Skocz do zawartości
Forum

Relacja z byłym i chęć pomagania mu


Gość bialoczarne

Rekomendowane odpowiedzi

Gość bialoczarne

Hej, widziałam, że potraficie rozwiązać sporo problemów, albo chociaż nakierować odwiedzających na jakieś subtelne dobre rozwiązanie, więc postanowiłam się też uzewnętrznić ;)
Mianowicie mam pewien problem - właściwie nie ja, tylko mój były partner. Rozstaliśmy się ze sobą przez jego chaotyczne zachowanie, ciągłe wahania nastrojów, prawdziwy istny rollercoaster emocjonalny.
Chłopak bądź, co bądź przystojny, wręcz wydawało mi się, że nieosiągalny dla mnie. Inteligentny, naprawdę, rozmówca, jakich mało mi przyszło spotkać w swoim życiu, lecz strasznie zamknięty w sobie. Przebicie się przez jego pancerze i dotarcie do jakichkolwiek warstw emocjonalnych zajęło mi ponad rok, a gdy już się udało, okazało się, że wdepnęłam w niezłą mentalną stajnię Augiasza.
Zależy mi na nim i chcę mu pomóc, nawet, jeżeli już nie jesteśmy razem, to wiem, że aktualnie potrzebuje przyjaciela i wsparcia, tylko nie mam pojęcia, jaką pomoc mogę mu zaoferować.
W gabinecie, do którego się udał po poradę, usłyszał, że jest ciężkim przypadkiem. Wspominał mi o tym, że wg. jego psychologa, zachowuje się trochę jak osoba ze schizofrenią, albo też zaburzeniem osobowości (przybliżyć nie umiem, bo jak wcześniej wspominałam, ciężko mu mówić o emocjach i tego typu wydarzeniach). O tym, że jest destrukcyjny w związkach, niestabilny emocjonalnie, wyżywa się na innych powodując łzy u najbliższych i, że chce się uwolnić od matkowania, dlatego też nie chce być w związku. Jest zdania, że jego okres buntu i dojrzewania dopiero się kończy ( a ma 25 lat) i, że ma niepozamykane sprawy z przeszłości.
Ciężko mi patrzeć na to jak się boryka ze swoimi problemami i jak prawie fizycznie cierpi, bo widać jak mu Werter wyskakuje na twarzy od bólu istnienia.
Mogę przybliżyć parę aspektów z jego życia, może wg. tego przyjdzie go łatwiej określić;
- pochodzi z niepełnej rodziny, ojca nigdy nie poznał, a wzorzec męski pobierał z drugiego partnera swojej mamy, która obdarzyła go dużą ilością rodzeństwa - i tu kolejny wątek, bycia członkiem modelu rodziny wielodzietnej,
- wydaje się jakby cały czas zabiegał o akceptację i uwagę ze strony ojczyma, porównuje się do rodzeństwa,
- mieszka nadal z rodzicami, w >5 osób pod jednym dachem, nie stać go na wyprowadzenie się, mimo, że pracuje, bo musi sam sobie opłacać studia zaoczne,
- miał kontakt z narkotykami różnego typu, od wieku nastoletniego. Stał się poszukiwaczem wrażeń, zdarzyły się sytuacje, w których był na granicy przeholowania, tracenia przytomności czy też braku tchnienia.
- myśli, że nikt o tym nie wie, że każdy ma klapki na oczach i nikogo nie edukowali, jak działają narkotyki I jak zachowują się osoby uzależnione,
- ostatnimi czasy odciął się od swoich znajomych, pozostał z nielicznymi osobami, z którymi ma kontakt, tak jakby zawiódł się na grupie, z którą się dotychczasowo trzymał,
- powyższy problem, zdarzyło mu się obwinić moją osobę o to, że nie utrzymuje kontaktu z najlepszym przyjacielem, bo wpoił sobie w ten rozczochrany łeb, że mogło dojść do aktu zdrady pomiędzy mną - a jego przyjacielem, co było największą głupotą i przykrością, jaką przyszło mi usłyszeć, bo moje telefony, czy konta @, Facebook zawsze pozostawały otworem dla niego, miał wgląd w całe moje życie,
- porzucił swoje hobby, chociaż co jakiś czas ma nawroty i usilne chęci powrócenia do nich, po czym znów następuje u niego załamanie i zwątpienie w swoje umiejętności,
- okropnie bał się o to, że mogę zajść w ciążę, zakrawało to o paranoje; nerwowo podchodził do kwestii permanentnego bycia ze sobą do tego stopnia, że bałam się nawet wspomnieć słowa: kocham Cię, by go nie stracić;
- jest osobą wierzącą, przez co dochodziło u niego do rozdarć w poglądach i pragnieniach, z jednej strony nie widział nic złego w paleniu trawki, z drugiej strony, co chwilę to rzucał; taką samą kwestię zauważyłam przy współżyciu,
- czarne-białe. Stawia na wszystko, albo nic. Stara się być perfekcjonistą, nadmiernie wrażliwym na niepowodzenie, gorzko przyjmuje wszystkie porażki w swoim życiu, zamyka się wtedy w sobie, wszystkie egzaminy czy życiowe trudności, musiały się udawać za pierwszym podejściem, inaczej reagował na to złością, pójściem znów w narkotyki, czy znikanie na całe noce z domu; często zdarzało mi się przyjeżdżać po niego w środku nocy jak kręcił się po mieście, uspokajanie go i błagalne prośby o to, żeby nie robił nic pochopnie, nie pchał się w głupie używki i nie wychodził z domu w gniewie, bo łatwo z niego wyjść - a wrócić już trudno.
- nie liczy się z uczuciami innych, potrafi w afekcie powiedzieć wiele rzeczy, których się później wstydzi, lecz wypowiada je z premedytacją, by wzbudzić w kimś poczucie winy. Manipuluje bliskimi, nie wiem czy po to by zwrócić na siebie uwagę, czy podsycić w sobie jakąś żądzę siania zamętu,
- długotrwale nosi urazę do osób, owszem, udaje, że go wiele rzeczy nie obchodzi, lecz jeśli ktoś go dobrze pozna, ten będzie wiedział, że pod tą maską obojętności, kryje się smutek i żal do sytuacji z przeszłości,
- gdy przychodzi do rozmów o jego problemach, czy o tym co czuje i w jaki sposób się czuje, dochodzi do krachu, w którym zamyka się jak zawekowane pikle,
- gdy go spytałam czy coś do mnie jeszcze czuje, odpowiada, że on nawet sam do siebie nic nie czuje, ale, że nie mogę mu zarzucić nieposiadania uczuć wyższych.
- wiem, że ma problemy z odróżnieniem prawidłowych zachowań moralnych, jego poprzednie związki o tym świadczą. W moim przypadku zachowywał się lojalnie, chyba pierwszy raz w swoim życiu.
- mieliśmy moment rozstania, przez 2 miesiące się nie widzieliśmy, bo dzieliła nas różnica -8h kontynentalnych, mieliśmy nie widzieć się przez 3, ale nie wytrzymał z tęsknoty i wrócił o miesiąc wcześniej, co było dla mnie wielkim wyznacznikiem jego uczucia i tego, że warto coś dla drugiej osoby poświęcić. Boję się, że przez to załamał się, że może nie okazałam wylewnej radości z jego powrotu, że przez pierwszy tydzień musiałam poodkręcać swoje plany które miałam ustalone do jego powrotu, by nie zdechnąć z nudy i samotności.
- ostatnimi czasy preferuje stan samotnictwa. Odizolowuje się w swoim pokoju wraz z bratem, ciągle śpiąc lub oglądając filmy, nie wychodzi dosłownie nigdzie, a wyciągnięcie go z domu graniczy z cudem, chociaż jak sam mawia, nie wytrzymuje siedząc w nim. Na propozycje całodniowego wyjścia gdzieś często reaguje lekką paniką, jakby ktoś go mógł zobaczyć na mieście.
- mówił mi, że ma uczucie wewnętrznej pustki, zachwiania hierarchowania swoich wartości i marzeń. Nie wie jak pogrupować cele, które stawia sobie za najważniejsze; czy *wyprowadzić się *prowadzić własny zespół I zainwestować pieniądze w to *rzucić studia *rzucić pracę *kupić samochód – czy zrealizować marzenie; posiadanie własnego dwukołowca I nie mowa tu o rowerze.
- ciężką sytuacją akurat dla mnie jest fakt, że pracuje z moim ojcem, nie obejdzie się bez ingerencji w moim życiu w przyszłości. Boję się, że przez to może w przyszłości przysporzyć mi problemów z akceptacją nowego partnera przy ojcu.

