Skocz do zawartości
Zamknięcie Forum WP abcZdrowie ×
Forum

Nie potrafię zbudować relacji z mężczyzną


Gość Raider

Rekomendowane odpowiedzi

Mam tego dosyć...Ludzie na całym świecie biorą ślub, zakochują się, okazują sobie miłość, a ja jestem społecznym kaleką. Mam chyba jakąś fobię-nie mogę patrzeć na zakochanych na ulicy, gdy widzę, że ktoś nosi obrączkę, ogarnia mnie wściekłość. Dla mnie małżeństwo to niewola, ta obrączka to dla mnie niczym kajdanki. Poszłam do psychologa, zobaczyłam, że ma obrączkę, znienawidziłam go. Mam obsesję na punkcie seksu, chociaż go nigdy nie uprawiałam, bo boję się bólu i wpadki, poza tym, nawet nie wiem, jak to się robi. Na dodatek seks przedmałżeński jest grzechem, ale nie wyobrażam sobie, jak po tylu latach zahamowań, miałabym w czasie jednej nocy poślubnej odbyć stosunek seksualny. Chyba bym uciekła z sypialni. Dla mnie seks to wymiana ohydnych kleistych wydzielin za pomocą obrzydliwych narządów rozebranych ludzi. na dodatek według Biblii małżeństwo, zainteresowanie płcią przeciwną, nie jest miłe Bogu,a dla mnie religia jest ważna. Nie chciałabym być samotna do końca życia, więc dla mnie tylko białe małżeństwo byłoby odpowiednie. Jeszcze Jezus stwierdził, że małżeństwo jest czymś gorszym od życia w pojedynkę. Płakać mi się chce. Dlaczego miliony ludzi na świecie może tworzyć szczęśliwe małżeństwa, a ja jestem emocjonalnym i społecznym kaleką? Czy wychowanie mogło mieć na to wpływ? Wyobrażacie sobie, jaka jestem nieszczęśliwa? Mam 22 lata.

Odnośnik do komentarza

Płacz, płacz, gdyż jest nad czym !

Piszesz same niedorzeczności :
„Dla mnie małżeństwo to niewola, ta obrączka to dla mnie niczym kajdanki. „ ORAZ „na dodatek według Biblii małżeństwo, zainteresowanie płcią przeciwną, nie jest miłe Bogu,a dla mnie religia jest ważna. „

Jest różnica w tym czy Bóg jest ważny czy coś co stworzył człowiek, czyli religia !
Małżeństwo nie jest miłe Bogu ? Kto je więc wymyślił małżeństwo ?
Czy wiesz co jest zapisane w Biblii odnośnie małżeństwa ???
No i jeszcze teza iż Jezus stwierdził że, małżeństwo jest czymś gorszym od życia w pojedynkę. GDZIE ? POTRAFISZ WSKAZAĆ ?

Odnośnik do komentarza
Gość Danuta718

Chyba jesteś kolejnym fanatykiem religijnym który lada moment stwierdzi że albo wszyscy jesteśmy Chrystusami a Bóg jest be albo coś jeszcze podobnego. Bez względu na to czy to zwykła podpucha czy też piszesz serio specjalista jak najbardziej wskazany. A skoro niby masz awersję do obrączek to poszukaj psychologa który nie jest w żaden sposób z nikim związany choć nie wiem czy takiego znajdziesz bo choć ich zdanie jest podzielone to podstawowe wartości na pewno każdy zna...

Odnośnik do komentarza

Jako osoba z jednej strony wywodząca się z rodziny, gdzie ślub jest na porządku dziennym :) a z drugiej sam mający za sobą ślub kościelny, a co za tym idzie odbyte nauki przedmałżeńskie, to jeszcze tak pokrętnych nadinterpretacji prawd objawionych w konfrontacji życia codziennego ze słowem zawartym w PŚ nie czytałem.

