Skocz do zawartości
Zamknięcie Forum WP abcZdrowie ×
Forum

Pytanie do psychologa.


Gość Haleshka

Rekomendowane odpowiedzi

Czy przeniesienie negatywnych emocji z rodziców oraz rodziny na partnera może sprawić, że relacje z rodziną oraz otoczeniem się poprawią? Jeśli negatywne emocje zostały ulokowane w innej konkretnej osobie, to czy pozwala to na odcięcie się od negatywnych emocji, przerzucenie ich i całej winy na inny obiekt co pozwala na zmianę podejścia do życia? Skoro emocje już tej osoby nie dotyczą, oznacza to, że nie musi ona brać za nie odpowiedzialności? Np. Nienawiść i agresja. Jeśli parter czuł te emocje pierwotnie do ojca, a przeniósł je na partnera w wyniku czego jego relacje z ojcem się poprawiły, to znaczy, że przestał nienawidzić ojca, ponieważ w sumie to nie jego wina, a partnera? I kolejne, ważne pytanie; czy jesli partner odetnie się od osoby, która ciągle stosuje na nim projekcję i przeniesienie, to ile czasu mniej więcej upłynie zanim osoba stosująca te mechanizmy zacznie spowrotem odczuwać negatywne emocje do osób, do których pierwotnie je czuła? Czy może już tak się nie stanie, ponieważ emocje zostały ulokowane w partnerze na stałe z uwagi na wygodę jaką niesie za sobą przeniesienie?

Odnośnik do komentarza

I tutaj podam przykład pod te pytania, aby łatwiej było zobrazować o co dokładnie mi chodzi. Otóż jestem w związku. Partner przed spotkaniem mnie miał problemy z agresją, nienawiścią, złością. Próbował sobie z nimi radzić używkami, seksem, niebezpiecznymi sytuacjami, biciem. W młodym wieku próbował odebrać sobie życie. Był chamski do swojego brata oraz do przyjaciela. Obydwoje mieli do niego o to żal. Relacja z ojcem była zła. Czuł do niego ogromną nienawiść. Nie mógł wspomnieć nawet o tym, ponieważ nerwy zaczęły go wykręcać(hiperwentylacja, spinanie się mięśni). Ojciec go obrażał, pił, uderzył nie raz matkę, uderzył jego i brata, miał problemy. Nie raz chcieli od niego odejść. I teraz. Po 5 latach okazuje się, że to ja jestem winna wszystkim agresywnym zachowaniom, oraz, że relacja z bratem oraz ojcem znacząco się poprawiła. Parę razy nawet doszło do racjonalizacji zachowań ojca z przeszłości i zauważalnie pozytywnych stron, byle by postawić mnie w gorszym świetle. Ludzie wokół coraz mniej za mną przepadają, ponieważ widząc cierpiącego partnera "przeze mnie", uważają, że jest biedny i to ja jestem wszystkiemu winna i kiedyś było z nim lepiej. Ja jako osoba, która dużo czyta o psychologii, studiuje ją i zna wiele mechanizmów oraz dużo obserwuję uważam inaczej. Otóż kiedy go poznałam radził sobie z emocjami - tak jak pisałam wcześniej - używkami, adrenaliną oraz spychał złe emocje na bok. Kiedy mnie poznał, stwierdził, że był w złym stanie i poczuł nadzieję we mnie. Że go uratuje. (No i poniekąd tak się stało przenosząc na mnie wszelkie negatywne emocje). I faktycznie wydawał się być bardziej spokojny, a raczej ogłupiony i zobojetnialy od używek.( Natomiast kiedy się poznaliśmy prowadziliśmy coraz więcej rozmów, które w jakiś sposób odkopywaly przeżycia z przeszłości. Zrobiłam błąd tutaj, ponieważ założyłam, że skoro ja chcę sobie poradzić z demonami z przeszłości, to on również będzie chciał i da radę. Bo poniekąd chciał, ale stwierdził w pewnym momencie, że nie daje rady i chce wrócić do tego co było. ). Można więc stwierdzić, że wszyscy wokół postrzegali go względnie pozytywnie i spokojnie, póki nie przyszłam ja i nie wyciągnęłam z niego tego wszystkiego co dotyczy rodziny. I teraz cały czas się miota pomiędzy mną, a resztą świata. Raz twierdzi, że tylko ja go znam tak dobrze i nigdy nie był z nikim w tak bliskiej relacji, by zaraz stwierdzić, że to nie prawda i właściwie ma bliższe relacje z innymi. Raz twierdzi, że tylko ja podchodzę do niego poważnie, a inni niezbyt i że chodzi im tylko o zabawę, a raz, że inni są wspaniali, szczerzy i pomocni. Dodam też, że ma czarno-białe spojrzenie na świat.
Dodatkowe pytanie dotyczące już głównie przykladu brzmi;
Czy powinnam odpuścić ratowanie go? I skoro stałam się jego ekranem projekcyjnym, to dotarliśmy w tej relacji do sytuacji bez wyjścia?
Oczywiście proszę najpierw skupić się na pytaniach z postu pierwszego.

