Skocz do zawartości
Forum

Bardzo proszę o pomoc.


Rekomendowane odpowiedzi

Dzień dobry albo/i dobry wieczór wszystkim.

Mój dość duży dla mnie problem tyczy się mojego życia obecnego i częściowo dawniejszego. Problemu, który trwa już ładne kilka lat.
I choć może ktoś stwierdzi, że nie jest to problem, aż tak wielki to jednak z mojej strony nie jest zbyt lekko.
Ale żeby było w miarę jasno opiszę na wstępie w skrócie jak wygląda moje życie codzienne, obecne.
Skończę w listopadzie tego roku 38 lat. Mieszkam od urodzenia w Mielcu z rodzicami, starsza siostra już 18 lat temu wyprowadziła się z domu, ja pracuje na pół etatu po cztery godziny,
reszta mojego dochodu to renta socjalna. Nie mam dzieci, ani żony, ani partnerki. Prawa jazdy nie mam. Do pracy kiedy jest zimniej i zima podwozi mnie ojciec.
Do innych miast jeżdżę albo z blablacaru, albo komunikacją.
Tu należy się z mojej strony troszkę wyjaśnień dlaczego tylko pół etatu. Od dziecka, od czwartej klasy szkoły podstawowej jestem leczony. Najpierw u pani neurolog w Krakowie
do zakończenia 20 lat, a od 23-go roku życia do dziś jestem leczony u psychiatry w Rzeszowie. Najpierw zdiagnozowano mi zaburzenia schizoidalne, później schizotypowe. Leki jakie brałem to notropil,
convulex oraz depacine. Od kilkunastu lat biorę perazin. Leczenie ogólnie zaczęło się od tego, że zawsze były u mnie problemy z koncentracją, niecierpliwością i nadpobudliwością. Mama przez wszystkie lata szkolne
musiała mnie zaganiać do nauki i się ze mną uczyć. Z nauczycielkami były różne problemy bo nie raz dostawałem uwagę, rodzice do szkoły byli wzywani, były afery pomimo, że nigdy żadnych złych intencji nie miałem.
Relacje moje z kolegami i kuzynami w dzieciństwie oraz w okresie dorastania też nie były najlepsze. Zawsze kiedy rodzinki się dawniej zjeżdżały do moich najbliższych dochodziło do sytuacji
gdzie były do mnie różne pretensje i siostra oraz kuzyni naskakiwali na mnie. Pomimo, że nigdy nie chciałem nikomu dokuczyć, ani nikomu źle nie życzyłem.
Koledzy w szkole często mnie poniżali i nie mogłem znaleść z nimi większego porozumienia. Różni ludzie w szkole też nie raz mnie olewali, byli wobec mnie agresywni, albo
mnie wyśmiewali. Zawsze żeby "uciec" od codzienności i lepiej wszystko znosić uciekałem we własny świat tworzony głównie z ulubionej muzyki, ulubionych filmów oraz ulubionych książek.
W latach szkolnych dziewczyny nigdy nie miałem. W pierwszych latach dorosłości spotykałem się ze znajomymi w mniejszym lub większym jakieś dwa i pół roku. Chodziliśmy na różne imprezy,
spotykaliśmy się w barze. Ale pewnego razu w roku 2005 na jesieni postanowiłem zrobić eksperyment i przez ładne kilka miesięcy w ogóle z nikim się nie kontaktowałem, w ogóle się nie
pokazywałem i nie chodziłem do baru czy gdziekolwiek aby sprawdzić czy ktokolwiek z moich znajomych nie napisze do mnie, nie odwiedzi mnie i nie zapyta dlaczego się nie pokazuje.
Czy tak się stało? Oczywiście, że nie. Dwóch najbliższych kolegów z lat szkolnych często ze mnie drwiło, byli mało wrażliwi, często myśleli o uwalanie się alkoholem i bardziej mnie wykorzystywali
niż szczerze lubili. W dodatku ani jeden, ani drógi nie zaprosił mnie, ani na swoje wesele, ani na sam ślub. Że jeden i drógi ma żonę dowiedziałem po czasie z naszej-klasy.
Żadna z dziewczyn w latach szkolnych nie chciała mnie odwiedzić w przeciwieństwie do mojej siostry, którą często odwiedzali koledzy. Raz udało mi się zaprosić wreszcie dwie koleżanki, ale
najbliższy kolega ze swoją dziewczyną musieli nas spotkać po drodze, wepchać się i wszystko mi zespsuć.
A jacy byli moi rodzice? W skórcie ujmując mama była często przewrażliwiona i panikowała. Zawsze bardzo się mnią zajmowała, zwłaszcza w sprawach szkolnych. Ojciec był dość regorystyczny. Często
krzyczał i dawał nakazy. Zawsze kiedy między mną, a siostrą dochodziło do ostrych sprzeczek przybiegał i mi dawał manto, albo mnie ochrzaniał, z czego później moja siostra się śmiała.
Na teraz może tyle historii. A co nie podoba mi się w życiu obecnym:
Po pierwsze praca: dostaje ciągle te same zajęcia, kierowniczka nie chce mnie zaangażować w nic nowego, nie raz o byle powód robiła mi awanturę i dostawała nerwicy. Ludzie w pracy nie chcą mi
pokazać nic nowego. Raz powiedziałem, że chce się nauczyć obsugi maszyny do pakowania to kierowniczka nie wiem czemu się zdenerwowała i powiedziała żebyśmy "zakończyli ten temat".
Kobiety, które są młodsze ode mnie o kilknaście lat, które pracują kilka lat w firmie dostają awanse, są szanowane. Ja pracuje już 11 lat na tym samym dziale i mam poczucia ciągłego niedocenienia.
W dodatku nikt ze znajomych z pracy nie chce się ze mną spotykać poza pracą, ani ze mną rozmawiać. Nikt mnie nigdy nie chciał zaprosić ani do siebie, ani umówić się ze mną na spotkanie w mieście w
mniejszym czy większym gronie, ani nie zaproponował mi nigdy wspólnego wypadu poza miasto.
Po drugie mieszkanie: U mnie sutuacja jest taka, że mam pokój obok pokoju gościnnego w którym codziennie przesiaduje ojciec i ogląda telewizor oraz laptop. Drzwi do pokoju są tylko zasuwane więc
codziennie (z wyjątkiem dni kiedy rodzice gdzieś wyjadą) jestem skazany na to, że muszę słyszeć głośny telewizor i głośny laptop. Nie czuję swobody w domu. Muszę liczyć się z tym, że komuś mogę przeszkadzać
i ktoś o coś może mi wzrócić uwagę. Muzyki też mogę słuchać gdy nie ma rodziców bo często z tego powodu są problemy. Mam słyszeć reklamy w telewizji, filmy o wojnach i programy o przestępcach, które mój
ojciec zwykle ogląda. Kiedy rodzice są w domu przeglądam internet, głównie filmy ASMR, skróty meczów, filmy krótkometrażowe i inne niewymagające skupienia bo tylko na tym potrafię się skupić
przy telewizorze, albo przy laptopie z sąsiedniego pokoju. To czym się często zajmuje kiedy nie jestem w domu sam to siedzenie na łóźku przed laptopem na stoliku i masturbowanie się przy
filmikach i zdjęciach porno oraz przy normalnych zdjęciach koleżanek z facebooka.
Po trzecie. Sytuacja związana z ostatnim zdaniem czyli brak partnerki i brak współżycia. Brak jakichkolwiek spełnień erotycznych. Jedyny raz koleżanka ręką mnie zaspokoiła w grudniu
w roku 2009 (2009 nie 2019 - to nie pomyłka!) i od tamtej pory zaspokajam się już sam. Od roku 2011-go jeździłem co jakiś czas do Łodzi po tam miałem partnerkę.
Wiele razy u niej spałem, byliśmy razem na kilku koncertach, wspólnych wyjazdach, ale z racji braku seksu, większych przeżyć erotycznych i stwierdzeniu, że nie ma tak naprawdę między nami uczucia w roku
