Skocz do zawartości
Forum

Pragnę umrzeć!


Gość rafik54321

Rekomendowane odpowiedzi

Myślę że u mnie te zbieranie stresu to cecha nabyta, ani wrodzona. Próbowałem medytacji - bezskutecznie, gdyż wtedy właśnie wracają do mnie wspomnienia i wszystko staje się bezcelowe.

Jakiś czas temu pracowałem jako przedstawiciel handlowy gdzie z racji akwizycji i wciskania kitu ludziom, dość konkretnie nas przeszkolono z zakresu psychologii. Jak wywoływać u innych określone emocje, jak manipulować...
Tam też dbano o nasze podejście do pracy - co tygodniowe spotkania motywacyjne, wmawianie że każdy osiągnie sukces, ogólny luz i wgl. Ale i tam się nie udało - zwyczajnie nie wychodziło mi okłamywanie ludzi, a może po prostu za mało pewności siebie mam? Wg kierownika mam talent do tego, ale czegoś brakuje...
Zaliczałem pracę w biurze, warsztacie samochodowym, wulkanizacji, agencji sprzedaży, galwanizerni, zbierania truskawek - na prawdę chyba cały przekrój...
Na galwanizacji to tam była dosłowna fala: kierownik szalał - wyżył się na brygadziście, to brygadzista wyżywał się na nas (a że był łudząco podobny do mojego ojca - to efekt możecie sobie dopowiedzieć), wytrzymałem pół roku, gdy zacząłem pluć krwią od pracy przy truciznach.

Gdy byłem młodszy sąsiad chciał mnie wziąć do drużyny żużlowej, ale matka się nie zgodziła - myślę że tam mógłbym być dobry, ale dziś musiałbym od razu jeździć na prawdę zawodowo, poza tym to nie jest tanie... Sam motocykl kosztuje od 10 do nawet 50tys

Dość regularnie (od jednego do 5 razy w tygodniu) jeżdżę na rowerze, w trasy od 15 do 45km (zależy ile mi się chce).

Zwykłe sporty takie jak piłka nożna, siatkówka itp, nie działają u mnie, ze względu że są zbyt mało "emocjonujące", wtedy musi się dziać, mocno odczuwam stres dlatego tak mocne odreagowanie jest konieczne. Wyjściem wydają się sporty ekstremalne ale znowu problemem są pieniądze - takie sporty są po prostu drogie.

Fajnie na mnie działały motocykle, wgl to moja pasja (mechanika a zwłaszcza motocykle). Jeżdżąc człowiek czuje się jak młody bóg, wiatr który owiewa skronie je "masuje" i głowa tak nie boli... A jak się jeszcze kobietę wiezie z tyłu i się tak mocno wtuli to już wgl jest miło...
Ale znowu przeszkodą są pieniądze... I tak w kółko - zawsze coś przeszkadza.

Pamiętajcie że poczta priv nie działa na forum :/

Odnośnik do komentarza

Obawiam się jeszcze jednej rzeczy - że kiedyś coś we mnie pęknie, że będzie trochę za dużo i stanę się jakimś psychopatą, który będzie w stanie robić ludziom krzywdę, że zacznie mnie to bawić (taka zemsta...), jeśli tak ma być, to lepiej bym skończył żywot teraz - nim kogoś skrzywdzę...

Pamiętajcie że poczta priv nie działa na forum :/

Odnośnik do komentarza

Inteligentni ludzie z pewnym wewnętrznym moralem w srodku nie mogą być dobrzy w akwizycji, bo są dość bystrzy aby zrozumieć jeszcze dodatkowo wyłożone przez opiekunów machanizmy tym rządzące a jednocześnie nie mają szacunku do siebie samych, że w imię interesu firmy wciskają bliżnim głupotę. Częstokroć trzeba to robić wobec ludzi slabszych, schorowanych i wmawiać im, że od posiadania dodatkowego gadzetu, życie im sie poprawi, a jest poważne podejrzenie, ze nawet nie maja na niezbedne lekarstwa.
Praca do wykonania, ale zaden szacunek do siebie- czyli poprawne zamontowanie gniazdka to przynajmniej pożytek z tego konkretny.

A warsztat samochodowy to nie to, co tygryski lubią najbardziej?

Sporty ekstremalne sa drogie o ile nas nie sponsorują możni tego świata, a sponsorują jak już się jakoś bliżnim ze swoim talentem objawimy. Czyli kóleczko się zamyka.

Joga to chyba trudne- moda dama kiedyś powiedziala mi,że to jest zbyt statyczne, nie nakręca w żaden sposób.

Karate, sport dość męski uczy opanowania baaardzo, trochę sparingów z przeciwnikiem tez daje andrealinę, ale może nie tak poważna jak sporty ekstremalne.
Karate jest w zasięgu kieszeni mlodych osób. Dla tych co sa za malo odważni uczy odwagi do stanięcia twarzą w twarz z przeciwnikiem- dla Ciebie to chyba, nie jest tak ważne. Ale umiejętność koncentracji w krótkim czasie, wytrwałość i opanowanie - też karate to ksztaltuje a dla Ciebie chyba bardzo ważne te cechy są.
Wsród młodych mi znajomych osób, chłopcom bardzo uprawianie karate służyło i stamtąd naprawdę ważne znajomosci i przyjaznie się wykluly- a przynajmniej interesująco spedzony czas.

