy to jak bardzo będzie to boleć, bo trzeba będzie się odtruć z pewnych leków, które są powoli coraz bardziej zbędne. Teraz piszę się o tym jeszcze łatwo, ale będzie taki etap, na który człowiek choć go przerabiał tyle razy, nie jest w stanie się przygotować, terapeutka też tego nie zrobi. Jej to pewnie nawet nie interesuje, a to okres paru piekielnych dni, których nie spędzę raczej w szpitalu, bo mam ku temu powody Ale bardzo bym chciał, by właśnie ona się tym interesowała, nie wspomnę o tym by się pojawiła, złapała za rękę, i powiedziała, że dam radę. Heh, poniosło mnie. Ale to było by lepsze niż wszelaka obstawa lekowa. To młodziutka kobieta, która nie ma za sobą przejść, która nie wie z czym przyjdzie mi się naprawdę zmagać, czym przyjdzie zmagać się jej. Chodzi mi po głowie, zmiana terapeuty ale znam wszystkich w pobliżu, gdzie ona pracuje, w ogóle bardzo bardzo wielu miałem okazję ich poznać. Ona ma taką przewagę, że jej nie kłamię, mając ją za terapeutkę, czułem, że bardzo nie chcę czuć wstydu przed nią, zawieść jej, łamiąc chociażby w jakikolwiek sposób abstynencję. Trochę inna sprawa, że widzę, jak ona nie do końca umie wykorzystać to co dostaje, lub to co może dostać. Jest bystra ale powinna skorzystać ze sprytu, troszkę pewniej, wycwanić się. Niestety nie całkiem jest odlepiona od podręczników. Staram się bo wiem, że jestem bardzo specyficznym pacjentem, trudnym, nie ważne dlaczego. Ale chcę jej pomagać jak mogę. Ułatwiać swoją osobą jej pracę jako pacjent który będzie stosunkowo prosty, to też wymaga pracy. 

Mam do niej masę pytań. A ani jednego nie powinienem tak naprawdę zadać. Dlaczego mam być tak bardzo uczciwy, jak ona nie docenia, może  nie umie albo kodeks zabrania doceniać, nie zdając sobie sprawy, że nigdy w życiu, żadna osoba nie miała nawet namiastki takiej szczerości jaką bez oporu ona dostaje. Żeby tylko szczerości :P. Czeka mnie dużo pracy, też po to, by wiedziała, jak bardzo może zmienić się pacjent. Ot, moc "terapii" ?                                                                                                        Tak widzę cynicznego Boga, z nutą socjopaty. Jak komuś kto nic nie pił na pustyni a siedzi za kratkami w karcerze, stawiają zimną butelkę wody mineralnej tak, że może ją dotknąć jak prawie wybije sobie bark, ale nie złapie jej.? Ja jestem przed terapeutką, która jest na wyciągnięcie ręki, tym bardziej wyraźniej jest w stanie usłyszeć co miałbym do powiedzenia, ale w pewien sposób nie dosięgnę.                                                                                           

 

 

 

Odnośnik do komentarza
W dniu 15.12.2020 o 19:02, Gość Agu napisał:

 

Kiedys miałam podobnie. Tylko ze ja to uczucie zakochania obserwowałam, nie dałam sie mu pochłonąc, co nie znaczy że nie odczuwałam. To była bardzo, bardzo rezonujaca terapia, Kawał, kawał roboty i baardzo odważny terapeuta.

 

Opisz mi jak do tego doszło, szybko, wolno? To był jakiś przystojny typ, czy porwał cię swoim intelektem? młody i intrygujący Dr.House w wieku 20lat? Dlaczego dostał medal za odwagę? Proszę opisz to spokojnie i jak opowiadanie ze szczegółami. Bo trochę chaotyczne, krótkie posty rzucasz a wiem, że mogę się od ciebie czegoś ciekawego dowiedzieć. Powiedziałaś mu? jak on zareagował? Opisz tą relację, bardzo proszę.

Odnośnik do komentarza

Jak dla mnie to trochę z tą terapeutką popłynąłeś i mam nadzieję, że ona to widzi, bo kręcisz z nią niezłe filmy. 

 

3 godziny temu, Raszer napisał:

Opisz mi jak do tego doszło, szybko, wolno? To był jakiś przystojny typ, czy porwał cię swoim intelektem? młody i intrygujący Dr.House w wieku 20lat? Dlaczego dostał medal za odwagę? Proszę opisz to spokojnie i jak opowiadanie ze szczegółami. Bo trochę chaotyczne, krótkie posty rzucasz a wiem, że mogę się od ciebie czegoś ciekawego dowiedzieć. Powiedziałaś mu? jak on zareagował? Opisz tą relację, bardzo proszę.

