Skocz do zawartości
Forum

Czy ze mną jest coś nie tak czy z nimi?


Gość Aryba

Rekomendowane odpowiedzi

Cały czas biję się z myślami, że to może jednak moja wina, że to ja coś zrobiłam, że mogłam lepiej....

Od prawie 15 lat jestem szczęśliwą żoną i matką 3 dzieci. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że moi rodzice nie zaakceptowali mojego męża. Upłynęło już tyle czasu, jesteśmy zgodnym małżeństwem, a oni nadal traktują go jak obcego, a mnie jak nielojalną córkę, bo stoję po jego stronie. Ich zarzuty były od początku kuriozalne: źle się popatrzył, nie tak odpowiedział, za mało mówi, źle zamiótł, jego rodzina pochodzi ze wsi... Wysłuchałam masy obraźliwych komentarzy, wyżywali się na mnie, że nie spełnia oczekiwań. Kiedy urodziłam pierwsze dziecko, uznałam, że nie może tak być - że nie będę w kółko naprawiać męża, bo im się nie podoba. 

Efekt jest taki, że kontakty były bardzo oschłe, ale do wybuchu pandemii jakieś były. Co prawda nigdy nie zaproszono nas nawet na kawę, ale przynajmniej przychodzili kurtuazyjnie na godzinę, kiedy ja zapraszałam. Od wybuchu pandemii kontaktu praktycznie nie ma - rodzice nie zaszczepili się, więc nie mamy wstępu do ich domu, nie odwiedzają nas już wcale. Możemy najwyżej spotkać się przed ich domem. Ale niejednokrotnie się wykręcali. Kontakt z wnukami zerowy, najmłodsezgo (niecałe 2 lata) widzieli może ze 4-5 razy, nie przyszli nawet na chrzciny, bo covid... Za tydzień komunia starszego dziecka i wiem, że też nie przyjdą. Niby covid już w odwrocie, ale nadal można się zarazić - to oczywista wymówka. Jest mi tak źle i tak przykro... Nie mam rodzeństwa, rodzice to moja jedyna najbliższa rodzina (pochodzenia). Codziennie myślę, co mogłam zrobić lepiej i nie wiem.

Odnośnik do komentarza

Brzmi tak jakby po Twojej stronie było wszystko okej - do tańca trzeba dwojga, i ty musisz chcieć się kontaktować, i oni muszą chcieć. Może pocieszeniem, chociaż smutnym, będzie to, że wraz z wiekiem zwyczajnie będą potrzebować pomocy i wtedy wyciągną po nią rękę. Ale czy to będą dobre relacje czy obciążające raczej? Trudno powiedzieć.

Nie obwiniaj siebie o nic, rób to co robiłaś wcześniej - zostawiaj otwarte drzwi, nie zamykaj się na rodziców, a oni kiedyś przyjdą. Albo i nie przyjdą, ale to będzie ich decyzja. Jeśli nie chcą się kontaktować to nie można ich do tego zmusić. Ciesz się swoim mężem, dziećmi, przyjaciółmi, a rodzice niechaj żyją swoim własnym życiem, takim na jakie się zdecydowali. Kiedyś im zabraknie może uśmiechu wnuka i się otrząsną, zrozumieją co jest najważniejsze ?

Odnośnik do komentarza
Gość Arybka

Problem w tym, że aktualnie szykuje nam się przeprowadzka (mąż zmienił pracę) i będziemy mieszkać kilkaset km od nich. Obawiam się, że jeśli przy odległości 10 minut autem jest jak jest, to przy tak dużej nic się nie zmieni. 

Oczywiście mama wielokrotnie robi aluzje jaka to jestem niewdzięczna, że wyjeżdżam. Czuję się trochę jak polisa ubezpieczeniowa na starość - nie chcą kontaktu, póki nic nie potrzebują, ale mam obowiązek blisko mieszkać na wszelki wypadek.

Odnośnik do komentarza
W dniu 8.05.2022 o 23:03, Gość Aryba napisał:

Nie mam rodzeństwa, rodzice to moja jedyna najbliższa rodzina (pochodzenia). Codziennie myślę, co mogłam zrobić lepiej i nie wiem.

