Skocz do zawartości
Forum

nie wiem co dalej robić


Gość autorkaposta

Rekomendowane odpowiedzi

Gość autorkaposta

Hejka,

Nie wiem co mam robić. To ja pisałam post o tytule "Lęk". Zagubiłam się. Pewnie potrzebuję iść do psychologa, musiałabym poszukać jakiejś nowej pani psycholog. Ogólnie...powiem Wam, że trochę obecnie nie mam zaufania do tych psychoterapeutów. Nie wiem czy to opisywałam. Mam wrażenie, że niektórzy po prostu chcą jak najwięcej zarobić i nie liczą się z nikim. Ja chodziłam przez kilka lat na psychoterapię prywatnie. Nie podoba mi się, że niezależnie od przyczyny niestawiennictwa, przy wizycie nieodwołanej 24 godziny przed płaci się za tę wizytę. Ja rozumiem, że jeśli to nowy pacjent, ale ktoś kto stale tak robi, ale jeśli jest się stałą pacjentką przez kilka lat i raz na kilka lat cos wypadnie i trzeba płacić...dla mnie jest to nie do zrozumienia. Są to nieludzkie zasady jak dla mnie. Psychoterpia jest dosyć droga, dla przeciętego człowieka jest to znaczny wydatek i jeszcze płacić za wizytę której nie było. Ja bym nie umiała tak. Nie mówię tutaj o tym, żeby komuś zalegać z płatnościami...jestem uczciwą osobą. To był powód dla którego odeszłam od tej terapii i....akurat stało się to w ciężkim dla mnie no i mojej rodziny momencie. Zapisałam się chociaż wcześniej na wizytę do psychiatry, na NFZ gdzie już byłam kilka razy. Biorę leki które trochę pomagają mi. W ogóle to będąc już poprzednimi razy u tej dr byłam niezbyt przekonana. Pierwszy raz dość niemiło mnie przyjęła, do tego z 2 pierwsze wizyty trwała z 10 min max. Ta lekarka jest osobą bardzo wykształconą, prowadzi też poradnię. Poszłam do niej z polecenia innej pacjentki. Teraz na ostatniej wizycie jak zapytała co u mnie, powiedziałam po krótce co się dzieje i zapytała czy mam wsparcie psychologa. Odpowiedziałam, że nie, bo zrezygnowałam i wyjasniłam z jakiego powodu. Psychiatra jak wpadła w słowotok o tym, że to normalne, że tak gabinety funkcjonują, że dobrze, że i tak psychologa chciała tylko 50% a nie całość......i ze to pokazuje, że ja mam problem z zasadami.
Wiecie co....chodziłam kilka lat. Ok, były jakieś niewielkie przerwy, ale raczej były to "w ciągu" regularne wizyty, bez spózniania się, nawet zawsze przynosiłam równo odliczoną kwotę. Swego czasu chodziłam też do tej terapeutki na wizyty w ramach NFZ. Jak zaczął się covid to były wizyty telefoniczne. Dla mnie to....beznadziejna taka terapia przez telefon, do tego ja miałam remont w całym domu. Musiałam wychodzić z telefonem do parku żeby "odbyć wizytę", ale wiecie co...nie musiałam...psycholog dała mi wybór, że mogę poczekać na terapię na miejscu, ale po prostu nie chciałam robić kłopotu, zajmować komuś miejsca, po prostu ...no wiecie. Moja obecność była niemalże 100%, bez spóźniania się, mimo dojazdu do innego miasta. I wiecie co, (teraz wracam do tej ostatniej wizyty u psychiatry)- usłyszałam od niej, że PACJENCI WOGÓLE NIE POWINNI MIEĆ PSYCHOTERAPII NA FUNDUSZ TO BY SIĘ NAUCZYLI SZANOWAĆ CZAS TERAPEUTÓW. Nie żartuję, piszę Wam słowo w słowo jak było. Ja wiem- jak tu uwierzyć osobie, która jest pacjentką psychiatry....gdy po drugiej stronie jest bardzo wykształcona osoba. Także...ja nie potrafię stosować się do zasad. A może po prostu te zasady to za dużo dla przeciętnego człowieka? No cóż...psychoterapia jest towarem luksusowym. Kiedyś, lata temu zapomniałam wziąć kasy ze sobą. Miałam w portfelu chyba 60 czy 70 zł a terapia kosztowała wtedy 100. Ale psycholog znała mnie już wtedy co najmniej rok. Dałam to co miałam i zapytałam czy mogę resztę donieść na kolejnej wizycie. Usłyszałam monolog, że ona by chviała, zeby to się nie powtarzało, bo ona za lokal musi zapłacić itp. Wiecie co....ja bym na prawdę nie robiła tragedii. Jeśli znam człowieka rok, wiem, że mi placi, przychodzi, to po prostu powiedziałabym O.K. Wiecie co, ja naprawdę zgłupiałam. Nie żartuje. Idę szukać pomocy i ....Także psychologa muszę szukać nowego i...psychiatrę w zasadzie też. Psychiatra- miałam już wcześniej wrażenie, że traktuje mnie "z góry". Ponadto przekazując jakieś informacje, które są bolesne, powinno się mieć trochę empatii, a ona recytuje to jakby mówiła o pogodzie. Ja jeszcze na drugi dzień słyszę jej słowa i muszę się z tym sama uporać. Nie widziałam w tej osobie żadnej empatii. Jakieś 5 lat temu, będąc jakby na zastępstwie za kogoś innego w pracy i ...w zasadzie mając dzień wolny usiadłam i pokolei wertowałam na stronie NFZ miejsca gdzie można iść na psychoterapię za free. Znalazłam to miejsce o którym opisuję. Najlepsze jest to, że musiałabym komuś zaufać na nowo, znaleźć takiego kogoś. Nawet nie wiem gdzie bedę szukać, bo....jak znajdę tutaj gdzieś, to boję się, że nie będę chciała opuszczać tego miejsca, rezygnować z terapii, a ja...cały czas myślę, że chciałabym gdzieś dalej uciec od mojego domu. Tylko gdzie....nie wiem czy da się to na "raz" zrobić. Wogóle mam tak, że mam duże problemy z podejmowaniem decyzji. Boję się, że się do czegoś przyzwyczaję i trudno będzie mi później z tego rezygnować. Może ewentualnie terapia online byłaby wyjściem jakimś- . To jest dobre- chce uciekać, nie wiem gdzie. Tzn...chciałabym wyprowadzić się może? nad morze, albo gdzieś w tamte rejony. Tylko nie wiem czy znalazłabym tam pracę taką jak bym chciała....Kiedyś mieszkałam trochę w stolicy, ale...jakoś tak nie widziałabym się na stałe w takim dużym mieście, raczej pod miastem.  Nie wiem, a może po prostu pomieszkać trochę tu...trochę tam. Trzeba byłoby zdobyć się na odwagę. Dodatkowo jest to ryzykowne, bo teraz głównie utrzymuję się z prywatnych lekcji. Nie wiem, jak szybko znalazłabym nowych uczniów.....Jakie to wszystko trudne.
 