2021-szym wreszcie zakończyłem nasz związek. A kontyntoowałem go tylko dlatego, że jak Ona pracowała na drógą zmianę mogłem być całe popołudnie i wieczór sam u niej w domu. Szedłem sobie po południu
do sklepu spożywczego i kupowałem różne słodycze, przekąski, piwa oraz napoje, które mogłem u niej spokojnie spożywać i słuchając przy tym muzyki z kaset. Tak mogłem robic przez pięć lub cztery dni z rzędu i
w dodatku nie musiałem za to płacić.
Kiedy jestem w domu i rodzice pojadą na minimum dwa dni, albo ja pojadę np. do Krakowa postępuje pododnie. Idę do sklepu spożywczego i kupuję chipsy, orzeszki, czekolady, piwo, pepsi, 7Up itp.
Albo chodze sobie na zapiekanki lub tortillę. Tego typu jedzenie zawsze traktowałem jako ucieczkę i rzeczy, które pomagają mi znosić moje życie codzienne. Aktywność fizyczna niespecjalnie mnie pociąga
bo i tak nie da mi to poczucia uznania, ani spełnienia. Marzyłem dawniej o aktorstwie i o dziennikarstwie muzycznym , albo krytyce filmowej. Ostatnio jakby stało się to wszystko dla mnie bardziej obojętne.
Obecnie moim najbliższym kumplem jest kolega, który ma już 50 lat i kiosk prowadzi. Tylko z nim znajduję wspólny język i w miarę jako takie zrozumienie. Tylko z nim mogę szczerze pogadac. Paczki znajomych
w ostanich latach nie mam. W ogóle zawsze tak było, że z osobami znacznie starszymi od siebie lepiej się dogadywałem niż z rówieśnikami oraz osobami mniej więcej z mojego pokolenia. W roku 2005 poznałem
niepełnosprawnego wójka w Krakowie u którego nocowałem kiedy tam co dwa tygodnie jeździłem do szkoły. Z wójkiem się świetnie dogadywałem, razem słuchaliśmy kompaktów i oglądaliśmy mecze, filmy i koncerty
na Dvd. Szkoły nie skończyłem, ale znajomość z wójkiem odnowiłem w roku 2010 i jeździłem do niego np. przy okazji różnych koncertów. Niestety dwa lata temu wójek zmarł. Zawsze wolałem w Krakowie jego
towarzystwo niż chodzenie po klubach, barach, imprezach i zagadywanie z dziewczynami. Lubię czasem wspominać pierwsze lata dorosłości i momenty kiedy z rodzicami, wójkiem i ciotką z Radomia, albo ich znajomymi
jechałem w góry, odwiedzałem przyrodę i coś im zawsze według siebie zabawnego opowiadałem. Tak samo do dziś lubię wychodzić do lasku na spacer obok którego znajduje się moja dawna podstawówka i wpominać
ogólnie to co najlepsze i najciekawsze było ze szkoły podstawowej. Świat wspomnień, przekąski, jedzenie i płyty analogowe, które posiadam to dla mnie jedyna deska ratunku od codzienności. Od czasu do czasu lubię
chodzić przez lasek słuchając muzyki na słuchawkach do ulubionej restauracji i rozmawiać z kelnerkami. To też dla mnie dość duża odskocznia.
W ostatnich latach pojawił się jeden dość nietypowy problem w pracy: Mam koleżankę, która kiedyś miała w robocie mały wypadek. W pocieszenie dałem jej drobny, spożywczy upominek.
Podziękowała za niego. Chciałem nawiązać z nią większą znajomość, ale powiedziała mi i napisała, że bym się od niej odczepił i o nią nie pytał. Totalnie mnie olewa, jest wrogo nastawiona od kilku lat. W tamtym roku mi powiedziała:
"Zrozum człowieku, że ty dla mnie nie istniejesz. Traktuję cię jak powietrze i ty też mnie traktuj jak powietrze". Niczym jej nie zawiniłem. Z drugiej strony mówiąc do jej znajomych z działu udało mi się ją nie raz rozśmieszyć,
albo sprawić, że pod nosem się uśmiechnęła. Robi czasem takie miny świadczące o...zaskoczeniu? Raz nawet zerknęła na mnie kiedy przez szybę zaglądnęłem do jej działu i się trochę uśmiechnęła. Ona mi się bardzo podoba.
Czy możliwe jest to, że się jej podobam tylko ją to albo przerasta, albo nie jest tego świadoma? Czy mogę się jej zacząć podobać pomimo tego wszystkiego co do mnie powiedziała i napisała?
Zapytałem kiedyś o to kolegi po 40-tce, który ma żonę i dwójkę dzieci i odpowiedział: "Tak. Bo kobiety są nieprzewidywalne." Jak zareagować na ewentualne wybuchy, groźby czy niemiłe teksty?
Czy jest jakaś szansa na stworzenie szczęśliwego związku z taką osobą? Jeśli tak jakie pierwsze kroki poczynić by to się mogło spełnić? Dlaczego Ona może nie chcieć ze mną rozmawiać i uważa, że zwrócenie na nią uwagi jest czepianiem się jej? Nie wiem czy ma partnera. Ludzie twierdzą, że nie. Obawiam się z nią szczerze pogadać bo nie chcę by wybuchła i zaczęła straszyć
kimś albo czymś. Nikt w pracy nie chce z nią porozmawiać i zapytać dlaczego mnie tak traktuje co mnie mocno zastanawia.
W ogóle mocno mnie boli i zastanawia od kilku lat, że ludzie mnie olewają, niedoceniają, nie chcą niczego nauczyć. Wiedząc, że koleżanka w pracy, która mnie olewa jeździ samochodem zaczałem źle się czuć z tym,
że ja nie mam ani prawa jazdy ani samochodu. W różnych sytuacjach obawiam się powiedzieć, że coś mnie boli, żeby jakaś koleżnka nie powiedziała mi, że miała niedawno okres. Nie wiem czy mogę się
denerwować żeby mi ktoś nie palnął: "nie popisuj się". Czuję się niespełniony, mam poczucie nie dokońca wykorzystanej młodości. W domu nie mam spokoju, swodoby, w pracy nie mam rozwoju, kierowniczka często
nerwowa, znalazła się kobieta, która mnie olewa bez powodu, nie mam seksu, współżycia, z nikim nie spełniam fantazji seksualnych. Marzę o tym żeby ludzie wreszcie mnie docenili, marzę o spokoju, marzę o dobrym współżyciu,
albo żeby mieć wreszcie doczynienia z przyjemnym zapachem miejsc intymnych u kobiety. Sory, że tak wprost pisze, ale uznałem, że im więcej szczegółów tym jaźniejszy obraz mojej osoby. Mam dość samej masturbacji,
tego, że ludzie nie chcą mnie w nic angażować, poczucia gorszości przy siostrze, która od kilku lat ma męża i swój dom, poczucia bycia gorszym od młodszych koleżanek, dość mam ciągłych frustracji, braku rozwoju i
braku szczęścia, tego, że nikt mnie nie wspiera. Nic w życiu w zasadzie nie osiągnąłem. Czuję się jakby rzeczywistość dawała mi do zrozumienia, że ja mam być jak taki mały, zakompleksiony, głupi chłopczyk.
Pojawiają się też myśli, że nawet jeśli coś osiągnę to już nie będę miał młodości. Albo, że wszystkim powinien się jeszcze pochwalić ludziom, żeby moje ewentualne osiągnięcia miały sens. W domu nawet pokoju
nie nman dla siebie bo mam szafy z ubraniami rodziców i nie raz Oni się w moim pokoju przebierają. Wizyty u psychiatry i u psychologów dają bardzo mały skutek. Myślałem o udaniu się do bioenergoterapeuty, ale
zastanawiam się czy nie będzie to kolejna inwestycja ze zerowym skutkiem. Czy to wszystko jest jaką karmą? Jeśli tak to jak się uwolniśc z tego wszystkiego?
Myślę, że na razie będzie na tyle. Jak sobie coś przypomnę napiszę w kolejnych postach. Z góry przepraszam za taki "długi artykuł", ale mam nadzieję, że ktoś mi jakoś pomoże. O co bardzo proszę. ;)

