Skocz do zawartości
Forum

Niechęć do ludzi i samotność


Gość sa...06

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Mam 26 lat, jestem kobietą. Trafiłam na tą stronę, bo czuję się przygnębiona już kilka dobrych miesięcy. Jednak przez kilka ostatnich tygodni jest coraz gorzej. Z testu 9 pytań wyszło, że mam ciężką depresję, a z testu Becka 25 punktów. Ale nie mam myśli samobójczych, ani nie samookaleczam się. Czuję ból w mojej głowie. Codziennie wstaję zmęczona i z niechęcią idę do pracy, którą jeszcze niedawno uwielbiałam. Przez ostatnie kilka tygodni miałam trochę problemów z szefem. Poza tym, moją pracą jest uczenie, jestem coraz bardziej nerwowa na lekcjach, łapię się na agresji skierowanej do ucznia, ale oczywiście wszystko duszę w sobie i nie daję po sobie poznać. Mam dość ludzi. Mieszkam w dość specyficznym środowisku, gdzie znajomi z pracy i życie prywatne nie jest oddzielone. Wcześniej musiałam zawsze dzielić pokój (nawet np. w akademiku). Teraz mam swój i jak ktoś siedzi u mnie za długo to mam wrażenie że zaraz go po prostu wyrzucę. Nikogo nie zapraszam, nie umawiam się z nikim, a w moim domu jest ciągle pełno ludzi. Jestem zobowiązana chodzić na spotkania (urodzinowe itd, itp..). Mam wrażenie, że ludzie mnie osaczają i nie dają spokoju. A ja nie czerpię już przyjemności z tych spotkań, imprez. Alkohol piję w małych ilościach i nie często. Znajomi też zaczęli zauważać, że ich unikam, ale myślą że ich nie lubię. A ja po prostu mam wszystkiego dość - również bezcelowych rozmów wciąż o tym samym. Nie umiem się cieszyć ze wspólnego wyjścia do kina, czy gdzie indziej. Kiedy studiowałam, bardzo chętnie spotykałam się ze znajomymi, ale to byli moi prawdziwi przyjaciele. Teraz myśle, że każdy się tylko obgaduje za plecami i wbija nóż w plecy. Ostatnio też dowiedziałam się o bardzo krzywdzacej plotce o mnie, ale nie udało mi się ustalić "sprawcy" więc jestem bardzo podejrzliwa wobec każdego. Wiem, że moim głównym problemem jest niska samoocena. Jako nastolatka zawsze miałam nadwagę i kompleksy z tego powodu (mnie moja nadwaga bardzo nie przeszkadza, ale inni ludzie mnie oceniają na jej podstawie). Nie jestem też za ładna, nigdy nie miałam powodzenia u mężczyzn. Byłam w trzyletnim związku z alkoholikiem, potem przeżyłam wielką miłość, która nigdy nie doszła do skutku. Teraz byłam w 14-miesięcznym luźnym związku. Zakochaliśmy się w sobie, ale różnice kulturowe i religijne sprawiły, że nie możemy planować wspólnej przyszłości. Postanowiliśmy być ze sobą do czasu aż spotkamy kogoś innego. Dla niego oznaczało to sypianie z różnymi ludźmi, w tym ostatnią kilka dni temu. Mnie zawsze bardzo bolało, że on to robi. Nie potrafiłam jednak przerwać tej znajomości, bo będąc razem nie czułam się aż tak samotna. Na kilka godzin to poczucie ustępowało, a potem zawsze wracało. Teraz już mam tego dość, zbieram w sobie wszystkie siły żeby już do niego nie wrócić. Jest to ciężkie bo pracujemy razem i mieszkamy bardzo blisko, mamy wspólnych znajomych. Nasz "związek" trzymalliśmy w tajemnicy. Kolejnym moim problemem jest bezsenność, na którą cierpię od zawsze. Mam wrażenie, że nie mogę zatrzymać myśli. Mieszkam w kraju, gdzie nie ma dostępnego psychologa (najbliższy 6 godzin), jestem z dala od rodziny. Będę bardzo wdzięczna za pomoc, nie mam się do kogo z tym zwrócić. Jak sobie poradzić z samotnoscią, niechęcią, dystansem, agresja? Wszystko duszę w sobie. Bardzo proszę o pomoc.
Odnośnik do komentarza
Witam, przeczytałam i ... jakże to wszystko podobne. Chociaż są pewne różnice. Mam męża i dwójkę dzieci. Z wykształcenia jestem tez nauczycielką. Wobec otaczajacych mnie ludzi czuję to samo co Ty. Sprawa jest też o tyle trudna, że wciąż staram się udawać przed synkiem, że wszystko jest w porzadku, uśmiecham się, bawię, ale w środku... Czasami sama nie mogę zrozumieć swojego zachowania...
Odnośnik do komentarza

