Skocz do zawartości
Forum

Jego adoracja względem żony


Gość małgolagola

Rekomendowane odpowiedzi

Gość małgolagola

Mój partner to rozwodnik, ale coraz gorzej czuję się w związku z nim. Problemem jest jego adoracja urody jego byłej żony. Problem ten zauważyłam na jednym z popularnych portali, gdzie ma w znajomych swoją byłą żonę, a ona ma profil publiczny i wszystkie komentarze, jakie jej daje widzą jego znajomi- w tym ja. Są to komentarze typu: że jest piękna, albo, kiedy ona pisze, ze idzie na zumbę, by zrzucić jeszcze trochę kilogramów, to on odpisuje, ze dla niego nie liczy się wygląd i jej waga, ze przecież jest ona ładna i ma nie mieć kompleksów na punkcie wagi, bo jemu się podoba. Nie martwiłabym się tym, gdyby nie fakt, ze ja w ogóle niczego pozytywnego pod swoim adresem nie słyszę, ządnych miłych komplementów, nawet nie wiem, czy mu się podobam. Gdy kilka dni temu spytałam go, czy mu się podobam, to uśmiechnął sie tylko i natychmiast zmienił temat. Zauważyłam też, że problemem moze być to, ze ja jestem zupełnie innej urody i sylwetki niż jego była żona oraz jego pozostałe 2 partnerki przede mną. Wszystkie one (bo ma w domu zdjęcia z nimi) są niskiego wzrostu oraz są grubsze, natomiast ja jestem szczupła i wysoka (170 cm). Nie wiem więc, co kierowało nim przy wyborze mnie na partnerkę, bo ewidentnie mu sie nie podobam i nie jestem w jego typie. Czy uważacie, że lepiej powoli zakańczać taki związek, gdzie nie czuję się atrakcyjna dla partnera i nie zauważa mnie fizycznie (zauważa jedynie w łóżku, ale też nie mówi nigdy, ze coś mu się podoba we mnie). Jak dobrze, ze sobie tego facebooka założyłam.

Odnośnik do komentarza

Wydaje mi się, że on nadal kocha swą byłą i jeśli ona kiwnie paluszkiem, to do niej poleci.
Trudno się żyje z kimś, kto nie okazuje zaangażowania i ma się wrażenie, że dla niego nic się nie znaczy.
Ja bym poszukała kogoś, dla kogo będę najważniejsza, kto mnie doceni i prawdziwie pokocha.
A na razie radzę, byś przeprowadziła z nim poważną rozmowę. Niech określi swój stosunek do ciebie.

Odnośnik do komentarza

Wiesz, jesli Ci nie prawi komplementow, to normalnie nie powinno to być żadnym sygnalem, bo połowa facetów tego nie umie ,( nie chce?) czynić. Jakby ich pomaglować dlaczego, to by powiedzieli, że przeciesz sam fakt, że się z tobą spotykają , czy żyją w związku wlaśnie oznacza, że dla nich jesteś najladniejsza i najmądrzejsza- to tak na przyszlość ,jeśli Ci sie trafi jakiś powsciągliwy w wyznaniach.

Jesteś inna fizycznie niż pozostałe dziewczyny, to też nie powod do zadumy, bo może wlaśnie poderwal inny typ urody i okazuje się, że świetnie trafil- to też na przyszlość, gdybyś byla w takiej sytuacji z innym partnerem.

Jakby Ci sie trafił taki co komplementuję Cię jak sie należy ,to też oczy trzeba mieć szeroko otwarte, bo niektórzy panowie, szybko pojęli prostą prawdę, że kobiety kochają uszami ( w sensie, że mówienie im o tym jakie są piękne i ważne-jet dla nich istotne).

Niemniej w tej sytuacji, jak wykrylas jego nieustanną chęć adoracji swojej byłej żony, to już więcej niż sygnal alarmowy. To po prostu oznacza, że ona z jakiś powodów go nie chciala a on ciągle szuka do niej drogi. Czyli nie jest z Tobą na prawdę, tylko dla zabicia czasu- czyli wiesz co masz robić.
Przykre, ale jesteś mlodą i fajną dziewczyną i jeszcze niejeden będzie Ci jadł z ręki i wybierzesz tego najważniejszego, czego serdecznie Ci życzę.

