Skocz do zawartości
Forum

Niepełnosprawność ojca po wypadku a relacje między nami


Gość Stasieek13latek

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Stasieek13latek

Jestem ,,wczesnym" nastolatkiem (13 lat) i mam taki może dziwny problem dla innych, ale dla mnie nie. Rok temu mój ojciec miał wypadek samochodowy. Po tym wypadku wszystko się zmieniło. Raz - ojciec stracił wzrok. Ale to jeszcze byłyby chyba najmniejszy problem, najgorzej, że praktycznie jest ,kaleką' - wylądował na wózku, nie ma szans, żeby kiedykolwiek stanął na nogach. Ten wypadek w sumie rozwalil nasze dotychczasowe życie. Ojciec się załamał kompletnie, w sumie matka też miała okres, że ciągle miała doła, stresowała się wszystkim (doszła jeszcze pandemia, u niej w pracy też były zawirowania, z czasem się uspokoiło), teraz jest lepiej chociaż u niej. Ojciec jest dalej w czarnej dupie, mam wrażenie, że dla niego się juz wszystko skończyło. Poprzestawiało mu się też w głowie wiele rzeczy. Chodzi o to też, że ja się go po prostu wstydzę. Jakoś nie mam ochoty zapraszać znajomych do domu, tak w ogóle poluzowalem kontakty z ludźmi, kiedyś często spotykaliśmy się właśnie u nas w domu, teraz jakoś odechciało mi się wszystkiego. Już ze dwa razy słyszałem jakieś głupie teksty i durne docinki, coś na zasadzie jak mi się mieszka ze ślepą kaleką pod dachem czy np muszę zmieniać staremu pampersy albo coś w podobnym stylu. To niby są tylko złośliwe, durne docinki, powinienem to olać ciepłym moczem, ale chyba nie potrafię. Jakoś biorę te słowa do siebie, najgorzej, że to analizuje później godzinami i zdarza mi się, że podświadomie czuje złość na ojca, nie lubię i nie chce z nim gadać, potrafię mu chamsko odpowiedzieć, jak czegos chce ode mnie czy o coś pyta. Wiem, że to nie jego wina, że tak się to.wszystko skończyło, ale nie wiem...
Sam nie umiem tego określić słowami, ale jakaś taką niechęć czuje do niego, złość. Bardzo mamy napięta atmosferę w domu. I tutaj mam prośbę o poradę jakąś albo cokolwiek: nie umiem zaakceptować tej całej sytuacji, nie jest lepiej u nas, a chyba nawet gorzej - gorzej w rozumieniu relacji między nami i tak dalej. Do tego ciągła deprecha u ojca. Co dalej mam robić? Chciałbym , żeby było lepiej, zdaje sobie sprawę, że pewne rzeczy nigdy się nie zmienią, ale mam wrażenie, że jak tak dalej bedzie to się to dobrze nie skończy, bo sam widzę, jak na mnie ojciec działa. Do tego dochodzą kiepskie kontakty z kolegami. Wszystko się rozwaliło i rozlazło, a ja sam nie wiem, jak dalej będzie i co zrobić, żeby było trochę lepiej.

