Skocz do zawartości
Forum

Czuję się nic nie warta.


Gość sarkoss

Rekomendowane odpowiedzi

Hej. Ostrzegam, że może być długo. Postaram się streścić jak najbardziej potrafię.
Mam 25 lat, dwójkę dzieci w wieku 6 lat i prawie 2. Za miesiąc biorę ślub więc zaraz będę mężatką. Mam szczesliwe zycie. (Przestane pisac ze znakami polskimi bo dlugo mi sie schodzi). Ja siedze w domu od szesciu lat. Moj niemaz jest pracowity, zaradny, odpowiedzialny. Ma ciezka prace ale zrabia calkiem dobre pieniadze. Relacje mamy bardzo dobre. Wspieramy sie, rozmawiamy, jestesmy udana para, dbamy o siebie. problem w tym, ze ja czuje sie jak gowno. jak nic nie warta dziewczyna. moj niemaz jest po studiach medycznych. znajomych ma albo takich po studiach albo takich ambitnych, ze moga dac z siebie flaki wypruc bo "takie jest dorosle zycie". ja musialam zrezygnowac na drugim roku studiow z nauki bo zaszlam w ciaze, moje zycie z poprzednim partnerem to koszmar byl. ledwo wiazalismy koniec z koncem. nie mialam na czesne a dzienne studia nie wchodzily w gre. nigdy nie pracowalam bo dzieci. teraz mieszkam z niemezem w jego domu. to dom jednorodzinny, polozony na wiosce gdzie sa 4 domy. do najblizszego sklepu jest 4 kilometry ale nie to jest wazne.
kilka slow o problemie: nigdy nie mialam pracy. Cale moje "dorosle" zycie to dzieci. nie znam sie wiec na tych pitach i reszcie spraw urzedowych. jakie urlopy przysluguja, kiedy, na co, za co- dla mnie to czarna magia. mam prawo jazdy ale musialoby sie naprawde walic i palic zebym wsiadla za kierownice. boje sie jezdzic. raz juz mialam wypadek ze starszym dzieckiem i mi wytarczy. maz troche tego nie rozumie. on codzinnie dojezdza do pracy 100km tam i z powrotem. potrafi byc opryskliwy ze jak chce jechac do sklepu to on mnie nie zawiezie tylko sama mam jechac. a dla mnie jazda samochodem jako kierowca to jak dla arachnofobikow pajaki. wiec nie moge wsiasc sobie w samochod i pojechac z dziecmi do wiekszego miasta bo nawet parkowanie mi nie idzie. zaraz sie stresuje, zle zaparkuje i porysuje komus samochod.. kolejny problem: boje sie ludzi. boje sie otwartych konfrontacji. jakby mi przyszlo pracowac w sklepie gdzie codziennie widze inna twarz to chyba bym sie stanow lekowych nabawila ze poszlabym do psychiatry. poza tym... mam jakas glupia przypadlosc jaka jest placz. wstyd sie przyznac, ja wiem ze to beznadziejne ale placze jak ktos zwroci mi uwage. placze ze zlosci, placze ze strachu, ze stresu.... nikt mi nie moze zwrocic uwagi bo zaraz placze. nie moge isc z takim czyms do pracy.... caly czas bym myslala czy dobrze spelniam swoje obowiazki a jak cos zrobie zle- zaczne sie stresowac i w koncowym efekcie zaczne beczec... wiec nie mam pracy, nie mam wyksztalcenia, nie mam pojecia o doroslym zyciu... jestem dobra, kazdemu bym pomogla. jestem mila, odpowiedzialna, taka do tanca i do rozanca ale nie mam znajomych bo jak wspomnialam, mieszkamy na wsi. moje dzieci sa calym moim zyciem. nie ma tutaj gdzie wyjsc, odpoczac, pozbierac mysli... jstem dobra w szydelkowaniu. pomyslalam, ze skoro nie moge pojsc do pracy to otworze cos swojego w tej dziedzinie ale znowu- moje prace wydaja mi sie tak zalosne, tak brzydkie, ze nie mam odwagi wyjsc z tym do ludzi. mysle sobie ok- moze cos na zamowienie bede robic ale nie wiem jak zaczac, jak to ugryzc, jak to rozkrecic, co w ogole trzeba wiedziec majac wlasna dzialalnosc (zusy itd). znowu robiac cos na zamowinie znowu narazam sie na atak ludzi bo jak wykonam prace a im sie nie spodoba- bede w stresie, bede musiala podejsc do otwartej konfrontacji... w takich momentach czesto daje sie obrazac bo nie mam odwagi sie odezwac.. wiele ludzi mowi mi ze ja sie nie nadaje do wielu rzeczy... ze nie znam sie na zyciu, ze zobacze co to znaczy jak do pracy pojde, ze lekko zyje... ale staram sie. mam swoja "prace" w domu przy dzieciach, nie jestem patologia, dom czysty, zawsze wszystko wyprane, pachnace... znajomi mojego meza to kobiety zaradne, silne, odpowiedzilne, czesc z nich takie z klasa. jezdza samochodem jak facet, plotki, praca, zakupy, paznokcie, fryzury a ja? makijazu nie nosze bo mam uczulenie. paznokci nie maluje bo mieszkam na wsi, nie wychodze nigdzie. nie jestem brzydka. powiedzialabym nawet ze calkiem ladna ze mnie dziewczyna ale to nie ma znaczenia bo uroda przeminie... czuje sie jak stara baba ktora zakupow nawet nie robi bo nie potrafi. nie mam takiej smykalki ze ide i wiem, ze trzeba kupic to to i to bo chetnie w domu zjedza. przychodze do domu i sie okazuje, ze kupilam same slodycze dla dzieci a na kanapki jedna szynke...
Taka dziewczyna ktora ma dobre serce ale jest nikim.. jestem beznadziejna, nic mi nie wychodzi, na niczym sie nie znam, nic nie umiem robic.... nie widze tych dobrych stron, moich zalet... wszystko jest takie marne, zalosne....
musialam sie wygadac...

