Skocz do zawartości
Forum

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, 

Mam pytanie odnośnie snu bo śnił mi się mój zmarły kolega który mówił mi że zginę w wypadku samochodowym mówił też datę lecz jej nie pamiętam jestem bardzo młoda bo skończyłam 17 lat nie mam prawa jazdy w codziennym życiu często jeżdżę z chłopakiem nie wiem jak ten sen zinterpretować męczy mnie bardzo.. 

Miał ktoś z państwa podobne sny?? 

Edytowane przez Kamila2003
Odnośnik do komentarza

Ja, czy bierzesz jakieś leki zwłaszcza na depresję? Masz 17 lat, dojrzewacie szybciej niż my (Ponoć).  Nie ma czegoś takiego jak interpretacja słów, sennik. Nie są to rzeczy absolutnie uznawane przez WHO, ICD, DSM no wszystko co ma podejście naukowe, czysto logiczne nie doszuka się tam nic, Psycholog też nic. Czy boisz się jak chłopak prowadzi? jest agresywny na drodze? cwaniakuje? Czy normalny spokojny kierowca. Czy boisz się, że dojdzie do wypadku lub doszło? i czy ktoś zginął ostatnie czy fantazjujesz na temat wypadku w obojętnie jakiej formie.

Ja miałem wypadek, w pomieszczeniu wielkościu pokoju zamordowano młodego chłopaka. Którego miałem bronić. 3 inne osoby to zrobiły. Oddzielnie, bali się mnie. Ale razem, pobili mnie, jak się obudziłem, chłopaczek wisiał na pasku od torby. Miałem zrytą głowę tym, bo go chciałem ratować, tak jak uczą w szkole, no w ogóle bez szans. I widziałęm go zamiast kurtek na wieszakach jak było ciemno z 2 miechy. Nie zawsze, ale czasem ja zmęczony byłem, i oczywiście zrobiłem co mogłem, łącznie z tym, że osoby, popełniające tą zbrodnie zostały skazane. Bałem się strasznie spać, ale nic ani razu. A ogólnie mam nad ranem cholernie realny sny, aż czasem nie wierzę. Ale zawsze są pozytywne, kolorowe. To krótka faza, w której wspomnienia przechodzą z pamięci krótkotrwałej, do długotrwałej, taka segregacja. I większość to powidoki, nakładające się na siebie, tworzące niespójną całość, którą mózg, od strony czysto logicznej stara się jakoś posklejać. Dlatego sny bywają zakręcone. Ale kiedy widzisz zmarłego kolegę. nie było tam jakiegoś bezsensu? albo czegoś niewyjaśnionego? Bo taka czysta fotka. To trochę jak obrobione przez twoje lęki ujęcie. Możesz też pracować nad snami. Jak chcesz.

Odnośnik do komentarza
3 godziny temu, Raszer napisał:

Nie są to rzeczy absolutnie uznawane przez WHO, ICD, DSM no wszystko co ma podejście naukowe, czysto logiczne nie doszuka się tam nic, Psycholog też nic

WHO to organizacja przestępcza a nauka nie zajmuje się interpretacją snów ale każdy samemu może nauczyć się interpretować własne bo to o czym śnimy wiele mówi o naszej podświadomości.

Odnośnik do komentarza

Sen, to mój konik. Psychiatria ? Nie możesz śnić o podświadmości. jak widzisz taki sen? To pewna wiuzualizacja stworzona z kompletnie losowych obrazów, nie ma tam logiki, twój mózg jest przyzwyczajony, do logiki, to wystarczy by stworzyć byle jaką fabułę,  to tak brzmi, jak to się odbywa? może po prostu zachodzi inna selekcja wspomnień, mianownikem jest kobietam . I śni ci się twoja kobieta, potem mianownikiem jest zapach,  parę innych, powoduje, że dochodzi do pobudzenia seksualnego przez sen  i z jego powodu, seks VR, czujesz co robisz, już tyle rezczy jest zaangażowanych, w tą produkcję. Orgazm cię obudzi. Brak sprawi, że dalej będziesz spał, i wjedzie inne skojarzenie wspomnienie, one wszystkie się ze sobą łączą, czasem, emocjami, otoczeniem, wagą sprawy, no pełno jest czynników. Takie muszą zostać spełnione pewne warunki by powstał Sen. Na pewno podczas snu bardzo silnie działą podświadomość, ale nie wyśnisz jej.  Wyśnij, np, SuperEgo? Wyśnij,  nadświadomość. czy siłę woli. Bardzo mnie ciekawi jakbyś tomwidział we śnie. Brałem Paroksertnę na depresje, I SSRI ogólnie mają informację o możliwych nietypowych snach. Zmieniłem pare miesięcy temu na SNRI, Wenlafaksyna. Różni się tym, że zwiększa stężenie serotoni i noradrenaliny. Szkoła z USA mówi, że za depresję odpowiada brak noradrenalin, Eropa, że serotoniny. To tak na marginesie. Przy Wenlafaksynie, jest napisae, bardzo realistyczne sny.  Z początku w ogóle śniłem pierwszy raz od x czasu. Parę miesięcy potem, koło 04:00 zaczyna się najmocniejszy sen, Nigdy nie sądziłem, że można przeżywać przygody, uczucia, mam wrażenie jakby to było drugie życie.  Nie da się tam nic ułożyć, jestem pasażerem.  Ale kolory, budynki mają tak abstrakcyjne kszałty, że tego się nie da narysować. Czasem, jest tam moja była i przyjaciel, zawsze, sny są bardzo przyjemne, I pojawia się taki moment, że kontem oka, widzę, coś co wiem, że jest inne, Widzę np: prawą stronę rozmazaną w nieskończoność po Horyzont. Kiedy się łapie, że widzę taką lipę we śnie czyli, coś co nie pasuje do obrazka i pewne jest, że zaraz mnie rozłączy i się obudzę., to wydaje się to trwać sekundę czy dwie ale tak naprawdę to te dwie sekundy już nie śpię. Już jestem wybudzony.

Odnośnik do komentarza

Moim zdaniem lekceważysz temat ale to może być naprawdę bardzo indywidualna sprawa.

1 godzinę temu, Raszer napisał:

Nie możesz śnić o podświadmości. jak widzisz taki sen? To pewna wiuzualizacja stworzona z kompletnie losowych obrazów, nie ma tam logiki, twój mózg jest przyzwyczajony, do logiki, to wystarczy by stworzyć byle jaką fabułę,  to tak brzmi, jak to się odbywa?

Nie śnię o podświadomości tylko że to o czym śnię to w dużej mierze odbicie mojej podświadomości. Np kiedyś miałem okres że oglądałem dużo pornoli to potrafiło mi się przyśnić że całą noc podróżuję po burdelach a aktorki porno są moimi prostytutkami. To najbardziej prymitywny przykład ale od czegoś musiałem zacząć. Kiedyś grałem w piłkę całymi dniami i sny potrafiły zaskakiwać. Śniło mi się że gram w piłkę i np popełniam typowe dla siebie błędy i w tym śnie są wyolbrzymione a następnego dnia byłem dzięki temu bardziej skoncentrowany na tym żeby ich nie popełniać albo we śnie zrobiłem trick którego normalnie nie umiałem i następnego dnia w grze zrobiłem to z łatwością i przyszło mi to naturalnie jakbym wcześniej trenował. Nadal to prymitywny poziom śnienia ale już konstruktywny.

