Skocz do zawartości
Forum

Niechęć ludzi do mojej osoby


Gość Marcin

Rekomendowane odpowiedzi

Moi Drodzy,

piszę tutaj, bo bo chyba potrzebuję zaczerpnąć Waszej opinii. Albo nawet chciałbym otrzymać odrobinę wsparcia- nawet jeśli będą to anonimowe osoby z forum. 
    

Mój problem polega na tym, że mam wrażenie, iż odkąd pamiętam ciągnie się za mną jakaś aura niechęci otoczenia w stosunku do mnie. Może jednak zacznę od początku, żeby przybliżyć choć trochę moją osobowość i doświadczenia. 
    W sumie nie miałem jakoś szczególnie łatwo w życiu. Wychowywała mnie mama (ojciec pił, bił nas i odszedł kiedy miałem 5 lat). Poza nią nie miałem żadnej rodziny. Niestety była bardzo toksyczna i dalej jest. Jej wychowanie polegało na ciągłych sinusoidach emocjonalnych. Regularne szantaże emocjonalne, szantażowanie swoim samobójstwem, wieczne podkreślanie tego, iż zostanę bez niej sam i umrę na ulicy. Jednocześnie chciała przelać na mnie swoje niespełnione ambicje. Byłem dosyć inteligentnym, zainteresowanym nauką dzieckiem. Dlatego byłem musztrowany i indoktrynowany w kwestii kariery, którą mam sobie zapewnić. 
    Skutkiem tego wyrosłem troszkę poza społeczeństwem, nieświadomy niczego. Nie byłem też zbyt urodziwy. Ot takie, niskie, grube dziecko. W gimnazjum stałem się pośmiewiskiem. Właściwie każdy dzień, to było bicie i szykany. Uciekałem w świat książek. Poszedłem do szkoły średniej i tam postanowiłem zrobić ze sobą wszystko co tylko mogę. Czytałem całymi dniami, żeby imponować umysłem. Zacząłem chodzić na siłownię i przestrzegać diety. Zawsze mimo to starałem się być dla każdego życzliwy. Zauważyłem,że mimo to jestem wciąż na lekkim marginesie. Byłem postrzegano jako ktoś, kto po prostu jest. Nikt nie dążył do relacji ze mną, mimo że czasami wykazywałem inicjatywę. Nie nachalną. Po prostu, starałem się być otwarty na innych. Zacząłem szukać powodów w sobie. Przez całe studia rozwijałem się i ćwiczyłem. 
    Oczywiście dało to efekty tego rodzaju, że pojawiły się poszczególne relacje w moim życiu. Miałem dwie dziewczyny. Obie stwierdziły, że jestem dziecinny w swoich pasjach. I szybko uciekły. 
    Wiecie rozwinąłem się niesamowicie. Wciąż zachodziłem w głowie co takiego robię nie tak, że ludzie nie przepadają za ingerencją ze mną. Bardzo typowa sytuacja. Wchodzę w nowe środowisko, ktoś ze mną rozmawia, ale kiedy tylko może, czmycha. W większym towarzystwie jestem po prostu zagadywany. Jeżeli szedłem ze znajomym na imprezę, zawsze byłem tym, który może zainicjować, ale dziewczyna ostentacyjnie pokazuje, że nie chce wchodzić w interakcje. Stwierdziłem, że to może moja poza, ton głosu, być może jakaś mimika? Analizowałem swoje zachowanie krok po kroku, uczyłem się dykcji, pytałem niektórych, czy coś może odpychać. Nikt nic nie zauważył
    Mam multum zainteresowań- historia, filozofia, sztuka, moda. Gram na pianinie, piszę dużo prozy i poezji, ćwiczę na siłowni, uwielbiam szyć. Myślę, że jestem względnie przystojny. Te wszystkie te zajęcia wypełniają mi dzień. Robię to wszystko sam dla siebie. 
    Jestem na studiach, na magisterce i poza kilkoma znajomymi nie mam się nawet do kogo odezwać. Zrobiłem już tak wiele w kierunku tego, żeby nie odpychać ludzi, żeby dobrze wyglądać, żeby być choć trochę szczęśliwy, że już ciężko mi cokolwiek robić. Mam wrażenie, że moja percepcja się zmienia i zamykam się w sobie. 
    Coraz bardziej nie mam siły psychicznej, nie mam siły tak nad sobą pracować, nic nie pomaga. Wydaje mi się, że zbliżam się do jakiegoś kresu sił psychicznych i za tą granicą jest moje samobójstwo. Czuję się przygnieciony przez multum moich pasji i zwykłą, ludzką chęć tego żeby ktoś zechciał być przy mnie, szanować i podziwiać co robię, nie krytykował. Po prostu pokazał, że wiele dla niego znaczę. Naprawdę nie mam sobie wiele do zarzucania. Starałem się dbać o mamę. Kiedy miałem dziewczyny,również. Starać się o nie i kochać, być zawsze przy nich. 

