Skocz do zawartości
Forum

Brak chęci do życia


Gość Krzysiu55

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Krzysiu55

Witam. Pierwszy raz używam internetu do pomocy w takich sprawach. W sumie to nigdy nikomu nie mowię o swoich prawdziwych problemach.Otóż zaczęło się od tego,że w wieku 14 lat zacząłem palić papierosy na początku z ciekawości ,potem zacząłem palić marihuane ale na tym się nie skończyło. Przyjaciel zaczął załatwiać amfetamine. Nie przesadzalismy z tym braliśmy to raz/dwa w tygodniu. Przez pewien czas było fajnie,wszystko sie w miare układało. Miałem dziewczyne,przyjaciela,któremu ufałem i wszystko mówiłem. Wszystko było fajnie do czasu kiedy ten o to przyjaciel nie odebrał mi dziewczyny. Nie bolała mnie strata dziewczyny bo nie kochałem jej. Bolało,że on zrobił takie coś.Teraz jak na to patrze to może był w tym plus bo tracąc kontakt z nim straciłem kontakt z narkotykami. Wszystko po tym zdarzeniu zaczęło się walić. W domu się męcze z rodziną,siedze 3 miesiąc w domu wychodząc tylko do szkoły co czasami też się nie udaje bo nie chce mi się wstawać z łóżka.Nie chodzi o to,że każdy uczeń tak ma rano. Mi po prostu nie chce sie zaczynać kolejnego dnia,chce spać jak najdłużej żeby tylko jak najwięcej dnia minęło. Uwierzcie mi męcze się cholernym bytem na tym ziemi. Pozbierałem sie po tamtym wydarzeniu ale po prostu nie widze sensu życia i chce się zabić. Przed tym powstrzymują mnie 2 powody: mama-nie chce zeby cierpiala przez moja smierc . Oraz ból,który jest przy samobójstwie. Jestem cykorem i nieudacznikiem bo bardziej przekonuje mnie do niezabicia sie ból niż mama. Ale są takie dni bardzo złe kiedy czuje,że już jestem wstanie olać ten ból i tylko obecnosc kogos w domu mnie przed smiercia powstrzymuje. Nie wiem dlaczego moje zycie nie ma sensu,dlaczego ciagle jestem przygnebiony i nie chce mi się żyć. Znajomi i rodzina tego nie zauważa bo przy znajomych jestem duszą towarzystwa,uśmiechnięty itp. ale w środku jest zupełnie co innego. Też tak ktoś miał ? Jak tak to jak sobie z tym poradził bo ja nie potrafię.

Odnośnik do komentarza
Gość magdaaazz

może odbierzesz to olewajaco, ale może do Kościoła byś się wybrał z tym ?
przeżyłam kilka prób samobójczych i powiem Ci, że za każdym razem chodziłam do Kościoła, żeby pomóc sobie, jednak nie dali to skutków. po ostatniej próbie, po paru dniach mama mnie zaprowadziła do Kościoła i powiedziała, że będzie tak długo zw mną się modliła, dopóki nie pogodzę się z Bogiem. i faktycznie. siedział 1,5 h i modliłam się. w końcu popłakałam się, przytuliłam do mamy i plakalysmy razem. ta wizyta w Kościele wiele mi dala i nauczyła.

Odnośnik do komentarza
Gość Czarnulka 24lata

Narkotyki to raczej nie jest rozwiązanie bo tylko się uzależniasz od tego spania!
To tylko " relaksuje" i pozwala się odprężyć,zapomnieć o problemach,kłopotach,tej szarej rzeczywistości,która Cię otacza...to tylko chwilowe- zapomnienie !
No Twój " pseudo przyjaciel jak i Twoja pseudo dziewczyna " Cię zawiedli,to fakt.
Ale to nie ma sensu,żeby przez Nich odbierać sobie życie...bo jak Sam piszesz,nie chcesz sprawiać bólu swojej mamie....
Jeszcze poznasz z czasem życzliwych znajomych,tylko musisz się otworzyć na nowe znajomości,wychodzić gdzie kolwiek z domu....tak rozumiem,że jesteś przygnębiony,oszukany przez najbliższe Ci osoby,ale chyba nie ma sensu z tego powodu się załamywać,a tym bardziej odbierać sobie życie!
Życie jest brutalne i trzeba umieć przeżyć...
Koleżanka z tym Kościołem dobrze w sumie pisze....
Będzie dobrze...!!!!

