Skocz do zawartości
Forum

Nie potrafię dalej już żyć i nie mam już siły walczyć


Rekomendowane odpowiedzi

Jestem 36 letnią kobietą,mając 19lat wyszłam za mąż z wielkiej miłości,byliśmy razem 12lat.Urodziłam chore niepełnosprane dziecko.Dziś ma 13lat.Musiałam być silna ,sama szłam przez problemy.Ciągłe pobyty, miesiące w szpitalach ,mase różnych powikłań po porodzie kleszczowym.Tkwiłam w tym sama...przez 2 lata ciągle płakałam .Już nie byłam tą zabawną ,wesołą dziewczyną którą znał,przytyłam 30kilo..zaniedbałam się....Dążyłam do tego by była sprawna.Kochałam ją jeszcze bardziej ,bo była wyjątkowa ,ani rodzina mi nie pomogła ani teściowie.
masę trudności,krok po kroku zdobywając wiedzę i doświadczenie.Czekając na przełom w leczeniu córki.Po 3latach ojciec dziecka nas zostawił dla innej zdrowej rodziny..Rozwiedliśmy się.Tak bynajmniej tłumaczył ,że to przeze mnie...to moja wina...zajęłam się wyłącznie rechabilitacją i córką bezgranicznie,nieświadomie doprowadzając do rozpadu małżeństwa...Po odejściu męża do innej kobiety która ma zdrowe dziecko,ciągle nadmienia moja córeńka....a co z moją córką?to mnie strasznie bolało...moja córka straciła ojca...
Cierpiałam strasznie ,3 lata walczyłam jak lwica o niego....naprawdę pracowałam nad sobą ,robiłam wszystko co mogłam by wrócił do mnie.Przegrałam .....straciłam go...poddałam się. Dla mnie zawsze dziecko bęndzie na 1 miejscu...
W tym samym czasie dowiedziałam się ,że mój biologiczny ojciec nie jest moim prawdziwym ojcem,był nim jakiś cygan z Białorusi.kolejny cios.Bardzo to przeżyłam...w tym samym czasie musiałam zamieszkać z matką alkocholiczką po swoim rozwodzie.Dodatkowa walka o spokój w domu przez 2 lata. Doprowadziłam to tego,że musiałam chodzić do psychologa,oraz leczyć się psychotropami przez kolejne 3lata.Już wtedy chciałam zakończyć swoje życie..ale miałam ,przecież maleńkie bezbronne dziecko które mnie bardzo potrzebowało...Znikły koleżanki ,przyjaciele zostałam sama na polu walki o siebie i dziecko...znikły moje pasje ,marzenia.
Ponieważ nie mogłam znieść w domu alkocholu wyprowadzilam się z miejsca meldunku i odeszłam na zawsze.Zamieszkałam w Domu Samotnej Matki.nie stać mnie było na stancje.Byłam tam przez 2lata.Nabrałam tam siły ,uśmiechu.zaparcia.Otworzyłam serce na nowy rozdział w moim życiu....i nową miłość....
TAKI BYŁ MÓJ PIERWSZY ETAP ŻYCIA..