Ludzie na całym świecie biorą ślub, zakochują się, okazują sobie miłość

Jedno wynika z drugiego, przy czym te ostatnie określenia zakochania i miłości znaczą zupełnie co innego - patrz 1 odc. "ballad i romansów" Adama Szustaka na yt :)
Dla mnie małżeństwo to niewola, ta obrączka to dla mnie niczym kajdanki.

Od odwiecznej doktryny stricte kościelnej, to jest to daleko posunięta druga skrajność. Bo nie przypominam sobie, aby złoty krążek był porównywany do kajdanek vel kuli u nogi, a małżeństwo jako podpisanie wyroku na siebie i życie w swego rodzaju izolatce. Coś tu jest mocno nie halo i grubymi nićmi szyte.
Mam chyba jakąś fobię-nie mogę patrzeć na zakochanych na ulicy, gdy widzę, że ktoś nosi obrączkę, ogarnia mnie wściekłość Poszłam do psychologa, zobaczyłam, że ma obrączkę, znienawidziłam go.

I tu się zaczynają schody, bo uporządkować to można jedynie od końca... z pomocą psychologa, a tu klops, bo tych niezaobrączkowanych trudno wyłapać w ciemno podczas rejestracji do specjalisty.
Mam obsesję na punkcie seksu, chociaż go nigdy nie uprawiałam, bo boję się bólu i wpadki, poza tym, nawet nie wiem, jak to się robi.

Tutaj z jednej strony kłania się wizyta u seksuologa, tak z drugiej powinnaś nawet na te tematy poplotkować z matką. W tym wieku to normalne kwestie do wyjaśnienia sobie wszystkich tajników łóżkowej alkowy :)
Na dodatek seks przedmałżeński jest grzechem...

Jedna z wielu potłuczonych doktryn kościelnych, przy których nawet druga strona medalu, finalnie zwana rozwodem, jest w tym duchowym rozumieniu istoty rzeczy nie do przyjęcia.
Ale wracając do meritum seksu przedmałżeńskiego, to tutaj pierwszym lepszym przypadkiem godnym obalenia tej tezy rodem z ambony jest bezpłodność jednej ze stron zawieranego związku, gdzie owa "wadliwa" strona chciałaby dać potomstwo partnerowi.
ale nie wyobrażam sobie, jak po tylu latach zahamowań, miałabym w czasie jednej nocy poślubnej odbyć stosunek seksualny. Chyba bym uciekła z sypialni.

Chyba za bardzo się identyfikujesz z w/w doktryną kościelną, przy której nie warto na zdrowy rozum aż tak mocno przyklaskiwać...
Dla mnie seks to wymiana ohydnych kleistych wydzielin za pomocą obrzydliwych narządów rozebranych ludzi.

Kolejne odwrócenie kota ogonem, z którym mamy do czynienia w każdym Twoim poruszonym aspekcie w tym wątku, bo powiedzenie o podejściu do tego zagadnienia od ciemnej strony 4 liter, jest zbyt brutalne. Bawisz się tu w chemika, a to zagadnienie jest niczym innym, jak połączeniem biologii z naturalnymi prawami fizyki :)
na dodatek według Biblii małżeństwo, zainteresowanie płcią przeciwną, nie jest miłe Bogu,a dla mnie religia jest ważna.

I tu wracamy do początku tematu, gdzie znowu błędnie interpretujesz słowo Boże, gdyż zainteresowanie płcią przeciwną w małżeństwie jest rozumiane jako zdrada. A za nią stoi zakochanie vel zauroczenie, a nie mocno oklepany slogan zwany miłością.
Nie chciałabym być samotna do końca życia, więc dla mnie tylko białe małżeństwo byłoby odpowiednie.Jeszcze Jezus stwierdził, że małżeństwo jest czymś gorszym od życia w pojedynkę.Płakać mi się chce.

Z tego miejsca odsyłam Cię do spotu pt "przez śmiech do lepszego małżeństwa" Marka Gungora.
Dlaczego miliony ludzi na świecie może tworzyć szczęśliwe małżeństwa, a ja jestem emocjonalnym i społecznym kaleką?