Odnośnik do komentarza
Gość _Oliwka_

Szczerze? Tak czytam i nie wierzę po prostu... Aż mi się przykro zrobiło jak to czytałam i aż mnie za serce złapało, że ktoś naprawdę może być totalnie bez żadnego współczucia, nawet dla tak bliskiej osoby jaką jest rodzic... 
I wiesz co Ci powiem ?
Twój ojciec miał wypadek, stracił wzrok, będzie poruszał się do wózku do końca życia a twoim największym problemem jest to co mówią twoi koledzy ? Rozumiem że w tym wieku akceptacja przez rówieśników jest bardzo ważna, ale zastanów się kto jest dla Ciebie ważniejszy no i czy w ogóle oni są Ciebie warci skoro mówią Ci takie rzeczy? Szczerze to dalej nie jestem w stanie pojąć jak możesz się wstydzić swojego taty i złościć się niego za to że miał wypadek - myślisz że on chciałby go mieć ? Zamiast mu pomagać to zachowujesz się z tego co wyczytałam źle w stosunku do niego, do własnego taty który z pewnością bardzo Cię kocha. To przykre bardzo i przykro bardzo czyta się takie rzeczy... Szczególnie że z pewnością jest mu bardzo ciężko bo stracić wzrok w wypadku i do tego wylądować na wózku do końca życia to straszna tragedia.
Jeszcze chciałam nawiązać do jednej rzeczy, a mianowicie do tego żebyś odwrócił teraz role - a co gdybyś to ty miał wypadek i co gdybyś to ty właśnie stracił wzrok i wylądował do końca życia na wózku? Myślisz że mama czy tata też by się od Ciebie odwrócili ? Bo mnie się wydaje, że nie. A gdyby tak było to jakbyś się wtedy z tym czuł ? Gdyby pomimo tragedii która Cię dotknęła twoi rodzice wstydziliby się Ciebie, chamsko Ci odpowiadali, złościli się na Ciebie (bo przecież to że straciłeś wzrok w wypadku i wylądowałeś na wózku to twoja wina, prawda?) i nie chcieli nawet z tobą rozmawiać ? Powiedz mi szczerze - dobrze byś się z tym czuł ? Czy może byłoby Ci przykro ?
No właśnie.
Mam nadzieję, że skłoniłam Cię tym do tego żebyś przemyślał to wszystko, a zwłaszcza swoje zachowanie. A skoro twoi koledzy ciągle rzucają Ci takimi tekstami i bawi ich coś takiego to znaczy, że nie ma co po nich płakać nawet gdy się od Ciebie odwrócą. Bo normalni ludzie którzy mają jakiekolwiek uczucia współczują takim ludziom i starają się im pomóc, a nie się z ich śmieją. I serio, naprawdę nie jestem w stanie pojąć nawet takiego zachowania...
Owszem, znajomi są ważni ale ze znajomymi często bywa tak że dzisiaj są, a jutro ich nie ma a rodzina jest zawsze. I napiszę to po raz kolejny - czy tacy znajomi są Ciebie warci? Poza tym słysząc takie docinki kolegów na temat swojego taty powinieneś stanąć w jego obronie, a nie chować głowę w piasek i się go wstydzić. I mam nadzieję, że weźmiesz sobie choć trochę do serca to wszystko co napisałam.
Trzymaj się.

Odnośnik do komentarza
Gość Stasieek13latek

To nie chodzi o to, że moim największym problemem są znajomi. Czasem brakuje mi tych normalnych spotkań z nimi. No racja, że sam ich też odsuwam w pewnym stopniu, nie zapraszam ich do siebie, bo właśnie wstydzę się, jakoś nie chce, żeby mojego ojca widzieli, jedni mają jakieś głupie teksty, złośliwe, mówione niby ,,żartem", ale jest jak jest, raczej odpadaja spotkania u mnie.

Ja się tak podświadomie wkurzam, nawet dobrze nie wiem sam, jak mam to słowami oddać, ale czasem jak słyszę tych kumpli choćby czy jak widze ojca, ktory ma dół psychiczny, totalnie się zmienił, nie ma idealnie, ojciec ma teraz masę ograniczeń, no pewnych barier w zyciu nie pokona, to wtedy wzbiera złość we mnie. To jest chore, ja wiem, wiem, ze ojciec też by wolał być sprawny i widzieć, to jasne, ale to uczucie jest silniejsze ode mnie. Wkurza mnie właśnie to jego ogólne kalectwo i chyba sam fakt, że już nigdy nie będzie zdrowy, zawsze będzie potrzebować jakieś tam pomocy od ludzi. Nie przeskoczy się tego. Boje się też, że w życiu z tej depresji nie wyjdzie. A to też się przekłada na relacje nasze. Powinien być miły i grzeczny, a bywa, że wychodzę z siebie i czasem powiem chyba o kilka słów za dużo. Matka czasem też się wkurza o to na mnie. Jak się nakręce , to bywam okropny, nie mam zamiaru się wybielać, bardziej chce oddać to, jak to wszystko u nas teraz w domu wygląda.

