Skocz do zawartości
Forum

Wypalony związek...


Rekomendowane odpowiedzi

Itam
Twoja walka trwa zbyt długo, nic się nie zmienia na lepsze i nie wygląda na to, żeby się cokolwiek zmieniło.
Tracisz czas i jeszcze najlepsze lata swojego życia.
Wypróbowałaś już chyba wszystkie sposoby i tak, jak napisał Bags, zderzasz się z egoistyczną ścianą.
Twój mąż cię nie kocha, bo liczą się czyny, a nie puste słowa.
Nie jesteś mu do niczego potrzebna, czego nawet nie ukrywa, za nic ma twoje uczucia, starania, nie chce rozmawiać (a przecież to podstawa), nie interesujesz go Ty, ani twoje sprawy, jesteś dla niego niewidzialna.
Właściwie nie ma dla niego znaczenia, czy jesteś, czy cię nie ma. Przestał cię pożądać, a przecież jest mężczyzną w sile wieku.
Uważam, że sugestia Kikuni, że być może jest ktoś inny w jego życiu, nie jest pozbawiona sensu. Nigdy nie mów nigdy, jest wiele historii pozornie udanych małżeństw, gdzie nagle bomba wybucha, a zdradzany współmałżonek budzi się z ręką w nocniku, bo nawet mu przez myśl nie przeszło.
Twój mąż jest właśnie w takim wieku, gdzie nowe wrażenia i udowadnianie sobie, że "jeszcze mogę" nie są czymś wyjątkowym.
Twój mąż jest okrutnym, bezdusznym człowiekiem.
Gdyby miał odrobinę empatii i szacunku do ciebie, powiedziałby ci wprost, żebyś nie robiła sobie nadziei.
Ale on z obawy przed rewolucją w życiu (rozwód, podział majątku, alimenty itd.) woli zachować status quo i dla własnej wygody żyje sobie spokojnie mając ciebie za nic.
W pewnym sensie jesteś ofiarą przemocy psychicznej.
Itam, nie ciągnij dłużej tego koszmaru, nie poniżaj się już, nie walcz, to bez sensu, sama nic nie zdziałasz.
Masz 39 lat, jesteś niezależną, atrakcyjną kobietą.
Pogódź się z tym, że rozejdziecie się. Zastanów się co stracisz - moim zdaniem niewiele, a co zyskasz -szansę na spokojne życie, a może nową miłość (wiem, że jest to w tej chwili ostatnia myśl, która przyszłaby ci do głowy), ale nie podejmując żadnych decyzji, za kilka lat pożałujesz, że nie dałaś sobie szansy.
Czas nie stoi w miejscu, wystarczająco dużo go już zmarnowałaś na bezskuteczną walkę z wiatrakami.
Przemyśl, zaplanuj logistykę odejścia, zorientuj się w sprawach prawnych, zacznij wyobrażać sobie życie bez niego (z tym akurat nie powinnaś mieć trudności) i przyjrzyj się uważnie jego kontaktom.
Nie musisz od razu wnosić o rozwód, chociaż nie sądzę, że separacja zrobi na nim jakieś wrażenie, ruszyć go może dopiero fakt podziału majątku.
Gdy już będziesz gotowa, porozmawiaj z synem (on i tak widzi ci się dzieje), a męża postaw przed faktem dokonanym.
Nie licz jednak, że twoje odejście nim wstrząśnie.
Przykre to wszystko, ale ratuj się kobieto.

Odnośnik do komentarza

Yonka bardzo odwaznie zachęcasz autorkę do radykalnych zmian. To nie jest młodziutka 20-25 latka, ktora otrzepie piorka i szybko pobiegnie dalej ku przygodzie życiowej i otwartemu światu.
Nie wiemy, czy Pan Mąż tylko spatynowiał ( może trochę od tego zabiegu), czy może jednak kogoś ma na boku.

To jest wieloletnie malżeńśtwo z całym bagażem uczuć tych pozytywnych i negatywnych. Pisząc tutaj autorka byla najpewniej pod wplywem tych negatywnych- nie odzywa się, bo może coś się dzieje, może juz posluchała naszych wynurzeń i wie co w najblizszej przyszlości zrobić, może doszła do tak bolesnych wniosków, że samą ją to zaskoczylo.

