Skocz do zawartości
Forum

Brak chęci do działania i ciągłe niewyspanie


Gość Tobixd

Rekomendowane odpowiedzi

Witam Mam problem związany z tym że nie mam chęci do działania. Ostatnio mam problem z różnymi czynnościami wpadam w częste zamyślenie. Gdy zaczynam się uczyć często potrafię nic nie robić, mogę leżeć i patrzeć w sufit. Nie potrafię się zająć niczym konkretnym. Od kiedy pamiętam zawsze chodziłem mniej lub bardziej "przymulony" ostatnio się to nasiliło. Wszystkie postanowienia potrafię zrujnować wymówkami "nie chce mi się" "jutro to zrobię" "co mi to da". Ten stan który tak często czuje to brak chęci robienia czegokolwiek. W wielu rzeczach nie widzę sensu, często lubie przebywać sam gdyż drażni mnie obecność innych ludzi. Zresztą zawsze miałem problemy z dogadaniem się z innymi oczywiście mam kolegów ale jest wielu ludzi z którymi się dogadać nie potrafię. Czym może być to spowodowane jak znaleźć chęć działania czy może układanie planu dnia by coś pomogło. Proszę o odpowiedź.

Odnośnik do komentarza
Gość rozaliam

Układanie planu dnia to bardzo dobry pomysł. Powinieneś zapisywac wszystkie sprawy do załatwienia, do nauczycenia i td. Potem konsekwentnie realuzij punkt po punkcie. A jesli uda Ci się wszystko zrobić to wtedy nagródź się jakoś - pozwól sobie na obejrzenie ulubionego filmu lub serialu, zjedz coś słodkiego lub wybierz inną mała przyjemność. Będziesz wtedy miał poczucie, że na nią zasłużyłeś, że ten dzien był dobry, bo udało Ci się wszystko zrobić. To świetne uczucie. Osobiście często czuję się bardzo zmęczona po całym dniu wypełniania różnych obowiązków, ale mimo zmęczenia na koniec dnia czuję olbrzymią satysfakcję, że dałam radę. Polecam to uczucie :)

Odnośnik do komentarza

Jeśli taki stan trwa od bardzo dawna, może masz po prostu jesteś melancholikiem, albo po prostu nie możesz zebrać się do konkretnego działania. Warto zrobić sobie badania np. poziom TSH i sprawdzić, czy nie wynika to z problemów zdrowotnych. Możesz spróbować zażywać magnez. Pomysł z wypunktowaniem dziennych planów i realizacja ich jest bardzo dobry. Tylko warunek jest jeden - motywacja. Bo jeśli wypunktujesz plany a będziesz leżał i patrzył w sufit, to niestety też to niewiele da. Musisz się zmobilizować, unikać popadania w melancholie, zamyślenia, "przymulenia". Może przydałoby Ci się więcej ruchu aby pobudzić w Tobie energię do działania - może jakiś sport? Jeśli jednak to nie pomoże, trzeba szukać innej przyczyny, a wtedy najlepszym rozwiązaniem będzie rozmowa z psychologiem, który porozmawia z Tobą pod kątem stanu depresyjnego. Powinieneś także się zastanowić, czy ten stan trwa odkąd pamiętasz, czyli po prostu taki jesteś, czy od pewnego czasu. Jeśli tak, dobrze by było gdybyś przypomniał sobie jakieś wydarzenie bądź sytuację, która mogła spowodować ten stan. Spróbuj od badań przez listę celów i sport, jeśli nie będzie efektów - porozmawiaj z psychologiem bądź szkolnym pedagogiem. Powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Byłbym bardzo wdzięczny, gdybym mógł od kogoś się dowiedzieć, co się ze mną dzieje, bo zaczynam sie w tym gubić. Od jakiegoś dłuższego czasu mam pewien problem ze samym sobą. Nie wiem co o tym myśleć, a nie chcę wyciągać daleko idących wniosków. Może dlatego, że pozornie wszystko jest ok. Bywa, że zachowuję się chyba normalnie, a czasem nawet mam dobre samopoczucie, ktore zwykle trwa kilka dni. Wtedy wydaje mi się, że to na pewno nie depresja, skoro potrafię się śmiać i odczuwać nawet coś w rodzaju przypływu euforii. A potem niemal nagle, choć stopniowo, pojawia się zniżka nastroju. Objawia się to między innymi płaczliwością, poczuciem beznadziei, poczuciem niespełnienia, bardzo niską samooceną i ogólnie czarnymi myślami, łącznie z pragnieniem śmierci. Nie chce mi się wtedy nic, najchętniej zasnąłbym i nie obudził się więcej. Nie mam ochoty na rozmowę czy na cokolwiek innego. Nie interesują mnie kontakty z ludźmi. Życie nie ma dla mnie jakiegokolwiek sensu. Mam poważne problemy z podejmowaniem trudnych decyzji, z podejmowaniem działań i ze znalezieniem swojego miejsca w życiu. Oczywiście, nie poddaję się temu i próbuję coś robić, nie poddawać się złym myślom, ale zwykle są to zajęcia, które w normalnych okolicznościach by mnie cieszyły, a teraz nawet one nie sprawiają mi takiej satysfakcji, jak kiedyś. Byle drobiazg, byle niepowodzenie potrafi mnie wyprowadzić z równowagi. Na przykład, potrafię wybuchnąć wściekłością, gdy w czasie przygotowywania posiłku spadnie mi na podłogę plaster ogórka.