Ten wypadek nie był z winy ojca, po prostu ojciec miał pecha, że znalazł się w niewłaściwym miejscu i czasie, ale czasem nachodzą mnie takie myśli, że jakby pojechał inna drogą to by do tego nie doszło, byłyby sprawny, między nami też byłoby lepiej, a tak wszystko sie posypalo. Jego zdrowie na dobre.

Właśnie ja nie potrafię się znajomym odciąć na takie teksty, nie potrafię też tego olać jak gdyby nigdy nic, niby powinienem coś powiedzieć, żeby uciąć takie gadki, ale jakąś blokadę mam. W ogóle sam też się zmieniłem. Widzę to po niektórych swoich zachowaniach. Powinienem zaakceptować to wszystko i ojca ogólnie, ale coś w mojej głowie mnie blokuje. Chciałbym jakoś to zmienić.. napisałem tutaj właśnie dlatego, że widzę, że nie jest dobrze, a przecież z rodzicami czeka mnie jeszcze parę lat życia pod jednym dachem.  

Odnośnik do komentarza
Gość _Oliwka_
19 minut temu, Gość Stasieek13latek napisał:

To nie chodzi o to, że moim największym problemem są znajomi. Czasem brakuje mi tych normalnych spotkań z nimi. No racja, że sam ich też odsuwam w pewnym stopniu, nie zapraszam ich do siebie, bo właśnie wstydzę się, jakoś nie chce, żeby mojego ojca widzieli, jedni mają jakieś głupie teksty, złośliwe, mówione niby ,,żartem", ale jest jak jest, raczej odpadaja spotkania u mnie.

No właśnie, zapomniałam tam też dodać że przecież nie musicie się spotykać u Ciebie w domu, zawsze możecie się spotykać gdziekolwiek indziej bo w końcu nie musicie siedzieć tylko i wyłącznie u Ciebie, prawda ? Nie masz obowiązku zapraszać kolegów do domu, a chyba nikt na siłę się wpraszać do Ciebie przecież nie będzie. Poza tym nie musisz się nawet tłumaczyć czemu nie chcesz się spotykać u Ciebie w domu - nie chcesz to nie zapraszasz i już, masz do tego pełne prawo. Chociaż skoro wstydzisz się tylko i wyłącznie swojego taty to dalej nie mogę tego zbytnio zrozumieć no ale okej... Ale może faktycznie żebyś nie zapraszał takich kolegów do siebie do domu ,co według Ciebie by było gdyby zaczęli mówić głośno takie teksty u Ciebie w domu i twój tata by to usłyszał ? Kurcze,dlaczego tacy ludzie nie postawią się nigdy na miejscu drugiej osoby ? Ciekawe co by zrobili gdyby to ich dotknęła taka tragedia czego oczywiście nikomu nie życzę ale dla mnie tacy ludzie są po prostu bez serca...

24 minuty temu, Gość Stasieek13latek napisał:

Ja się tak podświadomie wkurzam, nawet dobrze nie wiem sam, jak mam to słowami oddać, ale czasem jak słyszę tych kumpli choćby czy jak widze ojca, ktory ma dół psychiczny, totalnie się zmienił, nie ma idealnie, ojciec ma teraz masę ograniczeń, no pewnych barier w zyciu nie pokona, to wtedy wzbiera złość we mnie. To jest chore, ja wiem, wiem, ze ojciec też by wolał być sprawny i widzieć, to jasne, ale to uczucie jest silniejsze ode mnie. Wkurza mnie właśnie to jego ogólne kalectwo i chyba sam fakt, że już nigdy nie będzie zdrowy, zawsze będzie potrzebować jakieś tam pomocy od ludzi. Nie przeskoczy się tego. Boje się też, że w życiu z tej depresji nie wyjdzie. A to też się przekłada na relacje nasze. Powinien być miły i grzeczny, a bywa, że wychodzę z siebie i czasem powiem chyba o kilka słów za dużo. Matka czasem też się wkurza o to na mnie. Jak się nakręce , to bywam okropny, nie mam zamiaru się wybielać, bardziej chce oddać to, jak to wszystko u nas teraz w domu wygląda.

