Skocz do zawartości
Forum

Wszechogarniająca samotność


Rekomendowane odpowiedzi

Witam mam 21 lat.

Moim problemem jest wszechogarniająca samotność, w wieku 13 lat gdy byłem sam w domu, zmarł mój tato, dzień przed Wigilią, drugi rodzic nie był zbyt czułym opiekunem, zaś niedogadywaliśmy się i gdy miałem niecałe 18 lat, wyprowadziła się do nowego faceta, który też nie miał zbyt dobrego kontaktu ze mną. Jedyną osobą znającą mnie najlepiej jest mój kuzyn, z którym spędziłem większość dzieciństwa, lecz teraz pracuje za granicą.

Ogólnie zależnie od towarzystwa jestem bardziej wygadany lub mniej, i paradoksalnie przy tych najbliższych osobach, które już mi przypięły łatkę "nieśmiałego" jest mi najtrudniej. Ale w liceum było nowe towarzystwo i poznałem 4 przyjaciół, z którymi mam bardzo dobry kontakt do teraz, rok mieszkałem z nimi w kademu ( w zeszłym roku). W liceum także byłem zakochany w jednej z dziewczyn, potem nawet wyznałem jej miłość, ale jakoś nic z tego nie wyszło.

Idąc dalej skoro pisałem już o akademiku, a więc muszę studiować jestem na 4 semestrze, studia mnie coraz bardziej irytuję, z takiego powodu, że niezbyt chyba dobrze trafiłem z kierunkiem, wolałbym cofnąć czas i wybrać w liceum bio-chem (a nie mat-fiz i zaś Politechnikę) i iść na medycynę, może jak "mi odbije" to za rok spróbuję jeszcze napisać maturę z biologii, dodatkowo akurat w tym roku, mieszkam z losowymi osobami, które są bardzo zamknięte w sobie, i wytworzyła się tak chora atmosfera, że przez cały rok zamieniliśmy (mieszkamy w 3 osoby, ja i dwie inne, które między sobą też nie gadają) może z sobą z 5 minut rozmowy.

W kolejnym roku znów będę mieszkał z przyjaciółmi z liceum, więc sytuacja się poprawi. A tak to w tym roku to przez 5 dni, nie mam nawet do kogo buzi otworzyć, do tego małe pomieszczenie około 15m^2 na 3 osoby, tylko pogarsza mój nastrój. A w weekend mieszkam samemu jak już wspomniałem, kuzyn przyjeżdza co 3 tygodnie z pracy z delegacji, więc kontaktu z innymi też mam mało, poza spotkaniami w sobotę z przyjaciółmi z liceum (bo dość daleko mieszkają)

Ale wracając do tematu to o co chciałem zapytać, to czy jest to normalne, że w takich skrajnych sytuacjach, w których jak widać samotność jest wszechogarniająca, jakby wyobrażam sobie nie wiem jak to nazwać po prostu czasami jak kładę się spać, lub rano leżę spoglądam w telefon ze zdjęciem dziewczyny i przytulam poduszkę jakby to była ona. Czasami wizualizuję sobie różne sceny (nie żadne dotyczące sfery seksualnej, a raczej takie przytulania -> brakuje mi bliskości, poczucia bezpieczeństwa i bycia potrzebnym i bycia kochanym tak wnioskuję) -> czy to normalne, czy może takie działania są destrukcyjne i powinienem z nimi skończyć -> jakie działania przedsięwziąć, żeby jakby nie mieć takich negatywnych nastrojów i takich stanów i być po prostu szczęśliwym (poza oczywistym rozwiązaniem, czyli znalezieniem dziewczyny) ...

Odnośnik do komentarza

unna-1
Jednak to oczywiste rozwiązanie, jest najwłaściwsze.
Zrób coś w tym kierunku, aby spotkać kogoś. Jakieś wycieczki, hobby, sport, taniec - zapisz się gdzieś, chodź tam, gdzie coś cię interesuje, a gdzie bywają dziewczyny.
Dobrze że marzysz, marzenia się spełniają, choć nie natychmiast.

Wiadomo, że nic nie jest czarno - białe i to, że nie mam dziewczyny nie świadczy o tym od razu, że leżę cały dzień w łóżku, a ludzie od razu lubią sobie robić milion założeń, bo jakoś problem muszą sobie wytłumaczyć.

Studiuję na Politechnice i prawdą jest, że mam jakby mało dziewczyn do spotkania, bo na moim kierunku zostały się tylko dwie. Ale ja nie jestem leniem. Mam mnóstwo obowiązków, spory czas akurat teraz zajmuje mi nauka do sesji, ale z nią akurat nigdy problemu nie miałem, ponadto od długiego czasu trenuję i też na siłowni, więc nie wydaje mi się, żeby mój problem wynikał z zaniedbania siebie.

Na kurs tańca, to by było dobre, ale każdy tak mówi zawsze na kurs tańca na kurs tańca, ale jeszcze chyba nie słyszałem o żadnym organizowanym dla osób w moim wieku, i że można przyjść bez własnej partnerki.

Teraz będą wakacje, przez miesiąc muszę odbyć praktyki, ale będzie to taki bardziej wysilony okres, w którym będę pracował nad samorozwojem.

Ale ogólnie to mam zerwać z tymi wizjami/wyobrażeniami to normalne zachowanie czy wręcz przeciwnie i patologiczne, ja może to źle trochę opisałem to prawda z tym przytulaniem do poduszki i wyobrażaniem sobie, że to dziewczyna, ale takie sytuacje/wyobrażenia mają też czasami miejsce za dnia, gdy mam chwile wolne i są to no takie jakby w myślach czasami odgrywane scenki, co bym w jakiejś sytuacji powiedział, jak bym się zachował. Tak się składa, że moja wyobraźnia jest bardzo sprawna i naprawdę mogę chyba wyobrazić sobie wszystko z bardzo dużym realizmem, przez to chyba też potrafię dobrze rysować.

Odnośnik do komentarza

A na uczelni, tam gdzie codziennie chodzisz do szkoły, nie masz żadnego kumpla z którym ciekawie Ci się gada?

A na zajęcia sportowe jakieś chodzisz?

