Skocz do zawartości
Forum

Wszechogarniająca samotność


Rekomendowane odpowiedzi

W jednym tylko próbuję Cię rozumieć, że biedny uczuciowo jesteś. Nie biedny teraz, bo nie masz dziewczyny, bo wielu Twoich kolegów jest w podobnej sytuacji i podobnie jak Ty musza sobie dawać radę. Biedny jesteś w tym względzie, że z tego co rozumiem to wraz ze śmiercią taty jakby zaginęło Ci dzieciństwo i czułośc. Może te braki trochę wyrównywali Ci dziadkowie i starali się być dla Ciebie ciepli i uważający, skoro do dziś Ci pomagają choć trochę finansowo. Skoro byleś blisko ze swoim kuzynem, to może tez trochę uwagi poświęcali Ci jego rodzice. Ogólnie wyrosleś na ogarniętego chłopaka, który umie i uczyć się i ciężko pracować i to się bardzo chwali.

Rozsądku tylko życzę i nie opuszczaj polibudy przed uzyskaniem dyplomu inżyniera.
Ja skończyłam studia, ale tytułu inzyniera i magistra ( bo kiedyś to było w pakiecie po 4,5 roku nauki) nie mam, bo dyplomu nie złożyłam. Nie powiem żebym tego okrutnie żałowała, bo jako kobieta bardziej zwracałam uwagę na dzieci ich wychowanie- o byt w ogromnej części martwił się mąż. Czasem brak dyplomu wracal i uwierał, ale jakoś z tym sobie dawalam radę.
Ty jesteś mężczyzną i zawód nawet niekochany musisz mieć, bo to Ty będziesz głową domu. Po tym dyplomie rób sobie co będziesz mógl i bedziesz chciał i będziesz uważal.

Kiedyś jak było więcej technikum to zawsze rodzice młodzieńca, co to nie wiadomo czy rokuje na dłuższą naukę posyłali go do technikum, aby kończąć szkołe, miał fach w ręku. Jednym to sie podobało i szli już pracować, inni kontynuowali to samo na studiach ,inni uważali za pomyłkę i wybierali inny kierunek studiów. Dziś technika zamarły w dużej mierze, rynek dobrych fachowców też zamarł. Ty może potraktuj tego inżyniera jako takie technikum lub szkołe policealną- skończysz, zawód masz. Nie odpowiada Ci to zmieniasz (ale po ukończeniu) na coś co Ci bardziej leży.

Powodzenia.

Odnośnik do komentarza

unna-1
Zdecydowałeś się na takie studia, to je skończ.
Przeskoczysz na medycynę, uznasz, że to nie to i nic z tego studiowania, nie będziesz miał.
Ja skończyłam politechnikę pracując i wiem, że nie jest to łatwy kierunek, więc rozumiem, o czym piszesz.
Znałam ludzi, którzy studiowali medycynę i jakoś trudno mi sobie wyobrazić, że ktoś ma tam dużo czasu dla siebie.
Chyba że jest to jakaś psychologia, albo coś w tym stylu. Tam nie ma tyle zakuwania.

Odnośnie dziewczyn to piszesz tak, jakbyś oczekiwał że tylko wspólna praca może cię do kogoś zbliżyć.
Sam nie podejmiesz jakiś prób poznania, bo to inny wydział i ci się nie chce.
Trochę to uprościłam, ale niewiele.

Wakacyjny ratownik - to dobry pomysł. Znam dziewczynę, która studiuje i jest takim ratownikiem. To prawda, że musiała zrobić kursy, zdobyć uprawnienia, ale robiła je w czasie wakacji i to nad wodą . Szczegółów nie znam, bo się tym nie interesowałam.

Pomysł z tą medycyną, zupełnie mnie nie przekonał. Jestem przekonana, że będziesz tego żałował.

Bardzo to uprościłaś, nie, że nie chce, ale trzeba mieć możliwość , a pójście na inny wydział i zagadanie nie różni się niczym innym od pójścia na miasto i zagadania, co robię, proste prawda?

Ratownikiem żeby zostać trzeba mieć kurs odbyty, poza tym chyba nie wierzysz w to, że można znaleźć pracę ratownika szukając w czerwcu, ponadto dla Twojej wiadomości w lipcu muszę odbyć miesiąc praktyk w swoim kierunku ...

I ja jestem przekonany, że będę żałował, że nie zrezygnowałem z tych studiów i będę musiał robić coś czego nie lubię, rzucenie studiów to nie wyrok do cholery przecież można na nie wrócić ...

unna-1
Marzenia, fantazje, to dobra rzecz. Normalnie motywują do działania, dodają energii - a u ciebie jest odwrotnie.
Fantazjami zastępujesz rzeczywistość i to jest złe.
A być może to twoja podświadomość puka do ciebie, mówi ci, że to wszystko możesz mieć w realu, tylko działaj, nie siedź bezczynnie.
Jeśli zbyt długo będziesz żył tylko fantazjami, wyidealizujesz dziewczynę, to takiej doskonałej nie znajdziesz w rzeczywistości i będziesz miał problem.

