Skocz do zawartości
Forum

Problemy w związku podczas bezrobocia


Gość ddd2

Rekomendowane odpowiedzi

Piszę, ponieważ nie wiem już, co o tym wszystkim myśleć.

Jestem z chłopakiem rok. Mieszkaliśmy razem kilka miesięcy, ale bezrobocie zmusiło go to powrotu do domu rodzinnego.
No i właśnie... Przez jakiś czas, nie mając pracy, nadal mieszkał ze mną. A mnie utrzymywali rodzice, więc naprawdę trudno mi było - MUSIAŁAM oszczędzać, by wykarmić nas oboje i nie nadwerężyć rodziców (na pracę naprawdę nie miałabym czasu, bo studiuję wymagający kierunek). Wtedy bardzo irytowało mnie, gdy np. namawiał mnie, bym kupiła mu piwo albo coś słodkiego (gdy sama sobie tego odmawiałam). Wkurzałam się, a później czułam się jak potwór, że żałuję chłopakowi głupiego piwa. No ale grosz do grosza i jest obiad... Piwo naprawdę niezbędne nie jest...

Poza tym siedzi już od dłuższego czasu w rodzinnym domu i nadal nie znalazł tam pracy. Ja rozumiem, że bezrobocie i tak dalej, ale ja sama widziałam, jak jej szukał. Tylko w internecie przeglądał oferty. Mając gotówkę (sprzedał takie tam coś), zainwestował w samochód, a nawet książeczki sanepidowskiej nie zrobił, żeby znaleźć jakąkolwiek pracę. Wspieram go i staram się ani za bardzo nie naciskać, ani za bardzo nie odpuszczać. Czy może znów jestem potworem, bo w niego nie wierzę? Coraz częściej łapię się na tym, że czarno patrzę w przyszłość. Mam wrażenie, że on nigdy tej roboty nie znajdzie.

No i kolejna rzecz. Zauważyłam, że zawsze wszystko dzieje się jakby "niezależnie" od niego. Że tata mu przeszkadzał, że mama coś wymyśliła, ogólnie - wszyscy się go czepiają. Sama nie wiem, czy rzeczywiście tak jest. Czasem mam wrażenie, że przesadza, a innym razem wydaje mi się, że nie. Już sama nie wiem, co mam myśleć.

Doszło do tego, że zaczynam myśleć o rozstaniu, bo jak ja mam planować przyszłość? Czuję się strasznie niepewnie teraz. Ja go naprawdę kocham i bardzo mi z nim dobrze, ale bez sensu, jeśli oboje będziemy umierać z głodu!

Powiedźcie, czy to ja jestem potworem, czy rzeczywiście coś jest na rzeczy? W gruncie rzeczy sama mogłabym iść do pracy.

Odnośnik do komentarza

Zapomniałam dodać, że on choruje na CHAD (epizody depresji przeplatają się z epizodami manii, dość ciężki przypadek), więc tym bardziej czuję, że za dużo od niego wymagam, zwłaszcza, że wiedziałam, w co się "pakuję".

Odnośnik do komentarza

Ja gdybym byla w twojej sytuacji, to postawila bym mu ultimatum, albo idzie do pracy, i niema ze nie ma zadnej ciekawej lub co innego, bo jak czlowiek bardzo chce to zawsze sie jakas robota znajdzie. Albo koniec z zwiazkiem, bo cale zycie go utrzymywac nie bedziesz. Jak zalapie ze ty mozesz pracowac a on nie, bo nic mu nie mowisz to juz potem bedziesz miala coraz ciezej. Oczywiscie takie jest moje zdanie w tej sprawie.

Odnośnik do komentarza
Gość Magda. N

Epizody depresji czy manii nie zwalniają w żadnym wypadku Twojego partnera z obowiązku podjęcia pracy wręcz przeciwnie. Często stany depresyjne mogą nasilać się w sytuacji gdzie mamy za dużo czasu na różne myśli, które taki stan mogą spowodować. Praca dzięki której można wyjść z domu, spotkać ludzi, nawiązać jakieś kontakty to pewien rodzaj terapii. Z takim zaburzeniem dzięki terapii można naprawdę bardzo dobrze funkcjonować, więc nie widzę powodu dla którego miałabyś utrzymywać swojego partnera. Tymbardziej jezeli planujecie wspólną przyszłość. Nie będziesz miała nigdy pewności ze mozesz na niego liczyć jak Ty nie będziesz mogla pracować. Myślę że zacznij od szczerej rozmowy z nim i zaznacz że zaczynasz bać sie przyszłości poza tym nie widzisz możliwości dalszego utrzymywania go i kupowania tego co on sobie życzy bo nie dajesz rady finansowo.
Dlaczego Ty pracując masz sobie odmawiać przyjemności na rzecz kogoś kto wygodnie leży na kanapie? Nie rozumiem tego w ogóle .