Nigdy wcześniej nie miałem problemów ze snem. Na ogół miałem sen mocny i zdrowy, choć często zbyt długi. Obecnie sypiam źle, często się budzę w nocy, nie śpię godzinę czy dwie, po czym znowu zasypiam lub nie śpię już do rana. Kłopoty ze snem mogą jednak być spowodowane tym, że pracuję tylko na nocną zmianę. Być może to też jest powodem tego, że objawy złego samopoczucia nasilają się późnym popołudniem i wieczorem, choć nie jest to regułą. W pracy, póki co, nie mam kłopotów. Nie jest to też praca stresująca. Wcześniej pracowałem gdzieś indziej i tam było o wiele gorzej. Jednak nie wszystko jest w porządku. Wydarzyło się w moim życiu coś, co rzutuje na mój sposób myślenia. Kilka miesięcy temu rozstałem się z kimś bardzo mi bliskim. Bardzo to przeżywam od dłuższego czasu. Niby już pogodziłem się z tym, co nieuniknione, ale nadal czuję, że to wszystko gdzieś mi leży na sercu, że nie daje spokoju. Z jednej strony chciałbym, żeby znów było jak dawniej i bardzo mi tego brakuje, ale z drugiej rozsądek podpowiada mi, że ten związek nie miał szans powodzenia. Czuję się totalnie rozbity i bez jakiejkolwiek nadziei na lepsze, zarówno w tej, jak i w każdej innej sprawie. Czuję też, że osoba ta wywarła na mnie wpływ, jak nikt inny do tej pory w całym moim życiu. Zwyczajnie brakuje mi jej ciepła i obecności przy mnie. Może to głupie, ale czuję się tak, jakby umarła.