Odnośnik do komentarza

A na jakiej podstawie osoba interesująca sie psychologią, studiująca ją, znająca ją o wiele dokladniej niż przeciętny człowiek, wiąże się się z osobą chamską, agresywna i jeszcze wierzy, że będzie to milusi związek?

To mi tak brzmi jak dziewczyna alkoholika, która bardzo go kocha, wierzy w jego zapewnienia o miłości wobec swojej osoby i uważa,że on z milości do niej rzuci alkohol i zmieni swoją osobowośc- jak to się zazwyczaj kończy, wiemy.

Dla Ciebie odpowiedz jest prosta. Jak chlopak byl arogantem i chamem to taki pozostał. Tyle, że kiedyś prezentował to swoim najbliższym czyli ojcu, bratu czy przyjacielowi. Teraz najblizsza jesteś mu Ty, więc Tobie prezentuje te zachowania i o Tobie w świat wysyla te wredne, niesympatyczne informacje jak kiedyś o nich.

Ty uważalaś i może nadal uważasz, że nie ma zlych ludzi, są tylko zle warunki dorastania i jak to "przepracujemy" to chlopaka charakter będzie "tabula rasa" i go uksztaltujesz jak będziesz uważała. Jesli tak mądre ksiązki mówią to może tak i jest, ale jak widać jesteś jak dopiero uczący się młody mechanik, który z przyjemnościa rozłozy skomplikowane urządzenie na czynniki pierwsze a brak mu jeszcze umiejetności na zlożenie tego mechanizmu w całośc aby urządzenie zaczęło znów sprawnie pracować.

Ja, jako osoba słyszaca tylko słowo psychologia, ale nie pobierajaca nauk w tej dziedzinie, uważam, że jak ktoś ma arogancki i chamowaty charakter a ja, nie gustuję w takim zachowaniu w swoim otoczeniu, to szerokim łukiem omijam takie osoby niezależnie od warunków, które go takiego ukształtowały.
A już wiązać się z takim? Te dziewczyny alkoholików zawsze też bardzo rozumieją, jak tym chlopakom bylo żle w życiu i że to nie ich wina, że oni tacy są, a potem dziwnym trafem to one i ich wspólne dzieci mają schrzanione życie.

Co innego pomagać dobremu znajomemu w jakiś rodzinnych wiwisekcjach. Jak juz skończysz studia, to na kozetce przepytywac jakiegoś skrzywieńca, a co innego brać sobie takiego za partnera i mieć jego problemy przez 24 godz. na dobę. Od przyjaciela, ktoremu pomagasz, czy od pacjenta, z którym pracujesz, masz czasowy odpoczynek, ktory resetuje Twój mózg i masz szanse na sukces. A tu ,to chyba zawsze rownia pochyła.

Odnośnik do komentarza

Bardzo dziękuję za taką odpowiedź :) Otóż, sęk w tym, że jak się poznaliśmy byłam za przeproszeniem gówniarą i nie interesowałam się psychologią na poważnie i w takim stopniu. Wtedy nie wiedziałam o wszystkim co jest z nim związane, a na pewne rzeczy przymykałam oko czy nie zwracałam zwyczajnie uwagi. Sama również byłam dosyć niepoukładana i roztrzepana. On też nie zawsze był w stosunku do mnie agresywny. Na początku był miły i oddany aż nadto. Miałam nawet wrażenie jakoby miał potrzebę zlania się ze mną w jedność i przekraczał moje granice. Dopiero po czasie zauważyłam to wszystko co widzę teraz. Zdążyłam się już silnie przywiązać, a że nie mam wsparcia w nikim, a on przyczynił się swoją zazdrością do mojego odizolowania się odreszty ludzi, to trudno mi cokolwiek zdziałać. Przykro mi to stwierdzić, ale obecnie najbliższą mi osobą jest psycholog i staram się zdystansować emocjonalnie do partnera jak mogę. Ale cały czas mam poczucie, że zdołam go uratować(taki ze mnie Don Kichot). I masz rację. Jestem jak partnerka alkoholika. On ją obraża, a ona przeprasza. Ale to już z kolei wynika z moich problemów i skłonności, które muszę przepracować żeby nie być dopasowaniem do takiego schematu relacji.

