Skocz do zawartości
Forum

Uzależniona od toksycznej matki


Gość anaid

Rekomendowane odpowiedzi

Mam lat 35, mężatka - dziecko 2,5-letnie, wykształcenie wyższe, jedynaczka urodzona po 12-latach małżeństwa rodziców

Odkąd pamiętam, w domu były awantury o absolutnie wszytsko, niczego mi nigdy nie brakowałow w sesie materialnym,
poza spokojem i zrozumieniem. Nigdy nie spełniałam oczkwiniań mojej mamy, ale najgorsze były wyzwiska "jesteś moją porażką",
"wychowałam żmije na własnej piersi", "twoja koleżanka potrafi, Ty nie". Fochy, obraza, wieczne przepraszanie, łzy i poczucie winy.
Kontrola absolutna - powroty do domu nie pózniej niż o 20tej (miałam 18lat skończone). Oczekiwano ode mnie, że będę
idealna - dokładnie taka jak sobie wymarzyła moja mama, która w domu mieszała mnie z błotem,
a przed swomi znajomymi koloryzowała rzeczywistość.

Ojciec - moja jedyna ostoja i przyjaciel - z całej sytuacji się wypisywał - uciekał w swoje zajęcia i papierosy (zmarł na raka płuc 2 lata temu w wieku 70lat). Ojciec też nie miał lekko - matka urządzała regularne awantury, ale ojciec nie wdawał się w
pyskówki, tylko po prostu wychodził. Ja zostawałam, krzyczałam z bezsilności, płakałam, buntowałam się ,przeklinałam.
Za każdym razem jak emocje cichły, przepraszałam i błagałam o wybaczenie bo tak bardzo kocham moją Mamę.

Bardzo przeżywałam te wszelkie obelgi i wyzwiska, uczyłam się dla mamy, ubierałam dla mamy, co co mama powie, a
oczekiwania były coraz większe. Zachowuj się, jak ty się odzywasz, życie Cie nauczy moresu,
w żadnym innym domu takie zachowanie byłoby niedopuszczalne.Nigdy nie usyłaszam, że mama jest dumna ze mnie - wręcz przeciwnie,
"nic sobą nie reprezentujesz" słyszałam.

Mój ojciec tłumaczył mi, że mama była wychowywana w domu bez ojca i mam się po prostu tym nie przejmować.
Dla ojca byłam najukochańszą córeczką, z której był dumy i dawał mi wsparcie w każdej swerze mojego życia.

Relacje z Mamą były przewidywane - dwa dni ciszy i znów afera, bo np. nie umyłam naczyć w zlewie.
Awantura jakbym conajmniej przyszła do domu pijana, a nigdy nawet papierosa w ustach nie miałam.

W klasie matualnej miałam średnią 5,0 - chodzący ideał, bez przyjaciół i znajomych.
ostatecznie mama doszła do wniosku, że szkoła była po prostu bardzo słaba i mogłam pójść do lepszego liceum,
żeby mieć porządny zawód w przyszłości - farmaceuta, lekarz itp.
Dodam że jestem po politechnice, skończonej z wyróżnieniem.

Będąc nastolatką, zaczełam walczyć o swoje - zaczęłam pyskować i buntować się. Kończyło się szantażem, że
matka popełni samobójstwo, że będzie miała zawał, że ja zapłacze jeszcze nad jej grobem, że gdyby wiedziała, jaka będę
nigdy nie zdecydowałaby się na dziecko.
We mnie na przemian buzowała ogromna złość, a z drugiej strony bałam się o nią, że rzeczywiście
może sie mamie coś stać i zawsze wracałam, przepraszałam, przyjmowałam winę na siebie. Wylewałam hektolitry łez.

Wyprowadziłam się z domu idąc na studia, jednak ze względu na ojca, przyjeżdzałam do domu dość często.
Za każdym razem były awantury - kończyłam bardzo cieżkie studia - słyszałam, że inni po dwa kierunki studiują i dają rade,
że żałuje że mnie na studia wysłała, że mialam do zawodówki iść, że musi mi ciuchy prać i szykować słoiki, chociaż nigdy o to nie prosiłam.
Później były problemy, że po nocy siedze i się uczę, ze spać rodzinie nie daję. Oczywiście nie było mowy, żebym spotkała się ze znajomymi wieczorem na kawę, bo przecież wiadomo, że idę się "do chłopów". NIe mialam koleżanek, nie bawiłam się
jak większość moich rówieśników. Siedziałam w domu i uczyłam się. Kiedy to mamie wypominałam, to mi powiedziała
że nie mialam chłopaka, bo po prostu byłam nieaktracyjna. Słyszałam też, że jestem wielokrotnie nienormalna
i powinnam iść do psychologa, bo nie panuję nad złością.Tu w zasadzie miała rację.
Inaczej było z ojcem - błogi spokój, wielka radość ze spotkań, zrozumienie.
Ojciec mówił, żebym się nie przejmowała, bo matki nie zmienię - mówił, daj spokój, przejdzie jej.
Matka regularnie doprowadzała do konfliktów rodzinnych przez co miałam ograniczone kontakty z kuzynostwem,
dzisiaj w zasadzie te kontakty zamarły.

Jeszcze większy problem się pojawił, kiedy wraz z narzeczonym po studiach wyjechalismy za granicę na staż do dużej firmy (bardzo dobra praca). Wysłuchiwałam: "nie po to Cie Polska kształciła, żebyś to oddawała obcej ziemi", "tylko nieudacznicy wyjeżdżają bo sobie dobrej pracy w Polsce nie potrafią znaleźć", "inni potrafili prace w Polsce znaleźć" , "odbierasz mi możliwość bycia babcią - nie bede nawet z wnukiem się widziec" (póki co, o żadnej ciąży nie było nawet mowy). Narzeczony nie wytrzymał moich łez, ciągle chciałam jechać do mamy jakoś to wyjaśnić. Osiągnęłam bardzo dużo, jednak moja mama mnie nie doecniła że mówie biegle po angielsku, że mam świetną pracę z perspektywami, "wieszając psy" na moim narzeczonym który miał już stanowisko kierownicze po roku pracy. Skończyło się tym, że miesiąc przed ślubem się rozeszliśmy. Ojcu bardzo zależało na moim powrocie do domu, więc
złożyłam wymówienie w pracy i wróciłam do rodziców. Dla mnie to był ogromny cios - straciłam narzeczonego i pracę, ojciec nie komentował, mama obdzwaniała całą rodzinę i wyjasniała sytuację, bo przecież najważniejsze będzie co powie ciocia z drugiego końca kraju, niż moje rozbite życie.
Oczywiście słysłama komentarze "oni (teściowie) się poznali na tobie, że jesteś nienormalna" - takie to wsparcie otrzymałam w domu.