Drugi rodzaj snów to takie w których znani mi ludzie zachowują się bardzo dziwnie i we śnie jest to dla mnie nieprzyjemne ale potem budzę się i analizuję i okazuje się że ta osoba faktycznie tak się zachowuje ale nie w aż tak wyolbrzymiony sposób jak we śnie tylko wcześniej nie zwracałem na to uwagi. Czasem na odwrót - mam pewne oczekiwania do niektórych ludzi i śni mi się że to łamią i to odzwierciedla obawy związane z zaangażowaniem emocjonalnym. Albo śnią mi się osoby ze szkoły których nie widziałem od wielu lat i przypominam sobie jaki wtedy byłem i jakie miałem ograniczenia a potem mogę porównać z tym co się zmieniło i dlaczego oraz jak sobie uświadomiłem że moja postawa nie była ok albo na odwrót - czasem obecna postawa jest nie ok względem tego co kiedyś ustaliłem sam ze sobą a potem to się jakoś rozmyło o rzeczywistość. Czasem śnią się marzenia i ideały a czasem zupełna odwrotność i to dużo mi mówi o własnym wnętrzu nietłumionym przez logiczny osąd.

Czyli pierwszy rodzaj snów - śni się bezpośrednio to o czym myślę i robię to o czym mógłbym tylko pomyśleć. Drugi rodzaj snów to analiza tego co we śnie się przebija na pierwszy plan. Trzeci rodzaj to już coś czego inni mogą nie mieć tzn większość bo ktoś na pewno też tak ma skoro ja mam. Takie sny są bardzo rzadkie i potem bardzo dobrze je pamiętam na całe życie. Są to sny półświadome tzn czuję się jakby to był real i jestem jednocześnie widzem i aktorem a całość sprawia wrażenie jakby sen od początku do końca był wyreżyserowany i to przez geniusza. Potem analizuję i okazuje się że wszystko miało sens od początku i zmierzało do późniejszego podsumowania. Zdarza się że coś rozumiem dopiero po kilku latach a niektóre rzeczy wykraczają poza ten świat i dotyczy karmy. Niektóre postaci w snach zachowują się tak że sam bym tego nie wymyślił i dają mi wskazówki których sam bym sobie nie dał. Czwarty rodzaj snów to bezpośrednie nawiązania do przyszłości które już całkowicie wykraczają poza naukę i to co ludzie nazywają materią. I piąty rodzaj snów, najgorszy - kończysz flaszkę z ziomkiem i idziesz spać a śni się że dalej siedzicie i rozmawiacie albo nastawiasz budzik na rano ale wyłączasz go przez sen i śni Ci się że myjesz zęby jesz śniadanie bierzesz prysznic idziesz się wylać i nagle przypomina Ci się że nie możesz teraz szczać bo to jest sen i zlałbyś się w pościel. Zrywasz się a tu minęło tyle czasu co naprawdę robiłbyś te czynności. No i są jeszcze świadome sny a to już nauka tworzenia i wyobraźnia którą można zobaczyć i poczuć. Ciężko o prawdziwie świadomy sen. Najczęściej uświadamiam sobie że to sen i mogę go kreować ale jest jakaś blokada np mam wykreowaną "planszę" i ciężko wyobrazić sobie inną skoro już widzę tą więc próbuję ją zmieniać a ona się wtedy wykrzywia i robi to czego nie chcę. Chcąc usilnie zmienić sen przybieram sobie do głowy jakiś wzór np plaża i morze albo dom las miasto itp ale zdarzyło mi się że uświadamiałem sobie że to sen i czułem ekscytację związaną z pięknem jakiegoś miejsca i wtedy tworzyłem wyobraźnią miejsca które kojarzą mi się z jakąś nostalgią, czymś czego nie ma tutaj. To dopaminowa przyjemność która wiąże się z ciarkami na głowie pulsującym spokojem w klatce piersiowej i "łaskotkami" idącymi od brzucha do samej dupy. I powstają miejsca tak piękne że aż nie można się na chwilę zatrzymać i podejść bliżej bo wtedy przestałyby się tworzyć kolejne. W świadomym śnie człowiek "trenuje" bycie "bogiem". I wtedy coś mnie zawsze jednak spycha do tego że w końcu otoczenie przybiera prawie całkowicie kształt mojego życia tylko w innym tle i piękny świadomy sen czasem zamienia się w koszmar czyli najczęściej w coś zwykłego. Aha są jeszcze sny typowe dla ludzi którzy kiedyś używali różnych substancji i śnią się zwykle kiedy abstynencja trwa już długo. Są dwie odmiany - spełniona i niespełniona czyli śni się normalny melanż albo zwykła sytuacja że siedzę przed kompem, pod biurkiem leży flaszka a na stole jest wysypany szczur. Realnie czuję fazę we śnie ale częściej niedosyt i w kluczowym momencie albo się budzę albo dzieje się coś złego. Czasem w ogóle śni się zwała np przedawkowanie. Kiedyś codziennie zamawiałem pizzę i potem jak ją odstawiłem to po dwóch tygodniach kiedy niby już się przyzwyczaiłem śniło mi się że jem tak pyszną hawajską że smakuje jak w dzieciństwie ale po jednym gryzie się budzę i potem już przez cały dzień nie chciało mi się jeść normalnego żarcia. Całkiem losowe rzeczy przestały mi się śnić już dawno. Teraz każdy świadomie przeżyty i zapamiętany sen ma jakieś znaczenie.

Odnośnik do komentarza
4 godziny temu, Raszer napisał:

Wyśnij, np, SuperEgo?

Superego we śnie objawia się tak że we śnie stawiasz się w roli ofiary własnego osądu. Kiedyś śniło mi się że miałem white'a w takich dużych kamykach i mała dziewczynka podała mi jeden kamyk z podłogi żebym go schował do pojemnika i to był plastikowy słoiczek w którym oddaje się kał do badania. Po jej twarzy było widać że nie rozumie co to jest ale kojarzy to ze mną i to dla niej normalne jako "sprawy dorosłych". Towarzyszyło temu odczucie że ona nie powinna w ogóle tego widzieć i ten niewinny uśmiech był najgorszy. Po przebudzeniu zastanawiałem się co znaczy to dziecko i jego niewinność. Pojemnik na gówno jest jednoznaczny. Myślę że to dziecko symbolizowało wszystkich którzy wiedzieli że naqrwiam ale sami tego nie robią ale myślałem o tym potem jakby to była moja córka i gdyby taka sytuacja faktycznie się zdarzyła byłaby moją życiową porażką bo byłbym kimś takim co nie chcę. Sen przyśnił mi się kiedy jadłem mało ale często i akurat miałem przerwę która wydawała mi się długa a to były jakieś 2 tygodnie. Kiedyś indziej nie jadłem miesiąc i przyśniła mi się taka konfidentka i ultrakatoliczka z dzieciństwa która już wtedy uważała mnie za mega patusa a nie robiłem nic złego tylko nie znosiłem nudy. W tym śnie odkryła krechę pod klawiaturą i zaczęła mnie osądzać. Zinterpretowałem to tak że za bardzo się osądzam i zbyt często patrzę na siebie oczami innych.