Odnośnik do komentarza

Najpierw musisz pokochać siebie sam. Nie możesz analizować swojej mimiki i próbować ją podporządkować do otoczenia, bo wtedy to nie jesteś prawdziwy Ty. Bycie outsiderem też ma swoje dobre strony, ale musisz to przekuć na pozytyw. Jesteś wyjątkowy i być może nie każdy to doceni, ale na pewno znajdzie się choć jedna osoba, która te pozytywy w Tobie dostrzeże. Rozumiem, że człowiek jest zwierzęciem stadnym, ale nie walcz za wszelką cenę o atencję, bo sztuczny poklask nie jest wiele wart. Pomyśl, że są ludzie, którzy Ci dobrze życzą. Rozwijaj się, zamiast oczekiwań ciesz się i doceniaj, że jesteś tu na ziemi i możesz przeżywać każdy dzień. To bezcenne, żyć....

Odnośnik do komentarza
55 minut temu, Gość Marcin napisał:

 W sumie nie miałem jakoś szczególnie łatwo w życiu. Wychowywała mnie mama (ojciec pił, bił nas i odszedł kiedy miałem 5 lat). Poza nią nie miałem żadnej rodziny. Niestety była bardzo toksyczna i dalej jest. Jej wychowanie polegało na ciągłych sinusoidach emocjonalnych. Regularne szantaże emocjonalne, szantażowanie swoim samobójstwem, wieczne podkreślanie tego, iż zostanę bez niej sam i umrę na ulicy. Jednocześnie chciała przelać na mnie swoje niespełnione ambicje. Byłem dosyć inteligentnym, zainteresowanym nauką dzieckiem. Dlatego byłem musztrowany i indoktrynowany w kwestii kariery, którą mam sobie zapewnić. 

Witaj Marcin. Ty nie miałes normalnego dzieciństwa. Ojciec toksyczny i matka też. Ojciec wyżywał się fizycznie a matka dręczyła cię psychicznie. To miało zapewne największy wpływ na ciebie i twoje obecne zycie. na to jak sam siebie postrzegasz, szanujesz lub nie. przelewanie na dziecko swoich ambicji oznacza że matka cię nie akceptowała takim jakim jesteś.

57 minut temu, Gość Marcin napisał:

W gimnazjum stałem się pośmiewiskiem. Właściwie każdy dzień, to było bicie i szykany. Uciekałem w świat książek.

To kolejna kwestia która przyczyniła się do tego akceptacji (braku)siebie samego.

Godzinę temu, Gość Marcin napisał:

Czytałem całymi dniami, żeby imponować umysłem. Zacząłem chodzić na siłownię i przestrzegać diety. Zawsze mimo to starałem się być dla każdego życzliwy. Zauważyłem,że mimo to jestem wciąż na lekkim marginesie. Byłem postrzegano jako ktoś, kto po prostu jest. Nikt nie dążył do relacji ze mną, mimo że czasami wykazywałem inicjatywę. Nie nachalną. Po prostu, starałem się być otwarty na innych. Zacząłem szukać powodów w sobie.

Chciałeś imponowac i umysłem i fizycznością. Ale nie dla siebie i lepszego samopoczucia tylko dlatego aby zadowolic innych i zaciekawić swoja osobą. 

Godzinę temu, Gość Marcin napisał:

Analizowałem swoje zachowanie krok po kroku, uczyłem się dykcji, pytałem niektórych, czy coś może odpychać. Nikt nic nie zauważył

Bo twoje niedoskonałosci, wady są tylko w twojej głowie.

Godzinę temu, Gość Marcin napisał:

Miałem dwie dziewczyny. Obie stwierdziły, że jestem dziecinny w swoich pasjach. I szybko uciekły. 