Jak kiedys podglądałam taki trening, to ledwo wytrzymywalam. Mali chlopcy 7-10 letni ćwiczyli z osilkami 16-25 letnimi i tylko czekalam jak zdarzy się jaki wypadek. Spokojnie też trenowali 40 i 60 latkowie. Na letnich zgrupowaniach wyczerpujące treningi a potem ci starsi znosili zmeczone maluchy do obozowiska. Wogóle te treningi jakoś kształtowały odpowiedzialność za siebie ale i za grupę.

Odnośnik do komentarza

Hej bardzo mi Ciebie szkoda ze trafiałeś na tak durne kobiety... Ta Sylwia bedzie żalować tego ze nie wybrala Ciebie. Wydajesz się bardzo sympatycznym ogarnietym chlopakiem i chcialam Ci tylko powiedziec głowa do góry skoro już tyle przetrwales to dasz rade ze wszystkim to jest bardzo smutne co Cię spotykało w życiu ale nikt nie powiedział że będzie łatwo niektórzy maja lepiej a niektórzy maja po prostu przejebane od samego początku to jest niee fair ale my nie mamy na to wplywu. Mam nadzieje że uporasz sie ze swoją depresją, znajdziesz ten klucz do sukcesu i będziesz szczęśliwy. A te dziewczyny i ludzie którzy sie z Ciebie wyśmiewaja dostana za swoje prędzej czy później wszystkie zle rzeczy wrócą i dokopią podwójnie. Nie życzy się nikomu złego i ja nie życze ale bądz człowieku życzliwy do swojego bliźniego a nie wyśmiewaj sie na każdym kroku . To tyle co chcialam napisać mam nadzieje ze znajdziesz sens zycia nie poddawaj się przyjdzie taki dzień który wynagrodzi Ci to wszystko ;) Życze Ci duzo miłości i tego zebys nie trafiał na ludzi którzy nie są warci Twojego zainteresowania ;D

Odnośnik do komentarza

"stanę się jakimś psychopatą, który będzie w stanie robić ludziom krzywdę, że zacznie mnie to bawić (taka zemsta...),"

Co Ty wypisujesz chłopaku?

Przecież momentami jesteś nadwrażliwcem- to czemu krzywda drugiego miałaby Cię uszczęśliwiać?

Ty głowkuj nad tym jak żyć w równowadze, mimo czasem niesprzyjajacych okoliczności życiowych a nie nad tym jak uciec od życia. Jak się utwardzać na tych, ktorzy może nie zawsze Ci sa zyczliwi. Jak umieć puszczać mimo uszu czyjś krzyk, czyjeś obrażanie Twojej osoby, jak traktować to jako brzęczenie muchy?

Madre ksiązki, które czytasz też służa ku temu aby zmotywowac do dzialania typu "weż się w garść". Czasem podpowiadają jak przerobić jakąś traumę, ale po to ,aby po zrozumieniu czegoś być silniejszym, co wierzę,że będziesz czynil.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chodzi o dorywczą pracę majster-klepki, to głównie dzwonią do mnie zamożni ludzie (widać to po wyposażeniu mieszkań), tak więc ich to nie zaboli z pewnością. A ja tam sprzedawałem (jak to nakazano nam mówić) sprzęt medyczno-techniczny (taki odkurzacz wodny, który nie wypuszcza kurzu tyłem, połączony z inhalatorem "pomieszczeniowym", jonizatorem i kilka innych funkcji dla alergików)... Koszt - 5900, podczas gdy tam była tylko obudowa, silnik, węże i taka spiralka :/ . Ja bym za to tysiaka dał max.

Podobało mi się na warsztacie i wulkanizacji, ale tam mnie zatrudniono tylko sezonowo (o czym naturalnie "zapomniano" mi powiedzieć i tak pewnego pięknego dnia powiedziano mi, że po prostu był sezon, się skończył i tyle).

Trenowałem sporty walki - bardziej amatorsko, kiedy koledzy się interesowali tym, to i ja próbowałem, ale niezbyt mi to wychodziło, choć w zapasach byłem nie do pobicia, gdyż jestem giętki (nigdy nic złamane, najwyżej wybite ze stawu, dlatego tak ochoczo chcieli mnie w żużlu). Choć fakt, faktem że szczękę mam pancerną...
Koncentracji i opanowania uczyłem się na motocyklu (tam to nawet jeszcze ważniejsze), gdy wchodzisz w zakręt ostrzejszy (i to nawet "tylko" przy 50km/h to musisz być pewna swoich dłoni - jedno szarpnięcie i gleba pewna). Co zabawne - nigdy nie wywaliłem się na motocyklu jadąc szybciej niż 30km/h :/

Fajnie że rzucacie pomysły - chociaż coś...

Pamiętajcie że poczta priv nie działa na forum :/

Odnośnik do komentarza

kikunia55
"stanę się jakimś psychopatą, który będzie w stanie robić ludziom krzywdę, że zacznie mnie to bawić (taka zemsta...),"

Co Ty wypisujesz chłopaku?