4 godziny temu, Raszer napisał:

Szkoła z USA mówi, że za depresję odpowiada brak noradrenalin, Eropa, że serotoniny.

I znów - to zależy od definicji depresji i ta europejska bardziej mi się podoba bo depresja to brak odczuwania szczęścia i może towarzyszyć nerwicy albo nawet z niej wynikać i wtedy jest dużo noradrenaliny a szczęścia brak i życie jest udręką. Kiedyś pani psycholog po rozmowie ze mną stwierdziła że mam depresję a ja jej mówiłem o rzeczach które towarzyszyły mi od zawsze i niekoniecznie czułem się wtedy źle bo kiedyś umiałem sobie z tym radzić. To jest tak że w pewnym momencie przestałem bo zrozumiałem umysłem jak bardzo potrzeba zmiany i ją sobie wyobrażałem ale to tworzyło kontrast z rzeczywistością. Od pewnego momentu już nie umiałem sobie z tym radzić a po przeżyciu tego wszystkiego zrozumiałem że najlepiej było na początku kiedy potrafiłem radzić sobie z tym ale stare metody uspokajania się przestały działać więc trzeba było wytworzyć nowe. Serotonina daje poczucie że wszystko jest ok i to jest czasem ważne w akceptowaniu trudnej rzeczywistości i poznawaniu ludzi. Bez przepracowania problemów można walnąć mewę albo emilię i wszystko jest super ale temat schodzi i znowu jest źle. Lepiej działa podniesienie dopaminy i noradrenaliny bo wtedy człowiek zaczyna myśleć nad tym jak to zrobić żeby zawsze było dobrze i tworzy myśli które pomagają wyjść z dołka. To tak jak myślisz że zaraz będzie koniec ale akceptujesz to i całe ciało się uspokaja a to co wydawało się zwałą okazuje się fazą. Istnieją myśli które wyciągają ze złych stanów ale są też takie które potrafią zburzyć szczęście nawet po substancjach które niby je wywołują.

btw brak noradrenaliny powinien z automatu oznaczać wyższą serotoninę bo to działa przeciwstawnie. Tak samo brak serotoniny to przecież wyrzut noradrenaliny. Człowiek żyje wtedy w piekle i ma logiczne uzasadnienia a to składa się na depresję i ten mechanizm jest najczęstszy. Ludzie mają słabe życia i zdają sobie z tego sprawę. Dawniej nie mieli lepiej ale było słabsze zdawanie sobie sprawy. Dla ogółu obowiązywał wtedy mechanizm że im mniej wiesz tym lepiej śpisz. Nie było serotoniny ani noradrenaliny tylko apatia na oparach neuroprzekaźników. Dzisiaj ludzie wiedzą więcej i lepiej rozumieją czym jest szczęście ale sami tego zwykle nie mają co skutkuje spadkiem serotoniny i wzrostem noradrenaliny więc depresja współistnieje z nerwicą.

4 godziny temu, Raszer napisał:

widzę, coś co wiem, że jest inne, Widzę np: prawą stronę rozmazaną w nieskończoność po Horyzont. Kiedy się łapie, że widzę taką lipę we śnie czyli, coś co nie pasuje do obrazka i pewne jest, że zaraz mnie rozłączy i się obudzę., to wydaje się to trwać sekundę czy dwie ale tak naprawdę to te dwie sekundy już nie śpię. Już jestem wybudzony.

Tak właśnie jest jak masz więcej noradrenaliny. SNRI to najciekawsza generacja leków ale ja nie wyobrażam sobie niczego brać regularnie. Z tym że ja mam zwykle dużo noradrenaliny ale najbardziej brakuje mi dopaminy a serotoniny w drugiej kolejności. Brak snów znaczy że nie pamiętasz a nie że ich nie masz. Więcej noradrenaliny to większa kontrola we śnie zdawanie sobie sprawy ze snu ale chyba też gorsze wypoczywanie bo po części ciągle się czuwa ale serotonina to przykrywa i jednak śpisz.

Odnośnik do komentarza
W dniu 24.12.2020 o 17:18, Gość mózg napisał:

Po przebudzeniu zastanawiałem się co znaczy to dziecko i jego niewinność. Pojemnik na gówno jest jednoznaczny. Myślę że to dziecko symbolizowało wszystkich którzy wiedzieli że naqrwiam ale sami tego nie robią

a może to była Twoja niewinność, która na Ciebie spojrzała. A Uwierający był przepływ świadomości, który nastapił w tym spojrzeniu. Na Twoim miejscu kontemplowała bym to spojrzenie.

W dniu 24.12.2020 o 17:18, Gość mózg napisał:

Towarzyszyło temu odczucie że ona nie powinna w ogóle tego widzieć i ten niewinny uśmiech był najgorszy.

To nie nie jest kwestia tego czy ona widzi tylko kwestia tego czy to ma miejsce. 

W dniu 24.12.2020 o 17:18, Gość mózg napisał:

ale najbardziej brakuje mi dopaminy

może miłości Ci po prostu brakuje. Za to ten hormon odpowiada.

 

Odnośnik do komentarza
W dniu 26.12.2020 o 23:40, Gość Agu napisał:

a może to była Twoja niewinność, która na Ciebie spojrzała. A Uwierający był przepływ świadomości, który nastapił w tym spojrzeniu. Na Twoim miejscu kontemplowała bym to spojrzenie.

 

Też o tym myślałem i wiem czemu przyszło Ci to do głowy ale to właśnie świadczy o tym że swoje sny powinniśmy interpretować tylko my sami i nikt inny. Czasem jest tak że różne rzeczy pasują ale coś jest identyczne emocjonalnie z czymś co dobrze znamy i nikt inny nie jest w stanie tego odczytać. To jest konkretne odniesienie do odpowiedzialności nie wprost za innych ludzi. Sama feta jest w tej sytuacji metaforą która ma dla mnie wiele znaczeń.

W dniu 26.12.2020 o 23:40, Gość Agu napisał:

To nie nie jest kwestia tego czy ona widzi tylko kwestia tego czy to ma miejsce. 

 

Właśnie tego czy widzi.

W dniu 26.12.2020 o 23:40, Gość Agu napisał:

może miłości Ci po prostu brakuje. Za to ten hormon odpowiada.

 

Brakuje na pewno ale nie wiem czy miłość to kwestia dopaminy bo są w nią zaangażowane wszystkie neuroprzekaźniki a sama dopamina kojarzy mi się zupełnie inaczej. W serotoninowej przyjemności jest więcej miłości ale to też nie to. Raczej jakby miks wszystkich neuroprzekaźników w odpowiednim stężeniu.

Odnośnik do komentarza
4 godziny temu, Gość mózg napisał:

wiem czemu przyszło Ci to do głowy ale to właśnie świadczy o tym że swoje sny powinniśmy interpretować tylko my sami i nikt inny.