Odnośnik do komentarza
11 godzin temu, Gość autorkaposta napisał:

Hejka,

Nie wiem co mam robić. To ja pisałam post o tytule "Lęk". Zagubiłam się. Pewnie potrzebuję iść do psychologa, musiałabym poszukać jakiejś nowej pani psycholog. Ogólnie...powiem Wam, że trochę obecnie nie mam zaufania do tych psychoterapeutów. Nie wiem czy to opisywałam. Mam wrażenie, że niektórzy po prostu chcą jak najwięcej zarobić i nie liczą się z nikim. Ja chodziłam przez kilka lat na psychoterapię prywatnie. Nie podoba mi się, że niezależnie od przyczyny niestawiennictwa, przy wizycie nieodwołanej 24 godziny przed płaci się za tę wizytę. Ja rozumiem, że jeśli to nowy pacjent, ale ktoś kto stale tak robi, ale jeśli jest się stałą pacjentką przez kilka lat i raz na kilka lat cos wypadnie i trzeba płacić...dla mnie jest to nie do zrozumienia. Są to nieludzkie zasady jak dla mnie. Psychoterpia jest dosyć droga, dla przeciętego człowieka jest to znaczny wydatek i jeszcze płacić za wizytę której nie było. Ja bym nie umiała tak. Nie mówię tutaj o tym, żeby komuś zalegać z płatnościami...jestem uczciwą osobą. To był powód dla którego odeszłam od tej terapii i....akurat stało się to w ciężkim dla mnie no i mojej rodziny momencie. Zapisałam się chociaż wcześniej na wizytę do psychiatry, na NFZ gdzie już byłam kilka razy. Biorę leki które trochę pomagają mi. W ogóle to będąc już poprzednimi razy u tej dr byłam niezbyt przekonana. Pierwszy raz dość niemiło mnie przyjęła, do tego z 2 pierwsze wizyty trwała z 10 min max. Ta lekarka jest osobą bardzo wykształconą, prowadzi też poradnię. Poszłam do niej z polecenia innej pacjentki. Teraz na ostatniej wizycie jak zapytała co u mnie, powiedziałam po krótce co się dzieje i zapytała czy mam wsparcie psychologa. Odpowiedziałam, że nie, bo zrezygnowałam i wyjasniłam z jakiego powodu. Psychiatra jak wpadła w słowotok o tym, że to normalne, że tak gabinety funkcjonują, że dobrze, że i tak psychologa chciała tylko 50% a nie całość......i ze to pokazuje, że ja mam problem z zasadami.
Wiecie co....chodziłam kilka lat. Ok, były jakieś niewielkie przerwy, ale raczej były to "w ciągu" regularne wizyty, bez spózniania się, nawet zawsze przynosiłam równo odliczoną kwotę. Swego czasu chodziłam też do tej terapeutki na wizyty w ramach NFZ. Jak zaczął się covid to były wizyty telefoniczne. Dla mnie to....beznadziejna taka terapia przez telefon, do tego ja miałam remont w całym domu. Musiałam wychodzić z telefonem do parku żeby "odbyć wizytę", ale wiecie co...nie musiałam...psycholog dała mi wybór, że mogę poczekać na terapię na miejscu, ale po prostu nie chciałam robić kłopotu, zajmować komuś miejsca, po prostu ...no wiecie. Moja obecność była niemalże 100%, bez spóźniania się, mimo dojazdu do innego miasta. I wiecie co, (teraz wracam do tej ostatniej wizyty u psychiatry)- usłyszałam od niej, że PACJENCI WOGÓLE NIE POWINNI MIEĆ PSYCHOTERAPII NA FUNDUSZ TO BY SIĘ NAUCZYLI SZANOWAĆ CZAS TERAPEUTÓW. Nie żartuję, piszę Wam słowo w słowo jak było. Ja wiem- jak tu uwierzyć osobie, która jest pacjentką psychiatry....gdy po drugiej stronie jest bardzo wykształcona osoba. Także...ja nie potrafię stosować się do zasad. A może po prostu te zasady to za dużo dla przeciętnego człowieka? No cóż...psychoterapia jest towarem