Przecież momentami jesteś nadwrażliwcem- to czemu krzywda drugiego miałaby Cię uszczęśliwiać?

Ty głowkuj nad tym jak żyć w równowadze, mimo czasem niesprzyjajacych okoliczności życiowych a nie nad tym jak uciec od życia. Jak się utwardzać na tych, ktorzy może nie zawsze Ci sa zyczliwi. Jak umieć puszczać mimo uszu czyjś krzyk, czyjeś obrażanie Twojej osoby, jak traktować to jako brzęczenie muchy?

Madre ksiązki, które czytasz też służa ku temu aby zmotywowac do dzialania typu "weż się w garść". Czasem podpowiadają jak przerobić jakąś traumę, ale po to ,aby po zrozumieniu czegoś być silniejszym, co wierzę,że będziesz czynil.

Po prostu momentami czuję że jestem na granicy opanowania swojej agresji i nie wiem czy bym np nie był w stanie kogoś uderzyć i nawet nie pomyśleć co robię - po prostu dopuszczam że może tak się stać, że to możliwe... A może po prostu coś mi odwali i tak się zmienię? Nie wiem...

Gdy właśnie uparcie twierdzę że moja decyzja jest słuszna, że to jest ta właściwa droga (i często właśnie mam rację, co później los potwierdza) to słyszę że "zawsze jesteś przemądrzały i wszystko wiesz najlepiej!" (pomijam że taki uparty jestem wobec własnych wyborów, komuś mogę poradzić a potem rób co chcesz człowieku).

Pamiętajcie że poczta priv nie działa na forum :/

Odnośnik do komentarza

Ziomek masz przejeb,ne nie będę cie pocieszał bo cie to nie ruszy znam życie, wiem czego ci trzeba, nie myśl o przeszłości ona już była, nie myśl o przyszłości uwierz będzie inna niż ta o której myślisz, takie życie, masz tylko 2 opcję, być do końca życia w takim stanie, lub wybrać 2 opcję bycia mistrzem w dziecinie którą obierzesz, siłownia, rower, pływalnia, czy co innego motywuj się zamieniaj smutek w motywację im bardziej jesteś smutny tym bardziej się nakręcasz stań się potężny ponad miarę i poświeć czas sportu.

Odnośnik do komentarza

A jeśli jedyne w czym jestem dobry wymaga sporo pieniędzy, aby robić to zawodowo? Mówię tutaj o motoryzacji - to na prawdę nie jest tanie. Tutaj trzeba co najmniej obracać w tysiącach żeby to miało sens. Sam komplet tuningowych amortyzatorów do auta niskiej klasy to wydatek ok 2tys, komplet opon - 1,5tys, hamulce, 700zł (a to przecież podstawa, nie mówić już o tuningu silnika bo to już wgl kosmiczne pieniądze).

Jak słyszę tekst "nie myśl o przeszłości" to po prostu ręce mi opadają. Bo to samo wraca, ja mogę wtedy na siłę sobie w myślach oglądać film, ale to i tak nic nie da, kiedyś gdy miałem doła jednocześnie, planowałem przeprowadzkę, lutowałem przewód, w myślach zastanawiałem się czemu nie działa TV a i tak byłem rozbity i przed oczami miałem kamilę. To po prostu jest "nadrzędne" i nie umiem tego wyłączyć...

Pamiętajcie że poczta priv nie działa na forum :/

Odnośnik do komentarza

Na takim etapie jest mi cięzko Tobie doradzić mam tylko nadzieje i licze na to że wyjdziesz z tego wszystkiego . Ja osobiscie wiem że Cię się uda jesteś serio mega ogranięty nie popadaj w depreche, wiem wiem mozesz stwierdzić łatwo się pisze ... No ale co my mozemy zrobic wiecej ? Nie znajdziemy Ci dziewczyny która pomoże Ci zapomnieć i która okaże Ci milość ty musisz zrobic to sam! Każdy ma wzloty i upadki ale nie zawsze jest beznajdziejnie szukaj pozytywnych stron i pomimo tych wszytstkich spraw ciesz się z życia ;D

Odnośnik do komentarza

Kolejną taką rzeczą demotywującą jest fakt że wiem co się dzieje z ludźmi którzy mnie źle potraktowali, że im się na serio układa w życiu.
Albo to, że ludzie którzy mogą sobie sami poradzić ciągną pomoc od każdego na ile się da (takie pijawki), a gdy mi potrzeba pomocy to nie ma chętnych... Najzabawniejsze że ja pomocy nie odmawiałem.