Odnośnik do komentarza
Gość Krzysiu55

W boga nie wierze. Kiedyś bardzo wierzyłem,byłem ministrantem itp. Ale zauwazylem,że jeżeli już Bóg istnieje to ma nas wszystkich w dupie przyglądając się na wszystkie krzywdy nie ingerując.Ludzie wierzą w Boga bo ich byt by nie miał sensu. Przecież jak to żyli by tylko by umrzeć? To sobie wymyślili Boga,niebo coś lepszego po śmierci. Kościół mi nie pomoże nawet jakbym siedział tam 5h. Wasz bóg nie wierzy we mnie to ja nie wierze w niego.

Odnośnik do komentarza
Gość Krzysiu55

Nie wiem co jest ze mną. Wczoraj już tak się męczyłem,że wziąłem pościel i poszedłem na strych. Już owijałem sobie wokół szyi ale mama zaczęła mnie wołać. To sobie pomyślałem,że pewnie by mnie znalazła za wcześnie i bym został warzywkiem. Nie dość,że dalej bym się męczył to już bym nie mógł z tym zrobić. Więc odpuściłem,dzisiaj już jest lepiej ale nie wiem kiedy znowu dopanie mnie takie przygnębienie,że pójdę na ten strych...

Odnośnik do komentarza

ludzie w Boga wierza też dlatego
ze go spotkali naprawde
nie chce ci się żyć bo zyjesz fałszywa
osobowościa,udając kogoś kim nie jesteś(jak sam napisales)
jeśli też udajesz kogos to ie masz
kontaktu z samym soba,a wiec
i parwdziwym Bogiem
a ludzie z tobą
i dlatego ci trudno
bardzo polecam ci psychologa,szybko
,Koścół jeszcze bardziej ale to juz
jak sam poczujesz albo ktoś cie naprowadzi
a tu masz świetmy artykuł
co to znaczy byc szczęsliwym
nie rób głupot,a będzie bardzo dobrze
zwykle Bóg zsyla na nas czas próby
żebyśmy dojżeli i poprosili go o pomoc,każdy jest slaby,tylko nie każdy ma podobna sytuację

Zawsze się dziwię, gdy słyszę, że ktoś mówi o szczęściu. Bo szczęście, samo w sobie nie istnieje. Słowo "szczęście" działa magicznie. Przyciąga uwagę. Jest złudzeniem.

W cywilizacji takiej jak nasza, gdzie dominującą wartością jest handel, wymiana, bycie szczęśliwym staje się stanem obiektywnym, do którego się dąży, etapem, czymś, co można kupić, czy w jakiś inny sposób posiąść, mieć, czy też - zważywszy, że rywalizacja przenika wszystkie dziedziny życia - jest celem, który trzeba osiągnąć. Tak czy inaczej, jest czymś wobec nas zewnętrznym. Lecz poza nami istnieje nicość.

Współczesny człowiek może mówić o szczęściu, bo oddalił się od swego naturalnego cyklu, a zbliżył się do tego, co ja nazywam "delirium wszechmocy". Dzięki postępowi techniki, który nigdy nie był tak ogromny jak dzisiaj, człowiekowi wydaje się, że może wszystkim rozporządzać i wszystko osiągnąć. W ten sposób stworzył on produkty, marzenia, które wszyscy, a przynajmniej większość ludzi, chciałaby mieć, tak jakby raz zdobyte pozostawały one w nas. Szczęście polega dzisiaj na zabawie. Bawić się, to - kupować, konsumować, posiadać jedzenie, ubrania, domy, przedmioty, ciała, filmy, książki i tak dalej.

Bycie szczęśliwym, to dzisiaj nakaz, rozkaz ze strony mody i obowiązującego sposobu myślenia. Ode mnie, na przykład, wiele osób oczekuje wskazówek, jak nauczyć się być szczęśliwym. Ja zaś sądzę, że ci, którzy nie czekają na rady czy wskazówki, rozpoczęli już swą podróż ku szczęściu. Bo wszystko zostało już w nas wpisane. Szczęście również.

Bycie szczęśliwym to doświadczenie osobiste, wewnętrzne. To sposób bycia, nie zaś posiadania. To tło naszej egzystencji.