Nie wiem czy zwróciłes na słowo klucz "być może" w mojej wypowiedzi...pozostawiając to co napisałam twemu osadowi.

 dzieci w snach symbolizują nasza dzieciecość bardzo czesto -  choć nie zawsze.  To nie przypadek czy cos nam śni się jako dziecko, czy jako dewotka w berecie... 

Nie ma wątpliwości tez co do tego, że ostatecznie treść snu nalezy do osądu sniącego. Nikt to cudzej głowy nie wejdzie. Jednka  rzucenie snu w przepływ z innym człowiekiem zazwyczaj katalizuje  i wysostrza spojrzenie, dlatego nieraz sny warto omawiać z innymi. (Podobnie ludy pierwotne niektóre miały zwyczaj wspólnego omawiania snów, celem wywoływania duchów - czyli wyłapywania nieświadomych konfliktów we wspólnocie, innymi słowy)

sens omawiania snów jest wtedy, gdy ktoś tego nie umie, ( nie doświadczył) ,że tam faktycznie sa ukryte nieświadome treści o nas. Wtedy przy kimś można sie tego nauczyć.  To  może napędzać proces wewnetrzny, samo poświecanie snom  uwagi . Zreszta to  dorobek wielu kultur ...       

4 godziny temu, Gość mózg napisał:

nie wiem czy miłość to kwestia dopaminy

Kwestia dopaminy jest wszystko co relacyjne. Miłość w skrajnym wydaniu to psychoza - czyli dopamina. Ale  nie tylko o miłośc chodzi. bycie w zdrowych dobrych relacjach jest sprzężone z dopaminą. Tylko ktoś może powiedzieć" że no ale własnie przez brak dopaminy tych relacji nie ma..." i tak i nie.  Bo upieram sie że  to sprzężenie, wiec cos poza sekwencja przyczyna-skutek jednak.

 

 

Odnośnik do komentarza
W dniu 29.12.2020 o 09:26, Gość Agu napisał:

Kwestia dopaminy jest wszystko co relacyjne. Miłość w skrajnym wydaniu to psychoza - czyli dopamina. Ale  nie tylko o miłośc chodzi. bycie w zdrowych dobrych relacjach jest sprzężone z dopaminą. Tylko ktoś może powiedzieć" że no ale własnie przez brak dopaminy tych relacji nie ma..." i tak i nie.  Bo upieram sie że  to sprzężenie, wiec cos poza sekwencja przyczyna-skutek jednak.

Mam te relacje i brakuje mi tylko związku ale to chyba nie przyczyna moich problemów z dopaminą. Zresztą możliwe że z serotoniną też bo kiedy postanowiłem to sprawdzić okazało się że pomagają różne substancje psychoaktywne bo chodzi o to że z całym systemem neuroprzekaźników jest coś nie tak. U mnie to ma raczej podłoże fizjologiczne ale nie chcę o tym pisać.

Odnośnik do komentarza

To jak w Twoim odczuciu działa dopamina?Skoro czujesz ,że jej potrzebujesz, to jak działa na Ciebie?

Nie bede się powtarzac i toczyć  rozmów, które juz odbylismy....ale znasz moja opinie: ujmowanie siebie we wspólrzednych neuroprzekazników,  cos opisuje, ale nie idzie w głąb. Wg mnie żeby sie uzdrowic trzeba zobaczyc pełny obraz,  współrzedne przekazników, to troche bezduszne operacjonalizowanie iebie  w oderwaniu od własnego świata wewnętrznego.

 

Odnośnik do komentarza
3 godziny temu, Gość Agu napisał:

To jak w Twoim odczuciu działa dopamina?Skoro czujesz ,że jej potrzebujesz, to jak działa na Ciebie?

 

Czuję że jej potrzebuję bo amf. w małych ilościach (microdosing) likwidowała moje wszystkie problemy. Dawało mi to pełny dostęp do panelu sterowania w swoim umyśle. Przy takiej ilości nie było euforii tylko uspokojenie ale byłem czujny i skoncentrowany. Rozmowa z ludźmi sprawiała mi przyjemność i umiałem być najlepszą wersją siebie. Zdobywanie wiedzy, słuchanie muzyki, oglądanie filmów i inne czynności sprawiały mi normalną przyjemność. Dopamina jest jakby energią, wg mojej interpretacji głównym napędem do życia. Dobrze mi się oddychało i dobrze spało bo jak zażyłem rano po śniadaniu to wieczorem już schodziło. To był naturalny dla mnie stan kiedy byłem młodszy. Po mdma w microdosingu też znikały złe objawy ale więcej w tym było przyjemności niż przemyślenia. Poprawiła się samoocena wzrosła miłość własna i byłem mega spokojny a przyjemność i tak była bardzo duża. Mimo tego że oceniłbym tą substancję jako fajniejszą i lepszą to w ogóle mnie do niej nie ciągnęło i nie wyobrażałbym sobie dłuższych przygód z tą substancją. Ten stan też był jakoś skojarzony z dzieciństwem ale wcześniejszym. To taka przyjemność w ciele bez powodu ale nie ma w tym tej koncentracji. Właściwie ciągle kontynuowałbym microdosing tak jakbym mieszkał w USA i dostałbym od lekarza adderall a najlepszym lekarzem dla mnie jestem ja bo jakoś wszystkimi psychiatrami których poznałem gardzę bo każdy zapisywał coś innego a wszystko to zamulacze których po pierwszej i drugiej dawce nie chciałem brać. Może to dobrzy specjaliści ale na moim przypadku za nic się nie poznali a terapeuci których poznałem zwykle nadawali na podobnych falach do mnie ale nie potrafili znaleźć jakiegoś punktu zaczepienia że coś jest nie tak. Właśnie wręcz przeciwnie - zgadzali się z tym co mówię i chwalili mnie za to że mam wysoką samoświadomość i nie było prawdziwego punktu zaczepienia żeby zacząć terapię. Po zapoznaniu się z moją historią od razu zrzucali to na tą chorobę i życiorys ale nie bardzo było nad czym konkretnym pracować, bardziej widzieli tu robotę dla psychiatry bo przyczyny są fizjologiczne. Z czasem nauczyłem się robić tak żeby złe samopoczucie nie przekładało się na moje zachowanie, po wygadaniu się wiele razy i przegadaniu wielu nocy z przyjaciółmi w ogóle przestałem się użalać na cokolwiek i u nich nastąpił równolegle ten sam mechanizm.

3 godziny temu, Gość Agu napisał:

Nie bede się powtarzac i toczyć  rozmów, które juz odbylismy....ale znasz moja opinie: ujmowanie siebie we wspólrzednych neuroprzekazników,  cos opisuje, ale nie idzie w głąb. Wg mnie żeby sie uzdrowic trzeba zobaczyc pełny obraz,  współrzedne przekazników, to troche bezduszne operacjonalizowanie iebie  w oderwaniu od własnego świata wewnętrznego.

