Skocz do zawartości
Forum

Rozdrażnienie i obsesja natręctw


Gość debra

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, Mam 22 lata. Jestem osobą nerwową - szybko się denerwuję, często o drobne sprawy. Do napisania tego listu, skłoniło mnie uwagi rodziców o tym, że powinnam coś ze sobą zrobić, pracować nad nerwowością, i nad tym, że jestem ciągle taka spięta, zestresowana. Długo uważałam, że to oni przesadzają. Ale teraz sama sie zastanawiam czy mam powody ku temu by iść do psychologa czy raczej nie jest to konieczne. Jestem niestety z natury pesymistką, często narzekam na różne rzeczy, na ludzi. Mam problemy z zawieraniem znajomości, bardzo długo trwa zanim się przed kimś otworzę, dlatego tak naprawdę zna mnie tylko mój chłopak, z którym jestem 4 lata, a który jest moim przeciwieństwem-optymistą, duszą towarzystwa. W zasadzie mam jeszcze tylko 1 koleżankę z dzieciństwa, z którą spotykam się od czasu do czasu, i przed którą potrafię się bardziej otworzyć. Poza tym nie mam innych znajomych. Tylko czasem chciałabym mieć więcej prawdziwych znajomych, ale na co dzień nie mam potrzeby spotykania się z innymi i wystarcza mi tylko towarzystwo chłopaka . Sporadycznie wychodzę ze znajomymi mojego chłopaka, ale nie czuję się wśród nich zbyt dobrze, nie jestem z nimi blisko i uważam, że oni też mnie niezbyt lubią. Przy zawieraniu znajomości na początku jestem zawsze spięta, czasem zastanawiam się nad tym co mogę powiedzieć, a jak już coś powiem to analizuję to. Nie potrafię być do końca sobą, za bardzo przejmuję się też tym co powiedzą albo pomyślą o mnie inni. W zasadzie mam tylko 1 koleżankę z dzieciństwa, z którą od czasu do czasu się spotykam i przy której potrafię się bardziej otworzyć, ale też nie na 100%. Wydaje mi się, że ludzie niezbyt mnie lubią, mimo że nieraz wydaje mi sie, że nie maja ku temu powodów, możliwe ze po prostu im nie pasuję, bo odbierają mnie jako sztywną i sztuczną. Gdy poznaje nowe osoby często nie potrafię być sobą, jestem spięta, zastanawiam się nad tym co mówię i czasem to potem analizuję, zastanawiam się czy ktoś dobrze odebrał moje słowa. Staram się być miła, mimo, że nie zawszę ktoś mi odpowiada i przez to się męczę. Czasem doszukuję się jakiś rzeczy które potwierdzą to, że ktoś wobec mnie udaje życzliwość. Gdy ktoś jest dla mnie niemiły np w pracy to pojawiają mi się łzy w oczach i z trudem powstrzymuje się przed płaczem. Jestem osobą, która bardzo łatwo sie wzrusza, za często płaczę - nieraz z powodu jakiejś błahostki, albo czegoś co sobie potrafię wyobrazić. Staram się wtedy samą siebie przywoływać do porządku. Niejednokrotnie rodzice i chłopak mówią mi, że za bardzo przeżywam jakąś sytucję, zbyt się emocjonuję. Gdy się denerwuję obgryzam paznokcie i skórki w okół nich. Często też nie świadomie przygryzam od wewnątrz skórę policzków, albo zaciskam zęby. O ile nad obgryzaniem paznokci jestem w stanie zapanować gdy stres mija, to obgryzanie skórek towarzyszy mi cały czas. Czasem gdy bardzo się czymś przejmuje, np przed egzaminem na studiach, potrafię chwilę tupać w miejscu nogami, albo bardzo delikatnie sie kiwać podczas nauki. Od czasu do czasu pojawia się u mnie problem z kilkakrotnym sprawdzaniem czy ustawiłam budzik (np 10 razy pod rząd, ale czasem wystarczy, że sprawdzę tylko 3 razy). Miałam też kiedyś, teraz już rzadziej dziwną przypadłość - czasem (nie mam pojęcia od czego to było uzależnione) gdy usłyszałam jakąś liczbę lub słowo to pisałam je w powietrzu palcem, albo gdy np siedziałam w kościele i patrzyłam się na kafelki to rysowałam patrząc się na nie jakieś wzorki np romby. Zdaje sobie sprawę jak głupio to brzmi. Bardzo stresują mnie też wystąpienia publiczne np. wygłaszanie referatów na studiach. Robię sie wtedy czerwona, serce mocniej mi bije, a gdy zaczynam mówić zmienia mi sie głos. Zdarza mi się za bardzo analizować różne rzeczy, sytuacje. Często też powracają do mnie myśli o sytuacjach z przeszłości, o których wolałabym już nie pamiętać, a które mnie męczą co jakiś czas. Są to pewne sprawy, z powodu których obwiniam się do dziś, i to przyczynia się do tego, że nieraz nie lubię samej siebie. Ostatnio tak bardzo mnie to męczyło, że w ramach kary za to co zrobiłam, spróbowałam się przeciąć nożem, ale nie przyniosło mi to jakieś ulgi. Była to sytuacja jednorazowa, ponieważ zdałam sobie potem sprawę, że to nie mogę tak rozwiązywać tego problemu i wchodzić w taki nałóg. Z góry dziękuje za pomoc i czas poświęcony na przeczytanie mojego listu.

