Skocz do zawartości
Zamknięcie Forum WP abcZdrowie ×
Forum

Znacie ludzi, którzy wrócili do siebie po rozwodzie?


Gość barborka40

Rekomendowane odpowiedzi

Gość barborka40

Czy znacie małżeństwa, które wróciły do siebie po rozwodzie i jest im teraz lepiej niż było przed rozwodem? Rozważam przyjęcie swego męża, z którym rozwiodłam się 2 lata temu, dlatego pytam, czy tacy ludzie mają szansę zyć lepiej niż żyli.

Odnośnik do komentarza

To zalezy od waszych relacji przed i po rozwodzie czasem ludzie sie rozstaja potem po czasie okazuje sie ze to byl blad ze jednak uczucie wiezi itd sa silniejsze niz np klotnie i nieporozumienia . Kazdy mowi ze nie wchodzi sie dwa razy do tej samej wody ..Uwazam ze to zalezy czy sie kochacie i jak wygladal wasz zwiazek czasem ludzie musza dojrzec i obejsc sie bez siebie by zobaczyc ile dla siebie znacza

Odnośnik do komentarza
Gość barborka40

Przed rozwodem nasz związek był nerwowy, często zdarzały się kryzysy. Właśnie podczas jednego z takich kryzysów mój mąż wpadł w romans z naszą wspólną koleżanką, która akurat przychodziła się do mnie wyżalić, bo z kolei jej mąż odchodził do innej. I tak przychodziła, często przychodziła, jak ja jeszcze w pracy byłam i siedziała z moim mężem czekając na mnie. Potem odkryłam, bo coś podejrzewałam, ze on ma z nią romans. Nie jeździł w delegacje, a z nią na wyjazdy- bo przeszperałam mu skrzynkę mailową i tam wszystko znalazłam. Mieli romans w ukryciu ponad rok, wyrzuciłam go z domu jak stał, walizkę rzuciłam przez okno. On wtedy mówił, ze chce rozwodu- dałam mu go, ale jednoczesnie nie chciał się z domu wymeldować mówiąc, ze jak zadecyduję, że chcę go przyjąć, to mam powiedzieć. Oni rozeszli się po jakimś roku związku i wspólnego mieszkania, były mąż robił wszystko, by ze mną porozmawiać. Okazało się, zę to ona go omotała, wszelkimi siłami robiła wszystko, by go zdobyć, a my mieliśmy kryzys i on po prostu dostał na jej punkcie zawrotu głowy. Teraz płacze, chce powrotu do domu, śle kwiaty, mówi, ze bez rodziny czuje sie nikim. Od roku sprawdzam go, zabieram ze sobą na wyjazdy, sprawdzam, czy wszystko między nami ok. Narazie sie sprawdza, podczas wyjazdów nie kłócimy się, jest dobrze. Dziećmi sie interesuje, choć to już niemal pełnoletni panowie. Widzę, ze zależy mu na rodzinie. Czy w takim przypadku powinnam go przyjąć? Widzę, ze on szczerze żałuje, ze płaszczy sie przede mną, nadskakuje mi, za przeproszeniem- w tyłek mi wchodzi, zebym tylko się przekonała i przyjęła go z powrotem. Synowie jakoś tak dziwnie do tego podchodzą, mówili mi, ze im obojętne, gdzie ojciec mieszka, ale woleliby, by nie z nami, bo teraz mają spokój. Oni źle wspominają nasze małzeństwo- to dlatego im sie pomysł powrotu ojca nie podoba. Kocham go jeszcze, on mnie też- czyli kochamy sie wzajemnie, więc dobre podstawy są. Co o tym myślicie?