 

Ja się z Tobą zgadzam ale nie w pełni. Nie ujmuję siebie we współrzędne neuroprzekaźników ale tak ujmuję swoje samopoczucie a sytuację dodatkowo jeszcze na los na który nie miałem najmniejszego wpływu i szkoda o tym myśleć czy gadać. Zobacz że kiedy komuś odpisuję na wątek z jego problemami to nie ma tam nic o neuroprzekaźnikach bo dobrze rozumiem z czego one wynikają. Są do tego 2 ścieżki - podświadomość wraz z ukrytymi problemami lub źle nauczonymi emocjami czyli coś nad czym można pracować na psychoterapii oraz organika czyli fizyczny mózg i fizjologia organizmu. W tym pierwszym aspekcie wszystko może być ok albo nawet bardziej niż ok a fizjologia i tak potrafi wtedy sprowadzić na ziemię i odebrać przyjemność a psychiatrzy w Polsce dysponują samymi ogłupiaczami/usypiaczami i nawet najlepsza grupa leków czyli SNRI nie działają akurat na dopaminę tylko na serotoninę i noradrenalinę. Czyli pacjenci o innym profilu neuroprzekaźników są dyskryminowani.

Odnośnik do komentarza

Skoro już to napisałem to jeszcze dokończę bo z tej historii nie wynika dlaczego zaprzestałem microdosingu czegoś co było lekiem i stało się czymś bardzo złym. Straciłem dostęp do tego w dobrej jakości a rozcieńczony nie działał więc jadłem większe dawki ale też nie działały więc jadłem do skutku a za kilka godzin jak się całość rozpuściła byłem już okrutnie porobiony i wypijałem mnóstwo alkoholu więc trzeba było z tego zrezygnować tak samo jak zrezygnowałem z ciężkiej pracy bo musiałem przez nią pić. Ze znajomości z patoalkoholikami nie zrezygnowałem i potrafię z nimi przebywać jak piją flaszkę i wypić przez ten czas tylko piwo bo nie ciągnie mnie do tego żeby było więcej tylko szukam normalności. I tak porozmawiam z nimi na poważniejsze tematy niż z tzw zwykłymi ludźmi. Zupełnie nie mam z nimi wspólnych tematów a ich rutynowy tryb życia w którym tylko dbają o zdrowie a i tak później mają raka to zupełnie nie moja bajka.

Odnośnik do komentarza

Ok to ja Ci napisze ja ja to widzę, ale nie po to żeby z Tobą dyskutować o tym - tylko podrzucam pod rozwagę, 

 

Dopamina   "otwiera" dlatego po tym  czujesz że nie idzie Ci w myślenie, a nastawia Cie w  stan " dziecka" ...Dziecko ufa, wycioga ręce, lubi siebie i jest z tym bezpieczne. To naturalny stan, jesli nic tego nie zakluci...łatwiej budować relacje, wymieniać się z innymi, uśmiechać , trzymać za rękę.

Noradrenalin  nastawia w stan czujności. Więc kontakt z innymi wtedy nie jest otwarty i ciepły, a np to czujne uwazn dyskusje intelektualne, ktore sprawiają że czujesz  się ok ..

  

Wg mnie masz mechanizm intelektualizacji jednak,  ale , ty to odbierasz , jakby to miało sprawiać, że jesteś oderwany od rzeczywistości lub glupi.- nieswiadomy. 

) A po mdma możesz sobie po prostu "być" ? bez bycia doskonałym rozkminiaczem. Jest ciepło fajnie i jakoś tak z " przestrzenią"" .byc może noradrenalina wzmacnia Ci  mechanizm intelekt. -> co sprawia że czujesz się lepiej, (ale to skutek wzmocnienia mechanizmu obronnego, który działa sprawniej)

Neuroleptyki w minimalnych dawkach oddziałują na dopamine. 

Medytacja doprowadza do homeostazy naturalnie, ale to jest całe przedsięwzięcie, które nim się przystąpi trzeba zadać sobie pytanie "po co". I wiąże się z wysiłkiem. I trzeba wybrać jakieś  nauczanie, i nie przesadzać  .  Trzeba, mieć jakieś prowadzenie, by nie zostać transowym ezonauta,  być gotowym na brud i napięcia, jakie medytacja zacznie wyciągać, trzeba wiedzieć co z nimi mi robić. Nieraz trzeba odbyć się s o l i d n  a   terapię .To jest wysiłek tez.

I to nie rozwiązuje życia i problemów .one są dalej, inaczej się je przeżywa.

Piszesz o dwóch ścieżkach: nieświadomość i organika. Dla mnie ten układ jest sprzężony i  jest jedną ścieżka, która wyrazić można ( i oddziaływać)  różnymi wymiarami. 

Nawet jeśli ustawisz sobie w końcu neuroprzekaźniki, dalej będzie praca do wykonania, . Dlatego każdy porządny psychiatra zaleca terapię - wie że same leki najczęściej nie pomogą, a więc nie o ustawienie neuroprzekaźnikow tylko chodzi.

Niestety nie ma dróg na skróty w niczym . Siedząc medytując, łykając tabsy nikt nie przeżyje za nas życia -  o to ostatecznie chodzi, że przed życiem nie da się uciec 

 

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
2 godziny temu, Gość Agu napisał:

Ok to ja Ci napisze ja ja to widzę, ale nie po to żeby z Tobą dyskutować o tym - tylko podrzucam pod rozwagę, 

 

Nie po to żeby dyskutować w nieskończoność ale wypowiadając się już dyskutujesz ?

2 godziny temu, Gość Agu napisał:

Dopamina   "otwiera" dlatego po tym  czujesz że nie idzie Ci w myślenie, a nastawia Cie w  stan " dziecka"

To chyba miało być o serotoninie ?

2 godziny temu, Gość Agu napisał:

Noradrenalin  nastawia w stan czujności. Więc kontakt z innymi wtedy nie jest otwarty i ciepły, a np to czujne uwazn dyskusje intelektualne, ktore sprawiają że czujesz  się ok ..

 

Powiedzmy że tak ale u mnie to tak nie działa. Na czas przebywania z innymi czuję się lepiej. Dyskusje intelektualne są skutkiem właśnie podniesienia dopaminy. Czasem podnosi mi się na jakiś czas bo w ciągu dnia się waha. Dużo noradrenaliny to w moim przypadku niechęć do jakichkolwiek dyskusji. Zwracam się wtedy do wewnątrz i dużo myślę ale w ogóle się z tym nie dzielę. Żeby uzewnętrznić jakąś myśl muszę ją zobaczyć z pkt widzenia kilku stanów - kiedy jest źle i kiedy jest dobrze a potem ostateczny wniosek powstaje kiedy jest normalnie. Dlatego uważam że w przypadku niektórych osób terapia nie będzie skuteczna póki nie pozna tych stanów a jeżeli ktoś jest zamknięty na zmiany to na pewno ich nie pozna bez interwencji farmakologicznej.

