Skocz do zawartości
Forum

Poniżanie przez innych w pracy


Gość głoopia

Rekomendowane odpowiedzi

chodzi oczywiście o pracę. Miałam prawie 10prac, sama je znajdowałam. Były to kiepskie stanowiska w hierarchii firmy/instytucji. W firmach komercyjnych były to zastępstwa, w budżetówce zatrudnienie mnie było raczej czyimś kaprysem, no i byłam im potrzebna, bo godziłam się z miejsca na ich warunki finansowe.
Godziłam się też od początku na postępowanie wobec mnie, które mi nie odpowiadało, bo myślałam, że każdy na początk będąc nowym musi swoje przejść. Ale trafiałam na takie podłe biurwy, że obecnie szukając pracy nie umiem podjąć decyzji o wysłaniu cv. Robiono ze mną co chciano a ja nie stawiałam granic. Nie wierzę, że mam na cokolwiek wpływ.
O mobbingu nie chcę pisać, bo w każdej pracy, w której byłam biurwą na dole hierarchii czułam jak mało znaczę.
Czy naprawdę ludzie muszą nie mieć odrobiny klasy, tylko tak ostentacyjnie stare baby muszą dawać do zrozumienia kto rządzi? Ani się nie stawiałam, nie kłóciłam...
dusiłam w sobie to, że się tam męczę, a one i tak zawsze dały mi popalić.
Nie wyglądałam do niedawna na swoje lata i może to też był powód gnębienia, z którego nie zdawałam sobie sprawy przedtem, bo z powodu chorób w rodzinie wiele lat musiałam pracować dorywczo, a tam gdzie praca była na czarno mnie tak nie gnębiono, bo mieli ze mnie za dużo korzyści, więc się nikomu nie opłacało.

Potem zaczęłam pracować na etacie i to był koszmar: albo krótkie zastępstwo z oszukiwaniem do samego końca, że będzie trwało zgodnie z umową albo praca z ogromną odpowiedzialnością za połowę stawki osób w dziale (n a co się godziłam, bo myślałam, że to na moje siły i że trzeba zdobywać doświadczenie).
Jak je zdobyłam to już nie chcę nadstawiać za czyjeś luksusy głowy :(

Odnośnik do komentarza

w wielu miejscach rządzi tak naprawdę jakaś baba/baby i zauważyłam, że często zdanie takiej osoby rzutuje na cały los pracownika w firmie. Tzn., że inne osoby nie dociekają, czy to prawda co taka pani rozpowiada o pracowniku (spotkałam się z taką sytuacją, że kierowniczka w jednym, drugim miejscu robiła co chciała i inne osoby, często nawet na stołku dyrektorskim czy z większą pozycją przejmowały jej punkt widzenia - mnie np. skarcił pan dyr., do tej pory nie wiem za co. Nie było żadnej rozmowy ze mną, ale ponieważ pani nie byla za mną, to pan dyr.trzymał jej stronę i ze mną rozmawiał przy niej tonem karcącym choć ja temu człowiekowi nic złego nie robiłam, wręcz nadskakiwałam m.in.jemu i te pani (po miesiącu pracy zapytałam tę panią kierownik o obietnicę z rozmowy wstępnej, z której jak się okazało ona nigdy nie miała zamiaru się wywiązać i chyba to ją rozjuszyło tak, że uprzykrzyła mi cały okres pracy tam).

Boli mnie, że mimo, że przyginałam w każdym z tych miejsc karku to mnie nienawidzono jak psa. I nienawidziły mnie osoby (kierowniczki), które miały ledwo maturę (ja mam skończone studia). W ostentacyjny sposób dawały mi odczuć swoją "ważność" i pokazywały swoje chamstwo (3przypadki).
Mój psycholog dopiero po tych wszystkich moich przejściach mi powiedział, że ja dla nich byłam zagrożeniem. Gdybym od początku zdawała sobie sprawę, że pakuję się w takie coś może szukałabym pracy raczej tam, gdzie inni ludzie też mają pokończone studia. Ale ja tego nie wiedziałam.