A to nie ma co opisywać, ten człowiek zobaczył mnie po prostu  ?   wiedziałam, że mnie widzi i nie musze niczego udawać.... Tyle. I to była ulga ogromna. Byl   inteligentny,   nie bal sie ryzykować...  i dlatego był znakomitym Terapeutą. 

W tych okolicznosciach  "zakochanie"  było    naturalne  i byłam tego świadoma, że to terapia i jej efekt. Nie płynełam w  filmach jak Ty (kreciłam  jakies może, ale  wiedziałam ze to filmy). Trzymałam sie   ziemi.  I Tobie to też zalecam. Przestań snić. 

 

--

Nie mam tu konta i nie chce mieć... i tez pewnie za niebawem stąd zniknę. Chyba   lubie rzucać się w sprawy innych, ale tez  odciagam sie od swoich spraw w ten sposób trochę.. Napewno nie jesteś tym kimś, kto lubił do mnie wołac Agu, także wyluzuj i się nie nakrecaj. To nie ja. 

Odnośnik do komentarza

Nie da się ukryć, że reżyseruje, z początku tego prawie nie było. Jeszcze się mnie pytała czy pojawiają się fantazje. Miesiąc temu tego nie było, Potem pojawiły się bardzo męczące, fantazje. Starałem się na prawdę się ich pozbyć. W ogóle porzuciłem pracę. Sądziłem, że muszę odpocząć to to minie. Ciężko by jeszcze bardziej mogło się to nasilić. Myśli na spacerze, powodowały, że te spacery były za długie bo traciłem poczucie czasu, leżąc na łóżku oglądając tv, to mój kto leżący obok i też oglądający tv chyba był bardziej w temacie niż ja. Nie wiedziałem co z tym zrobić, myślałem, żeby pogadać o tym z innym terapeutą, z nią chyba nie chcę, po za tym ja muszę się skupić i mi to chwilę zajmie, a przez godzinę to szkoda w ogóle to poruszać.

Będę musiał niedługo skasować ten cały wątek, bo zwyczajnie obawiam się, żeby jej coś nie odbiło, i żeby się tu nie znalazła. Nie wytłumaczył bym się z tego. 

 

Edytowane przez Raszer
zły pomyssł
Odnośnik do komentarza

Raszer, popadasz troche w paranoje. To jest lek paranoiczny , ze ja jestem znana Ci wczesniej Agu, ze terapeutka tu zagladnie jakis cudem.

Od terapeutki powinienes oczekiwac ze mozesz sie o nia oprzec, gdy wywalisz dynamit swojego cienia np. Albo ze jak przyjda tak zmasowane uczucia jak teraz to ona to ogarnie. Ty nie jestes na tej terapii dla niej , a dla siebie.

 

Nie wiem tego , ale calkiem mozliwe ze jest tak: otworzyles sie i zaufales jej, ona Ci daje cos czego nie doswiadczyles wczesniej...wiec cala masa potrzeb sie nagle obudzila i skierowana zostala na nia. Terapia na poczatku wywala nas w regres i Ty chyba w tym regresie jestes. 

Musisz powiedziec jej co sie dzieje bo nie wspoldzielucie tego samego swiata. Ty chcac zaspokoic obudzone potrzeby, fantazjujesz i sie w tych fantazjach pograzasz, odrywajac sie troche od rzeczywistosci. Ona jako terapeutka ma Ci pozwolic przezyc bliskosc i zapanowac nad tym ze Ty ta bliskosc erotyzujesz, co tez jest mechanizmem pewnym...

To co sie dzieje teraz, jest nie dobre, bo ona nie wie w czym Ty jestes pograzony - a to w czym jestes pograzony nie dotyczy jej i tego jak rzekomo jest wspaniala, ale Twoich potrzeb, ktore sie obudzily.

Pytanie czy ona to ogarnie, to sa sytuacje wymagajace dla terapeuty.

 

Odnośnik do komentarza

Przeczytałem swoje poprzednie posty i wiesz co, trochę się wstydzę tego co pisałem. Może z powodu, że powoli ląduję. Przyznałem się do zafiksowania. Nie będę się na tym po prostu specjalnie skupiał. Myślę, że jak przestanę drążyć ten temat, tylko dam jej pracować. To zrobię to co należy.