Jeśli chodzi o umiejętności zawodowe, to tak na prawdę jestem lepiej przygotowany do zawodu mechanika niż 90% uczniów po szkole zawodowej - mało tego, mechanik z którym pracowałem przez 3 godziny nie potrafił złożyć zawieszenia w pandzie, sam złożyłem je w godzinę...
Potrafię naprawić w aucie czy motocyklu zawieszenie, hamulce, wymienić płyny, zdiagnozować część usterek elektrycznych, wymienić paski klinowe, regulować zawory... Prawie cały podstawowy serwis, wszystkiego się z internetu i praktyki uczyłem :/
Ale że nie mam kwitka to niby się nie nadaję :(

Pamiętajcie że poczta priv nie działa na forum :/

Odnośnik do komentarza

"Ale że nie mam kwitka to niby się nie nadaję :("
Sam sobie odpowiedziałeś. W dzisisiejszym świecie papierki są wysoce pożądane. W niejednym zawodzie kupę kasy wydaje się na papierki, aby móc zarabiać, aby mieć dostęp do pracy.
Co najśmieszniejsze w zawodach, w których pobory są nienajgorsze, to i papierki, które nieraz trzeba odnawiać są bardzo kosztowne. Czasem trzeba przejść dość kosztowny i troche trwający kurs, aby dostać papierek. Jak się ma wiedzę i chce się w systemie eksternistycznym przeskoczyć czasowo i częściowo kosztowo temat, to wysoka komisja, za karę, że idziesz na skróty, tylko patrzy jak Cię usadzić. Uczą Cie, że na przyszłość nie oszczędzaj, bo inni z obslugi Twojego zawodu też chcą przeżyć - takie lobby zawodowe się tworzą.

Im szybciej zrozumiesz, że pracę ( bo konieczność utrzymania się ) musisz pogodzić ze szkolą, bo to są papierki- tym lepiej dla Ciebie. Prawdą jest,  że kazdego zawodu najbardziej uczysz się w praktyce, ale papierki muszą być: dla Twojej stabilności zawodowej, dla krycia tego, który Ciebie zatrudnia- gdy coś nie wyjdzie, to zawsze on się tłumaczy, że przeciez specjalistę zatrudnił z określonymi uprawnieniami. Tak jest na wielu etapach życia zawodowego.
Oczywiście w każdym zawodzie sukces odnoszą ludzie, którzy mają wymagane ilości papierów, ale też znają co trzeba w praktyce. Lata praktyki powodują, że stają się cenni jak dojrzałe wino. Przyswajają szybko nowośći. Do tego jeszcze, trzeba być dość cwanym, żeby reagować na uklady polityczno spoleczne w pracy, czuć skąd wiatry wieją, umieć oceniać ,z ktorym pracodawcą się wiążąc, ma sie największe szanse na swój dobry rozwój zawodowy i jeszcze przysłowiowy łut szczęścia i już jest świetnie.

Odnośnik do komentarza

Gdy ma się znajomości kwitki w branży mechanicznej nie są do niczego w zasadzie potrzebne (poza LPG).
Wiem, jak to działa, bo ojciec jako tokarz miał wejścia w branży...
Dla mnie chorym faktem jest, że pracę dostaje się za papierek a nie umiejętności, gdybym ja miał kogoś przyjąć do pracy, to by mnie jego kwitki nie interesowały tylko odpytałbym gościa. Ktoś kto ogarnia temat szybko odpowie, a taki co zaliczał na 2 będzie się motał - na co mi byłby taki ktoś?

Widzisz i brakuje mi farta w życiu, a bez niego nic się nie uda. W tej chwili nie ma szans bym podjął jakąkolwiek pracę, nie wspominając nawet o szkole, zwyczajnie nie czuję się na siłach.
Zwyczajnie - jeśli w niedługim czasie nie otrzymam odpowiedniej pomocy, to nie ma sensu się dalej szarpać...
Nikt teraz mi nie pomoże, nikt nie "zainwestuje" we mnie niczego (bo i po co? Przecież słabo "rokuję")... A tak jak jest teraz to tylko dla każdego jak kula u nogi - sam nie wytrzymuję ze sobą, inni mają mnie dość...
Za dużo by musiało się na raz wydarzyć, to tak jakbym musiał wygrać 3 razy pod rząd w totka - to niemożliwe :(

Pamiętajcie że poczta priv nie działa na forum :/

Odnośnik do komentarza

No tak ale tatuś już chwilę swiętej pamięci jest i trochę świat się zmienia, a trochę dalej znajomości nie zaszkodzą w tym świecie.

Wiesz, bo na swojej skórze, przeżyłeś, że o papierki pytają. Młody jesteś to troszkę lat będziesz pracy potrzebował to i papierki musisz kolekcjonować. I Twoje uważanie, że Ty byś miał inny klucz doboru pracowników, tu niestety jak na razie nic nie wniesie, bo jeszcze np. do własnego warsztatu samochodowego nie doszedłeś, gdzie Ty byś zatrudniał.

Dywagacje, czy masz siły iśc do pracy, czy nie pozostawiam Tobie- ja jak odpowiadaliśmy w sąsiednim watku, czasem (może nie zawsze i nie do końca) jestem zwolenniczką " zimnego chowu"- Ciebie oceniam jako osobę ogarniętą lub taką, która może się ogarnąć i dlatego przez chwilę dyskutowałam z Tobą o Twoich zainteresowaniach, możliwościach, tym co sprawia Ci radośc jak to wykonujesz i (za Tobą ) stwierdziłam, że wiesz doskonale, że o papierki trzeba się starać.