Odnośnik do komentarza

Tak prawdę mówiąc powinnaś wybrać do psychologa, żeby pomógł przezwyciężyć te Twoje lęki, a nawet lepiej do psychiatry, żeby zdiagnozował problem.
Może zacznij od terapii online.

Narzeczony raczej Cię nie zrozumie, bo my generalnie mierzymy innych swoją miarą.

A to on jest ojcem drugiego dziecka?

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Tak podejrzewałam, ale nie pisałaś jak długo jesteście razem.
Tak czy tak łatwo Ci nie będzie, musisz być na to przygotowana.
Jak dzieci podrosną, pomyśl o studiach, zawsze łatwiej znajdziesz pracę, będziesz lepiej i pewniej się czuła w związku.
Póki co tłumacz narzeczonemu, że np. nie jesteś w stanie prowadzić samochodu, powiedz mu po prostu o swoich lękach, żeby pomagał Ci je przezwyciężać.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Mam dwojke dzieci. Mieszkam na zadupiu. Nie ma rodzicow z zadnej strony ani NIKOGO, z kim moglabym zostawic dzieci i isc na jakikolwiek kurs. Czaisz? Nie lubie sie uzalac ale jestem w czanej d*pie. Nie mam zadnego pola do popisu. Zadnego manewru. na razie zostaje mi szydlo w dlon poki nie moge ruszyc sie z domu. wpadlam juz na sam dol mojej beczki i za nic nie wiem jak z niej wyjsc. rozumiesz? i tak. zycie seksualne mam bardzo udane. moj niemaz tez. heh

Odnośnik do komentarza

To na wsi tej ,czy sąsiedniej wszystkie kobiety, dziewczyny takie zajęte obowiązkami, żadnej nie brakuje do pierwszego. Zadna nie chcialaby być opiekunką Twoim dzieciom jak poszłabys na kurs, żadna nie chcialaby sobie dorobić?

Rozumiem stres samochodowy, ale trzeba wziąc 10- 20 dodatkowych lekcji u instruktora, aby popróbowac w warunkach trudnych (slisko) , potrenowac to nieszczęsne parkowanie.Sorry, niemaz nie bedzie mial codziennie zrozumienia dla Twoich strachów, ktore na nim będą się tak odbijały, ze oprocz pracy zawodowj powinien byc Waszym kierowcą ( bo wszędzie daleko).Moje kolezanki na początku tak opracowywaly sobie trasy do obiektu pożadanego- jak jechac ,aby zawsze bylo albo prosto albo w prawo. Z czasem się rozkręcaly.

Jestes młoda, ladna, mila, podobasz się co najmniej swojemu niemęzowi, masz udane dzieci i nie umiesz w sobie znalesc odrobiny pewnosci siebie, wiary w to, ze skoro inne sobie dają radę to i Ty dasz. W rożnym stylu, raz lepszym raz gorszym, ale zawsze jakos do przodu. Nie wiem jak to powinnas robic, ale pewne jest, ze jak juz będziesz przekwitniętą kobietą, może zrzędzącą babą, to wtedy juz tej pewnosci siebie nie zbudujesz.

