Skocz do zawartości
Forum

Rozdwojenie jaźni u przyjaciółki


Gość Dorado

Rekomendowane odpowiedzi

Witam,
Może zacznę od tego, że wraz z moją przyjaciółką, nazwijmy ją Agą, przyjaźnimy się od 8 lat, jeszcze od czasów liceum. Niestety cztery miesiące temu nagle zerwała ze mną kontakty. Zupełnie nie rozumiałam co się stało. Tym bardziej, że po kilku dniach wysłała bardzo przykrego maila, informującego, że nie życzy sobie by ją nękać smsami, telefonami czy mailami (wysłałam do niej kilka wiadomości, pytałam czy wszystko w porządku, zamartwiałam się), ponieważ teraz jest jej wszystko jedno czy się z nią przyjaźnię i nie obchodzi jej jak zareagują na taki obrót sytuacji. Napisała też, że zdaje sobie sprawę, że to może być dla mnie szok, ale na razie nie będzie niczego tłumaczyć i przepraszać, bo musi się pozbierać. W tym momencie ogarnęły mnie czarne myśli i przez trzy dni nie mogłam jeść ani spać, tylko ciągle o tym myślałam. Pojechałam nawet do niej ale nikt mi nie otworzył. Znowu dostałam maila, że nie chce mieć teraz żadnych kontaktów ze znajomymi, ale że prosi o cierpliwość i wyrozumiałość i trochę czasu. Postanowiłam trochę odpuścić. W tym czasie miałam też bardzo poważne problemy rodzinne (które nadal się nie ustabilizowały). Wszystko zwaliło się jakby w jednym momencie. Nagle została kompletnie sama z problemami, które mnie przerastały. Rozwód rodziców, który ciągnie się od 7 lat, związane z tym wieczne kłótnie (to tylko jeden z czynników, do tego się przyzwyczaiłam). Problemy mieszkaniowe, mieszkaliśmy z babcią w małym jednopokojowym mieszkaniu - kompletnie pozbawieni prywatności i swobody (mam 23 lata, musiałam wracać do domu przed 19), mama bardzo się tym stresowała, bo babci wymyśliła sobie że wszyscy robią jej na złość, chcą ją otruć, okradają ją na każdym kroku i złośliwie przekładają rzeczy z miejsca na miejsce by nie mogła ich znaleźć (to wszystko nie prawda, ale przyznam że czasami miałam straszną ochotę, żeby jednak coś schować, coś przestawić). Wreszcie po wielu wyrzeczeniach (doszło nawet do tego, że oszczędzając, dojadałam stary podpleśniały chleb, byle tylko nie wydawać pieniędzy - komuś może się to wydawać chore, ale nie dla w tamtym czasie) udało nam się z mamą znaleźć mieszkanie na poddaszu, do całkowitego remontu. Z tego powodu przestałam chodzić na studia tylko starałam się dopilnować by remont przebiegł jak najsprawniej. Już wszystko było na wykończeniu, gdy nagle robotnicy wycinając kawałek starej rury naruszyli konstrukcję nośną i osunął się sufit. byłam w rozpaczy. Mama ma astmę i jak zaczyna się denerwować to zaczyna się dusić. Nie miałam z kim porozmawiać. myślałam, ze odejdę od zmysłów. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Sąsiedzi od razu poszli z pismem do sądu, bo im też sufity popękały. Robotnicy nie chcieli wziąć odpowiedzialności za to co zrobili. Sprawa trafiła do sądu. W tym czasie w ciągu 3 tygodni schudłam 7 kg. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. żyłam jak w amoku. Właściwie w ogóle nie czułam upływu czasu. Nie mówią o tym, ze chyba nie spałam. Chyba, bo słabo pamiętam co się ze mną wtedy działo. Koleżanka (z którą rzadko się widuję zrobiła mi wtedy zdjęcie i powiedziała, że wyglądam jak trup), dopiero wtedy jakoś to mnie ocuciło. I niestety popadłam w inną skrajność - zrobiłam się obojętna na wszystko co się działo wokół mnie. I powracając do mojej przyjaciółki Agi. Jeszcze na początku, gdy napisała że musi się pozbierać wymusiłam na niej by przynajmniej raz w miesiącu dawała mi znać, że żyje i jest ok, bo przynajmniej tyle jest mi winna, skoro nie chce wytłumaczyć w czym rzecz. Od tego czasu każda jej wiadomość to jak policzek. Czuję się tak jakbym była zabawką, eksperymentem który ma sprawdzić jak wiele jestem w stanie wytrzymać, ile znieść. Martwiłam się o nią, bałam się, ze coś jej się stało, potem byłam na nią zła i nawet chciałam do niej pojechać i jej nawrzucać, a nawet dać w twarz (chociaż brzydzę się przemocą i nigdy nie sądziłam że byłabym zdolna do takiego czynu), a potem nagle było mi wszystko jedno. Teraz moja sytuacja odrobinę się unormowała. tzn wyprowadziliśmy się od babci, sprawa w sądzie nadal się ciągnie, ale wydaje mi się, że powinniśmy wygrać, bo prawda jest po naszej stronie (to wina robotników, że nieodpowiednio zabezpieczyli miejsce pracy), wróciłam nawet na studia, ale ze wszystkim jestem w tyle i nie wiem jak to wszystko nadrobię i kiedy, zaczęłam pracę na pół etatu (ale to praca biurowa, więc jest dobrze). Staram się nie myśleć. Nie o to chodzi, że nie myśleć o czymś konkretnie tylko w ogóle nie myśleć. Gdy tylko zaczynam się nad tym wszystkim zastanawiać ogarnia mnie straszne zmęczenie, rozdrażnienie, smutek, zaczyna mnie boleć głowa, żoładek, oczy, zaczynam mieć duszności, chce mi się na przemian płakać lub śmiać, ale najczęściej płakać, ale nie mogę, ten płacz zostaje tak jakby w gardle, i nawet krzyczeć nie mogę, nie mogę wydać z siebie dźwięku. Boję się, że coś jest ze mną nie tak. Nie radzę sobie z moimi emocjami. A Agi nie ma. A dwa dni temu napisała mi tak niby mimo chodem, że ma rozdwojenie osobowości i nie wie czy następnego dnia będzie sobą czy tą "drugą" i zabiorą ją do psychiatryka. Kilka razy czytałam tego maila. Zaproponowałam jej swoja pomoc, ale odpisała mi że jej rodzina o tym wie, bo każdy z jej rodziny miał kiedyś jakiś problem i musiał korzystać z pomocy psychiatry (psychiatry - nie psychologa, to mnie zastanowiła, bo nie wiem jaka jest między nimi różnica), więc ona doskonale się orientuje co i jak, a poza tym studiuje na 5 roku psychologię i twierdzi, że jest w stanie rozpoznać ten moment kiedy na prawdę będzie z nią źle. Nie wiem co mam robić. czuję się zagubiona. Może nie powinnam była te cztery miesiące temu pozwolić jej się odseparować, może powinnam była o nią walczyć? Jest dla mnie jak siostra, ale też czuję że bardzo mnie zraniła w momencie, kiedy byłam najbardziej podatna na ból. A może to egoistyczne myślenie? Może nie powinnam była zwracać uwagi na jej słowa, ale uparcie dobijać się do jej drzwi i wymagać wyjaśnień? Tak na prawdę chciałabym zapomnieć o wszystkim co wydarzyło się w tym czasie i ją przytulić, ale chyba nie będę w stanie tego zrobić. Boję się, że się zmieniłam. Boję się, że nic już nie będzie takie jak wcześniej. Przepraszam za chaotyczną wypowiedź. Nie jestem nawet pewna jakie mam pytanie do forumowiczów. Po prostu nie wiem co mam zrobić, jak się zachować. Wiem, ze nikt nie może mi powiedzieć jak mam żyć, ale może ktoś miał podobne doświadczenia i chciałby się podzielić ze mną swoimi przemyśleniami na ten temat, będę bardzo wdzięczna.
Pozdrawiam,
Dorado