3 lata pużniej,Po tym jak stanęłam na nogi,z uśmiechem i nadzieją,zaczęłam się spełniać zawodowo,córka zaczęła sobie świetnie radzić a mnie wiosna zajrzała do serca,poznałam kogoś na imię miał Robert...Zakochałam się...również w tym samym czasie otrzymałam decyzję o przyznaniu mieszkania z urzędu..koniec ze stancjami i wyjem.Byłam prze szczęśliwa ....:) zaczynałam nowy rozdział na pewno lepszy....bogatszy...stałam się silna zaradną kobietą ,bo co mnie nie zabiło to wzmocniło.Prosty chłopak z wioski o wielkim sercu dla mojego dziecka pokochał nas bardzo....zastąpił ojca mojej córci.Byłam szczęśliwa ,zamieszkaliśmy razem ,dorobiliśmy sie,lecz.....zaczęły wychodzić jego wady.Lubiał pić..i był nieodpowiedzialny ,o tym nie wiedziałam.piwo dziennie ,a weekendy po kilka piw.popijawki z naszymi sąsidami,doprowadzały go do patologi...nie znosiłam tego ,rozmawialiśmy ,prosiłam.uspokoił sie ale na krótko.miał też sporo innych wad ja zapewne też..Ale kochałam go bardzo,przecież miał być moją 2 rodziną i ostatnią ...znosiłam to jakoś przez kolejny rok.Tłumaczyłam sobie ,że dla dziecka jest najlepszym ojcem na świecie!!!bo tak było.Niegdyś byłam oceanem spokoju,dziś burzą nerwów i tak już zostało do dziś....Byliśmy razem prawie 4 lata.miałam już tego dosyć!!pużniej nie miał pracy,czasem nie wracał na noc do domu,poznał jakieś inne towarzystwo....które lubi pić.Ja zawsze byłam przeciwna temu..abstynencja.Awantury jakie robiłam ,dzis wiem ,że żle zrobiłam,powinnam tłumaczyć ,wspierać go ...nie zrobiłam tego.temat alkocholu miałam z dzieciństwa dlatego pewnego dnia wyrzuciłam go z domu! odszedł a ja poczułam ulgę...nie na długo.po 2 mc zadzwoniłam
do niego ,odbiera kobieta...zalałam sie łzami...pare dni pużniej widzę go z jakąś kobietą na piwku u moich sąsiadów...było mi strasznie przykro...Na drugi dzień zrobiłam mu awanturę o jego zachowanie...pużniej było już coraz gorzej..po kolejnym miesiącu zrozumiałam,że go bardzo kocham ,chciałam aby wrócił....tęskniłam, odpoczeliśmy od siebie i czas na nowy początek...przez 8miesiecy wydzwaniałam do niego ,pisałam smsy....z prośbą o rozmowę...Nadal przychodzłi do moich sąsiadów z tą kobietą na picie,lecz do mnie nie..nie chciał mnie widzieć..po 10miesiącach starań....poddałam się..zrozumiałam ,że nie warto.przeżywałam to równie żle jak po mężu.Znów leki,psycholog.Schudłam 20 kilo.ile bym dała za powrót jego...nawet dziś.był dla mnie dobrym człowiekiem ,ale chyba nigdy mnie nie kochał skoro zaraz po rozejściu się,poznał kogoś i z nią zamieszkał..odrzucił mnie ...ale miałam nadzieję,i nadal ją mam.Bo muszę w coś wierzyć..może kiedyś zastuka do mnie i zechce wrócić..

Pewnego zimowego dnia poznałam kogoś.Skromny chłopak,zaimponował mi jego charakter.ciepły .pomocny.Dziś jesteśmy razem ,ale raczej z rozsądku niż miłości ,on wie o tym ,zna moją historię...bo już chyba nie potrafię kochać.kochałam 2 razy....bardzo mocno...i chyba wypaliłam się z miłości.
Nie chcę być sama ,nie potrafię,potrzebuję stabilizacji. nie szukam już ojca dla dziecka,nie chcę aby kolejny raz płakała przeze mnie.
Ex Robert dowiedział sie ,że kogoś mam,ubliżał mi przez to ,wyzywał na klatce,chciał wszystko zabrać czego się dorobiliśmy.Naopowiadał bzdur moim sąsiadom,a ja mam go jeszcze w sercu....emocje wzięły góre?czemu wczesniej nie przyszedł jak go prosiłam o rozmowe?płakałam w słuchawkę...tylko teraz co 2tyg wpadał do mnie z żalami ....nie rozumiem?męskie ego?