Osoby z którymi mieszkasz są jakieś strasznie nieciekawe, nieinteresujące czy tylko tak jak Ty bardzo nieśmiałe?Może jakąs pewną swoją otwartością trzeba rozruszać towarzystwo?

Jak unna pisze, trzeba bywać w miejscach, gdzie jest szansa na znajomych, dziewczyny a co najważniejsze ,na ciekawe spędzanie czasu.

Odnośnik do komentarza

kikunia55
A na uczelni, tam gdzie codziennie chodzisz do szkoły, nie masz żadnego kumpla z którym ciekawie Ci się gada?

A na zajęcia sportowe jakieś chodzisz?

Osoby z którymi mieszkasz są jakieś strasznie nieciekawe, nieinteresujące czy tylko tak jak Ty bardzo nieśmiałe?Może jakąs pewną swoją otwartością trzeba rozruszać towarzystwo?

Jak unna pisze, trzeba bywać w miejscach, gdzie jest szansa na znajomych, dziewczyny a co najważniejsze ,na ciekawe spędzanie czasu.

Na kierunku nie mam żadnego przyjaciela z którym mi się dobrze gada, ale też osoby z grupy normalnie ze mną dyskutują, ale tak jak pisałem mam na uczelni dwóch przyjaciół z liceum z którymi mi się bardzo dobrze gada i czasami ich odwiedzam w innym DS'ie i w kolejnym semestrze będziemy mieszkać razem. I czasami po prostu razem wychodzimy gdzieś, ogólnie z mojego piętra w akademiku mamy taką grupkę osób z czego 3 osoby to osoby z mojego byłego liceum, a 4 inne po prostu poznałem i mnie akceptują.

Na zajęcia sportowe chodzę, trenuję od ponad dwóch lat, więc z wyglądem fizycznym i kondycją problemu nie ma.

Osoby z którymi mieszkam są chyba bardziej zamknięte w sobie niż ja, jeden z nich non stop tylko gra, drugi też siedzi cały dzień w akademiku i ogląda te chińskie kreskówki.

Z tym spędzaniem czasu gdzie jest szansa na poznanie dziewczyn to nie tak łatwo, bo w tygodniu gdy studiuję mam zwykle bardzo mało czasu, bo do tego dochodzą treningi, i tylko tak raz w tygodniu albo co dwa tygodnie trafi się jakieś wyjście gdzieś. A tak w weekendy to różnie czasami sam jeździłem na imprezy/chodziłem tam gdzie studiuję, ale tak średnio z poznawaniem dziewczyny w klubie, w tamtym roku wybrałem się sam po 10h w ciężkiej pracy fizycznej w piątek, pociągiem na festiwal 300km pociągiem, zajechałem w sobotę z rana, był wieczorem, wracałem w niedzielę od 2 - 6 pociągiem, zaś 1h autobusem, i po prostu pojechałem nikomu nie mówiłem.

Ja mam problem z tym właśnie, że moi znajomi są jakby tacy niechętni (Ci z mojego miejsca zamieszkania) do wyjścia i spędzenia ciekawe miejsca, wolą usiąść w domu na kanapie i popić albo co innego, znów Ci zaś (dwójka innych z liceum, nie Ci z akademika z którymi będę mieszkał) jest tak trochę antyspołeczna, tylko Ci właśnie z którymi będę mieszkał za rok jest "normalna" ...

Odnośnik do komentarza

No to sprawa jasna. Ogólnie masz znajomych, których lubisz i Cię akceptują. Drętwo i najbardziej zauważalnie niewygodnie jest w pokoju w akademiku. Jesli może kiedyś z nimi piles i języki Wam sie nie rozwiązuja to juz nigdy sie nie dogadacie, tyle,że zaraz będzie sesja a po niej kazdy wróci do domu. Do sesji możesz uczyć sie w pokoju, ale jesli ciasny i drętwo, to możesz iśc do biblioteki.

A co z planami na wakacje? Jakieś ciekawe praktyki? Może tam bedzie ciekawe ,mieszane towarzystwo?

Kluby to jest rozrywkowe miejsce i czasem wyrywa sie tam laskę, ale jak życie uczy to najwięcej znajomości takich poważniejszych jest z uczelni, kól zainteresowań, zajęć sportowych, hobbystycznych.
Oczy trzeba miec otwarte, bo zawsze może nas los zetknąć z kimś ciekawym- jak opisujesz ,życie masz pracowite a los może jeszcze wiele przynieśc.

Odnośnik do komentarza

kikunia55
No to sprawa jasna. Ogólnie masz znajomych, których lubisz i Cię akceptują. Drętwo i najbardziej zauważalnie niewygodnie jest w pokoju w akademiku. Jesli może kiedyś z nimi piles i języki Wam sie nie rozwiązuja to juz nigdy sie nie dogadacie, tyle,że zaraz będzie sesja a po niej kazdy wróci do domu. Do sesji możesz uczyć sie w pokoju, ale jesli ciasny i drętwo, to możesz iśc do biblioteki.

A co z planami na wakacje? Jakieś ciekawe praktyki? Może tam bedzie ciekawe ,mieszane towarzystwo?

Kluby to jest rozrywkowe miejsce i czasem wyrywa sie tam laskę, ale jak życie uczy to najwięcej znajomości takich poważniejszych jest z uczelni, kól zainteresowań, zajęć sportowych, hobbystycznych.
Oczy trzeba miec otwarte, bo zawsze może nas los zetknąć z kimś ciekawym- jak opisujesz ,życie masz pracowite a los może jeszcze wiele przynieśc.

Nie będzie ciekawe towarzystwo, bo będę coś pomiędzy elektromonterem, a utrzymaniem ruchu jeśli wiesz co to. I tam sami mężczyźni pracują po 30'tce.

Ja pomyliłem się trochę z powołaniem, bo powinienem iść na bio-chem w liceum i zaś na medycynę, a nie na Politechnikę i mat-fiz w liceum, co prawda mam średnie nawet na studiach powyżej 4.0, ale no jakby coraz bardziej mnie te studia irytują.

Ogólnie to ja jestem chyba takim idealistą, bo nawet teraz jak studiuję ten kierunek Automatyka i Robotyka to myślę tylko o pracy projektanta/konstruktora zabezpieczeń dla bezpieczeństwa innych. Może czasami jestem zbyt empatyczny, zbytnio otaczam się "poważnymi sprawami" na które jak dotąd nie mam wpływu.

