Skocz do zawartości
Zamknięcie Forum WP abcZdrowie ×
Forum

Jestem niestały w uczuciach, czy mam pecha do kobiet?


Gość pan50lat

Rekomendowane odpowiedzi

Moje 50 urodziny skłoniły mnie do refleksji na temat tego, jak układało mi się życie w miłości. No więc- przed zoną miałem dziewczynę, ale rozstalismy się, byłem młody, wpadałem wtedy w romanse z bólu po rozstaniu, potem poznałem żonę, ożeniłem się w wieku 22 lat po kilku miesiącach znajomości, narodziły nam się dzieci. Byłem szczęsliwy coraz mniej, ponieważ związek ten był toksyczny, przez 12 lat małżeństwa tylko się kłóciliśmy. Rok przed rozwodem poznałem inną rozwódkę ale z problemami- z uzależnieniem alkoholowym i seksoholizmem, rozwiodłem się dla niej. Byliśmy kilka lat ze sobą, ale przestało się układac i odszedłem. Zaraz po tym nawiązała ze mna kontakt ta piersza dziewczyna (ta przed zoną) i postanowilismy być znowu razem. Ale nie trwało to długo- ok. roku, bo znów- jak przed laty okazała się fałszywa i rozstaliśmy się. Była zona wyciągneła do mnie rekę, spotykalismy się i przed samym powrotem moim do domu pokłóciliśmy się i ona zerwała kontakt po tej kłótni. Myślałem, ze to koniec, poznałem w tym czasie inną, ale mieszkała za daleko i nie weszlismy w związek, było to bez zobowiązań. W końcu po roku poznałem jeszcze kogoś, zakochała się we mnie, ja w niej także- głowę straciłem, była bardzo dobra, kochana, ale w tym czasie była zona znowu wyciągnęła rękę na zgodę i zostawiłem z bólem serca tamtą, cięzko mi było, bo ona to przeżyła. Teraz spotykam się znów z byłą żoną, znów jest dobrze, znów mamy plany na przyszłość. Dodam, ze wszyskie te kobiety kochałem, nie były mi obojetne. Chciałbym w związku z moją historią spytać Was oraz Psychologa z forum- czy w związku z taką miłosną przeszłością ja jestem osobą niestałą w uczuciach, czy raczej pechowcem, który nie trafił nigdy na sprzyjające okoliczności bycia w związku? Kim naprawdę jestem? Chciałbym mieć stałe życie, bezpieczne, a tu taki bałagan w związkach zawsze.

Odnośnik do komentarza

No, nie tylko do niej, bo tej pierwszej- co była przed nią też wróciłem jak już byłem po rozwodzie, ale okazało się to niewypałem- nawet po tak wielu latach- po prostu dalej była taka sama jak kiedyś. Ex zona nie wiem, jaka będzie, ale wracam zawsze w mysl jednej zasady- ze każdemu należy się druga szansa- dlatego dałem szansę po latach tamtej i dlatego dałem szansę tez byłej zonie. Jak nie wyjdzie, to trudno, ale będe miał wtedy czyste sumienie, ze tę szanse dałem. Po prostu tak się to życie mi potoczyło. Tak, ja szukałem cały czas takiej, z którą byłbym szczesliwy, w tym ostatnim związku byłem, bo to była dobra kochajaca kobieta, ale musiałem ją zostawić. W tym z kolei związku, gdzie dla niej się rozwiodłem, to po prostu przez jej seksoholizm i alkoholizm się rozstalismy Alkoholizm leczyła, ale nie potrafiła się opanowac przed zdradą i raz zdradę wybaczyłem, drugi raz jak ją na zdradzie przyłapałem, to odszedłem. Gdy sie rozwodziłem dla niej wiedziałem o jej problemach od jej byłego męża, ale postanowiłem jej nie przekreslać, gdy poprosiła, bym się rozwiódł- zrobiłem to dla niej. Potem ta z młodości kobieta, do której wróciłem to za młodu była nieszczera, grała na dwa fronty,była fałszywa, a po latach po raz drugi okazała się taka sama- jakby lata jej nie zmieniły. Żona nie wiem, czy się zmieniła, bo dopiero się przekonam po zamieszkaniu z nią, natomiast ta, którą dla żony niedawno rzuciłem była całkiem dobra, tylko troche młodsza- bo 10 lat młodsza. Kochałem ją, ale wszedłem w tę relację przez pomyłkę, gdyż myslałem, ze z żona definitywny koniec, bo od 2 lat nie odzywała się po kłótni słowem, ale jak zaproponowała znów życie, to musiałem odejść, choć już sobie powoli życie układałem. Nie wiem, czy to pech, czy po prostu może ze mną coś nie tak, ze mimo lat wciaż życia emocjonalnego nie mam ułożonego?