Nie potrzebuję idealnej ... A to są właśnie marzenia chroniące mnie przed złym nastrojem i smutkiem.

kikunia55
Przecież na Polibudzie masz dwa stopnie dyplomowania- inżynier i magister. Do inżyniera Ci niewiele brakuje, to nie zaprzepaszczaj tego. Skąd wiesz, że na medycynie będziesz mógł studiować i dorabiać sobie- nie wiesz jak czas tam Ci się ułoży a jak tam zaczniesz to po 3,5 roku nie będziesz choć trochę miał zatwierdzone ,tak jak niewiele brak Ci do inżyniera tutaj. Ja nie twierdzę, że nie możesz studiować medycyny, jeśli będziesz mial zapał i możliwości- ja po prostu naklaniam Cie do zdobycia dyplomu inżyniera a nie uważam ,że koniecznie musisz robić magistra jeśli tego nienawidzisz. Po prostu masz już w garści papierek, który jakby co ,to upoważnia Cię do pracy.

Nie nie w garści ty chyba nie potrafisz sobie wyobrazić ile to jest półtorej roku na Politechnice tam każdy tydzień się dłuży, a każdy semestr jest równoznaczny odpowiednikowi matury, nie wspominając o milionie godzin poświęconych na pisanie sprawozdań i w ogóle kolokwiów które trzeba zaliczyć, żeby móc podejść do egzaminu. Teraz upłynęły dwa długie lata studiów, a zostało się 3/4 z tego co już upłynęło więc to mnóstwo czasu.

kikunia55

Kiedyś żeby dostać się na medycynę jak pierwszy raz się oblało, młodzież zatrudniała się na rok ( ten oczekiwania na czas następnego egzaminu- bo drzewiej tylko na jeden kierunek wolno bylo składać papiery, oprócz kierunków artystycznych, gdzie były egzaminy wcześniejsze i do nieartystycznej uczelni drugi egzamin mozna było zdawać) jako salowa. Za bycie salową ( teraz chyba mówią w szpitalu asystentka medyczna- tak określiła się pani rozwożąca jedzenie chorym)- przy następnorocznym egzaminie doliczali p-ty. Część młodzieży po takiej zaprawie jeszcze bardziej wierzyła, że chce być lekarzem, a część odpuszczała sobie.

kikunia55

Z ciekawych sposobów na wakacje- część młodzieży, również niestety po odbyciu kursu, bywa rezydentami- czyli np. ja wyjeżdzam na wakacje na Cypr a tam po wyjściu z lotniska czeka na mnie przedstawiciel biura, w którym opłaciłam wczasy, dowozi mnie do m-ca pobytu, pomaga zakwaterować się i raz na kiedy kontaktuje się ze mną celem namówienia mnie na wycieczkę fakultatywną. Na tej wycieczce jest opiekunem grupy- ten rezydent ( bo konkretne państwa każa i tak brać m-cowego przewodnika). Teraz trochę chyba kierunki Egipt czy Tunezja odchudziły się- ale jeszcze niedawno młodzież z miło i pracowicie spędzonego czasu wracała z niezla kasą i wziątkami w postaci złotych upominków. Po prostu wycieczka jak np w Turcji zajechała do sklepu jubilerskiego lub ze skórami czy innymi pamiątkami i turyści byli bardziej skorzy wydać pieniądze to obsługa wycieczki dostawała dodatkową kasę lub gadzecik ze złota.

Chyba już za późno na takie plany, poza tym dzięki tak świetnym studiom, będę w lipcu odbywał cały miesiąc praktyk bezpłatnych dziękuję Panie rektorze za łaskę, więc w zasadzie będę miał wakację od sierpnia ...

kikunia55

Jest też możliwość w czasie kariery studenta pojechać do pracy na wakacje do USA
http://www.stany.pl/ http://www.campleaders.com/pl/jak-wyjechac-16/

Wady
- trzeba o tym pomyśleć dużo wcześniej, bo aplikacje o wize dla studenta upoważnijącą do pracy w USA i przyznanie tej wizy, to potrzeba trochę czasu
-trzeba się najpierw zapożyczyć, bo opłata wizy , oplata lotu,i jakieś pieniądze na przeżycie pierwszego tygodnia (tam placą tygodniówkami)

Zalety
-czujesz się lepiej w międzynarodowym towarzystwie- w CV liczy się, że umialeś pracować w innych warunkach niż tylko polskie
-poprawiasz swój angielski
-poznajesz dużo osób
-w ogólnym rozrachunku jesteś zazwyczaj z kasą znacznie do przodu
-jeśli jesteś bystry i pracowity wracasz z poczuciem, że Ameryka to kraj dla Takich jak Ty, albo wracasz i mówisz, że oslawiona Ameryka to tandeta, brak jakiejs wielowiekowej kultury- Europa to jest to.

A myślaleś bedac na swojej polibudzie aby wybrać się na Erazmusa- skąd wiesz co tam los by Ci przyniósl?

Na Erasmusa, mógłbym wyjechać tylko na 7 semestr, aplikuje się rok wcześniej to jest kolejna rekrutacja w grudniu, a konkurencja duża, tzn. oceny mam dobre, ale jeśli chodzi o angielski to są lepsi.

kikunia55

Na kwestię dziewczyny nie patrz, że koniecznie powinna być z Twoich studiów. Wiem jesteś realistą i dużo się uczysz i pracujesz i boisz sie ,że na dziewczynę nawet jak ją poznasz ,nie będziesz mial czasu- więc wspólna uczelnia, wykłady- to wtedy ta upragniona dziewczyna zmieścilaby sie w grafik.