Jesteś tu, to czytasz, że ludzie mają poważne problemy, ale i czasem wydumane. W momencie, gdy tutaj piszą uważają, że przeszkadzają one im żyć.
Jest takie powiedzenie "co Cie nie zabije, to Cie wzmocni". Ty mialeś bardzo trudne życie, ale też masz wolę walki, ciekawość życia, to ja nie będę tą, ktora Cię głaszcze po głowce i mówi, będzie dobrze, dasz sobie radę i w nagrodę spotkasz ukochaną kobietę, przy której będziesz miał miodowe życie.

Owszem będzie dobrze i dasz sobie radę -jak będziesz nad sobą dla SIEBIE pracowal. Rozumiem, że już dużo pracy wykonaleś, ale to nie zwalnia Cię z dalszej. A Twoja stabilność emocjonalna, do której powinieneś dążyć będzie dla Ciebie największym gwarantem, że los będzie Ci sprzyjal.

"Widzisz i brakuje mi farta w życiu, a bez niego nic się nie uda."- tylko w to uwierz a zapewne nic Ci się nie uda- zadziała przepowiednia samosprawdzająca się.
Już brak eksperta od bardzo dawna na tym forum i meteorytowe pojawienie się go od wczoraj, chciałeś potraktować jako swój wrodzony pech- ale szybko Ci ktoś to objaśnil.

" W tej chwili nie ma szans bym podjął jakąkolwiek pracę, nie wspominając nawet o szkole, zwyczajnie nie czuję się na siłach."- widzialam parę takich osób w życiu, które latami sobie odsuwały obowiązki, miały duża elokwencję w wyjaśnieniu czemu tak czynią, z czasem zaczynaly czuć się niekomfortowo, bo rówieśnicy powolutku krok po kroczku posuwali się czy zawodowo, czy w zakladaniu rodziny do przodu a one stały w miejscu. Po latach kochając jednak dość życie( grożby samounicestwienia się, byly na szczęście tylko grożbami) wyruszały do niego na zewnątrz z poczuciem, że dużo czasu przez palce przepuściły.

Dlatego powtarzam Ci, że to Twoj obowiązek wobec Ciebie samego- pracować nad sobą dalej, aby utrzymać stabilność emocjonalną.

Odnośnik do komentarza

Niestety zmartwię cię - nie zmieniło się wcale w tej branży (krótko, bo krótko ale sam tam pracowałem, wiem jak to wygląda dziś). Myślisz że dalej mechanicy nie piją? Piją i to w pracy i to nie mało...

Nigdy nie popierałem stwierdzenia "co Cie nie zabije, to Cie wzmocni" - bo prawda jest taka "co cię nie zabije, to cię nauczy, ale nie koniecznie wzmocni".

Widzisz - wierzyłem bardzo mocno, gdy byłem w przedstawicielstwie, wszak samo kierownictwo bardzo o to dbało, a jednak pech. Gdy pracowałem na mechanice, jednocześnie spotykając się z Sylwią też bardzo wierzyłem i znowu pech, mógłbym tak wymieniać. Sama wiara to za mało...

Twoje rady byłyby dobre dla mnie (takie jak piszesz), ale tak z 10 lat temu, dziś jestem po ich wykonaniu, dziś ja już posłuchałem takich rad, a jednak wciąż się nie wygrzebałem...

Słowa typu "weź się w garść i zapie***j" do mnie nie przemawiają, od urodzenia to słyszałem... Dochodziło do takich sytuacji że ja, jako najmniejszy na zmianie pracowałem 2 razy ciężej od największych :/ ... Znam granice swoich możliwości, dokładnie wiem ile mogę podźwignąć, nie wymagaj ode mnie więcej...

Już na dzień dzisiejszy, chyba już nie mam jak cokolwiek zmienić, bo ze mną to trochę tak jak z wyremontowanym autem bez akumulatora, co z tego że naprawiony i sprawny, ale i tak nie odpali... Nawet z popychu.
Też by było inaczej gdybym pracę mógł zacząć "z rozgrzewką" (tj przez pierwszy tydzień np po 2-3 godziny dziennie, potem np po 4-6 itd), a nie od razu na 8-10...
Kłopotem jest to, że z boku, gdy ktoś nie wie co mi jest, wydaję się całkowicie normalny. Nawet gdy szef na mnie krzyczy to nie pozwalam na to, też się wydrę że ma na mnie nie drzeć pyska. Problem w tym, że mimo iż potrafię odwarknąć, to jednak i tam mnie to dotyka :(

Z własnego doświadczenia wiem że strategia " zimnego chowu" często się nie sprawdza, ludzi dobijają takie teksty... Taka taktyka sprawdza się w przypadku wydumanych problemów, u nastolatków dla których powodem do samobójstwa jest zepsuty iphone... Taką taktykę łatwo stosować, ale krzywdzisz nią bardzo potrzebujących ludzi.
Do takich lepiej się sprawdza inne podejście - tzw "ciepłego chowu". Chodzi o to, aby mówić, że tak na prawdę, to nie jest tak trudno z tego wyjść, że wystarczy ogarnąć to, to i tamto, wytyczyć drogę takiej osobie, budować w niej marzenie jak to będzie świetnie i wgl... Że jej się uda, bo to przecież nie tak daleko. Osoba czuje się bardzo zmotywowana i aż tryska energią aby wyjść z dołka. Stosowałem to na znajomych, radziłem innym przez internet - wiem że ta taktyka jest bardzo skuteczna. Potem wystarczy tylko pilnować aby zapał danej osoby nie opadł. Po ok 2-3 miesiącach ludzie są zwykle pozbierani do kupy.
Problem mam taki, że nikt nie chce, lub nie umie tego wykonać do mnie, a ja sam nie potrafię siebie tak przekonać. Tak jak kardiochirurg sam sobie serca nie przeszczepi. Wiem jak, ale sam sobie tego nie zrobię, nie oszukam własnej podświadomości.
Wiem, że jeśli ktoś by mnie tak motywował każdego dnia, wciskał bzdurny kit "uda się!" to pewnie w końcu sam bym w to uwierzył.
Ten typ taktyki motywującej podłapałem z firmy gdzie pracowałem...