W zasadzie to próbowałem już dostać się na medycynę, ale, że uczyłem się do matury z biologii i chemii na rozszerzeniu (a nigdy nie miałem z nią do czynienia w liceum) i równolegle przechodziłem pierwszy najcięższy jak dla mnie rok studiów, to efekt nie był wystarczający, bo z obu matur miałem wynik dokładnie 66%, a mógłbym się dostać tak od 80% wzwyż.

Jak się wnerwię to rzucę studia (a teraz będzie 5 semestr) i przez cały rok będę znów uczył się z biologii i chemii żeby dostać się na medycynę. Ale to musiałbym faktycznie rzucić studia, bo równoległe uczenie się do studiów i na maturę no to nie da rady. Pierwszy plan w ogóle był iść na Wojskową Akademię Techniczną, gdzie też jest teraz mój przyjaciel z liceum z którym będę na wakacjach, byłem nawet na testach psychologicznych i fizycznych, ale się odmyśliłem i chyba dobrze.

Wracając do problemów, to najważniejszym moim pytaniem jest czy te zachowanie nie tylko przytulania się do tej poduszki, ale i takich wizualizacji różnych rozmów/scenek z dziewczynami -> wydaje mi się, że to kolejny mechanizm obrony mojego organizmu, przed smutkiem, ja w tych scenkach czy jak to nazwać, po prostu często uruchamiam swój "humor", który jakby nie ma gdzie ujść w normalnym życiu i to mnie jakby najczęściej rozbawia, hamuje jakby pogorszenie nastroju czasami, czy to jest normalne? Czy mam z tym walczyć, bo wczoraj próbowałem zasnąć bez, i teraz też odrzucam wszystkie myśli związane z jakimś mówieniem sobie w myślach.

Czy Wy np. jak idziecie gdzieś sami, to rozmawiacie ze sobą w myślach czy macie może po prostu pustkę i idziecie do przodu i nic poza tym, bo ja sam już nie wiem, które zachowania są normalne, a które nie.

A i co do znajomych, to akceptują mnie tylko Ci z liceum, i Ci ze studiów, od nich chyba nigdy nie usłyszałem słów w stylu "Dlaczego tak mało mówisz?" "Ale z Ciebie niemowa" itd. -> z tymi z kilkoma z liceum chyba mam faktycznie dobry kontakt, z tymi z grupy nie aż tak dobry, ale też nie zły.

Ale natomiast już tak chyba faktycznie najbardziej blokuje się przed paradoksalnie najbliższymi, czyli właśnie kuzynem i jego dziewczyną i jego rodziną (która jest jakby rodziną zastępczą, bo z jedynym rodzicem najlepszego kontaktu nie mam). I w tym towarzystwie też (nie oni sami), ale inna osoba jeśli się pojawi, na szczęście jest to rzadko często mi dokucza we wspomniany sposób.

No i też jak wspomniałem mam dobry kontakt z tymi kilkoma przyjaciółmi z liceum, ale muszę wspomnieć, że w klasie licealnej nasza klasa podzieliła się bardzo ostro na grupy, i my jedyni zostaliśmy i utrzymujemy kontakt, a reszta klasy która była poza naszą grupą, jakoś dziwnym trafem już nie utrzymuje ze sobą kontaktu.

Odnośnik do komentarza

Więc wydaje mi się, że łączy Nas jednak coś więcej niż tylko znajomość z liceum. Ale dziwnym trafem, też Ci którzy w tej klasie tak jakby po cichu wytykali mi, że jestem zbyt zamknięty w sobie, teraz jak się ich spotyka czasami w pociągach, albo na akademikach chętniej gadają ze mną, może zauważyli, że tamci byli pozerami i fałszywymi osobami, a ja jestem autentyczny ..

Odnośnik do komentarza

mieć kontakt z większą ilością osób, tak się zastanawiam, bo każdy w poprzednim temacie mi napisałem, żebym rozwinął swoje zainteresowania.

Moje zainteresowania są związane albo stricte z moim kierunkiem studiów, a że studiuję na Politechnice gdzie nie ma za wiele dziewczyn, to nie zapewniają one kontaktu z kimkolwiek, bo to po prostu nauka i praktyka w programowaniu i związana też z projektowaniem elektroniki.

Sport, który trenuję jest typowo siłowy, dwubój i na siłowni, też nie ma za wiele dziewczyn.

Jest jeszcze gra na gitarze, ale to też samemu uczy się w domu. Biegam też z rana, kiedy inni smacznie śpią.

No i jeśli chodzi to wszystko, zresztą i tak nawet na to czasami mi nie starcza czasu, bo studia zajmują ogromną część.

Chciałbym podnieść swój poziom z angielskiego, ale pewnie nawet jeśli trafię do grupy językowej, większość osób będzie starsza ode mnie.

Wypiszcie jakieś zainteresowania/ zajęcia, które można zacząć z zerową wiedzą/ doświadczeniem, a w których można mieć większy kontakt z dziewczynami i ogólnie innymi osobami ...

Odnośnik do komentarza

Ratownictwo wodne- cale wakacje pracujesz nad morzem albo nad jeziorem i nie możesz opędzić się od dziewczyn. Wcześniej chyba 1 rok biegasz na basen i zdajesz egzaminy z kursu ratowania człowieka, który tez musisz odbyć w danym roku. Na kursie to raczej więcej chłopaków niż dziewczyn- ja miałam z głowy głupie dorastanie dziewczyny- wciągnęła się do kolegów z kursu, w sobotę był wyciskający basen - pływanie na czas i z róznymi kombinacjami- nie mogła chodzić do klubów w piątek, bo nie było kondycji w sobotę i łuso by przed swoim towarzystwem wyglądała. Całe wakacje nad morzem , przychodziła do domu to na siedząco usypiała. Miała możliwość całe studia tak pracować, ale stwierdziła, że musi już w czasie wakacji robić praktyki ze swojego kierunku studiów. Czas w ratownictwie, to był chyba najbardziej beztroski czas młodości mojej córki- choć ten zawód uczy odpowiedzialności za ludzkie życie, wytrwałości, dbałości o swoją kondycję aby gdy potrzeba ,innemu iść z pomocą.