Wykazuje się silną postawą nieodpowiedzialności oraz lekceważenia norm i reguł społecznych, rani mnie jego niemożność utrzymywania stałego związku, która wypływa z jego postanowienia bycia wolnym duchem do 30 roku życia. Irytuje mnie jego niska tolerancja na inną niż jego frustrację, nie można mu zwrócić uwagi czy podnieść głosu, bo idą iskry, a potem już płonie cały Rzym. Próbuje racjonalizować swoje zachowania, zrzucać często winę na innych, manipulując przy tym naszymi uczuciami, osób, którym zależy na jego dobrym samopoczuciu i życiu. Nie wiem czy to już problemy z kształtowaniem własnej tożsamości i bytu w społeczeństwie, czy też poważniejsze mentalne trudności.
Nie wiem już jak mam do niego podchodzić, z jednej strony, wiem ,że powinnam się delitkatnie odciąć, żeby samej powoli odpuścić uczucie - z drugiej strony kraja mi się serce, gdy prosi o to żeby przesiedziećz nim cały dzień "na przetrwanie", jakby codzienne problemy go tak strasznie przytłaczały.
Niezła epopeja z tego wyszła, ale to ważne dla mnie, więc może komuś zechce się to przeczytać ;) Z góry dziękuję za wszelkie porady, bo naprawdę ze znajomymi jesteśmy na skraju wytrzymania jak go utrzymać na powierzchni.