Przyznaję, że skłonności depresyjne miałem już w dzieciństwie. Jak sięgam pamięcią wstecz, pamiętam okresy, kiedy często miewałem znacząco gorsze samopoczucie, o charakterze nieco zbliżonym do tego, co przeżywam teraz, choć wówczas chyba bez specjalnego powodu, jeśli nie liczyć typowych dla tego wieku problemów w szkole czy w domu. Także w życiu dorosłym byłem i jestem znany z pesymistycznego nastawienia do życia, z trudności do przystosowania się i do zaakceptowania pewnych sytuacji. Jednak to, co dzieje się ostatnio jest czymś, co z przerwami trwa już kilka miesięcy i nie przechodzi, a okresy lepszego i gorszego samopoczucia przeplatają się. Szukałem na ten temat porad w Internecie, ale znalezione tu informacje nie do końca wydają mi się trafione w moim przypadku, głównie z powodu pojawiania się w moim życiu okresów dobrego samopoczucia, choć niektóre objawy apatii są podobne. Przeprowadziłem też kilkakrotnie w różnym okresie czasu test Becka i za każdym razem wychodzi mi, że mam depresję. Mam jednak do tego dość sceptyczny stosunek. Nie chcę na siłę szukać problemów. Wolałbym być normalnym człowiekiem, zadowolonym z życia i mającym motywację do życia, której mnie od bardzo długiego czasu zupełnie brakuje. Można powiedzieć, że wegetuję, a nie żyję. Bardzo często widuję uśmiechniętych, szczęśliwych ludzi i zastanawiam się z czego oni się tak cieszą, co sprawia, że są tacy szczęśliwi. Czemu ja tak nie potrafię się cieszyć życiem, choć mam dach nad głową, mam co jeść i w co się ubrać. Nie rozumiem tego, co się ze mną dzieje i nie wiem jak temu zaradzić. Nie wierzę już w nic, przestaje mi na czymkolwiek zależeć. To, na czym mi zależało straciłem już bezpowrotnie. Piszę o tym wszystkim tutaj, bo nie bardzo wiem co robić. Nie chcę iść do pierwszego lepszego psychiatry. Jakoś nie mam zaufania i przekonania. Poza tym, nie wiem czemu, ale obawiam się takiej wizyty także pod tym kątem, że być może będę musiał opowiadać w gabinecie o najbardziej intymnych sprawach ze swojego życia. Jeśli to możliwe, bardzo proszę o radę, o pomoc. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Witam serdecznie,
To wszystko co opisałeś, a mianowicie obniżenie zdolności do odczuwania przyjemności, rozdrażnienie, spadek motywacji, pesymistyczne wizje, zagubienie poczucia sensu życia sugerują zaburzenie depresyjne. Do tego dochodzą jeszcze czynniki zewnętrzne - utrata bardzo ważnej dla Ciebie osoby.
Jednak tą diagnozę będzie w stanie potwierdzić jedynie psycholog/psychiatra po dokładnym wywiadzie. Z tego co napisałeś wnioskuję, że masz bardzo duży wgląd we własną osobę - starasz się przeciwstawiać temu, co obecnie się z Tobą dzieje, jednak nie jest to wystarczająco skuteczne. Moim zdaniem więc nie ma sensu wstrzymywać się przed wizytą u specjalisty. Wiem, że boisz się rozmowy na temat najintymniejszych problemów, jednak może właśnie to jest Ci potrzebne?
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Bardzo dziękuję za szybką odpowiedź. Jednak dobrze, że tu trafiłem. Właściwie od dłuższego czasu chciałem o tym gdzieś napisać, ale nie znalazłem takiego miejsca. Rozmowa z obcą osobą o najbardziej skrytych, osobistych problemach nie jest dla mnie łatwa. Znacznie łatwiej jest o tym napisać na forum. Lęk przed wizytą u psychiatry wywołany jest jeszcze jednym czynnikiem: obawą, że nafaszeruje mnie lekami psychotropowymi, które podobno są uzależniające. Znam pewną osobę, której członek najbliższej rodziny bierze takie leki i z tego, co słyszę, nie działają na nią zbyt dobrze. Jeśli chodzi o ten wgląd w samego siebie, to bierze się to poniekąd z moich obserwacji innych ludzi i tego, jak oni się zachowują, jak potrafią się cieszyć życiem, okazywać radość, śmiać się, bawić się, a przy tym skutecznie radzić sobie nie raz z najtrudniejszymi problemami, których ja - póki co - nie doświadczam i aż boję się pomyśleć co by było, gdyby na mnie spotkało to, co tak często trafia się innym osobom. Na ich tle wypadam po prostu jak skazaniec, który żyje tutaj jakby za karę i zupełnie nie wiadomo - po co? Jeszcze raz bardzo serdecznie dziękuję i pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Gość Mateusz133

Temat stary, ale na pewno sie komuś przyda to co napiszę. Tragilem tu przez szukanie informacji o planowaniu dnia, co wg mnie sie slabo sprawdza w praktyce. Lecz nie o tym. Po pierwsze jeśli nie mamy celu w życiu to może ono mieć dla nas niższą wartość. Osoba odeszła bo nie kochasz siebie, ona czuła że jest dla Ciebie najważniejsza co było dla niej presją? Depresja? Prosze was psychologow... Depresja bo dzisiaj jest mu smutno a jutro wroci dziewczyna i jest szczesliwy? To pojscie na latwizne nazywanie tego depresja. Psycholog odkopie zrodlo i Cie z nim zostawi. Kogo obchodzi co sie wydarzylo jak nie zmienisz przeszlosci. Masz wplyw na przyszlosc. Ciesz sie ze ja masz bo mogles sie urodzic psem albo robakiem ;)

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...