Skocz do zawartości
Forum

Agorafobia/nerwica?


Rekomendowane odpowiedzi

mam 20 lat. od kilku lat (2-3) podejrzewam u siebie agorafobię/nerwicę. jest to dziwne, z uwagi na to, że jestem raczej osobą otwartą na nowe kontakty i nie stresowałem się nigdy zbytnio sytuacjami publicznymi. te 2-3 lata temu podczas śmiesznej sytuacji gdy zostałem namówiony na skorzystanie z rollercoastera nie mogłem spać i dosłownie przez 3 dni i noce czułem się jakbym miał umrzeć - umrzeć ze strachu. kręciło mi się w głowie, miałem odruchy wymiotne itd. po jakimś czasie przestałem odczuwać to tak w sposób "stały", po prostu byłem w stanie tak jakby o tym zapomnieć i normalnie funkcjonowałem. do czasu kiedy pojawił się nowy rok szkolny - na dosłownie każdych zajęciach w momencie gdy tylko moje myśli były w koło tych objawów czułem zawroty głowy, miałem odruchy wymiotne i problemy z oddychaniem - typowe objawy panicznego strachu, ale strachu przed tymi objawami. najbardziej się bałem, że one wrócą i gdy o tym myślałem one samoistnie wracały. trwa to nieustannie od tych 2-3 lat. teraz jestem studentem i choroba ta mnie wykańcza psychicznie gdyż demotywuję mnie we wszystkim - nie chcę codziennie tego przechodzić. podkreślam, że staram się żyć aktywnie - nie unikam miejsc publicznych, wychodzę z domu, korzystam z metra/tramwajów/autobusów miejskich, bardzo często z pociągów itd. ale tam też mnie to dopada, zawsze muszę być blisko drzwi z myślą - że gdybym miał zwymiotować to żebym mógł szybko opuścić pojazd. jak jest mało ludzi i jestem spokojny - czasem umiem zapanować nad tym - ale gdy jest ich więcej - mam wrażenie, że zaraz zasłabnę i zwymiotuję albo dostanę zawału itd. to samo w kolejce w sklepie - kiedy chodzę po półkach - nie mam tego problemu ale w momencie gdy stoję w kolejce - która mi się z tym kojarzy - od razu to czuję. w momencie gdy opuszczę budynek uczelni/autobus/metro/tramwaj/pociąg - wszystko ustaję i jest super. wiem, że to ma podłoże psychiczne - chciałbym znaleźć jakąś metodę radzenia sobie z tym. zdaje sobie sprawę że to tylko strach i mówię sobie, że skoro przez te 3 lata nigdy nie zemdlałem ani nie zwymiotowałem - to na pewno tym razem też tak nie będzie, ale jednak w 80% to myślenie nie daje żadnych rezultatów. robiłem badania - wszystko w książkowej normie. dodam, że mój ojciec borykał się w moim wieku z tym samym problemem i jak sam mówi - zabrało mu to lwią przyjemność z życia, a ja chciałbym jakoś z tego wybrnąć, albo chociaż to niwelować. myślę, że dość dobrze sobie z tym radzę tj. nie zamykam się na "testy" (jazda komunikacją miejską, centra handlowe itd) i nie chce się izolować, wręcz przeciwnie - ale w miejscach gdzie ten stres jest większy tak jak właśnie na uczelni - nie umiem sobie z tym radzić i jednocześnie robić cokolwiek innego. sam się dziwie jakim cudem zdałem maturę i nie wyszedłem w trakcie egzaminów - podkreślam - jestem osobą o bardzo "olewackim" charakterze - teoretycznie strach przez moje lenistwo powinien być dla mnie zabójczy np. właśnie przy pisaniu matury (na którą się nie przygotowywałem praktycznie wcale, stąd mogłem się objawiać, że nie pójdzie po mojej myśli) np. ale nie matura mnie stresowała tylko to, że wyniosą mnie z niej nieprzytomnego ale finalnie zdałem ją wyjątkowo dobrze co pozwoliło mi się dostać na wymarzoną uczelnię. ale objawy nie mijają i po prostu sprawiają, że często nie mam już sił żeby z tym codziennie walczyć, z własnym umysłem. czy ktoś wie co to może być? jestem pewien, że bardzo ciężko będzie mi uświadomić że wszystko jest okej (mowa o np. spotkaniach z psychologiem) gdyż doskonale o tym wiem - ale to nie zmienia faktu, że to odczuwam na samą myśl o tym a te objawy kojarzą mi się ze wszystkim przez co muszę przechodzić codziennie i tak się to zapętla.
w międzyczasie miałem wiele problemów rodzinnych - które spotęgowały w pewnych chwilach moje objawy - często gdy z kimś rozmawiam i mówię szybko i z zaangażowaniem - czuje jakbym miał za mało tlenu w głowie - jakbym miał zemdleć i wcale nie łączę akurat tego z tymi objawami, tak samo w momencie gdy się bardzo śmieję - jestem wtedy blisko granicy takiej, że podczas śmiechu czuję że brakuje mi już tlenu i zaczynam się po prostu bać w trakcie tego śmiechu - można to porównać do nie wiem, nurkowania w wodzie, śmieję się czyli jestem pod wodą, ale gdy śmieję się intensywnie do rozpuku to czuję się tak jakbym się tą wodą zachłysnął i nagle spanikowany przestaje się śmiać/nurkować. czy ktoś boryka się z tym problemem i ma metody jak sobie z tym radzić? mnie pomaga uciskanie zatok, poruszanie stopami i w ogóle ruch, bieg/chodzenie/świeże powietrze, ale to nie to czego oczekuje i to nie jest normalne życie. czy jest jakaś szansa na skuteczne pozbycię się problemu albo chociaż jakieś zmniejszenie go?
pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza

Witaj kosmos123!

Niestety, drogą wirtualną nie da się postawić diagnozy. Na pewno jednak cierpisz na coś z grupy nerwic. Masz prawidłowe wyniki badań, fizycznie jesteś zdrowy, ale nieprzyjemne dolegliwości i tak występują - oczywiście wskutek silnego stresu, nad którym nie panujesz. To, co odczuwasz, to lęk antycypacyjny (lęk przed lękiem). Boisz się, że coś niedobrego może Ci się przydarzyć - zemdlejesz, zwymiotujesz - i ten lęk prowokuje tego typu objawy. Uważam, że powinieneś skierować swoje kroki do najbliższej poradni zdrowia psychicznego. Skoro jesteś studentem, możesz skorzystać z akademickiej PZP. Tam lekarz psychiatra będzie mógł Cię rzetelnie zdiagnozować i zaproponuje odpowiednie leczenie (leki i/lub psychoterapię). Myślę jednak, że w Twoim przypadku (skoro potrafisz doraźnie radzić sobie z tym lękiem, np. poprzez aktywność ruchową) lepiej byłoby podjąć leczenie terapeutyczne, by dotrzeć do źródła Twoich problemów. Pozdrawiam i życzę powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...