Los jednak różnie uklada.
Ludzie wokól mnie poznali swoje połowki: w pociągu, na kursie karate, w pracy, na kursie angielskiego, na uczelni, na imprezce u znajomych, znajomi ich poznali- ustalili, ze do siebie by pasowali, podali im ich adresy mailowe i tak zaczęli znajomość.

Nie jest tak jak piszesz, po prostu ktoś zarzucił mi, że są na mojej uczelni dziewczyny, to napisałem, że są, ale na innym wydziale, a poznawanie takich dziewczyn to to samo co wyjście na miasto i poznawanie tam dziewczyn, bo nie łączy Nas żaden kontekst, jak wspólny kierunek i tylko tyle. Nie jestem ograniczony i mógłbym poznać dziewczynę 10000 km od miejsca swojego zamieszkania, w maju w tramwaju, gdziekolwiek, nie wiem czy pisałem już, że rok temu po ciężkiej pracy fizycznej od 6 - 16 w piątek wieczorem pojechałem samochodem do miasta gdzie jest dworzec, potem 350 km pociągiem, tylko po to żeby być na festiwalu w Gdańsku, nie spałem w ogóle, a festiwal był w sobotę, spałem dopiero w niedzielę od 3-7 jak wracałem pociągiem, zaś trochę w samochodzie i dopiero jak się wyspałem pojechałem. Ja nie jestem jakimś mułem, lubię przygody, uwielbiam, szkoda, że moi najbliższi przyjaciele nie są tacy, chociaż Ci z liceum akurat bardziej, i lubię zaskakujące rzeczy i życie z chwili na chwilę - zabrakło mi akurat słowa o co mi chodzi, ale jest późno, a za 3.5h wstaję.

kikunia55

Nudna jestem, ale nie zakończenie tego etapu Twojego życia dyplomem inżyniera dalej uważam jako błąd, wręcz wielbłąd. Ponadto jak tutaj starasz się o wysoką średnią to rownież dlatego,że korzystasz pewnie ze stypendium. Pewne części stypendium są takie same, ale niektóre sa zależne od uczelni. Chyba najwyższe stypendia można uzyskać na SGGW, bo to bardzo bogata uczelnia. Chcesz zmienić polibudę na akademię medyczną a sprawdzałeś jakiej wysokości tam daja stypendia? I czy przy takim samym nakładzie pracy uda się osiagnąć wymaganą srednią? Porównywales jakie ilości godzin ma 1 tydzień uczelniany?- choć to sa obie trudne uczelnie i pewnie po 38 godzin tygodniowo zajęć i tu i tu.

Czy bierzesz pod uwagę, że pracując w uczelnianych kolach zainteresowań wykonuje się czasem różne prace i one niosą albo ciekawe kontakty zawodowe, albo jakieś wynagrodzenie albo jedno i drugie?

Powodzenia.

W moim kole nie niosą poza punktami do stypendium .. Poza tym nie wiem czy studiowałaś medycynę, ale chciałbym, żebyś zrozumiała, że na Politechnice jak dla mnie, a wiem ile mniej więcej trzeba poświęcić czasu na medycynie, trzeba tego czasu poświęcić więcej, nad jednym głupim sprawozdaniem niekiedy trzeba spędzić 6 godzin, bo to czcionka, to rysunki, to wykresy, to coś źle, to trzeba czegoś poszukać, pogadać z innymi, to to, to siamto, to trzeba rozwiązać. A to tylko jedno głupie sprawozdania. Na wejściówki jak i kolokwia można jak już powiedziałem przeliczyć cały skrypt, do ostatniego przeliczyłem 10 krotnie z 8 rozdziałów, a było ich ponad 200 przez 5 dni. Rozumiesz to czym różni się takie bardziej wkuwanie na medycynie od Politechniki, na Politechniki możesz się czegoś uczyć cały miesiąc, a na końcu jak wykładowca da coś niekonwencjonalnego możesz i tak nie zdać.

Poza tym zrozum, że wiem jak wygląda charakter nauki na medycynie i czym różni się od Politechniki, bo jak już pisałem zdawałem maturę ucząc się jej tylko rok, bo w liceum była po prostu zaniedbana i nie skupiałem się na niej, więc zaczynałem z 0 wiedzą. To w ogóle inna nauka, bierzesz książkę do ręki jesteś wyluzowany i ją czytasz, po prostu czytasz, notujesz niektóre rzeczy i wiesz albo nie. A wszystko najczęściej składa się w jedną większą całość. No akurat tu mówię o biologii, bo chemia jest podobna do zadań o których mówiłem, ale dla mnie była porównywalna lub nawet łatwiejsza. A uczyłem się sam. Ale zabrakło z 16% głupich procent, jakby ta matura coś znaczyła, jakby matura miała decydować o tym czy ktoś nadaje się na dany kierunek czy nie to jest najzabawniejsze w całym systemie edukacji, że takie gówno decyduje o Twoim życiu.