Odnośnik do komentarza

Przepraszam, ze tak to pogmatwanie opisałem, jak jakąś telenowelę brazylijską, ale ogólnie rzecz biorąc- tak w skrócie moje lata miłości i związków wyglądały i jestem ciekaw, dlaczego tak wyglądały? Czy to moja wina, bo może jestem niestały? Czy wina losu- że takie związki na mnie zesłał.

Odnośnik do komentarza

"Żona nie wiem, czy się zmieniła, bo dopiero się przekonam po zamieszkaniu z nią, natomiast ta, którą dla żony niedawno rzuciłem była całkiem dobra, tylko troche młodsza- bo 10 lat młodsza. Kochałem ją, ale wszedłem w tę relację przez pomyłkę, gdyż myslałem, ze z żona definitywny koniec, bo od 2 lat nie odzywała się po kłótni słowem, ale jak zaproponowała znów życie, to musiałem odejść, choć już sobie powoli życie układałem"
Nie no, wszystko z Tobą cacy. Po co pytasz?
Wrrrrrr !

Odnośnik do komentarza

". W końcu po roku poznałem jeszcze kogoś, zakochała się we mnie, ja w niej także- głowę straciłem, była bardzo dobra, kochana, ale w tym czasie była zona znowu wyciągnęła rękę na zgodę i zostawiłem z bólem serca tamtą, cięzko mi było, bo ona to przeżyła. Teraz spotykam się znów z byłą żoną, znów jest dobrze, znów mamy plany na przyszłość. "

Rozkochałeś w sobie dobrą, porządną kobietę, którą potem BEZ SKRUPUŁÓW rzuciłeś i nie pisz, że "bólem serca". bo gdybyś miał odrobinę przyzwoitości, to byś jej nie zostawił.
O jakim pechu ty piszesz?
To są twoje wybory, ty poleciałeś do byłej żony, gdy tylko skinęła paluszkiem.
A znasz ją przecież.
Ty wybrałeś seksoholiczkę, a przecież wiedziałeś o tym.

Odnośnik do komentarza

Każdy z nas podejmuje decyzje, jakie uważa za słuszne. Myślę, że twierdzenie jakoby miał Pan pecha do kobiet jest dla Pana wygodnym alibi. Może się Pan sam przed sobą "rozgrzeszyć". Czy jest Pan niestały w uczuciach? Myślę, że jest Pan przede wszystkim mało stabilny emocjonalnie, skoro ma Pan za sobą wiele nieudanych związków. Nie uczy się Pan na błędach, nie wyciąga wniosków. Wchodzi Pan w niestabilne relacje świadomie, tak naprawdę krzywdząc innych i siebie. Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza

