Witam
Nie wiem od czego zacząć, może tak jestem bardzo zdołowana, nie wiem co robić dalej. Jesteśmy młodym " starym" małżenstwem. 20 lat po ślubie, ja mam 39, mąż 42. Bardzo się kochamy teoretycznie ale chyba nie jesteśmy w sobie już zakochani. Czy to ma sens? Nie bedę opisywać naszego początku i środka związku, byliśmy szczęśliwi , ale ostatnie ok. 5 lat porażka. Rzadko sypiamy ze sobą, nie całujemy się, nie dotykamy, nie zależy nam na sobie, wiem oddaliliśmy się, ale dla M to jest bez różnicy, starzejemy się i ja przesadzam. Jestem nieszczęśliwa, potrzebuję męża, nie możemy się dogadać. M jest 9- 10 godzin w pracy, ja 3 -4 dni po 12, pracuję też na noc co jakiś czas. Mamy 19 syna, spłacamy dom, i żyjemy każdy dla siebie. M po pracy siłka i komputer bo programuje coś i to go relaksuje. Ja absolutnie go rozumiem, bo ja po pracy tez siłka i ogarniam dom. I tu jest problem. On swoje i ja swoje, nie ma potrzeby razem, nie ma co razem. Probowałam rozmawiać z M ale on nie widzi problemu, co chcesz- starość nie radość, całe życie nie bedziemy się za rękę trzymać. Daj mi spokój, jak ci przeszkadza idz spać do salonu, czepiasz się, czego ty chcesz przecież wiesz że cię kocham nie? Nie obchodzimy urodzin, znaczy on nie obchodzi, ani moich ani swoich, ani rocznic ślubu ani walentynek ani nic heh, jak zaproponowałam wyjazd chociaż na 2 dni z okazji rocznicy to powiedział jak chcesz to jedz ja sie nie będę nigdzie włóczył. Nie mamy znajomych, bo M nie lubi ludzi, nie chodzimy do kina bo w domu możemy obejrzeć każdy film, nie chodzimy do pubu bo M nie pije, do restauracji też nie bo M ma odpowiednią dietę i sam przygotowuje posiłki, sam też robi sobie zakupy. Jesteśmy oboje dość atrakcyjni fizycznie i zadbani. Mamy osobne konta i każdy wie za co odpowiada. M nic mi nie kupił od 5 lat bo ja wiem lepiej co mi się podoba, ja też mu już nic nie kupuje nawet na urodziny, bo powiedział że nie che, jak będzie chciał to sobie sam kupi. Najgorsze są noce, ja chcę się poprzytulać, pokochać, chce się czuć "chciana"M chce się kochać raz na miesiąc, i to podczas stosunku nie całujemy się , tylko szybko oral i stosunek i tyle. Mąż jest po wasektomii, ja mam czym oddychać i pupę też jak trzeba, on jest fizycznie bardzo przystojny, umięśniony i dobrze obdarzony. To w czym jest problem?czego nie pragniemy bliskości? nie mamy na sto procent romansu, żadnych trzecich osób. Jak mu mówię, że jest mi źle i może powinniśmy się rozejść, bo może znajdziemy jeszcze szczęście , to mówi- ja cię kocham, ale jak chcesz, możemy się rozwieść, ale ja się nie wyprowadzę, i nie będę nic dzielił. Ja na to -na prawdę ci nie zależy jest ci obojętne czy się rozwiedziemy czy nie? On , to ty wspominasz rozwód nie ja, ja absolutnie o tym nawet nie myślę ,mi jest dobrze tak jak jest, a ty wymyślasz. M nie che słyszeć o żadnych poradniach czy rozmowach, nawet naszych jak są zbyt długie i ja jestem nimi też zmęczona, bo nic nie dają- ja mówię co mnie boli i czego pragnę, on przestań gadasz głupoty, przeciesz nie będę się tobą całował naokrągło, czy kupował jakieś pierdoły. Wypalilśmy się, ja się wypaliłam.... Ze 2 lata temu powiedziałam oki przesadzam, sama nie wiem co chcę lepiej tak jak jest, przecież nic mi złego nie robi, mogłam trafić gorzej.... Ale widzę też inne pary, zazdroszczę im tak pozytywnie, i troszkę chcę zaryzykować i zawalczyć o siebie o swoje szczęście. Myślę że jednak powinnam się wyprowadzić, ale boję się tego kroku bo może być gorzej i wtedy będę żałować, bo co by nie powiedzieć to kocham mojego męża.