Zauważyłam taką tendencję, że osoby bez rodzeństwa lub bez rodziców lub z małą rodziną bez kontaktu za wszelką cenę chcą utrzymać kontakt z tymi którzy im jeszcze zostali, choćby byli toksyczni. Z jednej strony rozumiem, ale z drugiej.... Zauważ, że nie zmusisz nikogo do miłości, uwagi ani nie masz wpływu na to, że jesteś jedynaczką. Ja np. mam rodzeństwo a i tak czuje się jak jedynaczka. Mojego męża kolega ma 8-ro rodzeństwa a sam przyznał, że gdy miał problem to okazało sie, że nie ma kto mu pomóc. Znam tez osobę, która na chrzestnych dawała koleżankę i sąsiadkę bo uznała, że z nimi ma lepsze relacje niż z rodziną. I tu jest pies pogrzebany, bo to od relacji rodzinnych najwięcej zależy. Twoi rodzice prawdopodobnie wychowywali Cię jedną jak największy skarb, z przekonaniem, że z nimi zostaniesz do końca życia, że będziesz na ich zawołanie. Teraz ich boli, że jednak nie jest tak jak sobie wymarzyli i stosują szantaże emocjonalne by wymusić na Tobie swój scenariusz życiowy. Może mieli przeświadczenie, że wychowuje sie dzieci by sie nimi zajmowały na starość, albo są bardzo starej daty i uważają, że rodzic jest najważniejszy przez całe życie i ma prawo dyrygować nawet dorosłym dzieckiem. Oczywiście to wszystko może nie być celowe. Pewnie nie zdają sobie sprawy jak to wygląda, jaką Ci robią przykrość, jacy są zapatrzeni w siebie. Są prawdopodobnie zdesperowani, dlatego stosują ten szantaż emocjonalny, o którym wspominałam. Tak naprawdę są nieszczęśliwi, ale na własne życzenie.  

Nie wiem jak wyglądało Wasze rodzinne życie zanim poznałaś kogoś, jakie były Wasze relacje, czy mogłaś z nimi szczerze rozmawiać, czy liczyli sie z Twoim zdaniem, czy czułaś w nich wsparcie także emocjonalne czy rozmawialiście kiedykolwiek o ich przyszłości, czy znasz ich zdanie/poglądy na tematy o których pisałam wyżej? 

Trochę rozumiem w jakiej znalazłaś sie sytuacji gdyż moja mama była taką typową matką kwoką, która poświęcając sie dzieciom w 100% zapomniała o sobie, zatraciła swoje Ja. Kiedy każde z dzieci odchodziło z domu to -jak sama twierdziła- umierała cząstka jej. Gdy ostatnie dziecko opuściło dom wpadła w depresję bo nie ma po co żyć, straciła wszystkie dzieci. Wprawdzie moja mama zastosowała nieco inną taktykę bo brała na litość, szantażowała wzbudzając w nas poczucie winy. Jednak podejrzewam, że u Twoich rodziców mógł być podobny motyw, ale zastosowali inna taktykę. Karania Cię obrazą i brakiem kontaktu. Wiedzą, że to Cię boli więc stosują to wobec Ciebie z nadzieją, że to Cię jednak przełamie i wrócisz do nich rozstając sie z mężem. 

Dlatego uważam, że powinnaś zacząć żyć własnym życiem i cieszyć sie nim zamiast wdawać sie w ich gierki. Czy odwiedzasz rodziców, czy jesteś daleko.... nie ma znaczenia dla twoich uczuć-prawda? Przecież kochasz ich tak samo mieszkając blisko jak i daleko. Może w tym sęk, że rodzice dawno tego od Ciebie nie słyszeli, boją się że stracą Ciebie (Twoją miłość) bezpowrotnie. Chyba, że u Was w domu nigdy sie nie wyznawało miłości, nie było bliskości, czułych słów, a wychowanie to był taki zimny chów. To wtenczas takowe słowa nie zdziałają nic. Tylko ich własna taktyka może na nich zadziałać. 

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...