Skocz do zawartości
Forum

Nie mogę znieść myśli o urlopie


Gość Mmk

Rekomendowane odpowiedzi

Bardzo często uważam się za osobę zdrowa psychicznie, przede wszystkim odnoszę takie wrażenie kiedy rozmawiam ze swoimi znajomymi czy czytam jakieś wpisy w internecie. Wtedy uważam, że jest ze mną ok. Nie mam wahań nastrojów, nie mam niskiego poczucia własnej wartości, nie czuję zazdrości czy zawiści względem innych, nie odczuwam potrzeby imponowania itd. Z zewnątrz wyglądam na osobę bardzo racjonalną i silna psychicznie (wielokrotnie to słyszałam) Jednak... Prawda jest jednak taka, że nie jest ze mną zbyt dobrze. Zdałam sobie sprawę, że uciekam w pracę. Kiedy tylko mam wolne to wpadam w depresję. Wtedy myślę o swoim nieudanym związku i bardzo się tym nakręcam. Ostatnio pracowałam  codziennie po 12h, niedługo mam wybrać się na urlop którego bardzo oczekiwałam. Teraz jednak miałam wolny weekend i dostaje już szału, mam ochotę odwołać ten urlop. Ostatnio koleżanka z pracy mi powiedziała, że niedługo się wykończę, że powinnam przystopować. Jednak ja odnoszę wrażenie, że wykończę się mając wolne.  W tym momencie ogarnęła mnie taka rozpacz, że mam ochotę się skrzywdzić. Czuję, że wariuję. Nie mogę znieść myśli o tym urlopie, który i tak ma trwać tylko tydzień. Jednak faktycznie nie mogę też pracować na okrągło, tym bardziej że faktycznie zaczęłam już odczuwać efekty przemęczenia. Czy ja jestem walnięta? 

Odnośnik do komentarza

Być może to już u ciebie pracoholizm. Warto czasami przystopować, bo skoro ktos z boku mówi ci że się wykończysz to jednak coś w tym musi być. Może juz dawno nie miałaś wolnego i tak reagujesz. Bo jest tak że w pracy ma sie zajętą głowe, trzeba myśleć (z reguły) o tym co sę robi, co się mówi. A gdy przychodzi wolne jest czas żeby pomyśleć o sprawach poza pracą. I stąd też twje rozmyślania od których uciekasz. Pzdr.

Odnośnik do komentarza

Dziś nawet trochę czytałam o pracoholizmie, jednak nie wiem czy to do mnie aż tak bardzo pasuje ponieważ wcale nie mam jakichś wielkich ambicji i nie zależy mi na jakimś prestiżu. Z drugiej strony moja praca na pewno jest chorobliwa. Nie potrafię przystopować ponieważ moje myśli i uczucia są na tyle dręczące, że naprawdę nie widzę sensu tej męczarni. Nie potrafię znaleźć harmonii.  Nie mam żadnej przyjemności z życia a w domu doświadczam jedynie frustracji. Nawet zarobione pieniądze nie dają mi satysfakcji. Jestem jak robot z funkcją spania i jedzenia. 

Odnośnik do komentarza
14 minut temu, Gość Mmk napisał:

Nie potrafię przystopować ponieważ moje myśli i uczucia są na tyle dręczące, że naprawdę nie widzę sensu tej męczarni.

A byłaś kiedyś u psychologa? Bo wspomniałaś wyżej  o tym że wpadasz w depresję. Może to kwestia tego jak wygląda twoje zycie prywatne, dlatego uciekasz w pracę. Pzdr

Odnośnik do komentarza

Byłam kiedyś u psychologa (chodziłam przez jakieś pół roku) jednak nie padła tam żadna diagnoza, jedynie utwierdzałam się w przekonaniu, że jestem zdrowa na umyśle.  Później przerwałam terapię, powiedziałam, że nie mam na to czasu ponieważ za dużo pracuję. Terapeutka powiedziała, że według niej wymagam terapii, jednak ja wtedy tego nie odczuwałam, nie widziałam jakichś jednoznacznych przesłanek i odczuwałam, że chodzi tylko o kasę. 