Ostatecznie znalazałm pracę w Polsce, 50km od rodzinnego miasta. Poznałam chłopaka z DDA. Założyliśmy rodzinę, mamy dziecko. Dopóki żył ojciec, utarczki z matką omawiałam z ojcem, kóry ocierał moje łzy. Ponieważ ojciec zmarł, a mama nie ogarniała
rzeczywistości, poświęciłam cały urlop macierzyński, aby pomóc jej uporządkowoać życie. Oczywiście awantury były w dalszym
ciągu, ja słyszłam że musiałam się wyprowadzić z rodzinnego miasta, że nie potrafię tak jak koleżanki w domu rodziców mieszkać i z mojego powodu musi dom sprzedawać, bo to ja go powinnam przejąć (pracuję 50km dalej). itp. Na moim mężu też nie pozostawia przysłowiowej "suchej nitki". Ponieważ sytuacja była nie do opanowania, mama musiała przeprowadzić się bliżej mnie, ale mieszkamy oddzielnie. Teoretycznie miała pomagać przy dziecku.Praktycznie
nie pomaga, bo jest schorowana, bo nie ma siły, bo dziecko jest niewychowane i będzie z nim spędzać czas jak zacznie się przyzwoicie zachowywać (ma 2,5 roku i bunt dwulatka). Oczywiście zachowanie dziecka to moja wina, bo będąc w ciąży wiele razy się z nią kłóciłam i dlatego dziecko jest nieznośne - taka to babcina teoria.

Najgorsze jest to, że ja słucham tych obelg, boli mnie serce, że mama absolutnie nic nie akceptuje w moim życiu, że jest biedną schorowaną wdową, kórzy wszyscy deptają psychicznie, a ja jestem taka niewdzięczna za to wszytsko co dostaje od niej, wsparcie
i ciepły obiad w sobotę, że nienawidzi rodziny zmarłego ojca, że chciałby umrzeć - i tak wygląda każde spotkanie.
Ja wracam do domu do męża zapłakana, roztrześiona i zmęczona jakbym tonę węgla przeniosła.

Matka obraża się, bo użyję słowa, kótry wg mniej jest "kloaką jezykową", bo się zachowam nie tak jak trzeba, bo jestem wyrodną
matką bo chociaż jedną sobotę w miesiącu chciałbym mieć dla siebie - pójść do fryzjera i zwyczajnie odpocząć jak każda młoda, pracująca matka. Dowiedziałam sie też, że nigdy nie powinnam mieć dzieci. Nie mam koleżanek, bo nikt mnie
nie akceptuje, bo nikt by mnie nie zniósł na dłuższą metę i ona (mama) powie mojemu mężowi jaka ja jestem naprawdę -
rozbije mi małżeństwo, tak jak to ja rozbijałam jej "knując" z ojcem przez całe życie. Oczywiście zarabiam za mało
i ona nie wie po co mnie kształciła, jednka powinnam pójśc do zawodówki bo tyle lat nauki poszło na marne
i ona w moim wieku miała juz stanowisko kierownicze (PRL)! (a jest tylko po liceum bo jej , tak jak mnie nikt nie dał szansy na studia).

Rozumiem, że dla osoby z zewnątrz to jest żenująco-śmieszne, ale dla mnie to jest krwawe cierpienie,
mama wyprowadza mnie z równowagi każdym małym uszczypnięciem, a ja nie potrafię się uspokoić
i po prostu tego zignorować. Od razu, na każdą chamską zaczepkę, narasta we mnie wielka złość.
To już nie chodzi o pojednyczą sytuacje, ale o całokształt 30paru lat.

Wielkokrotnie mówiłam Mamie, że boli mnie jak źle mnie traktuje i to co ze mną robi, to przemoc
psychiczna - w odpowiedzi słyszałam wielokrotnie "prawda w oczy kole", "nie chcesz tego słuchać, bo wiesz że to prawda" itp. kolejne obelgi.

Obecnie widujemy się raz w tygodniu. 90% spotkań kończy się jw. Przed rodziną , znajomymi mama traktuje mnie
jak dziewczynkę, którą nalezy strofowować za każde słowa i poprawiać kokardy. Mąż, kóry jako
DDA poradził sobie z toksyczną sytuacją w domu rodziców, dał mi ultimatum - albo zrobię porządek z sytuacją
z matką, albo się rozchodzimy i zabiera mi dziecko. Sąd w takiej sytuacji da większe prawa jemu , jako ojcu.

Najgorsze jednak słowa, które od niej usłyszałam w dniu 1 stycznia tego roku, to "żałuje że nie urodziłam drugiego dziecka.
wtedy bym ciebie nie znała". Serce mi wówczas pękło, a każdy wyjazd z dzieckiem do matki jest dla mnie stresem.
Cieszę się, że mam jeszcze mamę i mam do kogo pojechać na ciepły obiad, ale z drugiej strony jestem straszliwie
zmęczona ciągłą walką o swoje status quo.

Moja matka nie specjalnie chce się zajmować moim dzieckiem (chodzi o kilka godzin w sobotę), bo przecież jest schorowana starszą panią i matka musi sobie sama wychować. Nie mamy już innym dziadków, rodzice męża nie żyją. Oboje jesteśmy jednynakami.
Chodzimi do pracy, mąż na dwa etaty i jestem cały czas sama z dzieckiem, a moja mama, zamiast okazywac mi pomoc
jedynie podcina mi skrzydła, że nie umiem wychować dziecka. W mimioną sobotę powiedziała do mojej córki cytuję "nie lubię Cię",
tylko dlatego że rzuciła ciastkiem (ma 2,5roku). Dziecko jest małe i tego nie rozumie....do czasu.