Założyłem ten post gdy byłem w środku budowania piramidy. Której, każdy element zawierał coś związanego z terapeutką, pytania, Które się mnożyły cała ta otoczka, ten burdel i te rozkminy dotyczyły jednego pytania. Którego postanowiłem obecnie nie zadawać i odpuścić. To pytanie czy gdy wywiążę się z kontraktu, to czytałem o tym, że zerwanie z terapeutą jest bardzo bardzo trudne.  (to się tak nazywa, a z niej nigdy nie chciałem zrobić sobie kobiety żeby było jasne), a przez otwieranie się, opowiadanie o swoich pewnych najbardziej skrytych i intymnych sprawach, czy na pewno musi dojść do "zerwania?" Nie, nie trzeba w sumie żegnać się z terapeutą, nawet kiedy wisi nad nią kodeks. Wszystko zależy jaka szkołą czy nurt psychologiczny jest tym który ona praktykuje. Każdy ma inne zasady. Nie do końca wiem jaką szkołę one zrobiła ale to już nieistotne. Na razie zwyczajnie przestaje wybiegać tak daleko w przyszłość, nic z tym nie zrobię. Mojej terapeutki nigdy nie pytałem czy może zostać między nami zwykły kontakt na poziomie osób, które się znają. Osobiście uważam, że to powinno od niej zależeć., Czas w terapii na pewno nie jest czasem do kombinacji. Odkryta została bardzo bliska i istotna relacja, może trochę nie wiedziałem jak zareagować czy się przestraszyłem. Nie jestem pewien.

Pokażę coś, co ciekaw jestem jak ktoś z was by to zinterpretował. 

psychoterapeuta nie wchodzi w relację seksualną z dawnym pacjentem lub klientem, co najmniej przez dwa lata od zakończenia relacji zawodowej. Ponieważ taka sytuacja jest potencjalnie raniąca, psychoterapeuta nie powinien rozpoczynać relacji seksualnej także po upływie dwóch lat, poza wyjątkowymi sytuacjami (czyli jakie to przypadk kiedy dziecko jest w drodze?i )?

Kodeks etyczny Polskiego Towarzystwa Psychoterapii Integratywnej 

Agu dzięki ponieważ, poniekąd dzięki tobie spojrzałem na pewne rzeczy inaczej. Dziękuję ci za to. Czy można gdzieś z tobą pogadać?

 

Odnośnik do komentarza
21 godzin temu, Raszer napisał:

. To pytanie czy gdy wywiążę się z kontraktu, to czytałem o tym, że zerwanie z terapeutą jest bardzo bardzo trudne.  (...) nie chciałem zrobić sobie kobiety żeby było jasne),

 

 

21 godzin temu, Raszer napisał:

, ten burdel i te rozkminy dotyczyły jednego pytania. Którego postanowiłem obecnie nie zadawać i odpuścić. 

21 godzin temu, Raszer napisał:

Pokażę coś, co ciekaw jestem jak ktoś z was by to zinterpretował. 

...psychoterapeuta nie wchodzi w relacje seksualna"

Brzmisz jak  ktos  w dynamice uzaleznienia. Zakonczanie terapii jest  wazne bo oznacza zdrowe przezycie rozstania. A przezywanie straty jest kluczowa zdolnoscia dojrzalej osobowosci. Utrzymywanie kontaktu z terapeuta po terapii  nie sprzyja nauczenia sie tego...i  wogolne konczenie yerapii jest b. waznym etapem. Dla kogos w dynamice uzaleznienia, zegnanie sie i  przyjmowanie utrat, to rzecz ta  z wazniejszych 

 

...tkwiacy w tej dynamice woli swiat, nierealny, wyimaginowany by utraty nie przezyc (nie konfrontowac sie z rzeczywistiscia)

A

Tobie nie przychodzi,ze ta dziewczyna, mloda inteligentna kobieta, wykonuje swoj zawod tworzac z Toba atentyczna relacje ale w okreslonych ramach i spoza nich  nie musi wychodzic... nie musi miec nawet ochoty na kontakt z Toba inny niz ten na ktory jestescie umowieni.Troche  jakbys nieumial przyjac tego co dobre , i musialbys sie do niej przyssac jak do jakiegos narkotyku...by miec nieodlacznosc...

21 godzin temu, Raszer napisał:

Czy można gdzieś z tobą pogadać?

Niestety, ale nie.