luksusowym. Kiedyś, lata temu zapomniałam wziąć kasy ze sobą. Miałam w portfelu chyba 60 czy 70 zł a terapia kosztowała wtedy 100. Ale psycholog znała mnie już wtedy co najmniej rok. Dałam to co miałam i zapytałam czy mogę resztę donieść na kolejnej wizycie. Usłyszałam monolog, że ona by chviała, zeby to się nie powtarzało, bo ona za lokal musi zapłacić itp. Wiecie co....ja bym na prawdę nie robiła tragedii. Jeśli znam człowieka rok, wiem, że mi placi, przychodzi, to po prostu powiedziałabym O.K. Wiecie co, ja naprawdę zgłupiałam. Nie żartuje. Idę szukać pomocy i ....Także psychologa muszę szukać nowego i...psychiatrę w zasadzie też. Psychiatra- miałam już wcześniej wrażenie, że traktuje mnie "z góry". Ponadto przekazując jakieś informacje, które są bolesne, powinno się mieć trochę empatii, a ona recytuje to jakby mówiła o pogodzie. Ja jeszcze na drugi dzień słyszę jej słowa i muszę się z tym sama uporać. Nie widziałam w tej osobie żadnej empatii. Jakieś 5 lat temu, będąc jakby na zastępstwie za kogoś innego w pracy i ...w zasadzie mając dzień wolny usiadłam i pokolei wertowałam na stronie NFZ miejsca gdzie można iść na psychoterapię za free. Znalazłam to miejsce o którym opisuję. Najlepsze jest to, że musiałabym komuś zaufać na nowo, znaleźć takiego kogoś. Nawet nie wiem gdzie bedę szukać, bo....jak znajdę tutaj gdzieś, to boję się, że nie będę chciała opuszczać tego miejsca, rezygnować z terapii, a ja...cały czas myślę, że chciałabym gdzieś dalej uciec od mojego domu. Tylko gdzie....nie wiem czy da się to na "raz" zrobić. Wogóle mam tak, że mam duże problemy z podejmowaniem decyzji. Boję się, że się do czegoś przyzwyczaję i trudno będzie mi później z tego rezygnować. Może ewentualnie terapia online byłaby wyjściem jakimś- . To jest dobre- chce uciekać, nie wiem gdzie. Tzn...chciałabym wyprowadzić się może? nad morze, albo gdzieś w tamte rejony. Tylko nie wiem czy znalazłabym tam pracę taką jak bym chciała....Kiedyś mieszkałam trochę w stolicy, ale...jakoś tak nie widziałabym się na stałe w takim dużym mieście, raczej pod miastem.  Nie wiem, a może po prostu pomieszkać trochę tu...trochę tam. Trzeba byłoby zdobyć się na odwagę. Dodatkowo jest to ryzykowne, bo teraz głównie utrzymuję się z prywatnych lekcji. Nie wiem, jak szybko znalazłabym nowych uczniów.....Jakie to wszystko trudne.
 

Psycholog na NFZ też nie zawsze trafia się dobry jedna osoba poszła a psycholog ja olała i rozmawiała przez telefon w czasie wizyty. 

Ja byłam kiedyś u psychiatry to psychiatra mówiła że ten psycholog jest zły. A jak poszłam do tej Pani psycholog to ona mówiła że ta pani psychiatra jest zła. Każda nie zgadzała się ze swoją diagnoza. Każda uważała ze leczenie tylko u niej jest mi potrzebne. Na NFZ byłam będąc nastolatka. Zrezygnowałam z każdej. Teraz jak pójdę to raczej prywatnie. Ale na razie nie mam tyle pieniędzy. Ale jak czytam te regulaminy na stronie internetowej tych psychologów to pisze ze jak nie odwołam 24 godziny wcześniej to place 50% lub całość. Niby pisze u niektórych ze jakby oni odwołali to wizytę odbiorę w innym czasie ale jak by było to nie wiadomo. Na razie żyje na sporadycznych lekach na uspokojenie. Nie wiem czy zrozumiałaś moja odpowiedź bo mówią mi że piszę mówię zbyt chaotycznie. Nie po Polsku. 