Odnośnik do komentarza

Nie wiem też czy moje życie prywatne wygląda tak dlatego bo to moja wina, tzn ze dużo pracuje i jestem przemęczona przez co później się  czepiam, nie mam ochoty na rozmowy i ciągle się nakręcam, że jest tragicznie. Czy może jednak odwrotnie? Uciekam do pracy bo moje życie prywatne faktycznie jest tragiczne. Tylko jeśli chodzi o tą drugą opcję to w sumie w moim życiu nie ma żadnych tragedii, dziś przeczytałam kilka wpisów na tym forum i ludzie mają dużo cięższe sytuację w domu i jakoś sobie radzą. Chyba mam coś z nieszczęśliwej księżniczki. Czy to jednak takie złe, że nie chce akceptować czegoś co jest byle jakie? 

Odnośnik do komentarza
19 minut temu, Gość Mmk napisał:

Terapeutka powiedziała, że według niej wymagam terapii, jednak ja wtedy tego nie odczuwałam, nie widziałam jakichś jednoznacznych przesłanek i odczuwałam, że chodzi tylko o kasę. 

Możesz zapisać sie na terapię na NFZ.
Mimo wszystko jeżeli terapeutka stwierdziła że jednak terapia dalej by ci sie przydała to warto pomyśleć o swoim zdrowiu psychicznym i kontynuowaniu właśnie na NFZ tak żebys nie płaciła prywatnie.
 

15 minut temu, Gość Mmk napisał:

Uciekam do pracy bo moje życie prywatne faktycznie jest tragiczne. Tylko jeśli chodzi o tą drugą opcję to w sumie w moim życiu nie ma żadnych tragedii, dziś przeczytałam kilka wpisów na tym forum i ludzie mają dużo cięższe sytuację w domu i jakoś sobie radzą.

Na forum sa rózne osoby z różnymi problemami. Więc bierz pod uwagę że każda osoba ma inną wrażliwość i nie każdy jest silny psychicznie. Mozna być np. silnym fizycznie ale psychicznie mozna bardzo podupadać, nie radzić sobie z jakimiś konkretnymi kwestiami w życiu. Np. praca jest ok ale życie prywatne się wali. Czasami jest też tak że nie widzi się konkretnych problemów, można je wypierać, ale po pewnym czasie moga one dawać sygnały naszej głowie że jednak cos jest nie tak jak być powinno. Poza tym wizyty u psychologa/psychoterapeuty nie musza oznaczać że jesteś psychicznie chora. Ludzie często chodzą na takie wizyty bo chcą się wygadać, a w między czasie moga wychodzić rózne problemy z którymi sobie nie radzili. Więc pomyśl o kontynuowaniu takiej terapii. Pzdr.

 

Odnośnik do komentarza

Gość Ka-wa, to mój obecny związek i tkwię w nim ponad 10 lat. Choć często czuję, że mój partner mnie kocha to wielokrotnie mam napady kiedy myślę, że jest ze mną tylko dlatego bo tak mu wygodnie. Najbardziej jednak doprowadza mnie do szału bałagan w domu albo jego przedmioty i zagracanie domu, ostatnio też zrobił sobie z salonu suszarnię ubrań... Nie dotrzymuje też obietnic, nie można niczego z nim ustalić bo na słowo "ustalenia i obowiązki" ma alergię, uważam też że jest nieodpowiedzialny. Przestał o siebie dbać, nie prasuje ubran i nosi jakieś stare łachy - każdy z innej parafii. Nie stara się w seksie, jest rozleniwiony pod każdym względem, po prostu zdziadzial. Odnoszę wrażenie, że całymi dniami oglada tylko jakieś seriale albo co gorsza jakieś durne, sekciarskie filmy o teoriach spiskowych itp. Po prostu często się zastanawiam co ja z nim w ogóle robię. Wielokrotnie chciałam się z nim rozstać jednak jakoś to do niego nie docierało. Bierze mnie na przeczekanie a później zachowuje się jak gdyby nigdy nic się nie stało co tylko pogłębia moja frustrację. W marcu podczas covid-19 pracowałam mniej i również nie mogłam znieść jego obecności, przeniosłam się na miesiąc do salonu i w ogóle z nim nie rozmawiałam a on każdego ranka jak gdyby nigdy nic pytał mnie czy chce herbatę. Po mojej odmowie nie zamienialiśmy juz że sobą ani słowa. Kiedy zaczęłam pracować więcej to wróciłam do sypialni a on przestał mnie denerwować. Teraz czuję, że znów wszystko mi wraca, znów zaczynam się nakręcać jaki on jest beznadziejny i jak go nie mogę znieść. Kiedy pracuję to wtedy go bardziej doceniam, wtedy czuję że się o mnie martwi, przygotowuje mi kolacje i chce spędzać wolny czas. Właściwie to mam tylko jego, jest najbliższą mi osoba i wiem, że zawsze na mnie czeka w domu. Jest to coś co mnie przy nim trzyma. 