Odnośnik do komentarza

Jeśli ludzie z Tobą gadają, to może być,że jesteś dobrym sluchaczem, sobą nikogo nie obciążasz a uważnie , jakby ze zrozumieniem słuchasz.

Oczywiście to Twoje życie, ale po dwoch latach zrejterować z kierunku na którym sobie dajesz radę, to raczej głupie jest. Jeśli rodzice mają pieniądze i masz cierpliwośc, to chyba szybko robić inżyniera-3,5 roku, potem dopiero brać się za to polepszanie matury z biologi i chemii i wtedy ta medycyna.
Medycyna tez jest trudna, może kogoś poznasz i będziesz chciał się usamodzielnić a tu ciągle studia.Studia, które trwają na medycynie 6 lat będziesz miał przedlużone o 3 lata najmniej. Gdybys po sesji rzucił swoje studia, to 1 rok się przygotowujesz do tej matury- przeszły ci już 2 i 6 lat studiów i po 9 latach bedziesz zdegustowany doktorek, który ma problem, żeby wogóle się zatrudnić, bo u nich ze specjalizacją i ustawieniem sie w zawodzie tez nielekko.

Może dobrze się rozejrzyj- większość politechnik ma kierunki wspólpracujące z uniwersytetami medycznymi, bo ktoś przecież musi im te zastawki i inne gadzety medyczne usprawniac- może podejmij jako drugi, ten kierunek- poprzepisuje Ci się matma i inne podstawowe przedmioty polibudowe, które są na każdym kierunku. Lepiej łapać 2 sroki za ogon na m-cu-gdzie łatwiej Ci sprawę pilnować, niż zaczynać i nie kończyć, bo kiedyś możesz zostać wiecznym studentem, jednego nie skończyleś za drugie się zabraleś i ciągnie sie to, poślizgi przecież tez bywają.

Przeciez do inżyniera brakuje Ci tylko 1,5 roku, głupio byłoby to zaprzepaścić.

Odnośnik do komentarza

Chcialam napisac cos od siebie, ale oddaje hold przedmowcy :) Tak, to prawda, kazda dziewczyna podrywa ratownikow, nawet jak nie jest ladny to sam fakt, ze to ratownik, to itak go podrywaja. Ja od wielu lat podrywam ratownikow, wciagam ich w gre w siate, 'niechcacy' tak odbijam aby do nich leciala :) Albo ide i na niego wpadam tak tez niechcacy :) Nie mowiac o tym, ze ubieram sexy ciuchy. Zawsze do mnie jakis zagadal :) Raz umowil sie ze mna i kumpela na dyskoteke po pracy :)

Odnośnik do komentarza

ps: zaloze sie ze studiuje u was pare dziewczyn, ktore nie maja chlopaka (napewno dziewice, bo wiekszosc dziewic studiuje przedmioty scisle). I napewno by sie ucieszyly i docenily ze do nich zagadasz ;) Tylko powiedz 'czesc'. A pare dni pozniej stopniowo sie zblizaj ;)

Odnośnik do komentarza

~Luiza17
ps: zaloze sie ze studiuje u was pare dziewczyn, ktore nie maja chlopaka (napewno dziewice, bo wiekszosc dziewic studiuje przedmioty scisle). I napewno by sie ucieszyly i docenily ze do nich zagadasz ;) Tylko powiedz 'czesc'. A pare dni pozniej stopniowo sie zblizaj ;)

To się nie zakładaj, bo przegrasz, kilka jest zajętych i bardzo dobrze wiem, które.

~runcajs
"studiuję na Politechnice gdzie nie ma za wiele dziewczyn"

A po co Ci wiecej niz jedna?
Jesli nie potrafisz zainteresowac tych paru skromnych dziewczat, to wierzysz, ze dasz rade szpanowac przed duza grupa lasek?

Zostaw takie zaczepki dla swojego towarzystwa, więcej dziewczyn to więcej jednostek/osobistości, a nie podryw całej grupy. Poza tym na Politechnice nie ma żadnej, i lepiej mieć więcej wyborów i prób niż kilka ..

Odnośnik do komentarza

kikunia55
Ratownictwo wodne- cale wakacje pracujesz nad morzem albo nad jeziorem i nie możesz opędzić się od dziewczyn. Wcześniej chyba 1 rok biegasz na basen i zdajesz egzaminy z kursu ratowania człowieka, który tez musisz odbyć w danym roku. Na kursie to raczej więcej chłopaków niż dziewczyn- ja miałam z głowy głupie dorastanie dziewczyny- wciągnęła się do kolegów z kursu, w sobotę był wyciskający basen - pływanie na czas i z róznymi kombinacjami- nie mogła chodzić do klubów w piątek, bo nie było kondycji w sobotę i łuso by przed swoim towarzystwem wyglądała. Całe wakacje nad morzem , przychodziła do domu to na siedząco usypiała. Miała możliwość całe studia tak pracować, ale stwierdziła, że musi już w czasie wakacji robić praktyki ze swojego kierunku studiów. Czas w ratownictwie, to był chyba najbardziej beztroski czas młodości mojej córki- choć ten zawód uczy odpowiedzialności za ludzkie życie, wytrwałości, dbałości o swoją kondycję aby gdy potrzeba ,innemu iść z pomocą.

To praca, a nie zainteresowanie i do tego długie w realizacji, chodzi mi bardziej o coś co można zacząć teraz, w wakacje, a nie za rok ...

Odnośnik do komentarza

kikunia55
Jeśli ludzie z Tobą gadają, to może być,że jesteś dobrym sluchaczem, sobą nikogo nie obciążasz a uważnie , jakby ze zrozumieniem słuchasz.