Odnośnik do komentarza
Gość barborka40

To wszystko było z winy właśnie tej koleżanki, bo go omotała, a chłop to chłop, więc poleciał jak głupi bezmyślnie. On nie jest wymeldowany ode mnie, cały czas jest zameldowany w domu, jedynie rozwód cywilny mamy. Aha i nawet ostatnio dorzucił się do mieszkania, bo kupił nam nową pralkę, telewizor i lodówkę- gdy powiedziałam,z ę chcę. Wydał na to sporo oszczędności. Widać, ze on już się szykuje do powrotu do domu, ze interesuje go nasz wspólny dom.

Odnośnik do komentarza

Jeśli go kochasz, to wiele nie ryzykujesz, najwyżej będziesz miala powtórkę z rozrywki- w sensie, że jak wcześniej zanim nastala Twoja koleżanka się kłoćiliście to i teraz Wam te maniery mogą powrócić. Może dlatego chłopcy tak sceptycznie na to patrzą. Oni są juz duzi to i cwani, jest konkurent do mamy uwagi, jest ich ojcem i może im rozkazywać, czyli same kłopoty dla nich. Tyle, ze oni dorosną i wyfruną z gniazda a Ty zostaniesz sama. Jak ciągnie Cię do ponownego związku z mężem, to możesz sobie przecies spróbować, bo widać, że masz na to wielką ochotę.

Powodzenia Wam życzę.

Odnośnik do komentarza

https://forum.abczdrowie.pl/forum-psychologia/1699234,przyjecie-bylego-meza-do-domu-po-smierci-rodzicowci#post-1699920
To jest Twój wątek? Jeśli tak to widzę,że wątpliwości Cię nie opuszczają,sama musisz podjąć decyzję,
jednym pewnie się udają takie powroty ,drugim nie,nie możesz się tym sugerować ,bo każdy przypadek jest indywidualny,
Ty najlepiej znasz byłego ,ale nie próbuj go usprawiedliwiać,wystarczy ,że wybaczyłaś,nie masz do niego urazy i chcesz z nim być ,
ale powinnaś się zabezpieczyć na wszelki wypadek,żebyś mogła w razie czego ,powiedzieć żegnaj.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Gość barborka40

Mój ex jest bardzo zżyty ze swoją matką, bo ojciec jego to alkoholik- w ogóle to awanturnik i toksyczny człowiek, który znęcał się nad dziećmi i żoną przez lata,choć już nie pije od kilku lat i się poprawił na stare lata, ale to były tyran. Ex bardzo kocha swoją matkę, od zawsze powtarza, ze to jest i będzie najwazniejsza kobieta w jego życiu (nawet, jak byliśmy małżeństwem).

Odnośnik do komentarza

Czy wam się ułoży? Nie wiadomo.
Problemem mogą być synowie, którzy niezbyt chętnie patrzą na powrót taty.
Na pewno przeżyli mocno to, że ojciec ich porzucił i że znalazł sobie kochankę.
Do tego były kłótnie w domu, więc na pewno boją się powtórki.
Obawiam się też, że jeśli się wprowadzi i będzie źle, już tak łatwo nie da się wyrzucić. Pozostanie w domu i będzie piekiełko.

Bezpieczniej dla wszystkich byłoby, gdybyście żyli osobno, spotykając się jak najczęściej, a nawet niech od czasu do czasu, nocuje.

Odnośnik do komentarza

~barborka40
Oni rozeszli się po jakimś roku związku i wspólnego mieszkania, były mąż robił wszystko, by ze mną porozmawiać. Okazało się, zę to ona go omotała, wszelkimi siłami robiła wszystko, by go zdobyć, a my mieliśmy kryzys i on po prostu dostał na jej punkcie zawrotu głowy.