Miłego dnia, miłego wieczoru! ;)

Odnośnik do komentarza

Dotrwałam do końca ? 

Mogę pisać chaotycznie gdyż dużo tego było, a zapamiętałam kilka kwestii i do nich sie odniosę.

Czy masz stopień niepełnosprawności i na jaką chorobę/zaburzenie? 

Słuchaj muzyki na słuchawkach. Podejrzewam, że tacie nie powiesz, aby kupił sobie słuchawki bezprzewodowe i słuchał tv oraz laptopa w słuchawkach bo jest włączone za głośno. Toteż pozostaje samemu oglądać, słuchać przez słuchawki. 

Co do zainteresowań to sam musisz sobie coś ciekawego znaleźć. Nie interesuje Cię sport, zajęcia ruchowe to czytaj książki ? , zapisz sie do klubu książki w najbliższej miejscowości, zapisz się na zajęcia jakiekolwiek np. w centrum kultury (czy innym tego typu miejscu). U nas w małym miasteczku jest obszerny wybór od zesp pieśni i tańca, przez zajęcia teatralne, artystyczne. 

A czy znajomość z tym kolegą z kiosku nie może sie przenieść poza kiosk? Skoro bardziej dogadujesz sie ze starszymi ludźmi to może zapiszesz sie na wolontariat do jakiegoś domu opieki społecznej? Takim ludziom bardzo potrzebne jest towarzystwo. to podwójna korzyść, zarówno dla nich jak i dla Ciebie. 

A czy myślałeś by samemu robić sobie wypady np. w góry skoro tam sie dobrze czułeś?  

W dniu 18.05.2022 o 07:26, peter_dm napisał:

powiedziała mi i napisała, że bym się od niej odczepił i o nią nie pytał. "Zrozum człowieku, że ty dla mnie nie istniejesz. Traktuję cię jak powietrze i ty też mnie traktuj jak powietrze".

Skoro tak powiedziała to widocznie zaczepiasz ją, coś robisz-mówisz co świadczy, że sie nią interesujesz. Skoro nie masz pytać tzn, że o coś ją pytasz. 