Odnośnik do komentarza

Dodam jeszcze, że celne porównanie z tym mechanikiem. Dało mi to do myślenia. Faktycznie tak robię. Nie do końca wiem jak złożyć siebie w całość, a biegnę ratować innych. I tak, zachęciłam go do rozsypania się w szczegóły, nie wiedząc do końca jak mu pomóc. Chociaż jakieś tam techniki stosuję na sobie, które działają. Dużo mu tłumacze. Ale on dzisiaj rozumie, jutro nie pamięta. Dzisiaj nie chce być jak jego ojciec, jutro już ma to gdzieś. A ja nadal nie potrafię odpuścić, bo może "dzisiaj zrozumie".

Odnośnik do komentarza

On ma jakieś zaburzenia osobowości ,ja podejrzewam borderline ,dlatego możesz go jedynie namówić na wizytę u psychiatry ,bo tylko specjalista postawi diagnozę,zawsze trochę psychoterapia powinna pomóc.

Wyżywać się, zawsze najlepiej na partnerze ,bo wybaczy , nie jesteś w stanie go naprawić,nawet można powiedzieć,że przyzwalasz na takie zachowanie ,tym samym go psujesz.

Ma teraz Ciebie pod ręka, to odpuścił rodzinie,musi mieć "chłopca do bicia".

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Ja podejrzewam u niego inne skłonności, aniżeli borderline. Z tym, że ja miałam okres w życiu przypominający borderline i myślę, że jakoś na niego wpłynął. U niego dostrzegam osobowość paranoiczna oraz skłonności antyspoleczne(Choć coraz rzadziej. Oprócz manipulacji.). I w sumie masz rację. Być może dlatego mi zarzuca, że czuje się gorszy, bo jakby nie patrzeć pozwalam na te zachowania. Kurde... nie patrzyłam od tej strony na to. Dziękuję za celną uwagę. I z tym chłopcem do bicia masz rację. Ale muszę postawić jasne granice. Sama się ich uczę powoli, ale widzę rezultaty.

PS. Pytanie do psychologa nadal jest aktualne!

Odnośnik do komentarza

Czy przeniesienie negatywnych emocji z rodziców oraz rodziny na partnera może sprawić, że relacje z rodziną oraz otoczeniem się poprawią? Jeśli negatywne emocje zostały ulokowane w innej konkretnej osobie, to czy pozwala to na odcięcie się od negatywnych emocji, przerzucenie ich i całej winy na inny obiekt co pozwala na zmianę podejścia do życia? Skoro emocje już tej osoby nie dotyczą, oznacza to, że nie musi ona brać za nie odpowiedzialności? Np. Nienawiść i agresja. Jeśli parter czuł te emocje pierwotnie do ojca, a przeniósł je na partnera w wyniku czego jego relacje z ojcem się poprawiły, to znaczy, że przestał nienawidzić ojca, ponieważ w sumie to nie jego wina, a partnera? I kolejne, ważne pytanie; czy jesli partner odetnie się od osoby, która ciągle stosuje na nim projekcję i przeniesienie, to ile czasu mniej więcej upłynie zanim osoba stosująca te mechanizmy zacznie spowrotem odczuwać negatywne emocje do osób, do których pierwotnie je czuła? Czy może już tak się nie stanie, ponieważ emocje zostały ulokowane w partnerze na stałe z uwagi na wygodę jaką niesie za sobą przeniesienie?

Halo, jest na sali jakiś psycholog?

Odnośnik do komentarza

Witaj Haleshka!

Bardzo się cieszę, że interesujesz się psychologią, ale mam wrażenie, że za bardzo chcesz wszystko ubrać w "psychologiczne ramy". Dlaczego twierdzisz, że stałaś się lustrem projekcyjnym dla partnera, dzięki czemu on mógł poprawić swoje relacje z ojcem czy bratem? Ja widzę to troszkę inaczej i pozwól, że mimo iż jestem psychologiem, napiszę to bardziej "po ludzku". Zanim chłopak poznał Ciebie jego najbliższe otoczenie stanowiła rodzina, na której wyładowywał negatywne emocje, manifestował swoją złość czy agresję. Kiedy pojawiłaś się Ty (z misją ratowania go od złych emocji i mechanizmów działania), automatycznie Ty stałaś się obiektem, na którym mógł rozładować swe frustracje. Stałaś się swoistym emocjonalnym workiem treningowym, wentylem złych emocji. Kiedy mógł "wykipieć się" na Ciebie, mniej złych emocji lokował w rodzinie, co wtórnie mogło przyczynić się do "poprawienia" relacji z rodziną. Uważam jednak, że to nie jest jednak żadne przeniesienie. Po prostu znalazł sobie nowy obiekt, na którym dawał upust swych toksycznych zachowań. Śmiem też twierdzić, że owa poprawa stosunków z bratem czy ojcem jest tylko chwilowa i pozorna. Nie zdziwiłabym się, jeśli znowu doszłoby między nimi do zaognienia relacji.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...