Odnośnik do komentarza
Gość autorkaposta
6 godzin temu, Gość Gość napisał:

Psycholog na NFZ też nie zawsze trafia się dobry jedna osoba poszła a psycholog ja olała i rozmawiała przez telefon w czasie wizyty. 

Ja byłam kiedyś u psychiatry to psychiatra mówiła że ten psycholog jest zły. A jak poszłam do tej Pani psycholog to ona mówiła że ta pani psychiatra jest zła. Każda nie zgadzała się ze swoją diagnoza. Każda uważała ze leczenie tylko u niej jest mi potrzebne. Na NFZ byłam będąc nastolatka. Zrezygnowałam z każdej. Teraz jak pójdę to raczej prywatnie. Ale na razie nie mam tyle pieniędzy. Ale jak czytam te regulaminy na stronie internetowej tych psychologów to pisze ze jak nie odwołam 24 godziny wcześniej to place 50% lub całość. Niby pisze u niektórych ze jakby oni odwołali to wizytę odbiorę w innym czasie ale jak by było to nie wiadomo. Na razie żyje na sporadycznych lekach na uspokojenie. Nie wiem czy zrozumiałaś moja odpowiedź bo mówią mi że piszę mówię zbyt chaotycznie. Nie po Polsku. 

Wszystko OK, dzieki za odp.

Odnośnik do komentarza
Gość autorkaposta

ps.Tak na szybko- chodzi o to, że ja znam fajnych lekarzy, którzy mają na prawdę spoko ceny i nie ma dramatu, jak chcę odwołać wizytę. Mało tego, znam osobiście pewną lekarkę, tzn, to moja znajoma, i to bardzo "równa babka". Zaraz wyjdzie, że ja bym za darmo coś chciała, ale nie...nie o to chodzi. Uważam, że psycholodzy z tym swoim regulaminem przegięli w drugą stronę.

Odnośnik do komentarza
Gość Armandina w butach

Online nie polecam, mialam i to sie nie umywa do terapii w cztery oczy.  Teraz za wizyte prywatna zaplacisz o wiele wiecej niz 100 zl u osoby z doswiadczeniem i certyfikatem, a terapia by byla skuteczna trwa latami. 

Polecam na NFZ, nawet jak mialabys dojezdzac. Nie kazdy terapeuta nam bedzie pasowal, trzeba isc osobiscie i po kilku rozmowach bedziesz wiedziala czy cos "kliknelo".  To bardzo wazne aby terapeuta nam odpowiadal. Jesli nie, to koniecznie trzeba poprosic o innego, choc nie wiem, czy to mozliwe w terapii NFZ podejrzewam, ze zalezy to od konkretnego miejsca. 

Niby sie mowi, ze na zdrowiu sie nie oszczedza, ale tyle placimy skladek na ubezpieczenie, to dlaczego nie korzystac z NFZ, skoro jest powszechnie dostepne. A co do czasu u prywatnego to jest oplacony, mozesz sie spoznic i 35 min sama za to placisz. 

Odnośnik do komentarza
W dniu 21.09.2022 o 15:59, Gość autorkaposta napisał:

ps.Tak na szybko- chodzi o to, że ja znam fajnych lekarzy, którzy mają na prawdę spoko ceny i nie ma dramatu, jak chcę odwołać wizytę. Mało tego, znam osobiście pewną lekarkę, tzn, to moja znajoma, i to bardzo "równa babka". Zaraz wyjdzie, że ja bym za darmo coś chciała, ale nie...nie o to chodzi. Uważam, że psycholodzy z tym swoim regulaminem przegięli w drugą stronę.

Pomyśl tak jakby każdy stały klient raz tylko nie przyszedł na wizytę a jest ich 100 to jest już 100 zmarnowanych godzin ty pracujesz i masz np 15 za godzine to tracisz 1500zł , za wizyte płacisz ze 150 to już starta 15000, a psychoterapeuta tez musi przeżyć za coś prowadzi przecież firmę. A nie wiadomo czy ten pacjent nie zrobi tak jeszcze raz albo pare razy a wtej godzinie mógły byc przyjety inny człowiek. Ja to rozumiem.

Odnośnik do komentarza
W dniu 20.09.2022 o 21:48, Gość autorkaposta napisał:

przy wizycie nieodwołanej 24 godziny przed płaci się za tę wizytę.

Ja nie słyszałam o czymś takim, a korzystałam z prywatnych lekarzy, fizjoterapeutów i zabiegów. Chyba, że to proceder w dziedzinie psychologii. 

W dniu 20.09.2022 o 21:48, Gość autorkaposta napisał:

Zapisałam się chociaż wcześniej na wizytę do psychiatry, na NFZ gdzie już byłam kilka razy.

To może trzeba sie tez zapisać na terapie na NFZ? Ja chodziłam ponad 2 lata i skończyłam z powodzeniem, zadowolona byłam. 

W dniu 20.09.2022 o 21:48, Gość autorkaposta napisał:

psychiatra- miałam już wcześniej wrażenie, że traktuje mnie "z góry".