Mam świadomość, że moja mama jest toksyczna, ale po pierwsze - ja mam obsesję, że po awanturze
jej się coś może stać, nie daj Boże, wylew albo zawał. Czuję się za każdym razem winna, chcęc przepraszać
Niby się ok, pogodzimy się , ale dwa dni później mama jest obrażona a ja biorę na siebe całą winę.
Bardzo się o nią boję i z całych swoich sił dążę do zgody i pokoju, kóry i tak za kolejny tydzień
zostanie po raz kolejny rozchwiany bo znowu zrobię coś nie tak.
Druga kwestia, to chcę, żeby dziecko miało chociaż jedną babcię bo widzę jej wielką radość na te spotkania.

Nie chcę starcić mamy, bardzo ją kocham, nie chce tracić z nią kontakt i wiem, że jej nie zmienię
jeśli przez ponad 30lat nic się w tej kwestii nie zmieniło, ale proszę o pomoc, o wsparcie - w jaki sposób
mam reagowac, zeby nie przeżywać tych obelg które odbierają mi radość i siły życia
a z drugiej strony móc się cieszyć, że jeszcze mam do kogo pojechać na sobotni obiad.

Bardzo kocham moją Mamę, mimo wszytsko i chciałbym umieć jeszcze Jej to okazać.

Dziękuję za pomoc i zrozumienie.

Odnośnik do komentarza

Wiesz, moze to i dobrze,że Twoja mama nie pali sie do opieki nad wnuczką. Jesli jest taka nieobliczalna i tak umie kota ogonem kręcić to chyba zdrowiej dla psychiki Twojego dziecka.

Twoja mama może jeszcze we względnym zdrowiu żyć jeszcze wiele lat a może i jutro trafić ją jakiś zawal lub udar. Szczęśliwie nie da się tego przewidzieć- będzie tak Pan Bóg przewidzial. Akurat to w żaden sposób nie jest od Ciebie zależne i nie daj sobie wmówić, że jej upadające zdrowie to Twoja zasluga.

Natomiast jest od Ciebie i to bardzo zależne jak bardzo pozwolisz sobie wchodzić na głowę i jak bardzo jesteś roztrzęsiona z powodu jej zjadliwych uwag. Sorry, ale mama juz swoją młodość i dojrzalość przeżyła w stylu w jakim umiała a teraz jest Twoje życie i Twoje malżeństwo. Jak rozumiem mąż Twój nie zakazuje Ci kontaktu z mamą, tylko nie ma ochoty ogladać Cię zaplakanej po spotkaniu z nią lub sluchać Twoich zmartwień na ten temat. Uważa, że to zabija spokój Waszej rodziny i ma zupełne prawo się buntować.

Mama Twoja zawsze Ci powie,że dlaczego nie pracujesz w Polsce, tylko za granicą- jak pracujesz w Polsce, to dlaczego tak mało zarabiasz. Na każdą sytuację życiową, zawsze będzie miała jakiś zarzut do Ciebie, bo taki ma charakter i albo znajdziesz w sobie dość siły aby największe jej wymysly typu czemu nie mam drugiego dziecka, to wtedy z Tobą nie musialabym utrzymywać kontaktu- umieć puścić mimo uszu, albo udaj się do psychologa, aby od niego poznać sposoby, rodzaje treningu, w ktorym słysząc takie teksty będziesz reagowala jakby to miało po Tobie jak po kaczce spłynąć.

Musisz coś z tym zrobić, bo być może trochę Ci tutaj dowalam, ale jest w tym i Twoja wina,że Ty tak łatwo dajesz się jej zmanipulować. Musisz nauczyć się asertywności, bo inaczej Twoje małżeństwo się rozpadnie. Jeden związek się rozpadł jeszcze przed slubem a i drugi jest w zagrożeniu. Jesli tak przeżywasz wszystkie bzdury, które z siebie wydobywa mama i glośno o tym opowiadasz, to pomyśl,że Twoj na 2 etaty pracujący mąż może psychicznie czuje się zaniedbywany. Może uważa, że on tyle pracuje a Ty nie troszczysz się o jego samopoczucie, natomiast mamusia jest ciągle dla Ciebie najważniejsza. Pora pępowinę odciąc, czyli mentalnie nie zauważać ciekawostek jakie ona wymyśla. Fizycznie pewnie musisz do niej przyjechać, bo może z zakupami cos trzeba pomóc, wykupić leki.

Jeśli uwazasz,że mama jednak Twojemu dziecku nie zrobi krzywdy przez 2 godziny czy 3 to zacznij tak Wasze z córeczką wizyty ustawiac, że ona te 3 godzinki z wnuczką się pobawi aTy szusuj do fryzjera lub tam gdzie potrzebujesz i po drodze wracając cięższe zakupy zrób mamie. Uwaznie potem obserwuj córeczkę, czy nie czuje się jakos prze babcię szykanowana. Może mama jak nie będzie miala doroslego obserwatora, to zupelnie dzielnie sobie zarządzi dzieckiem i sama z siebie będzie dumna, że tak sobie dała radę. Po prostu nie pytaj mamy o pozwolenie zostawienia dziecka, tylko raz i drugi zrób tak, bo taka masz potrzebę i nie komentuj za dużo.Może najstarsza kobieta i najmlodsza będą zupelnie w dobrej komitywie spędzały czas?

Taty, które lagodził wystąpienia mamy już nie ma, a Ty musisz chronić swoją rodzinę. A ochronisz tylko wtedy jak nauczysz się nie słyszeć jej absurdalnych wymysłow ,jak nie będą one na Tobie żadnego wrażenia robiły. Pamiętaj tata jak umiał tak Ciebie chronił- nie umial z nią walczyć, ale tonował , łagodził Twoje żale. Natomiast Ty tylko ignorancja jej zarzutów możesz wprowadzić spokój w swoim malżeństwie. Jesteś winna to swojej rodzinie. Jak sama racjonalnie nie umiesz tego rozumieć i wykonać, to trzeba udac sie do psychologa. Ty musisz byc silna i uważać jej gadanie jak oszczekiwanie karawany przez psy. Psy szczekają a karawana idzie dalej.
Powodzenia.