 

Odnośnik do komentarza

Nie nie o to chodzi w ogóle, na samym końcu cytatu jest "po za wyjątkowymi sytuacjami.." i potem jest wyjaśnienie tych sytuacji. Chciałem pokazać, że nie każdy kodeks jest taki sam. Ale to bez znaczenia. Za dużo się produkuję. Rozumiem co napisałaś. Mam ogólnie często problem z przekazem zwłaszcza gdy czuję w jakiś sposób, że tracę jakoś przewagę, pojawia się ktoś, kto powoduje, że dostrzegam, że to nie ja mam rację. W tym przypadku jesteś to ty. Czy można z tobą pogadać, na pewno można. Tylko nie chcesz. Ale szanuję to. Cieszę się, że to dziwne zjawisko z bardzo nasilonego, wręcz kłopotliwego stało się czymś normalnym. Ciekaw jestem czy taką parabolę sprawiło moje fantazjowanie na początku, silne nakręcanie samego siebie, a gdy to było zbyt zajmujące, uciążliwe, złe jeżeli chodzi o relację terapeutyczną, o coś co jest niemożliwe, nie chciałem też w pewien sposób cierpieć, męczyć się, a tylko to mogłem "kontynuować" lub rozwijać dorzucając coraz więcej negatywnych rzeczy, z końcem terapii włącznie. I czy te rzeczy sprowadziły mnie na ziemię, czy zadziało się coś o czym być może nie wiem, coś co miało miejsce po za moją świadomością. Na pewno będzie to obmawiane na sesji.

Inna sprawa. 

Nie wiem skąd twoja wiedza jest taka, zdań raczej nie przeklejasz bo piszesz bardzo szybko robiąc błędy. Mimo to przekaz jest jasny, składny i sensowny. Trzymasz swoją anonimowość, ale jesteś raczej pacjentką, która się interesuje psychologią. Parę razy zwróciłaś uwagę, na parę rzeczy które mnie zaskoczyły. 