W dniu 18.05.2022 o 07:26, peter_dm napisał:

Ona mi się bardzo podoba.
Czy możliwe jest to, że się jej podobam tylko ją to albo przerasta, albo nie jest tego świadoma? Czy mogę się jej zacząć podobać pomimo tego wszystkiego co do mnie powiedziała i napisała?

Pewnie dlatego, że Ci się bardzo podoba to stale czuje Twoje zainteresowanie. Co do podobania.... to najpierw napisz czy wszyscy w pracy (włącznie z szefową ) wiedzą, że leczysz sie psychiatrycznie? Bo może w tym szkopuł. Może dlatego szefowa nie daje Ci szansy w awansie, a koleżanka Cię tak traktuje? Nawet gdybyś sie koleżance podobał to być może boi się kogoś kto leczy się psychiatrycznie. 

W dniu 18.05.2022 o 07:26, peter_dm napisał:

Jak zareagować na ewentualne wybuchy, groźby czy niemiłe teksty?
Czy jest jakaś szansa na stworzenie szczęśliwego związku z taką osobą? Jeśli tak jakie pierwsze kroki poczynić by to się mogło spełnić? Dlaczego Ona może nie chcieć ze mną rozmawiać i uważa, że zwrócenie na nią uwagi jest czepianiem się jej? Nie wiem czy ma partnera. Ludzie twierdzą, że nie. Obawiam się z nią szczerze pogadać bo nie chcę by wybuchła i zaczęła straszyć
kimś albo czymś. Nikt w pracy nie chce z nią porozmawiać i zapytać dlaczego mnie tak traktuje co mnie mocno zastanawia.

Hmmm może po prostu nie dawać okazji do wybuchów, groź i niemiłych tekstów, czyli zrobić to o co prosiła.... olać ją totalnie, jakby nie istniała. Widzę, ze od zwykłego podobania się przeszedłeś do stworzenia szczęśliwego związku ? trochę za szybko, za daleko wybiegłeś myślami. A dlaczego może nie chcieć ze mną rozmawiać to napisałam wyżej, może wie o tym, że sie leczysz psychiatrycznie. a jeśli nie wie to może boi sie Ciebie, bo ją przytłaczasz, osaczasz, napastujesz swoją obecnością. Jeśli ona nie chce mieć z Tobą do czynienia to zwykłe zwrócenie uwagi jest czepianiem i ma prawo tak czuć. Postaw sie w jej sytuacji: gdyby ktoś kogo nie lubisz albo zwyczajnie jest Ci obojętny i nie masz zamiaru mieć z nim do czynienia, zwraca  sobą uwagę. To przecież też poczułbyś sie zirytowany, przytłoczony i czułbyś sie jakby sie Ciebie uczepił. 

W dniu 18.05.2022 o 07:26, peter_dm napisał:

Nikt w pracy nie chce z nią porozmawiać i zapytać dlaczego mnie tak traktuje co mnie mocno zastanawia.

To się skłania do tego co pisałam wyżej: czy wiedzą o Twojej chorobie/zaburzeniu i leczeniu psychiatrycznym? Jeśli wiedzą to o co mają się pytać, skoro jest to oczywiste? Podobnie oni jak i ta dziewczyna boją się osoby leczącej sie psychiatrycznie. A jeśli nie wiedzą, to może nie mają odwagi powiedzieć Ci, że jesteś zbyt natarczywy wobec tej dziewczyny. Poprosiła byś jej dał spokój i potraktował jak powietrze ale nie robisz tego, to o co się pytać? 

W dniu 18.05.2022 o 07:26, peter_dm napisał:

Czuję się niespełniony, mam poczucie nie dokońca wykorzystanej młodości.

Niespełniony w pracy? A może spełnij sie poza pracą i np. zrób jakiś kurs? Są możliwości aby wziąć kurs z dofinansowaniem, a kurs wybrać zgodnie z zainteresowaniem albo zgodnie z czymś co wykonujesz w pracy. Jest teraz na rynku taki wybór kursów, że z pewnością coś dla siebie znajdziesz. Poza tym spełniać sie można w swojej pasji. Nie masz żadnej(?)... ale może nie odnalazłeś jej w sobie, może nawet nigdy nie szukałeś i czas to zrobić? Spełnienie to nie tylko praca ? 

W dniu 18.05.2022 o 07:26, peter_dm napisał:

Marzę o tym żeby ludzie wreszcie mnie docenili,

Co do innych marzeń nie mam nic do napisania, ale w tej kwestii Cię rozumiem. Też sie czasem czuję niedoceniona w rodzinie i pracy. Dlatego staram sie rozwijać na własną rękę, mieć zainteresowania i czuć sie doceniona w tej dziedzinie. Też znajdź sobie jakąś dziedzinę życia gdzie poczujesz sie doceniony. 

W dniu 18.05.2022 o 07:26, peter_dm napisał:

Mam dość samej masturbacji,
tego, że ludzie nie chcą mnie w nic angażować, poczucia gorszości przy siostrze, która od kilku lat ma męża i swój dom, poczucia bycia gorszym od młodszych koleżanek, dość mam ciągłych frustracji, braku rozwoju i
braku szczęścia, tego, że nikt mnie nie wspiera.

W takim razie nie oglądaj nagich fotek, pornolów i nie masturbuj się. Bo to wzmaga popęd, a skoro nie możesz sie pokochać z kobietą to po co sobie dodawać popędu ?  ? Sam sie zaangażuj w coś ale nie tam gdzie Cie nie chcą, ale gdzie będą chcieli, znajdź takie miejsce. Poczucie gorszości i niskiego poczucia wartości można zmienić, można nad tym popracować. Jeśli nie samemu to pomaga w tym terapeuta. On też daje pewnego rodzaju wsparcie. 

W dniu 18.05.2022 o 07:26, peter_dm napisał:

Nic w życiu w zasadzie nie osiągnąłem. Czuję się jakby rzeczywistość dawała mi do zrozumienia, że ja mam być jak taki mały, zakompleksiony, głupi chłopczyk.

