Skocz do zawartości
Forum

Przebieg Endoskopowej Operacji Przegrody nosa + korekta małzowin.


Alton91

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Jestem miesiąc po zabiegu, postaram się w szczegółach opisać co nastąpiło.

!!!UWAGA!!!
Post dla potomnych, szukających informacji na ten temat. Ja sam szukałem i nie wiele znalazłem, dlatego zostawiam dla innych.

Przebieg endoskopowej operacji prostowania przegrody nosa (septoplastyka) + obkurczanie dolnych małżowin nosowych metodą koblacji (celon)

Operacja została wykonana w ciągu jednego dnia na śródmieściu w Warszawie. Przebieg był w porządku, nie wystąpiły żadne nadzwyczajne sytuacje.

Zabiegi były robione prywatnie a na termin czekałem 2 tygodnie. Do operacji potrzebne było wcześniejsze aktualne badanie tomografii komputerowej nosa plus rynomanometria robiona na miejscu. Wykonano mi badanie rynomanometrii ( dmuchanie nosem w takie słuchawki podłączone do komputera) Po badaniu otrzymałem wynik i pielęgniarka skierowała mnie do Sali szpitalnej gdzie otrzymałem miejsce oraz strój do przebrania się. Musiałem przebrać się, zostawiając na sobie jedynie majtki i skarpetki oraz taką nylonową narzutkę. Jak się przebrałem przyszedł czas na dopełnienie formalności i rozmowa z pielęgniarką na temat przebiegu operacji. Następnie przyszedł chirurg i zapytał czy mam jakieś pytania. Potem przyszedł anestezjolog z taką małą niebieską tabletką, która miała pomóc przezwyciężyć mi nerwy. Jej działanie określam jako 50/50 ponieważ, była to pochodna imidazobenzodiazepiny i po jej zażyciu odczuwałem różne uczucia, począwszy od strachu, przez dreszcze, aż po śmiech. Po o 20 minutach od tabletki przyszła pielęgniarka i powiedziała że idziemy na blok operacyjny. Na bloku kazano mi usiąść na stole i pielęgniarka wkuła mi wenflon trochę zabolało, ale byłem zmulony tą tabletką więc nie narzekałem. Następnie wiem że próbowali mnie zagadać, na temat życia prywatnego ale nie wiele z tego pamiętam. Po wbiciu igły z wenflonem, pielęgniarka wpuściła mi taki żółty płyn i jak leciało zdążyłem zapytać co to jest a ona odpowiedziała „to takie coś by pana rozweselić troszkę”. Świetny żart! :)

Było to ostatnie co pamiętam z bloku operacyjnego, wiem że siedziałem na stole i stało się to bardzo szybko. Następne co pamiętam to rozmowa z pielęgniarką w Sali wybudzeń. Najciekawsze jest to że zabieg miałem ok godziny 11 a pamiętam wybudzenie ok godziny 14, gdzie sąsiad z Sali twierdził że już gadałem od 13, więc narkoza wymazała mi pamięć na godzinę po wybudzeniu, oraz przed tak, że z czystym sumieniem mogę powiedzieć że byłem bardzo zaskoczony, bo nie wiedziałem kiedy to wszystko się stało. To były ułamki sekund, taka, bym powiedział teleportacja, ale bardzo pozytywna!
Po wybudzeniu czułem się dobrze, nie było bólu, może lekki dyskomfort z gardła po rurce od intubacji, ale za chwile dostałem ketonal przez wenflon i przestało boleć. Nie długo potem przyszedł lekarz i powiedział że wszystko poszło ok i wkrótce będę wracał do domu. W nosie miałem żelowe opatrunki co całkowicie blokowało dopływ powietrza a na zewnątrz bardzo prosty z gazy opatrunek który zmieniało się co chwile.
Po wyjściu z kliniki, najgorsza była pierwsza noc w domu, bo występowało krwawienie, nie jakieś tam obfite ale cały czas, co zmuszało mnie do „skręcania” nowych opatrunków co kilka minut i tak przez całą noc. Dlatego noc nie przespana, następnego dnia zaobserwowałem efekt rozpuszczania się tych opatrunków, aczkolwiek nie tak piorunujący jak w reklamach, po prostu, musiałem płukać nos, wodą fizjologiczną w spreyu, co przyśpieszało efekt gojenia.
Najgorsze w tym wszystkim było przyzwyczajenie się do oddychania przez usta, ponieważ nos jest zablokowany, aż do momentu wizyty kontrolnej na której odsysają opatrunki. Nie miałem stosowanej żadnej tamponady z gazy jak to dają w szpitalach tylko fibrynowe opatrunki, które poza zatykaniem nosa nie przeszkadzały.
Co do bólu, to z czystym sumieniem mogę powiedzieć że go praktycznie nie ma, a jeśli się jakiś pojawia to bardzo mały i przeciwbólowa działa skutecznie.
Po operacji otrzymałem leki, w tym antybiotyk, probiotyk oraz lek na powstrzymywanie stanów zapalnych.
Co do strachu, oczywiście był duży ale w zasadzie, nie wiedziałem kiedy to wszystko się stało bo działo się to bardzo szybko, dzięki czemu oszczędziłem sobie nie przyjemnych wrażeń takich jak np podczas sedacji.
Pierwsza wizyta kontrolna: Odessanie opatrunków, dość szybko i prawie bezboleśnie. Przyjemne uczucie chwilowego odetkanego nosa po jednej stronie to coś, na co warto było czekać 3 koszmarne doby. Po wyjęciu żelów żadnego krwawienia. Powinno się wyciągać żele po 7 dniach, ale ja nie wytrzymałem.
Kolejny przełom nastąpił po 3ch dniach, kiedy przestał przeszkadzać uciążliwy ból związany z rozpuszalnymi szwami w środku. Następna poprawa po 7 i 10 dniu gdzie ból znika całkowicie a nos jest bardziej drożny, ale nie całkiem, ja bym powiedział ok 40%