Opinią synów się nie przejmuj, bo to twoje życie. Zresztą jak widzisz, synowie podchodzą do sprawy dość egoistycznie, a po za tym niedługo już wyfruną z gniazda.
Martwiłabym się raczej argumentami męża.
Kryzys nie usprawiedliwia zdrady, nic jej nie usprawiedliwia.
W twoim przypadku dostałaś podwójny cios, od męża i fałszywej przyjaciółki.
Na twoim miejscu nie brałabym pod uwagę jego powrotu, tak długo, dopóki szczerze nie przerobicie tamtej zdrady, a następnie przyczyn waszego kryzysu.
Twój mąż jest niewiarygodny ponieważ nie widzi winy w sobie, tylko zrzuca ją na kochankę, żenujące.
Ty, jak widać, bardzo pragniesz jego powrotu i tłumacząc go, zamiatasz problem pod dywan. To on przysięgał ci wierność, a nie kochanka.
Zdradzał, bo chciał, ona go siłą na siebie nie wciągała, zdradzał, bo przestał cię kochać, bo nie szanował, za nic miał rodzinę i wszystko to, co razem przeżyliście. Poszedł w tango, porzucił cię i miał w d**e jak się z tym wszystkim czujesz. Po tylu wspólnych latach, szybko zdecydował się na rozwód i takie są fakty.
Usprawiedliwiając go zdejmujesz z niego odpowiedzialność, a on tylko na to czeka.
Czyli przez dwa lata! napawał się szczęściem z kochanką i co się nagle stało?
Prawdy pewnie się nie dowiesz, poznasz co najwyżej jego wersję, a przecież nie możesz mu ufać.
Być może to właśnie kochanka go wykopała, albo on sam uciekł, bo doszedł do wniosku, że nie wszystko złoto, co się świeci i uciekł, bo nie mógł z nią wytrzymać.
Jaką masz pewność, że nie kieruje nim zwykła wygoda, bo w końcu jak długo można mieszkać u rodziców?
Oni są coraz starsi, a przecież ktoś musi go obsługiwać.
To, że wchodzi ci w tyłek, o niczym nie świadczy, naprawdę wierzysz, że można odkochać się w żonie, sponiewierać ją, a następnie znowu się w niej zakochać?
Obawiam się, że więcej wyrachowania jest w jego postawie niż uczucia do ciebie.
Druga nie mniej istotna sprawa, to wasze dawne problemy małżeńskie. Z czegoś one wynikały, jaką masz gwarancje, że nie wrócą? Czyżbyście obydwoje stali się innymi ludźmi?
barborka40, rozumiem, że samotność nie jest fajna, że ciągle tli się w tobie uczucie do męża, ale zanim wpuścisz go do domu idźcie na terapię dla par.
Niech terapeuta pomoże wam zrozumieć dlaczego was to spotkało, tzn kryzys, co zmienić w sobie, bo za zdradę odpowiedzialny jest tylko on, nie kochanka (chociaż nie usprawiedliwiam baby), nie daj też sobie wmówić, że zawsze wina leży po obydwu stronach, NIE, za zdradę odpowiedzialny jest tylko zdrajca!
Dopóki on sam tego nie zrozumie, nie przerobi podłości do jakiej był zdolny i nie przyzna się i szczerze nie przeprosi, to licz się z tym, że podejmujesz duże ryzyko, że za jakiś czas pojawi się kolejna "wielka miłość". Możesz się już nie podnieść, dlatego nie podkładaj się, nie głaszcz misia po głowie, jaki to biedny był i zmanipulowany, nie oszukuj sama siebie, bo przegrasz.

