Skocz do zawartości
Forum

problem z rodziną


Gość joanna xD

Rekomendowane odpowiedzi

Mam 29 lat i od ponad roku jestem mężatką. Mieszkamy w jednym domu (ale dwóch osobnych mieszkaniach) z moimi rodzicami. Problemem jest też starszy o 4 lata brat mieszkający 10 km od nas ale często przyjeżdża np gdy żony nie ma w domu i zakłóca spokój mi i mojemu mężowi. Podam przykłady: najeżdża na nas, że nie mamy jeszcze dzieci (kiedy staramy się od roku i bez rezultatu i robimy badania w tym kierunku. Choć kto wie czy nie z tych nerwów się nie udaje. Krytuje wraz z moją matką, że mąż (Marcin) nie chce brać prac dodakowych np. wieczorem albo w weekendy. Dodam, że on studiuje zaocznie (w tym roku pisze licencjat z anglistyki) to więc kiedy ma na to czas. .. No i że dla niego większą wartością jest czas spędzony z rodziną (w przyszłości naszymi dziećmi też) no i że weekendy są na regenerację i odpoczynek to już został za to zbesztany. Moi rodzice pracowali całe życie na zmiany, w święta, weekendy ale wtedy ja byłam ciągle sama w domu z toksycznym bratem (który gnębił mnie w dzieciństwie np za to, że mam słabsze oceny niż on) i podobną babcią... A mama jak była w domu to głównie z babcią przesiadywała albo awanturowała a mnie tylko krytykowała i wielkie wymagania, nie mogłam wyjść z domu nawet jako już starsza dziewczyna, czułam się bardzo samotna. Miałam na szczęście zaprzyjaźnioną sasiadkę o prawie 20 lat starszą, z którą do dziś utrzymuję dobre relacje. Dlatego też im się nie podoba, że mamy inne wartości bo praca pracą ale jak się zaniedba relacje w rodzinie to potem zostaje się samemu z tym bogactwem i zapewne nie jest się szczęśliwym. Nie można przegiąć w żadną stronę. Mój mąż był właśnie wychowany w ten sposób, że jeździł z rodzicami na wakacje, na weekend nad wodę a ja nigdy nie byłam na wakacjach z rodzicami dlatego też dzięki mojemu mężowi rekompensuję sobie to i chcę żyć po swojemu. Moja mama wpada na góre do nas gdy jestem sama i komentuje, że mamy bałagan w do mu, że jesteśmy leniwi, że mamy brud na pralce, nie pomagamy na działce (podczas gdy tylko możemy co coś zrobimy i to ze swojej woli). Nawet gdyby tak było to przecież nasz bałagan a nie jej.. Zatem mam wrażenie, że w naszych relacjach odtwarza relacje ze swoją matką a moją babcią. Ja obecnie szukam pracy to bez przerwy mi to wypomina zamiast wesprzeć to już całkiem mi się odechciewa. Rownież tak jak brat wypomina to, że nie mamy jescze dzieci mimo wieku (ja mam 29, mąż 28,5). a moj brat został ojcem dopiero w wieku 33 lat a się zachowuje jakby rozumy pozjadał ale to lekarz - wysoko głowę nosi, ma żonę prawniczkę... A przesiaduje u rodziców codziennie niemal, do babci też jeździł ją objadać gdy żona miała dyżur. Ze strony moich rodziców głównie mamy jest pełna kontrola co robimy, co mamy w domu, źle mówi mi o moim mężu niesłusznie (zamiast zostawić to dla siebie) a gdy powiedziałam że nie życzę sobie tego odp. "Ty możesz sobie nie życzyć ale ja widzę jak jest''. Rodzinne obiady w niedzielę są często trafgiczne jak oni przyjeżdżają: tylko o polityce, nie mamy z nimi tematów i się robią dwa obozy: ja z mężem oraz rodzice i bratostwo a potem ataki ze strony matki, że się nie oddzywamy czy uciekamy na boki. Mieszkamy tutaj gdyż nie było innej mozliwości: rodzice nasi nie mieli na tyle pieniędzy by nam kupić mieszkanie a na wynajem nas nie stać gdyż jesteśmy na jednej pensji (niecałe 2tys.) Za pare lat gdy staniemy na nogi, dorobimy się czegoś to myślimy się przeprowadzić obok naszych przyjaciół (ok. 30 km stąd gdzie obecnie mieszkamy to i relacje się poprawią). Nieraz rozmawiałam z tatą na temat tego co mama robi, obiecywał porozmawiać ale to na któtką metę jest dobrze wtedy. Raz w czasie jednej kłótni krzyknął do mamy gdy na nas najeżdżała: "Przestań już wreszcie głupio gadać".Brat ma znajomości i niby chce mi pomóc w szukaniu pracy ale na siłę naciska gorzej niż szef: "idź tam, pogadaj, złóż!, itd". Wiem jedno, nie chcę kontynuować historii mamy i babci i chcę być lepszą matką i żoną. Co zatem możemy zrobić w chwili obecnej, jak sobie radzić dopóki się nie wyprowadzimy?