Argumenty o tym, ze żle kupujesz zakupy są co najmniej dziwne. Nawet jak niemąż robi zakupy a to Ty jestes ta gospocha to chyba zarządzasz co potrzebujesz miec w lodowce aby bylo z czego robic posilki. Po prostu poszłas sobie w świat, bylas w sklepie i nie przyszło Ci do glowy zrobic rachunek lodówki (nawet w mysli), bujałas w oblokach a rzeczywistośc potem okazała się niefajna.

Posiedz jeszcze z 10 lat w domku i potem placz, ze nieżyciowa jestes. Jak ja siedzialam z dwojką dzieci w domu i wynegocjowalam "wychodne" (mąz siedzial z dziecmi ) i wpadalam do dawnej przyjaciólki, do niej jeszcze jakas inna znajoma przyszla to bywaly dni, ze ja mialam wrazenie o czym, o kim one mówią- czy mówią w innym języku,ze ja nic nie rozumiem. Wtedy nie było internetu, sprzedawaly sobie smaczki lokalne, o ludziach wladzy, o innych znajomych i ich karierach, o jakims nowym kosmetyku, o jakims nowym urządzeniu a ja kobieta z glębokiej wsi ( a tylko z porządnie oddalonej sielskiej dzielnicy duzego miasta) siedzialam i nie mialam po co się odezwać- zupki, kupki i pieluchy.

Jak będziesz się brała za dzialalnosc gospodarczą, to wszystkie urzędy kierują Cię po kolei i opowiadają jakie formalnosci musisz zalatwiac i co opłacac o czasie. Jak będziesz miala obroty, i będzie Cie stac, to wszelkie rozliczenia dasz do biura rachunkowego.

Naprawdę, nie zartuj z tym marudzeniem. Wszystko przed Tobą. Nie raz pójdzie swietnie, czasem slabo, ale ogólnie będziesz szla do przodu. Musis. Dzieci Ci rosną i zaraz Cię przerosną, jak będziesz stala w miejscu.

Ta praca w sklepie, to moze w ostatecznosci. Staraj się uzupelniac wyksztalcenie- piszez, ze z racji niemęza będziesz sie raczej obracala wsród ludzi wyksztalconych. Bedziesz się lepiej czula i nabierzesz trochę pewnosci jak zrobisz np licencjat. Jestes jeszcze mloda, to oplaca Ci się siedziec w ksiązkach a piszesz, ze niemaz zarabia tak, ze nie musisz sie za bardzo o grosz zamartwiac.To wykorzystaj to.

Odnośnik do komentarza
Gość Mahomet raxen

Jak masz już prawko, a nie czujesz się pewnie za kółkiem, to też możesz zawsze wykupić sobie kilka godzin w szkole jazdy i się douczyć troszku. Nie ma sytuacji bez wyjścia. Skoro niemąż dobrze zarabia, to zawsze też możecie sobie pozwolić na nianie.

Odnośnik do komentarza

ja wiem ze macie racje i wiem ze nie ma sutyacji bez wyjscia. ja sama do "niedawna" wychodzilam z takiego zaloznia i naprawde wszystko bralam na siebie. jazde samochodem, zakupy, dom, dzieci ale czlowiek nie jest idelny i nie da rady w kolko udawac ze ze wszystkim sobie swietnie radzi. mieszkam na wiosce, gdzie sa 4 rodziny. moze 5. wszyscy to starsi ludzie, schorowani albo tak spracowani, ze nie maja czasu sie wysr*c. sasiadka obok ma kolo 40-stki ale to czrownica jest... serio. plotkara i oszustka. iec nie. nie ma nikogo. niania... nie przesadzajmy. my mielismy wlasnie taki plan ale po skalkulowaniu wszystkich kosztow musialabym oddac prawie cala swoja pensje wiec stwierdzilismy ze juz lepiej zebym siedziala w domu az mlodsze nie pojdzie do przedszkola. uwierz mi kikuniaa55 bylam pelna energii dziewczyna. moj niemaz nie mial na co narzekac. po prostu zaczelo mnie to przerastac. mahomet ja zdazylam przeczytac poprzednie komentarze i twoj tez sie tam znalazl :D i chyba moj komantarz przed kikuniaa55 byl skierowany do ciebie :p kursy w ogole nie wchodza w gre. mam dzieci zabierac ze soba? patrzec na jednego czy sie nie topi a drugiego trzymac? jazda samochodem... moze ja sie zle wyrazilam... ja na drodze sobie poradze. lepiej gorzej ale dojade. rzecz w tym ze panikuje. a jak panikuje to przestaje logicznie myslec. platam sie i zamiast puscic sprzeglo jak trzeba to ja szarpne, gaz wcisne i stoje jak osiol. odpalam i jeszcze raz probuje. po czym wzrasta poziom stresu bo siara i w ogole, zaraz ktos mnie wytrabi, i kolo sie zamyka.... xD ja chyba po prostu na tej wsi tak zdziczalam... kiedys to ja pelna energii bylam, wszystko udawalo mi sie zalatwic, w miescie mieszkalam wiec autobus pod blokiem na rzadanie i nara. nie bylo dla mnie rzeczy niemozliwych a teraz jak stara baba :/