Dawniej mając za wysoką noradrenalinę jeszcze dyskutowałem ale to były inne dyskusje niż te które tutaj prowadzę. Teraz spokojnie tłumaczę a wtedy tłamsiłem. Motywacją do zdobywania wiedzy było to żeby kogoś zaorać. Byłem wtedy młody i miałem niską samoocenę bo rodzice mieli wysokie wymagania. Chodziłem do najlepszych szkół i byłem dobry w nauce ale duszę znalazłem na podwórku. W końcu odkryłem swoje wnętrze i pogodziłem sprzeczności. Z tego wyłoniła się stabilna samoocena a wiedza stała się celem samym w sobie. Wraz z wiedzą i jej praktycznym zastosowaniem idzie też dopamina i magiczne poczucie swojej sprawczości. To bardziej otworzyło mnie na ludzi. Empatia już nie kłóci się z rozumem i wartościami tylko się z nimi uzupełnia. To nie zmienia faktu jak się czuję z powodu fizjologii.

W stanie noradrenalinowym nie czujesz się ok. Jest źle i można nad tym panować lepiej lub gorzej w zależności od sytuacji umiejętności i tego jak znamy samych siebie. Jeżeli przyczyny są organiczne to odpowiednio ukształtowana psychika nie jest niestety panaceum. Zły stan wtedy nie dominuje nad psychiką i zachowaniem wobec innych ale dominuje nad samopoczuciem i własną motywacją.

3 godziny temu, Gość Agu napisał:

Wg mnie masz mechanizm intelektualizacji jednak,  ale , ty to odbierasz , jakby to miało sprawiać, że jesteś oderwany od rzeczywistości lub glupi.- nieswiadomy. 

 

Nie odbieram tak tego tylko po prostu nie mam mechanizmu intelektualizacji. Moim zdaniem mylisz intelektualizację ze sprawnością intelektu. To tak jakby dla Ciebie każdy naukowiec miał mechanizm intelektualizacji. Moim zdaniem intelektualizację wyróżnia to że jest oderwana od danej osoby tak jak racjonalizacja ma imitować spójność usprawiedliwiającą coś. Intelektualizacja wiąże się jeszcze z wyjściem poza swoje emocje i odcinanie się od nich a to jest po prostu ostatnie co można mi zarzucić. 

Odnośnik do komentarza
4 godziny temu, Gość Agu napisał:

) A po mdma możesz sobie po prostu "być" ? bez bycia doskonałym rozkminiaczem. Jest ciepło fajnie i jakoś tak z " przestrzenią"" .byc może noradrenalina wzmacnia Ci  mechanizm intelekt. -> co sprawia że czujesz się lepiej, (ale to skutek wzmocnienia mechanizmu obronnego, który działa sprawniej)

 

Nie mam potrzeby bycia doskonałym rozkminiaczem. Jestem bardzo dobrym bo tak pokierowało mną życie i to jest atut ale w zasadzie też skutek uboczny. Noradrenalina sprawia że czuję się gorzej jeżeli nie jest przykryta dopaminą zaś serotonina naturalnie zmniejsza poziom noradrenaliny ale nie zawsze np po mefie wszystkie 3 główne neuroprzekaźniki działają razem i dają unikatową euforię. Zażywanie amf. i m. razem daje nieco inną ale równie mocną euforię. Każdy przeżyty stan traktuję jak wgląd ale trzeba to oceniać będąc trzeźwym i nie będąc w dołku. Noradrenalina wzmacnia intelekt ale sama w sobie do niego nie prowadzi. Intelektualizacja to mechanizm który może być powiązany z noradrenaliną ale to nie działa w obie strony czyli wysoka noradrenalina nie oznacza od razu intelektualizacji.

4 godziny temu, Gość Agu napisał:

Neuroleptyki w minimalnych dawkach oddziałują na dopamine. 

 

Mnie tylko przymulają i przysypiają a testowałem różne dawki. Przetestowałem praktycznie wszystko poza lekami które trzeba brać dłużej żeby zaczęły działać bo uważam to za zniewolenie ogłupienie i maksymalne uzależnienie od czegoś co może zmienić myślenie niespostrzeżenie. Jak coś wpływa na moje myślenie to muszę to bezpośrednio widzieć że to jest takie coś i tak zadziałało.

4 godziny temu, Gość Agu napisał:

Medytacja doprowadza do homeostazy naturalnie, ale to jest całe przedsięwzięcie, które nim się przystąpi trzeba zadać sobie pytanie "po co". I wiąże się z wysiłkiem. I trzeba wybrać jakieś  nauczanie, i nie przesadzać  .  Trzeba, mieć jakieś prowadzenie, by nie zostać transowym ezonauta,  być gotowym na brud i napięcia, jakie medytacja zacznie wyciągać, trzeba wiedzieć co z nimi mi robić. Nieraz trzeba odbyć się s o l i d n  a   terapię .To jest wysiłek tez

Medytacja działa jeżeli fizjologicznie wszystko jest ok. To że brudy wychodzą to naturalne kiedy mam za wysoką noradrenalinę ale to już osiągnęło swoje apogeum a potem brudy przestały wychodzić bo już spłynęły kanałem. To pomogło ale to nie panaceum. Medytacja po pewnym czasie wchodzi w nawyk i potem już nie da się wrócić do stanu umysłu sprzed medytacji. Wiesz że substancje psychoaktywne odblokowują mechanizmy obronne więc na tej zasadzie otwierają umysł ale nie każdy jest gotowy na poznanie brudów swojego umysłu i na prawdę o sobie ale jeżeli się ją przyjmie to ta prawda staje się lepsza. Ten syf jest wtedy przykryty czymś lepszym tak jak dopamina przykrywa noradrenalinę żeby człowiek czuł się dobrze i nie brakowało mu prądu i oddechu.

To by wystarczyło gdyby to był jedyny i faktyczny powód złego samopoczucia ale przecież wiele osób czuje się dobrze ze swoimi zaburzeniami bo wypierają prawdę i proces terapii jest im subiektywnie niepotrzebny ale przez to wchodzą w konflikty z otoczeniem. Ze sobą nie bo racjonalizacja i wyparcie to trzymają. Mogą też czuć się źle i wyrzucać swój wewnętrzny konflikt na innych jak np incel.

Ciekawe co musiałbym Twoim zdaniem robić żeby nie mieć mechanizmu intelektualizacji. Gdybyś miała rację byłbym w sytuacji bez wyjścia - skazany na intelektualizację bo przecież nie ma lepszego narzędzia rozwiązywania konfliktów niż intelekt. To że piszę dużo treści wynika z tego że pojmuję świat w bardziej złożony sposób niż większość ludzi ale to jest przecież zdecydowanie plus. Nie racjonalizuję swoich ograniczeń ani nie odcinam żadnych emocji. Długie wpisy wynikają z tego że biorę wszystko pod uwagę. Nie leję wody, każde zdanie ma znaczenie.

4 godziny temu, Gość Agu napisał:

I to nie rozwiązuje życia i problemów .one są dalej, inaczej się je przeżywa.

 

Znam ten efekt ale poza problemami jest jeszcze samopoczucie. Mój przyjaciel nie ma obiektywnych problemów poza zdrowiem a mimo tego wpada w stany depresji które trwają po 2-3 miesiące i to przypada na pół roku ogarniania i szczęśliwego życia.

4 godziny temu, Gość Agu napisał:

Piszesz o dwóch ścieżkach: nieświadomość i organika. Dla mnie ten układ jest sprzężony i  jest jedną ścieżka, która wyrazić można ( i oddziaływać)  różnymi wymiarami. 