Odnośnik do komentarza

Pracuje ale w domu... Co do książki to faktycznie może by się sprawdziła. Wiem jednak, że i tak będę się wściekać. Na ten urlop mieliśmy wyjechać, kilkakrotnie zmieniałam termin a w ten weekend miałam ten wyjazd potwierdzić. Nie zrobiłam tego ponieważ nie wyobrażałam sobie z nim wyjazdu, teraz już tym bardziej nie chcę tegi urlopu żeby bezsensownie siedzieć przez tydzień w domu. Skończyloby  się na tym, że przez ten tydzień sprzątałabym i gotowała. Jeśli tak czy siak mam pracować to już wolę żeby ktoś mi przynajmniej za to zapłacił

Odnośnik do komentarza

Ja widzę problem w Tobie, co nie znaczy, że partner jest bez wad. 

Nie wiem czy on Ciebie kocha, ale chyba tak, skoro znosi Twoje huśtawki emocjonalne, Ty natomiast nie masz do niego żadnych ciepłych uczuć. Teraz pytanie kto z kim jest dla wygody? 

Denerwują Cię nawet drobiazgi, ale wiedz, że jak Ty się stresujesz to jest Twój problem. Po co jesteś z kimś kogo nie znosisz? 

Widzę, że lubisz porządek, ale nie lubisz sprzątać, więc jeśli to jest taki problem to zatrudnij pomoc domową. 

Na urlop jedź sama, nawet do rodziny, zastanów się czego chcesz i się zdecyduj na rozstanie, bo nie jesteś w stanie zaakceptować partnera. Szarpiesz się sama z sobą, Twój mózg się kłóci sam z sobą, dlatego uciekasz w pracę. Ale ile można, więc wróć na terapię, pomoże Ci to podjąć decyzję. 

 

Odnośnik do komentarza
12 godzin temu, Gość Mmk napisał:

 

Skończyloby  się na tym, że przez ten tydzień sprzątałabym i gotowała. Jeśli tak czy siak mam pracować to już wolę żeby ktoś mi przynajmniej za to zapłacił

Przecież będąc na urlopie będziesz miała pełną wypłatę.. 

Człowiek nie jest robotem i potrzebuje odpoczynku. Powinnaś być może zwolnić tempo tylko sobie tego nie chcesz uświadomić.

L'amore non ha un senso, L'amore non ha un nome , L'amore bagna gli occhi, L'amore riscalda il cuore
L'amore batte i denti, L'amore non ha ragione
L'amore esiste...

Odnośnik do komentarza

Gość Ka-wa, właśnie wróciłam z pracy do której wyjechałam o 7 rano i jestem już totalnie spacyfikowna. Humor mi się poprawił a jak weszlam  do domu to zobaczyłam, że wszystko lśni. On zawsze wyczuwa kiedy zaczynam się nakręcać i wtedy wie kiedy wkroczyć z jakąś oznaką starania. Wszystko do momentu aż znowu nazbiera się bałagan a ja będę klęła. Co do sprzątania to racja, nie przepadam za tym jednak nawet gdybym to lubila to nadal bym się wściekała, że sprzątam po nim. Myślałam o kimś do pomocy w sprzątaniu jednak w tym przypadku znów na przeszkodzie stoi partner. Po pierwsze to twierdzi, że jest czysto i że on ciągle sprząta, po drugie to mówi, że nie życzy sobie żeby ktoś obcy dotykał jego rzeczy itd.