Jeszcze możesz osiągnąć! Nie licz na innych w tej kwestii, ale na siebie. Nie chcą dać Ci nowych obowiązków to sam się czegoś naucz, nie tego to czegoś innego. Rozwój to szerokie pojęcie i nie ogranicza sie jedynie do obsługi maszyny w pracy. Rzeczywistość daje ci do zrozumienia, że może za mało robisz aby coś osiągnąć. Uczepiłeś sie dziewczyny, która wyraźnie nie chce byś sie nią interesował, uparłeś sie na obsługę maszyny, której nie chcą Ci dać... a więc szukaj gdzie indziej. Życie nie chce wpuścić drzwiami to wchodzisz oknem ?  Nie w tym budynku to szukaj w innym (to przenośnia). 

W dniu 18.05.2022 o 07:26, peter_dm napisał:

Pojawiają się też myśli, że nawet jeśli coś osiągnę to już nie będę miał młodości. Albo, że wszystkim powinien się jeszcze pochwalić ludziom, żeby moje ewentualne osiągnięcia miały sens. W domu nawet pokoju
nie nman dla siebie bo mam szafy z ubraniami rodziców i nie raz Oni się w moim pokoju przebierają. Wizyty u psychiatry i u psychologów dają bardzo mały skutek. Myślałem o udaniu się do bioenergoterapeuty, ale
zastanawiam się czy nie będzie to kolejna inwestycja ze zerowym skutkiem. Czy to wszystko jest jaką karmą? Jeśli tak to jak się uwolniśc z tego wszystkiego?

Podobno nieważne z kim jesteś całe życie ale z kim spędzasz starość ? a do niej Ci jeszcze daleko. Czyli chcesz coś osiągnąć nie dla siebie ale dla innych? Aby w ich oczach stać sie bardziej wartościowym człowiekiem? Niska samoocena sie kłania. Osiągniecia mają być dla Ciebie i tylko wtedy będziesz czuł, że osiągnąłeś sukces. Bo jeszcze sie taki nie urodził aby każdemu dogodził. W oczach innych będziesz wartościowy gdy sam sie taki poczujesz we własnych oczach, zacznij więc od własnych oczu ? Co do swojego pokoju to nie możesz czegoś z tym zrobić? Nie możesz kupić choćby na raty nowych mebli, pomalować pokój po swojemu, wynieść ubrań rodziców do nich?

A w czym Ci pomoże bioenergoterapeuta? To raczej nie jego zakres działań. Natomiast dobry terapeuta pomoże, tylko czy chcesz sobie dać pomóc? Bo to wiąże sie z długą, ciężką pracą nad sobą. Chodziłeś do psychologa na pogadanki czy miałeś terapie z prawdziwego zdarzenia? Psychiatra raczej jest od diagnozy i wypisywania leków/skierowań więc tylko w tym zakresie pomoże.

Edytowane przez Javiolla

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Dwa dni temu przeczytałem odpowiedź, teraz po krótkim braku dostępu do internetu wreszcie mogę odpisać. ?

Nikt w pracy zwłaszcza z innych działów nie wie o moim leczeniu bo skąd? Ludzie z kadr czy z dyrekcji nie dają takich informacji różnym pracownikom o innych bo nie są do tego upoważnieni. Poza tym dlaczego mieliby to robić? Także wątpię by tamta koleżanka wiedziała. I jeśli chodzi właśnie o ową koleżankę: W innych działach, także w jej dziale są kobiety do których też się odzywam, z którymi też się witam. I tu można sobie zadać pytanie: do innych kobiet mogę się odezwać raz na miesiąc czy raz na tydzień czy nawet częściej i nie będzie to czepianie, do innej pani mogę się odezwać rzadziej niż raz na rok to już ma być czepienie się?? Czasem po kilkunastu miesiącach odezwę się do niej by sprawdzić czy zmieniła jakimś cudem zdanie.

Poza tym mężczyźni są tacy, że niezależnie od osobowości i charakteru oczekują konkretów: dlaczego wyrzuciłeś mnie z pracy, dlaczego nie przyszedłeś na spotkanie, dlaczego nie oddałeś mi książki na czas? Itp, itd. Dlatego też oczekuję konkretu od znajomej dlaczego nie chce mieć ze mną nic wspólnego. A może faktycznie ja jej się podobam?

Zaburzenie jakie mam oficjalnie zdiagnozowane to schizotypowe. Moja kierowniczka raczej o tym nie wiedziała i kiedyś po awanturze z nią przyniosłem jej leki, które biorę żeby ją uświadomić. Tydzień temu chyba o tym zapomniała bo znów zrobiła mi awanturę. To mogę zadać pytanie: czy dobrze to, że jestem w miejscu gdzie jest rygor i trzeba nie raz mocno się sprężać jednocześnie biorąc leki uspokajające i mając pewne zaburzenia?

Odnośnie marzeń i spełnienia też myślałem o tym żeby zrobić jakiś kurs. Tyle, że do tego trzeba funduszy, a ostatnio miałem swoje wydatki. Co do zachowania ojca to już kupiłem sobie stopery do uszów dzięki którym mało co słyszę co się dzieje w mieszkaniu. Dzięki losie chociażby za to. ?

 

Odnośnik do komentarza
W dniu 24.05.2022 o 21:49, peter_dm napisał:

Nikt w pracy zwłaszcza z innych działów nie wie o moim leczeniu bo skąd? Ludzie z kadr czy z dyrekcji nie dają takich informacji różnym pracownikom o innych bo nie są do tego upoważnieni.Poza tym dlaczego mieliby to robić?

Sam napisałeś, że kierowniczka wie, bo przyniosłeś jej leki. Inne źródło skąd mogliby wiedzieć to ze stopnia niepełnosprawności, dlatego pytałam czy masz. Niby nie są upoważnieni ale wystarczy, że kadrowa i szefostwo wie i ktoś sie wygada i poleci dalej. Nawet kierowniczka w nerwach mogła coś komuś palnąć. Nie możesz być pewien ich milczenia. A dlaczego mieliby to robić? Dla sensacji, nieopacznie, w nerwach lub zwykłej informacji przekazanej jedna drugiej biuro w biurko. Pracowałam w kadrach i jeśli myślisz, że takie informacje są szczelne, to się niestety mylisz ?  