Wydaje mi się, że jest w tobie bardzo dużo negatywnych emocji z którymi nie możesz do końca sobie poradzić, a ten wypadek taty jeszcze bardziej Cię po prostu dobił stąd te zachowania. I w takim przypadku faktycznie dobrze by Ci zrobił psycholog. A co do tego że twój tata nie będzie już nigdy zdrowy to fakt i jest to bardzo przykre, dlatego bądź przy nim i staraj się mu jak najwięcej pomagać bo on tego teraz z pewnością bardzo potrzebuje. I zakładam że pomimo że czasem się na niego wkurzasz i chamsko się do niego odzywasz (co jak już pisałam wiele razy jest bardzo nie fair bo przecież on nie jest niczemu winny, nie jest winny temu że stało się tak a nie inaczej) to w głębi duszy myślę że również bardzo go kochasz ,po prostu przytłoczyło Cię to wszystko co bardzo rozumiem jednak nie jest to usprawiedliwieniem dla takiego chamskiego traktowania. A co do depresji twojego taty - według mnie nie jest niczym dziwnym i nadzwyczajnym w takim przypadku, sama pewnie wpadłabym w depresje gdybym nagle straciła wzrok i wylądowała do końca życia na wózku, nie wyobrażam sobie tego po prostu... Dlatego naprawdę bardzo współczuję takim ludziom i tacy ludzie w takich chwilach naprawdę bardzo potrzebują pomocy dlatego musisz być przy tacie, pokazać mu że bardzo go kochasz, pomagać mu ,żeby z tego wszystkiego wyszedł chodź z pewnością będzie to długa droga...

28 minut temu, Gość Stasieek13latek napisał:

Ten wypadek nie był z winy ojca, po prostu ojciec miał pecha, że znalazł się w niewłaściwym miejscu i czasie, ale czasem nachodzą mnie takie myśli, że jakby pojechał inna drogą to by do tego nie doszło, byłyby sprawny, między nami też byłoby lepiej, a tak wszystko sie posypalo. Jego zdrowie na dobre.

Wiesz, roztrząsanie tak teraz tego i myślenie "co by było gdyby" nie ma tak naprawdę teraz żadnego sensu bo co Ci to da w takiej sytuacji? Czy to coś teraz zmieni? Niestety,stało się tak jak się stało i trzeba wziąć to na klatę. Co się stało już się niestety się odstanie. Poza tym pomyśl sobie też o ludziach którzy całkiem tracą rodziców w wypadku ,powinieneś się cieszyć że masz dalej tatę i wspierać go bardzo przez cały czas bo to w końcu twój tata.

36 minut temu, Gość Stasieek13latek napisał:

Właśnie ja nie potrafię się znajomym odciąć na takie teksty, nie potrafię też tego olać jak gdyby nigdy nic, niby powinienem coś powiedzieć, żeby uciąć takie gadki, ale jakąś blokadę mam. W ogóle sam też się zmieniłem. Widzę to po niektórych swoich zachowaniach. Powinienem zaakceptować to wszystko i ojca ogólnie, ale coś w mojej głowie mnie blokuje. Chciałbym jakoś to zmienić.. napisałem tutaj właśnie dlatego, że widzę, że nie jest dobrze, a przecież z rodzicami czeka mnie jeszcze parę lat życia pod jednym dachem.  

Ale powinieneś się właśnie tego nauczyć bo jak znajomi zobaczą że się wstydzisz i że jest Ci głupio to mogą Ci jeszcze bardziej właśnie przykręcać śrubę i jeszcze bardziej Ci dogryzać ,ale tak jak już napisałam wcześniej - jeśli tak się zachowują i dalej będą się tak zachowywać to olej takie osoby, serio. Z czasem poznasz jeszcze pewnie mase wspaniałych i życzliwych osób które zrozumieją takie rzeczy i nie będą Ci dogryzać w taki sposób bo tak zachowują się tylko ludzie którzy naprawdę nie mają żadnych uczuć w stosunku do drugiego człowieka i DOSŁOWNIE żadnego współczucia. A najgorsze co możesz zrobić w tej sytuacji to naśmiewać się razem z nimi. Pokaż im że kochasz tatę i że masz szacunek do niego i ogólnie do swoich rodziców. Pokaż im że pomimo sytuacji jakoś sobie radzicie i że masz bardzo dobre relacje z nimi;) I zawsze stawaj za swoim tatą murem. Nie dawaj satysfakcji takim osobom jak twoi "koledzy" (bo nie wiem nawet czy takie osoby można nazwać chociażby kolegami) bo uwierz mi że jak będziesz się wstydził, czuł niekomfortowo i będzie widać że Ci głupio to oni za pewne będą się z tego cieszyć i tak jak już pisałam wyżej - będą przykręcać Ci śrubę jeszcze bardziej. Naprawdę według mnie powinieneś się dobrze zastanowić czy tacy "koledzy" są w ogóle Ciebie warci.