Jesli chodzi o terapię i mój związek to co ciekawe to za pierwszym razem trafiłam na terapię właśnie z tego samego powodu, tzn terapia miała mi pomóc w ułożeniu sobie w głowie czy chce z nim być itd. Wtedy utwierdziłam się w przekonaniu, że jestem osobą, która jest bardzo zdrowa na umyśle (jak nie chodzę na terapię to wcale tak nie uważam) i że jednak kocham mojego partnera i że chcę z nim być. 

Chciałam też się odnieść do wygody. Uważam, że jeśli chodzi o mnie to nie mam  pożytku z tego związku. Gdybym była sama to miałabym zdecydowanie mniej roboty i stresu a więcej pieniędzy. Jestem z nim bo jest mi bliski, bo mam sentyment, bo na mnie czeka i się o mnie martwi, jest moja rodziną i naprawdę jakoś sobie nie wyobrażam życia bez niego. 

Wczoraj przemyślałam sobie swoje  zachowanie i zdałam sobie sprawę, że ja  chyba na siłę szukam sobie w nim wroga i wiem skąd się to wzięło. Nie wiem jednak czy będę w stanie coś z tym zrobić. Moja nałogowa praca posunęła się naprawdę daleko, poza tym ciągnie mnie do używek, i choć nie mam ochoty na używki same w sobie to moja podświadoma część mi mówi, że to pasuje do mnie i mojego stylu zycia, tak jakbym chciała jeszcze bardziej się wyniszczyć... 

Dziękuję  Ci za konstruktywne wypowiedzi. 

Laurette, no akurat moja praca w dużej mierze jest uzależniona od prowizji tak więc jeśli jestem np na urlopie czy zwolnieniu (na którym nigdy w życiu nie byłam) to dostaje tylko marne grosze. Poza tym nawet gdybym miała stałą pensję to przecież jakbym zrezygnowała z urlopu i pracowałabym to dostałabym za to dodatkowe pieniądze, poza tym można też wziąć zlecenie od kogoś innego (tak zrobiłam 2 lata temu, wzięłam urlop i poszłam do drugiej pracy) 

W pewnym sensie jestem świadoma, że powinnam zwolnić, z tym że wtedy kiedy to się dzieje to mój mózg szaleje. Wczoraj naprawdę byłam już na skraju załamania nerwowego. 

Odnośnik do komentarza
29 minut temu, Gość Mmk napisał:

Wczoraj przemyślałam sobie swoje  zachowanie i zdałam sobie sprawę, że ja  chyba na siłę szukam sobie w nim wroga i wiem skąd się to wzięło.

Tak to wygląda, tylko ciekawa jestem dlaczego, robisz sobie sama pod górkę. 

31 minut temu, Gość Mmk napisał:

Chciałam też się odnieść do wygody. Uważam, że jeśli chodzi o mnie to nie mam  pożytku z tego związku. Gdybym była sama to miałabym zdecydowanie mniej roboty i stresu a więcej pieniędzy.

Tylko co jest ważniejsze to, czy:

32 minuty temu, Gość Mmk napisał:

Jestem z nim bo jest mi bliski, bo mam sentyment, bo na mnie czeka i się o mnie martwi, jest moja rodziną i naprawdę jakoś sobie nie wyobrażam życia bez niego. 

Nie doceniamy tego co mamy, dopiero jak stracimy, uważaj bo on może pierwszy z Ciebie zrezygnować, jesteś zbyt pewna jego, ale możesz się rozczarować. 

W każdym razie niszczysz uczucie jakie  jest między wami. Porządek to nie wszystko, nie musi wszystko błyszczeć, a ten co ma takie wymagania, niech sam pucuje... Więc krócej pracuj i sprzątaj, pieniądze to też nie wszystko, ważniejsza jest harmonia w związku. 

41 minut temu, Gość Mmk napisał:

poza tym ciągnie mnie do używek, i choć nie mam ochoty na używki same w sobie to moja podświadoma część mi mówi, że to pasuje do mnie i mojego stylu zycia, tak jakbym chciała jeszcze bardziej się wyniszczyć... 