Niestety psychiatrzy często mają coś takiego, że nie wierzą swoim pacjentom. Słyszałam o przypadku, że pacjent skarżył sie o złym samopoczuciu po leku, a psychiatra traktował jakby ten sie wymigiwał od brania leków. Mim zdaniem psychiatra powinien być na tyle wykształcony i spostrzegawczy, że powinien wyczuć kto udaje, a kto mówi prawdę, a nie pakować wszystkich do jednego wora. Dobrze jest czytać opinie w internecie n.t. lekarzy i terapeutów.... specjalistów generalnie. Dzięki temu uniknie sie często rozczarowania. 

 

 

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza
Gość autorkaposta

Hej,

Podepnę jeszcze do tego tematu taki wątek, żeby już nie robić nowych.
Otóż - czy da się nauczyć reagować na spokojnie, nie wpadać w taką jakby panikę, nie "szykować się" do kontrataku w sytuacji kiedy ktoś nas powiedzmy niezbyt mile traktuje.

Ja mam taki problem i nie mogę się tego nauczyć. Nie mam takiego problemu w sytuacjach z dziećmi czy młodzieżą, jedynie z dorosłymi. Ale żeby nie było. Pracuję z dziećmi, młodzieżą i czasem zdarzy się, że któreś z nich zachowa się złośliwie, powie coś czego nie powinno się mówić ale mnie udaje się zawsze zachować spokój i potrafię asertywnie zareagować, i okazuje się, że z biegiem czasu udaje nam się dogadać. Naprawdę baaaardzo rzadko zdarzy mi się podnieść głos. Ale....nie z dorosłymi. Jeszcze dziś nad tym myślałam. Żeby nauczyć się tak, żeby na dorosłego patrzeć jak na dziecko. I co...i nic z moich przemyśleń. Dzis jadąc do pracy zostałam trochę na poczatku niemile potraktowana przez klientkę. W sensie, zdarzyło mi się pomylić godziny, zjawiłam się za wcześnie i bez żadnego "Dzień dobry" słyszę głos w którym pełno pretensji- "A to my nie na tą sie umawiałyśmy"? We mnie w takiej sytuacji zaczyna wewnątrz coś drgać i automatycznie jakby "szykuję się do kontrataku". Nie udaje mi się zachować tych 2 sekund spokoju. Tak myślałam, że jeśli ktoś jest zdenerwowany, ale ja będę spokojna to...sprawa nie będzie się zaogniać. Oczywiście druga sprawa jest taka, że boję się, że ktoś stale będzie po mnie "jeździł". Nie wiem..ta klientka była miła tylko na początku. Albo większośc ludzi zachowuje się niekulturalnie albo...mam wrażenie, że ludzie wyczuwają we mnie taką uległość, słabość i na to sobie pozwalają. To jest to, czemu boję się pracować w grupie. Boję się że zareaguję zbyt gwałtownie i boję się też, że ktoś będzie wykorzystywał swoją przewagę (np. szef) nade mną i ciągle będę miała takie sytuacje. Będę wdzięczna za sensowne odpowiedzi- niesensownych nie czytam, przewijam dalej. Nie znalazłam jeszcze  (wprawdzie nie szukałam) terapeuty.

Odnośnik do komentarza
19 godzin temu, Gość autorkaposta napisał:

Hej,

Podepnę jeszcze do tego tematu taki wątek, żeby już nie robić nowych.
Otóż - czy da się nauczyć reagować na spokojnie, nie wpadać w taką jakby panikę, nie "szykować się" do kontrataku w sytuacji kiedy ktoś nas powiedzmy niezbyt mile traktuje.

Ja mam taki problem i nie mogę się tego nauczyć. Nie mam takiego problemu w sytuacjach z dziećmi czy młodzieżą, jedynie z dorosłymi. Ale żeby nie było. Pracuję z dziećmi, młodzieżą i czasem zdarzy się, że któreś z nich zachowa się złośliwie, powie coś czego nie powinno się mówić ale mnie udaje się zawsze zachować spokój i potrafię asertywnie zareagować, i okazuje się, że z biegiem czasu udaje nam się dogadać. Naprawdę baaaardzo rzadko zdarzy mi się podnieść głos. Ale....nie z dorosłymi. Jeszcze dziś nad tym myślałam. Żeby nauczyć się tak, żeby na dorosłego patrzeć jak na dziecko. I co...i nic z moich przemyśleń. Dzis jadąc do pracy zostałam trochę na poczatku niemile potraktowana przez klientkę. W sensie, zdarzyło mi się pomylić godziny, zjawiłam się za wcześnie i bez żadnego "Dzień dobry" słyszę głos w którym pełno pretensji- "A to my nie na tą sie umawiałyśmy"? We mnie w takiej sytuacji zaczyna wewnątrz coś drgać i automatycznie jakby "szykuję się do kontrataku". Nie udaje mi się zachować tych 2 sekund spokoju. Tak myślałam, że jeśli ktoś jest zdenerwowany, ale ja będę spokojna to...sprawa nie będzie się zaogniać. Oczywiście druga sprawa jest taka, że boję się, że ktoś stale będzie po mnie "jeździł". Nie wiem..ta klientka była miła tylko na początku. Albo większośc ludzi zachowuje się niekulturalnie albo...mam wrażenie, że ludzie wyczuwają we mnie taką uległość, słabość i na to sobie pozwalają. To jest to, czemu boję się pracować w grupie. Boję się że zareaguję zbyt gwałtownie i boję się też, że ktoś będzie wykorzystywał swoją przewagę (np. szef) nade mną i ciągle będę miała takie sytuacje. Będę wdzięczna za sensowne odpowiedzi- niesensownych nie czytam, przewijam dalej. Nie znalazłam jeszcze  (wprawdzie nie szukałam) terapeuty.