Wiesz ile osób na moim kierunku miało najwięcej pkt. na kierunku, a nie potrafili ogarnąć się podczas sesji, i na kolokwiach matura gówno weryfikuje, mógłbym pójśc na 1 semestr medycyny i jeśli bym się przyłożył to bym nadgonił innych, nawet jeśli nie byłbym po tym zdawaniu nawet tej matury na 66%. Poza tym no błagam, ile z Politechniki pokryło się z tym co wymagali na maturze z matematyki i fizyki, żenada jednym słowem. Wolałbym, żeby były testy uczelnianie na daną uczelnię, a nie matura. Idę spać. Dzięki za odpowiedź. Również Cię pozdrawiam.

PS: Poza tym chciałabym żebyś zrozumiała, że rzucenie studiów to nie wyrok, na studia można po prostu wrócić.

Odnośnik do komentarza

Różnie się życie toczy. Za półtora roku, możesz mieć fach w ręku. Możesz rozpocząć dorosłe życie, samodzielnie utrzymując rodzinę. Możesz też zacząć studiować, o ile będziesz miał na to ochotę.
Idąc na medycynę już teraz, ten fach będziesz miał za jakieś dziesięć lat. Bo studia dłuższe, bo potem jakieś staże i inne wymagania, nim dopuszczą cię do zawodu.
I pewnie będziesz musiał już teraz czegoś się tam douczyć, by cię przyjęli na uczelnię - a jeszcze nic po za chęcią, nie zrobiłeś w tym kierunku.
To po prostu jest realistyczne spojrzenie na rzeczywistość, i jeśli chcesz coś osiągnąć, to przynajmniej się nad tym zastanów.
I tak zrobisz to, co uważasz za słuszne. To twoje życie.

Odnośnik do komentarza

Wiesz, taty już nie masz, mama ma swoje życie, to ja i unna jesteśmy tak marudne jak w tym momencie byłby marudny, któryś z Twoich rodziców. Nie musisz tlumaczyc jak jest cięzko na uczelni technicznej, bo ja na takiej bylam, mam męża inżyniera i syna magistra inżyniera. Jasne kazdy sobie ceni to co osobiście sam wysiedział jak kura na jajach, aby zrobić sprawozdanie z poprzedniej laborki, nauczyć sie na następną wejściowkę, bo jak nie dopuszczą, to kiedy odrobić, grafik innej grupy nie musi byc przyjazny dla nas a i stanowisk do wykonania jej nie musi być akurat tyle, aby prowadzący pozwolil odbyć w zapóżnionym terminie.

Odsłonilam się na tym forum pisząc, że mam skończone studia czyli absolutorium a brak dyplomu, aby do Ciebie dotarla informacją, że odzywa sie do Ciebie osoba z nie zakończoną edukacją. Mówię, ja sie przez życie przęslizgnęlam, bez tego dyplomu, ale facetowi już nie byłoby prosto. I taka osoba nie tylko z racji dłuższego zycia na tym łez padole, ale z racji, że sama czegoś nie dokończyla próbuje Cie zapewnić, że niedokończone skakanie po różnych kierunkach studiów rzadko dobrze się kończy.

"Ale zabrakło z 16% głupich procent, jakby ta matura coś znaczyła, jakby matura miała decydować o tym czy ktoś nadaje się na dany kierunek czy nie to jest najzabawniejsze w całym systemie edukacji, że takie gówno decyduje o Twoim życiu."

Zawsze są jakieś wymagania, które trzeba spełnić, aby dostać się tam gdzie się chce. O ciekawą pracę też musisz konkurować i też jakiś drobiazg da wypadkową w tę lub w drugą stronę.

Drzewiej możliwość zdawania na jeden wydział (oprócz artystycznego) bywala bardziej Cię ograniczająca. Pisałeś maturę i o ile ją dałeś tylko raz, nie mogłeś jej sobie poprawiać a ona też niosła upragnione punkciki do egzaminu na konkretny kierunek studiów. Czyli raz nie dość pięknie napisałeś i już zawsze ta matura tak wyglądała, Ty swoją zdawaleś jakiś czas temu, potem przypomnialo Ci się, ze może biologia czy chemia dobrze by wyglądaly i napisałeś za jakiś czas dodatkowe przedmioty. Napisales je slabo i dziwisz się że decydują o Twoim zyciu- to tak jakbyś zdawal egzamin na dana uczelnię - nie dosc dobrze poszedl i nie przyjęli na studia. Za rok czy dwa możesz je poprawić, czyli jak dawniej w tym roku sie nie dostaleś, to za rok spróbujesz. I kedyś i teraz istniał jakiś system weryfikacji, raczej umowny, bo nigdy bardzo dobrze nie przesiwano w ten sposob uczniow na status studenta.
Jednego młodszym pokoleniom starsze roczniki mogą zazdrościć. Wymyślam np,że chce na architekturę, to sprawdzam plan wszystkich krajowych architektur i udaje mi się wpasowac w egzaminy przydatności do zawodu np. na trzech uczelnich. Jade i realizuję zadania. I potem jak basza siedzę i czekam. Informacja z dziekanatu w Szczecinie- dotla sie pani do nas studia. Nie podoba mi sie Szczecin, ale już wiem,że jak będzę chcila być na architekturze, to będe. Podejmę tam studia i potem będe się zastanawiac jak się przenieśc na Wroclaw, na który polowalam. Za chwilę odpowiedz z Warszawy- z przykrościa informujemy...- szkoda, ale wiem,że zupelnie na lodzie nie jestem. W końcu upragniony Wroclaw- dostala się pani na nasz kierunrk studiów.... Po prostu bosko- w jednym roku uparlam się na architekturę, pozwiedzałam trzy miasta i trzy uczelnie i mogę sobie wybrać z dwóch. Starsze roczniki cieszą sie, że jest tak dobrze ich dzieciom, ale ogólnie to myślą, że ta wspólczesna młodzież nie wie co to walka o indeks.