Do jakich używek? Tym bardziej powinnaś mieć terapię, bo to jest niepokojące. 

Jakie miałaś dzieciństwo, bo to ma bardzo duży wpływ na nas. 

Odnośnik do komentarza

Mmk, moim zdaniem ty uciekasz w pracę od swojego faceta.

56 minut temu, Gość Mmk napisał:

terapia miała mi pomóc w ułożeniu sobie w głowie czy chce z nim być itd

56 minut temu, Gość Mmk napisał:

Gdybym była sama to miałabym zdecydowanie mniej roboty i stresu a więcej pieniędzy. Jestem z nim bo jest mi bliski, bo mam sentyment, bo na mnie czeka i się o mnie martwi, jest moja rodziną i naprawdę jakoś sobie nie wyobrażam życia bez niego. 

Czyli jesteś z partnerem bo jest ci bliski ale nie masz z niego jakiś większych korzyści. Terapia miała ci pomóc, z tym ze chyba cały czas jesteś niepewna tego co do niego w tej chwili czujesz. Pzdr.

 

Odnośnik do komentarza

To moze masz więcej problemów, tylko "oplaca " Ci sie nie pochylac nad nimi. Tak napisalam slowo "oplaca", bo z jednej strony jak za duzo nie myslisz, to masz wiecej spokoju ducha a z drugiej realnie dostajesz wiecej pieniędzy jak nie zwalniasz i nie zatrzymujesz sie ,tylko zachrzaniasz do pracy jakbys motorek w tylku miala.

A piszesz, ze jestes z człowiekiem juz od 10 lat. Tobie, jako kobiecie bije licznik. Albo jest to ten facet i czas realizowac następne kroki tej znajomosci czyli jakis slub, jakas ciąza, jakies dziecko. Tyle, ze trzeba miec przekonanie, ze to wlasnie ten facet. A te ciąze, te porody to będa dla Ciebie trudnosci finansowe. Nie zawsze bedziesz w pracy, wiec nie będziesz miala wynagrodzenia, do którego przywyklas i pewnie dla Ciebie to powod do frustracji.

 

Pora usiąsc i zapytac siebie czego chcesz, do czego dązysz, co jest wazne a co wazniejsze.

Pieniądze dla wszystkich są wazne, ale moze troche przeginasz lub liczysz tendencyjnie. Rzadko kiedy finansowo wychodzi, ze jakby mieszkało sie bez faceta to byłoby taniej. Chyba, ze patrzysz na wynajmowanie mieszkania i teraz koszty dzielone na pol bylyby nizsze jakbys sie przeprowadzila do malutkiej klitki lub bystro podnajela drugiej, obcej dziewczynie pokój , ktory metrazem jest dodatkowy , bo mieszkasz z facetem i potrzebujecie jakiejs przestrzeni aby sie nie pozabijac. Normalnie to raczej dziewczynom wychodzi, ze zgodny podzial kosztow mieszkania i utrzymania jest bardziej oplacalny niz jak zostają same  i wszystkie rachunki z tego mieszkania spadają tylko na nie same. Moze tez liczysz , ze rachunki za zakupy dzielone na pól są dla Ciebie niesprawiedliwe, bo rzadko bywasz w domu, rzadko w nim jadasz a w pracy żywisz sie dodatkowo na miejscu i dodatkowo wydajesz pieniądze, które juz nie sa dzielone na Wasza dwójkę.

Nie chcesz jechac z nim naurlop. Nie chcesz, bo wydaje Ci sie , ze on Cie denrwuje, ze go nie lubisz to po co masz tacic i nerwy i czas.

A moze trzeba sie zapytac, czy tez nie chodzi o pieniądze? Wolisz zarobic niz wydac. Samo wspólne wydawanie Cie irytuje,. I facet Cie irytuje i to, ze wakacje wspólne będa generowaly koszty.

Zobacz jak sie wg mnie zapędzilas . Lubisz pracowac, bo nie masz czasu na myslenie, bo jest to oplacalne dla Ciebie finansowo. Urlop to czas na zatrzymanie sie, na pomyslenie, na weryfikacje swojego postępowania.