Odnośnik do komentarza
Gość Magda. N

Przepraszam ale nie doczytałam tego że Ty nie pracujesz tylko się uczysz. Resztę oczywiscie podtrzymuję. Zastanawia mnie jedynie fakt że Twojemu facetowi nie jest wstyd ze Ty go utrzymujesz z pieniędzy rodziców zapewne starszych ludzi. To co on nie ma żadnego honoru czy jak ?

Odnośnik do komentarza

ddd2, zdaję sobie sprawę, że ChAD jest ciężką chorobą, ale to nie zwalnia Twojego chłopaka ze starania się o Wasz związek. Mam wrażenie, że Twój chłopak traktuje swoją chorobę jako alibi, że nic nie robi. Choroba jest mu na rękę, bo ma usprawiedliwienie, że mu ciężko, że mu się nie wiedzie i oczekuje najwyraźniej, że będzie żył na czyjś rachunek. Wiem, że go kochasz i chcesz z nim być, dlatego też próbujesz go usprawiedliwiać, ale to nie jest dobra droga. Zgadzam się z przedmówcami - jak Twojemu chłopakowi nie jest wstyd, że Ty sobie wszystkiego odmawiasz, żeby oszczędzać, a on Cię prosi o słodycze albo piwo? Do tego żyjecie na koszt Twoich rodziców, z tego co zrozumiałam... Motywacji do znalezienia pracy też jakoś specjalnie nie wykazuje, a wręcz szuka usprawiedliwień dla siebie (bo mama..., bo tata... itd.). Ja bym postawiła granice i nie dała się tak wykorzystywać przez chłopaka. Owszem, choruje, ale może się leczyć, brać leki. Poza tym praca też mogłaby mieć na niego wpływ terapeutyczny, nie wspominając o oczywistych plusach w postaci zastrzyku gotówki. Mam nadzieję, że porozmawiasz uczciwie i szczerze ze swoim chłopakiem i nakreślisz mu całą sytuację - co czujesz, czego oczekujesz, co Ci się nie podoba, co musi się zmienić. Pozdrawiam i życzę owocnej rozmowy!

Odnośnik do komentarza

Dziękuję za odpowiedzi. Rzeczywiście potrzebna będzie poważna rozmowa, którą z nim oczywiście przeprowadzę. Macie rację, że nie może tak być, że ja sobie włosy z głowy rwę, bo on roboty nie może znaleźć. Ciągle lękam się przyszłości i to bardzo źle na mnie wpływa. Jeszcze raz dzięki.

Odnośnik do komentarza

Jak się chce, to zawsze można znaleźć pracę. Nie zawsze tą wymarzoną, nie zawsze dobrze płatną, ale początki zawsze są trudne.
Wiem to, bo znam sporo młodych, którzy jak chcą, to pracują. Potem awansują, albo zmieniają pracę, w każdym razie nie biadolą, tylko zarabiają.
Chcesz nieroba i lenia utrzymywać? Będzie cię "doił", ty będziesz sobie żyły wypruwała, by mu dogodzić - bez sensu taka przyszłość.

Odnośnik do komentarza

Próbowałam wczoraj z nim rozmawiać... a on się kompletnie załamał, i co ja mam z tym zrobić? Bierze leki, do psychiatry chodzi, a i tak większość czasu chodzi zdołowany. Cierpi na bezsenność, do niczego nie może się zabrać... Rzucił mi nawet tekstem: "Jestem nieudacznikiem i nie powinnaś się ze mną być", na co ja mu odpowiedziałam, że skoro tak uważa, to niech postąpi honorowo i niech sam ze mną zerwie. A on na to: "Nie jestem honorowy, tylko załamany teraz".

Wczoraj bardzo produktywnie spędził dzień, jak zwykle... komp i piwo... mam tego dość, coraz mniej cierpliwości, coraz mniej serca mam do niego. Jak próbuję być stanowcza i dać mu tzw. kopa w cztery litery, to on i tak się załamuje. Jak głaszczę go po główce, to zaczyna się nad sobą rozczulać. Ja wiem, że mu ciężko, ale kurczę... Skoro nie studiuje, to powinien ogarnąć jakąś robotę, bo życie na garnuszku u rodziców to też nie życie. Ja nawet na studiach sobie od czasu do czasu dorabiałam i jeszcze dostawałam stypendium, czyli jednak jak się chce, to coś tam można.