Ponadto jak bywamy na zlotach iluś lecia uczelni lub iluś tam lat od uzyskania dyplomu, to nasi profesorowie, czasem dawniejsi asystenci a teraz doktorzy lub profesorowie ( może, żeby nam sprawić przyjemność ) mówią, że teraz jest inny cykl nauczania. Po pierwsze róznych uczelni jest jak "mrówków" i każda Alma Mater bardzo dzielnie walczy o pieniądze. Pieniądze, to każdy student, czyli studenta z powodu tych pieniędzy trzeba nad podziw szanować. Nie można go za bardzo utrącać, bo uciekną pieniądze, Kiedyś jak dany profesor był żyla i bez odpowiedniego poziomu wiedzy nie przepuścił, to teraz dziekan lub rektor mu zwracają uwagę, że za duży przesiew stosuje. Ponadto kiedyś poprzez pierwszy przesiew pt. matura i drugi przesiew pt.egzaminy wstępne nowi studenci mieli dużo większą wiedze. Syn mój studiowal na mojej uczelni i nasza polibuda zaczęła zanalizować, dlaczego traci tylu studentów. Po prostu przychodzą z tak dużymi brakami w matmie, że po pierwszym semestrze lub po pierwszym roku odpadają z powodu tej nieszczesnej matmy. Skoro student to pieniądze, to rektor zarządził na początku roku akademickiego kolokwia sprawdzające wiedze matematyczna nowego narybku. Ci co byli pod jakąs umowna kreską poszli na( tylko nie pomnę ) pólroczne, czy roczne zajęcia wyrównawcze z matmy. W ten sposób uczelnia az tylu studentów z powodu matmy przestala tracic.
Ponadto teraz też dużo zdolnych, pracowitych i przebojowych jednostek nie trafia wogóle na nasze uczelnie, bo w ramach Unii mamy na tyle otwarte granice,że nie placąc czesnego możemy tam studiować, mając po ukończeniu, dyplom zachodniej uczelni , który jak niektórzy wierzą ulatwia start zawodowy w świecie.

Ten przydługi wywód to taka złośliwa trochę odpowiedz na Twoje posty w których ciągle udowadniasz, jaka ta politechnika trudna teraz jest a Twój wydział pewnie w szczególności.

Spory procent z tych co zaczęli a nie skończyli, to ci co zaczynali co i rusz nowy kierunek studiow, ci co zawieszali studia aby wpaśc na roczek do pracy zagranice i sie troszkę odkuc, Ci co zawieszałi studia, bo właśnie wymyslili jakis bardzo ciekawy biznes. Dzis zawiesze studia, troche popracuję , ustawię biznes i sam się bedzie krecil,odkuję się i WRÓCĘ NA STUDIA. Część oczywiście wraca, ale znakomita większośc nie.

A na Twoim kierunku po każdym roku jest obowiązkowa praktyka- z tego co pamiętam syn mial w calych 5 letnich studiach tylko dwie. My starzy zawsze mieliśmy po każdym roku i też bezplatną.

Pozdrawiam Cię i myślę, ze już nie warto się w kwestii czy dokończyć polibudę czy już teraz próbować skoczyć na akademie wypowiadać. Coraz większe zacietrzewienie z Twojej strony może skończyć się przyslowiowym "A ja na złość odmrożę sobie uszy".

Odnośnik do komentarza

Bez urazy dla obu radzących w dobrej wierze Pań- ale myślę że politechnika dziś a politechnika dawniej to jednak są dwie rożne rzeczy jeśli chodzi o wymagania - często zresztą bezsensowne.
Od razu tłumaczę - nie deprecjonuje "dawniejszego " wykształcenia - wręcz przeciwnie, właśnie w tym rzecz, że teraz "ciężej'",ale to wcale nie znaczy że rozsądniej i lepiej kształcą.
Dlatego można się zniechęcić.

Ale mimo wszystko zgadzam się z kikunią i unną ze tego inżyniera to może warto by wymęczyć?
Tym bardziej ze będzie łatwiej przynajmniej w pokoju w przyszłym roku.
Potem mgr to na dowolnej uczelni albo innym kierunku politechniki możesz "dorobić"-
a od kierunku też dużo zależy, na tej samej uczelni możne być całkiem inaczej - no i więcej dziewczyn tez może tam akurat być:-)
Albo faktycznie dozdawać ta biologie i spróbować na AM.

Co do marzeń, wizualizacji- to chyba każdy tak miał, jeśli dłużej był sam:) dla mnie to nie jet wcale coś dziwnego.
pamiętam ze jak byłam mała to nie pozwalano mi na żadne zwierzątko w domu- tzn były, ale ciotki, nie moje- i codziennie szlam do szkoły z wyimaginowanym białym owczarkiem na smyczy:p
Wiem ze jesteś już dużym chłopcem, ale myślę ze każdy z nas ma w sobie coś z dziecka, a samotność wyzwala rożne reakcje.
Co zrobić żeby się lepiej poczuć poza oczywistym rozwiązaniem czyli znalezieniem dziewczyny.
Po pierwsze- z tego co wiem to nieprawda ze na polit. nie ma dziewczyn wcale, to bzdura.
Poza tym nie gniewaj się ale zauważyłam ze jesteś nastawiony coś bardzo na nie- reagujesz niechętnie i obronione nawet na niektóre życzliwe sformułowane rady.
Może w tym podejściu coś jest na rzeczy?