W dniu 24.05.2022 o 21:49, peter_dm napisał:

do innej pani mogę się odezwać rzadziej niż raz na rok to już ma być czepienie się?? Czasem po kilkunastu miesiącach odezwę się do niej by sprawdzić czy zmieniła jakimś cudem zdanie.

Tak, to będzie czepianie jeśli ona wie, że ciągle robisz sobie nadzieje i wywierasz na nią presję swoimi pytaniami. Innych kobiet tak nie napierasz-prawda? A może nieświadomie w międzyczasie patrzysz na nią maślanymi oczami- nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Po co pytasz czy zmieniła zdanie? Jaki jest tego sens, skoro wiadomo, że nie zmieniła. W przeciwnym razie sama by do Ciebie zagadała ? 

W dniu 24.05.2022 o 21:49, peter_dm napisał:

Poza tym mężczyźni są tacy, że niezależnie od osobowości i charakteru oczekują konkretów: dlaczego wyrzuciłeś mnie z pracy, dlaczego nie przyszedłeś na spotkanie, dlaczego nie oddałeś mi książki na czas? Itp, itd. Dlatego też oczekuję konkretu od znajomej dlaczego nie chce mieć ze mną nic wspólnego. A może faktycznie ja jej się podobam?

Nie sądzę by to była osobowość mężczyzny ?  Mojego męża nie interesuje "dlaczego" dosłownie w każdej dziedzinie, czasem odpuszcza i mówi "nie to nie". Poza tym co Ci da gdy powie dlaczego nie chce z Toba być? Nie chce to nie chce i koniec tematu! Poda powód i co wtenczas? Ty po prostu uparcie chcesz usłyszeć, że zmieniła zdanie i jednak chce z Toba spróbować. Z tego co piszesz nie wywnioskowałam, że pytasz "dlaczego nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego", a raczej pytasz "czy zmieniłaś zdanie i już mnie chcesz" ? Zapewniam, że jej się NIE podobasz, zwłaszcza w kwestii swojego natręctwa. Gdybyś sie podobał to by już dawno coś w tej kwestii zrobiła. A Ty ją zwyczajnie prześladujesz więc nie oczekuj cudów. 

W dniu 24.05.2022 o 21:49, peter_dm napisał:

To mogę zadać pytanie: czy dobrze to, że jestem w miejscu gdzie jest rygor i trzeba nie raz mocno się sprężać jednocześnie biorąc leki uspokajające i mając pewne zaburzenia?

O to zapytaj swojego lekarza prowadzącego chorobę. 

W dniu 24.05.2022 o 21:49, peter_dm napisał:

Co do zachowania ojca to już kupiłem sobie stopery do uszów dzięki którym mało co słyszę co się dzieje w mieszkaniu. Dzięki losie chociażby za to. ?

I słuchawki na uczy się tez przydadzą do oglądania i słuchania czego chcesz u siebie. 

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Z leczeniem moim, z lekarstwami, orzeczeniami to może być tak, że troszkę może nagle coś wyjść, coś tam ktoś może komuś w rozpędzie sypnąć i nieco więcej osób poza kadrą i dyrekcją może się dowiedzieć. Czy moja kierowniczka wiedziała w jakiej mniej więcej jestem sytuacji zanim przyniosłem jej leki? Tego nie wiem. Tym bardziej, że już ładne kilka razy potraktowała mnie do tamtego czasu...niezbyt delikatnie. I moim zdaniem właśnie kierownictwo powinno o tym wiedzieć bo niektóre moje zachowania może odbierać jako złośliwe czy leniwe, a przecież tak nie jest. Może faktycznie niezbyt właściwym wyborem jest to, że jestem tam gdzie jestem. Tym bardziej, że i tak za bardzo się tam nie rozwijam.

Co do tej koleżanki dzisiaj (30 maja) znów miałem z nią spięcie! A wzięło się z tego, że godzinę wcześniej poszedłem do jej działu i odezwałem się do niej...służbowo! Przyszła do nas i powiedziała mi "weź ty się człowieku ode mnie odwal" strasząc jednocześnie (podejrzewam rzekomym)...swoim facetem. Później stała i mówiła "nie gadam z tobą".

Wcześniej to potrafiła dzięki mnie kilka razy się uśmiechnąć czy nawet śmiać się więc łudziłem się, że ..wreszcie jest jakaś poprawa. Może wreszcie będzie nieco inaczej.

Pytasz co mi to da, że dowiem się dlaczego nie chce mieć ze mną do czynienia? A chociażby to, że będę wiedział więcej rzeczy na swój temat co jest we mnie odpychającego. Przemyślę w domu swoje zachowanie i popracuję nieco nad sobą.

Piszesz o swoim mężu jednocześnie sugerując, że nie w naturze mężczyzn jest oczekiwanie konkretów. Może w pewnych związkach, małżeństwach to inaczej wygląda. Ja akurat w wielu przypadkach oczekuje konkretów. Również w opisanym wyżej.

Ja i tak się staram jak najbardziej ograniczać kontakty z tą kobietą. Odzywałem się do osób z jej działu, ale nie do niej. Przynajmniej przez ponad rok. Dopiero w swojej obecnej pracy i tu na forum dowiedziałem się, że odezwać się do kogoś raz na kilkanaście miesięcy jest natręctwem, ale...widocznie ja jeszcze o życiu za mało wiem pomimo wieku. Czy pytam o jej numer telefonu? Przyjeżdżam na jej wieś? Kręcę się wokół jej auta? Chodzę za nią? Otóż odpowiedź na te wszystkie pytania brzmi...NIE.