Da sie nauczyc ale trzeba zmienic swoje postrzeganie innych ludzi.  Np ta sytuacja z klientka. Ty pomylilas godziny i bylas za wczesnie. Pomysl, ze ona mogla byc po prostu nie przygotowana na twoja wizyte, moze miala inne plany i nagle musiala je zmienic. Nic dziwnego ze miala pretensje w glosie. Ty natomiast jej zaskoczenie odebralas jako atak. I pytanie dlaczego? Jakie sytuacje zdarzaly sie wczesniej ze nauczylas sie odbierac takie zachowania jak atak. Malo tego, szykowalas sie do kontrataku, do walki. I nagle sytuacja z pozoru niewinna zrobila sie agresywna. 

Mozna to bylo zalatwic inaczej. Pierwsze, nie mysl ze ludzie sa przeciwko tobie, z gory zaloz ze cie lubia, darza sympatia. Jesli taka sytuacja sie dzieje jak opisalas, zapytaj co sie stalo? Dlaczego ten ktos jest zly. Wtedy masz szanse wysluchac drugiej strony co automatycznie rozladowuje napiecie. Jesli to bylo z twojej winy, przepros i powiedz ze przyjdziesz pozniej. Prawdopodobnie ta osoba poczuje sie glupio i powie ze nie, zostan. Ale atmosfera bedzie juz zupelnie inna, pokojowa i przyjacielska.

Postaraj sie zmienic postrzeganie innych ludzi,

Odnośnik do komentarza
Gość autorkaposta
3 godziny temu, Gość Dammar napisał:

Da sie nauczyc ale trzeba zmienic swoje postrzeganie innych ludzi.  Np ta sytuacja z klientka. Ty pomylilas godziny i bylas za wczesnie. Pomysl, ze ona mogla byc po prostu nie przygotowana na twoja wizyte, moze miala inne plany i nagle musiala je zmienic. Nic dziwnego ze miala pretensje w glosie. Ty natomiast jej zaskoczenie odebralas jako atak. I pytanie dlaczego? Jakie sytuacje zdarzaly sie wczesniej ze nauczylas sie odbierac takie zachowania jak atak. Malo tego, szykowalas sie do kontrataku, do walki. I nagle sytuacja z pozoru niewinna zrobila sie agresywna. 

Mozna to bylo zalatwic inaczej. Pierwsze, nie mysl ze ludzie sa przeciwko tobie, z gory zaloz ze cie lubia, darza sympatia. Jesli taka sytuacja sie dzieje jak opisalas, zapytaj co sie stalo? Dlaczego ten ktos jest zly. Wtedy masz szanse wysluchac drugiej strony co automatycznie rozladowuje napiecie. Jesli to bylo z twojej winy, przepros i powiedz ze przyjdziesz pozniej. Prawdopodobnie ta osoba poczuje sie glupio i powie ze nie, zostan. Ale atmosfera bedzie juz zupelnie inna, pokojowa i przyjacielska.

Postaraj sie zmienic postrzeganie innych ludzi,

Hej,

Podepnę jeszcze do tego tematu taki wątek, żeby już nie robić nowych.
Otóż - czy da się nauczyć reagować na spokojnie, nie wpadać w taką jakby panikę, nie "szykować się" do kontrataku w sytuacji kiedy ktoś nas powiedzmy niezbyt mile traktuje.

Ja mam taki problem i nie mogę się tego nauczyć. Nie mam takiego problemu w sytuacjach z dziećmi czy młodzieżą, jedynie z dorosłymi. Ale żeby nie było. Pracuję z dziećmi, młodzieżą i czasem zdarzy się, że któreś z nich zachowa się złośliwie, powie coś czego nie powinno się mówić ale mnie udaje się zawsze zachować spokój i potrafię asertywnie zareagować, i okazuje się, że z biegiem czasu udaje nam się dogadać. Naprawdę baaaardzo rzadko zdarzy mi się podnieść głos. Ale....nie z dorosłymi. Jeszcze dziś nad tym myślałam. Żeby nauczyć się tak, żeby na dorosłego patrzeć jak na dziecko. I co...i nic z moich przemyśleń. Dzis jadąc do pracy zostałam trochę na poczatku niemile potraktowana przez klientkę. W sensie, zdarzyło mi się pomylić godziny, zjawiłam się za wcześnie i bez żadnego "Dzień dobry" słyszę głos w którym pełno pretensji- "A to my nie na tą sie umawiałyśmy"? We mnie w takiej sytuacji zaczyna wewnątrz coś drgać i automatycznie jakby "szykuję się do kontrataku". Nie udaje mi się zachować tych 2 sekund spokoju. Tak myślałam, że jeśli ktoś jest zdenerwowany, ale ja będę spokojna to...sprawa nie będzie się zaogniać. Oczywiście druga sprawa jest taka, że boję się, że ktoś stale będzie po mnie "jeździł". Nie wiem..ta klientka była miła tylko na początku. Albo większośc ludzi zachowuje się niekulturalnie albo...mam wrażenie, że ludzie wyczuwają we mnie taką uległość, słabość i na to sobie pozwalają. To jest to, czemu boję się pracować w grupie. Boję się że zareaguję zbyt gwałtownie i boję się też, że ktoś będzie wykorzystywał swoją przewagę (np. szef) nade mną i ciągle będę miała takie sytuacje. Będę wdzięczna za sensowne odpowiedzi- niesensownych nie czytam, przewijam dalej. Nie znalazłam jeszcze  (wprawdzie nie szukałam) terapeuty.