Odnośnik do komentarza

unna-1
Różnie się życie toczy. Za półtora roku, możesz mieć fach w ręku. Możesz rozpocząć dorosłe życie, samodzielnie utrzymując rodzinę. Możesz też zacząć studiować, o ile będziesz miał na to ochotę.
Idąc na medycynę już teraz, ten fach będziesz miał za jakieś dziesięć lat. Bo studia dłuższe, bo potem jakieś staże i inne wymagania, nim dopuszczą cię do zawodu.
I pewnie będziesz musiał już teraz czegoś się tam douczyć, by cię przyjęli na uczelnię - a jeszcze nic po za chęcią, nie zrobiłeś w tym kierunku.
To po prostu jest realistyczne spojrzenie na rzeczywistość, i jeśli chcesz coś osiągnąć, to przynajmniej się nad tym zastanów.
I tak zrobisz to, co uważasz za słuszne. To twoje życie.

Jaki fach w ręku, będę miał dyplom inżyniera w ręku, i nic nie będe potrafił praktycznego w "fachu" jak to nazwałaś, bo studia nawet gdy jest się pilnym uczniem niczego nie uczą, a to co umiem to tylko z własnej nauki w domu poza studiami, i nie tyczy się stricte mojego kierunku, a programowania.

kikunia55
Wiesz, taty już nie masz, mama ma swoje życie, to ja i unna jesteśmy tak marudne jak w tym momencie byłby marudny, któryś z Twoich rodziców. Nie musisz tlumaczyc jak jest cięzko na uczelni technicznej, bo ja na takiej bylam, mam męża inżyniera i syna magistra inżyniera. Jasne kazdy sobie ceni to co osobiście sam wysiedział jak kura na jajach, aby zrobić sprawozdanie z poprzedniej laborki, nauczyć sie na następną wejściowkę, bo jak nie dopuszczą, to kiedy odrobić, grafik innej grupy nie musi byc przyjazny dla nas a i stanowisk do wykonania jej nie musi być akurat tyle, aby prowadzący pozwolil odbyć w zapóżnionym terminie.

Odsłonilam się na tym forum pisząc, że mam skończone studia czyli absolutorium a brak dyplomu, aby do Ciebie dotarla informacją, że odzywa sie do Ciebie osoba z nie zakończoną edukacją. Mówię, ja sie przez życie przęslizgnęlam, bez tego dyplomu, ale facetowi już nie byłoby prosto. I taka osoba nie tylko z racji dłuższego zycia na tym łez padole, ale z racji, że sama czegoś nie dokończyla próbuje Cie zapewnić, że niedokończone skakanie po różnych kierunkach studiów rzadko dobrze się kończy.

"Ale zabrakło z 16% głupich procent, jakby ta matura coś znaczyła, jakby matura miała decydować o tym czy ktoś nadaje się na dany kierunek czy nie to jest najzabawniejsze w całym systemie edukacji, że takie gówno decyduje o Twoim życiu."

Zawsze są jakieś wymagania, które trzeba spełnić, aby dostać się tam gdzie się chce. O ciekawą pracę też musisz konkurować i też jakiś drobiazg da wypadkową w tę lub w drugą stronę.

No i co z tego, że są wymagania skoro nic nie weryfikują i odbierają możliwość bycia i wykonywanie tego co się chce, ludziom z pasją do tego.

kikunia55

Drzewiej możliwość zdawania na jeden wydział (oprócz artystycznego) bywala bardziej Cię ograniczająca. Pisałeś maturę i o ile ją dałeś tylko raz, nie mogłeś jej sobie poprawiać a ona też niosła upragnione punkciki do egzaminu na konkretny kierunek studiów. Czyli raz nie dość pięknie napisałeś i już zawsze ta matura tak wyglądała, Ty swoją zdawaleś jakiś czas temu, potem przypomnialo Ci się, ze może biologia czy chemia dobrze by wyglądaly i napisałeś za jakiś czas dodatkowe przedmioty. Napisales je slabo i dziwisz się że decydują o Twoim zyciu- to tak jakbyś zdawal egzamin na dana uczelnię - nie dosc dobrze poszedl i nie przyjęli na studia. Za rok czy dwa możesz je poprawić, czyli jak dawniej w tym roku sie nie dostaleś, to za rok spróbujesz. I kedyś i teraz istniał jakiś system weryfikacji, raczej umowny, bo nigdy bardzo dobrze nie przesiwano w ten sposob uczniow na status studenta.
Jednego młodszym pokoleniom starsze roczniki mogą zazdrościć. Wymyślam np,że chce na architekturę, to sprawdzam plan wszystkich krajowych architektur i udaje mi się wpasowac w egzaminy przydatności do zawodu np. na trzech uczelnich. Jade i realizuję zadania. I potem jak basza siedzę i czekam. Informacja z dziekanatu w Szczecinie- dotla sie pani do nas studia. Nie podoba mi sie Szczecin, ale już wiem,że jak będzę chcila być na architekturze, to będe. Podejmę tam studia i potem będe się zastanawiac jak się przenieśc na Wroclaw, na który polowalam. Za chwilę odpowiedz z Warszawy- z przykrościa informujemy...- szkoda, ale wiem,że zupelnie na lodzie nie jestem. W końcu upragniony Wroclaw- dostala się pani na nasz kierunrk studiów.... Po prostu bosko- w jednym roku uparlam się na architekturę, pozwiedzałam trzy miasta i trzy uczelnie i mogę sobie wybrać z dwóch. Starsze roczniki cieszą sie, że jest tak dobrze ich dzieciom, ale ogólnie to myślą, że ta wspólczesna młodzież nie wie co to walka o indeks.