Odnośnik do komentarza

Dziękuję Wam za odpowiedzi. Najgorsze jest to, że moja matka cały czas odbija piłeczke na pytanie "dlaczego mnie tak traktujesz", odpowiada "bo ty jesteś dla mnie niedobra" , albo "nie mów do mnie tak" - mówie do Ciebie tak jak na to zasługujesz. I co ja mam wtedy robić? Mój mąż mówi, że powinnam wyjśc i przynajmniej miesiąc się nie pokazać. Byłam u psychologa. Zwalił winę na ojca, że tolerował takie zagrywki matki i miał mnie od niej odłączyć jak byłam mała. Ponieważ tego nie zrobił - został uznany za współodpowiedzialnego nieszczęścia.

Wiem, że najlepiej nie wdawać się z matką w pyskówki, ale nie potrafię tak po prostu przemilczeć jak ktoś mną "szmaci" - mówiąc kolokwialnie i niepotrzebnie rozpętuję burzę. Matka mnie obraża, a ja mam co ? Udawać że mi komplementy prawi ? Pomóżcie proszę.

Odnośnik do komentarza

Małżeństwo moich rodziców to był jeden wielki dramat. Żarli się regularnie, ojciec wychodził i trzaskał drzwiami, matka się tygodniami nie odzywała - klasyczny "foch". Kika razy chcieli się rozwieźć, ale wiadomo jak to na wsi, nie wypada, co ludzie powiedzą, poza tym było małe dzieco - czyli ja. Moja matka wychowywała się bez ojca, miała matkę, która wychoywała jeszcze dzieci swojego zmarłego męża z pierwszego małżeństwa. Nie było czasu na sentymenty, więc mama byłą wychochywana w biedzie i ostrą ręką.

Odnośnik do komentarza
Gość estim12

Slyszalas kiedys o odcinaniu pepowinay pomiedzy matka a dzieckiem?
Mysle ze w twojej sytuacji ta pepowina powinna zostac odcieta. Poczytaj troszke o tym na necie, mysle ze znajdziesz wiele odpowiedzi.
Ja to odbieram tak ze jestes od matki uzalezniona, kompletnie bezwolna, problem w tym ze ty chcesz by maz tez tak sie zachowywal a on nie chce. I rodzi sie konflikt pomiedzy nim a toba.
Nie piszesz o milosci do meza i coreczki, raczej o milosci do matki. Zastanow sie dlaczego tak jest.I czy tak byc powinno.

Odnośnik do komentarza

Skoro ją zawsze przepraszasz, to czemu ona ma się czuć winna?
Ty jej pokazujesz, że może tobą bezkarnie pomiatać, bo i tak przybiegniesz z przeprosinami. A skoro przepraszasz, to ty jesteś winna - oczywiście w jej mniemaniu.
Po tylu latach nie doczekasz się od niej zrozumienia, nie licz na to.
Ty musisz się zmienić, by normalnie funkcjonować.
- Nie reagować na jej gadanie. Wyobraź sobie coś śmiesznego np. klauna, albo gdaczącą kurę itp. jak matka zacznie ci gadać nieprzyjemne rzeczy, to natychmiast przywołuj ten obraz, myśl o nim, koncentruj się na nim.
Szybko zobaczysz, że słowa matki zbledną, przestaną cię tak boleć /metoda sprawdzona/
-Skończyłaś studia, pracujesz. To powód do dumy i zadowolenia. Nie oczekuj na pochwały matki, nie jesteś dzieckiem. Ty masz być zadowolona, ty możesz siebie pochwalić, przecież to twoje życie, nie matki.
Już wiesz, że od niej nie doczekasz się akceptacji, więc nie oczekuj tego.
-Przestań całe swe życie kręcić wokół matki. Masz swoją rodzinę i o nią zadbaj.
Zadbaj o męża i dziecko, stwórz im miłą i sympatyczną rodzinę. Oni tego od ciebie oczekują.
Co teraz im oferujesz? Nerwy, płacz, rozpacz. W takiej atmosferze ma wyrastać twoja córka?
Jak myślisz, jak ta mała się czuje, gdy słyszy od twojej matki obelgi na twój temat? Jest mała, ale już teraz wiele rozumie, a potem będzie coraz gorzej.
Zastanawiałaś się, że matka nie dość że zniszczy twoje małżeństwo, to na dodatek może nastawić córkę, przeciwko tobie?
Może to zrobić, a ty jesteś dobrym przykładem na to, że ma silna osobowość i zdolność do manipulacji.
Jeszcze chcesz zostawiać u niej córkę?
Nie radzę.
-W sobotę ugotuj obiad dla męża, stwórz miły nastrój, cieszcie się sobą.
Może jakiś wypad za miasto? Gdzieś do lasu lub nad wodę?
Masz rodzinę, na niej się skup - bo zostaniesz sama.
-Po pracy /jak trzeba/ zrób jakieś zakupy dla mamy, wpadnij, zobacz jak sobie radzi i zmykaj stamtąd. Obiadki sobie daruj, nie ma sensu.

Odnośnik do komentarza

Dziękuję, chętnie odcięłabym się od mamy przynajmniej na miesiąc, ale problem w tym, że czuję się za nią odpowiedzialna, boję się, że jej się coś stanie, cały czas mówi jak bardzo jest schorowana .... podobno przeze mnie. Kiedyś mi powiedziała, że ja tylko czekam na jej śmierć. Tu własnie jest mój problem, że nie potrafię się na nią obrazić i dać sobie spokój - jestem uzalezniona, boję się, że tydzień bez kontaktu skończy się jakąś tragedią. Nie chcę się od niej odcinać, próbuję znaleźć sposób jak ucinać chamskie zaczepki, które mnie niszczą w każdą sobotę. Niestety mój mąż pracuje w soboty (drugi etat) i jestem sama wśród bloków , więc wyjazd do mamy z dzieckiem na zielone tereny wydaje się idalnym bo i tak siedziełabyśmy same pod blokiem. Prawda, moja matka ma bardzo silną osobowość, a ja asertywnośc na poziomie ujemnym.