Pamiętajcie że poczta priv nie działa na forum :/

Odnośnik do komentarza

Długowieczni sardyńczycy podobnie jak okinawczycy dbają też o swoje życie duchowe: zdrowi stulatkowie wciąż niezmiennie od lat uczestniczą w niedzielnych nabożeństwach (na Sardynii większość mieszkańców to katolicy), na co dzień zaś zawsze są pełni wiary i ufają w Opatrzność Bożą. Stulatkowie mają poza tym niezwykłe poczucie humoru i ogromny dystans do siebie (stąd pochodzi zresztą określenie „sardoniczny śmiech”), co pomaga im zawsze rozładować wszelki stres. Wieczorami spotykają się w rodzinnym gronie lub ze znajomymi i przy szklaneczce cannonau uwielbiają uprawiać aż do nocy pogawędki wypełnione śmiechem i żartami. Cieszą się tym co mają, a oprócz tego, że są skromni, pobożni i pracowici – są też bardzo gościnni i niezmiernie towarzyscy.

Odnośnik do komentarza

Sorki coś mi sie poputało w kompie i tylko fragment odpowiedzi się zarejestrował.

Chcialam powiedzieć, że czasem weselsze lub bardziej mroczne patrzenie w przyszłośc jest zależne od tego czy rano wstajesz i jest słoneczko, czy plucha za oknem.

Teraz jest wieczór i masz nastawienie, że już wszelkie znane Ci możliwości wykorzystałeś i będzie tylko żle. A stwierdzasz, że sam sobie nie umiesz codziennie kitu wciskać, że jutro będzie lepiej, że trzeba wytrzymać, bo już niewiele zostalo do zrobienia( a swoją drogą czemu mówisz,  że to technika z marketingu a nie od psychologów, których drzewiej często odwiedzaleś?- jak to wytrzymywanie ma się do handlowania?).Mam nadzieję, że jak przyjdzie ranek to i większym optymizmem powieje od Ciebie.

Właśnie sobie czytalam artykuł http://www.akademiawitalnosci.pl/jak-dozyc-setki-w-pieknym-stylu-lekcje-dlugowiecznosci-z-niebieskich-stref/ i rozbawił mnie fragment( choć jak pomyślałam to pracownicy hospicjum mówią, że ludziom glęboko wierzącym- czyli wyższa siła sprawcza- lżej się odchodzi z tego świata) :
"A stresy? Okinawczycy mają wierzenia bliskie animizmowi z elementami szamanizmu: ogromnym szacunkiem otaczają zatem dusze przodków. Oddają im codziennie cześć. Jeśli stanie się coś złego, znaczy to, że tak miało być, a jeśli wydarzy się coś dobrego, to dlatego, że przodkowie czuwają. Taki sposób patrzenia na sprawy jest szalenie odstresowujący, ponieważ zmartwienia przerzucone są na siłę wyższą. Kto by się tam stresował " i " .. "drugi cytat mi się wkleił jako odpowiedz ni z gruszki ni z pietruszki.

Oczywiście jeśli ciekawi Cię to ,to i cały artykuł sobie oblecisz. Przynajmniej nie powiesz, że moje rady to świetne byłyby dla 13 latka. W artykule to inni zgłębiają jak żyć w zgodzie ze sobą do grubo ponad setki w zdrowiu i przy pogodzie ducha. I pytają o to takich, którzy to spraktykowali. Ja tylko uprzejmie donoszę, że wielu się martwi jak żyć i szukają tej wiedzy u takich, którym się to udało.

Dobranoc.

Odnośnik do komentarza

Ciągle pomijasz ważną rzecz - w podanym przez ciebie przykładzie jasno piszesz, że żartują z rodziną, przyjaciółmi... Cała społeczność tak robi, są sobie przyjaźni, nie podkładają sobie kłód - w takich warunkach być optymistą to żaden problem...

Pora dnia, nie ma znaczenia, fakt że jest późno niczego nie zmienia.

Nie jestem religijny, teksty że Bóg jest dobry nie przemawiają do mnie.
Chcę żyć, chcę by było dobrze, ale teraz już bardziej pragnę aby to po prostu już się skończyło, te całe zło - natychmiast...
W tej chwili, jedyną osobą która (tylko teoretycznie) może nadać temu wszystkiemu sens, to wspomina Kasia, ale czy wytrwa ze mną? Wątpię...