Odnośnik do komentarza

Nic nie możecie zrobić, bo to wszystko zależy od waszych osobowości i charakterów,więc pozostaje olewać to gadanie , nie dawać przyzwolenia na te ciągłe ich utyskiwania lub całkowicie się odciąć.
Z tego co piszesz ,to dajecie sobie wchodzić na głowę, nie macie siły przebicia, ale już tacy jesteście ,dlatego dla was najlepsza byłaby pierwsza opcja.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Wiesz, jak bedziesz miała pracę to będziesz bardziej zajęta i nie bedziesz miała czasu sie tak stresowac swoją rodziną.

Z jednaj strony liczysz na brata, który ma więcej znajomości,zeby pomógł Ci przy znależieniu pracy a z drugiej mówisz ,że zachowuje się co najmniej jak Twój szef każac Ci w określone m-sca skałdac swoje CV. Może jest tak,że jak już tam Twoje CV bedzie leżało to on ma kogoś znajomego, komu mógłby w Twojej sprawie szepnąc, lub ma znajomego znajomego. Nie musi Ci o tych powiązaniach nic mówić
I albo się jest osobą samowystarczalną i ma się szczęscie i znajdzie się prace samemu, albo korzysta się z pomocy brata. A on, jego sposób mówienia jest taki jaki jest i nic specjalnie nie zmienisz.

Ponadto rodzice (mama w szczególności) coś tam komentują, i zdajesz sobie z tego sprawę,że mieszkając tam zawsze będziesz na to narażona. Może przez pierwszy rok było spokojniej, bo działało szczęście,że wyszlaś za mąz a męza nie masz pijaka czy jakiegoś obszczymura. Teraz gdy już do tego przywykli, to Wasze relacje mama by poustawiała w swoją myśl i swój koncept.

Trzeba udawać,że się nie słyszy i nie przejmowac się tym, bo inaczej zwariujesz.

A bratu jak kiedyś Cię zirytuje, to przygadaj,że on z domu wyszedł i na codzień go mama nie ustawia. Ciekawe jakby jego żona znosiła złote porady i zalecenia waszej mamy, albo i on sam jakby mu przyszło mieszkać z rodzicami.Natomiast jak on tu przyjedzie to próbuje sie ustawiać w roli też nadzorcy. I niech się zastanowi, co najlepszego czyni i pozwoli Ci prowadzić swoje malżeństwo jak umiesz i potrafisz a nie przyjmuje poglądy mamy.

Ale tak ogólnie wiesz,że sobie pogadasz a tak będzie "rodzinnie".

Odnośnik do komentarza

Dzięki. Dziś też, że skoro Marcin jest w domu to czemu nie myjemy okien skoro tyle ludzi zaprosiliśmy (a mają być za dwa tygodnie-rodzina męża). A mamy inne plany i to nasza sprawa ech mam dość :/ w przyszłym tygodniu jesteśmy umówieni na oglądanie tego upatrzonego domu.

Odnośnik do komentarza

Od czego by tu zacząć, jak w tym wszystkim końca nie widać... "bordello bon bon" jak mawiał to major Brzęczyszczykiewicz.
Joanna xD szczerze, to nie brat jest problemem w Twoim temacie i problemie małżeńskim, a paradoksalnie Twoja matka. On jest w tym wszystkim jedynie trybikiem w tej machinie, który robi wam demolkę zwaną szantażem emocjonalnym w białych rękawiczkach.
Znasz pojęcie i idące za tym problemy wynikające z matczynej nadopiekuńczości i nieodciętej pępowiny? To jest raptem wierzchołek góry lodowej, w której Ty z mężem jesteście dosłownie ofiarami.
Mówi Ci coś postać wyroczni z filmu Matrix? Tak paradoksalnie można określić Twoją matkę; a ataki Twojego brata na Wasz związek i życie prywatne we dwoje "na swoim" jako ataki matki poprzez osobę Twojego brata.
Paradoks tu jest taki, że jest wszystko idealnie, dopóki robicie to pod jej dyktando - tutaj stwierdzenia Twojego brata, który już ma wyprany mózg doskonale tą regułę potwierdzają. Absurd do kwadratu i chwała Ci wespół z Twoim mężem, że jeszcze potraficie się temu przeciwstawić.