Odnośnik do komentarza
Gość Datoja

Anaid
mam pytanie- jak podchodzą do tej sytuacji inni ludzie,
tzn czy Twoja matka żali się np na Ciebie w otoczeniu, do sąsiadów , lekarza lub do dalszej rodziny jaką to ona ma "złą córkę", czy w przeszłości psuła Ci opinie u Twoich koleżanek, znajomych
i czy w związku z tym możesz obawiać się w jakimś stopniu niesprawiedliwego osądu społecznego,
czy to jest tylko sprawa między Wami.

Odnośnik do komentarza

Moja mama mówi, że się wstydzi za mnie, więc wśród swoich znajomych o mnie nie mówi, jak już coś mówi to bardzo mocno podkęca fakty np. w jakim to luksysowym hotelu byliśmy na urlopie albo gdzie my to byliśmy na sylwestra w tym roku a ona była z dzieckiem - wersja dla znajomych super elegancki bal, a prawda - no cóż, sylwester w bloku u sąsiadów. Mama uwielbia się przechwalać, zresztą ograniczała mi kontakty z koleżankami bo ta pochodzi z biednej rodziny, ta ma ojca alkoholika itp. Skończyło się na tym, że byłam zawsze sama. Ponieważ ja wyjechałam za granicę, matka wymusiła na ojcu (on dla świętego spokoju się godził na wszytskie), żeby spisał testamet i wszytsko w nim zapisał na nią, bo ja jestem wyrodne dziecko, które PORZUCIŁO rodziców i pojchało za granicę. Ojciec tak zrobił jak matka kazała. W efekcie jak ojciec zmarł, matka odziedziczyła całość. Ojciec nie planował umierać (testament pisał jak nie wiedział jeszcze o chorobie), my oboje jesteśmy zdrowi , dzięki Bogu i mamy pracę , więc nie zalezy mi na tych pieniądzach, ale nie potrafię tego pojąć jak można nienanwidzić własne dziecko.

Odnośnik do komentarza

Jako osoba znająca temat od podszewki z pozycji Twojego męża - mimo, że sam nie jestem DDA - to mimo potwornie tragicznej skali problemu w kilku aktach z jakim się zmagasz od lat, to jedno słowo mi się tu ciśnie na usta - koszmar.
A i to jest tutaj nad wyraz delikatnie powiedziane.

Jest coś takiego w tym toksycznym slangu nieodciętej pępowiny, jak efekt ksero, czyli powielanie schematu z pokolenia na pokolenie. I tak jak pozytywnym aspektem w tym całym galimatiasie jest u Ciebie fakt, że masz paradoksalnie pełną świadomość Twojego uzależnienia od matki, tak ten schemat nie do końca świadomego - powiedzmy sobie to wprost - powielania ciągnie się od wieków w Twojej rodzinie.

Obym się mylił, ale raczej podejście Twojego męża - nawet jako DDA - do tego Twojego tematu, jest od 4 liter strony.
DDA jak toksyczni rodzice, to jest patologia wysokich lotów, ale zdecydowanie to nie ta sama "parafia" co potoczna nieodcięta pępowina czy destrukcyjna na psychice toksyczna demolka w białych rękawiczkach. A Ty masz tu 2 w 1 jak nie więcej.
Udowodnienie tego faktu w sądzie w porównaniu do obdukcji z pobicia jest gigantycznie trudnym zadaniem.
Tak na marginesie do Twojej wiadomości: pogróżki męża o ewentualnym sądownym odebraniu Ci dzieci, to może sobie włożyć między książki jeśli Jego argumenty scedowane są do osoby Twojej matki a Jego Teściowej. Dla sądu ta osoba nie istnieje w tych okolicznościach przy temacie rozwodu.

Psychologa bez wątpienia zalecam zmienić - patrze sławetne powiedzenie o lekarzach - i nie opierać się na Jego diagnozie. A to z tego prostego przypadku, że tak jak mogą mieć pojęcie o pępowinie, tak znalezienie fachowca w tej toksycznej tematyce graniczy z cudem.
A tutaj mamy do czynienia z kobietą psychofagiem w os. Twojej matki, czyli pełna gama psychopaty, socjopaty. bordera, wampira energetycznego... silna osobowość czyli dominanta jako wisienka na torcie.
Po wyjściu takiego pacjenta z gabinetu specjalisty, ów psycholog ma ochotę wbić zęby w futrynę...

Asertywność do wzmocnienia bez dwóch zdań - "asertywność dla żółtodziobów" warto przeczytać tak na poczekaniu.

Najgorsze jest to, że moja matka cały czas odbija piłeczke na pytanie "dlaczego mnie tak traktujesz", odpowiada "bo ty jesteś dla mnie niedobra" , albo "nie mów do mnie tak" - mówie do Ciebie tak jak na to zasługujesz. I co ja mam wtedy robić?

Przede wszystkim podejdź do tego typu rozmowy wspak vel odwracając role. Tak jak już padło porównanie do klauna, tak totalna ignorancja i śmiech tutaj najlepiej pomagają.
Dyskusje ucinaj w zarodku i nie dawaj się prowokować.
Ponieważ sytuacja była nie do opanowania, mama musiała przeprowadzić się bliżej mnie, ale mieszkamy oddzielnie.

Jeśli w gruncie rzeczy to jest teoria Twojej mamy, tak w praktyce jest to bujda na resorach, których tego typu kwiatki masz w tym wątku na pęczki, w codziennym życiu całe holenderskie pola.
Zachowanie nie takie, towarzystwo nie takie, wykształcenie nie takie, narzeczony nie taki - "zięciów to ja mogę mieć pięcoro, ale córkę mam tylko jedną" czyli odwieczne motto toksycznych rodziców - praca za granicą nie taka itd.
Klasyka gatunku, w której pięść się sama zaciska z trzonkiem od czegoś nieboezpiecznego, bo bez chwili zwątpienia się pod tym podpiszę.
A przepraszam że zapytam gdzie Ty i Twoje zdanie w tym wszystkim?