Dziecinny, czyli na czym ta dziecinność miała polegać? Zachowywałes się dziecinnie czy tylko twoje pasje były/są dla ciebie najważniejsze, tylko twoje tematy które cię interesuja są tematami nr.1?

Godzinę temu, Gość Marcin napisał:

Mam multum zainteresowań- historia, filozofia, sztuka, moda. Gram na pianinie, piszę dużo prozy i poezji, ćwiczę na siłowni, uwielbiam szyć. Myślę, że jestem względnie przystojny. Te wszystkie te zajęcia wypełniają mi dzień. Robię to wszystko sam dla siebie

I bardzo dobrze. Każdy powinien mieć coś co robi tylko dla siebie i poświęca temu czas. Ale czy oprócz twoich zainteresowań widzisz innych wokoło ciebie czy jesteś ukierunkowany tylko na to co ty robisz?

Godzinę temu, Gość Marcin napisał:

Coraz bardziej nie mam siły psychicznej, nie mam siły tak nad sobą pracować, nic nie pomaga. Wydaje mi się, że zbliżam się do jakiegoś kresu sił psychicznych i za tą granicą jest moje samobójstwo. Czuję się przygnieciony przez multum moich pasji i zwykłą, ludzką chęć tego żeby ktoś zechciał być przy mnie, szanować i podziwiać co robię, nie krytykował. Po prostu pokazał, że wiele dla niego znaczę. Naprawdę nie mam sobie wiele do zarzucania. Starałem się dbać o mamę. Kiedy miałem dziewczyny,również.

Czy ty tymi pasjami chcesz sobie coś udowodnić? Rozumiem że nie chcesz słuchac krytyki ale w związku między dwojgiem osób konstruktywna krytyka czasami jest potrzebna. Chcesz żeby ktoś ciebie podziwiał ale czy ten podziw jest ci tak potrzebny od drugiej osoby? Pzdr

Odnośnik do komentarza

Cześć Marcin. Uwierzyłeś, że musisz się czymś wyróżniać i dopasować się do wymagań żeby być odpowiednim. Za bardzo pragniesz, a to odbija się na Twojej podświadomej postawie, której nie nauczysz się kontrolować, bo nie jesteś psychopatą. Postaraj się wyluzować i zastanów się czego Ty chcesz, zamiast zastanawiać się czego chce od Ciebie otoczenie.

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
W dniu 23.10.2020 o 20:36, Gość Marcin napisał:

Obie stwierdziły, że jestem dziecinny w swoich pasjach. I szybko uciekły. 

A co to za pasje-jesli możesz nam zdradzić?

W dniu 23.10.2020 o 20:36, Gość Marcin napisał:

Zrobiłem już tak wiele w kierunku tego, żeby nie odpychać ludzi, żeby dobrze wyglądać, żeby być choć trochę szczęśliwy, że już ciężko mi cokolwiek robić.

Ten fragment mnie zaintrygował. A czy jesteś szczęśliwy sam ze sobą, czy lubisz się na tyle żeby nie uzależniać szczęścia od "posiadania" kogoś? Bo nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, że szczęście jest w nas samych?

W dniu 23.10.2020 o 20:36, Gość Marcin napisał:

Starałem się dbać o mamę. Kiedy miałem dziewczyny,również. Starać się o nie i kochać, być zawsze przy nich. 

A jak dbasz o siebie? Wiem... masz mnóstwo pasji, zainteresowań, sfera fizyczna zadbana i ogólnie niby ok... ale jak dbasz o siebie wewnątrz? Starasz się całe życie dla kogoś, by otrzymać aprobatę? A co zrobiłeś sam dla siebie i tylko dla siebie, bez choćby nutki odczucia, że robisz to dla kogoś lub w celu znalezienia kogoś?

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Ja to widzę tak... Masz niską samoocenę i niskie poczucie własnej wartości. Powoduje to potrzebę udowadniania innym, że jesteś coś warty. Być może starasz się być dla innych zbyt miły (tego ludzie paradoksalnie też nie lubią jak ktoś jest wobec nich ZBYT miły) albo na odwrót okazujesz lekceważenie tak naprawdę aby poczuć się kimś lepszym. W sumie na takim forum tak naprawdę ciężko coś wywnioskować nie widząc danej osoby, nie widząc jak się zachowuje, itd.

Odnośnik do komentarza
W dniu 23.10.2020 o 20:36, Gość Marcin napisał:

, iż odkąd pamiętam ciągnie się za mną jakaś aura niechęci otoczenia w stosunku do mnie.