Pamiętajcie że poczta priv nie działa na forum :/

Odnośnik do komentarza

Stawianie na kobietę jak się ma balagan w duszy wydaje mi się nieporozumieniem. Drugi człowiek pięknie jak jest Ci przyjacielem i nie jest ważne, czy jest kobietą, czy meżczyzną. Ty chyba lubisz mix przyjazni i uczuć damsko meskich. Ponieważ oboje macie pokręcone życie stawiasz, że to bedzie świetną płaszczyzną porozumienia. Może. Daj Boże aby Twój instynkt Cię nie zawiódl.

Ale i tak nie zwalnia Cię to z zadań bieżących czyli pracy , szkoły i normowania swojej psychiki.

Odnośnik do komentarza

Po raz kolejny powtarzasz oklepany tekst specjalistów - po prostu ściśnij odwłok i do pracy...
To tak jakbym ja kazał ci pracować ze złamaną nogą nawet bez gipsu. To dokładnie taka sama sytuacja...

Szukałem ludzi którzy są w podobnej sytuacji co ja, aby wzajemnie się zbierać do kupy, ale z tym jest problem, ponieważ ludzie z którymi rozmawiałem mieli o wiele mniejszy problem niż ja.
Irytuje mnie że tyle osób uważa że moja sytuacja jest prosta, że po prostu pracuj i już, próbowałem tak robić zawsze z tym samym skutkiem i to z tego samego powodu - stresu. Po raz ostatni powtarzam - praca = stres, nie mogę pozbyć się stresu przez samotność, narastający stres jest destrukcyjny dla mojej psychiki, dlatego podjęcie pracy mija się z celem, gdyż po krótkim czasie stres mnie rozbroi, stracę pracę i kolejny raz się załamię, pogarszając mój stan.
Dlatego najpierw chcę mieć wsparcie - tak było z Sylwią i to działało, był pech że się nagle skończyło, ale to działało...
Skoro wiem co działało, czemu mam iść drogą która zawodziła?

Pamiętajcie że poczta priv nie działa na forum :/

Odnośnik do komentarza

To może trochę zmień myslenie.
Dla większości ludzi praca to jest stres ( jak widać dla nich do wytrzymania) ale brak pracy to niejednokrotnie wiekszy stres. Ci co nie mają pracy czują się darmozjadami, ludzmi, ktorzy nie umieją sami na chleb zarobić, ludzmi "wybrakowanymi", bo nikt im pracy nie chce dać. Nie chodzi o to aby się dolować, ale o to aby zrozumieć, że praca to jednak przywilej człowieka, nie tylko obowiązek. Ponadto człowiek, aby jego psychika jakoś funkcjonowala musi mieć jakieś obowiazki, czego może z powodu zawirowań rodzinnych nikt nie zdolal Cię nauczyć.

Masz 23 lata i jakie są Twoje codzienne obowiązki? Jesteś może jeszcze w nie najmądrzejszym okresie swojego życia, bo ciągle jeszcze dorastasz i sie krystalizujesz, ale na pewno jesteś w swoim najsilniejszym okresie życia fizycznie. Co teraz od rana do wieczora wykonujesz zarówno jako obowiązki codzienne i jako przyjemności, gdzie się wyladowuje Twoja przyrodzona Ci na ten wiek energia?

Jak będziesz myslał ,że pójdziesz do pracy, tam się strasznie zestresujesz i ją rzucisz lub Ciebie wyrzucą i bedzie jeszcze większa porazka zyciowa, to zostaje Ci tylko siedzenie w domu w zaszczytnej roli pasozyta i już wtedy to tylko dochodzisz do myśli o samounicestwieniu.

Rozumiem, że w życiu pracowaleś ciężko i po 12 godzin na dobę, ale to b y l o i z tego zrezygnowaleś lub z Ciebie zrezygnowano. Ja pytam co jest teraz.

Praca zaczyna Cie nie satysfakcjonować, bo jest stresująca i mało platna. Wiesz, że tych papierków czasami Ci brakuje, ale to za wielki stres i praca i szkoła i tak możesz sobie w kólko opowiadać...

Pragniesz dziewczyny ( zrozumiałe w tym wieku) - nie mniej kontakty damsko męskie kończą się kiedyś potomstwem ( co przecież nie byłoby dziwne w tym wieku) i co powiesz partnerce, dziecku tak jak mnie teraz "To tak jakbym ja kazał ci pracować ze złamaną nogą nawet bez gipsu. To dokładnie taka sama sytuacja.." Dlatego też jak jesteś nieustabilizowany i życiowo i emocjonalnie, to branie się za dziewczyny to jednak kręcenie bata na samego siebie w ostatecznym rozrachunku.

Jak bawi Cie leżenie na kanapie i oglaszanie światu, że poprzez traumatyczne przeżycia młodości nie umiesz opanować swojej hustawki nastrojów, swojej czasami agresji i zwalnia Cię to z obowiązku pracy tudzież uważam na nadzieję lepszej przyszlości z obowiązku zbierania zawodowych papierków, to uprawiaj dalej ten sposób życia.

Jesteś w pułapce myslowej, która każe Ci szukać wytlumaczeń, żeby nie iść na zewnątrz i nie szukać pracy, zaczepienia w realnym życiu. Natomiast leząc i nic nie robiąc możesz sobie brać do glowy dziewczynę, jak piszesz z pokręconym życiorysem, bo jest to jakaś podnieta intelektualna a wraz z nią czai się nadzieja na może intymne kontakty.