Najstarsi Nasi dziadowie i Skrybowie tą sporną zależność już przed wiekami obalili, a zwie się ona kolokwialnie mówiąc "polityczną poprawnością", której chorymi zasadami jesteśmy bombardowani z każdej strony...
Choćby samo pojęcie sławetnej drugiej połówki, nomen omen pasującej do tego tematu jest z jednej strony absurdalne, a z drugiej ma sens w swoim znaczeniu, dopiero po odejściu we dwoje od ołtarza.
Czy wychowanie mogło mieć na to wpływ? Wyobrażacie sobie, jaka jestem nieszczęśliwa? Mam 22 lata.

Opierając się tu na mających sens i poniekąd zgodnych ze stanem faktycznym wywodach M. Grzesiaka, że do 6 r.ż. dziecko uczy się wszystkiego, łącznie z podstawami emocjonalnymi, wynikającymi z obserwacji relacji między rodzicami, bo do tego czasu ma to już znawykowane, to jest to bardzo prawdopodobne.

Odnośnik do komentarza

Tak mi sie wydaje że choć troche wiem co czujesz. Masz 22 lata a w tym wieku jest chyba najgorzej patrzec z wewnetrznym spokojem na szczescie innych,obraczki,wiedza o tym ze sie pobieraja,ze jada razem gdzies itd. Wiem co mowie,zerknij na moj profil:-)
W to Ci wierzę ale z tym seksem i pojmowaniem malzeństwa przez religie juz nie do konca. Jezus pragnie aby czlowiek byl szczescliwy a w pojedynke nie bedzie szczesliwy(pomijam takich samotnikow z wyboru) no to cos sie nie zgadza z twoja definicja. Jak mozesz miec obsesje na punkcie seksu,wytlumaczysz mi pod jakim wzgledem? Troche sie to kłoci.

L'amore non ha un senso, L'amore non ha un nome , L'amore bagna gli occhi, L'amore riscalda il cuore
L'amore batte i denti, L'amore non ha ragione
L'amore esiste...

Odnośnik do komentarza
Gość DarkRivers

Raider
Dla mnie seks to wymiana ohydnych kleistych wydzielin za pomocą obrzydliwych narządów rozebranych ludzi

Dokładnie Autorko. Należało by jeszcze dodać, że najgorsze w tym wszystkim jest to, że u nie których kobiet występuje dość odrażający zapach z miejsca intymnego, który zwie się efektem śledzika. Autorko, ja nie wiem naprawdę, jak Ci ludzie mogą uprawiać ten oral. Dla mnie to po prostu rzecz nie pojęta. Ja to jestem taki, że nawet swojego kataru brzydzę się i to bardzo. A co dopiero kobiecej cipy, z które leci, jakiś śmierdzący śluz.
A fuj :)

Odnośnik do komentarza

Miałam dużo zajęć w szkole policealnej, dlatego odpowiadam teraz. Jezus mówił o "trzebieńcach dla Królestwa Bożego". Według Niego tacy samotnicy są więcej warci od najbardziej miłującego się małżeństwa. Smutne. Ponadto powiedział, że w Niebie "ani za mąż nie będą wychodzić, ani żenić się nie będą." To jest dla mnie jasne-małżeństwo musi być więc czymś gorszym, mało wartym, skoro w Niebie tego nie będzie. A seks przedmałżeński jest grzechem, i to ciężkim. Ale jak już wspomniałam, moje opory są tak silne, że nie mogłabym tego zrobić nawet po ślubie. W moim domu seks był tematem zakazanym, kiedy niedawno spytałam się o te rzeczy mojej matki, powiedziała, że mam się "zajmować poważnymi sprawami, a nie głupotami". Na tym rozmowa się skończyła. Płakać mi się chce. Boję się Boga, co ja Mu powiem, jak go spotkam, skoro zna każdą sekundę mojego życia? Jak mam z Nim rozmawiać?