Jako człowiek wierzący, nigdy nie szukałem szczęścia na tej ziemi. W moim własnym słowniczku już dawno w miejsce słowa "szczęście" wpisałem "spokój duchowy", "radość płynącą z życia, z tego, że można być narzędziem służącym do realizacji projektów".

Moje szczęście polega na porozumiewaniu się z samym sobą i z drugim człowiekiem, na rozumieniu siebie i na zrozumieniu, na poznawaniu.

Wejście w głąb ludzkiej istoty, stworzenia, to wejście w głąb szczęścia. Chciałbym zatem omówić kilka warunków, które mogą okazać się pomocne, jeżeli zechcecie wejść na drogę, którą ja idę od dłuższego już czasu.

Po pierwsze: posiadanie celu.

Nie ujmujcie życia w kategoriach łatwe - trudne. Nic nie jest łatwe, nic nie jest trudne. To też są słowa, o których należy zapomnieć. Na zawsze. Włączcie natomiast do swojego słownika terminy: cel, zamiar, intencja. I będzie istnieć tylko droga do zrealizowania danego celu, danego zamiaru, danej intencji. Droga ta będzie się składać z chwil trudnych, z chwil odpoczynku, z chwil zmęczenia, z chwil zadowolenia, z chwil strachu, z chwil lęku, z chwil radości, z chwil spokoju ducha, lecz nigdy nie staniecie w miejscu, bo zawsze będziecie mieć przed oczyma cel. Nie wybieraj nigdy rzeczy łatwych, ani w duchu masochizmu, najtrudniejszych, ale rób plany. Trudności należą do istoty drogi.

Wszystko to sprowadza się do wiary. Wiary w nas, w nasze możliwości Bożego stworzenia, w to, że możemy uczestniczyć w planach, że wierzymy w naszą zdolność kształtowania siebie samych w oparciu o swoje osobiste doświadczenia i o zdobycze poprzednich pokoleń.

Po drugie: wolność.

Chodzi o wolność nie wchodzenia w struktury władzy. W naszej zepsutej cywilizacji władza przenika każdą dziedzinę życia. My, Włosi możemy coś o tym powiedzieć. Walczy się o wszystko. Nawet kultura całkowicie podporządkowała się władzy. Młodzi ludzie o wybitnej inteligencji szukają władzy.

Wszystko dzisiaj jest władzą. A przecież władza nigdy nie prowadzi do szczęścia. Nie wierzcie we władzę!

Władza wydaje się rzeczą najbardziej realną, najbardziej dostępną dla człowieka, ale historia ludzkości pokazała, że jest ona jedną z najbardziej kruchych i nietrwałych zdobyczy. Władza nie daje człowiekowi wolności: albo się władzy poddajesz, albo ją sprawujesz, a w tym drugim przypadku jest ona absolutnym panem.

Po trzecie: odwaga.

Odwaga pozostania żywym w swoim wnętrzu. Bo człowiek to istota, która jest wciąż w drodze. Bez względu na to, czy chce, czy nie chce. Niestety dzisiaj wiele osób nie jest aktywnych, nie pracuje nad swym wnętrzem. Telewizja, na przykład, przyzwyczaja nas do tego, żeby nie myśleć, żeby wszystko biernie wchłaniać. Musimy ponownie nauczyć się milczenia. Nauczyć się nie bać się samych siebie i zaakceptować stan samotności. Wyłącznie w ciszy i w samotności dochodzą do głosu najgłębsze intuicje.

Odwaga to także dokonywanie wyborów. W życiu zawsze się wybiera. Starajcie się zatem dokonywać wyboru w obrębie danego projektu, mając na uwadze dany cel.

Po czwarte: pokora.

Aby móc owocnie wykorzystywać własne wnętrze, trzeba nauczyć się pokory. Pokora pozwala na ciągłą, krytyczną samoocenę. Jeśli człowiek zamknie się w swoim narcyzmie i zatrzyma się w miejscu, być może poczuje się silniejszy, rozsądniejszy, a tymczasem będzie zamknięty w więzieniu o lustrzanych ścianach, gdzie zawsze i wszędzie będzie widział własne odbicie.

Po piąte: szczerość.

Żyjemy w społeczeństwie, które nie uczy nas prawdy. Niestety, uczymy się przestrzegania pewnych reguł, nie przywiązując wagi do tego, że działają one na niekorzyść życia wewnętrznego ludzkiej jednostki.
W wielu wypadkach powinniśmy mieć odwagę zdobyć się na nieposłuszeństwo.