Dziwi mnie przenoszenie frustracji na innych.Moim celem zawsze jest ten obiekt który zrobił mi w jakiś sposób krzywdę - no bo jak się "wyżywać" na kimś kto "Bogu ducha winny"?
Ta pani i tak w lepszej sytuacji jak ja / psychicznej / zbyt wielki uraz do ludzi.Prócz dzieci - juz nigdy nikogo nie dopuszczę do siebie w żaden sposób,już nigdy nie będę okazywać życzliwości,współczucia już nigdy nikomu nie okażę że jest mi w jakiś sposób bliski,już nigdy nikomu nie powiem coś miłego już nigdy nikomu nie zaufam w żadnym aspekcie życia,nigdy nikomu nie okażę agresji,rozgoryczenia,żalu,lęków nie pokarzę złośliwości,arogancji-jestem martwa dla świata :D

Odnośnik do komentarza

Ludzie maja wyjątkowy dar,patent do niszczenia w innych co "dobre" swoimi lekami,kompleksami,podejrzeniami.Nigdy niczego od innych nie oczekiwałam,no po za tym,ze przynajmniej nie będą gnoić.Według mnie większość ludzi choruje na rodzaj autyzmu,który nie pozwala im dalej sięgnąć jak po za czubek swojego nosa. Obserwując ludzi z "góry" ich poczynania,głupotę,egoizm czuję się tak jak bym była kimś innym - nie z tego świata.Nie rozumiem chciwości,zazdrości,chęci dominacji,nie rozumiem rywalizacji.Wszystkie te negatywne odczucia ludzie powinni przemieniać w chęć doskonalenia się chęć doskonalenia swojego umysłu,zdobywania wiedzy w rożnych obszarach otaczającego nas świata.Nie chcą tego robić i nie wiem dlaczego.Ludzie są ślepi większość nie potrafi powiązać skutku z przyczyną a jedyne co potrafią to biadolić nad swoim losem,nie mając pojęcia o tym,że w 90% sa kowalami własnego losu / pozostałe 10% przyczyny losowe - które tez mają swoją przyczynę ale to już jest ponad naszym dostrzeganiem i logiką / Na takim świeci nic po mnie.

Odnośnik do komentarza

Ludzie wykorzystują litość,współczucie do swoich egoistycznych celów dowalają innym aby sie poczuć lepiej dowartościować.Nie pozwalają zyć innym uważając,ze drugi człek jest dla nich nie dając nic kompletnie z siebie,zawsze postawa roszczeniowa.Nie potrafią zrozumieć tak banalnej rzeczy,że upokarzając drugiego upokarzają tak naprawdę siebie.Widząc to wszystko i rozumiejąc - obecnie nie jestem juz w stanie robić cokolwiek aby to zmieniać.Nie widzę sensu "wysyłania" w świat życzliwości,troski,współczucia.Doszłam do wniosku,że ludzie nie zasługują na nic dobrego,bo sami od siebie nic dobrego nie chcą dać.Nie dziwię się temu u "góry" o ile istnieje - że obojętny.Ludzie sami w sobie i innych zabijają wszystko co dobre a od "mocy nadprzyrodzonych" oczekują cudów,dobroci ha ha ha.To jest żałosne i godne pogardy.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...