Odnośnik do komentarza

dodam jeszcze, ze znajome niemeza to w centrum miasta mieszkaja. kontakt z ludzmi, latwiej o opieke nad dzieckiem, sklepy pod nosem. nawet jak zabraknie czegos na obiad to wychodzi przed blok, dwa kroki i jest w sklepie a ja musze cala wyprawe robic zeby po maslo pojechac heh... chcialam isc na poloznictwo. co sie okazalo? ze nie ma studiow zaocznych (co mnie dziwic nie powinno). sa takie ale gdzies w lodzi a ja na skraju polski mieszkam. blizsze miasto- 120 km. dzienne studia. bede brac ze soba mlodsze dziecko. i budzic je o 4 zeby zdazyc na pociag, zeby rano byc juz na uczelni... sa rzeczy ktorych nie da sie przeskoczyc. wiec zrezygnowalam. i nie chce mi sie marudzic ale non stop jest jakis kurde problem. sila rzeczy po szesciu latach w domu- oszalalam.

Odnośnik do komentarza

Na pewno siedzenie w domu z dziećmi tyle lat "bez oddechu", nie wpływa dobrze na Twoją psychikę.
Dobrze by Ci zrobiła praca, lepiej studia myśląc o przyszłości, to już wiemy.

Dlatego powiedz, co was trzyma w tej dziurze, skoro, mówmy, mąż tak daleko dojeżdża do pracy i kilka godzin traci na dojazdy.
Nie możecie przeprowadzić się bliżej jego miejsca pracy, żeby dziecko mogło iść do przedszkola.

Być może trzyma go tu sentyment, ale Twój komfort psychiczny, jest ważniejszy.

Zdziczejesz jak jeszcze parę lat posiedzisz w domu, szydełkowanie zostaw na stare lata, a teraz zadbaj o siebie.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Pierwsze dziecko weszło Ci w drogę w procesie studiów, teraz drugie dziecko i miejsce zamieszkania wchodzi Ci w kierunek dzienny położnictwo.Zycie za Ciebie juz Ci trochę scenariuszy napisało a Ty odzywasz się jak nastolatka na 5 min przed maturą- jaki to ja kierunek studiów mogłabym i bardzo chciałabym studiować. W aktualnej chyba Twojej sytuacji rozważania powinny zaczynac się z innego konca. Mieszkam gdzie mieszkam. Gdzie i jaką uczelnię mam najbliżej. Jakie są na niej kierunki. I w jaki kierunek ja ze swoimi umiejętnosciami i możliwosciami mogłabym sie wpasować.

Jedzenie. Nabierz umiejętnosci przechowywania żywnosci i w formie mrożonej i w słoikach zamykane na gorąco, a w ogródku w cieplejszej porze sama sobie hoduj marchewki , fasolki, pomidorki. Jesli nie masz sadku od od sąsiadów kupuj owoce.Zawsze musisz miec zelazne zapasy klusek, kasz, ryzu, oleju, mąki. Jakos nie piszesz jak sąsiadki sobie radzą z żywieniem rodziny a przedstawiasz, ze koleżanki męza to mieszkają w środku miasta i zbiegną na dól do sklepu. Jaka logika takiego myslenia? Mieszkasz tam gdzie sąsiadka a nie tam gdzie koleżanka męza- a rodzinę karmic musisz codziennie.

Obliczyliscie, ze najem niani a Twoja opieka osobista na miejscu nad dziecmi to to samo w pieniadzach. Teraz pytanie- pragniesz byc poza domem? To niestety idziesz do pracy za zero zl. Kobiety zwlasza o zawodach typu lekarz w dawniejszych czasach chodzily do pracy i poza swoją pensją dokladaly jeszcze z mężowskiej pensji do opiekunki jak dzieciak byl chorowity i do zlobka czy przedszkola sie nie nadawal. Jednak uważały, ze muszą miec praktykę w zawodzie Uważasz, ze nikt tak dobrze nie dojrzy Waszych pociech jak Ty to czemu teraz marudzisz i uwazasz się za niepełnowartosciową?