Odnośnik do komentarza

~Raider
Jezus mówił o "trzebieńcach dla Królestwa Bożego". Według Niego tacy samotnicy są więcej warci od najbardziej miłującego się małżeństwa. Smutne. Ponadto powiedział, że w Niebie "ani za mąż nie będą wychodzić, ani żenić się nie będą." To jest dla mnie jasne-małżeństwo musi być więc czymś gorszym, mało wartym, skoro w Niebie tego nie będzie.

Jeśli Bóg jest, to chwała Bogu, a jeśli Jego nie ma, to niech nas ręka Boska broni.

Jakie Ty żeś oleum pobierała niczym Jegomość Zagłoba, że aż tak Cię poniosło?
Bo biorąc to za wykładnię prawdy wedle PŚ, to albo coś źle zrozumiałaś, albo dałaś się zwieść jakieś sekcie, albo co gorsza słuchasz jakiegoś nawiedzonego księdza głoszącego takie herezje z ambony.
Poświęć trochę czasu i posłuchaj sobie nawet na youtube wykładów ks. Pawlukiewicza albo O. Adama Szustaka. Nie zaszkodzi nawet "ewangelia samotności" Magdaleny Wałejko czy posłuchać wykładów Jacka Pulikowskiego.
~Raider
A seks przedmałżeński jest grzechem, i to ciężkim.

To tutaj jako nadal ten sakramentalny mąż po rozwodzie cywilnym, postawię Ci do głębszego rozważenia kontrę z drugiej strony tej ślubnej skrajności, jaką jest rozwód cywilny w konfrontacji z teoriami kościelnymi. Kontrę, nad którą warto rozważyć również swoje postulaty zatwardziałego poparcia dla wywodów KK (Kościoła Katolickiego)
Rozwód cywilny jest wg kościoła grzechem dla sakramentu - paradoksalnie zbieżność przypadku co do seksu przedmałżeńskiego - gdzie ostatnimi czasy - również z ambony - rozwodników kościelnych księża stawiają na równi z pedofilami. Chora paranoja faktu, gdzie o tym ostatnim nieczystym występku - pedofilii wśród księży jest głośno wszędzie i usilnie tą sprawę chowa się pod sutannę.
I czego by się tak dobrze nie przyczepić w szeroko pojętej problematyce związkowej - patrz przemoc w rodzinie - tak te wszystkie razem wzięte doktryny kościelne są nie tyle chore, co warte rozbicia o kant 4 liter ze zdrowologicznego punktu widzenia.
~Raider
Ale jak już wspomniałam, moje opory są tak silne, że nie mogłabym tego zrobić nawet po ślubie.

Jest skutek, mamy i przyczynę:
~Raider
W moim domu seks był tematem zakazanym, kiedy niedawno spytałam się o te rzeczy mojej matki, powiedziała, że mam się "zajmować poważnymi sprawami, a nie głupotami". Na tym rozmowa się skończyła.

Zakrawa mi to z marszu na patologiczne z gruntu ubezwłasnowolnienie i przejęcie kontroli matki nad Tobą, by do szpiku kości obrzydzić Ci wszystko na temacie relacji damsko-męskich począwszy, przez seks, a na małżeństwie skończywszy.
Tak po najprostszej linii oporu zwie się to toksyczną relacją i bycie w kontaktach toksycznymi rodzicami.
Susan Forward popełniła o tym książkę, a i w moich postach sporo można o tych chorych zależnościach vel schematach poczytać.
Seks tematem zakazanym, głupotami i etc., to przepraszam bardzo... w takim razie co w Twoim wieku i jakie tematy zdaniem Twojej matki są tymi poważnymi sprawami???
Komuś z racji wieku mocno się tutaj priorytety wychowawcze i uświadamiające własne dziecko przed wejściem w dorosły świat, a co za tym idzie tworzenia relacji w każdej jej postaci poprzestawiały tak delikatnie mówiąc.
Temat seksu był tematem tabu dobrą dekadę jak nie szmat czasu więcej temu; co to w ogóle są za sposoby racjonalnego odwracania kota ogonem. Przecież to jest chore.
~Raider
Płakać mi się chce. Boję się Boga, co ja Mu powiem, jak go spotkam, skoro zna każdą sekundę mojego życia? Jak mam z Nim rozmawiać?