Odnośnik do komentarza
Gość małgolagola

Rozmawiałam z nim, powiedział, że to normalne, bo była to jego żona i ze ona zawsze będzie wyjątkową osobą w jego życiu i będzie miała szczególne miejsce w jego sercu, bo ją kiedyś wybrał na zonę i matkę swoich dzieci. Że nadal mu się podoba, ze widzi w niej same atuty, ze ona ma dobry gust i zawsze już będzie dla niego wzorem kobiety idealnej. Przynajmniej był szczery... Chyba niepotrzebnie się dla niego starałam, tworzyłam mu ciepły i kochajacy dom, pokazywałam, ze jest dla mnie najukochańszą osobą i najwazniejszą. Widać, on tego zupełnie nie widzi, a widzi jedynie zalety i ideały tej żony. To ona zawsze będzie tą najważniejszą, najpiękniejszą, najidealniejszą... Może to dlatego, że ja jestem panną. Może osoby rozwiedzione inaczej podchodzą do związków i nowych partnerów lub partnerek i patrzą przez pryzmat tych byłych małżonków- szukają podobnych.

Odnośnik do komentarza

Nawiązując do wypowiedzi Unny, to całe to zagadnienie jest dla mnie co najmniej dziwne. A mówię to z pozycji osoby po rozwodzie.
Bo paradoksalnie podpierając się tu stwierdzeniem psychologów, że szukanie partnera/ki do związku niczym repliki ojca lub matki jest absurdalnym rozwiązaniem, to
jak dla mnie w tym wszystkim, mocno zastanawiający jest powód, który przyczynił się do rozpadu pierwotnego związku Twojego partnera.
Zrozumiałym jest dla wielu porozwodowe utrzymywanie w miarę dobrych relacji z byłą żoną dla dobra dzieci, tak tutaj coś jest mocno nie halo, z tematem rzekomego rozwodu włącznie. Tym bardziej, że byłej żonie to imponuje i nie zamierza Mu pokazać drzwi z nakazem zamknięcia ich z drugiej strony.

Może osoby rozwiedzione inaczej podchodzą do związków i nowych partnerów lub partnerek i patrzą przez pryzmat tych byłych małżonków- szukają podobnych.

To czy takie osoby faktycznie podchodzą inaczej do nowych relacji, z reguły nie podlega dyskusji; nie mniej jednak ta druga kwestia jest mocno dyskusyjna, gdzie główne przyczyny rozwodu są w tym wszystkim bardzo istotną kwestią.

Na Twoim miejscu mocno bym się zastanowił nad dalszą kontynuacją tej relacji, gdzie na mój punkt widzenia masz zapędy na kobietę kochającą za bardzo, a On będąc z Tobą jest mocno zapatrzony w swoją byłą żonę.

Odnośnik do komentarza
Gość małgolagola

Właśnie, kiedy on tak ją wychwala i na piedestały wynosi jej idealność, to ja przypominam mu, co było napisane przez niego w pozwie rozwodowym, który składał, a który ja czytałam, gdy już go poznałam. Teraz dla niego nie ma znaczenia widać powód, dla którego wystąpił o rozwód. A powody z tego, co czytałam były poważne- bo przemoc fizyczna, czyli biła go, drapała, potrafiła go oblać herbatą, jak coś było nie po jej myśli, głowę mu rozbiła- bo był wynik obdukcji- miał rozcięcie lekkie na czole od garnka, którym rzuciła w niego- czyli to nie jakieś tam różnice zdań, a już naruszenie nietykalności fizycznej. Teraz on się śmiał, gdy mu o tym mówiłam, powiedział, ze to taka bzdura była, że ona młodziutka była, nerwowa, dziecko miała małe wiec pewnie to była burza hormonów, ze dawno jej wybaczył i zapomniał to. Że on i tak nie ucierpiał na tym, bo jest wielkim chłopem i drobne zadrapania mu nic nie zrobiły. Aż mnie to zdziwiło, ze potrafi to usprawiedliwiać, że ktoś go bił za różnicę zdań i inne takie drobiazgi i szuka wytłumaczenia, a przecież aż rozwiódł się przez to, to chyba nie były aż takie drobiazgi i burza hormonów, a mu to przeszkadzało- czyżby zapomniał? Teraz o niej mówi, jak o swoim ideale, jakby była bez wad i w ogóle super, najwazniejsza, najpiękniejsza, najdoskonalsza. Dziś mu nagadałam, ubrał się i wyszedł rano no i go nie ma. Powiedziałam mu, ze chyba wziął rozwód dla hecy i z nudów wojowali w sądzie, skoro teraz te dawne problemy nie istnieją i mają masę wytłumaczeń z jego strony. Powiedział też mi, zę ja też mu sie podobam fizycznie, ze to tak nie jest, ze nie jestem w jego typie, ale jakoś czuję teraz do niego złość, wcale mnie to nie pociesza i w emocjonalnym trójkącie byc nie chcę. On mieszka u mnie, swoje mieszkanie po rodzicach wynajmuje jakiemuś małżeństwu, więc raczej narazie dokąd nie ma iść, ale jak do kilku dni nie naprawi miedzy nami nic, to go wywalę z walizkami za drzwi.