Odnośnik do komentarza

Nie możesz mu pomóc w wyjściu z zaburzeń psychicznych ,co nie znaczy ,że nie możesz mu w czymś pomóc jak poprosi ,

nie dasz rady żyć z nim w przyszłości,nawet jak on by chciał ,Ty psychicznie nie wytrzymasz,

powinien być pod stałą opieką psychiatry i psychologa,a przede wszystkim powinien mieć postawioną diagnozę i się leczyć.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

~bialoczarne
rani mnie jego niemożność utrzymywania stałego związku, która wypływa z jego postanowienia bycia wolnym duchem do 30 roku życia.

Dlaczego Cię to rani? Przecież to nie jest żaden dramat, jego prywatna sprawa. A już na pewno nie jest to objaw żadnej choroby, zresztą nigdzie ich tu nie widzę. Nagle zmienił swoje plany i wrócił o miesiąc wcześniej tak że Ty na gwałt musiałaś swoje plany do niego dostosowywać, i jeszcze się kajasz, że byłaś zbyt tym zmęczona, żeby okazać wystarczający entuzjazm z powodu jego obecności. Piszesz tak jakbyś miała być na każde jego zawołanie. Naprawdę serce Ci się kraje, gdy chce żebyś z nim cały dzień siedziała "na przetrwanie", czyli nie wiadomo po co? Bo mnie by wkurzyło, gdyby ktoś do tego stopnia nie szanował mojego czasu i energii, żeby zawracać mi głowę takimi rzeczami. Tylko nie wiem, czy Ty sama szanujesz swój czas i energię, nie wygląda mi na to. Tym bardziej że strasznie roztrząsasz każdy, nawet najbardziej banalny aspekt jego życia, znowu sporo czasu i energii masz zwyczajnie w plecy. Może to też dlatego, że ciągle coś do niego czujesz a on to wykorzystuje, sama napisałaś że jest nieodpowiedzialny i manipuluje innymi, ale to też nie jest choroba, tylko postawa, pewnie wyniesiona z domu, a jeśli rzeczywiście jest chory to powinien mieć postawioną diagnozę.
Zagłębiasz się nawet w takie jego dylematy jak to, czy ma najpierw skończyć studia, czy pójść do pracy, czy motor czy co tam innego sobie kupić. A niech robi jak uważa, to stary koń już, geez! Ja bym mu na przykład powiedziała, że moim zdaniem powinien najpierw co nieco uzbierać, a potem szastać kasą, ale to on decyduje, i tyle. Ma piątkę rodzeństwa, i co, to chyba nie wiąże się samo w sobie z żadnym negatywnym wzorcem czy innym problemem, są tacy którzy mają więcej rodzeństwa i dobrze się mają. Skoro woli siedzieć cały dzień w domu niż gdzieś czasem wyjść to po co go ciągle namawiać, zamiast tego sama, albo ze znajomymi wyjdź gdzieś i się rozerwij.
Powiedział jedną trafną rzecz, powinien dać sobie spokój ze związkami aby uwolnić się od matkowania, faktycznie jak tak było wcześniej to musi uporać się z tym schematem, żeby przestał w jego życiu pracować. Więc przestań mu matkować. Masz rację, że powinnaś się starać odciąć od niego więc zrób to na tyle na ile to możliwe, inaczej przez swoją nieodpowiedzialność i manipulowanie Twoimi uczuciami będzie Cię nadal będzie Cię wciągał w taki układ, że jak tylko coś od Ciebie chce to przybiegasz i żyjesz jego życiem.
Zacznij żyć swoim własnym życiem, Twoje sprawy, plany, chęci i potrzeby powinny być teraz dla Ciebie priorytetem.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...