Wogóle jakos tak siedzisz sobie w domu i wydziwiasz i znajdujesz wiele powodów dla których czujesz się jak niemota, i nie podoba Ci się nic.

Może jednak usiadz sobie i zacznij zadawac pytania co w Twoim zyciu jest najwazniejsze. Juz powinas wiedziec, ze wszystkiego w życiu nie ma. Jak życ, zeby umiec znalesc sens życia i radośc w tym co mam i mimo umiejętności widzenia, ze inni mają inaczej to jak kazac myslom nie zauwazac, ze tym innym to jest lepiej. lzej i fajniej (raczej tylko w Twoim mniemaniu). Widzisz zawsze to co chcesz. Jesli Twoja psychika tego potrzebuje to zacznij bawic się myslami w ten sposób- ja mam tyle bolączek i one mnie uwierają. A ile i jakie bolączki ma ta czy inna kumpela niemęza mimo, ze jak wpadla do nas ,to prezentuje się jak reklama młodej wspólczesnej kobiety. Kazdy czlowiek ma jakies bolczki to i ona musi miec- tylko jak je wytropić- pobaw się.

Kwestii samochodu nie odpuszczam. Po co rozpuszczasz mysli:"jak panikuje to przestaje logicznie myslec. platam sie i zamiast puscic sprzeglo jak trzeba to ja szarpne, gaz wcisne i stoje jak osiol. odpalam i jeszcze raz probuje. po czym wzrasta poziom stresu bo siara i w ogole, zaraz ktos mnie wytrabi, i kolo sie zamyka.."Po pierwsze parę lekcji w trudnych warunkach nie zaszkodzi, nabierzesz do siebie trochę pewnosci. Po drugie w trakcie jazdy otwieraj sobie w głowie tez ciąg mysli ale może innych- a co by było gdyby od tego czy tam pojadę zalezało zdrowie czy życie mojego dziecka. A co tam, ze zaparkuję krzywo, a co tam ze może jakos zarysuję samochod, a co tam ze wytrąbi mnie jakis kierowca,Wazne, ze dotarlam na miejsce. Przeciez kumpele niemęza z miasta jak są takie panikary jak Ty to zarzucają samochód i jezdza komunikacją miejską a Ty nie masz takiej mozliwosci. Tyle, ze skoro one jednak jezdza samochodem to może w chwili strachu wlączyly sobie myslenie, ktore jednak nakazywało im przelamywanie swoich strachów.

Jak będziesz się tak wszystkiego bala, jak będziesz widziala tylko minusy tego życia w oddali do cywilizacji, to jak będziesz wspomagala swoje dzieci. One będa szły do szkól, będa się czasem baly czy nowej klasy, czy danego nauczyciela, czy jakis przedmiot bedzie masakryczny, czy umiejętnisc np plywania będzie nie do przeskoczenia. Jak będziesz rozmawiała z dziecmi, jak będzie je motywowala jak teraz chcesz sie rozkladac na taką zahukaną nieudacznicę- opanuj się dziewczyno.

Odnośnik do komentarza

kikunia55 nie wiem czy robisz to celowo czy nie, ale zachowujesz sie jakbym byla jakas niedorozwinieta... nie pomagasz mi, kiedy miedzy wierszami mnie obrazasz i ironicznie wypowiadasz sie na temat tego co pisze. jezeli tak chcesz robic, to nie pisz nic.
po kolei. musze sie odniesc do tego "jaka logika takiego myslenia"- chyba nie zrozumialas mojego przekazu. Warzywa to byl tylko przyklad. Caly sens wypowiedzi byl taki, ze maja sklep pod nosem wiec nie musza sie szykowac do wyjscia do sklepu godzine przed wyjazdem. moga zostawic na chwile dzieci bo za 5 minut wroca. ja dzieci musze brac ze soba. sasiadow jak juz mowilam mam starych. to starzy schorowani ludzie albo mlodzi rolnicy ktorzy caly dzien sa w polu. naprawde slabo czytasz moje wypowiedzi. sasiadka jedna jedyna ktora zajmuje sie domem ma nastoletnie dziewczyny, ktore do godziny 15 sa w szkole wiec kobieta ma czas na dojazd rowerem do sklepu- tak sobie radzi z wyzywieniem rodziny. ja jak mowilam, mam MALE dzieci, ktore MUSZE brac ze soba. nie badz ironiczna skoro nic nie wiesz o sytuacji. moze najpierw warto sie dopytac? upewnic? (a dla rozjasnienia sytuacji- mam swoj ogrodek od kilku lat bo wiem, na czym zycie polega, gdybys ty w to watpila). staram sie byc szczera a ty mnie obrazasz. w kazdym wersie.
studia poloznicze nie byly wymyslone "5 minut przed matura" tylko conajmniej 2 lata temu kiedy urodzilam drugie dziecko. ale JUZ URODZILAM wiec musze na nie poczekac o ile w ogole to wszystko pogodze. nie mam zamiaru isc na cos, co mnie zupelnie nie interesuje i do tego szarpac sie z opieka nad dzieckiem bo to nie bedie mialo zupelnie sensu. nawet najblizsze miasto nie jest takies duze i nie ma tutaj nawet kierunkow dla humanistow nie mowiac o tym, ze mialabym poszukac czegos w czym czulabym sie dobr wiec nie to bylo przeze mnie nazwane jako problem.