Dokonałam złego wyboru?czy to znów moja wina?że 2 raz mi nie wyszło?nie czuję się bohaterką.nie mam już uczuć na nowe związki ...nadal brakuje mi tylko Roberta,ale on mnie nie chce już..tylko mi dokuczyć chce......uważam ,że żle zrobiłam wyrzucajac go,mogłam przeczekać mogłam bardziej z nim rozmawiać....to napewno moja wina....nie mam już siły dalej ciągnąć tego życia ....jestem juz tak zmęczona....chciałam tylko aby on wrócił ale nie mam już żadnych nadziei..żadnych celów.
Jak mam iść dalej na przód ,znów wdarły się czarne chmury w moje życie..
czy jestem słaba psychicznie?wiem jedno ,chyba nie nadaję sie do życia z ludżmi.....Jeżeli kocham to do grobowej deski.....
Parę dni temu zadzwoniłam do Roberta,zmienił numer ale zdobyłam go,oddzwonił,poprosiłam o rozmowę....powiedział ,że odwiedzi mnie ,chcę mu powiedzieć jak bardzo za nim tęsknię jak bardzo brakuje mi go....mimo ,iż mijają zaraz 2 lata od naszego rozstania....może jeszcze uda mi się go przekonać do powrotu.Wiem ,że robię żle,krzywdzę w ten sposób obecnego partnera.ale to jest silniejsze ,jestem pod jakimś wpływem ,zaczęłam nosić jego pierścionek zaręczynowy.....jest mi bardzo żle ,nie mam się komu wypłakać...już chyba nic nie znaczę...
Dobrze ,że udało mi się wychować córkę na wspaniałe dziecko...

proszę o słowa otuchy..........

Odnośnik do komentarza
Gość SickAngel

To co cię spotkało,to ogromna presja i ciężkie chwile,którym mimo wszystko postanowiłaś stawić czoła.Ogromny szacunek z mojej strony dla ciebie.
Jednak nie pochwalam tego,że walczyłaś o mężczyzn,którzy bynajmniej nie pałali do ciebie szacunkiem oraz miłością.Trochę za późno otworzyłaś oczy na to co się dzieje.
Masz córkę,co z tego,że jest niepełnosprawna.Kochasz ją,ona kocha ciebie.Nie jesteś sama,masz cudowną,kochaną istotę,masz dla kogo żyć i walczyć.Skup się nie na mężczyznach,ale na sobie i córce,na waszym życiu.Ludzie przychodzą i odchodzą.Nie warto płakać i walić głową w mur,zaniedbywać się tylko dlatego,że jacyś mężczyźni okazali się być nie warci i niegodni ciebie.

Twój były mąż zostawił cię,ponieważ nie dorósł do opieki nad tobą ani chorym dzieckiem.przygniotło go to,a uszczęśliwiła perspektywa stworzenia nowej rodziny.To on chciał odejść,ty miałaś cel w życiu-Zapewnić córce życie i opiekę.Nie żałuj rozpadu tego małżeństwa ani innych związków.Wiesz ile dzieciaków chciałoby mieć taką matkę jak ty? Ci mężczyźni wykorzystali fakt,że możesz czuć się samotna,słaba,zmiażdżona psychicznie.Jesteś dobrym,ale zagubionym człowiekiem.Walcz o siebie i o dobro dziecka.

Daj szansę mężczyźnie z którym jesteś,pozwól mu odgrodzić przeszłość grubą linią.Pozwól sobie pomóc,wyprowadzić na prostą.

Odnośnik do komentarza

Współczuję Ci tego wszystkiego przez co przeszłaś ale z drugiej strony czytając to myślałam sobie "ile ta kobieta ma w sobie siły?". Jesteś silną kobietą, masz w sobie siłę - wykorzystaj ją.
Ja nie wracałabym do Roberta. Bądź z tym facetem, z którym jesteś teraz. Wiem, że tęsknisz za swoim ex, ale przez te 2 lata mógł się zmienić, może miec plany w stosunku do tamtej kobiety albo jego uczucia wygasły. Nie rób sobie nadziei na ten związek, skup się na przyszłości, po co rozdrapywac rany? Masz faceta - nie z miłości, ale z rozsądku, to może Ci dać większe szczęście niż te, którego doświadczyłas do tej pory. Potrzebujesz spokoju i wyciszenia nie kolejnych miesięcy rozterek i niepewności. Zasługujesz na szczęście i na miłość ale na pewno milośc przy dobrym i wiernym facetecie. Ja bym się skupiła na tym partnerze obecnym i próbowała z nim coś dalej układać, w przyszłości. Oczywiście córka - wiadomo, musisz przy niej być. Ale myślę, że dobrze też zrobisz jeśli porozmawiasz z psychologiem, bo po tym co przeszłaś potrzebujesz wsparcia także ze strony specjalisty aby wydobył z Ciebie Twoją siłę, żebys w nią uwierzyła. Jesteś wyjątkowa - bez wątpienia, zaufaj sobie zastanów się jak chciałabyś widzieć siebie za 2 lata tylko kieruj się i sercem i rozumem, bo bez tego drugiego łatwo wpaść w pułapkę.