Odnośnik do komentarza

...i otoczenie dla świętego spokoju obserwuje sytuację (pan dyr. jeden, drugi, piąty jest zainteresowany swoją kasą, władzą i spokojem i nie będzie się jakąś biurwą przejmował).

Do tego w domu miałam piekło, bo słyszę jeszcze teraz "bo biurwą chcesz być za wszelką cenę".
Zupełnie jakbym miała wybór. Po prostu brałam co było bez targowania się. No i nie stawiałam granic. Ale czy przy takim bezrobociu człowiek cokolwiek może? :(

Odnośnik do komentarza
Gość przeczytałam

Dlaczego są takie nie odpowiem, może jesteś za ładna i za młoda i za dobra i zbyt łagodna i jak patrzą na Ciebie żal im że są stare i tak jeźdźą jak na szmacie.
Może w towarzystwie mężczyzn znajdź pracę.
Ja miałam podobne podejście do pracy jak Ty, ale chyba je zmienie po Twoich perypetiach. Czy sama tego doświadczyłam? Doświadczyłam bezduszności i złośliwości pani z urzędu pracy, nie pracując z nią tylko będąc bezrobotną, gdybym tą pluskwę dorwała, to chyba bym ją...
Wiesz to są takie larwy, co siedzą na tych wypierdzianych stołkach, mają paskudne charaktery i tylko dzięki temu trzymają się na nich, bo inaczej już dawno wyleciałyby. Przełożony jej słucha, bo jej sie boi, bo ona ma dużo znajomości czy tym podobne. Mozliwe że nikt tak naprawdę jej nie lubi. Jedna taka to jak zpleśniały owoc i cały koszyk się zaraża. Ale to już tylko chyba w tych państwowych urzędach.

Odnośnik do komentarza

zgubiło mnie na pewno to, że całe życie tylko pracowałam i uczyłam się. Kiedy dzieci wisiały na trzepaku-ja się uczyłam, zaczęłam wcześnie pracować, bo nie było pieniędzy w domu. I cały czas mi pochłaniało pracowanie, służenie innym. Brałam co było, nie targowałam się, godziłam studia z pracą. I byłam głupia, bo nikt mi nie uświadomił, co ludzie z podłości i z walki o pieniądze zrobią. Wiele lat miałam poważnie chorą mamę, nie było z nią kontaktu. Jedna osoba z roku pobiła mnie wtedy na uczelni. Sprawę zamieciono pod dywan.
Ja nie szłam na policję, do komisji dyscyplinarnej, bo wydawało mi się, że nie warto. Za to chyba mam bdb na dyplomie (pisałam potem pionierską pracę magist., ale nie wiem, czy by ją dobrze ocenili, jakbym wtedy zawalczyła o ukaranie tej panny).

Byłam głupia, bo zwyczajnie lekceważyłam "podwórkowe" zaczepki, zachowania, fochy, których doświadczałam potem w pracach. Szefowe zachowywały się wobec mnie niechętnie (jedna tylko była łaskawa, że jawnie mnie nie gnębiła a obiecywała zastępstwo za panią, z którą ja i ona pracowałyśmy, gdy pracowałam tam 3tyg. Ale ona była inż. po studiach, więc może nie miała takich kompleksów)
Zdarzało mi się też, że znajdowała się osoba w grupie w pracy wchodzące w rolę agresora (w miejscach, gdzie szef nie był jawnie mi niechętny, ale i tak potem wychodziło, że miałam tam być krótko).
Jako osoba z zewnątrz każdy z nas musi swoje przejść, ja to wiem,. I wiem, że biurwy są ważne przez zasiedzenie. Sama wstydziłabym się pokazywać takie chamstwo jak stosowano wobec mnie, bo bym wyszła na idiotkę, ale widać, to moje zdanie (jedna z pań deptała mi uparcie po kablu od ładowarki, gdy ładowałam telefon i naśmiewała się z moich próśb o zaprzestanie, inna zbeształa mnie o to, że jej pupil zapomniał zanieść dokumentów, bo ja położyłam je w miejscu, z którego je zabierał a nie przyniosłam mu "w zębach" (jak się wyraziła) do ręki).
Tak, to była budżetówka.
Nie wierzyłam kiedyś, gdy ktoś wspominał przy mnie, że w budżetówce jest specyficzny klimat.