kolejna sprawa- opiekunka. serio, nie obchodzi mnie jak bylo kiedys. jak zyly kobiety ktore byly lekarkami. kiedys to i dzieciak od sasiada w leb dostal a rodzic jeszcze brawo mu bil. teraz podniesiesz reke na dziecko i mozesz miec powazne klopoty. wszystko poszlo do przodu wiec po pierwsze nie porownuj czasow dzisiaj a teraz. po drugie to byly lekarki, ktore chocby stanely na rzesach, musialy miec praktyki w zawodzie wiec chcac nie chcac, MUSIALY zyc tak jak opisalas.
nigdzie tez nie napisalam, ze nikt nie dojrzy tak dobrze moich pociech jak ja. napisalam, ze skoro mam pracowac za zero zlotych bo cala pensje oddalabym na nianie, lepiej byc jeszcze przy tych dzieciach poki mnie potrzebuja. a to, ze mam dosyc, nie jest jakims powodem do psychicznego sciskania bo gdybys ty jadla od szesciu lat ten sam obiad bo tak zdecydowalas ale jednak zauwazylas po kilku latach, ze twoj organizm nie przyjmuje juz tego co mu zafundowalas (I NIE JEST TO OD CIEBIE ZALEZNE) - tez juz bys nim rzygala. a wtedy ja mialabym stanac obok ciebie i ci powiedzie: "nie marudz, nie rob z siebie meczennicy- doceniaj ze masz co jesc". uwazasz, ze pomoglabym ci tym? wiec nie stawaj ponad mnie jakbym byla jakas patologia i nie pouczaj w taki sposob bo czlowiek z depresja po twoich "radach" wyskoczylby z okna.

"Wogóle jakos tak siedzisz sobie w domu i wydziwiasz i znajdujesz wiele powodów dla których czujesz się jak niemota" -- brawo. pomoglas mi szalenie. jakos tak siedze sobie w domu i pewnie paznokcie maluje po czym kapie sie w perfumach a moj niemaz zapieprza, zebym w tych perfumach mogla sie kapac. wiec wyobraz sobie, ze NIE. jakos tak sobie nie siedze bo wychowuje dzieci. masz dzieci? prawdy nie powiesz ale domyslam sie ze nie. przy nich jest ogrom pracy. to nie robota ze idziesz na osiem godzin, wracasz i masz wszystko w dupie. to praca na okraglo. nawet w nocy. (mowimy o malych dzieciach, takich jak moje czyli 2 lata). nie mozesz sobie od tak wziac urlopu. nie mozesz sobie od tak usiasc i miec wywalone na nie. ciagle slyszysz mama pic, mama jesc, mama wylalem, mama posikalem sie itd itp do tego wszystkiego dochodzi dom i podworko bo jak mowilam, mieszkamy z jednorodzinnym. trzeba sprzatac i na podworku.
dla jedej piatka dzieci to jak dla drugiej dwojka i na odwrot. jedna cale zycie siedzi w domu i robi dziecko za dzieckiem a druga marzy, az najmlodsze pojdzie do przedszkola. i ty jako rozumny czlowiek, powinnas wiedziec, ze takie zaleznosci istnieja a zadna z tych matek nie jest zla. kocham swoje dzieci chociaz pierwsze bylo nieplanowane (tak, zabezpieczalam sie, jakby przyszlo ci do glowy poraz kolejny mnie stlamsic).

kwestia samochodu. chyba tez nie zrozumialas. jezdzilam bo musialam. jezdzilm codzinnie po kilkanascie kilometrow, kilka razy dzinnie. mialam praktyki i w lato i w zime. i napisalam wczesniej, ze gdybym musiala, pojechalbym (innymi slowy: gdyby moje dziecko potrzebowalo dostac sie do szpitala- zawiozlabym je) przeciez wyraznie to napisalam, wiec poraz kolejny nie traktuj mnie jak wyrodna matke ktora patrzy na siebie i swoje leki. po prostu nie czuje smykalki do samochodu. z tego wlasnie powodu mialam wypadek co tylko umocnilo mnie w przekonaniu, ze jednak jezdzic nie powinnam bo fartem nic sie mojemu dziecku nie stalo. powinno nas zlamac na pol.