Zmierzam do czegoś zupełnie innego i zapytam ciebie o radę. Sporo osób, kiedy byłem dla przykładu w szpitalu na detoksie, pacjenci jadący do ośrodka chcieli zajechać na chwilę do domu, pod różnym pretekstem. Lekarze tłumaczyli, że to zły pomysł, terapeuci również, jednak jak z taką osobą byłem sam na sam ze mną, rozmawiałem z nią tłumacząc czym to się kończyło u mnie, i nie przekonywałem jej do tego by nie wracała do domu, tylko rozmowę starałem się kierować, tak, by ona sama doszła do tego jaki to zły pomysł. I, że faktycznie nie warto ryzykować. Potem nie chciał już jechać do domu, byli też inni pacjenci. Mówiący prawię to samo, że jak mają jechać ze szpitala do domu skoro nie mają ubrań ze sobą a w domu będą tylko po to, by z szafy zabrać co potrzeba i zajadą po nie przed ośrodkiem, i chłopak, któremu pomogłem, proponował za moimi plecami, innym rozmowę ze mną. Kierował ich do mnie. Ponownie udało mi się w rozmowie z chłopakiem, który w rozmowie wyznał, że matka jest za granicą, a z ojcem jest niesamowicie pokłócony i nie gadają, ze sobą dlatego on musi jechać do domu po ciuchy i max będzie tam dwa dni bo chyba jego ojciec, nie spakuje całej szafy i mu tu nie przywiezie do szpitala by sobie wybrał. Po rozmowie, wyszło tak, że jego ojciec przywiezie, ogromną torbę, chłopak weźmie co chce, a z ojcem nie musi w ogóle rozmawiać. I tak się stało. Nigdy nie chciałem wchodzić w rolę terapeuty, czy psychologa, czy jakiegoś mądrali, ale wiele osób zdrowych i bardzo dużo uzależnionych, mówiło mi, że powinienem być terapeutą. Krępuje mnie to i nie lubię tego słyszeć. Bo to takie niespełnione marzenie, które jest raczej niemożliwe do spełnienia. A bardzo cenię sobie wiedzę ,którą posiadam, nie jest to wiedza typowo psychologiczna, ją nadal przerabiam. Ale DSM IV czy psychiatria to tam rozmowa jest zupełnie inna. Zawsze zakładałem, że wszystko dosłownie wszystko da się wyjaśnić neurologią czy psychiatrią. Psychologia już nie wnika jak działają synapsy ani w biochemię procesu uzależnienia czy zaburzeń różnego typu. Etiologia lęku napadowego, to było takie pierwsze zainteresowanie kiedy miałem z 17lat. Bardzo dociekliwie skupiałem się jak do tego dochodzi, jakie hormony biorą w tym udział, jakie substancje pobudzają lub hamują jakie rejony. Nie mogłem się odkleić. Nie miałem też, skłonności do przypisywania sobie zaburzeń F:XX,  Mam 31 zbiory książek, których nie miałem udostępnionych, z uczelni, tylko z księgarni medycznej, a tanie nie były. Wiele prac oraz opracowań w pdf  Po Angielsku nie zawsze daje rade z terminologią. Wracałem do książek, bardzo często, ponieważ pojawiały się osoby proszące mnie o pomoc. Tłumaczyłem, że nie jestem lekarzem, a jak ktoś był u mnie i widział ten zbiór to argumentował to, że przecież siedzisz w tym. Owszem, siedziałem w tym po uszy, ale chłonąłem pierwsze parę lat jak wariat tylko po to by ją wykorzystać w niewłaściwy sposób, a  z ciekawości i po to by starać się to wykorzystać w procesie zdrowienia parę lat później. Wiedza ta, choć wiedziałem, że posiadam to co chcę, co bardzo wkurwiało lekarzy, innych zaciekawiało i z lekarzami z powołania, często mogłem podejść po godzinach, i porozmawiać, czysto hipotetycznie jak bym sobie poradził w takiej a takiej sytuacji. Czułem się doceniony, ale lekarze zawsze ostrzegali mnie już po fakcie, bym podchodził z dystansem do tego.  Dziś, każdego da radę zdiagnozować, jak nie chorobę, to co najmniej jakieś zaburzenie. Byli tacy, co bagatelizowali, obrażali. mieli takie prawo. Nie jestem lekarzem.. W Doszło do tego, że zostałem ogólnie kojarzony, z wiedzą medyczną. Osoby na osiedlu zadawały mi pytania, pokroju, uzależniłem się od xanaxu, co zrobić? Zasypywany byłem pytaniami o tym co zrobić, gdy jest się uzależnionym lub gdy ktoś bliski jest jak mu pomóc, Czy można łączyć taką a taką substancję z lekami, czym się uspokoić po amfetaminie? Są osoby prosząc mnie o pomoc bo już są na skraju odebrania sobie życia. Nie prowokuję, nie reklamuję się, nie zarabiam, ten cały post pokazuje w jakim stanie jestem, czemu do mnie piszą? Bo ich rozumiem? To bardzo ciężka praca jaką jest psychiatra, czy terapeuta, no terapeuta raczej nie ma takie hardkoru. Zależy też jaki. Bardzo często czułem, że muszę odpisać tym ludziom. I ci nie raz byli wdzięczni, a mi było głupio. Istotne, żeby nie kierowali się głupotami, jakie są na forach takich jak hyppereal. gdzie też się wypowiadałem kiedyś jako uzależniony potem jako osoba, która hejtowałą cały portal, za to, że opisane tam różne mixy czy inne rzeczy są skrajnie niebezpieczne. Jeżeli ktoś szuka definicji słowa głupota, to forum hyppereal jest książkowym przykładem. Każdy lepszy chemik od drugiego, a wciągali kreski z rozgniecionego ketanolu. Nie przytoczę tu więcej przykładów. Zawsze mówię, że detoks to podstawa, potem, ośrodek, ale często chcą bym pomagał im detoksykować się w domu, że mają leki. A nawet mając leki, detoks i tak jest lepszy, bo tam trzymają się pewnych ram, których osoba uzależniona mimo, że wydaje jej się, że to niczym się nie różni, spieprzy to i w domu nie da rady. Może 1 osoba na 10 da radę. Reszta nie. Czy powinienem wypowiadać się w tym temacie? głównym powodem chyba jest to, że kiedyś sam opisywałem swój przypadek to w jaki sposób się detoksykuje, czy leczę i, że to się udaje, oraz czego używam, i jak na tym wyszedłem, dlaczego nie wybrałem szpitala.. ale nie będę okłamywał kogoś z zespołem abstynencyjnym, taki stan nie zagraża zwykle życiu, choćby nie wiem jak bolało, i będzie biegał po ścianach, jak zadzwoni po karetkę, która nie przyjedzie do osoby z objawami obstencyjnymi, Taka osoba musi dobrze kłamać, żeby ją zabrali gdzie trzeba, psychiatryk to koszmar, Bo skończy w pasach, i prawdopodobnie dostanie neuroleptyk który nic nie pomoże. Żal mi tych osób, tego co powinny wiedzieć a nie wiedzą. A jestem ostatnią osobą, która mogła by wziąść odpowiedzialność za czyjeś życie. Nie wiem co z tym robić. Wiem dobrze, jak oni cierpią, i to nie jest jak z terapią, (jutro czy za parę dni ci powiem).. 

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...