Oczywiście to Twoje życie, ale po dwoch latach zrejterować z kierunku na którym sobie dajesz radę, to raczej głupie jest. Jeśli rodzice mają pieniądze i masz cierpliwośc, to chyba szybko robić inżyniera-3,5 roku, potem dopiero brać się za to polepszanie matury z biologi i chemii i wtedy ta medycyna.
Medycyna tez jest trudna, może kogoś poznasz i będziesz chciał się usamodzielnić a tu ciągle studia.Studia, które trwają na medycynie 6 lat będziesz miał przedlużone o 3 lata najmniej. Gdybys po sesji rzucił swoje studia, to 1 rok się przygotowujesz do tej matury- przeszły ci już 2 i 6 lat studiów i po 9 latach bedziesz zdegustowany doktorek, który ma problem, żeby wogóle się zatrudnić, bo u nich ze specjalizacją i ustawieniem sie w zawodzie tez nielekko.

Może dobrze się rozejrzyj- większość politechnik ma kierunki wspólpracujące z uniwersytetami medycznymi, bo ktoś przecież musi im te zastawki i inne gadzety medyczne usprawniac- może podejmij jako drugi, ten kierunek- poprzepisuje Ci się matma i inne podstawowe przedmioty polibudowe, które są na każdym kierunku. Lepiej łapać 2 sroki za ogon na m-cu-gdzie łatwiej Ci sprawę pilnować, niż zaczynać i nie kończyć, bo kiedyś możesz zostać wiecznym studentem, jednego nie skończyleś za drugie się zabraleś i ciągnie sie to, poślizgi przecież tez bywają.

Przeciez do inżyniera brakuje Ci tylko 1,5 roku, głupio byłoby to zaprzepaścić.

Wolałbym żebyś skupiła się na innych problemach, a nie na takiej błahostce dla mnie ... Myślisz, że na Politechnice jest lekko? Pisałem wyraźnie, że mój rodzic zmarł kiedy miałem 13 lat, i mieszkam sam ...

Na Politechnice mam mniej czasu niż znajoma z Medyka na Farmie ..

Lepiej robić w życiu to co się kocha/lubi, a nie męczyć w tym co Cię nie interesuje, 6 kolejnych lat na poznanie dziewczyn i studiowanie w ich gronie .. a nie studiowanie w gronie samych mężczyzn ...

Odnośnik do komentarza

kogo chcesz oszukac, ze na politechnice nie ma zadnej dziewczyny? mnie? jak ja studiuje informatyke i jest tych dziewczyn pare i wiekszosc chlopaka nie ma. poza tym, z takim pysznym pankiem (ktoremu sie wydaje ze jest geniuszem) jak Ty zadna nie zechce sie spotykac :)

Odnośnik do komentarza

~Luiza17
kogo chcesz oszukac, ze na politechnice nie ma zadnej dziewczyny? mnie? jak ja studiuje informatyke i jest tych dziewczyn pare i wiekszosc chlopaka nie ma. poza tym, z takim pysznym pankiem (ktoremu sie wydaje ze jest geniuszem) jak Ty zadna nie zechce sie spotykac :)

Na moim wydziale nie ma żadnej wolnej dziewczyny, a to, że na architekturze, lub innych kierunkach są jednostki to nic nie zmienia.

Bo to tak samo na ulicy też są dziewczyny, chodzi o to żeby były na tym samym kierunku i miał z nimi kontakt, a nie były sobie tak, tyle, że nie w moim budynku ...

Poza tym założyłbym się, że jesteś prowokatorką i nie studiujesz na żadnej Politechnice ...

Poza tym to, że jest dwójka dziewczyn, nie znaczy, że są wolne ...

"Luiza17" studiuję i na informatyce jest więcej kobiet niż facetów, oczywiście to może podaj uczelnię na której studiujesz

i swoje zaczepki w moją stronę zostaw dla siebie ... ja mówię jak jest, na moim kierunku ostały się dwie dziewczyny, przy czym obydwie są zajęte, i jak Tobie się to nie podoba, to nie powód do obrażania innych

Odnośnik do komentarza

"Wolałbym żebyś skupiła się na innych problemach, a nie na takiej błahostce dla mnie ... Myślisz, że na Politechnice jest lekko? Pisałem wyraźnie, że mój rodzic zmarł kiedy miałem 13 lat, i mieszkam sam ..."

Sorki użyłam określenia rodzice w sensie, że jesteś na stacjonarnych studiach, nie piszesz, że dorabiasz, to skądś pieniądze czerpiesz. Pewnie masz po tacie rentę, może ktoś jeszcze ustanowił ci jakiś fundusz powierniczy- w każdej sytuacji pieniądze są ważne- to Ty wspominaleś, że myślisz rzucić te studia i przygotować się do matury i dostać się na medycynę- renta jest tylko do 24 roku życia, o ile się uczysz ,dlatego nabrałam śmiałości aby Ci zwrócić uwagę na aspekt finansowy studiowania nie dociekając, z którego żródla sie utrzymujesz, tylko w sensie czy stać Cie na takie długie studiowanie.

"Lepiej robić w życiu to co się kocha/lubi, a nie męczyć w tym co Cię nie interesuje, 6 kolejnych lat na poznanie dziewczyn i studiowanie w ich gronie .. a nie studiowanie w gronie samych mężczyzn ..."
Myślę, że niejedna osoba nie studiowała tam gdzie może by pragnęła, bo np.rodzice powiedzieli, że uczelnia w mieście w którym mieszkamy, na studia wyjazdowe Ci nie damy- czyli znów pieniądze się kłaniają.
Zacytowana Twoja wypowiedz zabrzmiała troszkę tak, jakby bardzo Cię rajcowała ta medycyna, bo tam jest około 50 % dziewczyn- słaby to argument do zmiany studiów. Przecież można iść na imprezkę do Medyka ( sorry nie wiem jak się w Twoim mieście nazywa klub studentów medycyny).

Na Polibudzie jeszcze jest zazwyczaj Wydział Budownictwa Lądowego, czasem Wydział Budownictwa Wodnego- wszystkie budowlane wydziały, nie tylko Architektura mają sporo dziewczyn. Ponadto wydziały typu Fizyka Stosowana i Matematyka też miewają dziewczyny. Część Politechnik wprowadziła Wydziały Zarządzania, jakieś elementy Europeistyki i to też jest zagłębie dziewczyn.