Dammar, bardzo dziękuję za odpowiedź i cenne rady.
Było tak, że ja "automatycznie" na podniesiony głos czy jakieś pretensje w głosie obcej osoby reaguję tak, że jakby jest to przestraszenie, zaskoczenie, i takie nagłe uczucie, że się coś we mnie trzęsie. Często właśnie po takiej sytuacji stresowej, nie mogę sobie przypomnieć co kto mówił. Teraz trochę też tak jest, już nie pamiętam dokładnie co powiedziała ta klientka, ale ja przekonana, że przyjechałam na dobrą godzinę odpowiedziałam też trochę takim pretensjonalnym tonem- coś w stylu: "No tak, a która jest godzina"- by byłam pewna, że dobrze przyjechałam ? Pierwszy raz mi się to zdarzyło, aczkolwiek!! tej klientce zdarzało się to już kilukrotnie, że zapomniała o naszym spotkaniu i ja sobie klamkę pocałowałam i od niej nigdy przepraszam nie usłyszałam. (Ja poprostu jestem jakby pracownikiem firmy- gdyby ona była bezpośrednio moją klientką, to zapewne tak by to nie wyglądało).

Jak skapnęłam się, że nie na tą godzinę przyjechałam to od razu przeprosiłam i powiedziałam, że to żaden kłopot, mogę przyjechać godzinę później. Ale ona kazała mi już wejść. Zła była...bo ją obudziłam...OK, rozumiem, ale i tak uważam, że nie usprawiedliwia to jej zachowania.Póżniej chyba już miała refleksję i jakoś inaczej ze mną gadała, nawet przypomniało się jej, że ostatnio to ona pomyliła terminy ? 
Tylko tak, jak już wspomniałam tam wcześniej to też jakby ciężko mi jest to wszystko wyważyć. Nie chcę się kłocić, ale też boję się, że ktoś wykorzystując swoją przewagę (tutaj akurat "klient nasz pan") może się tak zachowywać stale w stosunku do mnie. Jak też wspomniałam ogólnie mam często takie wrażenie, że ludzie mnie nie szanują.
Zapytałeś jakie miałam doświadczenia z przeszłości- no miałam....(nie wiem na ile to rzeczywiście przyczynia się do tego, że jest jak jest..). Miałam w gimnazjum problem z wychowawczynią. Kobita ewidentnie nie nadawała się do pracy w szkole, ale oprócz osób, które miały 2 z zachowania na pieńku miałam z nią tylko ja (z tych "dobrych" uczennic). Wiesz, nawet jeśli ona zawiniła, wystarczyło, że kiedyś powiedziałam o 1 zdanie za dużo i później już poleciało....ewidentnie się nade mną znęcała psychicznie. Nie pomogła wizyta mamy w szkole. Tez w gimnazjum byłam prześladowana przez pewne starsze od siebie dziewczyny, których de facto nie znałam ( wszystko przez pewną dziewczynę, z którą się zakumplowałam, a którą moja mama któregoś dnia przegoniła z domu- i słusznie).
Nie wiem ile to trwało ale na pewno kilka miesięcy. To było takie wyśmiewanie publiczne. Czułam wtedy wstyd przed swoją koleżanką, kiedy była świadkiem takich sytuacji. Czasem ciężko było przejść korytarzem, bo sypało się mnóstwo komentarzy....Też jak byłam młodsza- byłam gdzieś w 4 klasie może, na wakacjach u babci chodziłyśmy z kuzynką nad jezioro. Akurat często widywałyśmy tam pewną dziewczynę- pamiętam że miała długi rudy warkocz. Była starsza od nas, była tam z chłopakiem. Chyba musiałam obserwować ją, bo zwracała uwagę swoim wyglądem. Pewnego razu jak byłam z kuzynką i jej chłopakiem nad brzegiem jeziora ona przechodząc nagle podeszła do nas ze swoim chłopakiem i ....nie wiem czy najpierw mnie uderzyła czy o coś zapytała-?? Pamiętam tylko, że walnęła mnie pare razy "z liścia" i serio mocno. Chodziło o to, że się na nią patrzyłam.....
Nawet teraz jak to piszę odczuwam wstyd. Mimo iż chodziłam na terapię i to opowiadałam. Wstyd mi, że byłam ofiarą. (I ogólnie teraz mi się płakać zachciało). Fajnie, że chłopak mojej kuzynki- starszy nic nie zareagował...ona też nie. Wszysy stali zdębiali a ja...udawałam, że nic mnie to nie rusza i chyba chciałam przerobić to w "śmieszną sytuację". Nie rozmawiałam później z nikim, ale tej nocy wogóle nie spałam. Jak akurat kolejnego dnia odbierała mnie mama do domu to zauważyła, że cos ze mną nie tak. Ja juz tego nie pamiętam, ale później mówiła, że nie chciałam nic powiedzieć tylko dopiero gdzieś to ze mnie wyciągnęła. No...zadzwoniła tam do babci, wszyscy się dowiedzieli co się stało. Babcia skwitowała to: "A, tamta dziewczyna to nawet chłopaków bije"....tak sobie myślę, że mój tata nic nie zrobił. Teraz ...chyba bym zgłosiła to na policję i chociaż dziewuszysko by się do sądu przespacerowało bo to juz jest napaść. ....

