Skocz do zawartości
Forum

emocje, akceptacja, niesprawiedliwe wyrzuty, poczucie winy


Gość Sthwrong

Rekomendowane odpowiedzi

Próbuję stłumić, nie wybuchnąć.. Wiem, że X ma prawo sobie odpocząć, się wyspać wreszcie, jest mu zimno, jest przeziębiony. A ja powinnam mu współczuć, że jest przeziębiony. To jest fakt, że jego jedyna bluza jest mokra. Jest faktem, że ma ją tylko jedną i ma prawo nie chcieć drugiej nabyć i ja powinnam to uszanować (a nie sie czepiać "a widzisz, tak to jest nie mieć drugiej na przebranie..mówiłam kupmy Ci więcej ubrań).
W rozmowie przez tel i tak nie daję rady i i tak unoszę głos, mam ochotę być złośliwa (a gdy nie ulegam to zaraz to powraca), wyładować moje nieprzyjemne emocje.. Nie dość, że nie wiem co dalej robić zawodowo i w sprawie studiów to czekam na X cały dzień, a on jednak nie przyjedzie... Nie mogę go zmuszać. Chcę, by się wyspał. "Ale ja na niego czekałam.." - mówi mój egoizm -"a on nam jeszcze sobotę zabiera.." Denerwuję się. Myślę sobie, że sprawiedliwie by było, żeby to "odrobił" ("przecież weekedny są nasze"). Ale to nieprawda. On wcale nie ma takiej powinności by mi ten czas "oddawać". Ma prawo pobyć sobie sam. Odpocząć, zająć się swoim hobby, czy nawet zmarnować czas - co mnie denerwuje, no bo przecież mógłby go spędzić ze mną! - wyrywają się moje emocje.
Chciałabym, żeby mi pomógł. Ale wiem, że nie jest w stanie. Ma swoją pracę, swoje życie hobby musi się wyspać iść do sklepu itd... no i nie jest psychologiem. Powinniśmy być na zasadzie partnerstwa. A ja chcę, by był moim mentorem i poprowadził mnie za rączkę. Nie da się. Powinnam dać mu przestrzeń, a krzyczę i szantażuję.
Przykro mi, że dopiero jutro przyjedzie ;(
taka opuszczona..
On po prostu nie przyjedzie dziś, a ja się czuję opuszczona..
Wiem, że to nie jego wina, ale chcę go tym obarczyć z automatu.. jakby to była jego wina. Wiem, że to jest złe i że psuję związek, boję się, że on odejdzie..Do głowy przychodzi mi, że woli sobie jeździć na imprezy z firmy z ludźmi, którzy mu są obojętni i wyjazd, który ma gdzieś ale i tak na niego jedzie....
Tłumaczę sobie, że tak odpocznie ode mnie po codziennych spootkaniach 6 dni pod rząd i nie piszę do niego prawie cały piątek.. Mówił, że już nie będzie się pisał na takie wyjazdy przecież.. Ale przecież ma prawo zmienić zdanie. Jak się staram, tłumię.. to potem wybucham..nieadekwatnie..
na niego.
A powinnam na siebie. Przykro mi, że wszyscy po nim jeżdżą a jednocześnie sama mu to robię.. Chcę mu zrobić na złość a moje emocje to nie jego wina.
Chciałabym, żeby przyjechał i się mną zajął..
Już mi nigdy nie zwróci tego czasu..
Wiem, że nie ma obowiązku się mną zajmować. Wyobrażałam sobie, że w związku chłopak będzie ze mną w trudnych sytuacjach, że będzie mnie wspierał.. Wiem, że on próbuje, stara się, ale nie może być przy mnie zawsze..
Odgradzam się.. Do samotności, by się poczuć znów ofiarą.., odpycham go.. Przeze mnie rozmowa przez tel się przedłużyła.. Moje myśli: "Nie powinien zostawiać mnie w płaczu.. no ale musiał już iść do łazienki. Nie jestem sadystką.
Na myśl, że przyjedzie dopiero jutro.. łzy się polały jak by nie wiadomo co to było.. nie chcę mu przeszkadzać, chcę się od niego odgrodzić, nie wiem.. zamiast przybliżyć jak to powinno być.. Chcę by mi pomógł a go odpycham.. nie wiem co powinnam teraz zrobić.. nie ma go przy mnie..chce słodyczy. -"trzeba zabić te emocje"-myśl. nie czuć tego. to nieprzyjemne. Chciałam zrobić dla nas obiad - specjalnie czekałam.. Powinnam uszanować jego decyzje, że nie przyjedzie, a.. czuję co czuję. jak do niego zadzwonie to będę się go czepiać.. Rozmowa będzie dekonstruktywna.. będę go obarczać, bo jestem w emocjach.. Pomocy.. chcę słodyczy. czekoladowych. kompulsywnie.. Myślałam, że zjemy razem.. nie chce mi sie robić jeść tylko dla siebie samej..;/ jutro się obudzę.. jeszcze pewnie będę musiała na niego poczekać kilka godzin! Bezsilność! i potem sobie pojedzie o jakiejś 16-17 bo się musi spakować, uszykować i wyspać do pracy.. ja to rozumiem, ale no "tylko 4 h się zobaczymy ! okrada nas z czasu!"-złość. A ja by dziś z nim spędzić czas nie pojechałam dzisiaj sobie do kina.. Chciałabym coś zrobić by jednak przyjechał dzisiaj.. i jakieś nadzieje się ku temu wyrywają że przyjedzie.. a mój rozum dobrze wie, że wcale dzisiaj nie przyjedzie.. :( i że ciężko się z tym pogodzić.. tak nam zabrał czasu z naszego weekendu! jestem zła!

Odnośnik do komentarza

No coż jestes piękną kandydatką na kobietę bluszcza- 6 dni w tygodniu spotkania pod rząd i żal, że : "A ja by dziś z nim spędzić czas nie pojechałam dzisiaj sobie do kina.."
W związku jak ludzie nie dają sobie przestrzeni, to taki związek z czasem będzie ich szarpał, będą się rodzily pretensje osoby osaczanej i osaczającej. Osaczana będzie się dusila, będzie jej brakowalo oddechu. Osaczająca będzie dochodziła do absurdu "bo nie spojrzales na mnie, bo się mnie nie zapytaleś, bo się nie zainteresowałes, bo nie pomyślałeś..."

Twoje życie to on, ciągłe badanie jego temperatury uczuć i ciągly żal i pretensja, ze  życie mimo, że się poznaliście i jesteście parą jest takie sobie zwyczajne.

Ile masz lat? Euforia nastolatki, która nie umie ulokować spraw uczucia i związku w realiach codziennego życia.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...