Odnośnik do komentarza

Niestety dużo we mnie i litości :( poza tym boję się, że on coś sobie zrobi, jak go zostawię (ma za sobą 2 próby samobójcze).
Ale on się nie stara. Ma mnóstwo pomysłów na siebie, ale żadnego nie realizuje, nie przybliża się nawet do ich realizacji. Kiedy ma zastrzyk gotówki, to przewala ją na głupoty (najczęściej nawet nie na siebie, a na innych), choć sugeruję mu inne rozwiązania. Czasem wydaje mi się, że powinnam go ubezwłasnowolnić, bo jest nieodpowiedzialny i niedojrzały, a przez ChAD strasznie impulsywny w decyzjach... Sama mam problemy z psychiką (wychodzę z anoreksji), ale jednak potrafię stawiać czoło codzienności, a jemu to nie wychodzi. I mówcie co chcecie - że go usprawiedliwiam - jednak tu naprawdę sporą rolę odgrywa ChAD. Najbardziej boli mnie, że psychiatra kombinowała z jego lekami i teraźniejszy zestaw jest chyba najlepszy, a i tak różowo nie jest i nigdy nie będzie, nigdy nie było. I to nawet nie dlatego, że choroba tak bardzo nam przeszkadza, ale on jest po prostu wiecznie nieszczęśliwy. Dołuje mnie tym potwornie i ja sama wpadam w złe stany psychiczne. Nie jestem w stanie go niczym pocieszyć. Widzę, że coraz częściej on udaje pozytywne emocje. On cały czas czarno widzi przyszłość, nie daje mi takiego psychicznego oparcia, jakiego potrzebuję. Sama jestem słaba, a muszę być silniejsza, silna za nas oboje.

Nawet nie patrzę na niego czasem jak na mężczyznę, a jak na małego chłopca. I to mnie irytuje. Czuję się jak matka... A jednocześnie jak czasem sobie siedzimy i rozmawiamy, jak się w nim przebudzi ten sam facet, którego poznałam, to jest tak pięknie... Tylko że ten facet pojawia się rzadko, częściej obcuję ze zdołowanym chłopcem;( ze zdołowanym chłopcem, który olał walentynki, rocznicę... nawet tego mi nie zapewnia. rozmawiałam z nim o tym, zrobiło mu się przykro i przepraszał, że nie potrafi mówić o swoich uczuciach, że nie potrfi się uzewnętrzniać. Tu bym szukała przyczyn w tym, że wychowywał się w jednym domu z dziadkiem-alkoholikiem-tyranem. Na terapię nie chce iść. Uważa, że mu nic nie da.

Odnośnik do komentarza

ddd2, choroba chorobą, ale nie można wszystkiego uzasadniać tym, że chłopak ma ChAD. Kiedy próbujesz go motywować, on się załamuje i próbuje Cię brać na litość. Kiedy nic mu nie mówisz, tylko jesteś "silna za Was oboje", jak to określiłaś, wtedy on się przyzwyczaja do wygodnego status quo i wychodzi z założenia, że po co cokolwiek zmieniać, skoro tak mu jest wygodnie. Nikt nie ma prawa Ci mówić, co masz zrobić ze swoim życiem, czy masz od niego odejść, czy dać mu kolejną szansę. To Twoje życie i Twoje wybory. Zastanów się jednak, czy całe życie będziesz miała siłę za Was oboje, czy ciągły pesymizm, czarnowidztwo, malkontenctwo i unikanie odpowiedzialności za życie przez Twojego chłopaka nie spowoduje, że staniesz się zgorzkniałą, nieszczęśliwą kobietą? Zachęcam do uczciwej refleksji nad własnym związkiem i próbą obiektywnej (w miarę) oceny jakości związku. Pozdrawiam ciepło!

Odnośnik do komentarza

Teraz z trudem to wytrzymujesz, a jak będzie dalej?
Dasz radę niańczyć dorosłego chłopa? I czy tego chcesz? Tak wyobrażasz sobie swoje przyszłe życie?
Jemu jest tak wygodnie, on nie chce się zmienić, chce tylko zachować wygodne życie, czyli takie jak ma do tej pory.
Dasz radę to ciągnąć? Wytrzymasz psychicznie?
Bo jeśli nie, to przestań się nad nim litować, a zlituj się nad sobą. Pomyśl o swoim życiu i o swojej przyszłości.
Chłopak grozi samobójstwem...nie wiem, czy zrobi to, ale i tak, nie ma prawa cię szantażować.
A jeśli zlitujesz się , zostaniesz z nim, a nie dasz mu na piwo, to czy nie targnie się na swoje życie? Nie na serio, ale po to, by cię postraszyć, bo już wie, że ma cię w garści i boisz się tego.
A jeśli będzie myślał, że go w porę uratujesz, a ty spóźnisz się nieco do domu- i faktycznie nie będzie można go odratować, to jak będziesz z tym żyła?

Gdyby chłopak przejawiał jakąś chęć, gdyby kochał cię mocno, to warto byłoby o niego walczyć.
A tak przypomina pasożyta, który wysysa krew i osłabia ciebie.

Odnośnik do komentarza
Gość egoniswiat

A leki mial zmieniane? Dopasowac trudno i nie zawsze w pelni beda skuteczne. By zyc z taka osoba trzeba duzo sil. Musisz wiedziec ze mozesz niedac rady. To hustawka tam gdzie konczy sie alibi a zaczyna problem jest trudne. Nie mysl tak jakbys miala walczyc z jego choroba bo przegrasz,mysl tak jak bys miala walczyc z swoja cierpliwoscia.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...