"Jak będziesz się tak wszystkiego bala (...) to jak będziesz wspomagala swoje dzieci"- czy ja napisalam cokolwiek powiazanego "dzieci- moje leki?" dzieci to priorytet i wychowuje je zgodnie z obecna spolecznoscia, moimi zasadami i wartosciami a one sa w lepszej kondycji niz niektore dzisiajszych matek.
zachowujesz sie tak, jakbys miedzy wierszami chciala mi powiedziec "wspolczuje tym dzieciom, maja taka beznadziejna matke, niczego ich nie nauczy" etc etc. rozmawiam z dziecmi, chodze na wywiadowki, rozmawiam z kazdym z kim powinnam to zrobic. nie czaje sie i nie sram po gaciach bo to dotyczy moich dzieci. a o tym kompletnie nic nie wspominalam. wspominalam o sobie. o tym co dotyczy wylacznie mnie czyli praca itp. moje dzieci sa szczesliwe i nawet sie nie domyslaja, ze mam jakies wewnetrzne rozterki czy leki wiec potrafie je motywowac i rozmawiam z nimi wiecej niz ci sie wydaje wiec serio: "opanuj się dziewczyno"- bylo conajmniej glupie i nietrafione.

jak widzisz, zupelnie inaczej odebralam twoje rady i "psychologiczne" podejscie do "pacjenta" wiec zamiast mi pomoc (a pewnie to mialas w zamiarze)- poczulam sie przez ciebie wysmiewana i obrazana.

Mahomet: bo to nic nie da. jezdzilam i z nim i sama. po prostu chyba sie nie lubimy... ;)

dziekuje za dyskusje. nie bedzie mnie juz tutaj. (kikunia55 nie, nie dlatego ze sie obrazam bo ja ci bardzo dziekuje za ta lekcje- ludzie sa naprawde malo empatyczni i mysla raczej o tym, jak ci madrze dowalic, zaslaniajac sie checia pomocy- i to wlasnie jest powod. nie musisz nic do mnie pisac bo i tak tego nie przeczytam.

Odnośnik do komentarza
Gość Uspokoj sie

Uspokoj sie, po co te nerwy, przecież jestes cudowną Matką Polką, wspaniałą i zaradną kobietą i dobrze o tym wiesz, napisałaś ten wątek pisząc o sobie negatywnie, by inni ci zaprzeczali i pisali, jaka jesteś cudowna, ale jak piszą zgodnie z tym, co sama napisałaś to nagle się denerwujesz...

Odnośnik do komentarza
Gość Mahomet raxen2

Nic nie da, bo on pewnie nerwowy jest i nawet przy twoich najmniejszych błędach od razu krzyczy na ciebie. Niby prawko masz te prawko no ale co z tego jak jeździć się boisz. No cóż i tak bywa, jak prawo jazdy robi się za "Masło" :D ech... kup sobie lepiej jakiś skuter, to przynajmniej w mniejszym stopniu będziesz mniej zależna od swego niemeza jak samochodem się boisz jeździć NO CHYBA ŻE SKUTEREM TEŻ to wtedy jedynie hulajnoga chyba tylko pozostaje hehe

Do Dericka ten nick też możesz zarejestrować stary pajacu

Odnośnik do komentarza

Obruszenie się na kogoś jest bardzo dobrym, wręcz pożądanym uczuciem.

Pytanie tylko co Ty z tym zrobisz.
1. Ojejku, mnie tak żle i cięzko taka jestem biedniutka a polska mentalnosc jest taka, ze jak odkryję swoje słabosci to inni mi dokopią. Ojejku jak na tym świecie jest żle i okazało sie, ze znów z moim bólem, moim nieszczęsciem jestem sama. Moja depresja chyba się od tego tylko pogłębi.