Odnośnik do komentarza

przeczytałam - nie spodziewałam się tak łagodnej wypowiedzi, jak Twoja. Bo cały czas myślę, co mam zmienić, żeby historia się nie powtarzała.
Byłam głupia, bo całe życie musiałam być zajęta konstruktywnym działaniem, a trafiłam na osoby i sytuacje, w których konstruktywne dla bab starych i ważnych było zgnębienie mnie. Potrzebowały ileś osób, żeby móc mieć kierowniczy stołek i dlatego pewnie byłam tym złem koniecznym.
Jedna z moich kierowniczek powiedziała kiedyś podczas ostatniej naszej rozmowy (z wściekłością) "aaaa, więc pani nie jest taka naiwna na jaką wygląda!"
Tak więc z tego wynika, że brały mnie, bo nie chciały trafić na takie bydlątko jak one same są, bo taka osoba dałaby im popalić.

Odnośnik do komentarza

Często lepiej pracować wśród mężczyzn niż kobiet,chociaż kobiety też bywają w porządku,
takie mamy czasy ,za komuny tego nie było...,/nie tęsknię/
uczyliśmy się kiedyś w szkole ,że kapitalizm to wyzysk człowieka przez człowieka...,ludzi nie zmienisz...

wiec najlepiej założyć własną firmę z dotacją z urzędu pracy,tylko trzeba mieć pomysł /nie wiem jaki masz zawód,ale np. usługi księgowości/,wtedy sama wybierasz co chcesz robić i dla kogo.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Co zmienić? Stawiać granice.
Ja nie miałam takich perypetii, a też mi się zdarzyło kiedyś w budżetówce pracować, ale to była budżetówka specyficzna (państwowy bank) oraz młody zespół.
Ale dam Ci przykład z poza pracy.
Poznałam niedawno elektryka. Oprócz wykonania na zlecenie paru prac bardzo chciał mi pomagać w mieszkaniu przy różnego rodzaju remontowych pracach, które akurat planowałam, i to chciał za darmo, wręcz palił się do tego - akurat był bezrobotny, ale bardziej od braku pracy doskwierała mu samotność, więc po prostu chciał mi robić różne rzeczy w mieszkaniu, byle tylko być w moim towarzystwie. I do pewnego momentu było ok, nie licząc tego, że miałam wrażenie, iż za bardzo się "rządzi" w moim mieszkaniu. Szalę przeważyło to, że wydarł się z powodu moich drzwi balkonowych. Tego było już za wiele. Tak mu wtedy odpowiedziałam, że dosłownie w popłochu uciekł z mieszkania :-) I na dłuższy czas urwał się kontakt. Potem znów coś sprawiło, że ponownie nawiązaliśmy już kontakt, ale on się zachowuje już zupełnie inaczej, nie dając mi w ogóle powodu do niepokoju... Ja postawiłam granicę, on zrozumiał, że na wiele pozwolić sobie nie może, ja zyskałam szacunek.

Odnośnik do komentarza

Ka-wa mówi o dotacji z urzędu na działalność. Ja mam działalność od 11 lat, ale nie brałam dotacji, nie miałam też kapitału, są pewne zawody, które można wykonywać bez wielkiego kapitału na początek (np. różne umysłowe prace wykonywane przez internet). Oczywiście sprzęt trzeba mieć, oprogramowanie też, ale na to można sobie na etacie zarobić. I tak jest teraz lepiej niż kiedyś, bo przez 2 lata płaci się niski ZUS, a jak ja zaczynałam, trzeba od razu było płacić pełne kwoty składek. Z perspektywy czasu mogę jednak doradzić, by zawczasu uskładać sobie pieniądze chociaż na dwa miesiące działalności, bo w tych pierwszych miesiącach może nie być wystarczająco dużo zleceń.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...