Dlaczego tak bardzo uciekasz i od swoich mysli i od faceta ( to Ty zmienialas terminy urlopu jak rozumiem). 

A moze masz do niego podswiadomy żal, ze Ty musisz codziennie gdzies pędzic ,wykazywac sie, miec obroty a on spokojnie siedzi w domu i udaje, ze pracuje. A dlaczego nie pomyslisz, ze Ty biegając do pracy, biegasz do ludzi, masz naturalną szansę najczęsciej pomniejszyc własne problemy poprzez mimowolne porównanie z innymi, bo ciągle sie o innych ocierasz, ich obserwujesz i masz  szanse na refleksję, ze .i u innych sa problemy, ale jakos sobie dają radę to i ja dam radę. A pomyslisz, ze on kisi sie ciągle w czterech scianach i moze jemu jest trudno, jest w jakims marazmie, ze nie musi naturalnie sie starac aby byc ogarnietym, bo jego praca  nie wymaga wynurzenia sie do spoleczeństwa, Siedzi ciągle w domu i przywyka do rzuconego w kąt gadzetu, kurzu na pólce. On poprzez wychodzenie z domu nie moze naturalnie sie z innymi porownywac, ze nawet jak dzis wydaje mu sie, ze jest zle, to jak popatrzy na kolegę to dopiero doceni, ze jego problemy, to żadne problemy. On siedzac ciagle w domu musi miec silna psychike, ze i tak jest dobrze, ze ma wogóle prace, ze musi miec w sobie zapal aby ją szanowac, bo nie wiadomo co jest na rynku jak ją  straci.

Musisz sobie duzo w głowie poporządkowac. I dobrze byloby abys od tego nie uciekala.

Odnośnik do komentarza
52 minuty temu, Gość ka-wa napisał:

Tak to wygląda, tylko ciekawa jestem dlaczego, robisz sobie sama pod górkę. 

To jest raczej kwestia podświadomości. Wczoraj zdałam sobie sprawę z pewnej kwestii. Kiedy byłam dzieckiem to nigdy nie mogłam zaznac spokoju i komfortu psychicznego. W domu rodzinnym mój ojciec stosował przemoc psychiczną, był w tym na tyle dobry, że nawet doświadczona psycholog nie dała sobie z nim rady, powiedziała że nigdy w życiu nie chce mieć z tym człowiekiem więcej do czynienia. Na wakacje jeździłam do babci i tam paleczke po ojcu przejmował wujek (jego brat). Wyuczyłam w sobie mechanizm dzielenia dachu z wrogiem. Przypomniałam sobie, że później takim wrogiem stał się nowy partner mojej mamy, tak naprawdę nic takiego nie robił jednak  psychicznie nie moglam znieść jego obecności, później chwilowo mieszkałam z moją bratowa i zadziałał dokładnie ten sam mechanizm. Wszystko zaczęło mi w niej przeszkadzać. Teraz został tylko mój partner i to właśnie na nim wszystko spoczęło. 

Tym samym odpowiedziałam częściowo na pytanie odnośnie mojego dzieciństwa. Nie będę wgłębiać się w szczegóły ale jako dziecko miałam naprawdę bardzo ciężko. Ostatnio spotkałam moja koleżankę z dzieciństwa, która powiedziała, że nie może się nadziwić, że pomimo mojej ciężkiej przeszłości obecnie jestem jaka jestem. 

52 minuty temu, Gość ka-wa napisał:

Tylko co jest ważniejsze to, czy:

To jest mój nieustanny dylemat z którym chyba się nigdy nie rozprawię. 

 

52 minuty temu, Gość ka-wa napisał:

Nie doceniamy tego co mamy, dopiero jak stracimy, uważaj bo on może pierwszy z Ciebie zrezygnować, jesteś zbyt pewna jego, ale możesz się rozczarować

Jeśli to on zrezygnuje to wtedy mój dylemat się rozwiąże. Swoją drogą to faktycznie jestem pewna siebie i dotyczy to nie tylko mojego związku. Czasem się zastanawiam czy to właśnie nie ta pewność siebie jest kluczem. Odnoszę wrażenie, że ta pewność jest zaraźliwa a czasem może przytłaczająca co sprawia, że ktoś i tak przystaje. 