Wierzę jak mówisz, że koleżanka z medycyny ma więcej czasu niż Ty. To zależy jakim Ty jesteś studentem i jaką studentką jest ona. Część ludzi bardzo poważnie podchodzi do swoich obowiązków, a częsć ma zdrowy odruch, że nie wolno dac sie wykopac ze studiów, ale nie można dać się zwariować i studiują w takim rytmie, że Ty widzisz ich wolny czas. Dużo zależy od programu studiów ale tez i od charakteru danego studenta. Póki nie studiujesz medycyny, to nie wiesz, czy trzeba siedzieć dużo czy bardzo dużo przy podręcznikach. Jeszcze dla umysłow ścisłych jest tam trochę trudno, że przynajmniej na pierwszych latach jest dużo przedmiotow gdzie wkuwasz na blachę- kiedyś były żarty, że oni to tak jakby książkę telefoniczną wkuwali.

Ten ratownik medyczny to i praca i zainteresowanie, poniewaz nie wykonują go prawie nigdy ratownicy jako ludzie uprawiający tylko ten zawód. Są to czasem uczniowie, najczęściej studenci różnych kierunków, Ci którzy ich szkolą są związani zawodowo cały rok z taką dzialalnością, ale tylko oni. Reszta traktuje to jako hobby, ktorego jednak musiala się nauczyć. Oczywiście rozumiem, że nie musi Cię to pociągać.

Jakiś kurs tańca- inna forma ruchu a ludzi troche poznasz. Nie chodzi o naukę walca czy polki. U nas np. zajęcia sie nazywają " izolacje" i bardzo dużo młodzieży obojga płci tam uczęszcza. Izolacje, bo trener uczy ruchu jakby przeciąć cie na pól w poprzek i osobno rusza się góra ciala i inaczej od pasa w dól.

"ja w tych scenkach czy jak to nazwać, po prostu często uruchamiam swój "humor", który jakby nie ma gdzie ujść w normalnym życiu i to mnie jakby najczęściej rozbawia, hamuje jakby pogorszenie nastroju czasami, czy to jest normalne? " Każdy inaczej zasypia, marzenia piękna rzecz. Jak umiesz wieczorem uruchomić jeszcze swoje poczucie humoru, to chyba nie jest żle. Ludzie z poczuciem humoru zawsze są w cenie, z takimi łatwiej iść przez życie.

Troszkę napisales i jakby zlościsz się, ze inni odpisują, ale uważasz, że ich klikanie jest bez sensu i się irytujesz. Zgłosiłeś problem i przez chwilę ten kto ma czas i wenę będzie Ci odpowiadał jak on życie rozumie, co zaobserwowal. Musisz to zdzierżyć.

Odnośnik do komentarza

kikunia55
"Wolałbym żebyś skupiła się na innych problemach, a nie na takiej błahostce dla mnie ... Myślisz, że na Politechnice jest lekko? Pisałem wyraźnie, że mój rodzic zmarł kiedy miałem 13 lat, i mieszkam sam ..."

Sorki użyłam określenia rodzice w sensie, że jesteś na stacjonarnych studiach, nie piszesz, że dorabiasz, to skądś pieniądze czerpiesz. Pewnie masz po tacie rentę, może ktoś jeszcze ustanowił ci jakiś fundusz powierniczy- w każdej sytuacji pieniądze są ważne- to Ty wspominaleś, że myślisz rzucić te studia i przygotować się do matury i dostać się na medycynę- renta jest tylko do 24 roku życia, o ile się uczysz ,dlatego nabrałam śmiałości aby Ci zwrócić uwagę na aspekt finansowy studiowania nie dociekając, z którego żródla sie utrzymujesz, tylko w sensie czy stać Cie na takie długie studiowanie.

Nie miałem nigdy żadnej renty, sam zarabiam z jakieś 3/4 kwoty którą potrzebuję resztę pożyczają dziadkowie ... udzielam korepetycji i łapię się różnych prac ...

kikunia55

"Lepiej robić w życiu to co się kocha/lubi, a nie męczyć w tym co Cię nie interesuje, 6 kolejnych lat na poznanie dziewczyn i studiowanie w ich gronie .. a nie studiowanie w gronie samych mężczyzn ..."
Myślę, że niejedna osoba nie studiowała tam gdzie może by pragnęła, bo np.rodzice powiedzieli, że uczelnia w mieście w którym mieszkamy, na studia wyjazdowe Ci nie damy- czyli znów pieniądze się kłaniają.
Zacytowana Twoja wypowiedz zabrzmiała troszkę tak, jakby bardzo Cię rajcowała ta medycyna, bo tam jest około 50 % dziewczyn- słaby to argument do zmiany studiów. Przecież można iść na imprezkę do Medyka ( sorry nie wiem jak się w Twoim mieście nazywa klub studentów medycyny).

To źle zabrzmiała dla Ciebie, bo nie rajcuje mnie z tego powodu, to tylko mały plus, po prostu widzę, że nie możesz pojąć, że mnie to interesuje i lubię pomagać ludziom, służyłem też w OSP, gdybyś dokładnie czytała to byś dowiedziała się już też o tym, że (lubię pomagać ludziom i w tym swoim kierunku co teraz studiuję to ewentualna praca jaką bym chciał to jedynie projektant/konstruktor rzeczy dla bezpieczeństwa innych, ale widocznie mnie nie słuchasz zbyt uważnie ....

kikunia55

Na Polibudzie jeszcze jest zazwyczaj Wydział Budownictwa Lądowego, czasem Wydział Budownictwa Wodnego- wszystkie budowlane wydziały, nie tylko Architektura mają sporo dziewczyn. Ponadto wydziały typu Fizyka Stosowana i Matematyka też miewają dziewczyny. Część Politechnik wprowadziła Wydziały Zarządzania, jakieś elementy Europeistyki i to też jest zagłębie dziewczyn.