W ogóle wkurza mnie, że ja mam być często traktowany stanowczo, a jakaś damulka jej zdanie mają być traktowane jak święta krowa. Bo Ona sobie nie życzy. I co z tego ja się pytam?? Ja też mogę powiedzieć np. nie życzę sobie by ludzie wypominali mi mój wygląd, nie życzę sobie żeby mnie olewali, traktowali z góry. I co będę z tego miał? Co najwyżej ignorancje i śmiech prosto w twarz! Jeśli ludzie w pracy dobrze życzą i jej i mnie powinni starać się jakoś ten spór między nami załagodzić. Paradoks tej całej sytuacji polega na tym, że właśnie tym odrzucaniem dama wzbudza we mnie większe zainteresowanie swoją osobą. Na zasadzie: jak super byłoby nawiązać kontakt z kimś kto wcześniej nie chciał mieć ze mną bez podania powodów do czynienia. Albo: co to za osoba, która tak uporczywie za nic nie chce ze mną rozmawiać??

Myślałem o tym, żeby ze względu na tę kobietę zmienić sobie pracę. Ale nie wiem czy zmiana roboty już ze względu na nią byłaby dobrym pomysłem. Może za 10, 20 lat, a może po wydarzeniu, które oficjalnie nazywamy śmiercią dowiem się dlaczego to tak wszystko było. Postanowiłem na razie nie odzywać się do nikogo z jej działu. Niech odczują brak kontaktu ze mną dzięki..."mądrej koleżance".

Sorki z góry jeśli wyszło trochę za ostro, ale byłem nieco zdenerwowany po dzisiejszej rozmowie z pewną osobą.

Miłego dnia i wieczora. ?

 

 

 

Odnośnik do komentarza
W dniu 30.05.2022 o 22:00, peter_dm napisał:

A chociażby to, że będę wiedział więcej rzeczy na swój temat co jest we mnie odpychającego. Przemyślę w domu swoje zachowanie i popracuję nieco nad sobą.

Moim zdaniem głównie narzucanie się, natrętne dopytywanie i łudzenie się... tak wynika z  tego co piszesz. I nie chodzi o to, że raz na dłuższy czas sie odezwiesz, ale o to że sie łudzisz, i że jej uśmiech czy spojrzenie u Ciebie wywołuje nadzieję. Z pewnością tę nadzieję u Ciebie widać, i to jest irytujące. Może ostatnie spięcie wybije Ci ją z głowy raz na zawsze ?  Po prostu nie miej już złudzeń, nadziei, a nie będziesz rozczarowany. Sądzę, że na początku częściej ją dopytywałeś i było bardziej widać desperację z Twojej strony. Ona się wtenczas uprzedziła i teraz jedno Twoje słowo wywołuje u niej irytacje. 

 

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

To się dowiedz, że tak nie było. Od samego początku nie odzywałem się od niej przez co najmniej kilkanaście miesięcy. Nawet jak pracowała na poprzednim dziale to przez ponad rok na ten dział nawet nie wchodziłem. A to jest dość spory obszar, pracuje tam około 30 kobiet i wiele osób z mojego działu przez tamten dział chodziło do toalety. Ja je olewałem całkowicie i wybierałem inne WC. To, że jej uśmiech czy śmiech po moich tekstach wywołuje u mnie nadzieję to chyba zrozumiałe. Wielu by myślę miało taką nadzieję. Ja staram się zachowywać w miarę normalnie i bez podejrzeń. Pracuje, rozmawiam z ludźmi. Nie łażę za nią, nie zbliżam się do niej. Jeżeli ja zobaczę na korytarzy idącą w moją stronę mam robić sprint w odwrotnym kierunku? Albo jak zauważę, że weszła na nasz dział mam się gdzieś schować, albo pójść na inny boczny dział? Żeby mnie nie zauważyła, żeby nie wyjść na kogoś kto się narzuca? Jakby jakaś osoba wszystkich traktowała z uśmiechem i sympatią, a tylko do jednego człowieka zachowywała jakąś wrogość chyba każdy na miejscu takiego człowieka by się nad tym zastanawiał. Na innych działach są kobiety do których się odzywam i One nie widzą w tym problemu. Pani, która nie chce ze mną rozmawiać widać widzi w tym problem czego ja nie rozumiem. Mogłoby być miło, sympatycznie i ciekawie w naszych wspólnych rozmowach. A tak to Ona sama na własne życzenie moją sympatię odbiera jako powód do nerwów i irytacji. W dodatku nikt nie odważy się z nią poruszyć tego tematu i powiedzieć jej, że to nie świadczy dobrze o jej kulturze. Wszyscy ją szanują i jej zdanie odbierają za święte. Mówiąc szczerze ja też bym tak chciał. Żeby mnie ludzie tak samo szanowali i traktowali.

Odnośnik do komentarza
W dniu 8.06.2022 o 22:26, peter_dm napisał:

To, że jej uśmiech czy śmiech po moich tekstach wywołuje u mnie nadzieję to chyba zrozumiałe. Wielu by myślę miało taką nadzieję. 

To jest całkowicie niezrozumiałe.  Jeśli każdy kto sie do mnie uśmiechnie miałby powodować u mnie nadzieję na coś to bym zwariowała z powodzenia ?  Nie mówiąc ilu ludziom ja musze robić nadzieję swoich szerokim uśmiechem ? ?  Przecież to logiczne, że ludzie sie do siebie uśmiechają. Ty sie nie uśmiechasz do ludzi? Do Ciebie  nikt inny poza nią się nie uśmiecha? Nie widzisz innych uśmiechających sie do siebie osób? Sądzę, że taką nadzieje miałby tylko ktoś kto ją ma stale i wyczekuje na sygnał ? Nikt inny tego tak nie odbierze. 

W dniu 8.06.2022 o 22:26, peter_dm napisał:

Pani, która nie chce ze mną rozmawiać widać widzi w tym problem czego ja nie rozumiem.

Ja też wielu rzeczy nie rozumiem. I co z tego? Też miewałam w swoim życiu ludzi, którzy mnie irytowali swoim wyglądem, sposobem bycia, zachowaniem. Też nie rozumiałam dlaczego tak sie dzieje, a jednak działo się. W życiu nie jest tak, że wszyscy musimy sie lubić i nas wszyscy muszą lubić. 