Powinniśmy zawsze starać się być szczerzy. Czy stracimy przez to przyjaciół? Jeśli ich stracimy ze względu na szczerość, to dlatego, że nie byli naszymi przyjaciółmi.

Po szóste: wytrwałość.

Teraz wszyscy chcą mieć wszystko i natychmiast. Szczególnie ludzie żyjący u schyłku dwudziestego wieku wyrażają swą istotę poprzez pragnienie. Odnosi się wrażenie, że utraciliśmy swoją dojrzałość i cofnęliśmy się do stadium dziecięcego, gdzie istnieje tylko pragnienie i gdzie trudno jest zrozumieć dyscyplinę, trening, pracę, wytrwałość.

Aby móc ograniczyć nerwicę, jaka towarzyszy nam od pierwszych lat życia, trzeba się nauczyć, że nic nie dzieje się natychmiast. Wszystko, a szczególnie sukces w sferze psychicznej, jest wynikiem długotrwałego osobistego wysiłku, najczęściej cichego i na pierwszy rzut oka niezauważalnego.

Społeczeństwo chce zapomnieć tak rzadko już dzisiaj używane terminy, jak wytrwałość, niezmienność. Ich miejsce mają zająć: pragnienie, potrzeba, to, co znajduje się na zewnątrz nas, wygląd zewnętrzny. Ale bez wytrwałości, woli i dyscypliny, pragnienie pozostałoby samo, zgasłoby natychmiast. Wielu z nas, obecnie jest tylko rezultatem zespołu emocji, wrażeń, pragnień, które zapalają się i natychmiast gasną. Musimy odświeżyć w swoim prywatnym słowniku słowa "wola", "wytrwałość", tak, abyśmy mogli wziąć udział w twórczej wizji, a co za tym idzie, pójść drogą prowadzącą do ograniczenia nerwicy, do szczęścia.

Po siódme: pomyśleć czasem o śmierci.

Może wyda się to wam paradoksalne, moje słowa odpychające, oschłe, ale posłuchajcie mnie jeszcze przez moment! Nie twierdzę, że macie myśleć o końcu w sposób obsesyjny, maniakalny czy depresyjny, ale po prostu liczyć się z tym, o czym wiemy już od urodzenia. Uwolnijcie się od niewiedzy, od powierzchowności, od strachu.

Dam wam jeszcze jedną radę, która jest równocześnie życzeniem: obserwujcie uważnie otaczające was sprawy i zajmijcie się najdrobniejszymi z nich. Nie gońcie za wielkimi rzeczami, za mitami, za wielkimi słowami, za wielkimi uczuciami. One są tylko złudzeniami, bo nigdy nie umierają. Bądźcie blisko rzeczy, które umierają, nawet gdyby ich żywot trwał zaledwie jeden dzień, a będziecie mieć w ręku tajemnicę szczęścia.

Więcej w książce: Zazdrość - cecha wrodzona czy nabyta? Jak przezwyciężyć uczucie stare a wciąż nowe? - Valerio Albisetti

Odnośnik do komentarza

Rozumiem przez co przechodzisz, bo mam podobnie tylko w moim przypadku nie miałam i nie chciałam mieć styczności z narkotykami, ciągnie mnie może do nich tylko po to żeby przedawkować. Mam 18 lat, 8 lat temu zaczęło się rodzić to czym żyję teraz. 1,5 roku temu jedna z moich prób samobójczych wyszła na jaw, bo pilnie potrzebowałam hospitalizacji, po tym zaczęłam chodzić na terapię, po roku było gorzej, musiałam pójść do psychiatry stwierdził depresję, były leki, terapie i to nie pomagało. Poszłam do innego lekarza i przez to, że chcę się zabić wsadzili mnie do psychiatryka, stwierdzili zaburzenia osobowości, nowe leki, inna terapia i nadal nie jest lepiej.
Przecież masz dla kogo być i to jest bardzo ważne, a najważniejsze jest to, że jesteś. Pomyśl ile razy życie Cię zaskoczyło, ile razy myślałeś, że to już koniec i traciłeś nadzieję. Samo to, że jesteś to bardzo dużo i nawet jeżeli nie dasz rady wstać to nic, jesteś człowiekiem, ale nie myśl źle o sobie i wszystkim, nie miej sobie niczego za złe.
Nie zrozum mnie źle, bo sama tak sobie to tłumaczę, ale jeżeli boję się zabić, boję się bólu to tak naprawdę nie chcę się zabić tylko chcę żyć, chcę pomocy i jestem tylko trochę zagubiona.
Nawet jeżeli przy samobójstwie jest ból to jeżeli umrzesz ten ból nie znika, przechodzi na inną osobę.
Kochasz swoją mamę, co by było gdybyś się powiesił?
Mama Cię woła, bo jesteś w domu, ale się nie odzywasz, szuka Cię w domu i znajduje...
To może boleć kiedy chcesz się zabić ale nie chcesz ze względu na ważne dla Ciebie osoby, sama świadomość życia często boli. Daj sobie czas, nawet jeżeli jest bardzo źle po prostu przeczekaj, nie odbieraj sobie szansy zobaczenia tego, że kiedyś może być lepiej.

