Skocz do zawartości
Forum

Zdrada w przyjaźni


Gość pocahontas

Rekomendowane odpowiedzi

Gość pocahontas

potrzebuję pomocy....... W tamtym roku rozlużniły sie stosunki z moją przyjacółka, na której mi strasznie zależało. Ja byłam zawsze tą stroną która zabiegała o przyjaż, zapraszała do siebie, lecz ona zawsze mówiła ze oki wpadne albo dam ci znać czy przyjdę. Ja siedziała godz. w domu i czekałam, nie raz dostała sms ze nie przyjde albo nic. Bolał mnie to jak cholera. I wtedy pojawiła sie ONA, choc znałam ją na cześć. Jedno spotkanie, drugie i tak sie potoczyło.....widywałyśmy sie praktycznie codziennie albo i trzy razy dziennie ,spedzałysmy ze sobą mnóstwo czasu,zakupy, gotowanie...... Przyjaźń kwitła!!!! Nawet zawaliłam relacje z rodziną i innymi znajomymi. Zawsze mnie pytała czy jestem dla niej najważniejsza, czy ja bardzo lubie.... na kim mi bardziej zależ,. Przestała gdzie kolwiek chodzic liczyła sie tylko ona. Wszystko robilam by jej nie zranic, nie dac powodu zazdrosci.I tak też było. Zdobyła moje serce , nie widziała poza nia świata. Wolałam być z nia niż z własnym mężem. Widziała moją przyjaźń nowa, moja stara przyjacióka lecz nic z tym nie zrobiła, nie chciała ze mna sie spotykać , znowu były wymuszone spotkania, zawsze jej powtarzała ze jest dla mnie bardzo ważna, bo wiele nas łaczy przeżyć, tajemnic..... Lecz ona była nie wzruszona , spotykałysmy sie niby ale bardzo żadko. Az nastąpił bummmm. rozchorowałam sie, dopadła mnie depresja lękowa. NIe miałam siły wstac z łóżka, bolała mnie głowa przez pierwsze dwa tyg. styczna, przychodziłam do domu i zasypiałam bo nie była w stanie funkcjonować. Nie miała siły na tak czeste spotkania z nią. Ale któregoś wieczora umówiłysmy sie razem ja i one dwie( moja stara i ta nowa przyjacółka). Pomyslałam ze jak sie poznaja bliżej to nie bededzie dziwnej atmosfery .... I to był mój gwóźdz do trumny. Moje dwie przyjacióki zaczeły sie spotykać i okłamywać mnie na każdym kroku. Moja wieloletnia przyjacióka była zawsze pokornym cielem takim co dwie matki....., tylko słucha, zawsze taka niby słodka ale swoje myslała. Moja nowa przyjacółka powiedziała mi ze ze nie chciałam jej przez te dwa tyg. wiec znalazła sobie pocieszenie, bo ona nie umie usiedzieć na miejscu, musi byc w biegu..... Serce mi peka, bo ja gdy zachorowałam ona nie potrafiła tego zrozumieć ze potrzebowałam troszeczkę czasu by z tego wyjśc, przemyslec wiele spraw. Nie potrafila poczekać. Schudłam dziesieć kilo, nie jem nie spię, wymiotuje, mam straszne zwroty głowy, jestem nie obecna w domu i w pracy. Nie umieim sie pozbierać. Na każym kroku pokazuje tej nowej ze zalezy mi na niej strasznie, ze ja bardzo kocham. Ta przyjaż była zupełnie inna niż ta ze stara przyjacióka. Przeprosilam ją za to ze nie miała siły na spotkania przez te dwa straszne tyg., prosilam ja zeby to zrozumiała dała szane. lecz nic tak naprawde sie nie zmieniło , odsunela mnie na boczny tor, nie zalezy jej na spotkaniach, dzwoni gdy sa potrzebne lekcje dla jej syna, albo po nie wpada na chwile i idzie. Pyta co robie wieczorem dajac nadzieje na spotkanie a potem nie odzywa sie godz. Wiem ze widzi ze mi strasznie zalezy na niej i chyba teraz ma ztego nie zły ubaw. PIsze do mnie -potrzebuje cie a potem nie odzywa sie godz. Nie wiem co mam zrobić ja jestem taka samotna nie mam tu juz nikogo....

Odnośnik do komentarza

Moim zdaniem to nie przyjaciółka powinna być dla Ciebie najważniejsza, a Twoja rodzina. Rozumiem, że każda z nas potrzebuje odskoczni od codzienności. Ale spotykanie się z przyjaciółką 3 razy dziennie to już troszkę przesada. Poza tym, trzeba brać pod uwagę, że te kobiety mają własne życie i pewnie nie mogą być na Twoje zawołanie. Z drugiej strony nie są to prawdziwe przyjaciółki skoro nie chciały Ci pomóc, gdy Ty byłaś chora. Pamiętaj, że przysłowie "prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie" w stu procentach jest prawdą. Nie powinnaś się tym aż tak przejmować. Z czasem to one będą żałować, że były w stosunku do Ciebie nie fair. Przyjaźń nie może być jednostronna. Spotkasz jeszcze osobę, która na pewno Ci pomoże, gdy będziesz w potrzebie. Nie trać nadziei.

Odnośnik do komentarza
Gość pocahontas

dziękuję...
Co do spotkań to raczej ona wszystko robiła wtedy by sie spotkać nawet trzy razy dziennie. A ja uległam wpływom. Potrzebowałam bardzo kogos kto na mnie zwróci troche wiecej uwagi. Rodziców widze raz na rok-od święta, nie mieszkam z nimi 15 lat a byli u mnie 5 razy przez ten czas. Pogodziłam sie z tym ze nie moga przyjeżdzac tak ja bym chciała, choc raz do roku. Wiem ze kobiety maja swoje zycie,wiem o tym doskonale. Gdy zachorowałam mowiłam jej ze nie mam na nic siły, głowa bolala mnie po kilka dni niestety choruje na migrene i bóle napieciowe, leze w tedy w ciemnosciach i ciszy,ale gdy ona miala atak nerek zadzwoniła po mnie w nocy i z nia pojechałam na pogotowie zapominajac ze peka mi głowa.Rodzice mnie tak wychowali zeby zaszwe wszystkim pomagac, zeby byc szczerym i kochac ludzi, dawać im szanse gdy cos pojdzie nie tak. Dlaczego ja tej szansy od losu nie moge dostac.......Wczoraj miałam imieniny- nie przyszła... myslałam ze peknie mi serce. Ja jej imieniny wyprawiłam w moim domu ,zrobiłam kolacje byla taka szczesliwa i ja tez ze moglam to dla niej zrobic. Mowiła ze nikt nigdy nie był taki dla niej ..........a pochodzi z rodziny patologicznej. Nie moge tego pojac jak w ciagu tak krótkiego czasu mozna sie odsunąc od kogos. Zasłuzyłam na to wszystko czemu.... mowią ze - co posiejesz to zbierasz....... zawsze jestem dobra , wybaczam kocham ludzi ale nie nawidze kłastwa,klamstwa prosto w oczy, a ona to czesto robiła, moze moim błedem było to ze przymykałam na to oko, mowiąc sobie to ostani raz........

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...