Odnośnik do komentarza

Suma sumarum to już chyba sama sobie dobitnie odpowiedziałaś na pytanie, czy lepiej będzie jak najszybciej zakończyć Wasz związek. Walizki bym mu jeszcze dzisiaj wystawił za drzwi, zmienił zamki i etc.
Tak jak mam sporą wiedzę w poruszanych tutaj zagadnieniach, tak ten Jego przypadek w dużej mierze pasuje pod pojęcie ofiary toksycznej relacji, porównywalnej w języku psychologicznym do potocznego narkomana na odwyku.
I ponownie podpisując się pod swoim poprzednim postem, skłaniam się ku stwierdzeniu, że nie tyle jesteś w emocjonalnym trójkącie, co metaforyczną kołdrą w tym wszystkim. Trzymanie zdjęć poprzednich partnerek w tak bezgranicznie potłuczonym emocjonalnym przywiązaniu do byłej żony, paradoksalnie daje wiele do myślenia, że ten Jego problem jest bardziej złożony niż się wydaje.

Odnośnik do komentarza

Wywal go od razu, nie czekaj. Potem cię zbajeruje i porzuci w momencie, gdy będzie to dla niego wygodne.
A ty jeszcze bardziej się zaangażujesz i będzie cię to jeszcze bardziej bolało.
Nie ma gdzie iść? To jego problem, nie twój. Może rozwiązać najem, może wynająć pokój lub zamieszkać w motelu.
Rozumiem, że dla ciebie to trudne, ale po tej twojej rozmowie sądzę, że byłoby to najlepsze wyjście.
Jak widać, on liczy na to, że z żoną się pogodzi. Masz małe szanse na normalne życie, a odchodząc i zrywając z nim kontakty, możesz znaleźć prawdziwe uczucie i człowieka, który będzie cię cenił.
To byłoby najlepsze dla ciebie, ale wiem, że nie jest to łatwe.

Odnośnik do komentarza
Gość małgolagola

Tak, on ma cały komputer zawalony zdjęciami z wakacji z tymi swoimi byłymi, z różnych uroczystości itp oraz bardziej intymnymi zdjęciami, których mi nie pokazuje. Mówi, ze to część jego życia, piękne wspomnienia wyjazdów zagranicznych i innych chwil i zawsze je będzie miał. W formie papierowej też ma masę zdjęć tych kobiet- chyba z4 albumy. Ma też jeden telefon, który leży nieużywany, a w tym telefonie ma wszystkie miłe sms-y, które dostawał i pisał- też je trzyma na pamietkę. W dodatku ma też w komputerze masę zdjeć innych bliskich mu kobiet- przyjaciółek z internetu, które kiedyś przez chwilę były dla niego ważniejsze. On to taki kolekcjoner sentymentów i wspomnień. Bardzo często te wszystkie zdjęcia przegląda, wspomina wakacje- a to z Kingą, a to z Grażynką, ale ich nie adoruje, o nich samych nic nie mówi- tak jak o tej ex żonie. Nie trułam mu o te zdjęcia, bo myślę sobie- a niech ma, niech sobie wspomina, sentyment to nic złego, ale z tą żona przegiął, dlatego ruszyłam ten temat.

Odnośnik do komentarza
Gość małgolagola

Owszem, miałam narzeczonego, ale jak związek sie zakończył, to już nie wracałam do tego- zamknęłam tamten rozdział w chwili, gdy poznałam obecnego partnera i skoncentrowałam się na obecnym związku, a nie na rozpamiętywaniu miłych chwil z przeszłości. Gdybym rozpamiętywała, to znaczyłoby, że może rozważam powrót do niego, a ja tego nie uznaję- idę przed siebie po rozstaniu.