Odnośnik do komentarza
Gość ZbyszekNowak

Po pierwsze - jeśli incydent z "karaniem się" kiedykolwiek się powtórzy powinnaś natychmiast iść z tym do specjalisty. Psycholog to nie jest lekarz - to ktoś kto po prostu Cię wysłucha i obiektywnym okiem podpowie, co można zrobić żeby było lepiej. Nic strasznego, naprawdę :)
Z tego co piszesz wynikają jak dla mnie dwie rzeczy - jesteś wrażliwa i nieśmiała. Prócz tego masz analityczny umysł, co jest bardziej typowe dla facetów ale u kobiet przecież też się zdarza :)
Jesteś nieśmiała, tak? Masz kłopoty z nawiązywaniem znajomości, stresują Cię publiczne wystąpienia itd. Nic niezwykłego, nie masz żadnych powodów do niepokoju. Jesteś po prostu introwertyczką, bardziej się koncentrujesz na sobie niż na innych. To nie egoizm, to nie nic złego, to po prostu pewien sposób podejścia do ludzi mówiąc najogólniej. Z introwertyzmem łączy się też twoja skłonność do rozpamiętywania przeszłości oraz w ogóle do rozmyślania przez dużą ilość czasu. Niejaki pan Eysenk, badacz osobowości, sugeruje, że introwertycy nieustannie niemal myślą o czymś, dlatego myślisz o przeszłości, analizujesz co kto powiedział itd. itd. Tym również nie ma się co martwić, chyba że zatracasz się w przeszłości lub w marzeniach. Z pomocą przyjść tu może cytat z Harrego Pottera :) "Pamiętaj - naprawdę niczego nie daje pogrążanie się w marzeniach i zapominanie o życiu." No i jeśli na skutek wspomnień okaleczasz się to już na prawdę poważna sprawa i jak wspomniałem zalecam udanie się do specjalisty.
Co do wrażliwości twej to również nie przejmowałbym się :) Nawet nie wiesz jak wielu ludzi jest do Ciebie podobnych i jakoś z tym żyją. Po prostu do wielu spraw podchodzisz emocjonalnie, angażujesz w nie swoje uczucia, podczas gdy większość osób do spraw podchodzi "chłodno", racjonalnie, rozpatrując rzeczywiste plusy i minusy sytuacji.
Myślę, że twój problem zależy od tego, czy lubisz siebie taką jaką jesteś? Spójrz - bycie introwertykiem ma swoje plusy, to nie jest żadna zła cecha... Z trudem nawiązujesz znajomości, ale kiedy już się otworzysz to masz szansę zbudować prawdziwie niepowtarzalną, głęboką więź. Nie dopuszczasz do siebie wielu ludzi, bo nie są Ci potrzebni - sama potrafisz się sobą zająć, nie jesteś zwierzęciem społecznym. Dobrze czujesz się sama ze sobą, nie utożsamiasz dobrze spędzonego czasu ze spotkaniem z ludźmi. Wiadomo, że czasami chciałoby się po prostu od tak z kimś poznać i już, ale to trudne. Na wszystko trzeba czasu i trzeba się z tym pogodzić. Pogodzić z samym sobą, wybaczyć sobie to co było i zaakceptować swoje wady i zalety. Nie ma wszak ludzi idealnych, bądź też wszyscy są idealni, zależy od punktu widzenia :) Życzę Ci właśnie takiej samoakceptacji, zrozumienia siebie. Jeśli to dla Ciebie trudne to pogadaj z psychologiem, bądź ze mną za 4 lata, kiedy skończę studia :) Bo właśnie psychologię studiuję.
P.S. Kościół ogólnie sprzyja tworzeniu się dziwnych wizji. Ja np. zastanawiałem się co by było jakby ksiądz nagle eksplodował albo zapalił się od świeczki. Podkreślam że nie leczyłem się psychiatrycznie :) Wyobraźnia to tylko wyobraźnia, tak jak sny to tylko sny :)

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...