Kiedyś mama takiej sprytnej jak Ty laski, ktora też nie mogla się wygrzebać samej z siebie powiedziała w końcu wkurzona- stwierdzam,że moja córka nie jest jednak w żaden sposób inteligentna. Człowiek inteligentny, to człowiek, który umie sie przypasować, do warunków go otaczających. Jej oporność każe mi zmienić zdanie o niej. Ponieważ wyznacznik inteligencji był bardzo ważny dla mojej koleżanki to chyba w ten sposób wygłosiła najbardziej naganny komentarz o sposobie życia i ukladania go sobie własnej córki.

Z przytoczonych przykladów ludzi z artykułu szybko wylapałeś, że żyją oni w znanym sobie i życzliwym środowisku a takiego Ci brak, więc artykul o kant...
Wierzyć nie wierzysz, duchow przodkow ważnych ( może oprocz dziadka nie masz) a info o pracy codziennej, mozolnej jakoś pominąleś, bo przecież nie masz przyjaznych warunków, info o nieużywaniu alkoholu, lub minimalnej jego ilości i sposobie odzywiania to dla 23 latka jakieś nieistotne uwagi.

Oczywiście żaden artykul Cie nie uzdrowi, ale coś lub ktoś powinien Cię zachęcić do zmiany swojego nastawienia, bo sam piszesz,że sukcesow jak na razie nie masz a wrecz jesteś na skraju przepaści emocjonalnej.

Odnośnik do komentarza

Samobójcy nie trafiają do Boga mistrzu, bzdury takie wypisujesz że nawet się czytać już nie chce, skoro chcesz miłośći to tutaj jej nie znajdziesz, i na pewno nie na siłe, a jak sie zabijesz to stracisz wiele, to ja robie wszystko zeby zyc jak najdłużej a zdrowi ludzie sobie odbierają życie bo nie mają kobiety, chłopie ludzie będą mówili:
Taki młody chłopak i sobie życie odebrał
Jakiś de,il jak można sobie życie odebrać?
Musisz sobie zdać sprawę czego od życia chcesz i jakim jesteś człowiekiem, ja już tu wgl nie zajrzę bo dla mnie to jest nienormalne że tak młody człowiek takie bzdury wypisuje, zamiast zabrać się za życie, twoje problemy jak pisałem przy niektórych ludziach to nic.

Odnośnik do komentarza

Jak już tak zbaraniejesz że będziesz chciał się zabić napisz do mnie udowodnie ci że twoje życie do mojego to wielkie nieporozumienie, i wiem że bardzo długo tak będzie, ale nikomu nie lubie się zwierzać i nigdy tego nie zrobie, ale jak już będziesz stał na moście to mogę zrobić wyjątek :) i nigdy sobie życia nie odbiorę co dzień robie wszystko by było one jak najlepsze, pamiętaj 1 rzecz ziomek, nikt ci nie pomoże na tym świecie, jesteś sam i tak będzie, tutaj nie ma przyjaciół wszyscy są fałszywi i każdy patrzy na pieniądze, kobieta w tym przypadku ci tylko zaszkodzi bo osobiscie nie wierzę w związki a jeśli mi jakaś kobieta tu napisze że miłość istnieje to niech mi poda wiek i ilość parnerów, bo wymówki że nie było chemi od razu mija sie z wasza wypowiedzia

Odnośnik do komentarza

Ja mam 14 lat wiem co przeżyłeś jak byłeś dzieckiem. Mój ojciec to też był alkoholik i robił codziennie awantury. Ja słuchałam tego wszystkiego. Stawałam pomiędzy nimi. Jednak mój płacz potrafił pokazać tacie że tylko nie rani. Potrafiłam go uspokoić.

Gdy byłam w podstawówce byłam gnębiona i nie miałam koleżanek. W naszej klasie był chłopak który został "kiblował" więc chodził z nami (był o rok starszy). Codziennie mi dokuczał. Śmiał się ze mnie a reszta naśladowała go. Nie miałam wtedy ochoty chodzić do szkoły ponieważ czułam się tam niechciana. Chodziłam do psychologów miałam wsparcie mamy i siostry. Nauczyciele byli na to obojętni (tylko wychowawczyni naszej klasy to widziała).

Teraz jestem w 1 gimnazjum ale sytuacja nie poprawiła się zbytnio. Mam tylko 2 koleżanki ale i one czasem się ze mnie śmieją. Więc po pewnym czasie zauważyłam to i zostałam sama. Teraz w wakacje przeprowadzamy się do nowego miasta więc mam nadzieję że będzie lepiej. Ale przeszłość zostanie w pamięci więc staram się pamiętać tylko szczęśliwe momenty życia. Uwierz mi rozważałam samobójstwo ale to by nic nie dało. Problemy na świecie by zostały, a bym jeszcze mogła zasmucić wiele osób więc to by niczemu nie pomogło.

Po tym wszystkim zrozumiałam że życie po takich przejściach jak te to trudna rzecz ale warto.

(jak to pisałam to płakałam)

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...