I co z tego na ulicy też są dziewczyny, chodzi o to, żeby Nas coś łączyło, jakiś kontekst, wspólny kierunek, wspólne zadania, wspólni wykładowcy, wspólne obowiązki. Wtedy można łatwiej nawiązać bliski kontakt, a takie wymienianie jakiś dziewczyn z innych wydziałów, to jest dla mnie tak samo jakbym podszedł do obcej dziewczyny na ulicy.

kikunia55

Wierzę jak mówisz, że koleżanka z medycyny ma więcej czasu niż Ty. To zależy jakim Ty jesteś studentem i jaką studentką jest ona. Część ludzi bardzo poważnie podchodzi do swoich obowiązków, a częsć ma zdrowy odruch, że nie wolno dac sie wykopac ze studiów, ale nie można dać się zwariować i studiują w takim rytmie, że Ty widzisz ich wolny czas. Dużo zależy od programu studiów ale tez i od charakteru danego studenta. Póki nie studiujesz medycyny, to nie wiesz, czy trzeba siedzieć dużo czy bardzo dużo przy podręcznikach. Jeszcze dla umysłow ścisłych jest tam trochę trudno, że przynajmniej na pierwszych latach jest dużo przedmiotow gdzie wkuwasz na blachę- kiedyś były żarty, że oni to tak jakby książkę telefoniczną wkuwali.

Wiem, bo pytałem. A ty nie wiesz ile na Politechnice muszę siedzieć nad sprawozdaniami, i na Politechnice możesz sobie rozwiązać z 1000 zadań przed kolokwium, a możesz i tak nie zdać ...

kikunia55

Ten ratownik medyczny to i praca i zainteresowanie, poniewaz nie wykonują go prawie nigdy ratownicy jako ludzie uprawiający tylko ten zawód. Są to czasem uczniowie, najczęściej studenci różnych kierunków, Ci którzy ich szkolą są związani zawodowo cały rok z taką dzialalnością, ale tylko oni. Reszta traktuje to jako hobby, ktorego jednak musiala się nauczyć. Oczywiście rozumiem, że nie musi Cię to pociągać.

Nie, że nie musi pociągać, ale nie wiem czy wiesz, żeby być ratownikiem, trzeba mieć kurs zrobiony, a to wymaga czasu ...

kikunia55

Jakiś kurs tańca- inna forma ruchu a ludzi troche poznasz. Nie chodzi o naukę walca czy polki. U nas np. zajęcia sie nazywają " izolacje" i bardzo dużo młodzieży obojga płci tam uczęszcza. Izolacje, bo trener uczy ruchu jakby przeciąć cie na pól w poprzek i osobno rusza się góra ciala i inaczej od pasa w dól.

No i tu jest właśnie problem, bo ja na mojej uczelni, ani nigdzie w okolicy nie słyszałem o kursie tańca, na który można iść bez partnerki, tylko dla starszych jakieś.

kikunia55

"ja w tych scenkach czy jak to nazwać, po prostu często uruchamiam swój "humor", który jakby nie ma gdzie ujść w normalnym życiu i to mnie jakby najczęściej rozbawia, hamuje jakby pogorszenie nastroju czasami, czy to jest normalne? " Każdy inaczej zasypia, marzenia piękna rzecz. Jak umiesz wieczorem uruchomić jeszcze swoje poczucie humoru, to chyba nie jest żle. Ludzie z poczuciem humoru zawsze są w cenie, z takimi łatwiej iść przez życie.

To raczej wymuszony humor przez organizm, jak widzę, że ktoś traktuje mnie jako nieśmiałego to ciężko mi jest te poczucie humoru uzewnętrznić ...

kikunia55

Troszkę napisales i jakby zlościsz się, ze inni odpisują, ale uważasz, że ich klikanie jest bez sensu i się irytujesz. Zgłosiłeś problem i przez chwilę ten kto ma czas i wenę będzie Ci odpowiadał jak on życie rozumie, co zaobserwowal. Musisz to zdzierżyć.
.

Nie złoszczę się po prostu pieczołowicie odpisuję na posty, żeby nakierować innych na właściwe ścieżki, bo inni lubią sobie pogdybać zanim danej osoby spytać o coś, i robić przy tym milion założeń o kimś w głównej mierze błędnych. Ale dziękuję, że przynajmniej ty odpisujesz.

I zrozum, w końcu, że lepiej robić do końca życia to co się lubi niż gnić w pracy której się nienawidzi ...

Odnośnik do komentarza

Zdecydowałeś się na takie studia, to je skończ.
Przeskoczysz na medycynę, uznasz, że to nie to i nic z tego studiowania, nie będziesz miał.
Ja skończyłam politechnikę pracując i wiem, że nie jest to łatwy kierunek, więc rozumiem, o czym piszesz.
Znałam ludzi, którzy studiowali medycynę i jakoś trudno mi sobie wyobrazić, że ktoś ma tam dużo czasu dla siebie.
Chyba że jest to jakaś psychologia, albo coś w tym stylu. Tam nie ma tyle zakuwania.

Odnośnie dziewczyn to piszesz tak, jakbyś oczekiwał że tylko wspólna praca może cię do kogoś zbliżyć.
Sam nie podejmiesz jakiś prób poznania, bo to inny wydział i ci się nie chce.
Trochę to uprościłam, ale niewiele.

Wakacyjny ratownik - to dobry pomysł. Znam dziewczynę, która studiuje i jest takim ratownikiem. To prawda, że musiała zrobić kursy, zdobyć uprawnienia, ale robiła je w czasie wakacji i to nad wodą . Szczegółów nie znam, bo się tym nie interesowałam.

Pomysł z tą medycyną, zupełnie mnie nie przekonał. Jestem przekonana, że będziesz tego żałował.

Odnośnik do komentarza

Marzenia, fantazje, to dobra rzecz. Normalnie motywują do działania, dodają energii - a u ciebie jest odwrotnie.
Fantazjami zastępujesz rzeczywistość i to jest złe.
A być może to twoja podświadomość puka do ciebie, mówi ci, że to wszystko możesz mieć w realu, tylko działaj, nie siedź bezczynnie.
Jeśli zbyt długo będziesz żył tylko fantazjami, wyidealizujesz dziewczynę, to takiej doskonałej nie znajdziesz w rzeczywistości i będziesz miał problem.

Odnośnik do komentarza

Przecież na Polibudzie masz dwa stopnie dyplomowania- inżynier i magister. Do inżyniera Ci niewiele brakuje, to nie zaprzepaszczaj tego. Skąd wiesz, że na medycynie będziesz mógł studiować i dorabiać sobie- nie wiesz jak czas tam Ci się ułoży a jak tam zaczniesz to po 3,5 roku nie będziesz choć trochę miał zatwierdzone ,tak jak niewiele brak Ci do inżyniera tutaj. Ja nie twierdzę, że nie możesz studiować medycyny, jeśli będziesz mial zapał i możliwości- ja po prostu naklaniam Cie do zdobycia dyplomu inżyniera a nie uważam ,że koniecznie musisz robić magistra jeśli tego nienawidzisz. Po prostu masz już w garści papierek, który jakby co ,to upoważnia Cię do pracy.