Odnośnik do komentarza
Gość barborka40

Kryzys narastał u nas przez lata. Ja nie mogłam się pogodzić z tym, że on mało uczuć okazywał, że wciąż miał manię pouczania mnie, ze on wszystko wiedział najlepiej, ze jego zdanie wciąż musiało być "na wierzchu". Zaczęliśmy się wzajemnie gryźć, każdego dnia cieszyłam się, kiedy on szedł do pracy, by go nie widzieć. Wpadliśmy w coś takiego, ze wciąż sobie dogryzaliśmy, zaczął łączyć nas tylko seks, który zawsze był super, poza seksem zachowywaliśmy się, jakbysmy się nie cierpieli, choć ja przecież go bardzo kochałam i on mnie także- co mi powiedział, gdy brał ze mną rozwód- ze zawse mnie będzie kochał i się nie wymeldowuje i że chce być moim najlepszym przyjacielem, ja byłam wtedy do tego źle nastawiona, więc go odepchnęłam i pozwoliłam mu na kontakt ze sobą, na rozmowy dopiero, jak on z tamtą skończył. Nie przeprosił mnie, ale powiedział, ze żałuje, ze tak sie to wtedy skończyło, ze rodziny nikt mu nie zastąpi, że jak jest starszy to dopiero to zrozumiał. Ze jego matka z ojcem też żyli źle całe życie, mieli straszniejsze życie niż my, a nie rozwalają związku. ON nie mówił nic takiego,z ę czuje się winny, powiedział tylko, ze wina leży po obu stronach- za zdradę także, bo zdradził dlatego, ze ja stałam się wtedy bardzo niemiła- co jest prawdą, bo na pewnym etapie, go tępiłam za wszystko, reagowałam na niego alergicznie wręcz. Tez nie byłam święta. Kiedyś byłam osobą ciepłą dla niego, ale jakby to, ze on jak sie ze mną ożenił to rutyna go przygniotła i codziennośc i zatracił swoje ciepło, potem ja w stosunku do niego także. Kochalismy sie zawsze, mimo tych zachowań, mnie bolało, zę byłam taka, bo go kochałam tak naprawdę, mimo tego, zę wpadłam w jakiś stan wzajemnego dokuczania i złośliwości. Dzieci są na nie, ponieważ pamiętają awantury, mieliśmy też 3 razy interwencję policji, bo się poszarpaliśmy, potłukliśmy naczynia w kuchni i sąsiad zadzwonił, bo chciał spać. Dzieci to na szczęście nie obudziło, bo nie wyszły z pokoju. 3 razy doszło do rękoczynów właśnie między nami. Z tym, ze to wyglądało tak, ze on mnie prowokował, a potem jak nie wytrzymałam, to mnie trzymał, popchnął, żebym go nie biła, bo wpadłam w szał, kiedy on słodko rozmawiał przez telefon z kochanką, prawił jej komplementy, zebym ja słyszała, nazywał swoją najukochańszą. Nie wytrzymałam, rzuciłam sie wtedy na niego. Przyjechała policja, bo było głosno, sąsiad wezwał, bo słyszał krzyki i hałasy. Tak wygladało wszystko pod koniec małżeństwa, kiedy jeszcze mieszkaliśmy ze sobą, bo chcieliśmy ratowac to. Wtedy się nie dało, dopiero teraz wszystko sie dobrze zaczyna układać, potrafimy ze sobą czas spędzać bez złości, nienawiści- narazie jak prawdziwi przyjaciele.