Odnośnik do komentarza

toksyczne związki są bardzo uzależniające, są jak narkotyk. Twoja separacja - o ile do niej dojdzie, nawet poprzez czasowe rozstanie - jest jak odwyk, a na odwyku brakuje Ci tego, co Was od siebie uzależniło. Ponadto przez cały okres trwania związku Twoje życie było podporządkowane i zorganizowane wokół "szalejących" emocji Twojego partnera. Teraz brakuje Ci po prostu czynnika, który (paradoksalnie) nadaje Twojemu życiu kierunek.
Jak to w toksykach bywa: toksyczny, oparty na uzależnieniu związek często się rozpada. Mężczyzna, albo nie mogąc znieść ciągłej dominacji kobiety i z chęci odzyskania kontroli nad własnym życiem, albo po tym, jak ją skutecznie upokorzył, odczuwając do niej niechęć i brak szacunku ? odchodzi. Inicjatorką rozstania bywa też kobieta, która nie może już dłużej wytrzymać zadawanych przez mężczyznę cierpień, rozczarowana tym, że jej całkowite poświęcenie się związkowi zostało niedocenione i że jej wysiłki, by partner się zmienił, nie przyniosły żadnych efektów.
Myliłby się jednak ten, kto by sądził, że po takiej nauczce kobieta, dotknięta syndromem "kochania za bardzo" zdrowieje - nie ma mężczyzny, to nie ma uzależnienia. Niestety, tak nie jest. Po pierwsze, gdy toksyczny związek się rozpada, cierpienie kobiety trwa nadal. Teraz dopiero przeżywa prawdziwe katusze. Na przemian odczuwa złość, wręcz nienawiść do swojego ex oraz tęsknotę, połączoną z nadzieją, że znowu będą razem. Jej życie znów przepełnia mężczyzna, choć nieobecny ciałem, to obecny duchem. Nie jest w stanie normalnie funkcjonować, odczuwać żadnej przyjemności, robić żadnych planów - wciąż myśli o nim. Często jej obsesja prowadzi do prób nawiązywania kontaktu, różnych rodzajów agresji, śledzenia go, niekiedy do błagalnych próśb o powrót. Jeśli mężczyzna wciąż jest od kobiety uzależniony, bywa, że po jakimś czasie rozłąki ponownie do siebie wracają i na nowo rozpoczynają swój "toksyczny taniec".
Jest też inny scenariusz kobieta, by przerwać swoje cierpienie, tworzy nowy związek. Niestety, jeśli nie zrozumiała swojego syndromu, to najprawdopodobniej znów w nim będzie "kochać za bardzo" i uzależniać się od mężczyzny. Jej głód miłości wciąż przecież nie został zaspokojony, a lęk przed samotnością stłamszony. Nałóg nie rozwija się, tylko narkotyk zmienił swoją fizyczną postać.
Kobieta, która uświadomiła sobie swoje uzależnienie od mężczyzny, zrobiła już pierwszy krok. Pojęła, dlaczego tak naprawdę jest nieszczęśliwa i że droga do wyzdrowienia jest tylko jedna - mozolna praca nad sobą. Mozolna i bardzo trudna, ponieważ gdy na nią wstąpi, co i raz dopadają ją wątpliwości, czy jest ona słuszna.

Tak w telegraficznym skrócie na przykładzie kobiety, można zdefiniować przypadek Twojego obecnego partnera.
Czy to jest normalne zachowanie, to już na pierwszy rzut oka widać, że zdecydowanie nie.
Zastanawiające jest też to, dlaczego - nawet jako panna - nie szukasz sobie partnera podzielającego Twój światopogląd w temacie związków; lokujesz swoje uczucia w tzw. partnerze z odzysku z nieuporządkowaną do końca przeszłością, z której to mąki dobrego chleba nie będzie.
Gdzie paradoksalnie nawet temat szeroko pojętego "szufladkowania" przez niego pamiątek z relacjami Twoich poprzedniczek a następczyń po żonie można podciągnąć pod pojęcie zdrady emocjonalnej.

Ty nie masz żadnego wpływu na to, by zmienić partnera wedle Twojego uznania, jeśli on sam tego nie chce.
A tu jak widać On sam nie jest tym w najmniejszym stopniu zainteresowany.
Ja sam paradoksalnie nie znam przypadku, by po tak skrajnie patologicznych perypetiach, ktokolwiek chciał wrócić do swojego oprawcy po rozstaniu.

Odnośnik do komentarza

~małgolagola
Owszem, miałam narzeczonego, ale jak związek sie zakończył, to już nie wracałam do tego- zamknęłam tamten rozdział w chwili, gdy poznałam obecnego partnera i skoncentrowałam się na obecnym związku, a nie na rozpamiętywaniu miłych chwil z przeszłości. Gdybym rozpamiętywała, to znaczyłoby, że może rozważam powrót do niego, a ja tego nie uznaję- idę przed siebie po rozstaniu.

Odnośnik do komentarza

~małgolagola
Gdybym rozpamiętywała, to znaczyłoby, że może rozważam powrót do niego, a ja tego nie uznaję- idę przed siebie po rozstaniu.

Bardzo sobie sama odpowiedziałaś ładniutko. Idziesz do przodu i nie rozpatrujesz. Czyli on może jednak rozważa powrót do swojej żony? Te linki były dla potwierdzenia, że część mężczyzn uważa ,że zona nawet była, to ktoś na piedestale i zawsze można do niej wrócić, bo to święte prawo małżeńskie.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...