A mama jak była w domu to głównie z babcią przesiadywała albo awanturowała a mnie tylko krytykowała i wielkie wymagania, nie mogłam wyjść z domu nawet jako już starsza dziewczyna, czułam się bardzo samotna. Miałam na szczęście zaprzyjaźnioną sasiadkę o prawie 20 lat starszą, z którą do dziś utrzymuję dobre relacje. Dlatego też im się nie podoba, że mamy inne wartości bo praca pracą ale jak się zaniedba relacje w rodzinie to potem zostaje się samemu z tym bogactwem i zapewne nie jest się szczęśliwym.

przeczytasz to wspak z podziałem na role i masz schemat "z ojca na dzieci aż się rozleci".
Ojacierpiędolę - taki kulturalny wulgaryzm - bo inaczej tego nie idzie określić.
A wszystko rozbija się o "normalność" - celowo w cudzysłowie - która w wydaniu schematu z życia Twojego męża i poniekąd Waszego obecnego życia
Mój mąż był właśnie wychowany w ten sposób, że jeździł z rodzicami na wakacje, na weekend nad wodę a ja nigdy nie byłam na wakacjach z rodzicami dlatego też dzięki mojemu mężowi rekompensuję sobie to i chcę żyć po swojemu.

delikatnie mówiąc podnosi Twojej mamie i bratu ciśnienie.
Nie można przegiąć w żadną stronę

Nie ma opcji, bo będzie siwy dym i popelina w domu.
Dulszczyzna pełną gębą, paradoks wielu dzisiejszych pokoleń, nie ma że boli...

Szczerze Ci współczuję z własnej autopsji i zapraszam po więcej informacji na ten temat poprzez mój nick.
Nie jesteś pierwszą i ostatnią osobą, która zmaga się z tym problemem, a co do poprawy relacji między Wami, to bym sobie takie myślenie szczerze odpuścił. Pomyśl o żelaznym stawianiu granic i ignorancji - asertywność, nawet ta brutalna i śmiech prosto w oczy baaardzo wskazana; ograniczaniu kontaktów do kompletnego minimum i "wymianie" Twoich rodziców na teściów - o ile Oni są na tyle normalni, co Twój mąż. Innej opcji po prostu nie ma.

Odnośnik do komentarza

Minęło kilka lat... w międzyczasie brat z rodziną się wybudowali u nas działce. Mają juz dwoje dzieci (niedługo będzie trzecie). Nieznacznie się zmieniło w relacjach. Nadal na siłę każa nam z nimi co niedzielę przebywać a jak nie chcemy to się obrażają. To jest ogólnie niezdrowy układ takie zycie "na kupie" gdyz kazdy wszystko widzi. Bramy to oni nigdy nie zamykają i furtki łączącej ogrody a mamy małego pieska, który mógłby zwiac albo inny pies go zaatakować (o ich dzieciach już nie wspomnę). Dzieci za przykładem rodziców i dziadków robią to samo. Nasze prośby sa ignorowane lub wyśmiewane "bo to mądry pies". Niedługo wyjeżdżamy na tydzień urlopu to już słyszymy komentarze "stać was na takie wyjazdy?" albo żeby się wziąć za remonty, itd. Albo krzywe spojrzenia. Oni nigdy nigdzie nie byli, ani rodzice ani brat z żoną, ich syn ma 5 lat prawie i nic nie widział (jak pies ogrodnika). Jadąc to teściów rok temu usłyszeliśmy że nie wypada tyle siedzieć ludziom na głowie - jakim ludziom? To rodzice mojego męża i zupełnie inni. Nieraz głupie aluzje brata do tego, że nie mamy dzieci a nie możemy. Będziemy się starali o adopcję. Tylko czy warto tą małą niewinna istotkę wprowadzać w ten system?.. No i plan mamy by więcej weekendowych wyjazdów robić by się odciąć po troszku. Podwórka to my de facto swojego nie mamy bo ciągle narażeni na nich wszystkich, wyjśc pograć w badmintona sie nie da bo zaraz coś chcą albo coś tam gadają. Wymyślają dziwne niepotrzebne prace podwórkowe, które mógłby zrobic fachowiec lepiej a nam może zdrowie zrujnować. Przytyki mojego brata tez sa trudne. Raz mówił mój mąz, że poczęstował w pracy ludzi plackami to brat na to "jak będziesz nosił babom jedzenie do pracy to coś sobie pomyślą" co męża wkurzyło i ja go rozumiem choć staram się go uciszać by nie wybuchał. Choć czy słusznie .? Wiele się dzieje... Brat zostawia często chore dzieci u dziadków, my tam na obiedzie łapiemy infekcje, nawet w pandemii covid. Czasem już jesteśmy tym zmęczeni po prostu...

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...