Książka "Moje dwie głowy" tak na cito do nabycia i czytania aż będziesz ją znała na pamięć, jak się nawet przebudzisz w nocy. To potem prędzej sięgniesz po kieliszek dobrego wina po pracy przy boku męża, niż skierujesz myśli i kroki ku sabotującej wszystko równo i dokładnie bez mrugnięcia okiem mamie.
Pomyśl też nad zieloną wyspą RODOS... rodzinne ogródki działkowe ogrodzone siatką :) w Twojej okolicy jako antidotum na mocno szkodliwe dla Was wszystkich bez wyjątku włości "na sadybie" toksycznej u matki.

Elaborat mi deko tutaj wyszedł, ale mówię Ci to jako osoba, która z tego zagadnienia zrobiła doktorat bez egzaminów i wychodzenia z domu w systemie 24/7. A sporo na ten temat jest nie tylko tutaj w moich postach.
Skup się bardziej na sobie, mężu i dziecku, bo paradoksalnie - i bez urazy z nutą prawdziwej ironii - poza mężem, to dzieci masz dwoje, gdzie Wasze jest o wiele starsze od tego... toksycznego.
Choć tutaj wyblakła metryka mówi co innego, tak Ona sama temu zaprzecza, gdy ma się zaopiekować wnukowym rodzeństwem. Ot Ci paradoks jak to skonfrontujesz z Jej wypowiedziami tutaj.

Prawda jest bolesna bo tak to z reguły wygląda - dziecinne zagrywki, których doszczętnie zdemolowana psychika nie może ogarnąć...

Odnośnik do komentarza

Czemu siedzenie pod blokiem? Są parki, place zabaw, ZOO, itp. Rusz się , pokaż małej, że świat nie kończy się na bloku. Dziecko będzie z rówieśnikami, a ty masz szansę na poznanie jakiejś mamy, może się zaprzyjaźnicie i nie będziesz taka sama?
Czujesz potrzebę opiekowania się mamą. I opiekuj się nią, ale nie w takiej toksycznej wersji. Nie może być tak, że wracasz roztrzęsiona, z płaczem.
Wymyśliłaś już coś śmiesznego? Pewnie jeszcze nie, ale zrób to. Zrób to dla swego zdrowia.
Nie wystarczy płakać, można temu choć częściowo zaradzić.
Wypróbowałam tą metodę na mężu, wymyśliłam indora, który trzęsie koralami, gulgocze, śmiesznie podryguje. Gdy tylko zaczął na mnie naskakiwać, natychmiast przywoływałam obraz indora.
Efekt był znakomity. Dość szybko zamiast się denerwować, zaczynałam się uśmiechać, co całkowicie zbijało z tropu mojego byłego.
Ja się przestałam denerwować, a o to tu chodzi.
O to, by nie dawać się prowokować, by zachować spokój.

Ty cały czas nam piszesz- matka jest zła, niszczy mi życie i ja nic nie mogę zrobić.
Możesz i to dużo, musisz jednak tego chcieć, a ja u ciebie nie widzę tego chcenia.
TO TY NISZCZYSZ ŻYCIE SWOJEJ RODZINY I ZNISZCZYSZ ŻYCIE DZIECKA.
Nie obchodzi to ciebie, że dziecko też będzie wychowywało się w toksycznej rodzinie?
Nie chcesz mu dać trochę szczęścia?
Dziecko jakoś umyka twojej uwadze, jest tylko MATKA. To ona stoi na pierwszym planie, to jej poświęcasz całą uwagę.
Nie chodzi mi o sprawy bytowe tylko o psychiczną stronę, która jak sama piszesz decyduje o naszym zadowoleniu i poczuciu szczęścia.

Zmień siebie, masz tylko taką drogę. Jak przestaniesz tak emocjonalnie na nią reagować, jak nauczysz się asertywności, to masz szansę na dobrą zmianę.

Czy matka umrze? Oczywiście że tak. Nie ma ludzi nieśmiertelnych, każdy umiera.
Kiedy? Nikt tego nie wie.
Śmierć jest naturalną koleją losu, oswój się z tą myślą, ona też umrze i na pewno nie będzie to twoja wina.
Na razie jest to zwykły szantaż, któremu ty ulegasz.

Odnośnik do komentarza

Dziękuję wszytskim za odpowiedzi. Wypróbuję metodę ze śmieszną wizualizacją,
chociaż ciężko "udawać, że pada gdy ktoś na Ciebie pluje". Moim problem
jest fakt, że daję się sprowokować. Jak miałam 15 lat moja matka zaczęła
prowadzić pamiętnik moich "występków" z informacją, że mi go zostawi
na pamiątke po śmierci jaka byłam dla niej niedobra, jak ich "olałam" po studiach
i opuściłam, bo wyjechałam za granicę zamiast z nimi zamieszkać i wić szczęśliwe gniazdko
z mężem, którego mi wybrali.

Ojciec się nie odzywał, machnął ręką i tyle go widzieli przy każdej sytuacji nerwowej.
Jak ojciec zmarł, matka próbowała mi wmówic, że rak płuc u ojca to była też moja
wina, bo on tak bardzo przeżywał jak byłam za granicą.
Matka choruje na jaskrę, też z powodu mnie, to jaska to "krzyk duszy" - ona miała
menopauzę a ja jako dziecko fundowałam jej bunt nasotlatka i wychodziło co wychodziło.
Z tych wszytskich histEryjek to można książkę napisać, ale nie o to chodzi.

Moim największym problem jest to że daję się sprowokować, wdaję się w pyskówki
a na drugi dzień mam straszne wyrzuty sumienia, że wykańczam starą, schorowaną matkę.
Moja mama nie naciska, zebym miała drugie dziecko, bo uważa że jestem fatalną matką
a do mojej córki mówi "współczuje Ci takich rodziców". Na prośbę nie mów tak do niej
- matka mówi, "niech wie jaka jest prawda".

Zdaję sobię sprawę, że muszę znaleźć jakiś złoty środek, żeby
nie przejmować się , na początek spróbuję techniki wizualizacji klauna, indyka, czegoś radosnego.
Jeśli są jeszcze sprawdzone metody, to chętnie przecztam.
Bardzo dziękuję wszytskim za pomoc.