Odnośnik do komentarza

Długo się zastanawiałam czy dzwonić do jej mamy. Nie mogę się zdecydować, ponieważ mnie nie lubi. Nie wiem dlaczego, ale zawsze jest w stosunku do mnie ironiczna, a nawet złośliwa. Nigdy nie zamieniłam z nią więcej niż dwóch zdań. Myślisz, że powinnam mimo wszystko zadzwonić?

Odnośnik do komentarza

Witam serdecznie,
Dorado na początku powinnaś zająć się sobą, aby odzyskać trochę sił po ostatnich stresujących wydarzeniach. Postaraj się odpoczywać, zadbaj o prawidłowe odżywianie oraz właściwą higienę snu. Poza tym obniżaj napięcie nerwowe poprzez ćwiczenia relaksacyjne.
Co do Twojej koleżanki, jej zachowanie dla mnie jest zagadkowe. Napisałaś, że ona wyznała Ci, że ma rozdwojenie osobowości. Ale skąd to wie? Ktoś to zdiagnozował? Pytam, gdyż w większości przypadków osoby z osobowością mnogą nie zdają sobie sprawy z istnienia innego ego, innej osobowości. Ponadto żadna z osobowości nie ma dostępu do wspomnień tej drugiej.
Przyczynami tego zaburzenia są najczęściej traumatyczne doświadczenia z przeszłości i głębokie urazy ( jak na przykład molestowanie psychiczne czy ciągła przemoc w domu). Czy coś takiego wydarzyło się w życiu Twojej przyjaciółki?
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...