Nigdy nie zachęcałabym wieloletnich związków rozpirzać tak w minutę. Moje doświadczenie uczy mnie,że niejednokrotnie może być tak żle, że wydaje się, że tylko rozstanie, ale z jakiejś przyczyny jednak się jest w związku np. stwierdza się, że samotnie nie wyksztalci sie dzieci na takim poziomie jak sie marzy i na czas nieokreślony zawiesza sie swoje straszne plany porzucenia męża. Po czasie stosunki łagodnieją i juz sie nie pamięta czego to mialo tyczyć, że już mieliśmy w przeszłości nie być razem. Oczywiście taka huśtawka nastojów z milym wyprostowaniem sytuacji jest możliwa tylko wtedy, gdy męża glęboko kochamy a autorka pisze, ze go kocha.Gdy jednak ciągle mamy nadzieję, że on może nas nieudolnie ale jednak kocha, i mamy przeświadczenie, że jednak nie ma osób trzecich.

Prawdziwe milości w życiu nie bywaja tak częste. Tutaj zgodnie z Twoją sugestią powinna szybko tego, ktorego kocha zostawić a już nigdy może do milości nie być zdolną i to samotne życie może nie być wcale dobre dla niej. Aktualne, przyznaje sama autorka ,jest trudne ale je zna i umie się w nim znaleść.

Twój post jest bardzo bojowy, radykalnie bojowy- chyba już sie zestarzalam, bo nie umiem poprzeć.

Odnośnik do komentarza

kikunia55

Nie wiemy, czy Pan Mąż tylko spatynowiał ( może trochę od tego zabiegu), czy może jednak kogoś ma na boku.

Dwie ewentualne przyczyny - spatynowiał, lub zdradza, które podałaś (mogą być też inne) nie są aż tak istotne, jak skutki. Autorka nie zna przyczyny, a ze skutkami sobie nie radzi i nie poradzi, bo jest z tym sama.
Z pewnością przyczyną nie jest w/w zabieg, gdyż Itam pisze wyraźnie, że kryzys trwa od 5 lat i sam zabieg (2 lata temu)nie zmienił zachowania jej męża.
kikunia55
To jest wieloletnie malżeńśtwo z całym bagażem uczuć tych pozytywnych i negatywnych...........
Nigdy nie zachęcałabym wieloletnich związków rozpirzać tak w minutę.

Kikunia, to nie minuta, to 5lat!
5 lat emocjonalnego chłodu, lekceważenia, braku czułości, seksu, braku jakiejkolwiek chęci do poprawy tego małżeństwa. Pozytywne uczucia, to już historia.
Piszesz, że autorka nie jest już dzierlatką, ale gdy mąż odwrócił się od niej miała 34 lata, była młoda i nadal jest, jeszcze trochę jej zostało...do zmarnowania.
kikunia55
Oczywiście taka huśtawka nastojów z milym wyprostowaniem sytuacji jest możliwa tylko wtedy, gdy męża glęboko kochamy a autorka pisze, ze go kocha.Gdy jednak ciągle mamy nadzieję, że on może nas nieudolnie ale jednak kocha, i mamy przeświadczenie, że jednak nie ma osób trzecich.

Nieudolnie kocha? podaj jeden przejaw tej nawet "nieudolnej" miłości z jego strony?
On ma ją w głębokim poważaniu, jej nieodwzajemniona miłość do niego szczęścia jej nie daje, wręcz przeciwnie.
Sugerujesz, że żona powinna zadowolić się ochłapami, samą jego obecnością i możliwością usługiwania mu. Osoba trzecia(jeśli taka istnieje) nie ma tutaj większego znaczenia.
kikunia55
Prawdziwe milości w życiu nie bywaja tak częste. Tutaj zgodnie z Twoją sugestią powinna szybko tego, ktorego kocha zostawić a już nigdy może do milości nie być zdolną i to samotne życie może nie być wcale dobre dla niej. Aktualne, przyznaje sama autorka ,jest trudne ale je zna i umie się w nim znaleść.