Odnośnik do komentarza

Opowiedziałam twoją historię, znajomemu.
On stwierdził, że ma podobne problemy ze swoim ojcem. Ale jak on zaczyna "szczekać" to wyobraża sobie takiego małego ratlerka, który ujada.
Ratlerek ujada, więc on się nim nie przejmuje i czeka, aż on się uspokoi. Po czym wychodzi i nie ma go dwa, trzy tygodnie. Jak wraca, to znowu są normalne relacje.

Może wizualizacja ratlerka ci pomoże
Ten mój znajomy , nie czytał niczego , po prostu działa intuicyjnie i to przynosi fantastyczne efekty.
Nie dawaj się, nie bądź dzieckiem. Jesteś dorosła, o czym chyba zapominasz.

Odnośnik do komentarza

Jak Twoje dziecko coś nieodpowiedniego chce, placzem wymusza, a wiesz,że jest to dla niego niedobre, niezdrowe to nie boisz się mu przeciwstawić, a żeby za dużo nie plakało to jak możesz szybko odwracasz jego uwage od spornej rzeczy.

Twoja mama, potrzebuje Cię do faktycznej pomocy ( bo starsza, schorowana) i do zabijania wlasnej nudy- ona nie ma innego zabawnego świata niż Ty, którą można fajnie dręczyć, patrzeć jakie słowa bardziej Cię wkurzają, jakie niestety już zanadto Cię nie draznią, Może wypowiedziała je nie w tej chwili, nie tym tonem, w nastepną sobotę ponowi, tylko z jakimś interesującym dodatkiem i na pewno Cię ruszy. To ,że dajesz się jej prowokowac, to taka woda na jej młyn, tak fajna atrakcja dla niej. Pomyśl o mamie w kategoriach zdziecinnienia- ona lubi nieodpowiednie zabawki, ktore nawet jak sama mówi, mogą skrócić jej życie. Ty jesteś dorosla i odpowiedzialna, to musisz jej z rak wytrącić jej niebezpieczną zabawkę. Czyli musisz na nia patrzeć, jak na tego ratlerka, zrobić, co swoje i w nogi. Oczywiście jak będziesz okazywala się być niezależna emocjonalnie to będzie znaczylo, że ktoś na Ciebie żle wpłynął i bedzie oprócz Ciebie wieszała jeszcze psy na Twoim mężu i to musisz umieć też ignorować. Bo tylko pewnie on nauczyłby Ciebie takiej niezależnośći.
Wielu rodziców na strośc chętnie by zawłaszczyło swoje dzieci. Rodzicom się należy uwaga i troska o nich, ale czasem ,jak w Twoim przypadku musi być ona bardzo oszczędnie dawkowana, bo rodzic lubi bawić się niebezpiecznymi zabawkami.

Odnośnik do komentarza

Wczoraj byłam u mamy i metoda "klauna" i wizualizacji sprawdziła się rewelacyjnie.
Dziękuję.
Dodam, że mama była ciężko zdziwiona moim odmiennym zachowaniem.
Natomiast pojawił sie kolejny problem - moja mama siedzi i płacze, myślę że ma depresję.
Wszyscy się od niej odsunęli, rodzina do niej nie dzwoni, rodzina ojca jej nie zaprasza.
Siedzi i płacze. Twierdzi, że była u psychologa. Myślę, ze zmieszał ją , za przeproszeniem
z błotem, ponieważ powiedziała że więcej do niego nie pójdzie.
Oczywiście wymyśliła nowy problem - dziecko (2,5 roku) nie zna Ojcze Nasz :)
Mnie jest ogólnie lepiej na duszy, aczkolwiek po wyśmianiu jej kilka razy, jak jechałam
do domu miałam w okolicach mostka uczucie ścisku / kamienia - czy to już nerwica??
Mama nie chce się leczyć z depresji, my nie spełniamy jej oczekiwań, chce umrzeć i iśc do ojca.
Taki to poziom abstrakcji i jakby cały problem teraz skupia się już nie na mnie, a na niej.
Dziękuję wszytskim.

Odnośnik do komentarza

Nerwicę masz na pewno, inaczej byś tak gwałtownie nie reagowała na słowa matki. Polecam jakieś środki ziołowe na uspokojenie i pracę nad psychiką .
Już zaczęłaś to robić, nie reagując płaczem na słowa matki.
Czyli zrobiłaś pierwszy krok, ale nie spodziewaj się, że cały stres od razu zniknie.Pracuj dalej nad sobą, jak widać, przynosi to pozytywny skutek.

Mama po raz pierwszy straciła całkowitą kontrolę nad tobą, więc czuje się zagubiona. Wymyśla nowe rzeczy, by znowu cię podporządkować. Nie daj się, dalej pamiętaj o klaunie.
Przypomnij jej, że to jest twoje dziecko i ty będziesz decydowała, czego uczyć i kiedy. Nie naginaj się, walcz dalej o swoje życie.

Piszesz, że teraz cały problem skupia się na niej...ależ przedtem też tak było!
Ona chce mieć ciebie w garści, chce cię podporządkować, chce mieć władzę nad tobą. Zmieniła tylko treść przekazu, ale intencja jest taka sama.
Masz cały czas koło niej skakać, posłusznie spełniać jej żądania.
Dla ciebie to nowość , jak się ugniesz, to będzie tak samo jak przedtem.

Cały czas pamiętaj o klaunie.

Odnośnik do komentarza

Moja mama jest taka sama, tylko koszmar, jaki przeszla z moim ojcem ona i ja sprawil, ze ja pewnie nie bede miec dziecka. Pewnie i to, ze ja nie umialam sobie poradzic z przeszloscia, ze mam kiepski zawod ("bo nigdzie indziej Cie nie chcieli").