W dniu 8.06.2022 o 22:26, peter_dm napisał:

Mogłoby być miło, sympatycznie i ciekawie w naszych wspólnych rozmowach. A tak to Ona sama na własne życzenie moją sympatię odbiera jako powód do nerwów i irytacji. 

Mogłoby ale nie musi, a mam wrażenie, że dążysz do tego by musiało. Jeśli Cię nie lubi, unika i chce byś tez jej unikał to zrób to i miej spokój. To nie jest aż takie trudne, wystarczy chcieć ?  Nie narzucaj sie ze swoja sympatią jeśli ona sobie tego nie życzy. Uszanuj jej wole. Załóżmy, że Ty z jakiegoś powodu nie cierpisz kogoś, a ten ktoś upierdliwie chce by było miło, narzuca sie swoją sympatią... jakbyś sie czuł? 

W dniu 8.06.2022 o 22:26, peter_dm napisał:

Mówiąc szczerze ja też bym tak chciał. Żeby mnie ludzie tak samo szanowali i traktowali.

W takim razie zapracuj na szacunek. Narzucanie sie z sympatią, usilne próby stworzenia miłej atmosfery z osobami, które tego nie chcą jest dalekie od zyskania sobie szacunku. W tej chwili skłaniasz tę kobietę do zainteresowania się Tobą, co powoduje u niej bunt, czuje sie osaczona, czuje presje. Może czas zacząć być sobą i zachowywać sie normalnie, bez złudzeń, nadziei na cokolwiek, bez oczekiwań. Z innymi osobami utrzymywać kontakt, bo skoro jest tyle innych osób, które nie robią problemu to czemu skupiać sie na jednej gębie? Masz na jej punkcie obsesję, to chore, a ona z pewnością tę obsesję wyczuwa. 

"Zyskasz więcej przyjaciół w ciągu dwóch miesięcy, jeśli okażesz zainteresowanie innym, niż w ciągu dwóch lat, pragnąc skłonić ludzi do zainteresowania się tobą.” - Dale Carnegie

 

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Odnoszę wrażenie, że nie czytasz wszystkiego co tutaj pisze. Więc zapytam: to, że przez półtora roku nawet nie wchodziłem na jej poprzedni dział, który był dość sporym obszarem to mało? Mam uciekać przed nią, chować się jak ją gdzieś w pracy czy na mieście zauważę? Jak ja tworzę na siłę miłą atmosferę skoro ja w ogóle w jej towarzystwie nie przebywam ani nie szukam jej towarzystwa? A jeśli spotkam ją jakimś cudem z jakąś koleżanką z którą się lubimy to chyba zrozumiałe, że będę tworzył bardziej sympatyczną atmosferę.

Komu ja się narzucam jak ludzi z pracy spotykam tylko w pracy? A poza osobami z pracy widuję się tylko z kolegą w kiosku raz w tygodniu, co parę miesięcy ze znajomymi w Łodzi i raz, dwa, albo trzy razy w miesiącu chodzę do ulubionej restauracji gdzie kelnerki i personel już nie raz ze mną rozmawiali. To są wszystkie moje kontakty z ludźmi.Taka sytuacja jest już co najmniej dwa lata więc jak się mogę komukolwiek narzucać? Ja bym powiedział, że właśnie prędzej unikam ludzi.

Ok. Ja mogę za kimś nie przepadać. Ale przynajmniej u mnie będzie to po chociaż jednej rozmowie z tym kimś, będę miał jakiś powód i dam temu komuś to do zrozumienia i przynajmniej ja będę mówić temu komuś 'cześć', 'na razie' czy 'miłego dnia'. A tu nie wiadomo o co w ogóle chodzi, jest to wyrażane w sposób dość nerwowy i na 'cześć' mówione co kilka miesięcy zawsze słyszałem 'spadaj'.

Mam sobie zapracować na taki szacunek. Tylko jak? Ja dla każdej osoby staram się być w miarę uczciwy, kulturalny i życzliwy. Jak trzeba komuś pomóc to pomogę, coś konkretnego doradzić to doradzę. Jak chcę robić coś więc to szansy nie dostanę o czym napisałem w pierwszym poście.

A, że dziewczyna się uśmiechała, parę razy śmiała się po tym jak słyszała moje teksty to chyba mogłem pomyśleć, że być może nie myśli o mnie aż tak źle? Bo właśnie bardziej obojętny wyraz twarzy  świadczyłby o tym, że się kogoś totalnie olewa.

Zainteresowałem się nią bo czuję od niej dobrą energię, polubiłem ją bardzo i uważam, że ma w sobie 'to coś'. Myślę, że nasze rozmowy miałyby bardzo ciekawą atmosferę i jak zasugerowała mi jedna koleżanka: "znalazłbym z nią wspólny język". Ja tak akurat mam, że widok, towarzystwo niektórych osób bardziej przeżywam i nie mam w tym żadnych złośliwych intencji. Być może wiele kobiet odbiera takie coś inaczej.

Sugerujesz mi obsesję. Cóż gdybyś była facetem tuż przed 40-ką, nie miała kobiety, od ponad 10-ciu lat nie została zaspokojona przez żadną kobietę, z żadną kobietą byś nie sypiała, ani żadnej byś nie przytulała też myślę miała byś na punkcie chociaż jednej pani...obsesję. ?

Odnośnik do komentarza
Gość Abc itd..

A i tak będą ludzie przypisywać late osobie która jest ciot więcej ładniejsza od społeczeństwa zjebanego. 

A ty możesz być idealny poukładany i mądrzejszy od reszty zjebanego społeczeństwa. 

Widzą to co chcą widzieć ludziska. A przeważnie w widzą okładkę i a, a tępi aby poznać i zobaczyć co skrywa dusza człowieka. A wiesz dlaczego nie poznają!?  a no dla tego że boją się konfrontacji z lepszym od nich samych. Pod każdym względem. Dostosowanie się do ludzi pod ich poziom uważam za mało racjonalne. 

Nie zniżam się się w do ludzi z którzy nic nie wnoszą one swoją osobą w moje życie, a przynajmniej nie pokazali własnej wartości i nic nie osiogneli, mam tu na myśli własną osobowość nie mylić z prestiżem zawodowym. 

 

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...