Prawdopodobnie istnieje ewangelia wg Jezusa, nomen omen skrzętnie skrywana przez kościół, która mówi jasno,że do kontaktów z Bogiem wiernemu nie jest potrzebny kościół, ksiądz, konfesjonał i codzienny/cotygodniowy udział w maratonie padnij-powstań zwanym mszą.
A co za tym idzie rozmawiać z Nim możesz wszędzie...

Zatem reasumując, problem nie leży tam, gdzie myślisz. Bo jeśli tak myślisz, to mylisz się nawet bardziej niż myślisz.
A do uporządkowania tych spraw, to Twoja matka nie jest tą właściwą ku temu osobą przy tak kuriozalnie bezmyślnym podejściu do tych tematów.

Odnośnik do komentarza

Moja matka powiedziała mi w gimnazjum, że "mam się dobrze uczyć. Wiesz, czemu ciocia się dobrze nie uczyła? Bo zaczęła chodzić na randki z wujkiem." Miałam w liceum bardzo dobrych znajomych, koleżankę i kolegę. W klasie maturalnej zaczęli ze sobą chodzić, ale to im w nauce nie przeszkadzało. Oboje ciężko pracowali, bo chcieli się dostać na medycynę. On się dostał za pierwszym razem, jej brakło 3 punktów. Moja matka skomentowała to tak "Ja myślę, że jej zaszkodził romans z nim." Ja na to "To dlaczego nie zaszkodził jemu, skoro był w tą samą sytuację zaangażowany", ona się uśmiechnęła i powiedziała "Aaaaa, widzisz, to zawsze jest tak, że męska płeć ma przewagę. Im romanse nigdy nie szkodzą, a kobietom zawsze. On miał darmowe randki, a ona się tak zaangażowała, że zamiast nauką, to się romansem przejęła." Kiedy w gimnazjum, po raz pierwszy w życiu, zauroczyłam się w chłopaku, spodobał mi się, moja matka się o tym okrężną drogą dowiedziała, wezwała mnie na "dywanik" i powiedziała "Koniec skończyło się. Widzę, że coś się zmieniło. Ty się zaczynasz rozglądać za chłopami. Jak nie przestaniesz się na niego patrzeć, to przestanę ci płacić za korepetycje z matematyki." Nigdy nie zapomnę, jak wtedy na mnie spojrzała, była wściekła. Tyle było w moim domu na temat relacji z płcią przeciwną, poza tymi przypadkami o tym się w ogóle nie mówiło. Mama mnie wtedy uchroniło, przed gwałtem, ciążą, pobiciem. Uchroniła mnie tak dobrze, że do dzisiaj nie byłam nawet na spacerze z żadnym chłopakiem. I tak minie 5, 10, 30 lat, będę już stara, będę się kłaść do grobu i stwierdzę, że życie mnie ominęło. A, jeszcze jak niedawno mamie powiedziałam, że brakuje mi drugiej połówki, to powiedziała "Nauką się zajmuj, a nie połówką. Na drugą połówkę przyjdzie czas." Kiedy powiedziałam jej, że była rok ode mnie starsza, jak za mąż wychodziła, to powiedziała "Tylko ja miałam ukończone studia i prawo jazdy." Nie mnie to oceniać, ale mam wrażenie, że mama mnie ignoruje. Co o tym myślicie?