Odnośnik do komentarza
Gość Krzysiu55

Confusionx może masz racje kiedyś może będzie lepiej. Tylko dlaczego chwile szczęśliwe trwają tylko chwile a reszta to ból i samotność. Ale dziękuje bo to co napisałaś troche mi pomogło. Jak narazie będę żył dla ważnych mi osób,które kocham. Kiedyś może wszystko się wyklaruje i będę żyć nie tylko dla innych ale i dla siebie. Postanowiłem wziąć się za swoje życie i przestać użalać się nad sobą i siedzieć w domu.
Art7 twoja wypowiedź o odnalezieniu boga w sercu itp. Jest do zupełnie innych osób bo w Boga nie zaczne wierzyć. To po prostu nie dla mnie. Wiem więcej o religii moich rówieśników niż oni sami. Przeczytałem pismo święte i to co tam jest po prostu mnie nie przekonuje.
Dziękuje za wysłuchanie moich problemów i za dobre rady. Będe starał się żyć pełnią życia. :)

Odnośnik do komentarza

ciesze się że coś ci pomogło:)
ale co do wiedzy i przeczytania Biblii
to nie o to chodzi
wiedza nic ci nie da,diabeł pewnie
też zna calą Biblię jeśli ktoś oczywiscie w niego wierzy:)
wiara to coś innego niż wiedza
a jak nie masz wiary trudno
żebyś odczytal sens Biblii,
pewnie zobaczyleś tam
groźnego i mściwego Boga...:)
tak czy inaczej powodzenia
i ciesze się ze coś ci pomogło

Odnośnik do komentarza

Krzysiu55 tak właśnie to wszystko wygląda niestety, ale dzięki temu potrafisz cieszyć się i doceniać te piękne chwile i radość, według mnie chodzi o to żeby pogodzić się z tym, że są dobre chwile, momenty, sytuacje i złe więc trzeba żyć tak żeby te złe nie przysłaniały nam tych dobrych i żeby te złe nie zabrały nam szansy na wyjście na prostą i szczęście.
Codziennie dawaj sobie szansę, już tak dużo przeżyłeś niech to nie przepadnie, skończyłeś z narkotykami, a to naprawdę dużo i należy Ci się szacunek.
Bardzo dobrze jeżeli tak zdecydowałeś tylko miej na uwadze, że czasami coś pójdzie źle - niech Cię to nie zraża.

Odnośnik do komentarza
Gość Krzysiu55

Teraz jak o tym myśle to ja chyba nie chciałem się zabić tylko chciałem pomocy i żeby ktoś mną się przejął. Wszyscy mają mnie za "szczęśliwego",zabawnego gościa ale prawda jest inna. Chciałem żeby w końcu raz w życiu ktoś się mnie spytał:Hej,trapi Cię coś?,pomóc Ci jakoś. Tu napisałem o sobie i ludzie wysłuchali i napisali co o tym sądzą i co może mi pomóc. I chyba tego było mi potrzeba. Dziękuję :)

Odnośnik do komentarza

Krzysiu55, kiedy czujesz się źle, masz myśli rezygnacyjne i samobójcze, w niczym nie widzisz sensu, chciałbyś tylko przespać dzień i nie masz z kim porozmawiać o swoich problemach, zawsze możesz skorzystać z anonimowego darmowego telefonu zaufania:

http://www.116111.pl/ http://www.psychologia.edu.pl/kryzysy-osobiste/telefon-kryzysowy-116123.html

Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...