Pisałem już żebyś nie skupiała się na tych uczelniach, bo to nie temat na taką rozmowę. Przynajmniej studia wtedy coś znaczyły.

kikunia55

Ponadto jak bywamy na zlotach iluś lecia uczelni lub iluś tam lat od uzyskania dyplomu, to nasi profesorowie, czasem dawniejsi asystenci a teraz doktorzy lub profesorowie ( może, żeby nam sprawić przyjemność ) mówią, że teraz jest inny cykl nauczania. Po pierwsze róznych uczelni jest jak "mrówków" i każda Alma Mater bardzo dzielnie walczy o pieniądze. Pieniądze, to każdy student, czyli studenta z powodu tych pieniędzy trzeba nad podziw szanować. Nie można go za bardzo utrącać, bo uciekną pieniądze, Kiedyś jak dany profesor był żyla i bez odpowiedniego poziomu wiedzy nie przepuścił, to teraz dziekan lub rektor mu zwracają uwagę, że za duży przesiew stosuje. Ponadto kiedyś poprzez pierwszy przesiew pt. matura i drugi przesiew pt.egzaminy wstępne nowi studenci mieli dużo większą wiedze. Syn mój studiowal na mojej uczelni i nasza polibuda zaczęła zanalizować, dlaczego traci tylu studentów. Po prostu przychodzą z tak dużymi brakami w matmie, że po pierwszym semestrze lub po pierwszym roku odpadają z powodu tej nieszczesnej matmy. Skoro student to pieniądze, to rektor zarządził na początku roku akademickiego kolokwia sprawdzające wiedze matematyczna nowego narybku. Ci co byli pod jakąs umowna kreską poszli na( tylko nie pomnę ) pólroczne, czy roczne zajęcia wyrównawcze z matmy. W ten sposób uczelnia az tylu studentów z powodu matmy przestala tracic.
Ponadto teraz też dużo zdolnych, pracowitych i przebojowych jednostek nie trafia wogóle na nasze uczelnie, bo w ramach Unii mamy na tyle otwarte granice,że nie placąc czesnego możemy tam studiować, mając po ukończeniu, dyplom zachodniej uczelni , który jak niektórzy wierzą ulatwia start zawodowy w świecie.

Ten przydługi wywód to taka złośliwa trochę odpowiedz na Twoje posty w których ciągle udowadniasz, jaka ta politechnika trudna teraz jest a Twój wydział pewnie w szczególności.

Jak jesteś tak pewna siebie to możesz przyjąć się na kierunek i sama sprawdzić, trudność to nie tylko trudność zrozumienia czegokolwiek, a trudność poprzez czas który trzeba poświęcić żeby oddać sprawozdania, nauczyć się do kolokwiów itd. Trudność to też zmęczenie faktem i zażenowanie, że studia przekazują zbedną wiedzę. Trudność to też, to, że trzeba uczyć się tego co Cię nie interesuje. Poza tym po 4 semestrach z 300 osób zostało się tylko 60, więc był duży odsiew i ja mówię o tym jak jest. Poza tym takie argumenty są bezsensu, bo to co piszesz nie da się w żaden sposób zweryfikować, a starsze pokolenia lubią konkurować z młodzieżą i pisać, a kiedyś to i to, a teraz tak i tak.

kikunia55

Spory procent z tych co zaczęli a nie skończyli, to ci co zaczynali co i rusz nowy kierunek studiow, ci co zawieszali studia aby wpaśc na roczek do pracy zagranice i sie troszkę odkuc, Ci co zawieszałi studia, bo właśnie wymyslili jakis bardzo ciekawy biznes. Dzis zawiesze studia, troche popracuję , ustawię biznes i sam się bedzie krecil,odkuję się i WRÓCĘ NA STUDIA. Część oczywiście wraca, ale znakomita większośc nie.

A na Twoim kierunku po każdym roku jest obowiązkowa praktyka- z tego co pamiętam syn mial w calych 5 letnich studiach tylko dwie. My starzy zawsze mieliśmy po każdym roku i też bezplatną.

Co innego praktyka która ma sens, a co innego praktyka w której będziesz podawała kawę szefowi.

kikunia55

Pozdrawiam Cię i myślę, ze już nie warto się w kwestii czy dokończyć polibudę czy już teraz próbować skoczyć na akademie wypowiadać. Coraz większe zacietrzewienie z Twojej strony może skończyć się przyslowiowym "A ja na złość odmrożę sobie uszy".