Napisze na temat tego "Ojcze nasz", poniewaz podyplomowo studiuje logopedie (kolejny dyplom, z ktorego pewnie nie bede miec pieniedzy. Teraz pracuje po 200godz w mies.i matka daje mi mimo to jesc praktycznie caly czas).
Wiek miedzy 2 a 3 rokiem zycia to okres zdania w rozwoju dziecka. Wielu chlopcow nawet nie mowi wtedy jeszcze wielu slow, dziewczynki raczej mowia, ale dopiero zaczynaja mowic zdaniami.
Dla dziecka liczy sie konkret, nauczy sie 2wiersza o kaczuszce, sroczce, ale nie o Bogu nazwanym w dodatku Ojcem Naszym. Pomijajac to, ze dla 2,5latka istnieje pojecie "tata" a ojciec to slowo odlegle pojeciowo. Gloski "sz", "cz"i przez 4-latki nie sa wymawiane poprawnie. Z calym szacunkiem dla Twojej mamy (i mojej rowniez, bo moja ma takie same zawyzone wymagania), ale trzeba zdobyc jakis zawod, aby krytykowac osiagniecia kogo innego. Mojej mamie tez latwo przychodzi i przychodzila krytyka, choc nie skonczyla studiow. Ja dyplomow ze studiow i roznych kursow mam 5 i bede miec 6ty, mam tez publikacje naukowe, ale dla niej cokolwiek nie osiagnelam nigdy nie bylo dosc dobre.

Studia jakie Ty skonczylas sa trudne, bo techniczne. Ja marzylam o takich, ale moj ojciec fachowiec w tej dziedzinie skonczyl na mowieniu, jakie jego dzieci sa genialne i zrobieniu awantury nauczycielkom w szkole, gdy mialam klopoty z 2 przedmiotow.
Zazdroszcze Ci i dziecka i zawodu, bo ja musze robic 90 godzin przez 9dni na zlecenie, zeby miec troche wytchnienia potem i nie ogladac szefa i i tak boje sie glodu i braku pracy. Bo tu, gdzie pracuje tylko na mnie zeruja.
Pozdrawiam.Nie daj sie toksycznej mamie.

Odnośnik do komentarza

A ojciec Twojego dziecka moglby byc madrzejszy, bo zagrywki z zabieraniem dziecka to stosowal moj ojciec. I nikomu to na dobre nie wyszlo.
Przepraszam, ale takie slowa o zabieraniu dziecka nie swiadcza o madrym podejsciu.

Odnośnik do komentarza

Dzięki, mądre słowa. Mąż to odrębna bajka, jest przemęczony pracą na dwa etaty i dużo mu uchodzi na sucho z przemęczenia. Najciężej mi poradzić sobie z matką, poza tym jestem bardzo słabego charakteru i dopiero się uczę asertywności. Mamusia mnie nauczyła, że trzeba być zawsze grzecznym i nikomu nie odmawiać. Np. w pracy dać się wkorzystać do najgorszej roboty poza godzinami pracy. Macie rację, takie relacje rzutują na całe życie.

Odnośnik do komentarza

"Czym skorupka za młodu nasiąknie...." Tak, to prawda. To tkwi już na całe życie i zawsze gdzieś tam się ujawnia.
Trzeba nauczyć się świadomego myślenia, by wyłapywać negatywne myśli już na samym początku, zanim na dobre rozgoszczą się w naszej świadomości.
Np. mama powiedziała to- czy to...
Normalna reakcja to - bzdury gada - tak powinnyśmy myśleć.
A my zamiast tego powtarzamy jej słowa, utrwalamy je w sobie, denerwujemy się i przeżywamy. I te złe słowa bolą coraz bardziej.
Co gorsza nie zastanawiamy się nad tym że sami sobie dokuczmy, sami się krytykujemy, bo choć to były słowa matki, to obecnie są to już nasze myśli.

To są NASZE MYŚLI!. i te myśli trzeba zmienić, na dobre. Trzeba pochwalić siebie, docenić swoją pracę, nauczyć się cieszyć z osiągnięć.
xcvb- myślami tworzymy rzeczywistość. Czy pochwaliłaś SIEBIE za osiągnięcia? Bo masz z czego być dumna. Osiągnęłaś już wiele, masz szansę na zarobki, na dobrą pracę - jeśli w to zaczniesz wierzyć.
Wierząc, ze nasza praca przyniesie pozytywne rezultaty, nagle pojawiają się szanse, jakieś zbiegi okoliczności, a wierząc w to, zaczynamy te możliwości dostrzegać.
Wierząc w to, zaczynamy się angażować, to jest duży bodziec do działania.
Mówiąc sobie tak jak teraz, czyli że nie mam, nie będę miała, wszystko to przegapiamy i pozbawia nas to chęci do działania.

Uwierzcie w siebie, jesteście mądre dziewczyny, same twórzcie swój lepszy świat, nie patrzcie na siebie oczyma matki.

Odnośnik do komentarza

Ja miałam podobną sytuację, nawet bardzo, tylko, że bez wsparcia ani ojca, ani kogokolwiek, wychowywałam jeszcze swoją siostrę, młodszą córkę moich rodzicieli.
Ja odcięłam się całkowicie, nie było innego wyjścia. Moja matka robiła wszystko by zniszczyć mi życie. A ojciec bezkarnie przyglądał się, albo znikał z domu, jak nie wytrzymywał. Szkoda, że odcięłam się o 15 lat za późno.
Nie żałuję, wiem, że żyję.

Odnośnik do komentarza

Absolutnie zerwac kontakt z matką dla dobra następnych pokolen. Matka ma zaburzenia osobowosci, chyba borderline. Tego sie nie wyleczy. Ona zatruje zycie Tobie, mezowi, dziecku. Zdeformuje funkcjonowanie rodziny Twojej i byc moze Twoich dzieci. Ty jestes odpowiedzialna za swoje dziecko, za atmosfere w swoim domu. Matki nie uleczysz, ale mozesz ratowac siebie i swoich bliskich. Podobnie jak mąż jestes DDA, bo pochodzisz z rodziny dysfunkcjonalnej. Idz na terapie. Zwolnij sie z odpowiedzialnosci za zaburzenia matki. Jesli tego nie zrobisz sama unieszczesliwisz wiele osob. Najgorsze co mozesz zrobic to nic nie zmienic. Jestes wspoluzalezniona od chorych emocji matki, podtrzymujesz je. Ratuj siebie, meza, dziecko. Tez mam toksyczna matke. Naprawde wiem co mowie. Badz szczesliwa. Powodzenia.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...