2. Może ktos z boku ma trochę racji. Ja się złoszczę,cierpię ale z codziennym życiem muszą sobie umiec radzić. I moje sąsiadki i koleżanki niemeza, i kiedyś moi rodzice, czy moi tesciowie i kobiety pokolenie wczesniej i wiele pokolen wstecz tez jakos sobie walczyły. Jak na nie wszystkie patrzec, jak analizowac ich działania, aby nie zauważac, ze ta czy tamta miala lepiej (bo była w środku miasta, bo mieszkała ze swoją mamą) tylko zeby zauważyc, ze moze miała nawet w jakims aspekcie trudniejszą sytuację jak ja, a radzila sobie tak, ze nikt tego nie zauważał. Ciekawe, czy była tak bystra, ze faktycznie każdą trudnosc pokonywala bez mrugnięcia okiem, czy po prostu nad sobą pracowała aby się nie rozklejac, aby samej się motywowac do dobrego kazdego następnego dnia.

A może musisz miec poczucie, ze masz najgorzej na świecie. Obrazasz się na czyjes odpowiedzi , a nie chcesz zauważyc, ze osoba Ci odpowiadająca wczesniej juz napomknęła, ze sama dwojeczkę wychowywała. Może jeszcze pamięta jakie roztopy były na osiedlu (wózek z dzieckiem by nie przejechal) i jak to się szło z jednym dzieckiem w brzuchu a z drugim na plecach w nosidełku, bo zapomniała zlecenia dla męza o kupno chleba a w tych roztopach do jedynego sklepu szło się 20 min. Kiedys komórek nie było a stacjonarnego przez pierwsze 6 lat tez nie było. Po jakims czasie była jedna budka telefoniczna. Rozumiem, ze moje byłe trudnosci Cie nie interesują , bo Ciebie interesuje wspólczesnośc. Ale ja na podstawie swojego życia rozumiem trochę Twoje oddalenie od miasta i Twoje poczucie, ze jestes kuchtą domową. I próbuję Ci wytłumaczyć, ze rozpływanie się nad sobą TOBIE nie pomaga.I to TY musisz w sobie znalesc taki sposób myslenia, aby czerpac radośc z życia a nie poczucie- ojejku jak mi jest żle.

Tyle, ze chyba faktycznie lubisz czytac odpowiedzi zgodne z Twoimi oczekiwaniami, inne jeszcze bardziej Ciebie rozpalają do białosci. I jesli ta białosc zmotywuje Cie do dzielnej walki, to chyba też będzie bardzo dobrze.

Odnośnik do komentarza

Sarkoss,

Coś chce Pani robić, ale nic się Pani nie podoba, i w nic nie chce Pani wkładać wysiłku. Nawet polskich znaków nie chce się Pani używać. Albo przez to, że całe życie ktoś coś za Panią robił, strasznie się Pani rozleniwiła, albo ma Pani ciężką depresję. Proszę poprosić męża o wsparcie. Niech opłaci psychologa. Po antydepresantach bardzo możliwe, że sposób myślenia zmieni się zupełnie i zacznie Pani widzieć rozwiązania.
Nie ma niczego w życiu bez ciężkiej pracy. Mieszkam w dużym mieście, mam wszystko na wyciągnięcie ręki. Robię karierę w pracy. Nie mam dzieci. Mam wypłatę sporą, wiec mieszkam sama. Dbam o siebie, korzystam z medycyny estetycznej. Ale wszystko kosztuje mnie wiele wysiłku. Często płaczę, że zmęczenia, bo biorę w pracy na swoje barki po kilka projektów, utrzymuję dom w czystości (co zajmuje mi nawet do 8h w tygodniu, bo uwielbiam porządek), ćwiczę 5 razy w tygodniu, robię sensowne zakupy (ale mam na nie czas tylko raz w tygodniu, wiec
wkładam wysiłek w to, żeby je zaplanować, w mieście człowiek też może mieć z tym problem, tylko z innych przyczyn). Nie wiem, czemu Pani uważa, że w mieście to jest łatwiej.

Nie wiem, czemu jest Pani na tyle arogancka, że kilkukrotnie zaatakowała Pani osoby, które pokazują co można zrobić. Jak Pani mówi, jest Pani ładna, uprawia sex z mężem i jak rozumiem, uważa Pani, że wystarczy być ładnym, dobrym w łóżku i mieć bogatego męża. To niech
Pani nie zawraca głowy, pytając co innego w życiu Pani mogłaby robić, jak na wszystkie rady reaguje
Pani złością i nic się Pani nie podoba. Nie jest Pani księżniczką, proszę
się wziąć do roboty albo zostać przy seksie z mężem za dom i jedzenie i już.

Za ewentualne pominięcie
polskich znaków, za błędy– przepraszam. Ale przynajmniej się starłam. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym znaki pomijać 'bo tak łatwiej i krócej'. Z taką mentalnością, życzę powodzenia. Pani całe życie chce omijać, bo tak łatwiej?

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...