I tak jak już również pisałam Ci wyżej - pomyśl poważnie o wizycie u psychologa bo uwierz mi że psycholog to żaden wstyd a myślę że mógłby Ci pomóc, w sensie poradzić sobie przede wszystkim z twoimi emocjami, tym co czujesz i całą tą sytuacją.
Będę trzymać za Ciebie kciuki;) I życzę Ci wszystkiego dobrego i twojej rodzinie.
Trzymaj się.

Odnośnik do komentarza
Gość Stasieek13latek

Oliwka - dziękuję Ci bardzo za odpowiedzi. I to długie. 

Spotykaliśmy się głównie u mnie, bo u mnie zawsze coś było i się działo (pozytywnym znaczeniu), ale to już nieistotne teraz. Myślę, że w domu by nic nie mówili głupiego, ale jakoś nie chce tego sprawdzać. No nie chce, zeby teraz widzieli mojego ojca. Wiem, ze pewnie to paskudne co teraz pisze, ale takie mam teraz podejście. Nie postawią się na miejscu mojego ojca, bo raz, że ja też nie potrafię tego dokonać, a i to chyba nie ten wiek. 

A że mam dużo negatywnych emocji to prawda. Tak się nawarstwia wszystko we mnie, duszę to w sobie czasem, ale coraz bardziej wybucham czy złośliwy jestem. Zaraz po wypadku było najgorzej, co w sumie jest logiczne. Zaraz się zaczynała cała ta pandemia, restrykcje, lockdowny, zdalna nauka. U mamy w pracy zaczęły się problemy, jakieś zwolnienia, poplataniie z pomieszaniem, tu jeszcze ojciec i dostosowanie do nowej rzeczywistości, mama sama miała załamanie, ja za bardzo nie pamiętam swoich emocji, jakoś mam mgłę w tej sprawie, jakbym nie chciał tego pamiętać. Cieszę się, że chociaż matka się podniosła psychicznie, że unormowała się u niej praca , bo jeszcze jakby ona ciągła depresję miała, to bym chyba zwiał z tego domu. Ale co miałbym takiemu psychologowi powiedzieć? Opowiedzieć o całej sytuacji w domu i jakie są tego następstwa? A czy nie musialbym isc z rodzicem, skoro jestem niepełnoletni? Pytam, bo chyba wolałbym matce i ojcu nie mówić o tym. Jakoś sam bym chciał sobie to załatwić, a nie wiem, czy to przejdzie. 

Wiesz, już miałem to napisać w pierwszym moim poście, nie chciałem, bo wiedziałem, że niektórzy to moga zle odebrać, ale czasem myślę w duchu, czy nie lepiej by było, jakby  ojciec zginął wtedy w tym wypadku. Mam wrażenie, że on czasami chyba sam ma takie myśli i że wolałby nie żyć niż żyć z takimi ograniczeniami. Tzn najlepiej, jakby był w pełni sprawny jak.kiedys, ale ze nie jest i nie będzie, to nie wiem, czy sam nie wolałby umrzeć 

A jeszcze wracając do znajomych i takich relacji, a nie innych jakie teraz sa: szczerze to nie wiem, jak mam reagować. Co mówić. Kiedyś umiałem się odciąć, nie to, że byłem chamem, ale umiałem kogoś elegancko spławić, żeby się oddalił i dał mi spokój, ale te słowa jakoś mnie dotykają bardzo i zarazem blokują. Ale to zostawmy. Może się to wyciszy w końcu. Może. A jak nie to nie wiem. 

Ale ze sobą muszę coś zrobić, bo czuje wewnętrznie, że nie wyrobie niedługo. 

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...