Odnośnik do komentarza

~barborka40, tak bardzo chcesz jego powrotu, że oszukujesz sama siebie, zamiatasz problem pod dywan.
Wybaczyłaś - dobrze (ale przecież nie zapomnisz), chcecie dać sobie szansę - dobrze. Nie namawiam cię do tego, żebyś go pogoniła, bo nie chcesz tego, ale w trosce o siebie i swoją przyszłość, zanim pozwolisz mu się ponownie wprowadzić, IDŹCIE NA TERAPIĘ!
Niech terapeuta pomoże wam zrozumieć siebie, co was łączy, a co dzieli, nad czym powinniście wspólnie popracować. Może się też okazać, że nie macie wspólnych priorytetów, może być tak, że szydło wyjdzie z worka i otworzą ci się oczy co do intencji męża.
Tak bardzo boisz się samotności, że dajesz sobą manipulować, zakłamujesz rzeczywistość.
Teraz fajnie spędzacie czas, ale to nie to samo, co zwykła codzienność pod wspólnym dachem. On się stara, a co ma robić? Doskonale zdaje sobie sprawę z tego co ci zrobił, więc trudno, żeby powiedział ci wprost, że chce wrócić, bo z kochanką mu nie wyszło (gdyby było inaczej, nawet nie spojrzałby w twoją stronę) i po prostu szuka wygodnego przytuliska.
Nawet się nie obejrzysz, gdy problemy wrócą i będziesz miała powtórkę z "rozrywki".
Dlatego radzę terapię małżeńską.
Co jest bardzo niepokojące; nadal obarcza cię winą za swoją zdradę (a ty uwierzyłaś - manipuluje tobą), za zdradę odpowiada tylko zdrajca.
Dręczył cię i poniżał (sytuacje z telefonami do kochanki w twojej obecności) i do tej pory nie przeprosił, bo tak naprawdę nie żałuje tego, żałuje z pewnością, że tam mu nie wyszło.
Ochoczo wziął z tobą rozwód, twierdząc, że nadal jest twoim przyjacielem - kpina. Przeczytaj sobie podstawową definicję przyjaźni, przyjaciel tak się nie zachowuje. On nie jest twoim przyjacielem.
Piszesz, że przez lata krytykował cię, czepiał się, nie szanował. Zapewniam cie, że on się nie zmienił, to nadal jest ten sam człowiek i gdy tylko wróci, poczuje się pewnie, wasz miesiąc miodowy się skończy.
Wybacz, ale naiwna jesteś sądząc, że będzie inaczej.
Reasumując; szansa - tak, ale pod wieloma warunkami.
On musi zrozumieć co ci zrobił, bo na razie daleko mu do tego, ty także powinnaś dostrzec pewne fakty i jego manipulacje.
TERAPIA!

Odnośnik do komentarza

I co tu się dziwić zdradom,jak taki/a ,liczy po cichu ,że jak mu nie wyjdzie z nową miłością,to jest duża szansa ,że wróci do starej...,
jakby nie było odwrotu ,to i zdrad by było mniej.

Nie dziwię się synom ,że są przeciw,pomijam to co pamiętają z przeszłości, to nigdy nie wybaczą ojcu ,że ich zostawił dla jakiejś baby,ta niechęć pozostanie,
nie zrozumieją też Ciebie,jak mogłaś go przyjąć ,to na pewno zachwieje ich wartościom.

Przynajmniej z rok,jak już, ja bym Ci radziła być z nim na "dochodne".

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Gość barborka40

Tzn. my się tyle czasu właśnie spotykamy- rok i w tym czasie nocował u nas kilka razy w domu, wyjeżdżamy też razem na działkę z synami- tam też przecież jesteśmy ze sobą 24 godziny na dobę i jest dobrze, rozmawiamy ok. fajnie sie spędza czas, grilluje, piwko pije. Pokłóciliśmy sie tylko raz w ciągu tego roku i nie odzywali miesiąc, ale złamałam się i zadzwoniłam, on się wtedy bardzo ucieszył i nic poważnego między nami nie działo się, zadnej przemocy słownej, ani nic. A mieszkanie jest moje, on nie ma żadnych praw zupełnie do tego mieszkania.

Odnośnik do komentarza

Szkoda, że go nie wymeldowałaś, miałaś do tego prawo.
Pokłóciliście się, on się nie odzywał, ty się złamałaś. On wie, że ma cię w garści, że ci zależy.
~barborka40, on się nie zmienił. Nie będę się już powtarzać, ale ryzykujesz kolejnym kryzysem, kolejnym porzuceniem.
Jesteś za miękka, zbyt łatwo wybaczyłaś i dopuściłaś go do siebie, a do tego pozwoliłaś wpędzić się w poczucie winy.
Twój były mąż niczego nie zrozumiał, a brakiem szczerości, manipulacją okazuje ci brak szacunku.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...