http://www.ticker.7910.org/an1cMls0g411100MTAwNDcxNGx8MzU1NjZqbGF8aW4gbG92ZQ.gif

Odnośnik do komentarza

Dużo przeszłaś.... ale moim zdaniem powinnaś jakoś wziąć się w garść, skoro nie tolerujesz picia to nie zgadzaj się na nie tylko ze wzdlęgu na to ze go kochasz... nie akceptuj tego. Jesteś teraz z innym partnerem i tego się trzymaj, może miłosc pojawi się później, może potrzebujesz więcej czasu na to aby mu zaufać.....moim zdaniem ty boisz się znowu zakochać i zaufać bo tyle razy zostałas skrzywdzona.... może spróbuj się przełamać, dac swojemu obecnemu partnerowi szansę...

Nie możemy być odporni na ból, jeśli mamy coś, co żal by nam było utracić

Odnośnik do komentarza

Witam serdecznie,
Elwi pierwsza moja myśl po przeczytaniu Twojego wpisu to to, że jesteś bardzo silną kobietą. Nie myśl, że jesteś słaba psychicznie - historia Twojego życia pokazuje zupełnie coś innego.
Po drugie mam wrażenie, że cale życie walczyłaś za kogoś i o kogoś - o zdrowie córki, o męża, o Roberta, zapominając trochę w tym wszystkim o sobie i swoich potrzebach i uzależniając swoje szczęście od innych osób.
Nie poddawaj się, postaraj się odciąć od przeszłości i ułóż swoje życie na nowo.
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Właśnie ...ja? faktycznie nigdy nie myślałam o sobie i nie wiem czy potrafię...Zawsze wszystko inne było ważniejsze...dla córki poświęciłam się na tyle ,że teraz kończy 1 stopień w szkole muzycznej ,wygrywa festiwale .Przed nami kolejne lata by zdobyła zawód....taki mam teraz plan działania....nie pamiętam abym kupiła sobie nową bluzkę.....Mam dużą nadwagę,i pewnie przez to nie mam motywacji do dalszych działań..zawsze tylko ja kochałam...Zaś wczoraj byłam w sądzie w sprawie matki eksmisji z mieszkania za zadłużenie ,znów załatwiłam jej kolejne mieszkanie socjalne za długi....Nigdy nie usiadłam i nie zastanowiłam się, nad tym czego ja w życiu pragnę.....
Powiem szczerze ,że wasze wypowiedzi pomogły mi na tyle ,że wczoraj się wreszcie uśmiechnęłam..ale proszę o więcej...
Przede mną kolejna walka o podwyższenie alimentów......

Odnośnik do komentarza

Witam,
Więc teraz jest pora, żebyś na spokojnie usiadła i zastanowiła się czego najbardziej pragniesz w życiu dla siebie, co uczyniłoby Ciebie szczęśliwą. Musisz wzmocnić poczucie kontroli nad własnym życiem. Może to wydawać się błahe - ale nawet drobna zmiana wyglądu, nowe ubranie czy fryzura je wzmacniają. Sprawiaj sobie drobne przyjemności, troszcz się o siebie i "rozpieszczaj" się - doda Ci to siły do walki.
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Dasz radę, jesteś bardzo silna kobietą. Powiedz sobie komu ma się udać jak nie mnie. Zobaczysz trochę optymistycznego myślenia i od razu wszystko idzie jakby łatwiej. co do twojego myślenia to może rzeczywiście pora zrobić coś dla siebie. Piszesz że masz nadwagę, może zacznij od tego, zapisz się na siłownię lub ćwicz w domu. Może jak schudniesz to zyskasz pewność siebie i zobaczysz że można coś zmienić. Albo idź i kup sobie coś ładnego, coś co będziesz miała dla siebie i nawet nie musi byc to rzecz, która jest potrzebna grunt aby tobie się podobała