(...)

. Niestety była bardzo toksyczna i dalej jest. Jej wychowanie polegało na ciągłych sinusoidach emocjonalnych.

(...). Wchodzę w nowe środowisko, ktoś ze mną rozmawia, ale kiedy tylko może, czmycha. 

(...)byłem tym, który może zainicjować, ale dziewczyna ostentacyjnie pokazuje, że nie chce wchodzić w interakcje. 

(...)

    Coraz bardziej nie mam siły psychicznej, nie mam siły tak nad sobą pracować, nic nie pomaga. Wydaje mi się, że zbliżam się do jakiegoś kresu sił psychicznych i za tą granicą jest moje samobójstwo.

(...)ł. Po prostu pokazał, że wiele dla niego znaczę. Naprawdę nie mam sobie wiele do zarzucania. Starałem się dbać o mamę. Kiedy miałem dziewczyny,również. Starać się o nie i kochać, być zawsze przy nich. 

 

Relacja z matka bardzo warunkuje relacje ze swiatem - z innymi. To czy nas przyjmuje czy nie? Czy widzi nasze potrzeby? Czy zauwaza nasz wysilek? Czy daje to czego potrzebujemy?

I kojarzy mi sie to tak jakbys to odtwarzal, dalej to zmatka, I wlasciwie  jakby sie to dalej " samo" jakos odtwarzalo.

Bo dzieje sie tak ze to "zewnetrzne"  dalej takue jest jak you na:

Starasz sie ona nie zauwaza, stoisz na rzesach ona nie przyjmuje, wyciagasz reke ona odpycha. Nie przyjmuje

To jest cos do przelamania w  umysle, z tego co piszesz pracy wykonales az nadto. To troche jak zrobic otwarcie na poziomie glowy..Wiaze sie  z tym ze  zacznuesz wypluwac doznania i  uczucia ktore przezywales w relacji z matka, jak w dializie bedzie nastepowac powolne oczyszczenie. Wtedy to uswiadomienie sobie doznan i emocji bedzie oczyszczac tez Twoja przestrzen.

Te zmiany dokonywane sa na poziomie umyslu (ale to  nie zmiany "myslenia"/intelektualne..to cos innego).To dokonuje juz zmian realnych w zyciu, nastepuje przemiana tego, jak organizuje sie nasza rzeczywistisc/przestrzen.

I tak dzwieczy mi slowo : przemiana. To nie jest to ze cos jefnego zmieniamy na inne. To tak jakby to co jest przeobrazalosie i zaczynalo byc drugim (nowym). Nie umiem tego you naczej opisac.

Ja uslyszalam Ciebie jako kogos bardzo pracowitego, kto doszedl juz z jednej strony do muru, ale z drugiej strony w tym wyczerpaniu, sa moze juz  drzwi...:

 nieraz trzeba sie zmeczyc, by w wyczerpaniu wreszcie cos znalesc (zarzucic poprzednie wysilki). Tak jakby nieraz to wyczerpanie bylo  potrzebne zeby odpuscic. Zeby cos w glowie odpuscilo.

Chcialam sie tym podzielic

Odnośnik do komentarza
Gość Neuron Lustrzany

Psychopata, któremu się nie udało, kończy jako trup albo więzień. Każdy kończy jako trup ale psychopata często wcześniej. Inteligencja psychopatów to mit, więzienia przepełnione są psychopatami, mającymi urojenia wyższości swojej nad innymi. Ile ich leży pod ziemią? Jest pełno niskiej inteligencji psychopatów i nie wszyscy mają urojenia wielkości.

 

Taki psychol zderza się z rzeczywistością gdy traci zdrowie, bankrutuje lub starzeje się.

Odnośnik do komentarza
10 godzin temu, Gość Serce napisał:

@mózg Psychopata tak samo nie jest w stanie kontrolować swojej podświadomej postawy.  Jedyne, co może mieć, to iluzja kontroli.

Kontroluje się przed innymi. Jego podświadoma postawa jest skutecznie ukrywana, a Marcin pokazuje ją innym. Umie dobrze udawać tak że inni widzą w nim siłę, której nie ma. Pojęcie kontroli nad sobą rzeczywiście jest iluzoryczne bo zbiór nie może uwzględniać siebie, ale nie rozmawiajmy o filozofii w wątku Marcina.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...