 

52 minuty temu, Gość ka-wa napisał:

W każdym razie niszczysz uczucie jakie  jest między wami. Porządek to nie wszystko, nie musi wszystko błyszczeć, a ten co ma takie wymagania, niech sam pucuje... Więc krócej pracuj i sprzątaj, pieniądze to też nie wszystko, ważniejsza jest harmonia w związku. 

To prawda... Znow jest jednak kolejne ale... Wtedy bym się czula wykorzystywana. Właściwe to nawet teraz tak się czuję i to właśnie ciągle nakręca moje zdenerwowanie. 

 

59 minut temu, Gość ka-wa napisał:

Do jakich używek? Tym bardziej powinnaś mieć terapię, bo to jest niepokojące. 

Najpierw zaczęłam od kawy, zaczęłam ją pić chociaż zawsze mi śmierdziała. Lubię też czasami wypić energetyki. To samo z papierosami. Nie czuję głodu nikotynowego jednak papieros jest często rytuałem, podobnie z alkoholem. Nie przepadam za imprezami i hałasem ale dobrze się czuje kiedy wieczorem wypiję lampkę wina. 

 

50 minut temu, Gość Loraine napisał:

Mmk, moim zdaniem ty uciekasz w pracę od swojego faceta.

Uciekam i ciężko jest inaczej. 

 

45 minut temu, kikunia55 napisał:

To moze masz więcej problemów, tylko "oplaca " Ci sie nie pochylac nad nimi. Tak napisalam slowo "oplaca", bo z jednej strony jak za duzo nie myslisz, to masz wiecej spokoju ducha a z drugiej realnie dostajesz wiecej pieniędzy jak nie zwalniasz i nie zatrzymujesz sie ,tylko zachrzaniasz do pracy jakbys motorek w tylku miala.

To wszystko prawda. 

47 minut temu, kikunia55 napisał:

Pora usiąsc i zapytac siebie czego chcesz, do czego dązysz, co jest wazne a co wazniejsze.

Tak naprawdę to nie mam żadnych pragnień i do niczego nie dążę. Nawet te pieniądze nie są wcale takie ważne. Tzn lubię zarabiać bo daje mi to satysfakcję jednak same pieniądze nie są celem. 

 

51 minut temu, kikunia55 napisał:

Pieniądze dla wszystkich są wazne, ale moze troche przeginasz lub liczysz tendencyjnie. Rzadko kiedy finansowo wychodzi, ze jakby mieszkało sie bez faceta to byłoby taniej. Chyba, ze patrzysz na wynajmowanie mieszkania i teraz koszty dzielone na pol bylyby nizsze jakbys sie przeprowadzila do malutkiej klitki lub bystro podnajela drugiej, obcej dziewczynie pokój , ktory metrazem jest dodatkowy , bo mieszkasz z facetem i potrzebujecie jakiejs przestrzeni aby sie nie pozabijac. Normalnie to raczej dziewczynom wychodzi, ze zgodny podzial kosztow mieszkania i utrzymania jest bardziej oplacalny niz jak zostają same  i wszystkie rachunki z tego mieszkania spadają tylko na nie same. Moze tez liczysz , ze rachunki za zakupy dzielone na pól są dla Ciebie niesprawiedliwe, bo rzadko bywasz w domu, rzadko w nim jadasz a w pracy żywisz sie dodatkowo na miejscu i dodatkowo wydajesz pieniądze, które juz nie sa dzielone na Wasza dwójkę.

W naszym związku nie ma czegoś takiego jak podział kosztów. Tak naprawdę to odnoszę wrażenie, że on jest na moim utrzymaniu. Mieszka u mnie a rachunki placę sama. I choć faktycznie dużo żywię się sama, tzn jem na mieście lub zamawiam coś do pracy, to jednak  rowniez robię zakupy do domu. Może w mniejszej ilości od niego jednak koniec końców tylko na siebie i tak wydałabym mniej. Wakacje również ja finansuję bo on nigdy nie ma pieniędzy co jest kolejnym przykładem na jego nieodpowiedzialność. 