Odnośnik do komentarza

Masz się dobrze uczyć i nie oglądać i myśleć o facetach; na wszystko ma swoje pozbawione sensu wymówki, które dla lepszej percepcji umysłu, warto by było skonfrontować z realiami osób z tych ripost matki.
[qoute]"Koniec skończyło się. Widzę, że coś się zmieniło. Ty się zaczynasz rozglądać za chłopami. Jak nie przestaniesz się na niego patrzeć, to przestanę ci płacić za korepetycje z matematyki."[/quote]
ewidentny przykład szantażu emocjonalnego, który być może świadczy o tym, że Ty masz być potem wizytówką do chwalenia się Twoimi osiągnięciami przed znajomymi matki.
Przygadywania o rzekomej szkodliwości romansów wobec nauki, to w większości wypadków można sobie w buty włożyć, czego najlepszy przykład skrajnej konfrontacji masz w swojej wypowiedzi.
Teraz Cię przymusza do nauki, potem zmieni front na Twoją karierę, bo tak zapewne Jej zdaniem tak wypada, a Twoje zdanie jest tu - w Jej mniemaniu - nic nie warte.

"Nauką się zajmuj, a nie połówką. Na drugą połówkę przyjdzie czas." Kiedy powiedziałam jej, że była rok ode mnie starsza, jak za mąż wychodziła, to powiedziała "Tylko ja miałam ukończone studia i prawo jazdy."


Niespełnione marzenia z Jej lat młodości próbuje zrekompensować sobie pacyfikowaniem Ciebie na sławetną kujonkę.
Tylko analogicznie do słów autobiografii Piaseckiego "zapomniał wół jak cielęciem był", że czasy się diametralnie zmieniły i jak się dziś okazuje, to czasem papier magistra jest jedynie paragonem za opłacone czesne - tak w nawiązaniu do riposty Twojej matki o płaceniu za korepetycje, bo czasem wybór kierunku studiów jest podyktowany presją rodziny. A parafrazując tu słowa Mateusza Grzesiaka, wozi się na tym stylem na Tobie jak nie porównując praca na nowoczesnych komputerach, ale z oprogramowaniem z lat 70...

Z ignorancją Ciebie przez matkę ma to sens jedynie w kwestii Jej zrozumienia potrzeb młodego pokolenia. A tutaj skłaniałbym się ku refleksji, że prawdopodobnie powiela Ona niczym efektem ksero, chory schemat z czasów Jej młodości.

Odnośnik do komentarza

Mam swoje lata, ale czasem czuję się jak dziecko. Z jednej strony chcę wolności, niezależności, a z drugiej strony akceptacji i zrozumienia przez rodziców. Z rodzicami nie mieszkam od trzech lat, spakowałam walizki i poszłam mieszkać do dziadków.

Odnośnik do komentarza

~Raider
Miałam dużo zajęć w szkole policealnej, dlatego odpowiadam teraz. Jezus mówił o "trzebieńcach dla Królestwa Bożego". Według Niego tacy samotnicy są więcej warci od najbardziej miłującego się małżeństwa. Smutne. Ponadto powiedział, że w Niebie "ani za mąż nie będą wychodzić, ani żenić się nie będą." To jest dla mnie jasne-małżeństwo musi być więc czymś gorszym, mało wartym, skoro w Niebie tego nie będzie. A seks przedmałżeński jest grzechem, i to ciężkim. Ale jak już wspomniałam, moje opory są tak silne, że nie mogłabym tego zrobić nawet po ślubie. W moim domu seks był tematem zakazanym, kiedy niedawno spytałam się o te rzeczy mojej matki, powiedziała, że mam się "zajmować poważnymi sprawami, a nie głupotami". Na tym rozmowa się skończyła. Płakać mi się chce. Boję się Boga, co ja Mu powiem, jak go spotkam, skoro zna każdą sekundę mojego życia? Jak mam z Nim rozmawiać?

Jeśli naprawdę boisz się Boga to rozmawiaj z Nim już teraz, jeśli nawet ktoś Ci wmówił że tylko ksiądz może to robić...spróbuj...
Pytasz jak to robić.
Czytaj Jego Słowo, czyli Biblię i mów jaki On jest, mów o Nim dobrze, czyli błogosław Go. W następnej kolejności mów Mu co Cię boli, Swoje potrzeby i pragnienia.
Mówię z autopsji iż On słyszy, ale odpowiada tak jak Sam tego chce, a nie tak jak my sobie wyobrażamy.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...