Look in the doubt we've wallowedLook at the leaders we've followedLook at the lies we've swallowedAnd I don't want to hear no more

Odnośnik do komentarza

dlaczego myslisz że nic dobrego cię nie spotka? Nie możesz tak myśleć, trochę optymizmu, wiem że po takich przeżyciach jak Twoje trudno o optymizm ale spróbuj. To nic nie kosztuje, nic nie tracisz a możesz zyskac. Zawsze lepiej jest jak dziecko ma szczęśliwą mamę, pokarz córce że można góry przenosić jeśli się tylko chce. Zrób to dla siebie i dla niej, pokaż że kobiety kiedy chcą są bardzo silne i moga wiele zmienić.
odnajdź siebie ponownie, zastanów się co byś chciała zmienić, co poprawić i zacznij działać. Schudnąć możesz zawsze, czy to chodząc na basen, siłownię czy ćwiczyć w domu. Nie wiem jakiego rodzaju niepełnoprawność ma Twoja córka ale zawsze możesz ją także zaangażować w ćwiczenia i razem z nią ćwiczyć. Zacznij robić coś dla siebie, wiesz bycie egoistą w niektórych momentach swojego życia jest bardzo wskazane - przynajmniej ja tak uważam.

Nigdy więcej nie patrz na mnie takim wzrokiem
Nigdy więcej nie podnoś na mnie głosu
Nigdy więcej nie zatruwaj słów gorycz

Odnośnik do komentarza

WITAM,jak wcześniej wspomniałam miałam się spotkać z ex Robertem2 dni temu przyjechał,rozmawialiśmy o wszystkim ...pół dnia byliśmy ze sobą .Pierwszy raz po 2 latach wyjaśniliśmy sobie przesadnie wszystko...na zakończenie rozmowy przytuliliśmy się i pocałowaliśmy....to było miłe..byłam bardzo podekscytowana..nie zrobiłam nic złego co by zabolało mojego obecnego partnera.Na drugi dzień dzwonił do mnie kilka razy....rozpamiętując wczorajsze spotkanie.mówił ,że jest nieszczęśliwy,bo nadal mnie kocha....z zapytaniem czy spotkamy się na dniach i z cytatem( na bara bara) to mnie ścięło z nóg....oburzona zwróciłam mu uwagę ,na to on ,że to był żart.Jak to on się zmienił ,przestał pić i cuda nie widy...że dużo zarabia ,a nadal chodził w starych spodniach ,butach i kurtce ode mnie.....Chwaląc się dużymi kolesiami i znajomosciami w mafi.....Wtedy zadałam sobie odpowiednie pytanie....czy jeszcze coś czuję do niego?takie zachowania były krygodne...odpowiedż brzmiała...chyba już nie...chyba nie na tego faceta czekałam....
Na drugi dzień znów dzwonił,tyle że te jego dzwonienia polegają zawsze na puszczaniu sygnału bym oddzwoniła...dotarło do mnie jaki on jest prosty .....
Natomiast dziś rano słyszę od sąsiada ,że znów był u nich z tą swoją panią na popijawkę ,przy okazji perfidnie mówiąc nie zwykłe historię na mój temat,oraz wyolbrzymiając fakt ,że do niego wydzwaniam itp.faktycznie dzwoniłam a skoro puszczał sygnały oddzwaniałam,on zinterpretował to inaczej....brak słów...Ale jak sobie teraz pomyślę to ręce mi opadają.....jaka ja byłam głupia...ile to człowiek musi przejść aby coś wkońcu zrozumiał.
.Zbiorę się na odwagę i opowiem wszystko swojemu męższczyznie ,powinien mnie zrozumieć bo jest nad wyraz dobrym człowiekiem,a nie chcę mieć przed nim tajemnic....