 

57 minut temu, kikunia55 napisał:

moze trzeba sie zapytac, czy tez nie chodzi o pieniądze? Wolisz zarobic niz wydac. Samo wspólne wydawanie Cie irytuje,. I facet Cie irytuje i to, ze wakacje wspólne będa generowaly koszty.

Nie sądzę aby to pieniądze rodziły moja frustrację, uważam że po to zarabiam aby wydawać. 

 

Godzinę temu, kikunia55 napisał:

moze masz do niego podswiadomy żal, ze Ty musisz codziennie gdzies pędzic ,wykazywac sie, miec obroty a on spokojnie siedzi w domu i udaje, ze pracuje. A dlaczego nie pomyslisz, ze Ty biegając do pracy, biegasz do ludzi, masz naturalną szansę najczęsciej pomniejszyc własne problemy poprzez mimowolne porównanie z innymi, bo ciągle sie o innych ocierasz, ich obserwujesz i masz  szanse na refleksję, ze .i u innych sa problemy, ale jakos sobie dają radę to i ja dam radę. A pomyslisz, ze on kisi sie ciągle w czterech scianach i moze jemu jest trudno, jest w jakims marazmie, ze nie musi naturalnie sie starac aby byc ogarnietym, bo jego praca  nie wymaga wynurzenia sie do spoleczeństwa, Siedzi ciągle w domu i przywyka do rzuconego w kąt gadzetu, kurzu na pólce. On poprzez wychodzenie z domu nie moze naturalnie sie z innymi porownywac, ze nawet jak dzis wydaje mu sie, ze jest zle, to jak popatrzy na kolegę to dopiero doceni, ze jego problemy, to żadne problemy. On siedzac ciagle w domu musi miec silna psychike, ze i tak jest dobrze, ze ma wogóle prace, ze musi miec w sobie zapal aby ją szanowac, bo nie wiadomo co jest na rynku jak ją  straci.

Tutaj trafiłaś głęboko i dziękuję Ci za ten wpis. Nigdy nie spojrzałam na to z tej strony, tzn zawsze patrzyłam tylko na siebie, tzn faktycznie mnie irytowalo, że ja naginam od świtu do nocy a on się leni w domu. Nie myślałam jednak o jego perspektywie, która faktycznie może wyglądać tak jak piszesz. 

 

Godzinę temu, kikunia55 napisał:

Musisz sobie duzo w głowie poporządkowac. I dobrze byloby abys od tego nie uciekala.

Czasami próbuję jednak trudno mi odsiać ziarno od plew a jeszcze trudniej przeistoczyć cos w życie. 

Odnośnik do komentarza
26 minut temu, Gość Mmk napisał:

W domu rodzinnym mój ojciec stosował przemoc psychiczną, był w tym na tyle dobry, że nawet doświadczona psycholog nie dała sobie z nim rady... 

To wszystko wyjaśnia, teraz projektujesz ten ból wewnętrzny na partnera. Tak po cichu to się dziwię jak on z Tobą wytrzymuje?Ale spokojny człowiek Ci się trafił... 

Dlatego nie rezygnuj z terapii, to wszystko, te nerwy, problemy emocjonalne, pędzące myśli, to pokłosie dzieciństwa i musisz to przepracować na terapii z dobrym terapeutą, żeby się chociaż w części wyciszyć, bo nie radzisz sobie sama ze sobą. 

Odnośnik do komentarza

Na szczęście dzisiaj jesteście w stanie o wiele skuteczniej podejść do tego tematu. Jeśli chodzi o kwestie związane z wyjazdem wakacyjnym, to bez problemu powinniście znaleźć miejsce, które może być dla Was najodpowiedniejsze. Wiem, że teraz dużym zainteresowaniem cieszą się luksusowe domki nad morzem z  https://hthouseboats.com/ dlatego też koniecznie powinniście zwrócić na nie uwagę. Byś może właśnie tam będziecie w stanie wypocząć w komfortowych warunkach. 

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...