 

Jest sprzężony tzn współdziała a to oznacza że oba elementy muszą być ok żeby cały układ działał dobrze. Ty nie bierzesz pod uwagę tego że jeżeli organika nie działa ok to mimo tego że ktoś nie wymaga terapii i zmiany myślenia to i tak jest chory i taki stan nazywa się np depresją endogenną. Też kiedyś myślałem że wszystko zależy od tego jak myślimy ale to była właśnie intelektualizacja. I czasem jest tak że nie da się nic zrobić. Twierdzenie że każdy człowiek może być szczęśliwy to też intelektualizacja. Przecież jestem zupełnie pozbawiony tych mechanizmów i jestem ich przeciwieństwem.

4 godziny temu, Gość Agu napisał:

Nawet jeśli ustawisz sobie w końcu neuroprzekaźniki, dalej będzie praca do wykonania, . Dlatego każdy porządny psychiatra zaleca terapię - wie że same leki najczęściej nie pomogą, a więc nie o ustawienie neuroprzekaźnikow tylko chodzi.

 

Terapia nie jest panaceum. Czasem nigdy nie zadziała z powodu takiego że pacjent nie ma wglądu w inne stany niż własna depresja czy nerwica więc traktuje to jako obiektywną rzeczywistość. Same leki też nie pomogą. W wielu przypadkach terapia i leczenie farmakologiczne muszą się uzupełniać a w innych NIC nie zadziała bo przyczyną jest fizjologia a nauka nie zna lekarstwa. Do tego dochodzą różne czynniki rozregulowujące organizm jak sama choroba (za winowajcę uważa się geny w połączeniu z zanieczyszczonym środowiskiem i wysokim wskaźnikiem cywilizacji, przetworzoną żywnością itd), leki na tą chorobę (np kortykosteroidy które rozregulowały mi organizm na amen), sama depresja i nerwica które długo trwały (wyeliminowanie przyczyn nie oznacza powrotu do dobrego stanu), próby leczenia depresji i nerwicy a potem jeszcze do tego narkotyki. Nie jest powiedziane że sama praca nad umysłem mogłaby dać odpowiednie skutki a w moim przypadku nie dała chociaż dla samej psychiki zrobiłem bardzo dużo i czuję tego efekty. Była tragedia a jest ch.. ale stabilnie. Byłem pesymistą a teraz przekonuję BJZ żeby odrzucił stereotypy które przeszkadzają mu w szczęściu.

4 godziny temu, Gość Agu napisał:

Niestety nie ma dróg na skróty w niczym . Siedząc medytując, łykając tabsy nikt nie przeżyje za nas życia -  o to ostatecznie chodzi, że przed życiem nie da się uciec 

 

A dlaczego o tym napisałaś? Wydaje Ci się że ja uciekam? Dlaczego? Bo piszę do BJZ i incela żeby tego nie robili? Właśnie to jest moim głównym przesłaniem do nich tylko jak mam im to opisać to nie wiem jakich słów użyć żeby zrozumieli. BJZ jest inteligentny i mam z nim wspólną płaszczyznę porozumienia ale zamyka się w swoich intelektualizacjach. Incelowi w ogóle nie da się niczego wytłumaczyć bo bierze to z góry za atak. Ja taki nie jestem i jak zarzucasz mi intelektualizację to po prostu chciałbym wiedzieć dlaczego bo jestem otwarty na sugestie ale zupełnie nie rozumiem czemu mi to zarzucasz. Jakbyś mi zarzuciła narcyzm to bym zrozumiał ale intelektualizację? No bez jaj.

Odnośnik do komentarza
Godzinę temu, Gość mózg napisał:

Nie po to żeby dyskutować w nieskończoność ale wypowiadając się już dyskutujesz ?

Nie wiem czy zauważyłeś że bez zapalu.

Ten rodzaj kontaktu z ludźmi mnie nie satysfakcjonuje...jest mi to znane z okresu gdy bylam mlodsza... Ale  to nie moja bajka juz.

I myślę że mam wystarczająco sprawny intelekt...również by widzieć Twoje niespójności w wypowiedzi. 

 

Nie zgadzam się z tym co piszesz.Odpisałam bo pomyślałam że skorzystasz, jeśli nie, naprawdę trudno

Dobrego nowego

 

Odnośnik do komentarza
15 minut temu, Gość Agu napisał:

Nie wiem czy zauważyłeś że bez zapalu.

 

Zauważyłem ale to nie moja wina. Nie chcę też naruszać Twojej strefy komfortu ale zarzucasz mi coś i nie uzasadniasz a jednocześnie widzę jak trafnie czytasz relacje kiedy odpowiadasz innym więc dla mnie po prostu albo mylisz się co do mnie bo jestem tak odmienny i wyjątkowy albo masz rację ale nie umiesz tego przekazać.

19 minut temu, Gość Agu napisał:

Ten rodzaj kontaktu z ludźmi mnie nie satysfakcjonuje...jest mi to znane z okresu gdy bylam mlodsza... Ale  to nie moja bajka juz.

 

Mam wrażenie że to dlatego że kojarzysz takie dyskusje z przerzucaniem się tym kto ma rację tak jakby Korwin masakrował lewaków. Kiedyś tak robiłem ale teraz zupełnie nie. Chcę Cię zrozumieć bo muszę odrzucić Twoje zdanie jako błędne albo przyznać Ci rację ale nie dajesz podstaw do tego bo odpowiadasz półsłówkami jakby oczywiste było że masz rację i musiałbym to przyjąć. Dla mnie to wygląda trochę tak jakbyś podświadomie ze mną rywalizowała a mi nie o to chodzi.

23 minuty temu, Gość Agu napisał:

I myślę że mam wystarczająco sprawny intelekt...również by widzieć Twoje niespójności w wypowiedzi. 

 

A jednak nie na tyle sprawny żeby wytknąć chociaż jedną z nich. Więc jak to jest?

24 minuty temu, Gość Agu napisał:

Nie zgadzam się z tym co piszesz.Odpisałam bo pomyślałam że skorzystasz, jeśli nie, naprawdę trudno

 

Czyli myślałaś że masz rację z góry i że ja mam się czegoś uczyć a może jest właśnie odwrotnie. Jesteś w tym dobra ale trafiłaś na kogoś lepszego i cóż zrobić ? 

Spokojnego nowego roku.

Odnośnik do komentarza
 
W dniu 31.12.2020 o 20:22, Gość mózg napisał:

myślałaś że masz rację z góry i że ja mam się czegoś uczyć

Nie.  chciałam Ci  podrzucić pod rozwage pewne spojrzenie. Które w moim poczuciu pasuje ..

 

W dniu 31.12.2020 o 20:22, Gość mózg napisał:

Chcę Cię zrozumieć bo muszę odrzucić Twoje zdanie jako błędne albo przyznać Ci rację

Nie musisz. 

Przedstawiłam coś, możesz to  przyjąc lub nie, wziąć kawełek lub nic. Nie potrzebuje uczestniczyć w deliberacjach sam sobie odpowiedziałes:   to nie to. i  wgruncie nie potrzebowałes  mojego zdania słyszeć,  ( a ja  też nie potrzebowałam Ci tego przekazywac ,serio.)