Tak, mam te związki na koncie- dwukrotnie z tymi samymi kobietami także. Wchodziłem w to wszystko świadomie, ale to dlatego, ze szukałem takiej swojej przystani zyciowej, związku, w którym czułbym się dobrze, każdą z tych kobiet bardzo kochałem, ale za kazdym razem było coś, przez co odejść musiałem- od pierwszej kobiety, bo była kłamliwa i na dwa fronty leciała, od żony, bo była despotką, awanturnicą, od kochanki- bo była seksoholiczką niewierna i piła, przez co miałem cały dom na głowie i jej dzieci też plus swoją pracę zawodową, potem znowu od tej pierwszej, bo okazało się, ze się nie zmieniła i tylko żerowała na mojej kasie zdradzając. Potem od tej, która tak mnie kochała, bo mnie żona była poprosiła, bysmy znów spróbowali to nasze stare małżeństwo naprawić. I za kazdym razem był jakiś powód, ale nie leżał on we mnie, a w sytuacjach życiowych albo problemach tych kobiet. Teraz znów staram sie budować związek z żoną, ale uczuciowo wyglada to źle- tzn. nie mam między nami bliskości i fascynacji fizycznej, jest za to przyjaźń i czasem mam wrażenie, ze ona mnie chce tylko dlatego, by na starość samej nie być. Kolejnej już kobiety nie znajdę- bo mam dosyć, zostanę już przy tej rodzinie, jakoś moze z czasem i goraca miłość wróci i namiętność. Myślę, ze żona ma takie opory przez to, ze ja ją wtedy zdradzałem, bo już było między nami tragicznie, ale nie byłem rozwiedziony, a już byłem z tamtą kobietą, może żonie o to chodzi nadal? Ale ona mi nie powie, bo ona o uczuciach nie lubi mówić, tylko twierdzi, ze przeszłosć trzeba zakopać i od nowa żyć, a ja sam czasem nie wiem, czemu tak te moje relacje miłosne całe życie wyglądają.

Odnośnik do komentarza

Ale gdyby zona taka dla mnie ni była, to nie miałbym kochanki. Po prostu szukałem tego, czego w małżeństwie brakowało, małżeństwo już tak wtedy nie było do uratowania i rozwód i tak bym wziął, kochanka jedynie go przyspieszyła. A nie porzucałem za nic, porzucałem, bo nie mogłem znieść pewnych zachowań. jedynie tę ostatnią zostawiłem bez jej winy, ale to tylko dlatego, ze żona zaproponowała, byśmy znów spróbowali razem. Gdyby nie to, to byłbym z nią pewnie nadal. Tez się za to nie winię, bo to nie moja wina, a wina sytuacji niejasnej- bo myslałem, ze jestem już wolny, ze po tej kłótni z ex żoną juz nic ona ode mnie nie chce, ze zerwała całkowicie kontakt, a tu się okazało, ze po 2 latach postanowiła znów być ze mną. I co miałem zrobić? Gdy się pokłócilismy, ona nie powiedziała, ze to koniec, ja także, więc tych słów zerwania nie było, nie miałem się więc na co powołać i jej odmówić, więc postanowiłem wrócić. Jest teraz między nami dobrze, ale nie ma poczucia miłości, jedynie jest przyjaźń. Nie będę już z szukał nikogo innego, zostanę przy tym, co mam i tym postaram sie cieszyć- pełną rodziną.

Odnośnik do komentarza

~pan50lat
Nie zasłużyłem, bo zawsze byłem dobry dla swoich kobiet, ja sobie nic nie mam do zarzucenia- starałem sie, dbałem.

No to fajnie, szkoda tylko, że nie wyciągasz wniosków,
w tym wypadku, ani ty, ani twoja była żona.
Piszesz o niej, że była despotką i awanturnicą, ciekawe, co ona powiedziałaby o tobie?
Tym, co moim zdaniem, cię dyskwalifikuje, co ZDRADA.
Nic cię nie usprawiedliwia. Mówi się, że za kryzys w małżeństwie odpowiadają najczęściej obydwoje małżonkowie, ale za zdradę odpowiedzialny jest tylko zdrajca.
Nie miałeś jaj, żeby dogadać się z żoną, ewentualnie rozstać honorowo, tylko jak małpa poszukałeś innej gałęzi.
Trafiłeś z deszczu pod rynnę, los "wynagrodził" ci świństwo jakie zrobiłeś żonie.
Teraz znowu skrzywdziłeś kobietę z którą ostatnio żyłeś, zabawiłeś się jej kosztem, oszukałeś i porzuciłeś.
I znowu los ci "wynagrodzi" - życiem z byłą żoną.
Naiwny jesteś sądząc, że ona się zmieniła, mało tego, ona nigdy nie zapomni ci tej zdrady i porzucenia. Przekonasz się przy pierwszym nieporozumieniu.
...ale skoro nie masz sobie nic do zarzucenia...to dobrze ci tak :)

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...