Odnośnik do komentarza

Dobrze, że przejrzałaś na oczy.... Moim zdaniem jednak nie powinnaś mówić o wszystkim swojemu obecnemu partnerowi. Zakończyłaś swoją tamten rozdział i nie wracaj do tego, było minęło temat zamknięty. Żaden facet nie lubi słuchać o innym mężczyźnie który był bliski w jakiś sposób.... Zastanów się nad tym....
A co do smutnego weekendu. To może spróbuj wyjechać gdzieś, jesli nie możesz to weź swojego partnera idzie z córką na spacer, na lody czy gdziekolwiek indziej. Może jak będziesz w towarzystwie bliskich ci osób to bedziesz mieć lepszy humor

Nigdy więcej nie patrz na mnie takim wzrokiem
Nigdy więcej nie podnoś na mnie głosu
Nigdy więcej nie zatruwaj słów gorycz

Odnośnik do komentarza

Witam,u mnie w miarę możliwości jest dobrze .pierścionek zaręczynowy schowałam ,przestałam go nosić....i jest lepiej....on powodował moje flustracje.Byłam z córką w Niemczech -- island tropical,było cudnie,często chodzimy na spacery,wyjeżdżamy.czeka nas zaraz hipoterapia ,potem warsztaty artystyczne,kupiłam sobie parę rzeczy ,ale nie potrafię zająć się sobą...nadal robię coś dla innych ,zawsze martwię się zawsze na zapas...co będzie za rok,za 5lat....
Otworzyły nam się nowe możliwości perspektywy na spełnienie marzeń córki.....bezustannie myślę tylko o tym aby miała w życiu dobrze ,by była wykształcona ,szczęśliwa,zaradna.

Odnośnik do komentarza

rozumiem cię ale powinnaś też czasami pomysleć o sobie. Fajnie że ci się układa, fajnie że zaczynacie razem budować wspólna przyszłość i że on na ciebie tak działa. Ale nie można poświęcać się w 100%. Twoja córka na pewno wolałaby mieć szczęśliwą mamę niż patrzeć jak isę cały czas zamartwia. Musisz odpocząć, przestać myśleć na 5 lat w przód bo to bezsensu, i tak nie przewidzisz wszystkiego. .... Czasami trzeba przyjac to co los nam daje.

A dragon whisper her name,
on the east.
You win, or you die.

Odnośnik do komentarza

Dziś czuję się fatalnie...wróciły chwile zwątpień.,czasem pojawia się chęć walki o niego ale diametralnie przychodzi rozsądek ..i niesamowita tęsknota za Robertem....bardzo boli mnie jego wizyta u moich sąsiadów ,nie potrafię sobie poradzić ,jak widzę go szczęśliwego i uśmiechniętego .Natomiast ja?.....u mnie nadal jest smutek po naszym rozstaniu mimo ,iż mam partnera ,nie zamknęłam jeszcze tamtego rozdziału...chociaż powinnam
tak bardzo chciała bym cofnąć czas....
Ile to jeszcze potrwa?............:(

Odnośnik do komentarza

minęło ponad 2lata....nadal czuję wielką przykrość i ból...czasem tak silny ,że nie potrafię przestać płakać....a muszę być silna muszę mieć siły dla córki ale coraz mniej jej mam .....to mnie przytłacza.........nie wiem czy zdołam jeszcze to wszystko udzwignąć....nie wiem....
do tego doszła kolejna rechabilitacja i całodniowe upominanie córki ,że musi się pilnować łącząc to ze swoim buntem ,dobija mnie totalnie....co dzień płaczę z bezradnośći i odbieram jej ciosy , ataki w moim kierrunku...to bardzo boli ale dzięki temu w życiu sobie poradzi....bendzie mi wdzięczna ....życie mnie tak bardzo juz wyniszczyło ,że każdy kolejny dzień już tylko mnie osłabia...coraz bardziej...

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...