Wnioski  oczywiste.

To co Tobie daje fun mnie od pewnego momentu irytuje ( i nie z powodu  rzekomo nieosiągalnych poprzeczek intelektulanych , które w swoim  mniemaniu stawiasz) 

Mnie od pewnego momentu męczy to, co Tobie sprawia radośc -  wiec wychodzi tak, jakbys  ocieractwo sobie na mnie urządzał. No nie muszę się na to godzić ?

 

 

 

 

 

 

No własnie nie zarzucam, podaje pewien obraz, który widze, pozalogicznie, wyswietla mi się nim pomysle. 

Odnośnik do komentarza
18 godzin temu, Gość Agu napisał:

No własnie nie zarzucam, podaje pewien obraz, który widze, pozalogicznie, wyswietla mi się nim pomysle. 

Dobra ok. Ale to co nazywasz pozalogicznym też ma swoją logikę. Możesz mieć rację ale ja po prostu wtedy nie widzę czemu miałabyś ją mieć. Dzięki w takim razie za opinię i tyle :) Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
17 godzin temu, Gość mózg napisał:

Dobra ok. Ale to co nazywasz pozalogicznym też ma swoją logikę. 

nie mozna tego stwierdzic. moze miec moze nie miec, nie lezy w naszym zasiegu zweryfikowanie  tego w pełni.

 

17 godzin temu, Gość mózg napisał:

Możesz mieć rację ale ja po prostu wtedy nie widzę czemu miałabyś ją mieć.

stworzenie Ci omzliwosci "widzenia' moze kosztowac twojego rozmowcy wiecej uwagi  i minuto-literek niż ma ochote Ci dac. i powinienes to uszanowac, bo to tez jakas granica w relacji, 

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
12 godzin temu, Gość Agu napisał:

nie mozna tego stwierdzic. moze miec moze nie miec, nie lezy w naszym zasiegu zweryfikowanie  tego w pełni.

 

Nie zgodzę się. Za założenia wszystko co jest to coś logicznego czyli dającego się opisać za pomocą logiki. Nam mogą umykać różne mechanizmy które mogą być w ogóle ukryte z założenia tzn niewykrywalne a prawdziwe. To co ludziom wydaje się pozalogiczne czyli emocje, muzyka, intuicja to tak naprawdę coś logicznego i gdyby istniał idealny naukowiec który potrafi wszystko zweryfikować - w zamyśle mówię o sztucznej inteligencji przyszłości) to powiedziałby dlaczego ktoś woli jazz a ktoś inny woli metal i pewnie da się to powiązać ze strukturami w mózgu i myślami towarzyszącymi. Emocje jak najbardziej można i trzeba poddawać badaniom naukowym i ten kierunek jest jeszcze baaaardzo nieodkryty i ma dużą przyszłość. O i właśnie tutaj mówimy o dyskusjach które sprawiają mi fun, kiedy poruszamy tematy takie jak ten albo o religii, wartościach, kosmosie i ideach. Nie bawię się w żadne gierki ale mam skrzywienie logiczne tzn razi mnie kiedy ktoś nie uzasadnia swojego zdania w logiczny sposób albo pisze coś nielogicznego. A poza tym wszystko i tak trzeba przełożyć na język logiki kiedy już o tym mówimy.

12 godzin temu, Gość Agu napisał:

stworzenie Ci omzliwosci "widzenia' moze kosztowac twojego rozmowcy wiecej uwagi  i minuto-literek niż ma ochote Ci dac. i powinienes to uszanowac, bo to tez jakas granica w relacji, 

 

Szanuję to ale nie do końca rozumiem. Z drugiej strony wszystko można napisać krócej jeśli nie chce nam się tego rozwijać a Ty rzuciłaś hasło a nie wskazałaś nawet konkretnego fragmentu z którym to kojarzysz. Mówię już o samym hasłowym rzuceniu komuś czegoś.

Odnośnik do komentarza
11 godzin temu, Gość mózg napisał:

Za założenia wszystko co jest to coś logicznego czyli dającego się opisać za pomocą logiki.

Jest to tylko założenie.  Wiele rzeczy mozna opisac i sprowadzić  logiki , ale nie wiemy czy wszystkie. 

Poezja nie ma uwarunkowania logicznego, wybrzmiewa poza-logiką. Choć   można sprowadzić  ja do jakiejs  podstawy  logicznej ,  to jednak to co w wierszu wybrzmiewa  i  stanowi o jego esencji - umieszczone jest poza-logiką. 

Tworzenie ciagów logicznych na temat poezji byłoby tylko kompulsja nie uchwycająca jej  tresci.

 

 

 

Odnośnik do komentarza
7 godzin temu, Gość Agu napisał:

Jest to tylko założenie.  Wiele rzeczy mozna opisac i sprowadzić  logiki , ale nie wiemy czy wszystkie. 

 

Nie jest to założenie tylko podstawy logiki. Gdyby było tak jak piszesz to z dowolnego zdania wynikałoby dowolne inne zdanie i dlatego wiemy że świat jest logiczny i musi taki być. Co najwyżej my nie znamy całej logiki i czasem dochodzimy do wniosków w pozornie pozalogiczny sposób ale on ma swoją logikę czyli mechanizm działania. Po prostu wiele rzeczy wymyka się obserwacji. Gdybyś naprawdę twierdziła to co nieprzemyślanie napisałaś to nie mielibyśmy w ogóle o czym rozmawiać bo co to za rozmowa kiedy ktoś może napisać dowolne zdanie i stwierdzić że wynika z niego dowolnie inne kiedy ja muszę trzymać się reguł logiki - to by było nie fair i całkowicie bez sensu oderwane od rzeczywistości.

7 godzin temu, Gość Agu napisał:

Poezja nie ma uwarunkowania logicznego, wybrzmiewa poza-logiką. Choć   można sprowadzić  ja do jakiejs  podstawy  logicznej ,  to jednak to co w wierszu wybrzmiewa  i  stanowi o jego esencji - umieszczone jest poza-logiką. 

Nie jest. To jest logika tego wiersza. To co nazywasz "poza logiką" to tak naprawdę chyba poza dedukcyjnym myśleniem i wprost przyczynowo skutkowym tłumaczeniem. Poeta musi mieć warsztat techniczny i przesłanie i po prostu ukrywa to przesłanie w tym warsztacie czyli doborze słów które odpowiednio się kojarzą, rymują i są wieloznaczne. To jak najbardziej logiczne.

7 godzin temu, Gość Agu napisał:

Tworzenie ciagów logicznych na temat poezji byłoby tylko kompulsja nie uchwycająca jej  tresci.

 

Nieprawda. Nawet w podstawówce była nauka interpretacji wierszy. A zwłaszcza kiedy sztuczna inteligencja dojdzie naprawdę do głosu to zobaczysz że wszystko będzie poddane badaniom w tym emocje muzyka i wiersze i będą z tego logiczne wnioski które można ignorować ale taka postawa to denializm z którym należy walczyć.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...