Szybko? to trwa 5 lat! 5 lat temu mogła mieć jeszcze nadzieję, zwłaszcza, że ich syn miał wtedy 14 lat, ale sytuacja się nie zmienia.
Ona od dawna jest samotna i problem polega na tym, że wcale nie umie się w tym znaleźć.
Twoim zdaniem powinna pokornie i cierpliwie czekać... na co? Aż mężowi się odmieni, skoro przez 5 lat się nie odmieniło, to nagle nastąpi przypływ jego uczuć?
Trzeba być naiwnym, żeby w to wierzyć.
Bardziej prawdopodobnym scenariuszem będzie ten, że gdy syn już wyjdzie z domu (za jakieś 5 lat), mąż wyjdzie tuż za nim, ale wtedy autorka będzie już o tych kilka lat starsza.
Tutaj nie ma już czego ratować, takie moje zdanie.

Odnośnik do komentarza

Jeśli poddał się takiemu zabiegowi tylko i wylącznie na życzenie autorki, to jest to choć jeden dowód na tę miłość mężowską.

Czy nigdy nie słyszalas wynurzeń kobiet z których mogłoby wynikać,  że ich małżeńske stosunki są bardzo do kitu i nie widziałaś potem tych samych kobiet z tymi samymi męzami zupełnie zadowolonych ze związku. I one nie kłamały ani przedtem ani potem. Związki bywa, że ewoluują, falują ,nie są stabilne i to czasem jest ich urokiem.

Zakladam, że post byl pisany w dołku i dlatego był nam serwowany komplet tych złych i drażniących zachowań męża. Gdyby był pisany w dobrym dniu to dużo więcej pozytywów byśmy usłyszały.

Czy jest osoba trzecia, czy jej nie ma to w moim pojęciu jest kluczowa sprawa. Gdy jest osoba trzecia, to tylko więcej takich postów bojowych, bo faktycznie czego tu szukać, zabierać sie i organizować swoje zycie od nowa,
Jeśli nie ma trzeciej osoby, to nic nie jest czarne, ani nic nie jest białe. 20 lat umieli sobie dawać radę jako malżeństwo to i teraz znów jak zechcą znajdą do siebie drogę.

Odnośnik do komentarza

kikunia55
Czy jest osoba trzecia, czy jej nie ma to w moim pojęciu jest kluczowa sprawa. Gdy jest osoba trzecia, to tylko więcej takich postów bojowych, bo faktycznie czego tu szukać, zabierać sie i organizować swoje zycie od nowa

Być może, gdyby zdrada okazała się faktem, autorka oprócz stanów depresyjnych, jakie w tej chwili odczuwa, doznałaby bólu, upokorzenia i traumy na długi czas.
Upokorzona już w tej chwili się czuje, żebrząc o odrobinę uwagi i czułości, dlatego uważam, że nie przyczyna a skutek w tym momencie niszczy ich małżeństwo.
To oczywiste, że gdyby przyczyna była znana, łatwiej byłoby cokolwiek ustalić, być może naprawić, ale w tych okolicznościach, gdy wszelkie zabiegi żony trafiają na mur obojętności i lekceważenia dalsze kruszenie lodowca nie ma sensu (5 lat!).
kikunia55
Jeśli nie ma trzeciej osoby, to nic nie jest czarne, ani nic nie jest białe. 20 lat umieli sobie dawać radę jako malżeństwo to i teraz znów jak zechcą znajdą do siebie drogę.

"znajdą", "zechcą", to liczba mnoga, problem w tym, że autorka w swoich staraniach jest osamotniona i to od dawna. Być może pisała to wszystko będąc w dołku, jednak fakty, jakie przedstawiła i ogólnie czas trwania kryzysu, nie rokują dobrze.
Wazektomia wykonana przez męża na prośbę żony, niekoniecznie musi być dowodem miłości. Dla niego, jako spełnionego ojca taki zabieg może być z różnych względów bardzo wygodny.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...