Kiedyś żeby dostać się na medycynę jak pierwszy raz się oblało, młodzież zatrudniała się na rok ( ten oczekiwania na czas następnego egzaminu- bo drzewiej tylko na jeden kierunek wolno bylo składać papiery, oprócz kierunków artystycznych, gdzie były egzaminy wcześniejsze i do nieartystycznej uczelni drugi egzamin mozna było zdawać) jako salowa. Za bycie salową ( teraz chyba mówią w szpitalu asystentka medyczna- tak określiła się pani rozwożąca jedzenie chorym)- przy następnorocznym egzaminie doliczali p-ty. Część młodzieży po takiej zaprawie jeszcze bardziej wierzyła, że chce być lekarzem, a część odpuszczała sobie.

Z ciekawych sposobów na wakacje- część młodzieży, również niestety po odbyciu kursu, bywa rezydentami- czyli np. ja wyjeżdzam na wakacje na Cypr a tam po wyjściu z lotniska czeka na mnie przedstawiciel biura, w którym opłaciłam wczasy, dowozi mnie do m-ca pobytu, pomaga zakwaterować się i raz na kiedy kontaktuje się ze mną celem namówienia mnie na wycieczkę fakultatywną. Na tej wycieczce jest opiekunem grupy- ten rezydent ( bo konkretne państwa każa i tak brać m-cowego przewodnika). Teraz trochę chyba kierunki Egipt czy Tunezja odchudziły się- ale jeszcze niedawno młodzież z miło i pracowicie spędzonego czasu wracała z niezla kasą i wziątkami w postaci złotych upominków. Po prostu wycieczka jak np w Turcji zajechała do sklepu jubilerskiego lub ze skórami czy innymi pamiątkami i turyści byli bardziej skorzy wydać pieniądze to obsługa wycieczki dostawała dodatkową kasę lub gadzecik ze złota.

Jest też możliwość w czasie kariery studenta pojechać do pracy na wakacje do USA
http://www.stany.pl/ http://www.campleaders.com/pl/jak-wyjechac-16/

Wady
- trzeba o tym pomyśleć dużo wcześniej, bo aplikacje o wize dla studenta upoważnijącą do pracy w USA i przyznanie tej wizy, to potrzeba trochę czasu
-trzeba się najpierw zapożyczyć, bo opłata wizy , oplata lotu,i jakieś pieniądze na przeżycie pierwszego tygodnia (tam placą tygodniówkami)

Zalety
-czujesz się lepiej w międzynarodowym towarzystwie- w CV liczy się, że umialeś pracować w innych warunkach niż tylko polskie
-poprawiasz swój angielski
-poznajesz dużo osób
-w ogólnym rozrachunku jesteś zazwyczaj z kasą znacznie do przodu
-jeśli jesteś bystry i pracowity wracasz z poczuciem, że Ameryka to kraj dla Takich jak Ty, albo wracasz i mówisz, że oslawiona Ameryka to tandeta, brak jakiejs wielowiekowej kultury- Europa to jest to.

A myślaleś bedac na swojej polibudzie aby wybrać się na Erazmusa- skąd wiesz co tam los by Ci przyniósl?

Na kwestię dziewczyny nie patrz, że koniecznie powinna być z Twoich studiów. Wiem jesteś realistą i dużo się uczysz i pracujesz i boisz sie ,że na dziewczynę nawet jak ją poznasz ,nie będziesz mial czasu- więc wspólna uczelnia, wykłady- to wtedy ta upragniona dziewczyna zmieścilaby sie w grafik.

Los jednak różnie uklada.
Ludzie wokól mnie poznali swoje połowki: w pociągu, na kursie karate, w pracy, na kursie angielskiego, na uczelni, na imprezce u znajomych, znajomi ich poznali- ustalili, ze do siebie by pasowali, podali im ich adresy mailowe i tak zaczęli znajomość.

Nudna jestem, ale nie zakończenie tego etapu Twojego życia dyplomem inżyniera dalej uważam jako błąd, wręcz wielbłąd. Ponadto jak tutaj starasz się o wysoką średnią to rownież dlatego,że korzystasz pewnie ze stypendium. Pewne części stypendium są takie same, ale niektóre sa zależne od uczelni. Chyba najwyższe stypendia można uzyskać na SGGW, bo to bardzo bogata uczelnia. Chcesz zmienić polibudę na akademię medyczną a sprawdzałeś jakiej wysokości tam daja stypendia? I czy przy takim samym nakładzie pracy uda się osiagnąć wymaganą srednią? Porównywales jakie ilości godzin ma 1 tydzień uczelniany?- choć to sa obie trudne uczelnie i pewnie po 38 godzin tygodniowo zajęć i tu i tu.

Czy bierzesz pod uwagę, że pracując w uczelnianych kolach zainteresowań wykonuje się czasem różne prace i one niosą albo ciekawe kontakty zawodowe, albo jakieś wynagrodzenie albo jedno i drugie?

Powodzenia.

Odnośnik do komentarza

Może ja i nie czytam Cię tak uważnie jakbyś sobie tego życzyl, ale Ty chyba mnie też. Skoro napisałeś, że lubisz pomagać innym, to zaraz przyszła mi na myśl praca ratownika, bo tam ewidentnie Cię nastawiają na opiekę nad drugim, na pomoc innemu, wręcz na ratowanie życia w ekstremalnym przypadku.

"Nie, że nie musi pociągać, ale nie wiem czy wiesz, żeby być ratownikiem, trzeba mieć kurs zrobiony, a to wymaga czasu ..." A jak myślisz, na pewno nie wiem, skoro o tym do Ciebie piszę wcześniej- a unna prostuje, ze może i w wakacje tak można się dokształcić.

Czyli nasze przywary, że nie dość Ciebie uważnie czytamy jak widać i Tobie są bliskie :)

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...