To są te smutniejsze wspomnienia...
 

 

 

Odnośnik do komentarza
W dniu 28.09.2022 o 19:36, Gość autorkaposta napisał:

Otóż - czy da się nauczyć reagować na spokojnie, nie wpadać w taką jakby panikę, nie "szykować się" do kontrataku w sytuacji kiedy ktoś nas powiedzmy niezbyt mile traktuje.

Da się. Trzeba nabrać pewności siebie, a aby być pewnym siebie trzeba poznać swoją wartość. Znasz ją? 

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza
W dniu 27.09.2022 o 20:28, Gość autorkaposta napisał:

Hej,

Podepnę jeszcze do tego tematu taki wątek, żeby już nie robić nowych.
Otóż - czy da się nauczyć reagować na spokojnie, nie wpadać w taką jakby panikę, nie "szykować się" do kontrataku w sytuacji kiedy ktoś nas powiedzmy niezbyt mile traktuje.

Ja mam taki problem i nie mogę się tego nauczyć. Nie mam takiego problemu w sytuacjach z dziećmi czy młodzieżą, jedynie z dorosłymi. Ale żeby nie było. Pracuję z dziećmi, młodzieżą i czasem zdarzy się, że któreś z nich zachowa się złośliwie, powie coś czego nie powinno się mówić ale mnie udaje się zawsze zachować spokój i potrafię asertywnie zareagować, i okazuje się, że z biegiem czasu udaje nam się dogadać. Naprawdę baaaardzo rzadko zdarzy mi się podnieść głos. Ale....nie z dorosłymi. Jeszcze dziś nad tym myślałam. Żeby nauczyć się tak, żeby na dorosłego patrzeć jak na dziecko. I co...i nic z moich przemyśleń. Dzis jadąc do pracy zostałam trochę na poczatku niemile potraktowana przez klientkę. W sensie, zdarzyło mi się pomylić godziny, zjawiłam się za wcześnie i bez żadnego "Dzień dobry" słyszę głos w którym pełno pretensji- "A to my nie na tą sie umawiałyśmy"? We mnie w takiej sytuacji zaczyna wewnątrz coś drgać i automatycznie jakby "szykuję się do kontrataku". Nie udaje mi się zachować tych 2 sekund spokoju. Tak myślałam, że jeśli ktoś jest zdenerwowany, ale ja będę spokojna to...sprawa nie będzie się zaogniać. Oczywiście druga sprawa jest taka, że boję się, że ktoś stale będzie po mnie "jeździł". Nie wiem..ta klientka była miła tylko na początku. Albo większośc ludzi zachowuje się niekulturalnie albo...mam wrażenie, że ludzie wyczuwają we mnie taką uległość, słabość i na to sobie pozwalają. To jest to, czemu boję się pracować w grupie. Boję się że zareaguję zbyt gwałtownie i boję się też, że ktoś będzie wykorzystywał swoją przewagę (np. szef) nade mną i ciągle będę miała takie sytuacje. Będę wdzięczna za sensowne odpowiedzi- niesensownych nie czytam, przewijam dalej. Nie znalazłam jeszcze  (wprawdzie nie szukałam) terapeuty.

Dzieciom się więcej wybacza. Ja też dla dzieci jestem spokojna. Z dorosłymi się tak nie da jak ktoś jest hamski, wredny z pretensjami to trzeba odpowiedzieć aby nie wlazł nam na głowę. Zatrzymywanie tego w sobie nie jest dobre. Może i źle Ci doradzam bo to nie jest asertywne, ale zazwyczaj działa. Następnym razem pomyślą zanim się do Ciebie źle zwrócą. Kiedyś byłam uległa, spokojna i wiele na tym traciłam. Każdy mnie wykorzystywał. Od kad się zmieniam i mam wszystko i wszystkich w d to żyje mi się łatwiej. 

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...