Mając na myśli ból, to wyraziłbym to skalą od 1 do 10, i moim zdaniem nie było chwili gdzie ból byłby większy niż jakieś 4/10. Więc nie ma obawy, ta operacja nie boli!
Ponoć boli wyciąganie klasycznej tamponady która zrobiona jest z bandaży, ale takie archaiczne metody stosowane są wyłącznie w szpitalach. Ja miałem 2 nie duże ( wielkości palca ) gąbeczki żelowe, które odessano mi po 3 dniach. Ich zastosowanie sprawia że nie ma większego krwawienia, nie ma bólu a wyciąganie jest niemal przyjemne.

Powikłania:

Nie wszędzie, ale u mnie wystąpiły powikłania pooperacyjne w postaci krwiaka. Takie powikłania często występują, jeśli po operacji nadużywa się swoich sił i jest bardzo gorąco. Są też inne przyczyny.
Generalnie krwiak blokował silnie jedną dziurkę, robiono mi drenaż czyli odsysanie krwi z krwiaka. Nie boli, może lekko nie przyjemne. Odsysanie miałem 4 razy i raz założono mi płytki plastikowe, na samym początku krwiaka, płytki miały usztywnić przegrodę i ścisnąć krwiaka ale mój organizm ich nie przyjął, ciągle kichałem i wyrwało mi je z nosa. Płytek nie polecam, przeszkadzają, bolą, są okropne. Miałem je tydzień, po wyciągnięciu zakładano mi po małej gąbeczce żelowej do nosa, przez którą mogłem oddychać. Gąbka utrzymywała się przez 24h po czym wędrowała w stronę gardła. Pierwszą połknąłem, a dwie kolejne już wyciągnąłem, kiedy były w stanie rozkładu. One miały uszczelnić krwiaka i spełniały swoją role przez 24h. Drenaż krwiaka był robiony co 2 dni w efekcie czego po tygodniu zmagań krwiak ustąpił.

Podsumowując.

3 tygodnie męki, liczę razem z powikłaniami, najgorsze, 3 pierwsze doby, potem ból ze szwów i na koniec obrzęk nosa. Obecnie jest miesiąc po operacji i dalej lekko potrafi mi zatkać jedną dziurkę. Stosują rhinopanteinę. Mimo to widać już znaczną poprawę a końcowy efekt powinien być za 2-3 miesiące. Co do samej operacji. Jest ok, nie ma co się bać, potem jest gorzej, ale do zniesienia.
Jeśli macie pytania, pytajcie.

*** Post zostawiam dla potomnych. Jeśli macie problem z nosem, warto przemyśleć decyzję o operacji, głupio jej nie podejmować! Warto połączyć 2 zabiegi by uzyskać pełny efekt. Wcześniej, jednak lepiej spróbować leczenia sterydowego i farmakologicznych środków.

Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...