Masz rację nie warto komuś kazać na siłę robić to czego nie lubi, i wmawiać komuś, że może kiedyś to polubi.

A co do tego:

kikunia55
Może ja i nie czytam Cię tak uważnie jakbyś sobie tego życzyl, ale Ty chyba mnie też. Skoro napisałeś, że lubisz pomagać innym, to zaraz przyszła mi na myśl praca ratownika, bo tam ewidentnie Cię nastawiają na opiekę nad drugim, na pomoc innemu, wręcz na ratowanie życia w ekstremalnym przypadku.

"Nie, że nie musi pociągać, ale nie wiem czy wiesz, żeby być ratownikiem, trzeba mieć kurs zrobiony, a to wymaga czasu ..." A jak myślisz, na pewno nie wiem, skoro o tym do Ciebie piszę wcześniej- a unna prostuje, ze może i w wakacje tak można się dokształcić.

Czyli nasze przywary, że nie dość Ciebie uważnie czytamy jak widać i Tobie są bliskie :)

To chyba ty bardziej nie słuchasz mnie niż ja Ciebie ile razy można mówić, że cały lipiec odbywam praktyki, a unna nic nie prostuje, bo z tego co wyczytałem to i tak trzeba mieć kurs http://www.naszwopr.pl/articles.php?article_id=21, a jak już pisałem milion razy szukam zainteresowań, które można by teraz rozpocząć i sądzę, żeby zdać ten kurs to trzeba by regularnie chodzić na pływalnię, a nie tak podejść do tego z marszu.

~Sinn

Ale mimo wszystko zgadzam się z kikunią i unną ze tego inżyniera to może warto by wymęczyć?
Tym bardziej ze będzie łatwiej przynajmniej w pokoju w przyszłym roku.
Potem mgr to na dowolnej uczelni albo innym kierunku politechniki możesz "dorobić"-
a od kierunku też dużo zależy, na tej samej uczelni możne być całkiem inaczej - no i więcej dziewczyn tez może tam akurat być:-)
Albo faktycznie dozdawać ta biologie i spróbować na AM.

Dozdawać chemię i biologię, bo z obu rozszerzeń miałem 66%, a żeby się dostać na AM to pewnie na granicy trzeba by mieć z 80 - 82% z obu.

~Sinn

Co do marzeń, wizualizacji- to chyba każdy tak miał, jeśli dłużej był sam:) dla mnie to nie jet wcale coś dziwnego.
pamiętam ze jak byłam mała to nie pozwalano mi na żadne zwierzątko w domu- tzn były, ale ciotki, nie moje- i codziennie szlam do szkoły z wyimaginowanym białym owczarkiem na smyczy:p
Wiem ze jesteś już dużym chłopcem, ale myślę ze każdy z nas ma w sobie coś z dziecka, a samotność wyzwala rożne reakcje.
Co zrobić żeby się lepiej poczuć poza oczywistym rozwiązaniem czyli znalezieniem dziewczyny.
Po pierwsze- z tego co wiem to nieprawda ze na polit. nie ma dziewczyn wcale, to bzdura.
Poza tym nie gniewaj się ale zauważyłam ze jesteś nastawiony coś bardzo na nie- reagujesz niechętnie i obronione nawet na niektóre życzliwe sformułowane rady.
Może w tym podejściu coś jest na rzeczy?

Nie reaguję niechętnie odpisuję, bo niektórzy nie wiedzą o pewnych rzeczach, jak np. rada z zostaniem ratownikiem -> trzeba ukończyć kurs -> to zajmuje czasu -> ja w tym roku w lipcu będę na praktykach -> ta opcja odpada, a reszta rad tyczyła się tylko rozmowy o tym czy rzucić studia czy nie.

Odnośnik do komentarza

Mnie chodziło tu raczej o reakcje na wypowiedź Luizy :-)
Co do aktualnego sposobu na politechnice zgadzam się z tobą, wiadomo też ze tytuł nie równa się umiejętności.
Ale jednak jak by nie było ten inż coś znaczy i mydle że szkoda tego czasu który już poświeciłeś żeby nie odpaść z tymi 80%.

Odnośnik do komentarza

~Sinn
Mnie chodziło tu raczej o reakcje na wypowiedź Luizy :-)
Co do aktualnego sposobu na politechnice zgadzam się z tobą, wiadomo też ze tytuł nie równa się umiejętności.
Ale jednak jak by nie było ten inż coś znaczy i mydle że szkoda tego czasu który już poświeciłeś żeby nie odpaść z tymi 80%.

Z jakimi 80% ?

Odnośnik do komentarza

kikunia55
To terażniejsze praktyki na polibudzie służą do podawania kawy- nic dziwnego, że się zlościsz. Tez byłoby mi szkoda wakacji w takim układzie.

No tak to jest, jak się uczy głupot na studiach, poza tym myślałaś, że w miesiąc jak wiele można się nauczyć, i jeśli zatrudnia się za darmo niewolnika, to trzeba to wykorzystać ...

Odnośnik do komentarza

I tak cie podziwiam ze z introwertycznym trochę charakterem i na niezbyt odpowiadającym tobie kierunku wytrzymałeś i w tym akademiku, i na tej uczelni.
Ale już bliżej niż dalej no i w przyszłym roku lepiej będzie chociaż towarzysko.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...